Swego czasu czytałem bardzo dużo książek w szkole, czytałem też lektury w podstawówce. Jednak im dalej w tok nauczania tym bardziej te lektury mnie odpychały. Większość była po prostu nudna, zapchana patriotyczno-wojennym bełkotem który niczym się nie różnił od poprzedniej. Jedyne lektury jakie dobrze wspominam z czasów gimnazjum-liceum to "Krzyżacy" i "Antygona". Jakoś te lektury w podstawówce nie były złe i dało się je czytać. "Dzieci z Bulerbyn", "Chłopcy z placu Broni", "Hobbit", "W pustyni i w puszczy" wszystkie te książki miały jakieś przesłanie i były ciekawe. Osobiście uważam, że wykaz lektur nie powinien istnieć w takiej formie. Ministerstwo powinno zmieniać część lektur zgodnie z tym jak wychodzą nowe dzieła literackie. Pozwoliłoby to zachęcić ludzi do czytania i wpasowywałoby się w trendy literackie. Komu by przeszkadzało gdyby dzieciaki w wieku gimnazjalnym (teraz 7-8 podstawówka) czytałyby Harrego Pottera czy Opowieści z Narni? A licealiści Sapkowskiego czy Dana Browna?
Z tego co się orientuje, za czasów mojego gimnazjum, któraś klasa omawiała dodatkowo właśnie Opowieści z Narni
Ja sądzę, że zbyt wiele czasu poświęcamy starożytności, a nowożytność jest omawiana po łebkach. Więc czasu powinno się obecnym czasom poświecać moim zdaniem