Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: 1 ... 20 21 22 [23] 24    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Historia Tawerny Heroes V (jeśli dobrze liczę) (Czytany 76796 razy)
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #330 : 12 Grudnia 2013, 21:20:34 »
W rogu leżała jakaś postać. Z książką na twarzy i butelka w ręku. W pewnym momencie zdenerwowana smoczyca rzuciła w tamtym kierunku pierwsza rzeczą, która trafiła do jej rąk... Szczęśliwie, dla śpiącego Sojlexa, "atlas anatomii Nettera do kolorowania" był na tyle gruby że nóż utkwił w nim a nie w twarzy. Mimo wszystko impet zrzucił książkę, i cel się obudził.
- Kuźwa, za co!? To już pospać nie można?
- To ja się tu produkuje, że nikogo tu nie ma, że Tawerna pusta, że Fasty, Hellsy i inne niedobre nieprzychodzą, a Ty tu śpisz?
- No już, ok, ok. Cześć wszystkim - rzucił widząc znajome twarze, które od dawna nie gościły w tawernie. Zgarnął rzeczy i wyszedł przed budynek. Perspektywa dnia bez kolacji, jak później jutrzejszego egzaminu, jak całą brać studencką, nie napawała go zbytnim optymizmem...


It's good to see you again among the living, buddy... Za to widok żywego tematu już jak najbardziej :)


IP: Zapisane
Ptakuba
Sołtys Anduiny

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 533


Multikonto Martina

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #331 : 17 Grudnia 2013, 23:24:43 »
- Niech ktoś narobi więcej popcornu! - zakrzyknął Ptakuba, na głowie mając torbę po prażonej kukurydzy, którą wyżarł Fastowi. - Cahan, kobieto, popcorn zrób!


IP: Zapisane
Wioska Anduina - moja piaskownica. Zapraszam wszystkich.

"My tutaj jedziemy na zgryzocie, problemach z dzieciństwa i pasywnej agresji."
Hellscream, 10 czerwca 2015
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #332 : 17 Grudnia 2013, 23:28:30 »
-Cahan, zrób mu ten popcorn! Wtedy zaczniemy go nim szantażować i dowiemy się czemu nie umie latać!
Fast zrobił głupią minę, dwa fikołki, bombę wodorową i spojrzał w lustro. Niestety lustra nie było, więc Fast nic nie zobaczył. Karmazynowe światło wdarło się do jego ulubionego [niestety już nieistniejącego] pokoju. Kiedy lwopies to dostrzegł wymknął się szybciutko z sali głównej i udał do automatu z kawą. Dyskretnie zaparzył dwa batony, by zaraz potem ukryć je we wnętrzu szybu wentylacyjnego.

Zaraz potem wrócił do tawernowiczów i sztucznie się uśmiechając zaczął opowiadać swój ulubiony dowcip o dziadku mrozie, Iwanie, Nastce i grupie eks-komiwojażerów. To był dobry dowcip, lecz tawernowicze go nie zrozumieli. Zresztą, czy da się zrozumieć kogoś, kto przez większość czasu szczeka i ryczy?


IP: Zapisane
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« Odpowiedz #333 : 17 Grudnia 2013, 23:37:53 »
Zdziwiona Cahan popatrzyła na wyczyny Fasta i z uznaniem pokiwała głową. Wybryki tego lwa przeszły już do legendy. W łamaniu 4 ściany już dawno pokonał Pinkie Pie, Discorda i Heroes5maga razem wziętych. A to wszystko w wyśmienitym stylu. Nic ino dać go do "Mam Talent".
-Nie znam się na robieniu popkornu...- mruknęła smoczyca- zresztą mój ogień nie jest prawdziwym ogniem, jest niszczycielski, ale nie gorący. Nawet wody na herbatę nim nie podgrzeję.


IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Ptakuba
Sołtys Anduiny

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 533


Multikonto Martina

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #334 : 17 Grudnia 2013, 23:46:29 »


Po otrząśnięciu się, pierzasty ryknął na Fasta:
- Nie umiem latać, bo jestem pijany, ty debilu! To tawerna! Do czego niby takie miejsca służą! A ty, Cahan, zniszcz kukurydzę w takim razie!


IP: Zapisane
Wioska Anduina - moja piaskownica. Zapraszam wszystkich.

"My tutaj jedziemy na zgryzocie, problemach z dzieciństwa i pasywnej agresji."
Hellscream, 10 czerwca 2015
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #335 : 18 Grudnia 2013, 00:22:10 »
-A znacie to o czterech barmanach i ketchupie? - mówił dalej Fast, lecz myślami był nieco dalej. Konkretnie w przedpokoju. Jodłował, poczciwy i zwyczajnie jak zawsze, tupiąc do rytmu. Nigdy nie lubił tego przedpokoju, lecz było to jedyne miejsce gdzie mógł w spokoju kontemplować nad naturą bytu. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Fast nie wiedział co to natura bytu... zawsze sądził, że to jakaś egzotyczna potrawa... bawi cię to? Czy ciebie to... bawi to? Śmieszne bardzo. Możesz się śmiać, ze śmiechu, ale Fastowi nie było do śmiechu. Do przedpokoju wszedł właśnie tajemniczy jegomość w długim, czarnym płaszczu i zielonym cylindrze, który przypominał nieco czepek.

-Znów się spotykamy Fast... - mężczyzna odłożył swój cylinder na bok i począł powoli ścierać kurz z jedynego tawernowego akwarium.

-Kapitan Zielonka... czułem, że znów się spotkamy...

-Nie Fast. Nie czułeś. Znam cię zbyt dobrze.

-No dobra. Ale byłem przekonany, że będziesz chciał znowu ze mną walczyć.

-Taaa... akurat. Przekonany.

-Prawie pewien!

-Tsa.

-Dobra, nie truj już. Czego chcesz? Oddałem ci Milsko i Łużyce.

Kapitan Zielona zmierzył Fasta dziwnym, niepokojącym spojrzeniem. Wtedy Lwopies to ujrzał... tajemniczy Kapitan Zielonka nadal miał zeza rozbieżnego. Nie był pewien czy Zielonka mówi do niego, czy do złotej rybki Helmuta z akwarium.

-Nic się nie zmieniłeś. Nie rozumiesz, że tutaj chodzi o coś więcej niż o kształtowanie transcendentalnego kontinuum czasoprzestrzenngo przez dwie, tak potężne nadistoty jak my.
Lwopies zrobił groźną minę i poprawił swoje uzębienie zakładając stały aparat na zęby, a po kilku latach go zdejmując. Następnie odrzekł:

-Nie masz pojęcia co właśnie powiedziałeś.

-Wiem - kapitan Zielonka odrobinę posmutniał.

-Więc o co chodzi? Skąd ten płaszcz? O co walczysz? O pieniądze? O chwałę? Znowu chcesz zatopić jakieś miasto?

-Wiesz Fast - tu zrobił nienaturalnie długą, bo tygodniową pauzę - zawsze byłeś ignorantem. Nie rozumiałeś mnie. Nie rozumiałeś, że mam ambicję i możliwości by osiągnąć to czego pragnę. Ale zawsze stałem w twoim cieniu. Zawsze, odkąd tylko się pojawiłeś.
Fast milczał. Wiedział, że Kapitan Zielonka nie ma pojęcia o czym mówi, ale skoro już zaczął to niech skończy, coby czytelnicy czytali dużo ładnych wyrazów. To było w tej chwili najważniejsze. Ważniejsze nawet od jego poczucia estetyki i intelektualnej tolerancji na durnoty.
-Chcę jednego... chcę określić swój cel.
Kapitan Zielonka zaczął iść w stronę Fasta.

-Jeszcze jeden krok, a posmakujesz tęczy gnoju! - krzyknął Fast przybierając wojowniczą pozę a'la mistrz Shaolin i Sullivan z Potworów i spółki.

-Określić... cel... - powtarzał dalej Kapitan Zielonka idąc w stronę Fasta.

-Skoro sobie tego życzysz...

W tej chwili Fast zadał pierwszy cios w oko Kapitana Zielonki, lecz ten nadal zezował. Odpowiedział mu warkot kosiarki i wyważenie drzwi od przedpokoju. To co ujrzał Fast przeszło ludzkie pojęcie. Dobrze, że Fast był lwopsem.

Kolejni. Jakieś dziwaczne klony Kapitana Zielonki, idealnie takie same.
Jeden z nich podjął dalszą rozmowę.

-Chcemy określić nasz cel. Cel nas zdefiniuje. Cel sprawi, że będziemy mogli jeść szparagi. Cel to nasza misja. Zaś ty... ty sprawiasz, że nie istnieje coś takiego jak cel.

Jeden z Kapitanów zadał Fastowi porażająco silny cios. Lwopies przeleciał przez jedną ze ścian, potem przez dwie kolejne i znowu trafił do głównej sali, kończąc opowiadanie dowcipu. Tawernowicze dostrzegli Kapitana Zielonkę i jego klony. Wszyscy wybuchnęli śmiechem z rozpaczy. Cahan zionęła ogniem, lecz Kapitan Zielonka był na to gotowy. Wziął zapas kiełbasek.

-Zostawcie go mnie! - krzyknął Hells, lecz zaraz potem uświadomił sobie, że czas na herbatę. Zniknął w zielonej chmurze zajebistości.

Kapitan Zielonka eliminował po kolei wszystkie meble, zmierzając powoli w stronę Fasta, który z trudem próbował przypomnieć sobie pointę jego dowcipu i złapać dech. Niestety nie udało mu się ani jedno ani drugie.
Kapitan Zielonka podniósł go do góry.

-Wiesz Fast jaka jest różnica pomiędzy nami? - Kapitan Zielonka spojrzał na lwopsa i uśmiechnął się głupkowato. Jego klony stały w szeregu, tuż za nim obserwując każdy ruch Fasta. Pozostali tawernowicze również patrzyli jak ich idol - Hellscream, znika w chmurze zajebistości. Na Fasta patrzył tylko Ptaq bo nie ogarniał o czym on pisze na tej maszynce do pisania i czemu akurat wtedy, kiedy jakiś dziwny Kapitan Zielonka trzyma go za kamasze przy tej przewróconej ścianie.

-Wiem... - szepnął Fast - ja mam batony! - w tym momencie z szybu wentylacyjnego wyleciały dwa batony wprost do ręki Fasta. Jednym płynnym ruchem skrócił Kapitana Zielonkę o głowę. Jego klony spojrzały na siebie smutno zezując i rzuciły się na lwopsa. Ten zaczął swój popisowy numer tj. machanie batonami na ślepo. Jeden z klonow zablokował jego cios.

-Hm... nowsze wersje... - mruknął lwopies i wyjeabł Kapitanowi Zielonce z główki. Grzywa Fasta lśniła jak zawsze.

Dalej akcja potoczyła się szybko...


« Ostatnia zmiana: 18 Grudnia 2013, 00:29:23 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Niebieskooki Smok

*

Punkty uznania(?): 7
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 114


Zobacz profil
« Odpowiedz #336 : 18 Grudnia 2013, 18:06:26 »
Cytuj
Dalej akcja potoczyła się szybko...

Ale wróćmy jeszcze tydzień wcześniej   :P ...
Niebieskooki Smok w drodze powrotnej do swojej jamy, postanowił wpaść na kufel piwa do tawerny. Przybrał postać człowieka z niebieskim ogonem i wszedł. Rzucił parę złociszy karczmarzowi, wziął kufel piwa i usiadł w kątku przeglądając dziennik "Shoutbox".
Wtem do tawerny wszedł tajemniczy jegomość. Smoku od razu domyślił się, że to obcy. Był ubrany w płaszcz i śmieszny zielony czepek, który przypominał nieco cylinder  ;). Zaczął coś gadać do Fasta. Niebieski spodziewając się bijatyki wycofał się z piwem do sąsiedniego pomieszczenia.
W ciągu tych dwóch lat w których odwiedzał tawernę nauczył się jednej rzeczy: trzeba mieć nie lada kufel i umiejętności coby piwa nie rozlać lub po prostu trzymać się z dala od Fasta gdy ten rozmawia z obcymi.
Na szczęście do żadnej walki nie doszło.
Nieznajomy powiedział tylko: -Wiesz Fast... i się zaciął.
Smoku pomyślał, że nieznajomy wymiękł pod spojrzeniem lwopsa i skamieniał. Odtąd Niebieski wykorzystywał nieruchawego jegomościa jako wieszak.

Obecnie...
Gdy Smok już się przyzwyczaił do nowego "wieszaka", tenże wieszak ożył i rzekł do Fasta:  - zawsze byłeś ignorantem. Nie rozumiałeś mnie... - dalej Smoku nie słuchał, nie za bardzo chciał wiedzieć czego Fast nie rozumiał i ruszył po piwo. Tym razem Niebieskooki kazał sobie nalać do kufla z tytanu i z przykrywką. Usiadł z dala od Fasta i jegomościa i upił łyk. Smok nie zważał na głośną walkę za ścianą. Ot zwyczajny dzień w tawernie. Ważne, że piwo było dobre.
"Było" to słowo klucz.
Gdy upił mniej niż połowę piwa zobaczył jak z sąsiedniego pomieszczenia w jego kierunku leci krzesło...



Nie pomogło, że kufel był z tytanu i miał przykrywkę. Jegomość który odepchnął krzesło w kierunku Smoka nie był ani trollem ani zwykłym bezimiennym zjadaczem zwykłego bezimiennego chleba.
Niebieskooki patrząc na resztki kufla, zapłakał.



To było dobre piwo.
Gdyby piwo rozlał jakiś tawernowicz, Smok machnąłby ręką i kupił sobie następne. Jednakże nieznajomy był spoza tawerny i Niebieski postanowił użyć argumentu siły i pokazać co myśli o obcych rozlewających stałym bywalcom piwo.



Dalej akcja potoczyła się szybko...


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #337 : 18 Grudnia 2013, 18:21:17 »
Lwopies uderzył Kapitana Zielonkę, a ten odleciał wprost pod opiekuńcze skrzydła Niebieskookiego Smoka. Ten wbił go na długi, metalowy pal, który przypominał rożen i powiesił nad ogniskiem, które rozpalił swoim ognistym oddechem. Tak, Niebieskooki pił piwo o smaku chilli.

-A teraz poczujesz się jak kebab - dodał Smok i zaczął przygotowywać placek, surówki i sosy.

Niestety pozostałe klony Kapitana Zielonki dalej próbowały swoich sił w walce z Fastem. Lwopies dzielnie stawiał czoła kolejnym klonom Kapitana Zielonki, lecz w pewnej chwili było ich już zbyt wielu. Musiał się ukryć za barem i przeładować swój sześciolufowy karabin na wodę. Kapitanowie nie chcieli mu jednak odpuścić. Powoli zmierzali w jego stronę. Nawet Cahan postanowiła na chwilę oderwać się od lektury - ,,Feminizmu dla średnio-zaawansowanych" i przypalić parę klonów. Gdzieś w tle Ptakuba bełkotał coś o tym, że nie ogarnia. 


IP: Zapisane
Fenir
Lupus Hellsus

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 182


Zobacz profil
« Odpowiedz #338 : 18 Grudnia 2013, 18:33:39 »
- Nie Feminizmu, tylko Feniryzmu - sprostował materializujący się w powietrzu Fenir - poza tym, z Ciebie taki pies jak z Izabeli ladacznica.

Nastąpiła chwila krótkiej ciszy, przerywana przypalaniem kolejnych fal Zielonki.

- Ja tu jestem psiakiem! - krzyknął Fenir, po czym zaczął szorować tyłkiem po dywanie.


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #339 : 18 Grudnia 2013, 18:37:01 »
-A może ty nadasz nam cel? - klon Kapitana Zielonki podszedł do Fenira i leniwie kopnął go w ogon. Fenir zrobił groźną minę, wyszczerzył kły, wyjął durszlak z jednej szafki i...


IP: Zapisane
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« Odpowiedz #340 : 18 Grudnia 2013, 18:37:14 »
-O, cholera! Co ja czytam?!- przerażona Cahan upuściła książkę, a w ręce jej humanoidalnej formy znikąd pojawiło się lusterko.
Niestety najgorsze już nastąpiło, jej włosy stały się rude.
-NIEEEEEEEEEEEE!- wrzasnęła.
Miało to jednak swoje dobre strony. Załamana smoczyca zabrała się za anihilację klonów. Ziała ogniem, rozszarpywała kłami i pazurami, a długi ogon ciął niczym bicz. Co jakiś czas któryś z wrogów nabijał się na pokrywające go kolce.


IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Fenir
Lupus Hellsus

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 182


Zobacz profil
« Odpowiedz #341 : 18 Grudnia 2013, 19:06:41 »
-Nie musimy walczyć - zaczał Fenir odcedzając durszlakiem materializujący się w powietrzu makaron - wiem, że jest Ci ciężko - rozumiem to, osobnikom tak potężnym zawsze jest ciężko, potęga was przytłacza, chcecie czegoś lecz nie wiecie czego. Możecie wszystko ale jednak nie wszystko. - makaron został odcedzony, Fenir począł trzeć zioła i kontynuował swój ckliwy monolog - może i gryziesz się z Fastem, może się nie lubicie ale ... ale jest jedna rzecz która nie lubi Cię bardziej ... ba bardziej niż bardziej, bardziej niż najbardziej - tutaj Fenir wziął głęboki i dramatyczny oddech połykając całe powietrze w sali.
AMEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEERYKANIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! - krzyk rozniósł się po sali.

Zielonka wydawał się zaskoczony, jego strąkowa twarz chciała wyjaśnień, toteż Fenir zaczął robić sos i przystąpił do wyjaśnień.
-Czajaj bazę, Amerykanie Cię nienawidzą, naród samych grubasów którzy  jedzą tylko tłuste mienso i gardzą porządną zieleniną, to oni zasługują na kompletne zniszczenie, ba na coś gorszego. Powinieneś polecieć do Ameryki i głosić idee zdrowego i zielonego żywienia. "Jedzcie i pijcie z tego wszyscy, oto zieloność moja" to będzie twoje hasło. A teraz idź.





IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #342 : 18 Grudnia 2013, 19:20:05 »
[SUKCES]
+50 PD
-Wiesz, masz rację! Od teraz to będzie moja życiowa misja! Dzięki o dziwaczny rudy wilku co operujesz durszlakiem!
W tej chwili wszystkie klony Kapitana Zielonki zniknęły, a oryginał wybiegł z Tawerny. Właśnie zachodziło słońce. Kapitan Zielonka odwrócił się i pomachał do Fenira swoją jedyną ręką. Wyglądało to zaiste pięknie.

Niestety chwilę później Kapitan Zielonka [a raczej jego resztki] leżały głęboko w ziemi. Tak, tak... Panda wracając z miasta wlazła na niego i odebrała mu jedyną szansę na szaloną podróż po Ameryce.
-A czo to? - ryknęła Panda, a po chwili zaczęła tak drzeć mordę, że obudziła ludzi z sąsiedniego wymiaru - ORANGUTAN! ORANGUTAN!

Oczywiście Panda myślała, że resztki Kapitana Zielonki to pająk i zaczęła prędko biegać w kółko.


Obecne statystki HTH:V:
Postać: Fenir
EXP: +50 PD
Lvl: Karmazynowy jeździec indorów
Do awansu: 9000 PD


IP: Zapisane
Calvin Candie
Candieland Owner

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 186


Open up your lovin` arms.

Zobacz profil
« Odpowiedz #343 : 19 Grudnia 2013, 11:08:18 »
N siedzący obecnie w kącie zaciągnał się, po czym wypuścił dym z ust. Uśmiech wstąpił na jego twarz. W tawernie znowu kiełkowało życie.
-Moja robota jest skończona- powiedział sam do siebie- Teraz czas na innych.
Po czym skrzyżował nogi na stole, i wrócił do ogladania A-teamu nadawanego obecnie na małym telewizorku.


« Ostatnia zmiana: 19 Grudnia 2013, 11:11:03 wysłane przez Nnoitra » IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #344 : 21 Czerwca 2014, 14:15:01 »
Miasteczko było uśpione w porannych promieniach słońca. No, lato było, to i świt nastawał dość wcześnie, choć i zimą panowało stwierdzenie, że cywilizowany człek, i dowolna inna istota nie wstaje przed 13 rano. Była jednak godzina 7 z minutami, coponiektóre obszary budziły się do życia, koty leniwie wracały do domów po nocnych koncertach a w tawernie...
- A w tawernie cisza - mruknął pod nosem zakapturzony młodzieniec zmierzający w jej kierunku - do czego to doszło - rozpierzchli się po okolicy, większość zapadła w sen zimowy, albo jeszcze nie nastąpił respawn po ostatniej mafii.
Jednakże wkrótce miały nastąpić zmiany. Lord Revold zwołuje aktywnie ludzi na krucjatę. Krucjatę! Przeciw mafii! A cóż to za krucjata bez wypadu za morze czy góry, czy inne granice?
Sojlex właśnie wracał do tawerny po ostatniej podróży. Z uśmiechem przejechał ręką po zdezelowanych drzwiach wejściowych do budynku, odruchowo szukając klamki. Zapomniał jednak, że z tymi wrotami należy się obchodzić inaczej...
- Nie obchodzi mnie ile was jest w środku, wróciłem! - ryknął Sojlex zwany Pączkiem, otwierając drzwi mocnym kopniakiem.


IP: Zapisane
Strony: 1 ... 20 21 22 [23] 24    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.095 sekund z 22 zapytaniami.
                              Do góry