Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1]    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Popioły (Czytany 2775 razy)
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« : 22 Czerwca 2014, 23:09:29 »
I kolejny Cahan fik. Przedstawiam wam "Popioły", fanfik w konwencji postapo.

https://docs.google.com/document/d/1EwikCxC3Ktiq437ymdnqJJQl0l30o_SPBsUHD8VWcAQ/edit?usp=sharing

Popioły
[postapo][sad][dark]
autor: Cahan


Dłużej już nie dam rady. Ta rzeczywistość chyba mnie przerasta. Piszę to wspomnienie, ponieważ czuję, że powinnam coś po sobie pozostawić. Pragnę też abyście wiedzieli dlaczego to musiało się stać. Dzisiaj umrę. Zabiję się sama, próbując zobaczyć ponownie coś co śni mi się co noc, a czego nie widziałam od dnia Zagłady. Wiem, że tego nie zrozumiecie. Wiem też, że moje odejście zrani was. Nie płaczcie po mnie, ponieważ uważam, iż TO jest tego warte.
Aż do teraz uważałam życie za najwyższą wartość. Za cudowny dar, który należy chronić za wszelką cenę. Miałam rację. Myliłam się tylko w jednej kwestii. Moje życie zakończyło się wraz z nadejściem Zagłady. To co robię teraz to tylko wegetacja, która nie jest nawet marną iluzją istnienia. A ja chcę pożyć, choćby przez chwilę. Bo czym jest nieśmiertelność w obliczu takiego losu? Jak dla mnie jedynie torturą.
Nie wiem co znajdę po drugiej stronie. Być może nic. Wówczas przynajmniej zakończę swe cierpienia. Ale nadzieja nie opuściła mnie. Jeśli Harmonia istnieje, to marzę by trafić do naszego świata, takiego jakim go zapamiętałam. Nie zaś tej nędznej imitacji, którą jest teraz.
Niegdyś wszystko było inaczej. Kwiaty kwitły, owady bzyczały, w sadach drzewka uginały się pod ciężarem owoców, a zewsząd dało się usłyszeć śpiew ptaków. Za dnia Słońce świeciło na jasnoniebieskim niebie, nocą zaś można było podziwiać Księżyc i gwiazdy. Kucyki nie przejmowały się przyszłością, która rysowała się przed nimi jasno i klarownie. W końcu Equestria była krainą szczęśliwości…
Naiwni. Nikt nie chce myśleć o tym, że nie zawsze tak będzie. W końcu myśli o śmierci, końcu i przemijaniu bolą. Paraliżują duszę i ujawniają nam, że nic nie ma sensu. Strach przed zagładą siedzi w nas tak głęboko i jest tak silny, że wolimy udawać, że tematu nie ma. W końcu trzeba jakoś żyć. A co to za życie w ciągłym strachu?
Woleli żyć pięknym snem, ułudą o ciągłości natury. Kucyki nauczyły się kontrolować pogodę, pory roku i cykl dobowy. Łudziliśmy się, że jesteśmy władcami tego świata. Jego niezwykłość nazywaliśmy zwyczajnością. A pospolite oznacza byle jakie. Nasz gatunek od tysiącleci żył chwilą, nie martwiąc się o nic. Celestia wyśniła dobrobyt całej naszej rasie, ale każdy sen w końcu zamieni się w koszmar.
Zaczęło się od trzęsienia ziemi w Manehattan. W jeden dzień wielka metropolia obróciła się w ruinę. Byłam jedną z tych, którzy przybyli tam zaraz po katastrofie. Sterta gruzów, pełno trupów, mnóstwo rannych. Żywi lamentujący i szukający zaginionych krewnych. Kucyki rozpaczające, ponieważ straciły wszystko. Nie ruszało mnie to. Podobne rzeczy widziałam wiele razy,  jeszcze jako młoda klacz. Martwiło mnie co innego, nie wiedziałam dlaczego to się stało. Pamiętam, że się bardzo bałam. Obawiałam się, iż podobny los czeka inne miasta Equestrii.
Nie wiedzieliśmy dlaczego tak się stało. Dlatego wezwaliśmy naukowców, którzy zebrali się w Canterlot i wyjaśnili nam przyczynę trzęsienia. Na wchodzie kraju znajdował się superwulkan. Pamiętam, że zaśmiałam się, kiedy usłyszałam tę teorię. Przecież tam nie było żadnego wzniesienia, więc jaki wulkan. No właśnie, jaki? Podziemny zbiornik magmy, wielkości jednej czwartej kraju. A teraz się budził.
Już wcześniej dochodziły do nas informacje o Nilfhelbergu, czyli o przyczynie tych wszystkich problemów. Ale wówczas zbagatelizowaliśmy to, łudząc się naiwnie, że nie wybuchnie w ogóle albo przynajmniej nie za naszego życia. Wizja ognistej zagłady była zbyt przerażająca, by zaprzątać sobie nią głowy. Zresztą mieliśmy bardziej doczesne problemy, chociażby politykę zagraniczną, podmieńce, Tireka… Kto by się przejmował jakimś prastarym wulkanie, który za pewne nigdy nie wybuchnie?
Nie wiedzieliśmy ile dokładnie czasu nam zostało. Nie mieliśmy gdzie uciekać. Maretonia, Królestwo Gryfów i Saddle Arabia zmagały się z tym samym problemem co my. Innych kontynentów nie obchodził nasz problem. Wybudowaliśmy sieć samowystarczalnych podziemnych bunkrów na zachodzie Equestrii. Napędzane energią z atoma, z oczyszczalniami ścieków oraz sztucznie oświetlanymi uprawami. Gromadziliśmy żywność, leki i wiedzę. Staraliśmy się uratować jak najwięcej z naszej rzeczywistości. Zarówno samo życie, jak i kulturę.
Wstrząsy zdarzały się coraz częściej i były mocniejsze. Wschód runął już na dwa lata przed Zagładą. Nie zdążyliśmy ewakuować mieszkańców Stalliongardu, Hooftown, Saddlecity oraz wielu innych miast. Może to i głupie, ale zazdroszczę im, że zginęli wtedy. Przynajmniej ominęło ich to, co stało się później.
Budowę bunkrów ukończono zaledwie kilka miesięcy przed końcem naszego świata. Od razu ewakuowaliśmy do nich wszystkie kucyki. Zasunęliśmy śluzy i obserwowaliśmy przez kamery, to co się dzieje na zewnątrz. Czekaliśmy na wybuch. Czuliśmy, że nadchodzi śmierć. Wielu płakało, wściekało się i obwiniało władze. Nie dziwię im się. W końcu na zewnątrz pozostały ich domy oraz cała natura Equestrii. Ja również płakałam, kiedy myślałam o losie, który spotka wszystkie rośliny i  zwierzęta, kiedy Nilfhelberg obudzi się na dobre.
23 października roku 1054 od wygnania Nightmare Moon nastąpiła Zagłada. Najpierw wszystko zaczęło drżeć, cały nasz kontynent, potem kamery zarejestrowały jasność, białe światło i zgasły. Dopiero po tym do naszych uszu dobiegł huk, grzmot i łomot. W tamtym momencie modliłam się do Harmonii by ściany bunkrów wytrzymały. Po paru godzinach piekła, wszystko ustało.
Wypuściliśmy nowe roboty na powierzchnię. Nie udało im się zarejestrować niczego. Prawdopodobnie było dla nich zbyt gorąco, zbyt jasno, a może po prostu uszkodziły je sypiące się z nieba popioły i bryły pumeksu? Nie wiem, nikt nie wie co się tam wówczas działo. Pozostaje nam wierzyć w teorię naukowców, pewnie mają rację. Jeśli ktoś ma sejsmograf jako Znaczek na tyłku, to musi mieć rację.
Każdego dnia próbowaliśmy dowiedzieć się, co znajduje się na zewnątrz, łudząc się, że będziemy mogli tam wrócić. Nasze przyrządy pomiarowe wytrzymały dopiero po paru tygodniach prób. Wyniki nie zaskoczyły mnie zbytnio. Nie było już Equestrii, nawet ślad nie pozostał po naszych miastach. Na wschodzie straszyło bulgoczące jezioro płynnej lawy, resztę kraju pokryła kilkumetrowa warstwa zastygłej magmy oraz popiołów wulkanicznych. Nawet niebo nam odebrano. Zza gęstej warstwy czarno szarych, brudnych chmur nie było widać nic.
Żyzna, zielona kraina zamieniła się w pustkowie. Zawsze myślałam, że gleby wulkaniczne są żyzne i że sukcesja zachodzi na nich stosunkowo szybko. Znowu się pomyliłam. To co wyleciało z Nilfhelbergu okazało się mocno toksyczne. Duża zawartość siarki, metali ciężkich i pierwiastków radioaktywnych sprawiły, iż na zewnątrz będziemy mogli powrócić dopiero za tysiąclecia!
Jestem zła. Mam dość życia w zamknięciu i rozwiązywania problemów innych kucyków, które przecież czują dokładnie to samo co ja. Złość. Gorycz. Bezsilność. Oczywiście nie rozumieją tego. Jestem władczynią, alikornem! Ja nie mam prawa się bać, ja nie mogę się smucić i płakać po nocach. Ja mam być oparciem… Jak?! Celestio, jak?! Wiem co byś mi odpowiedziała na to pytanie. To samo co wówczas. Ale ja nie potrafię, ja nie mogę…
Codziennie przemierzam korytarze z betonu i ze stali. Codziennie chodzę nad nasze podziemne pola i patrzę się na lampy, które je oświetlają. Zamykam oczy i czekam. Zawsze mam nadzieję, że kiedy je otworzę, to ponownie ujrzę nocne niebo. Ale dalej widzę tylko pszenicę w wielkim pomieszczeniu o czarnych ścianach. Marzę o pobudce, która nigdy nie nadejdzie. Każdej nocy śni mi się Zagłada. Każdej nocy z moich oczu lecą łzy. A to już przecież tyle lat.
Dlatego wychodzę na powierzchnię. Nie obchodzi mnie, że to niebezpieczne. Chcę wzlecieć po raz ostatni i zobaczyć niebo. Rozsunę ciężkie, pomarańczowe, radioaktywne chmury i wzniosę Księżyc. On mnie woła, woła nas. To już koniec Equestrii, nie odbudujemy jej nigdy. Wam też radzę się z tym pogodzić. Jeśli czasu mi wystarczy, to przebiegnę się, rozprostuję nogi i pogalopuję po popiołach. I nie przestanę aż do śmierci. Nie wiem ile będę miała czasu. Wiem tylko, że kiedy wyjdę, to nie będzie już odwrotu. Nie, już nie ma. Zdecydowałam.
Żegnaj Celestio, moja ukochana siostro. Będę za Tobą tęsknić. Nie płacz za mną. Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie. Jeśli naprawdę wierzysz, że przywrócisz dawną chwałę tym ziemiom, to wiedz, że życzę Ci powodzenia. Wytrzymaj. Jesteś silna, silniejsza niż ja. Ale jeśli Ty również zatęsknisz, jeśli utracisz nadzieję, to proszę Cie tylko o jedno. Opuść Księżyc i wznieś Słońce. Przywróć naturalny porządek rzecz, który zaburzyłyśmy tysiące lat temu, przejmując władzę nad niebem. I wybacz mi. Wszyscy mi wybaczcie.

Jej Wysokość Księżniczka Luna







IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Strony: [1]    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.033 sekund z 18 zapytaniami.
                              Do góry