Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
Pokaż wiadomości
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Pamiętaj, że widzisz tylko te wiadomości w tematach do których masz aktualnie dostęp.
    Wiadomości   Pokaż wątki Pokaż załączniki  

  Wiadomości - Belegor
Strony: [1] 2 3 4 ... 241
1  Mody & modowanie / Heroes V - Moderskie Projekty / Odp: Księga Czarodzieja- MOD : 20 Stycznia 2016, 10:54:01
Ten mod nie ma jeszcze 5 lat, a już powstała "Złota edycja"  ;D.
Ściągamy politykę od Ubi- nie? Byleby bez bugów kolejnych była.
2  Mody & modowanie / Heroes V - Moderskie Projekty / Odp: Heroes and Fools: Bohaterowie Głupoty : 27 Listopada 2015, 17:26:01
Ta impreza....będzie klapą. Puchowe kajdanki, seriously?! xD

Ładnie, ładnie.... miło, że przed dialogami są animowane scenki, to nadaje życia tej produkcji. Co do fabuły, to zaznaczam, że tym razem nie dostałem skryptu, więc każdy odcinek to niespodzianka i niewiadoma. Mimo to chyba wiem kim jest ta Marysieńka.
3  Mody & modowanie / Heroes V - Moderskie Projekty / Odp: Heroes and Fools: Bohaterowie Głupoty : 17 Sierpnia 2015, 18:38:15
Czy ty porównujesz Menela(ga) do UbiSoftu?  ;>

Marny widzę twój los w tym projekcie..... Ogółem widzę, że projekt idzie do przodu i szykuje się całkiem nowa fabuła. Trzymam kciuki. Muzyka jak zwykle trzyma na swoim poziomie
4  Heroes VII / Heroes VII / Odp: Heroes VII - Aktualności - Dyskusja : 28 Lutego 2015, 12:57:19
Nie zapominajcie, że teraz wraz z liszem są w trakcie poprawy. Oficjalnie przyjęli nasze uwagi i poprawią te dwie jednostki. Liczę, że wysłuchają uwag i nie będą tak bardzo podobne do tych z szóstki. Liczę, że jakoś połączą te z szóstki z ich odpowiednikami w piątce i będzie całkiem spójna kompozycja.
5  Hyde Park / Zaginione Zwoje - konkurs literacki / Odp: KONKURS LITERACKI - Dyskusja : 22 Lutego 2015, 09:58:02
Dodać należy, że większość jury to studenci, a Hells jako NIE-student dał taki termin, gdzie wielu było ciężko. Nie dość, że egzaminy, to jeszcze trzeba poświęcać czas na czytanie prac, którego jak Sylath ujął.... nie były zbyt zachęcające, delikatnie mówiąc.
Proszę o wyrozumiałość dla pozostałych jurorów, którzy dopiero w tej chwili kończą sesję. Starają się jak pewnie mogą z pełni sił by usatysfakcjonować niecierpliwych uczestników.

Co do Hellsa- nie mam żadnego usprawiedliwienia dla niego, ale też pewnie się stara. Starszym ludziom po prostu wszystkie rzeczy zajmują więcej czasu, np: podniesienie kubka od herbaty do ust może mu zająć 4 minuty, zamiast pół lub mniej dla normalnego, młodszego człowieka.
6  Hyde Park / Zaginione Zwoje - konkurs literacki / Odp: KONKURS LITERACKI - Dyskusja : 16 Stycznia 2015, 16:42:04
No to czas przeczytać najnowsze dzieła i dziełka. Nie będziemy komentować (chyba) waszych tekstów, żeby za wcześnie nie spoilerować z góry wyników, lecz wiadomym będąc, że to Hellscream zarządza głównie konkursem, wiadomo kto wygra (taki żart- chyba).
7  Heroes VII / Heroes VII / Odp: Heroes VII - Aktualności - Dyskusja : 11 Stycznia 2015, 16:34:03
Tu przyznaję rację. Lawmaker poprawił to tak dobrze, że oficjalnemu grafikowi od miasta powinno było się zrobić słabo lub wstyd. Teraz widać, że to miasto i coś się w nim dzieje, mieszka, rozwija. Pytanie tylko, w jakiej formie to będzie. Nie wiemy czy nie wrócą do pierwszego pomysłu z okienkiem miasta zamiast z ekranem.
8  Heroes VII / Heroes VII / Odp: Heroes VII - Aktualności - Dyskusja : 11 Stycznia 2015, 16:00:19
Za dużo roboty- co daje za dużo pieniędzy, których Limbic może nie mieć. Problem głównie stanowią mury. Muszą je tak ułożyć, by wyglądało że to chroni przed oblężeniem, a jednocześnie widać wszystkie budynki w środku. Efekty widać, w poprzednich edycjach nie było takiego problemu. W piątce rozwiązali to robiąc najlepsze ekrany miast ever z serii. W 2D ta sztuka się nie uda. Może gdyby pozbyli się murów, może lepiej by to zrobili.
9  Heroes VII / Heroes VII / Odp: Heroes VII - Aktualności - Dyskusja : 11 Stycznia 2015, 15:37:44
W czwórce to było proste- nie było murów, a rzeźba terenu zawsze była identyczna. Jedyne zmiany jakie widziałem między terenami miasta- to "skórka" terenu. Nic imponującego. Zawsze ten sam układ budynków niezależnie od terenu. 
10  Heroes VII / Heroes VII / Odp: Heroes VII - Aktualności - Dyskusja : 11 Stycznia 2015, 15:13:37
Nie ma sensu obwinianie Ubisoftu. W tej odsłonie postanowili zmienić perspektywę miasta, fakt wygląda to bardziej jak gród, ale w pewnym sensie taką funkcję pełni. Już w szóstce było widać, że planowali jak najbardziej ograniczyć ten aspekt gry, by skupić się na mapie przygody. Tu tendencja jest taka sama. Poza tym widać, że przystań bardzo przypomina tą ze wstępnych szkiców do piątki. Brakuje tylko mostu z rzeźbami aniołów. Tutaj miasto raczej pełni funkcję wojskową, ekonomia miasta jest ograniczona do kilku budynków. Poza tym tradycją jest pokazywanie na mapie przygody jedynie budynku generującego złoto lub zamku (nigdy nie widzieliśmy poza szóstką) czegoś więcej na mapie przygody. To nie będzie metropolia, za bardzo by przypominało Age of Wonders, na ten przykład.
11  Hyde Park / Pogaduchy / Odp: Wolny temat : 08 Stycznia 2015, 23:28:35
Hells- rzeczywistość bywa bardziej zaskakująca od fikcji.
12  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: Belegor i znajomi z Tawerny : 06 Stycznia 2015, 00:39:31
Science vs Magic
[/color]

W karczmie pośrodku tawerny toczyły się przeróżne dyskusje. Zaczynając od roli kobiety w społeczeństwie, po wygląd cyklopa po modyfikacjach Hayvena. Jedna z nich, pozornie błaha i nic nie znacząca, mogła zapoczątkować łańcuch wydarzeń, których nikt, ale to nikt się nie spodziewał, może z wyjątkiem jednej osoby, ale tylko jednej. Kłótnia owa odbywała się pewnego, ciepłego i słonecznego dnia w owej karczmie. Zaczynała się jak każda inna, przy ladzie i z piwem kiedy grała głośno muzyka, a nie pijący akurat bawili się i dyskutowali. Dyskusja owa toczyła się między sylvatarem Belegorem, a ludzkim blond-magiem Menelagiem. Ci uważniejsi mogli podsłuchać fragment rozmowy:
-Technologia!
-Magia!!
-Technologia!!
-Magia!!
-Magia blokuje ludzki umysł! Wiesz ile lat byśmy byli do przodu gdyby nie ta wasza magia i czary-mary?
-No gdzie?
-Już dawno byśmy podbijali kosmos.
-Nie żartuj, Belegor! To przecież magowie stworzyli golemy, gargulce i tytany. Oni stworzyli chimery i zwierzoczłeki.
-Ta, konstrukcje żywcem wzięte z ruin Shantirii i nie zrozumiawszy prawdziwych mechanizmów wzięli skorupy i napełnili je magią. Wieeelka mi technologia. A złączenie człowieka z bestią w jedno to nie klonowanie, ani inżynieria genetyczna. To łamanie praw za pomocą magii. Nie sztuka wyczarować ciasto z powietrza, sztuka jest zrobić ciasto mając praktycznie nic.
-A co ty, McGyver?
-Nie Menelagu, Człowiek Nauki. To właśnie nauka, spryt, dążenie do sukcesu sprawia ze poznajemy świat, uczymy się nowych rzeczy. Owszem czasem by zrobić krok do przodu, trzeba dwa razy skoczyć w tył, ale tylko dzięki temu można iść ku postępowi. Magia to ucieczka w skróty, zabawa w Boga łamiąc prawa. Przez magię cywilizacja stoi w miejscu bo się wysługuje nią, zamiast swoim rozumem. Magia rozleniwia, sprawia że nie potrafią iść naprzód. Stoją w miejscu i się cieszą wygodą. Głupotę jest polegać na czymś czego nie znają, to tak jakby zbudować dom na niewypale.
Belegor wstał od stołu i rzucił
-Wszystko co może zrobić magia, nauka zrobi to lepiej!
Menelag: -Ha!
Belegor: -Nauka może zrobić wszystko lepiej od magii.
M:-Wcale nie!
B:-Właśnie tak.
M:-Wcale nie.
B:-Właśnie, tak, właśnie tak. Właśnie taak!
M:-Wszystko co może nauka może, magia jest w tym lepsza. Prędzej czy później przekonasz się o tym.
B:-Wcale nie
M:-Właśnie tak.
B:-Wcale nie.
B:-Wcale NIE!
M:-Właśnie tak, WŁAŚNIE TAK!
M:-Potrafię ustrzelić ptaka jednym zaklęciem.
B:-To samo zrobię jedną strzałą i łukiem.
M:-Mogę żyć tylko mając chleb i paprykarz!
B:-Tylko na tym?
M:-Tak.
B:-Wiedziałem, że z Ciebie marny kucharz.
(Punkt dla Belegora)

M:-Każdy wie, co cokolwiek zaśpiewasz, zaśpiewam to wyżej
B:-Ja zaśpiewam jeszcze wyżej od Ciebie.
M:-Nie potrafisz!
B:-Potrafię!!
M:-Nie potrafisz!!!
B:-Potraafię!!!!
M:-NIE POTRAFISZ!!
B:-POTRAFIĘ!!!
M:-NIE POTRAAAAAAAAAAFISZ!!!!
B:-POTRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA-FIĘ!!!!

Menelaga zatkało, po czym zapytał:
-Ty, od kiedy potrafisz śpiewać tak wysoko?
Belegor zaczerwienił się, po czym odrzekł:
-Mama wysyłała mnie do chóru jak byłem mały.
-Ohhh….

Menelag nie zrażając się kontynuował „dyskusję”
-Ja potrafię wyczrować najsłodsze rzeczy.
B:-Ja potrafię zrobisz jeszcze słodsze.
M:-Słodka rusałka
B:-Pączek z kremem
M:-Zaczarowany pączek z dżemem
B:-karpatka
M:-kucyk pony!
B:-Pluszowy CABHIR!!- Zaraz, zaraz…od kiedy jakieś poniacze są słodkie?! To jest akurat obrzydliwe.
(punkt dla Belegora)

Menelag wyrzucił psęudokucyka i kontynuował batalię:
-Mogę jednym zaklęciem rozbić sejf i zabrać pieniądze.
B:-Po co, kiedy mogę znakować system i samemu przesłać te pieniądze.
M:-Mogę wypić całą skrzynkę wódki szybciej niż  ruski pijak.
B:-Baz zachłyśnięcia?
M:-Owszem!
B:-Wiedziałem, że jesteś Menelem!

M:-Cokolwiek powiem, mogę to powiedzieć dłużej.
B:-Ja powiem to znaczeni dłużej, niż ty!
M:-Nie powiesz.
B:-Poowiem.
M:- Nie poowiesz.
B:-Pooowiem.
M:-Nie poooowiesz!
B:-Poooowiem!
M:-Nie poooooooooooooooowiesz!
B:-TAK, POOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO-WIEM!
M:-TAK, POOOOOOOWIESZ!

M:-Hej, a co się stało z twoimi włosami?
B:-Eh.. ostatni eksperyment.
M:-Ouu…..

(Punkt dla Menelaga)

M:-Wszystko co magiczne jest szybsze od zwykłego.
B:-Nauka potrafi zrobić jeszcze szybsze rzeczy.
M:-Magiczna Strzała
B:-Samolot odrzutowy!
M:-Błyskawica!
B:-Impuls elektryczny w elektrowodach!
M:-Kula światła!
B:-Pocisk laserowy w próżni!!

M:-Ja robię filmy i zaczarowanie misie!
B:-Ja modyfikuję trwale świat na swoje widzimisie!
M:-Mogę wyczarować samo walczące miecze!
B:-Ja skonstruuje maszynę co herbatę parzy i świeże bułki piecze!
M:-Mo-gę wy-cza-ro-wać nie-mal wszys-tko.
B:-Możesz zbanować Hellsa?
M:-Nie.
B:-Ja też nie.

(Remis)

M:-Wszystko co powiesz, ja powiem bardziej poetycko.
B:-Chyba śnisz.
M:-Właasnie nie
B:-Właasnie ta~ak
M:-Wlaśnie nie~e~e
B:-Właśnie tak
……(i tak po minucie powolnego przeciągania słów)
M:-Właśnie NIE! Nie! Nie!
B:-Właśnie TAK!TAK!TAK!!
(Razem): Właśnie TAK! Nie! Tak! Nie! Nie!!!!!!!!!!!!!!


Menelag i Belegor mocno dyszeli po debacie, po czym sylvatar wziął  łyk piwa i odrzekł:
-Wygrałem. Mówiłem ci…z nauką magia nie ma szans.
Menelag odwrócił się i kierował do wyjścia, gdy nagle się odwrócił i rzucił zaklęcie:
-Expecto-isu-czallendżikus!!
Belegor spojrzał na niego jak na wariata i zapytał:
-Zaraz, co?
Nim się zorientował, na jego głowę spadł kubeł zimnej, lodowatej wody Belegor krzyknął, zaś cała tawerna śmiała się z niego. Menelag uśmiechnąwszy się machnął ręką i na pożegnanie rzekł:
-Nigdy nie zadzieraj z magiem.
Belegor wściekły rzucił wiadro z siebie i warknął:
-Pożałujesz tego! Pożałujesz tego!!


W tawernie ponownie zapanował spokój. Sylath, z Revoldem, Hellsreamem i Laxx szli w grupie śmiejąc się razem, no może poza Hellscraemem….stary ork musiał dźwigać dziesiątki toreb zakupowych do nowej komnaty Laxx, która ulegała przemodelowaniu. Ludzie oporządzali podwórza i ganki swoich domów. Na ulicach było tłoczno- tak typowe dni, gdy nic szczególnie nie dzieje się, lecz tym razem zdarzyło się coś co znacznie zmieniło tawernę. Przez gwar ulicznych rozmów i pogaduszek przeszedł głośny szum. Dźwięk narastał i narastał, aż w końcu ogłuszał wszystko wokół. Na niebie pojawił się dziwny kształt. Nie był to ani ptak, ani samolot przed redaktorami i orkiem wylądował mechaniczny stwór. Wyglądał jak połączenie smoczej zbroi i robota. Robot odezwał się w różnych tonacjach:
-Hello Boys!! I’m baaack!
Revold schwycił za różdżkę i warknął:
-Kolejny bot?! Zaraz go załatwimy. Magiczna strzała!
Pocisk poleciał, lecz bot tylko podniósł rękę i wchłonął zaklęcie, poczym błyskawicznie wysunął druga i posłał energetyczny pocisk wprost na Revolda, mówiąc zagranicznym akcentem:
-Not so Fast buddy!
Revold odleciał kilka metrów, po czym wbił się w ścianę. Byli zaskoczeni, jak bot mógł położyć redaktora. Sylath ruszył wprost na niego, poza Laxx, która natychmiast wyjęła z jednej z toreb Hellscreama soją kryształową kulę i zadzwoniła po wsparcie. Ledwo skończyła rozmowę robot pokonał Sylatha, który biegł przerażony krzycząc, gdyż jego włosy trawił ogień. Mechanizm zaśmiał się w mechaniczny sposób:
-Yeah! Burn, baby! Burn!! Ha-ha! Yeah!! Ha-ha! (patrz Biker)
Radość robota nie trwała krótko bowiem od razu zjawił się Menelag, teleportując się tuż za Hellsem. Rozejrzał się i widząc Hellsa jako tragarza od razu powiedział:
-O..nie, nie wciągniesz mnie w swoje zakupowe szaleństwa. Mówiłem ci, że jestem na odw…na moje śmierdzące skarpetki,a co to jest?
Robot zauważając obecność maga mechanicznie warknął:
-You talking to me? Are you talking to me?!
Menelag otrzepał się z kurzu i odrzekł:
-Tak do Ciebie mówię kupo złomu. Posmakuj tego..
-Nie, czekaj! To coś…-Laxx nie skończyłą mówić, gdy czarodziej ryknął:
-Kula ognia!!
Robot przechwycił kulę, po czym obrócił się o 180o stopni i odrzucił pocisk w stronę maga. Menelag ledwo uniknął ciosu po czym od razu rzucił tarcze magiczną by uchronić się przed pociskami. Siła uderzenie jednak była tak silna, że bariera pękła, a Menelag dołączył do Revolda. Tuman kurzu zaczął powoli opadać. Do uszu zaatakowanych dobiegł kpiący, głośny śmiech, po czym mech wygłosił dosyć dziwne, rymowane przemówienie:
- You wanted power and you begged for fame.
You wanted everything the easy way
You wanted to gain
Without pain,
Now your bill in in the mail
You got stronger, but your mind got weak
You made a promise that you couldn’t keep
You had it all- You will  lost more
It’s all there in the fee.

Via sophia!
Incorporated

First you love it, then you hate it

And now you’re never gonna make it

Nagle robot szybkim skokiem znalazł się tuż przed Revoldem i Menelagiem, po czym ich złapał za nogi i zaczął uderzać o ziemię warcząc dalej:
-Get on! Get on down- there’s hell to pay.

Cause the Mage is a loser, and he’s my……slave!
For better or for worse and I don’t care which, cause
The Mage is a loser and he’s my slave
Runnin’ into trouble you skitch!
Ruoaaaaugh!!


Robot miotał magami jakby byli szmacianymi lalkami, mech był całkowicie odporny na magię, dodatkowo każdą manę zamieniał w energię elektryczną. Laxx bojąc się o Revolda i Menelag warknęła i rzuciła fireballami. Mech użył magów jako tarczy. Ci cudem uniknęli obrażeń rzucając na siebie tarczę antymagiczną. Nagle poczuli jakby zużyli całą moc. Mech nagle ich puścił i przestał się nimi interesować. Menelag zrozumiał, że podczas walki robot wyssał całą energię magiczną. Tył wielkiego robota zaczął się świecić, pokazując zbiorniki z maną. Niestety czarodziej był zbyt słaby by cokolwiek powiedzieć. Robot tylko rzucił kolejnym filmowym cytatem:
-It’s show time!
Nim jednak ruszył, niczym błyskawica stary Hellscream wyjął swój banaxe i ruszyła bota. Ryknął:
-Ja ci tu dam pokaz! Zobaczysz na czym polega potęga Grommasha Hellscreama!
Ork zamachnął się z całej siły. Przez broń przeleciały pioruny. Ork uderzył. Światło było tak silne, że zdawało się być drugim słońcem. Hellscream zaczął dyszeć, to było. Wydawało się, że to był koniec, lecz topór jedynie wbił się na centymetr w powłokę mechanicznej zbroi. Bot jak stał tak stał i jedynie kpiąco zacytował:
-It’s that all you got? You naughty boy….I’ll show how you should properly dance!
Jedną mechaniczną ręką złapał Hellscreama, a druga za trzonek banaxe’a. Bez problemu wyjął broń i rzucił ją tak mocno, że głęboko wbiła się w ścianę najbliższego domu. Orkiem zaś rzucał i miotał jak magami, tylko szybciej i mocniej. Tłukł orka jakby właśnie ubijał masło. W tempie geometrycznym uderzał Helllscreama o ziemie chcąc go doprowadzić do stanu niemocy.  Nagle mechaniczna łapa puściła orka gdy duży miecz przebił się przez jej mechaniczny przegub. Robot próbował złapać miecznika, lecz ten jak szybko się pojawił tak szybko odskoczył. Ku zdziwieniu wszystkich okazało się, że to był Martin. Wraz nim byli jeszcze JareQ i Luk. Arcylicz odrzekł widząc sponiewieranych Menelag i Hellscreama:
-Cieszcie się, że was Loczek nie widzi. Wstyd chłopaki, dać się pokonać jakiemuś botowi.
Robot stanął w miejscu, analizował administratorów. Nagle odezwał się czystszym głosem:
-Undead….I’ll kill every fucking, freaking undead!!
Nagle z tyłu robota pojawiła się robotyczny ogon, zakończony mechaniczną łapą. Nim ktokolwiek się zorientował robot „ogonem” złapał Luka i go przyciągnął ku sobie, rzucając o ziemię. Następnie podniósł mechaniczną ciężką nogę i z całej siły próbował zmiażdżyć arcylisza. Ten ratował się barierą. Mechanizm ponowił atak, lecz bariera nadal utrzymywała lisza w całości. Martin ruszył mu na pomoc, lecz robot w ostatniej chwili zakręcił się górną częścią ciała i z całej siły uderzył od dołu w napierśnik administratora. Martin poleciał jak kopnięta piłka do nogi. Laxx widząc jak wysoko i daleko poszybował odrzekła:
-I tyle go widzieli.
Bot kontynuował atak, gdy do walki wtrącił się JareQ. Implozja jedynie lekko wstrząsnęła robotem, lecz to wystarczyło by wyciągnąć lisza spod stóp robota. Nieumarły odparł:
-Faktycznie, to nie jest byle bot.
JareQ rzucił z uśmiechem:
-Czyżbyś się dał pokonać byle botowi?
Luk zagrzechotał żuchwą i odpowiedział:
-Dobra, zwracam honor moderatorom. Trzeba teraz rozwalić tą chorą maszynę.
Dwaj administratorzy połączyli siły, rzucali zaklęcia raz za razem, lecz maszyna jedynie wchłaniała ich moc i odwracała zaklęcia przeciwko rzucającym. Robot warknął:
-I’m unstoppable! Meet your final end mages!!
Maszyna zaczęła atakować swoim całym arsenałem. Pociski rakietowe, miotacze ognia, zamrażacze, emitery fal sejsmicznych i dekompresory powietrzne. Z każdą chwilą moc administratorów słabła, podczas gdy siły maszyny rosły i rosły. Laxx postanowiła dopomóc adminom, lecz wtedy obok niej zjawił się Belegor, który ciągnął Martina ze sobą. Zaskoczona nic nie powiedziała. Belegor jedynie spojrzał na sytuację i zapytał:
-Zatem to ten gość nam znokautował Martina?
Sukkubka przytaknęła, po czym dodała:
-Nie mamy z nim szans, staje się coraz silniejszy. Zaraz, a skąd masz ten naszyjnik?
Dopiero w chwili rozmowy zwróciła uwagę na zielony romboidalny klejnot wieńczący czarny łańcuch wokół szyi redaktora. Belegor odparł:
-A to nagroda za wykonanie misji. W tej chwili to jednak nie jest ważne. Mówicie że ten robot rośnie w siłę po każdej walce? A kto z nimi walczył?
-Revold, Menelag, ja, Hellscream, Luk i JareQ.
-Sami magowie? Zaraz…Hellscream nie jest magiem. Czego on użył?
-Specjalnego ataku banaxe’a.
-Czyli jednak! Ta machina czerpie energię z many. Zaklęcia tylko go napędzają. Maszynę można pokonać tylko czystą, fizyczną siłą.
Robot zaczął się trząść, po chwili ryknął jak Hulk:
-Smash!!!
Maszyna ruszyła wprost na adminów, którzy bezowocnie próbowali zaklęciami go spowalniać. Hellscream się zbudził i jęknął:
-Czy już go pokonałem?
-Nie, ale masz jeszcze szansę. Zdołasz szybko zaatakować?
-Jestem może i stary, ale nie słaby.
Belegor podzielił się planem z orkiem. Hellscream przytaknął i zaczął kumulowac swoją energię w nogach. Gdy mechaniczny niszczyciel przemierzył połowę odległości Hellscream ruszył. Atak trwał mniej niż sekundę. Maszyna upadła na jedną kończynę. Z mechanicznej kostki zaczęły wyłazić przecięte kable, a z nich wylatywała ropa. Ork schował swoją katanę i warknął:
-And who is boss, sucker?
Bot wstał na jednej kończynie I włączył rakiety. Ryknął:
-You win the battle, but war has only begun!
JareQ rozumiejąc słowa maszyny ryknął:
-Łapać go zanim…
Nim admin dokończył robot użył natychmiastowego portalu i zniknął. Gdy wszyscy jakoś wrócili do porządku JareQ odezwał się do grupy redaktorów, moderatorów i administratorów:
-To co powiem, musi zostać między nami. Wszystko wychodzi na to, że mamy do czynienia z nowym wrogiem, z przeciwnikiem inni niż pozostali. Menelag, ty będziesz prowadził śledztwo. Musimy się dowiedzieć kto to był, czemu zaatakował. To nie byle jaki bot. Nie wiemy jaki serwis go wysłał i co było jego celem. My admini zajmiemy się tym i sprawdzimy źródło z którego ten bot się zjawił. Cokolwiek się o nim dowiecie macie natychmiast raportować mi lub jednemu z pozostałych adminów. Zrozumiano?
Wszyscy przytknęli, JareQ kazał się rozejść. Gdy redakcja rozpierzchła się w swoje strony do adminów przybiegła niebieskowłosa kobieta o błękitnych oczach. Ciężko dyszała, jakby ją stado paskudnych adoratorów lub sam Hellscream ją gonił. Po chwili jak złapała oddech jęknęła:
-Obrabowano archiwum! Okradziono nas!!
-Co?! Jak?! Kiedy?! Co zostało skradzione?!- JareQ był zaskoczony. Nie dość, że tego dnia został zaatakowany przez bota, to jeszcze Tawerna została obrabowana. To nie mógł być przypadek. JareQ zrozumiał:
~Cholera! Ten bot miał odwrócić tylko naszą uwagę?!~
…………………………………………………………………………………………………

Belegor wszedł do swojego domu. Wszędzie było ciemno, więc włączył światło w korytarzu i zdjął naszyjnik. Zaczął się zmieniać. Z pleców wyrosły błoniaste skrzydła, skóra zaczęła przybierać zielono-czarną barwę. Szyja znacznie się wydłuża, twarz zas przeobraziła się w gadzi pysk. Nawet szata zmieniła się w garnitur lokaja. Tsavo poprawił włosy i powiedział:
-Możesz wyjść. Mój Mistrz jeszcze nie wyszedł z pracowni.
Z ciemnego pokoju wyszedł bot, który zaatakował redakcję. Z obudowy zaczęła wydzielać się para. Mosiężna pokrywa otworzyła się ukazując…sylvatara, bardzo podobnego do Belegora, lecz o bledszej skórze, drobniejszych paskach i podkrążonych, brązowych oczach. Strzyknął parę razy karkiem i odrzekł:
-Niezły ten egzoszkielet, naprawde niezły. Jednak mój młodszy braciszek potrafi coś porządnego skonstruować.
Tsavo odpowiedział:
-Przesadziłeś. Egzoszkielet antymagiczny to dopiero prototyp. Nie był przygotowany do zmagazynowania, aż tak wielkich ilości many. Dodatkowo, musiałeś aż tak atakować Arcylicza Luka? Mogłeś się zdradzić.
-Wiesz jak ciężko udawać bota? Nie znam, aż tylu cytatów, a jak widzę nieumarłego to mnie krew zalewa. Poza tym poza oszołomieniem i wyssaniem many nikomu nie zrobiłem poważnej krzywdy. W końcu to znajomi braciszka.
Tsavo odwrócił się od sylvataara i powiedział:
-Nie wiem, co poróżniło Ciebie i mojego Mistrza, ale możesz zatrzymać prototyp. Panicz i tak kazał się pozbyć. Zdobyłem też to, co chciałem. Może jak powiem o twoim udziale w uzyskaniu tego mój PAN pozwoli dołączyć do jego wielkiego planu.
Sylvatar odpowiedział:
-Cóż, wszystkich nas łączy jeden cel. Będę czekał…

Wojownik pociągnął pokrywę i ponownie włączył egzoszkielet. Po chwili użył ponownie portalu i zniknął. Tsavo pośpiesznie włączył pozostałe światła w domu. Z piwnicy dało się słyszeć kroki, wkrótce pojawił się Belegor cały obsmarowany, w rękawicach i goglach roboczych. Spojrzał na wszystko wokół i zapytał:
-Tsavo? Ee…czy ty nie włączyłeś za dużo świateł?
-Zrobiłem to Paniczu by uniknąć złodziei.
-Złodziei? W Tawernie? Śmiechu warte. Masz to po co Cię wysłałem?
Tsavo wyjął z garnituru pergaminy i kryształ przypominający soczewkę skupiającą. Wyjaśnił:
-Tak. Zdobyłem z archiwum odpowiednie dokumenty i jeden z trzech kryształów Shantirii.
-Nie było żadnych problemów z wypożyczeniem?
-Nie widzieli żadnych przeszkód- odpowiedział Tsavo, lekko się uśmiechając, po czym zmienił temat:
-Tak jak kazałeś Paniczu pozbyłem się egzoszkieletu. Faktycznie prototyp w niepowołanych rękach mógłby zrobić straszne spustoszenia.
Belegor zamyślił się chwilę po czym odrzekł:
-Faktycznie. Pewne wynalazki nie powinny wyjść na światło dzienne. Skoro o spustoszeniach mowa, mam nadzieję że szybko wyprosiłeś Dantego? Zawsze gdy zjawia się mój starszy brat rujnuje moje plany albo przysparza mi kłopotów. Wieczne z nim utrapienie, na dodatek ma się za lepszego ode mnie. Rodzice zawsze lepiej go traktowali ode mnie…jeszcze im pokażę, kto tu jest najlepszy. Wszystkim pokaże. Zobaczą wyższość nauki ponad magię. Wszyscy się o tym przekonają. Dobra, idę się umyć. Tsavo przygotuj dobrą kolację, jutro zaczynamy wcześnie rano. Nadszedł czas ciężkiej pracy, która wzniesie naukę ponad wyżyny poznania. Zobaczysz, to przebije wszystko!

Rozradowany myślą o sławie i pokonaniu Menelaga, Belegor udał się do łazienki. Tsavo spokojnie go wysłuchawszy jedynie pod nosem dodał:
-Tak, zobaczę....wszyscy zobaczymy…
Tsavo uśmiechnął się szyderczo i zachichotał cicho pod nosem.

Taki był początek wielkich zmian jakie czekają Tawernę. Czas spokoju i marazmu minął, nadszedł czas pogardy i chaosu.
13  Hyde Park / Pogaduchy / Odp: Bitwa gier : 06 Stycznia 2015, 00:25:56
1. Supreme Commander - 54
2. Duke Nukem Forever - 46
3. Return to castle Wolfenstein - 30
4. Persona4 - 18 Kill
5. Jurrasic Park: Operation Genesis - 8 Save
14  Hyde Park / Pogaduchy / Odp: Bitwa gier : 05 Stycznia 2015, 23:02:31
1. Supreme Commander - 54
2. Duke Nukem Forever - 44
3. Return to castle Wolfenstein - 30
4. Persona4- 20 KILL
5. Jurrasic Park: Operation Genesis - 8 SAVE
15  Hyde Park / Zaginione Zwoje - konkurs literacki / Echo Zapomnianych Czasów : 22 Grudnia 2014, 20:39:50
Echo Zapomnianych Czasów

POCZĄTEK TRANSMISJI:
PUSTYNIA MOOREN, DOLINA KARTHRA
25 SEPTIS 35 672 ROKU
12:57 CZASU ZACHODNIEGO

-Baza, zgłoś się! Zgłoś się!
-Tu baza, Dywizjon 76 jaki status?
-Obiekt pozaziemski wylądował.
-Jak wygląda?
-Baza, jeszcze nie wiem, kurz wszystko zakrywa. Opada, widoczność się poprawia. Czekajcie…. T-to niemożliwe!
-Dywizjon 76, co jest niemożliwe? Zgłoś się!
-To jest kosmita. Bez statku!
-Jak wygląda?
-J-jak dwunożna, skrzydlata jaszczurka. Z kosturem…i w czarnej zbroi.
-Sprzęt wam szwankuje?! Co pokazują radary?
-To co moje oczy, brak pozakreońskiego sprzętu, jedynie pojedyncza forma życia, która.. o Cholera!
-Dywizjon 76 co się u was dzieje?! Odpowiadać!
-Przybysz, znaczy kosmita zniszczył cały nasz oddział zwiadowczy. Nie ruszył nawet palcem!
-Niemożliwe! Psychokineza?
-Nasze sonary nie wychwyciły żadnych wyskoków fali elektromagnetycznych o takiej częstotliwości. Baza, jakie rozkazy? Baza?!
-Baza udziela wam pozwolenia na użycie broni technomagicznej.
-Zrozumiano.
-Jakie efekty Dywizjon 76? Istota pokonana?
-Baza, rozkaz odwołany.
-Jak to?! Kto wydał takie polecenia?!
-My.
-Jak to, wyjaśnijcie!
-Cała broń…całe technomagiczne uzbrojenie zostało… rozładowane. Całe nasze zasilanie i broń oparta na magii została wyssana. Ta istota, kosmita… pochłania magię z całego obszaru! Nie potrafimy go powstrzymać!
-Dywizjon 76! Macie pozwolenie na użycie broni jądrowej i jonizującej.
-Przyjąłem. Odpalić rakiety!.........Co to ma być, przecież to niemożliwe!
-Co się stało?! Dywizjon 76, odpowiadać!
-Pociski znikły w momencie kiedy miały zderzyć się z celem, nadal ich szukamy, osz ***!
-Co jest?!
-Zaatakowano nas! Własnymi rakietami!! Powtarzam! Straciliśmy całą broń atomową i jonizującą. Jesteśmy bezbronni…o nie.
-Ewakuujcie się natychmiast!! Dywizjon 76!!
-Za późno! W naszą atmosferę weszło 17 niezidentyfikowanych obiektów latających! Oni atakują kosmitę!! Staliśmy się ich polem bitewnym!
-Dywizjon 76, jaki status!
-Kosmita używa naszego sprzętu do konstrukcji czegoś do walki z potężnymi okrętami powietrznymi. Jesteśmy atakowani ze wszystkich stron. Wyślijcie wsparcie!! Potrzebujemy wsparcia!! Za ile będzie to cho…
-Dywizjon 76? Dywizjon 76?! Odpowiadać Dywizjon 76!!
POŁĄCZENIE PRZERWANO

-To koniec, koniec naszej cywilizacji….
KONIEC TRANSMISJI

…………………………………………………………………………………………………

Rok 735 672 (wg Starego Kalendarza)/ 1650 (wg Noworynhskiego kalendarza)
Nowa Rynhskia, Miasteczko Sallywood, 1,5 km na północ od Morza Mooren.
4 dzień tygodnia miesiąca wielkich ulew.

Słońce powoli zachodziło nad brzegiem morza. Fale coraz spokojniej uderzały o wysokie klify, rzeźbiąc w twardej skale. Uroku krajobrazowi dodawały nieliczne, niewysokie drzewa o rozłożystych koronach, pełnych małych i ostro zakończonych liści. Cierniste krzewy rosły obok równie nielicznych kęp traw.  Nimi się żywiły monnaki- zwierzęta przypominające małe sarny z końskimi grzywami, króliczymi uszami i lisimi ogonami. Były zazwyczaj bardzo ostrożne i płochliwe, lecz tym razem nie zwracały uwagę na trzy postacie kucające tuż przed urwiskiem i podziwiające jak ognista, świecąca kula znika za morskim horyzontem. Jedna z nich wyglądała jak hybryda człowieka z białym wilkiem. Miał na sobie średnią zbroję, przypominającą uzbrojenie samuraja, lecz z tyłu wisiał wielki miecz dwuręczny. Druga postać bardziej przypominała skrzyżowanie surykatki z fenkiem niż inteligentnej istoty, lecz ubrana była w mocne spodnie na szelkach i niebieski sweter. Wilk zapytał:
-Napatrzyłeś się już dziadku? Możemy ruszać?
Trzecia postać nawet się nie poruszyła. Posiadała ptasie skrzydła, jak i głowę z zębatym dziobem, na tym jednak kończyły się podobieństwa do ptaka, reszta ciała pokrywało coś pomiędzy piórem, a sierścią, na dodatek miał dodatkową parę umięśnionych rąk, a kończyny były zakończone łuskowatymi palcami, zakończonymi szponami. Postać chybotliwie wstała i poprawiła sterówki na ogonie. Odrzekła:
-Tak, tyle mi wystarczy. Mówiliście, jak daleko jeszcze do tego miasteczka?
-Sallywood, zaledwie 1,5 kilometra. Dojdziemy tam za jakieś może 2-3 godziny. Karczma powinna być jeszcze wtedy otwarta. Tam odpoczniemy- odpowiedział wilkowaty  humanoid, po czym wstał i rzucił do futrzaka:
-Dizzgit, idziemy.
-Tak, tak i tak się nam nie śpieszy- odwróciła się istotka, po czym wstała i otrzepała się. Monnaki spojrzały na odchodzących gości, po czym wróciły do swojej cichej uczty dopóki ostatnie promienie Słońca jeszcze docierały do nich.

Miasto Sallywood, liczyło z 3,5 tysiąca mieszkańców, głównie składających się z rynhskijczyków- rasa wilkopodobnych humanoidów, o barwie futra od szarego po brązowy, do czarnego. Włosy na głowie zaś były rude, czarne albo złote. Osobniki rzadko osiągały więcej niż 1,7 metra wysokości. Reszta mieszkańców należała do mieszanki różnych ras, przybywających od gorącej, pustynnej północy, po zimne południe. Byli wśród nich przypominających jaszczurze golemy Grokurowie, ptasi Heksapodzi,  wyglądających jak umięśnione elfy Dalarowie, zielone i agresywne garbate humanoidy o prostych nosach i świńskich uszach zwane Korami, żółci, czteroramienni brodacze zwane Falirrami, oraz Salarianie- rasa przypominająca elfy o egzotycznych, łuskowatej skórze z nogami i ogonami jak u raptorów.  Pomimo licznej mieszanki wielogatunkowej, zgrupowanej na tak małym obszarze to jednak nie dochodziło do konflikt. Miejscowa policja rządowa dawała radę z co bardziej agresywniejszymi mieszkańcami.
Miasteczko przypominało XVI-wieczne, górskie miasto. Położone w cichej dolinie obok rzeki, było schludne i czyste. Domy wyglądały jednakowo z dachami obłożonymi ceramiczną dachówką i z jednym kominem na końcu. Mieszkania były murowane albo drewniane, czasem mieszane w zależności z jakim mieszkaniem sąsiadowało. Uliczki były brukowane i na tyle szerokie, by obie karoce mogły przejechać, jedna obok drugiej. Krzyżowały się pod kątem prostym lub na półprostym. Zakręty zdarzały się rzadko. Na każdej uliczce były ustawione pochodnie, które nocny stróż właśnie zapalał. Miasto byłoby rajem, gdyby nie jeden problem. Od ostatnich kilku miesięcy dochodziło do serii morderstw. Zawsze się one zdarzały w nocy i na ulicy. Ofiarami byli nocni strażnicy albo policjanci, albo panny lekkich obyczajów. Każda kończyła tak samo- z rozszarpanym gardłem. Świadkowie mówili o białym wilkołaku, który krążył po dachach domów i z góry atakował swoje ofiary. Wśród uliczek właśnie szła grupa rynhskijczyków z salarianką na czele. Dziewczyna miała lekkie uzbrojenie na siebie i posługiwała się długim zagiętym mieczem, oraz czymś co przypominało strzelbę z długą, pojedynczą lufą. Na udzie miała pasek z nabojami. Wyróżniała się też tym, że połowa twarzy była zakryta zieloną chustą, z narysowanym, białym ptakiem o długich skrzydłach. Sama miała szarozielone łuski, poprzecinane tygrysimi pasami w ciemniejszym odcieniu szarej zieleni. Jej bursztynowe oczy patrolowały teren. Wilkoludzie uzbrojeni jedynie w kusze i krótkie miecze westchnęli ze zmęczenia. To był kolejny patrol tego wieczora. Tym razem dostali dziwne zgłoszenie, że biały wilkołak nie dość, że sobie łazi po mieście to jeszcze w jakimś towarzystwie. Latarnie oświetlały ulice. Mimo to strażnicy nie czuli się bezpiecznie, nagle jeden z nich zauważył duży cień. Jęknął cicho:
-Sarabi, to chyb-ba t-ten wilkołak. Uciekajmy, zanim nas dorwie.
Salarianka spojrzał na rynhskijczyka pustym, ale wymownym wzrokiem nie znającym sprzeciwu. Śmiałek przełknął ślinę i odrzekł poprawiając kuszę:
-Jak pani kapitan sobie życzy.
Strażnicy ustawili się tuż przed rogiem. Gdy usłyszeli zbliżające kroki Sarabi ruchem dłoni dała sygnał. Rynhsknijczycy rzucili się z kuszami, lecz nie strzelili. Ujrzeli starego heksapoda, małą dwunożną krzyżówkę psa z wiewiórką w ubraniu, lecz najbardziej się skupili na wyrośniętym, białym rynhskijczyku w czerwonej zbroi. Ten podniósł ręce do góry i powiedział:
-Hola, hola my tylko do karczmy? Nie wiedziałem, że nie wolno. Nic złego nie zrobiliśmy. Serio!
Kapitan straży podeszła do obcych, dokładnie ich obejrzała, nic nie rzekła za nią powiedział jeden ze strażników:
-Duży, biały z wielkim mieczem. Może to nie były pazury, a miecz. Zabijmy go!
-Ej, to już jest rasizm, wiesz? Ja jestem rynhskijczykiem z południa, wszyscy moi bracia są tacy. Do każdego białego tak celujecie?!
-No właśnie-odrzekła Dizzgit i wspięła się na wojownika po czym warknęła:
-Pierwszy kto tknie Barna to będzie ze mną miał do czynienia…
Dizzgit nie miała okazji dokończyć, gdyż Saeabi od razu wymierzyła w nią i Barna swoim długim mieczem. Strażnicy uśmiechnęli się i rzekli:
-Nic nam nie zrobisz piesku, w starciu z panią kapitan nie macie żadnych szans!
Sytuacja wyglądała na patową, na dodatek dziadek jakby zasnął na stojąco, bowiem nic się nie odzywał, tylko stał jakby nigdy nic. Nagle lekko się uśmiechnął, jakby bawiła go ta sytuacja. Strażnicy nie zrozumieli, wówczas wszystko potoczyło się w oka mgnieniu. Jakiś biały i wielki kształt spadł wprost na strażników, szybko ich rozszarpując. Tylko jeden z nich zdołał uciec z ciężko poharataną noga. Sarabi i Barn szybko zareagowali. Wojownik wyjął miecz i rzucił się na wilkołaka. Ten zablokował ostrze swoimi łapami. Poleciały iskry. Dizzgit wyskoczyła i sztyletem próbowała dźgnąć potwora w plecy, lecz ten miał skórę jak ze stali. Sarabi wykorzystała moment. Wyjęła strzelbę i wystrzeliła w łeb potwora. Pociski przeszły przez głowę potwora jak wystrzelony bełt przez ciało dzika. Wilkołak dziwnie zawył, po czym padł nieruchomo na ulicę. Z jego wnętrza strzelały iskry, a z ran powoli wyciekała ciężka, oleista ciecz. Dizzgit spróbowała cieczy, po czym ją wypluła:
- Pfff…to nie krew, to jakiś tfu.... olej skalny.
Barn gwizdnął na widok trupa i orzekł:
- No, no no…cóż to za widok, po raz pierwszy widzę takiego stwora.
Heksapod podszedł do martwego wilkołaka i oznajmił:
-To stara technologia. Ten potwór nigdy nawet nie był żywy. To sztuczny twór jak wasze strzelby i mieczyki.
- Co proszę?- Stara technologia?! To coś jest starsze niż maczuga?!
Sarabi nawet nie zdziwiła się, tylko wyciągnęła swój amulet. Spojrzała na niego i potem schowała. Dizzgit od razu podbiegła do rannego strażnika i zaczęła ku jego zaskoczeniu go opatrywać. Starzec wyjaśnił:
- To dlatego chciałem tu dotrzeć.
Zwrócił się do salarianki i dokończył swoją nader gładką wypowiedź:
- Jestem profesor Haeckel z akademii Henrith w południowo-wschodnim wybrzeżu Rynhskii. Miałem za zadanie szukać śladów dawnej cywilizacji. Ponoć tu była smocza jama, a podejrzewamy, że te gady miały wiele wspólnego z zagładą tejże cywilizacji. Jak widać, poza ruinami uchowało się coś więcej. To musiał być strażnik, skoro on uciekł z ruin, znaczy że ktoś lub coś tam wtargnęło. Muszę porozmawiać z burmistrzem tego miasta.
…………………………………………………………………………………………………

Burmistrz Henzwelt był rynhskijczykiem, jednak różnił się od pozostałych rudymi włosami, zielonymi oczami i jasnobrązowym-niemal czekoladowym futrem na grzbiecie i jaśniejszym na twarzy i poniżej. Nerwowo stukał palcami wysłuchując raportu i wyjaśnień prof. Haeckela. Odgarnął kosmyk włosów i odrzekł:
-Muszę przyznać, nasz rząd nie dopilnował sprawy. Chodźcie za mną moi drodzy, nie ma sensu ukrywać przed wami tajemnic. Wilkołakiem nie martwcie się, zabraliśmy szczątki maszyny. Będą bardzo użyteczne.
Burmistrz, wziął kluczyk, który nosił na szyi i podszedł do drzwi, obok starej biblioteczki. Otworzył drzwi i wpuścił zainteresowanych do środka. W pomieszczeniu stało dziwne urządzenie z licznymi przyciskami i dziwnie wypukłymi oknami, które nic nie pokazywały. Henzwelt zaczął:
-Oficjalna wersja brzmi, że na początku była to planeta bogów, którzy tworzyli cuda. Następnie doszło do katastrofy. To była noc spadających gwiazd. Pięć smoków pojawiło się jakby znikąd i zgładzili bóstwa, zaś na ich cywilizację zrzuciły 7 gwiazd. Prawda jest jednak inna. Zaraz wam ją przekażę.
Burmistrz jednym nacisnął jeden przycisk, obok jednego z okien. Ten się zaświecił pokazując, bucząc przeciągle, potem na szkle pojawił się napis: 
POCZĄTEK TRANSMISJI:
PUSTYNIA MOOREN, DOLINA KARTHRA
25 SEPTIS 35 672 ROKU
12:57 CZASU ZACHODNIEGO

Zaczęła się transmisja….

Burmistrz po zakończeniu dodał:
-Od tamtej pory szukamy ruin i próbujemy odtworzyć to co utraciliśmy. Równo 700 tysięcy lat zajmuje nam odrodzenie tego. Przez prawie ten cały czas żyliśmy na pograniczu barbarzyństwa, dopiero ostatnie dwieście lat jak odkryliśmy pierwsze ruiny. Dzięki nim mogliśmy odbudować naszą cywilizację. Niestety sytuacja pogarsza się z roku na rok. Cywilizacja korzystała z energii, która obecnie nie istnieje i nie znamy jej źródła. Tylko takie urządzenie jak te mają zmagazynowaną formę tej energii. Nie wiemy nawet jakiej jest natury. Magia zaś z roku na rok słabnie, nasi magowie nie są w stanie nawet utrzymać aury na północy i południu. Powoli tereny zajmują lodowce i pustynie, tylko w centrum da się żyć. Jak tak dalej pójdzie, wszystkie rasy będą walczyć o ostatnie skrawki jeszcze zielonej ziemi.

Barn przekręcił głową jakby nic nie zrozumiawszy. Burmistrz kontynuował:
-Dawna cywilizacja należała do nas i Myrmikonów. Reszta ras to potomkowie ocalałych ze statków kosmicznych, które goniły za potworem. Myślę, że to on stoi za katastrofą i jeśli to jego dzieła się aktywowały, należy je zniszczyć, może to pozwoli na poznanie tajemnic naszej dawnej cywilizacji i uratuje nas przed zagładą. Chcę was wysłać do Smoczej Jamy w Ruinach i sprawdzić te podejrzenia. Sarabi, tym razem możesz otworzyć przejście. Macie moje pozwolenie.

Salarianka wyjęła swój medalion i skłoniła głowę. Wyprawa właśnie się rozpoczęła. Droga nie była trudna, choć monotonna i ciągle pod górkę. Po ruinach nie było niemal śladu. Jedynie złota, bogato urzeźbiona w figury geometryczne brama z jedną wnęką w kształcie medalionu. Sarabi zdjęła z siebie i włożyła go w miejsce. Zrobiła to z pewnym smutkiem, ale nie miała wyjścia. O jej emocjach świadczyły tylko szkliste oczy. Mechanizm zadziałał. Wrota otworzyły się z głuchym łoskotem. Drużyna weszła do środka. Korytarz był wąski i śliski, przez co Barn momentami musiał iść na czworaka, bo inaczej by się nie zmieścił. Gdy weszli do głównej komnaty, panowała kompletna ciemność, jednak czuć było jakąś obecność.  Dizzgit zrobiła jeszcze krok bliżej i wówczas cała sala się zaświeciła ukazując przejście do zamkniętej komnaty i ogromnego, brązowego smoka. Nie miał skrzydeł, za to trzy pary kończyn zakończonych pazurami. Głowę wieńczyły rogi, jeden krótki na nosie i dwa niczym jelenie poroże. Bestia wydawała się spać, lecz nagle otworzyła swe ślepia. Były pozbawione źrenic. Wielki potwór podniósł się na jednej parze łap i ryknął. Heackel zawołał:
-Spróbujcie go zająć, a ja zajmę się otwarciem przejścia. Pamiętajcie, to robot, nie żywa istota!
Wtedy pobiegł jakby ubyło mu lat. Barn i Sarabi zajęli się maszyną. Wojownik zajął się odparowywaniem ciosów, zaś salarianka strzelała by sprawdzić twardość pancerza. Kule odbijały się jak krople deszczu od szyby. Potwór był całkiem pochłonięty dwójką i jego system nie wyczuł małej istotki jaką była Dizzgit. Ta szybko znalazła lukę w postaci zardzewiałej płyty w boku „smoka”. Zawołała Sarabi, ta szybko podbiegła dalej strzelając. Gdy wskoczyła na wskazane miejsce, wyjęła długi miecz i przeważyła płytę. Dizzgit wlazła do środka i zaczęła szukać możliwości wyłączenia strażnika. Ten jakby wyczuł, że jego skóra pękła i zrzucił salariankę z siebie. Jednym uderzeniem łapy chciał ją zmiażdżyć, lecz Barn zablokował cios, dzięki czemu Sarabi mogła uciec, podnieść swoją strzelbę i wycelować w oko potwora. Tymczasem Dizzgit wspinała się wzdłuż kabli, szukając miejsca, które mogłoby na trwałe wyłączyć potwora. Do złudzenia przypominało jej to ciało żywego stworzenia. Stosując tą logikę szła w kierunku „klatki piersiowej”, omijała stalowe rusztowania i koniec końców znalazła coś, co przypominało serce. Wspięła się i widząc jak olej płynie w przezroczystych rurkach do środka, wzięła swój sztylet i przecięła wszystkie kable łączące „ciało” z „sercem”.
Miecz pękł. Barn nie miał jak dalej walczyć ze smokiem, który jednym machnięciem łapy rzucił go w powietrze niczym szmacianą lalką. Sarabi skończyły się wszelkie naboje, zaś miecz nie był w stanie przeciąć skóry. Stanęła między smokiem, a Barnem. Gad wstał na dwóch łapach i już miał się zrzucić na swe ofiary, gdy nagle z głuchym jękiem zatoczył się, a jego oczy wybuchły, zaś z nozdrzy, uszu i resztek oczu zaczął wylewać olej, machina padła na miejscu. Barn zaskoczony wstał i odrzekł:
- Ty to masz cięcie Sarabi.
Z pyska poszło kilka iskier, wkrótce z dołu po oku wyszła Dizzgit, cała obsmarowana olejem. Warknęła:
-Nigdy więcej nie wchodzę do środka smoka. Po moim trupie.
Salarianka chciała opuścić miecz, lecz ciało odmówiło jej posłuszeństwa. Reszta również nie mogła się ruszyć, dodatkowo wyglądali jakby ich coś zamroziło. Przerażona myślała, że to zabezpieczenie, w postaci oparów, trucizny, lecz potem wyczuła coś, czego od dawna nie było w jej życiu, coś co niemal zapomniała- magia. Spojrzała w stronę Heackela, komnata była otwarta, w środku było urządzenie, z której biły dziwne promieniste światła. To ono było źródłem magii. Heksapod zaśmiał się niskim, grubym głosem. Zaczął się przeobrażać, pióra znikły, ustępując łuskom i błonie na skrzydłach. Dziób przeobraził się w trójkątny, smoczy pysk. Złote ciało zmieniło barwę na czerń. Na miejscu gołego ciała pojawiła się zbroja. Jaszczurzy ogon zamachnął się, zaś prosty kij zamienił się w kostur. Sarabi poznała istotę. To był ta sama z transmisji. Ta sama, która 700 tysięcy lat temu doprowadziła do zagłady cywilizacji. Humanoid pary razy strzyknął karkiem, po czym odwrócił się do kapitan straży, wyczuwając że nadal jest czujna. Odwrócił się ukazując swoje hebanowe, smocze oblicze i z nutą zainteresowania powiedział:
-Hm…a to ci niespodzianka. Akurat po tobie najmniej się spodziewałem talentu magicznego. Widać, jesteś mutantką ze swej rasy, ciekawe, naprawdę ciekawe. Wybacz, nie przedstawiłem się…
Smokowiec ukłonił się grzecznie przed dziewczyną i dokończył:
-Jestem Syrious, sidian. Jak widzisz jestem kimś w rodzaju jakbyście to uznali, a tak… czarnoksiężnika. Moje imię i rasa nic ci nie powiedzą, bowiem pochodzę z innej planety, czy szczerze mówiąc innego wszechświata, a może czasu…. widzisz, nie jestem byle magiem. Moja moc obecnie przewyższa większość istnień z całego układu uniwersalnego. Posiadłem wiedzę i moc magiczną z całego swojego świata, jak również i z sąsiednich. Dzięki tej wiedzy potrafię przenikać czas i przestrzeń. Mój zegar biologiczny przestał działać, dzięki temu zyskałem teoretycznie nieśmiertelność. Jednak moje największe pragnienie jest nadal poza zasięgiem. Wiem jak je wykonać, lecz nadal mam za mało mocy.

Sidian podszedł do Salarianki i ujął delikatnie za podbródek, rzekł z uśmiechem amanta:
-Już się pewnie domyśliłaś, nieprawdaż? Tak, by zwiększyć swoją moc pochłaniam magię każdego odwiedzonego przeze mnie świata. Zazwyczaj niszczę planety, bo to najszybszy sposób na uzyskanie pełnych zasobów magii. Niestety tym razem twoi i ich przodkowie mi przeszkodziliście. Nim w pełni mogłem wziąć się za zaklęcie, przybyliście i rozszczepiliście moją moc. By się chronić musiałem zbudować swoich strażników. Nie daliście mi wyboru. Wszystkie wasze armady padły, zaś ja musiałem gnić ponad siedemset tysiącleci na tej prymitywnej planecie, by zregenerować utraconą moc. Nie próżnowałem jednak. Całą magię tej planety wyciągnąłem przez odpowiednie urządzenia i moich smoczych strażników. Teraz mam magię Kreonu, moc, która ją wiązała nie jest mi już do niczego potrzebna. Całkiem możliwe, że mogę oszczędzić tą planetkę, wyssałem z niej wszystko co było dla mnie interesujące. Mam jednakowoż pewną propozycję…

Syrious ujął jej dolną część twarzy i szepnął:
-Udaj się ze mną, masz odporność na magię czasu, mógłbym Cię w tym wytrenować. Wiesz… jako mag czasu i przestrzeni nie ma dla mnie żadnych granic, mogę wszystko przyśpieszyć, zwolnić, a nawet cofnąć, na przykład te blizny, które chowasz pod chustą.

Sarabi poczuła jak one znikają, jak krtań wraca do normy, mimo to próbowała się wyrwać i zaatakować maga. Sidian widząc to rozczarowany puścił jej twarz i odsunął się. Salarianka poczuła jak jej stare rany wracają. Syrious wyjaśnił:
-Skoro wolisz żyć w ten sposób, to proszę bardzo. Spokojnie, jak tylko zniknę twoi przyjaciele wrócą do swego czasu. Przy okazji, zdecydowałem że jednak tym razem oszczędzę planetę. Choć już nie ma dla mnie żadnej wartości, to jednak… jestem im coś winny. Ta desperacja wspinaczki do gwiazd, to beznadziejne marzenie jest strasznie śmieszne. Zaklęcie, które ongiś rzuciłem powoli znika. Gdy cała jego moc wyparuje, wróci do was energia elektryczna. Dzięki burzom i wyładowaniom atmosferycznym cyrkulacja powietrzna powinna wrócić do normy, a wkrótce będziecie mogli wrócić na swoje dawne tereny. Poza tym, to jest energia, której wam brakowało do uruchomienia większości waszej dawnej technologii. Potraktujcie to jako prezent za… miłą gościnę.

Syrious kończąc, zaczął się dematerializować, po czym zniknął w oparach mgły. Sarabi wyczuła, że on w tej chwili znajduje się bardzo daleko stąd…nad nią. To było ostatnie magiczne odczucie w jej życiu.
…………………………………………………………..

Syrious przypatrywał się Kreonowi z przestrzeni kosmicznej. Widział, jak dalece się rozwinęły ludy tej planety od czasu jego odejścia. Mimo to uznał za śmieszne i małostkowe ich próby podboju kosmosu.
-W końcu wszyscy wymrzemy i tak. Eh…kochana, wybacz że musisz jeszcze poczekać. Szybko nadrobię ten czas. Stworzę wszechświat, w którym nigdy nie umrzesz. Idealny wszechświat, to tylko…kwestia czasu.
Mag otworzył mroczny portal z umierającej gwiazdy i wszedł przez niego, do innego wszechświata lub…tego samego, lecz z innego czasu. Nawet podróżnik nie miał pojęcia dokąd mógł się udać.
Strony: [1] 2 3 4 ... 241




© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.047 sekund z 19 zapytaniami.
                              Do góry