|
|
« Odpowiedz #5537 : 17 Lutego 2014, 21:54:13 » |
|
Thunder510 - dla niektórych będzie to przykład swoistej reinterpretacji dziejów Konrada Wallenroda z ,,Dziadów" J. Słowackiego, lecz dla mnie przede wszystkim, jest to typ człowieka buńczucznego i przaśnego, jak prasłowiański płomyk, co świeci nad naszymi duszami gdzieś hen daleko, w tym gaju zapomnianym, w tych kniejach nieujarzmionych, co zdobią kraj Piasta. Kiedy rozmawiam o nim z innymi userami, najczęściej podnoszoną kwestią jest oczywiście jego względny lojalizm wobec ducha tegoż serwisu, z którym niżej podpisany absolutnie - a jak! - również się identyfikuje (ostatecznie moje deklarowane poglądy filozoficzne to shintoistyczny gnostycyzm z domieszką dualistycznej wizji postrzegania tego świata; mówię ,,tego świata", ponieważ teoria równoległych wszechświatów - jej słuszność znaczy, cobym nie był źle zrozumiany - jest dla mnie czymś równie pewnym, jak to, że spośród wielu strasznych stworów, które napotkał Odys na swej drodze powracając do Itaki, żadne nie było tak straszne, jak jego własna żona, co kuwriła się na prawo i lewo [lecz tego się nie dowiecie na lekcjach j. polskiego, ba! o tej wersji wiedzą tylko nieliczni świadkowie tych wydarzeń, ewentualnie ludzie, którzy dowiedzieli się o tym z... pierwszej ,,ręki'']) , a zatem Thunder pozostaje niejako moją pokrewną [a może nawet i bratnią, lecz nie o braterstwo na miarę Romulusa i Remusa tu chodzi, o nie!] duszą, co niejeden sztorm i ferment tawerniany przeżyła [a tych mamy za sobą już wiele i póki kres nie nadejdzie, póty będą one się powtarzać cyklicznie, jak wybuchy gniewu upadłych tytantów, co czekają na wyzwolenie z otchłani] i za sobą ma już wiele godzin online pośród naszego wysublimowanego zbioru indywiduów różnych i różnistych [nie, nie jest to żadne złośliwe nawiązanie do tych wstrętnych brukowców z lat 80 - wszyscy wiedzą, którego wieku], wszak takich ludzi [i nie ludzi, nie zapominajmy, że tawerna to także fantastyczne stworzenia i ludzie, którzy wmawiają sobie, że nimi są] nie sposób znaleźć nigdzie indziej w tej cyberprzestrzeni [a może powinienem raczej powiedzieć: enternecie?], którą inni określiliby pieszczotliwie mianem ,,domu". Jest w tym wszystkim coś, co sprawia, że człowiek czuje się poniekąd bezsilny w obliczu magnetyzmu społeczności [czy tylko mnie bawi źródłosłów?], która przecież cały czas się rozwija [choć skojarzenie z mękami Tantala są tutaj jak najbardziej na miejscu, bo i jak wytłumaczyć te wszystkie kontrreakcje użytkowników z okresów przejściowych?]. Tym niemniej, pośród nas nadal są userzy, którzy wyrzekali się swego mentalnego ,,ja" (zastanawiające jest czy taki, dajmy na to Freud byłby w stanie w jakiś sposób określić czym dokładnie jest to ,,tawerniane ja"? Wykluczam tutaj oczywiście wszystkie ega, superega itd., jako przestarzałe i w gruncie rzeczy [na gruncie obecnej nauki] mało precyzyjne), lecz pewnych rzeczy zwyczajnie nie da się /przeskoczyć/ (przy czym używam tutaj metafory). Właśnie za taką osobą można uznać samego Thunder510 (choć jest to wyłącznie moja, nieco - zdaję sobie z tego sprawę - naciągana opinia, wymieszana poniekąd ze skrajnie subiektywizowanym sposobem odbioru tejże rzeczywistości).
Na plus.
A tutaj trochę przecinków: ,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,
|