Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1]    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Fatalne Przyjęcie (Czytany 4209 razy)
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« : 22 Grudnia 2014, 15:43:44 »
* Fatalne przyjęcie.doc (436 KB - pobrany 257 razy.)

Fatalne przyjęcie

       Każdego roku nowicjusze Akademii Cesarskiej organizowali swoją własną imprezę, obchodzoną bez nauczycieli. Temat przyjęcia był tabu, ponieważ spotkania grupowe niewykwalifikowanych czarodziejów były w Srebrnych Miastach zakazane. Jednak przyjęcie nie było niczym innym, jak tylko bankietem obficie zakrapianym alkoholem, co już stawiało je pod akapitem opatrzonym nagłówkiem ZAKAZY na surowym regulaminie Akademii Cesarskiej.
       Na kontynencie Ashan, picie trunków poniżej dziewiętnastu lat uznawane było za poważne wykroczenie. Zwłaszcza w kraju o tak wysoko rozwiniętej cywilizacji jak Srebrne Miasta. W takiej sytuacji stawiano zażywanie wszelkiego rodzaju używek, bardzo cenionych przez starszych magów, ze względu na ich „pobudzające” działanie.
       Zehir postanowił po raz pierwszy w swojej kadencji nowicjusza skorzystać z możliwości wzięcia udziału w przyjęciu. Liczył na to, że spotka na nim młodych magów o takich samych aspiracjach, jak jego.
       Nie wiedział, jak ma się ubrać na tę okazję – w szaty nowicjusza, czy też księcia. Postanowił, że włoży szaty studenckie, więc szybko wydobył z szafy granatowe, proste odzienie, pozbawione jakichkolwiek ozdób. Włosy związał w gruby węzeł na karku, różdżkę natomiast wsunął za ciemny pasek i przywiązał ją dodatkowo sznureczkami, żeby nie wypadła. Zrobił to na tyle cicho, że jego niewolnicy się nie zbudzili. Uśmiechnął się do siebie i wychylił głowę z komnaty.
       Korytarz był pusty. Byłoby przykro, gdyby ojciec, Pierwszy Mag i władca Cesarstwa, dowiedział się, że jego najstarszy syn wybiera się na nielegalne zebranie młodych buntowników. Zehir usprawiedliwił sam siebie faktem, że zostały mu tylko dwa lata do uzyskania pełnoletniości, a każdy nastolatek musi przeżyć przynajmniej jeden większy wyskok.
       Cichcem opuścił pałac, niestrzeżony o tej godzinie. Zapadał już zmierzch, na niebie zaczynały błyszczeć gwiazdy. Na palcach przeszedł przez wykładany białym marmurem dziedziniec, po czym w dalszą drogę ruszył biegiem. Zwolnił tylko przed majestatycznymi wieżyczkami starej, niszczejącej już al-safirańskiej Gildii Magów, która ucierpiała podczas ostatniego najazdu Władców Śmierci, na wypadek, gdyby jego starsza siostrzyczka coś wywęszyła, a tej nocy to ona strzegła wiedzy ukrytej wewnątrz budowli. Na szczęście nic się nie wydarzyło, chociaż cały czas odnosił wrażenie, iż z tonącej w chmurach wieży Tajemnej Biblioteki ktoś go obserwuje. Kiedy zerknął w tamtą stronę, nie dostrzegł nikogo, więc zmarszczył brwi zdezorientowany i ruszył dalej.
       Minął Szpital i Wielką Bibliotekę, wchodząc pomiędzy pierwsze domy mieszkalne. Główna aleja miasta była opustoszała, a rześkie, odrobinę lodowate powietrze przyjemnie muskało jego twarz. Strzeliste palmy, rosnące po środku alei, kołysały się delikatnie na pustynnym wietrze, oświetlane przez blade światła latarni. Kilka stóp od Akademii postanowił zboczyć z głównej drogi.
       Musiał zejść piętro niżej, gdyż wiedział, iż stara karczma, w której odbywać się ma „uroczystość”, znajdowała się na pierwszym poziomie miasta. Organizatorzy doskonale przemyśleli wybór miejsca spotkania; na pierwszym poziomie mieszkali praktycznie sami ludzie pozbawieni daru magicznego, a zasięg wpływów Gildii Magów był tutaj ograniczony. Dotarł do lwiej głowy wyrzeźbionej w murze otaczającym platformę i pociągnął za wajchę ukrytą w jego paszczy. Pojawiło się znajome, przyjemne uczucie teleportacji i w okamgnieniu znalazł się na pierwszym poziomie miasta.
       Krajobraz zmienił się natychmiast. Brudne kamienice z piaskowca tworzyły jedno z błotnistą drogą (jakby dopiero co spadł deszcz), dodatkowo oszpeconą przez stojące na niej prostytutki. Mijał nędzne laboratoria alchemiczne, nie dostrzegając własnego odbicia w ich brudnych szybach. Omijał większe kałuże. Ludzie mijali go w milczeniu, od czasu do czasu zerkając tylko na jego szatę. Mieszkańcy Al Safir byli pogodzeni z faktem, iż większość ludzi zamieszkujących miasto stanowią magowie.
       Nie przeszkadzało mu, że przyjęcie odbędzie się w tak nędznej dzielnicy miasta. Przynajmniej pani dyrektor Aine nie pofatyguje się, żeby przyjść i w jednej chwili wyrzucić wszystkich z listy uczniów Akademii.
       Zasłonił usta rękawem i przymrużył oczy, jakby obawiał się, że brud przywrze do jego skóry.
       Po dłuższej chwili marszu, dotarł na miejsce. Karczma była zaskakująco duża, dokładnie wyszorowano jej ściany i okna, w których tliły się magiczne światełka. Wielu ludzi zamieszkujących pierwszy poziom było czarodziejami-samoukami. Byli ścigani przez Srebrną Ligę od wieków, lecz akurat teraz nastały czasy, że w gronie Rady Magów oraz Srebrnej Ligi w większości zasiadali prawdopodobnie najstarsi ludzie świata, dlatego nielegalnym czarodziejom dawano szansę samorealizacji.
       Jakaś kobieta w czystym, białym fartuszku otworzyła mu drzwi, chyląc nisko głowę. Nie mogła wiedzieć o jego pochodzeniu, po prostu… bała się go. Doszedł do wniosku, że jego różdżka rzeczywiście wygląda strasznie więc wyjął ją, dyskretnie uniósł dół szaty i włożył ją pod bieliznę. Zadowolony z genialnego rozwiązania sprawy, pewnie przekroczył próg. Kiedy drzwi zamknęły się za nim, cmoknął dziewczynę w policzek, a ona spłoniła się i i na powrót opuściła głowę.
       Trafił na pewno dobrze. Karczma była pełna młodszych i starszych od niego nowicjuszy. Siedzieli przy stolikach przykrytych białym obrusem i rozmawiali między sobą. Pracownicy karczmy,  w większości młode dziewczyny, podawali do stołu, chyląc głowy przed gośćmi. Niektórzy z nowicjuszy pozwalali sobie na sprośne uwagi pod ich adresem. Wnętrze cuchnęło jakimś zielem, które młodzi ludzie palili na zmianę z jednej sziszy. Na stolikach stały pootwierane już butelki z czerwonym winem; niektóre kieliszki były ubrudzone szkarłatem. Pod stropem biegł balkon, obwiedziony błyszczącą, białą balustradą, co nadawało karczmie uroczysty charakter. Wszystko było czyste i doskonale przygotowane na tę okazję.
       Przy najbliższym stoliku siedziała tylko jedna osoba – młody chłopak, trochę starszy od Zehira. Miał czarne, proste włosy, niedbale przewiązane granatową wstążką, która zlewała się z barwą jego szaty. Widać było, iż przyjęcie w ogóle go nie obchodzi, gdyż całkowicie pochłonęła go lektura książki. Zehir rozejrzał się po gościach i uśmiechnął na myśl, że wszyscy przyodziali szaty Nowicjuszy.
       Wtedy zdecydował się podejść do stolika, przy którym siedział chłopak.
- Wolne? – zapytał najbardziej swobodnym tonem, jaki udało mu się uzyskać.
       Nowicjusz obdarzył go przelotnym spojrzeniem i wrócił do lektury. Skinął powoli głową w odpowiedzi.
       Usiadł i dostrzegł jego różdżkę, spoczywającą na stoliku, tuż przy stosie ciastek na jego środku. Uśmiechnął się z uznaniem.
- Gest godny pochwały – powiedział, zerkając na chłopaka i wskazując palcem różdżkę.
       Zamknął książkę, jakby nieco rozdrażniony. Westchnął przeciągle.
- To na znak szacunku, że nie przyniosłem jej po to, by używać w złych celach.
       Zehir klasnął cicho w dłonie i zaśmiał się.
- Stara, dobra szkoła Narxesa! Ale nie powinieneś odkładać różdżki zbyt daleko w… takim towarzystwie – omiótł pomieszczenie spojrzeniem. Musiał niemal krzyczeć, bo w karczmie zrobiło się bardzo głośno od wesołych wrzasków nastolatków.
       Tamten zmieszał się, odłożył książkę na stolik i zaprzeczył gestem dłoni.
- Z Arcymistrzem Narxesem miałem zajęcia tylko podczas zastępstwa, kiedy mój Mentor, Sesaam niedomagał.
- Spokojnie, spokojnie! Przecież o nic cię nie oskarżyłem. Narxes jest moim Mentorem.
       Spojrzał na niego krzywo.
- Przecież on uczy tylko księcia Zehira.
- No co ty nie powiesz… Jestem Zehir – wyciągnął dłoń, tamten dotknął jej, nie dając wiary  słowom swojego towarzysza.
- Ehm… No… Ja jestem Anael…
       Anael. Znał go. Niegdyś był obiektem kpin wśród innych nowicjuszy, bo płakał, kiedy Sesaam zadawał mu ból. Sesaam znany był z bezwzględności, jak większość młodych, którym dano prawo do nauczania. Nie obchodziło go, że ktoś może cierpieć pod jego okrutną dydaktyką. Prawie tak, jakby szukał zemsty za coś, co dotknęło go w przeszłości. Teraz było inaczej. Narxes opowiadał mu, że Anael zmienił Mistrza i kierunek studiów. Z tego, co pamiętał, uczył go teraz Ravin, nazywany także Szalonym Alchemikiem przez swoje charakterystyczne rozwichrzone, jasne włosy i wiecznie poplamioną, purpurową szatę. Jednak na całej Akademii Cesarskiej nigdy nie ucichnie jedna opowieść: o przesłuchaniu Mistrza Sesaama i skazaniu go przez Magów Kręgu Wtajemniczenia na śmierć za torturowanie uczniów.
- Miło mi cię poznać, Anaelu – przywołał na usta wymuszony uśmiech, lecz nowicjusz chyba połknął haczyk i odwzajemnił go. – Co czytasz?
       Anael zarumienił się, chwycił książkę za grzbiet i podał Zehirowi. Ten omal wypuścił ją z dłoni.
- Magia Runiczna?! Jejku! – zrobił wielkie oczy i otworzył książkę. Każdą z jej stron pokrywały skomplikowane znaki, których w ogóle nie był w stanie rozszyfrować. Dla efektu odwrócił lekturę do góry nogami i zamknął jedno oko. Anael zaśmiał się, zasłaniając usta dłonią. – Czytasz Runy? Potrafisz?! Twój Mistrz cię nauczył? – ogarnęła go nagła ekscytacja.
- No, ja… w sumie… - zaczął Anael niezbyt inteligentnie. – Sam się nauczyłem…
       SAM! Na wszystko, co nie istnieje.
- Kim ty jesteś? – mruknął Zehir, wpatrując się w niego jak w coś nierealnego. Zakłopotany chłopak opuścił głowę. – Hej, hej, ja pytałem poważnie.
- Po prostu… Chciałem przeczytać tę książkę. Lecz niczego z niej nie rozumiałem. Wielka Biblioteka skrywa wiele tajemnic, są też tam stare księgi, które tłumaczyły znaczenie Runów. To tam się ich nauczyłem.
- Jesteś geniuszem, Anaelu, słowo daję – położył dłoń na piersi i podał mu książkę. – Czy Magią Runiczną także władasz?
       Zaśmiał się, najwyraźniej bardzo rozbawiony tym pytaniem.
- Oczywiście, że nie. To magia Strażników Gór. Poza tym ja mam problem nawet z tą podstawową…
Zehir zamyślił się. Anael w milczeniu sięgnął po ciasteczko owsiane i zaczął je gryźć. Kilka ziaren wpadło mu za rękaw.
- Magia Runiczna – najwyraźniej zainteresowanie Zehira pobudziło go do rozmów – to magia, która pozwala na wiele rzeczy, których my, magowie ze Srebrnych Miast, nie jesteśmy nawet świadomi. Czytałem pamiętnik Strażnika Tajemnego Ognia Arkatha, to znaczy… krasnoluda. Opowiadał, że gdy pierwszy ze Strażników Gór odkrył dar Magii Runicznej, nauczył się zmuszać istoty żywe do lewitacji.
- To znaczy… Zmusić krasnoluda, żeby latał, tak?
- Hmmm… mniej więcej na tym to polegało. Chciaż twój przykład podchodzi już pod zakazaną magię…
       Pochylił się w jego stronę.
- Ależ mój drogi Anaelu, przecież podniesienie krasnoluda jest rzeczą niemożliwą! A co dopiero lewitowanie jego ciała. Naczytałeś się samych kłamstw, ot co!
       Zaśmiał się, niemal dławiąc się pestkami dyni ukrytymi w ciastku. Popił szybko winem i spoważniał.
- Książę Zehirze, czy mogę cię o coś spytać?
- Mów mi po prostu po imieniu. Oczywiście, że tak. Pytaj, nie krępuj się.
       Myślał przez chwilę nad formą pytania.
- Czy to prawda, że w Tajemnej Bibliotece… mieszka Prorok?
       Zrobił wielkie oczy. Ojciec nigdy nie mówił mu o żadnym Proroku, więc odpowiedź była jednoznaczna.
- Nie, no coś ty. Wiedziałbym, gdyby tak było.
       Anael pokiwał głową z zamyśleniem.
       Prorok w Al Safir. Po chwili w umyśle Zehira pojawił się obraz. Ktoś obserwował go wtedy z wieży. A z tego, co wiedział, Tajemną Bibliotekę zamknięto sto lat temu.
       Nikt tam nie wchodził.
       Anael położył ciastko na stole i zaczął odrywać od niego odstające pestki i rodzynki, układając je w rządku na serwetce. Najwyraźniej nie miał zamiaru się już odezwać jako pierwszy. Misję tę podjął więc Zehir.
- Wiem tylko, że uczęszczasz na Akademię Cesarską. Kim jest twój ojciec? – spytał.
- Mój ojciec jest Ambasadorem. Ma na imię Daremyth. Praktycznie go nie widuję; ostatni raz spotkaliśmy się trzy lata temu. Myślałem, że się wścieknie, bo w końcu sam zmieniłem kierunek studiów, gdy miałem szesnaście lat. A on nic. Nic nie zrobił – powiedział beznamiętnym głosem, wpatrując się przy tym zahipnotyzowanym wzrokiem w kieliszek z winem. – Po prostu przyjechał i po dwóch dniach odjechał. Tak bardzo chciałbym wiedzieć, w jakim celu Cesarz wysłał go do Imperium Gryfów.
       Zehir milczał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się na sensem słów Anaela.
- Nie mogę uwierzyć, że jesteś synem Daremytha. W ogóle nie pomyślałbym, że on ma jakieś dzieci. Mój ojciec też się mną nie interesuje, uwierz mi. Ale i tak się go boję – zaśmiał się. Anael także się uśmiechnął. Po chwili jego uśmiech zgasł. Przeniósł wzrok na Zehira.
- Słyszałem o tej kobiecie, która pomaga twojemu ojcu. Asha, prawda? – Zehir potaknął. – Jaka ona jest?
- Czasami całkiem irytująca, ale biorąc pod uwagę całokształt – nie jest źle. Jest świetną czarodziejką. Nauczyła mnie wielu… całkiem przydatnych rzeczy – odwrócił wzrok. – Tak, bardzo mi pomogła.
- Naprawdę? Czego na przykład cię nauczyła?
       Odkaszlnął.
- No wiesz… Różnych rzeczy. Mniej lub bardziej ważnych – chciał jak najszybciej zakończyć ten drażliwy temat.
       Anael milczał przez dłuższą chwilę, wbijając wzrok w rządek rodzynek i ziarenek.
- Jest bardzo ładna, prawda? – zapytał cicho.
- Nie, właściwie… - zaśmiał się głośno. – Nie ma w niej nic atrakcyjnego. Tak sądzę. Przynajmniej dotychczas żadna z jej cech nie przyciągnęła mojej uwagi. Oczywiście oprócz tego, że jest świetną magiczką.
       Anael spojrzał na niego, wyraźnie zdumiony. Postanowił zmienić temat.
- Co sądzisz o zniesieniu niewolnictwa w Srebrnych Miastach, Zehirze? Ostatnio wiele się o tym mówi. Głównie w tej sprawie udziela się Druga z Kręgu, Aine, ale przecież liczy się zdanie także innych magów… Więc, jakie jest twoje? Zgadzasz się na zniesienie niewolnictwa? – ujął ciastko z tacy i obracał je w dłoniach powoli.
- Nie zgadzam się! Moi niewolnicy są tacy uroczy, że nigdy bym się ich nie pozbył.
       Anael uniósł brwi.
- Uroczy?
- Tak, jeden chłopiec obcina mi paznokcie, drugi czesze włosy, trzeci myje moje ciało, czwarty…
- Czy twoi niewolnicy to sami chłopcy? – spytał nowicjusz zdumiony.
- Oczywiście! Dlatego właśnie są uroczy, prawda?
       Anael zostawił ciastko i spojrzał na niego krzywo. Zehir zaśmiał się.
- Jej, Anaelu! Masz jedno oko większe od drugiego! To takie słodkie – otarł oczy wierzchem dłoni.
- Mam tego dosyć – oznajmił tamten, wstając powoli i sięgając ku książce. – Nie będę tracił czasu na rozmowy z perwersyjnym księciem, który…
       Nagle rozległ się czyjś wrzask, przerywając wypowiedź Anaela. Obaj spojrzeli w stronę nowicjusza i szarpiącej go nowicjuszki.
- Ale Bergiiiiiiil! Ty nie możesz mnie tak po prostu rzucić dla tej wiedźmyyyy! – jęczała młoda, czarnowłosa dziewczyna, szarpiąc zdenerwowanego chłopaka za rękaw granatowej szaty.
- Właśnie, że mogę! Zdradzasz mnie, z kim popadnie! Mógłbym wymieniać imiona bez końca!
       Po pomieszczeniu rozniosły się pomruki aprobaty, ku dziewczynie poleciały czerwone promienie z różdżek przyjaciół jej chłopaka, parząc jej twarz i zmuszając do puszczenia rękawa Bergila. Jej koleżanki błyskawicznie chwyciły za kryształowe, zabrudzone czerwonym winem kieliszki i cisnęły w stronę atakujących chłopaków. Nie zdążyli się obronić, jeden runął na ziemię razem z krzesłem.
       Anael spojrzał na Zehira z przerażeniem, ten nie krył zaskoczenia.
- No, to bardzo udane przy…
       W ostatniej chwili chwycił różdżkę Anaela, tworząc słabą barierę przed nadlatującym talerzem. Naczynie stłukło się o osłonę, niszcząc także ją samą, a pyłek rozdrobnionych odłamków szkła zasypał ich szaty i włosy.
       Rzucił Anaelowi różdżkę, wyciągając swoją. W ostatniej chwili uchylił się przed nadlatującą szklanką, która rozbiła się o ścianę za nim, brudząc ją czerwonym jak krew winem. Kelnerka wrzasnęła, kiedy jakiś nowicjusz wyrwał jej tacę pełną kieliszków i ciskał nimi w innych gości, śmiejąc się przy tym okrutnie.
- Może jeszcze stołami niech zaczną rzucać – warknął Anael gniewnie, uchylając się przed pustą tacą po kieliszkach.
- Wystarczy, że rzucają szkłem! To już samo w sobie jest niebezpieczne.
       Otoczył ich barierą, lecz nadlatujący fragment krzesła popchnął ją, przyciskając obu do ściany. Zehir odwrócił twarz w stronę Anaela, głaszcząc dłonią włosy tuż nad jego skronią.
- Perwersyjny książę, tak? – szepnął, uśmiechając się łobuzersko.
       Anael odepchnął go gniewnie i sięgnął po swoją różdżkę, tworząc własną barierę magiczną. Zehir uśmiechnął się do siebie. Przynajmniej to zmusiło go do podjęcia działań obronnych.
       Wielu uczniów opuszczało karczmę w panice, kompletnie zapychając jedyne drzwi lokalu. Wielu leżało rannych na podłodze, Zehir nie wiedział, czy aby na pewno jeszcze żyją. Kiedy rzucił się ku jakiejś dziewczynie, chcąc ją ratować przed nadlatującym pociskiem, Anael pociągnął go za ramię i boleśnie wcisnął w zacieniony kąt. Potem wskazał drżącym palcem jakiś kształt na górze.
       Postać w purpurowej szacie opierała się o barierkę balkonu i spoglądała w dół ze śmiertelnym spokojem odmalowanym na młodej, pięknej twarzy. Zehir rozpoznał od razu przystojnego Mentora Uzdrowicieli, Merritha. Czarodziej najwyraźniej nie spał tej nocy. Czarne, bardzo długie, proste włosy związane miał z tyłu głowy tak, że opadały mu aż do pasa. Przyglądał się z uwagą zamieszaniu, które zaistniało na dole, pieszcząc dotykiem gładkich dłoni białą balustradę i kręcąc głową. Na szczęśnie nie patrzył na nich. Po chwili odwrócił się i zdecydowanym krokiem opuścił karczmę drzwiami balkonowymi.
- Poszedł po Aine – wyszeptał Zehir tak, by Anael mógł go usłyszeć.
       Szarpnął chłopaka za rękę i pociągnął ku zatłoczonemu wyjściu. Anael chwycił jeszcze swoją książkę i wypadli na zewnątrz, tuż za innymi spanikowanymi nowicjuszami. Wyjście zajęło im dłuższą chwilę, lecz na szczęście nikt nie zamierzał atakować uciekinierów. Słychać tam było jeszcze wrzaski chłopaka i dziewczyny, od których zaczęło się to całe zamieszanie. Ktoś podpalił obrusy. Płomienie chwytały się wszystkiego, pełzały nawet po ścianach. Spanikowane kelnerki opuszczały karczmę, wrzeszcząc przy tym jak opętane.
       Poczuł, jak Anael wciąga go w boczną, węższą, równie brudną uliczkę i popycha na ziemię, ukrywając go w cieniu olbrzymiego, zatęchłego kwietnika, a sam kuca przy nim.
       Kiedy zerknął na przeciwną ulicę, zrozumiał, dlaczego tak się zachował. Nie spodziewał się, że reakcja ze strony szkoły będzie tak szybka.
       Na czele trzyosobowej grupy magów szła Aine. Ją zdecydowanie wyciągnięto z łóżka. Jej błękitna skóra dżina lśniła w świetle gwiazd. Brązowe oczy utkwione były w drzwiach karczmy. Grube włosy na czubku głowy, zazwyczaj związane w warkocz wyróżniający się na tle pozostałej, łysej części głowy, teraz były rozpuszczone i ukrywały dokładnie wyskubaną z włosów skórę. Zehir nigdy nie pomyślał, że włosy czarodziejki były aż tak długie. Opadały do talii, podobnie jak włosy Merritha. Na błękitną koszulę nocną, która zlewała się w jedną barwę ze skórą, narzucony miała czarny szlafrok zdobiony perłami. Jej zazwyczaj beznamiętna twarz teraz wyrażała gniew.
       Za nią szedł jego Mentor, Narxes. Na ten widok Zehir wstrzymał oddech i przymknął oczy. Był to mężczyzna w średnim wieku, ze skromną bródką i zakręconymi wąsami o bystrych oczach jastrzębia. Głowę owiniętą miał kolorowym turbanem, kuśtykał lekko na lewą nogę, opierając się o kostur Arcymaga, którym lubił bić Zehira po głowie i plecach, kiedy nie potrafił zachować odpowiedniej „postawy Czarodzieja”. Nogawki szerokich spodni zatknął za cholewy wysokich butów, a czerwoną koszulę pieczołowicie zapiął na złote guziki. Piękny Merrith z kamienną twarzą zamykał pochód.
       Zehir odetchnął z ulgą, gdy cała trójka zniknęła we wnętrzu karczmy. Anael ruszył w bok, lecz książę złapał go za rękę i pociągnął w stronę okna płonącego od wewnątrz budynku.
       Pani Dyrektor Aine najwyraźniej musiała ugasić pożar, bo w środku było tylko mnóstwo dymu, a żadnego ognia. Dostrzegł Merritha, pospiesznie zasklepiającego rany poszkodowanych nowicjuszy; szóstka ocalałych stała przed Aine. Mieli zwieszone głowy, ale ona mówiła coś do Narxesa. Wtedy odwróciła się do nich i wydawać się mogło, że coś im tłumaczy.
       Anael ponownie pociągnął Zehira za rękaw, lecz ten chwycił go mocniej za rękę i przyłożył sobie palec do ust.
       Wtedy w dłoni Narxesa pojawiła się długa, przeźroczysta fiolka. Zehir zrobił wielkie oczy z przerażenia. W tej samej chwili Arcymag na chwilę zerknął w stronę ich kryjówki.
       Pociągnął Anaela na dół i zamknął oczy.
Nie widzi mnie, nie widzi mnie, nie słyszy moich myśli.
       Kiedy się wyprostowali, Narxes spoglądał na jednego ze złapanych nowicjuszy. Aine przyłożyła palec wskazujący i środkowy do samego środka jego czoła i zamknęła oczy. Fiolka spoczywająca w dłoniach Narxesa zaczęła napełniać się błękitnym płynem. Magią nowicjusza…
       Mimo przerażenia, nie mógł przestać oglądać tej sceny. Był jak zaczarowany. Pozbawiony magii chłopak słabł coraz bardziej, jakby utracił wiele krwi. Zehir widział, jak Merrith dodawał mu sztucznej siły, płynącej z jego uzdrowicielskiej magii.
       Więc to się dzieje z młodymi Czarodziejami, którzy łamią żelazny regulamin Akademii. Zostają pozbawieni mocy.
       Zadrżał mimowolnie.
- Myślę, że przyjęcie jest już skończone, Anaelu…
       Wciągnął przerażonego chłopaka w ciemności uliczki. Chciał ominąć karczmę szerokim łukiem. Cały czas się bał, że Aine za chwilę go wyczuje i dorwie mimo wszystko. Odbierze mu moc, jak tamtym nowicjuszom.
- Nie rozumiem… - wydyszał Anael. – Myślałem, że Merrith jest inny! To najlepszy przyjaciel Mistrza Ravina.
- Najwyraźniej Uzdrowiciele już tacy są, Anaelu – mruknął.
       Najbardziej przerażał go fakt, że Aine, mimo iż sprawowała urząd Dyrektora Akademii Cesarskiej, była też Drugą z Kręgu Wtajemniczenia, zaraz po jego ojcu najpotężniejszą Magiczką Srebrnych Miast.

       Bał się, że Narxes mimo wszystko go wyczuł i jutro będzie bardzo ciekawy dzień.



Asha



« Ostatnia zmiana: 22 Grudnia 2014, 16:13:51 wysłane przez Asha » IP: Zapisane
Hellscream
Orczilla

*

Punkty uznania(?): 4
Offline Offline

Wiadomości: 1 125


One, Two, Hellscream's coming for you...

Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 22 Grudnia 2014, 15:48:53 »
Wklej TEKST swojego opowiadania w treść postu. x]

Załącznik z wersją w Wordzie możesz oczywiście zachować, jednakże proszę o dodanie tekstu (kopiuj, wklej, znasz dryl).

Pozostałe wymogi - liczba wyrazów, tematyka - są spełnione, także po zamieszczeniu "fizycznego" tekstu będziemy mogli zaaprobować drugie zgłoszenie do konkursu. ;)


IP: Zapisane
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #2 : 22 Grudnia 2014, 16:14:44 »
Bardzo przepraszam za kłopot. Dziękuję za pomoc i pozdrawiam.  :papa:


IP: Zapisane
Buber

****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 43


Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 26 Grudnia 2014, 11:34:54 »
Też napisałem opowiadanie na konkurs Tawerny. Na poprzedni konkurs literacki, który nie został rozstrzygnięty.
I też, między innymi o Zehirze. :)

Podobało mi się zakończenie i ogólny pomysł.


IP: Zapisane
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #4 : 26 Grudnia 2014, 11:43:42 »
Dziękuję! Bardzo mi miło.  :)

Mam nadzieję, że ten konkurs zostanie rozstrzygnięty. Skoro termin oddawania prac został przedłużony do końca stycznia, mam zamiar zwerbować jeszcze kilka osób.  ;D


IP: Zapisane
Niebieskooki Smok

*

Punkty uznania(?): 7
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 114


Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 28 Stycznia 2015, 18:05:34 »
Mojej zabawy w jurora ciąg dalszy  :).
Tym razem postanowiłem sprawdzić czy opowiadanie o przyjęciu napisane przez użytkowniczkę Ashę jest rzeczywiście tak fatalne jak sugeruje tytuł  ;).

Na początek rzuca się w oczy zaraz po przeczytaniu to, że te opowiadanie jest trochę krótkie. Ja na przykład jestem ciekaw czy Zehir dostał połajankę na drugi dzień  :D.
Ciekawy opis stolicy magów Al-Safir. Trochę odbiega od swojego growego wizerunku ale jak dla mnie to na +.
Asha. Trochę to dla mnie nie na miejscu, że postać nazywa się jak smocza bogini ale domyślam się, że chciałaś w opowiadaniu umieścić jakieś odniesienie do Swojej osoby.
Ciekawie opisane spotkanie adeptów.
Cytuj
Wnętrze cuchnęło jakimś zielem, które młodzi ludzie palili na zmianę z jednej sziszy. Na stolikach stały pootwierane już butelki z czerwonym winem; niektóre kieliszki były ubrudzone szkarłatem.
He, he. Istni studenci  ;D. Siedzą, piją i palą... Tylko czemu z jednej sziszy  :D? Nie mieli więcej? A może ta jedna szisza sprzyjała bliższemu poznaniu  ;>?
Dalej...
Ciekawie przedstawiona kłótnia tej pary i zgrabne przejście do burdy która miała miejsce chwile potem.
Podobał mi się też opis zachowania Narxesa jako nauczyciela i wzmianki o sposobach nauczania innych magów.
Od zacytowanego fragmentu wszystko na +.
Teraz to co na - :
Ja wiem, że z Zehira to był żartowniś i Ashanowy troll ale ten jego tekst o niewolnikach nijak mi do jego postaci nie pasuje.
Pozbawianie młodego adepta many czy tam mocy.
I tu trochę na siłę się przyczepię, bo fragment ogółem nie jest zły.
Jednak patrząc na Twoje opowiadanie przez pryzmat gry, to pozbawiony magii młodzian po jakimś czasie tę moc, którą mu odebrali by zregenerował. W jakiejś studni many chociażby  :D.
Ale jak wyżej napisałem to minus tak na siłę  ;).
Ogółem całe opowiadanie jak napisałem na początku jest trochę krótkie.
Jednak może coś w tym jest...
Zamiast pisać jakieś molochy na kilkadziesiąt stron pełne błędów, lepiej jest napisać jakieś krótkie opowiadanko, które zdążyłoby się poprawić...

To wszystko co chciałem napisać.
W ocenie tekstu było zero ironii. Napisałem szczerze tylko to co mi się podobało lub nie  :).


IP: Zapisane
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #6 : 28 Stycznia 2015, 19:18:18 »
Jeśli chodzi o pozbawianie magów mocy, to nijak nie można jej już potem zregenerować, bo takiego maga równocześnie pozbawia się źródła magii, czyli takiej studni ukrytej w ciele.  ;D Mogłam o tym wspomnieć, przepraszam, nie lubię być niedokładna.

Asha sama nadała sobie takie imię, bo uważa siebie za lepszą nawet od bogów.  :P Ale w Srebrnych Miastach same dziwadła, więc nikt nie zwraca na to uwagi. I jej imię nie jest nawiązaniem do mojego nicku, tylko mój nick jest nawiązaniem do jej imienia. Tę postać wymyśliłam ponad siedem lat temu.  :)

Dziękuję bardzo za opinię. Opowiadanie jest krótkie, bo takie miało być. Moim celem było wprowadzenie wartkiej akcji, a nie rozpisywanie się na temat mniej istotnych rzeczy. Wiem, jak ciężkie i nużące bywa czytanie opowiadań, które wcale nie są opowiadaniami, tylko wręcz powieściami. Dla mnie opowiadanie to max. 20 stron. Wszystko, co chciałam zawrzeć w swoim, zamknęłam w siedmiu stronach. Nie spodziewam się, że wygram. Jedno z moich opowiadań o świecie Ashan zostało wyróżnione w ogólnopolskim konkursie literackim, więc już wystarczająco zostałam wyróżniona. c:

Pozdrawiam!  :papa:


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 28 Stycznia 2015, 19:36:01 »
Cytuj
Jedno z moich opowiadań o świecie Ashan zostało wyróżnione w ogólnopolskim konkursie literackim
Wow : D

W którym?

Opowiadania nie doczytałem póki co, bo nadrabiam zaległości filmowe, ale może niebawem dobiję kilka dzieł.


IP: Zapisane
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #8 : 28 Stycznia 2015, 19:41:21 »
Ogólnopolski Konkurs Twórczości Literackiej "Pióro na jeden wiersz"

Jakoś tak. Miałam wtedy... 16 lat? XD Byłam w gimnazjum, tyle pamiętam. Mogę udostępnić link, gdzie jest moje nazwisko i tytuł.

http://sp21.lublin.pl/nowa/index.php?option=com_content&view=article&id=655:midzynarodowy-konkurs-tworczoci-literackiej&catid=201:archiwum&Itemid=566

Martyna Kujawa, ZS Przechlewo, klasa III, Tajemna biblioteka

XD Opowiadanie miało może 4 strony, jego tematyką była zwyczajna rozmowa bohaterki Ashy z Prorokiem. Chciałam właśnie je tutaj wstawić, ale nie wiedziałam, czy wypada dodawać nagrodzone dzieła. Jednak uważam, że "Fatalne przyjęcie" jest 100 razy lepsze.  ;D Przynajmniej ma jakąś akcję.


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 28 Stycznia 2015, 19:45:57 »
Gratulacje ;D

Ciekaw byłem jaki konkurs bo sądziłem, że może sam wezmę udział. Ale chyba już się nie łapię na ten pułap :3


IP: Zapisane
Asha

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 16


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #10 : 28 Stycznia 2015, 19:47:49 »
Ciężko teraz trafić na konkursy literackie, zwłaszcza, kiedy się ma 21 lat i nie zamyka w żadnej kategorii wiekowej.  ;D
Dlatego ucieszyłam się, jak zobaczyłam informację na fanpage'u Tawerny o konkursie.  :)


IP: Zapisane
Niebieskooki Smok

*

Punkty uznania(?): 7
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 114


Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : 28 Stycznia 2015, 21:43:43 »
Cytuj
Asha. Trochę to dla mnie nie na miejscu, że postać nazywa się jak smocza bogini ale domyślam się, że chciałaś w opowiadaniu umieścić jakieś odniesienie do Swojej osoby.
Cytuj
jej imię nie jest nawiązaniem do mojego nicku, tylko mój nick jest nawiązaniem do jej imienia. Tę postać wymyśliłam ponad siedem lat temu.  :)
Sorry akurat w tym momencie urochomiły mi się tryb nadinterpretacji i tryb psychologa  :D. Jednostka centralna czasami mi szwankuje  ;).


IP: Zapisane
Strony: [1]    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.088 sekund z 22 zapytaniami.
                              Do góry