Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1] 2    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
O herezji i heretykach, czyli jak dobrze stos usypać (Czytany 13058 razy)
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« : 22 Grudnia 2012, 20:35:08 »
Najsampierw:

Witam :D Aby nie wypaść z wprawy piszę sobie coś, tworze, rzeźbię i o to jest krótkie opowiadanie w częściach ^ ^
Ot takie coś.
Realia ponoć są.
Interpunkcji nie stwierdzono.
Bohaterowie chyba mają imiona.
Czas i miejsce akcji [w zasadzie] do wyboru.

Pozdrawiam  :D

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

-Królowie giną od sztyletów, rycerze giną od mieczy, a…
-A poganie?
-A poganie giną od toporów. Ścinamy ich siekierami, podobnie jak ich bogów. Co zabawniejsze zarówno oni, jak i ich bogowie idą na opał.


Równonoc to wyjątkowy czas. Bajarze zwykli mawiać, że rodzą się wtedy Zgnilce i budzą ze snu przebrzydłe bagienne monstra, których sam widok może wyprawić na tamten świat. Kasty kapłanów są zgodne, co do tego, że jest to okres wyjątkowo nieprzyjazny, jeżeli chodzi o odprawianie wszelkich obrzędów, za wyjątkiem staro-pogańskich Pokłonów. Na czas równonocy zawieszone zostają również wszystkie zatargi, a nawet niektóre wojny. Kto ośmieli przeciwstawić się prastarym duchom? – powtarzają starszyzny wiosek. Kiedy nadchodzi równonoc w zapomnienie odchodzą Nowi Bogowie, a do łask wracają Zapomniane Bestie. Bogobojni boją się opuścić swe domostwa, zabobonni, pod przewodnictwem guślarzy, wyruszają w głąb puszcz by tam Pokłonić się swoim bożkom. Ciemnogród z lasów. Bałwochwalcy.

Wszystko zaczęło się od słowa i od słowa zginie. Przyjęli prawdziwego boga i tylko jemu mieli bić pokłony, a tymczasem w bluźnierczych kapliczkach wciąż składane są ofiary z chleba, owoców, czasami nawet ze zwierząt. Brudny motłoch.

Przed przyjęciem nowej wiary nosił pogańskie imię, które nic nie znaczyło. Jakiś bełkot o starych duchach i drzewach. Tym niemniej po odrzuceniu fałszywych bożków i zmianie wyznania, jego patronem został Tiberius – czcigodny kapłan, który wsławił się swoimi kazaniami z okresu ruchu soborowego. Świeżo mianowany inkwizytor przyjął imię wielkiego mówcy i obrońcy religii, za którą ostatecznie został zamordowany przez zwolenników starego porządku. Krwiożercze ścierwa.

Tyberiusz przechadzał się właśnie po korytarzach opuszczonego klasztoru, który przez długi czas musiał być schronieniem dla wszelkich degeneratów i heretyków z lokalnych wsi, kiedy to usłyszał w oddali przytłumione krzyki i warkot karawan. Inkwizycyjny orszak przybył wcześniej niżeli przewidywał. Tyberiusz nie spieszył się z wyjściem na spotkanie swoim braciom. Przez ostatnie trzy dni badał dokładnie wszystkie komnaty klasztoru, jednakże wciąż miał wrażenie, że coś mu umyka. Wziął głęboki wdech i podsumował to, co udało mu się, jak do tej pory ustalić. Kilkanaście lat temu ten kompleks budynków służył jakimś zakonnikom za mieszkanie i miejsce gdzie mogli w spokoju kontemplować swoje pisma. Jakiś czas później mnisi zostali oddelegowani do innego hrabstwa, a opuszczonym klasztorem nikt się specjalnie nie interesował. Szybko stał się domem dla leśnych zwierząt i banitów. Co ponadto? Z pewnością w ostatnim czasie odprawiono w tym miejscu, co najmniej trzy mniejsze obrzędy i nocowało tutaj minimum dziesięciu ludzi. Czyli jakaś stała grupa kultystów, pod przewodnictwem pseudo-mistyka.

Nie, moment.

Zbliża się równonoc. To nie musi być żadna uporządkowana i zhierarchizowana grupa, tylko banda wieśniaków, którzy parę razy odwiedzili odosobniony klasztor, by móc w spokoju przygotować się do odprawiania Pokłonów. Jeżeli tak jest to sprawa  sama się rozwiąże. Westchnął. Marnotrawstwo czasu. Starsi inkwizytorzy wpadną w szał, kiedy okaże się, że zostali tutaj wezwani tylko i wyłącznie po to, by wyłapać kilkunastu czcicieli dziko rosnących rzodkiewek. Zrobią z tego widowisko.  Zakrapiane krwią niewiernych.

A co jeżeli to nie banda zabobonnych kmieciów, tylko jakaś organizacja okultystyczna? 
 
Tym lepiej dla mnie. Wyłapiemy wszystkich, aresztujemy, osądzimy i ukarzemy. Najlepiej jednego dnia. Albo nie! Rozwleczemy to na miesiąc lub dłużej i co tydzień będziemy wieszać ich po czterech… pięciu… góra sześciu. Niech ludzie w końcu zrozumieją, że czczenie warzyw i konarów drzew nie prowadzi do niczego dobrego. Swoją drogą to smutne, że jesteśmy zmuszani do czynienia zła, wyłącznie w imieniu dobra. 

- Tiberiusie, przyjacielu.
Usłyszał za plecami znajomy, niski głos. Odwrócił się, a jego oczom ukazała się postać jego starego znajomego.
- Ulryk! Miło cię znowu widzieć! – odparł z niekłamanym entuzjazmem Tyberiusz podając dłoń swojemu dawnemu druhowi. Znali się od wielu lat, a nicią przyjaźni połączyła ich nienawiść do pogańskich bożków. Choć obydwaj byli tej samej rangi i raptem kilka lat po oficjalnym przyznaniu tytułu inkwizytora, to znacząco się od siebie różnili. Zdeterminowany do działania Tyberiusz, który odziany był w podarte już nieco szaty o wyblakłym bordowym kolorze, postanowił samotnie wyruszyć na szlak pod hasłem nawracania niewiernych na prawdziwą religię. Tymczasem łasy na zaszczyty i tytuły Ulrich nosił się wystawnie niczym paw. Ubrany w szkarłatny habit, przepasany czarnym, skórzanym paskiem i szarym szkaplerzem wyglądał niczym bogaty, zamorski kupiec, który zapragnął poparadować w stroju zakonnym. Jedynym elementem, który nie pasował do całości stroju był niewielki topór u pasa inkwizytora i żelazny hełm, który co chwila spadał mu na oczy. Pieniądz na szmatki mają, ale funduszy na porządne hełmy i zbroje to zawsze brak.     

- Wolałbym byś nazywał mnie Ulrichem. Nie Ulrykiem. To jakaś zniekształcona forma, nie przywykłem do niej – powiedział powoli inkwizytor, poprawiając swój hełm  – Korzystając z okazji, że jeszcze nie mamy nad głowami reszty tych starych, wścibskich inkwizytorów, czy chciałbyś mi coś powiedzieć o tym miejscu? Coś, czym nie chciałbyś się podzielić z tymi zgrzybiałymi starcami?
- W zasadzie to nie ma wiele do opowiadania – Tyberiusz wyczuł intencję swojego rozmówcy. Ulryk był pasjonatem demonologii. Kolekcjonował wszelkie grymuary i traktaty magiczne. Inkwizytor wolnym krokiem podążał w stronę dziedzińca, po drodze rozglądając się bacznie – klasztor od dawna opustoszały, służy za schronienie leśnym zwierzętom. Wszystko wydaje się być w porządku, za wyjątkiem wielkiej sali. Znalazłem tam kilka Zgniłych Zwojów, między innymi Traktaty pióra Henryka Trędowatego i Babi Latopis. Ponadto zebrałem dwadzieścia sześć woskowych świec, kredę, rytualny nóż, pentakle, masę fiolek i…
- Babi Latopis? – Ulrich przerwał inkwizytorowi w połowie zdania i ponownie poprawił swój hełm - Traktaty Hienricha ? Przecież te księgi nie łączą się w żaden sposób z Pokłonami. To absolutnie inne dzieła, inna herezja i inna tematyka.

Ostatnie słowa Ulrich wręcz wykrzyczał, zaś Tyberiusz wyczuł w nich żal i rozczarowanie. Nigdy nie rozumiał, ani też nigdy w pełni nie zaakceptował chorej fascynacji swojego przyjaciela heretyckimi pismami. Jednakże był jedyną osobą, która była świadoma obsesji Ulricha i skrupulatności, z jaką kolekcjonował wszystkie informacje na temat Zgniłych Zwojów. Może kiedyś trzeba będzie wystosować oficjalne pismo do biskupa w jego sprawie…
- Zgadza się. Inna tematyka i autorzy. Jednakże to wciąż są pisma heretyckie i zgodnie z Najświętszą Encykliką należy je traktować, jako Zgniłe Zwoje. Pamiętasz o tym, prawda?
Na ostatnie słowa położył szczególny nacisk. Ulrich natychmiast się zreflektował, zrobił głupią minę i zaczął poprawiać topór u pasa. Zmierzył Tyberiusza spojrzeniem, które zdawało się mówić: „przecież dobrze o tym wszystkim wiem”; po czym otworzył usta chcąc coś jeszcze dodać, jednakże formułowanie myśli przerwał mu inkwizycyjny orszak, który właśnie wjeżdżał do klasztoru przez główną bramę. Cztery albo pięć dużych wozów, z czego dwa do pełna załadowane różnorakimi przedmiotami. Głównie broń, dyby i jakieś łańcuchy, jednakże znając finezyjne podejście niektórych kapłanów do szerzenia swojej wiary mogły się tam znaleźć również żelazne dziewice czy wyrafinowane narzędzia tortur. Cóż, zdaje się, że inkwizycyjni liczą na nie lada polowanie.
Niech i tak będzie. Tybieriusz gestem uciszył swojego przyjaciela, który zdaje się znów próbował coś z siebie wykrztusić, po czym wyszedł na spotkanie dwójce starszych inkwizytorów jadących konno parę metrów przed resztą wozów. Jeden gruby i przysadzisty, a drugi nieco wyższy, ale też dużo chudszy, sprawiający wrażenie słabowitego. Wbrew temu co zakładał Tybieriusz, głos jako pierwszy zabrał chucherkowaty kapłan, przemawiając niskim i głębokim głosem:
- Wy jesteście Tiberius, młodszy inkwizytor?
- Ja jestem – odpowiedział pewnie, może nawet zbyt pewnie, bowiem pytający wzdrygnął się nieco, zapewne dziwiąc się śmiałości niższego rangą kapłana. Chuderlak zmierzył Tyberiusza chłodnym spojrzeniem, po czym dodał:
- Nazywam się Eliphias, a to jest starszy inkwizytor Tobias. – przysadzisty mężczyzna ukłonił się, po czym płynnym ruchem, który wcale nie pasował do jego postury, zszedł z konia i wręczył Tiberiusowi znajomo wyglądający zwitek papieru. Eliphias ponownie zabrał głos:
- To pismo otrzymaliśmy od ciebie kilka dni temu. Napisałeś, że niedaleko wsi Pałubce w ruinach klasztoru odnalazłeś heretyckie pisma i pentakle. Zgadza się? 
- Tak. Wszystko się zgadza. – odpowiedzi krótkie, jak na przesłuchaniu. Jasno i klarownie, bez koloryzowania, czy przesadnych opisów. Tak ma być przed starszymi kapłanami. Proste, wyuczone komendy o neutralnym zabarwieniu emocjonalnym. Akcent zerowy, tak by nie epatować przesadną pewnością siebie, gniewem czy dumą. Tego ostatniego Tybieriusz jakoś nigdy nie był w stanie kontrolować…
- A zatem pozwolisz, że sami się rozejrzymy i ocenimy twoje znaleziska.



EDIT Wybaczcie "spójniki wiszące" ale już nie miałem ochoty z nimi walczyć :D


« Ostatnia zmiana: 04 Czerwca 2014, 00:37:20 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Fenir
Lupus Hellsus

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 182


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 22 Grudnia 2012, 22:56:08 »
Przeczytałem zanim zaczął się marketing. Co za to dostanę?

Przechodząc do samego opowiadania, jak na razie to nie ma właściwie co oceniać, stylistycznie dobre, ortograficznie też, za mało tego by napisać coś dłuższego. Akcja jest, opisy są, brakuje tylko półnagich elfek :(

Pisz więcej to i ocen będzie więcej ^^




IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : 22 Grudnia 2012, 22:58:59 »
Cytuj
Przeczytałem zanim zaczął się marketing. Co za to dostanę?



Cytuj
półnagich elfek

Pracuję nad tym :D



IP: Zapisane
Revold
Main Programmer

**

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 162


One of The Indoctrination Theory's founder

Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 23 Grudnia 2012, 20:06:33 »
Na prośbę Fasta wracam do oceniania prozy 8)

Cytat: Fast
Co najzabawniejsze...
Nie istnieje sformułowanie- "co najzabawniejsze", które można wykorzystać na początku zdania. Albo- "Co zabawniejsze" albo "Najzabawniejsze".

Cytat: Fast
Kasty kapłanów są zgodne, co do tego

Cytat: Fast
...jest to okres wyjątkowo nieprzyjazny, jeżeli chodzi o...

Cytat: Fast
Kto ośmieli się przeciwstawić prastarym  duchom?
Szyk. "Kto ośmieli przeciwstawić się prastarym duchom?". Poza tym, 2xspacja przed "duchom".

Cytat: Fast
Jedni bogobojni boją się opuścić swe domostwa, inni zabobonni,...
Nieciekawe sformułowanie. Usunąłbym: "Jedni,...,inni" albo przynajmniej wstawił '-' przed "zabobonni".

Cytat: Fast
...Inkwizycyjny orszak przybył wcześniej niżeli przewidywał. Nie spieszył się z wyjściem na spotkanie swoim braciom.
Kto? Orszak?
Dalej występuje kontynuacja błędu niekonsekwencji podmiotu.

Cytat: Fast
Wziął głęboki wdech i podsumował to, co udało mu się, jak do tej pory ustalić.

Cytat: Fast
Kilkanaście lat temu ten kompleks budynków służył jakimś zakonnikom za mieszkanie i miejsce gdzie mogli w spokoju kontemplować swoje pisma. Pięć lat temu zakonnicy zostali oddelegowani...
Powtórzenia.

Cytat: Fast
Co ponadto… Z pewnością w ostatnim czasie...

Nie jestem pewien, co miałeś na myśli. Jeśli chciałeś wyrazić zamyślenie głównego bohatera, to powinieneś dodać '?' po wyrazie "ponadto". Jeśli zwyczajne addendum, to należy usunąć "Co".

Cytat: Fast
...odprawiono w tym miejscu, co najmniej trzy mniejsze obrzędy...

Cytat: Fast
...dziko-rosnących...
Poprawnie: "dziko rosnących".

Cytat: Fast
...na prawdziwą religię,.
Koniec zdania. Na końcu powinna widnieć tylko kropka.

Cytat: Fast
Coś, czym nie chciałbyś się podzielić...

Cytat: Fast
- Babi Latopis ? –
Spacja przed znakiem zapytania.

Cytat: Fast
Traktaty Hienricha ?
-||-

Cytuj
Ostatnie słowa Ulrich wręcz wykrzyczał, zaś Tyberiusz wyczuł w nich żal i rozczarowanie. Nigdy nie rozumiał, ani też nigdy w pełni nie zaakceptował chorej fascynacji swojego przyjaciela heretyckimi pismami. Jednakże był jedyną osobą, która była świadoma obsesji Ulricha i...
Powtórzenie.

Cytat: Fast
...skrupulatności, z jaką kolekcjonował...

Cytat: Fast
Pamiętasz o tym, prawda ?
+ spacja przed znakiem zapytania.

Cytat: Fast
- Ja nazywam się Eliphias...
Niepotrzebny zaimek. Szczególnie, że został użyty w poprzedniej wypowiedzi.

Cytat: Fast
...a to jest starszy inkwizytor Tobias. – przysadzisty inkwizytor ukłonił się...
Powtórzenie.

Cytat: Fast
Tak ma być przed starszymi kapłanami. Proste. Wyuczone komendy o neutralnym zabarwieniu emocjonalnym.

Połączyłbym drugie i trzecie zdanie w "Proste, wyuczone komendy o neutralnym zabarwieniu emocjonalnym".

W tekście występuje też nadmierne użycie zaimka zwrotnego- "się". W bardzo prosty sposób, niejednokrotnie, można było tego uniknąć.
To takie najważniejsze, rzucające się w oczy błędy. Reszty nie wypisywałem, ale uwzględniłem w końcowej ocenie.

Oceny cząstkowe:

Obiektywne (czyt. warsztat):
- Poprawność językowa (pomijając gramatykę i stylistykę/interpunkcję; waga- 2x): 10- (10:2)= 5
- Poprawność gramatyczna (waga- 1,5x): 10-1= 9
- Poprawność stylistyczna/interpunkcyjna (waga- 1x): 10- (14:3)~= 5
- Spójność/Logika (waga- 1x): 10-2-2= 6
Ocena cząstkowa: +6

Subiektywne:
- Wrażenie ogólne (‘przyciąganie’ wzroku czytelnika, chęć sięgnięcia po kolejne rozdziały etc.; waga- 3x): -5
- Fabuła/Uniwersum/Akcja (waga- 2x): 5
- Postacie (sposób ich przestawienia, swoistość; waga- 1,5x): +4
- Narracja (waga- 1,75x): -6
- Dobór słownictwa (waga- 1x): 6
- Przejrzystość/Układ (waga- 0,5x): -7
Ocena cząstkowa: 5

Ocena końcowa: -6
Ocena słownie: Poprawne


Całość opowiadania pisana jest stylem Fastowym tzn. wszędzie chaos. Wprowadzasz nowe myśli, wydarzenia nie kończąc w pełni poprzednich. Dygresje widać, co drugie zdanie. Całość traci przez to na spójności i przesadnie się rozwleka, addendum są zbyt kwieciste. Zwracaj przede wszystkim uwagę na interpunkcję. Poza tym, warsztat masz niezły. Jeśli chodzi o odbiór stricte subiektywny, to utwór był przeciętny. Ot, taki sobie. Niczym się nie wyróżniał, w pozytywnym i jednocześnie negatywnym znaczeniu. Stać Cię na więcej, Fast ;] Uniwersum mocno oklepane. Z drugiej strony, nawet w takim można wymyślić ciekawą i wielowątkową fabułę, więc życzę Ci powodzenia ;) Postacie nie wpadły mi w pamięć, stąd taka, a nie inna ocena.
Podsumowując- nie jest źle, jeśli sobie życzysz, to z przyjemnością ocenię kolejne rozdziały. Pamiętaj, żeby przed wysłaniem, przejrzeć dokładnie tekst w celu wykrycia wszystkich brakujących znaków interpunkcyjnych i ew. skasowaniu niepotrzebnie użytych (tym razem Ci to darowałem w analizie ^^). Nie bój się pisać zdań prostych zamiast złożonych. Czasami warto takowe podzielić na 2 mniejsze. Cóż, to chyba tyle ;] Powodzenia w pisaniu! :)

Pozdrawiam.
Rev


IP: Zapisane
Piszę poprawnie po polsku

Pomogłem w temacie? Chcesz się odwdzięczyć? Przyznaj punkt uznania! Link

Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : 23 Grudnia 2012, 20:13:58 »
Na swoją obronę podam tylko, że spacje przed znakami zapytania dałem celowo bo mi ładniej się to prezentowało w wordzie; a dziko-rosnących mi nie podkreśliło :D

Poprawię to to.

EDIT: >> addendum są zbyt kwieciste << - jak zbyt kwieciste? :D


« Ostatnia zmiana: 23 Grudnia 2012, 20:16:14 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Revold
Main Programmer

**

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 162


One of The Indoctrination Theory's founder

Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 23 Grudnia 2012, 20:20:53 »
Kwieciste, czyli obfite w (nierzadko) niepotrzebne opisy, dodatki, litanie słów, które często są zbędne i tylko spowalniają akcję :)


IP: Zapisane
Piszę poprawnie po polsku

Pomogłem w temacie? Chcesz się odwdzięczyć? Przyznaj punkt uznania! Link

Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : 23 Grudnia 2012, 20:22:18 »
...ale ja tak luuuubię no.....   ^_^

Tym niemniej rozumiem o co Ci chodzi.


IP: Zapisane
Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 24 Grudnia 2012, 09:36:14 »
Dodam, że nie wiem, co jest złego w wyrażeniu "co najzabawniejsze". "Co zabawniejsze" oznacza "a to jest jeszcze zabawniejsze, no patrz...", a "co najzabawniejsze" znaczy "to, co najzabawniejsze w tym wszystkim, to fakt, że...".

Edit:
Przeczytałem. Twój bohater strasznie lubi wzdychać ;D


« Ostatnia zmiana: 24 Grudnia 2012, 10:13:24 wysłane przez Waverley » IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : 26 Grudnia 2012, 19:33:59 »
Zarzucam kolejny part Miśki 8) O tym, że mój warsztat jest fastowy wszyscy wiedzą i się z tym liczą, tym niemniej przed posłaniem tekstu w eter podrzuciłem go Revoldowi (by rzucił nań okiem) i generalnie jest raczej strawnie ^_^ Zapraszam.


Nie będziesz miał litości, wymordujesz wszystkich, którzy sprzeciwiają się Prorokowi. Ich truchła spalisz,  a z czaszek wybudujesz ołtarz. Tam się pomodlisz.
Księgi Proroków ; XII Księga Proroka Ahl-Radżara

Nad pustynią wschodzi czarne słońce.

W tym samym czasie z ust setek wojowników płyną modlitwy ku krwawemu bogu. Oto niebawem zmierzą się w zbrojnym starciu z grupą odstępców od wiary, heretyków i potępieńców. W oczach boga wszyscy są równi. Są też zdeterminowani i żądni walki. Wojna jest ich matką i żaden nie splamił swojego honoru strachem. Tylko jeden żołnierz odczuwa niepokój.  Słychać bębny i przerażające, wojenne pieśni.

- Ahl-Todżarak wyszedł z namiotu?
- Jeszcze nie. Ponoć medytuje.

Robi głęboki wdech i wyobraża sobie pole bitwy. Pustynia. Nic tutaj nie ma. Żadnych osłon terenowych, żadnych drzew, żadnych umocnień. Nie było czasu na zastawianie pułapek, więc nie przewiduje forteli. Jak to na pustyni, jest gorąco i słonecznie, lecz obydwie armie są przyzwyczajone do takich warunków. Głównie piechota, a zatem szerokiego pola manewru ani on, ani przeciwny mu wódz, nie ma. Obydwie armie będą próbowały wziąć się w kleszcze i stopniowo je zaciskać. Tym niemniej jego żołnierze są wypoczęci i gotowi do bitwy. Tamci z kolei, są zmęczeni ciągłą partyzantką, są zdesperowani. Religijny szał kontra rozpaczliwa próba walki o przetrwanie.

Dzisiaj wzeszło czarne słońce.

- To dobry omen. – mruknął, po czym założył na głowę turban i powoli – tak jakby to był religijny rytuał – przywdziewał czarne szaty wojenne. Wziął do ręki sayf, po czym klęknął, uniósł go nad głowę i pomodlił się. W tej chwili miecz był już uświęcony. To nie tępe narzędzie, tylko ostrze, którym będzie posyłał dusze w czułe objęcia Abadlacha. Musiał zachować pewien stopień sakralizacji, niezależnie od tego czy zwyczaj ten był uważany za przestarzały, czy nie. Tak go nauczano i tak on naucza.

Rozejrzał się jeszcze raz po wnętrzu namiotu w poszukiwaniu bukłaku z wodą, jednakże jego wzrok napotkał tylko Księgę Proroka Ahl-Radżara. Opasłe tomisko oprawione w skórę leżało na drobnej, drewnianej szafeczce. Ostatnimi czasy zbiór nauk wojennych Proroka towarzyszył mu praktycznie od zmierzchu do świtu. Ahl-Todżarak przez wiele cykli studiował święte pisma, sądząc, że wkrótce będzie mógł posłużyć się zdobytą wiedzą w praktyce. Śnił o wielkich wojnach i bitwach, a tymczasem czekało go jedynie poskromienie niewielkiej grupy rebeliantów – heretyków. Co gorsza jego zapał udzielił się reszcie żołnierzy, którzy również nie mogą doczekać się przelania krwi niewiernych. Oby dzisiejsza potyczka ich usatysfakcjonowała. Jeżeli stanie się inaczej, to nie minie wiele czasu nim zaczną walczyć między sobą. Kiedy wyszedł z namiotu, oślepiły go promienie słońca, lecz po chwili jego oczy przyzwyczaiły się do ostrego światła. Ukazał mu się widok co najmniej czterech setek lekkozbrojnych wojowników, którzy pogrążeni byli we wspólnej modlitwie.

- Oddali hołd omenowi dwie godziny temu. Klęknęli i klęczą. Modlitwa na wyciszenie dobrze im zrobi – rzekł Rihadża, który niedawno wstąpił w szeregi Czarnych. Przez wiele lat pracował na możliwość dołączenia do tej elitarnej formacji i w końcu mu się udało. Wysoki i chudy mężczyzna uśmiechnął się serdecznie do Ahl-Todżaraka i zapytał:
– Wiesz już jak poprowadzić bitwę ?
- Jeżeli to ja mam ich prowadzić to już są zgubieni. Niech bóg ich prowadzi, a zwyciężą każdą batalię. – powiedział, po czym wręczył żołnierzowi skórzany zwój, w którym zawarł wszystkie bitewne instrukcje. Następnie poklepał go po ramieniu i ruszył w głąb obozu. Mijał liczne namioty, do których ukradkiem zaglądał, jednakże nikogo tam nie było. Wszyscy się modlili. Jedność to ich siła.

Słońce w zenicie.

Wsiadł na muskularnego, kruczoczarnego wierzchowca, pokrytego specjalnym pancerzem i ohydnymi ozdobami w postaci czaszek i kości. Koń, niczym chodząca forteca, roztaczał wokół siebie aurę majestatu, a jednocześnie budził strach, nawet wśród żołnierzy Ahl-Todżaraka. W pierwszej chwili mężczyzna pomyślał, że te wszystkie rogi, kolce i łańcuchy będą ograniczać jego ruchy, jednakże mylił się. Pancerz został perfekcyjnie wyważony, tak aby on zachował pełną swobodę poruszania się i operowania orężem.  Po prawej i lewej stronie siodła wisiały szamsziry, tak jak zostało zapisane w Księdze Proroka Ahl-Radżara. Wierzchowiec w bluźnierczej zbroi i jeździec w czarnych szatach – gdy taki pojawia się na polu bitwy łamie morale wrogich żołnierzy równie skutecznie, co ich kości. Zdjął turban i założył szyszak.

- Czarni, Spahisi i łucznicy są gotowi do bitwy panie. Wszyscy kapłani otrzymali bitewne instrukcje. Oczekujemy już tylko na twoje rozkazy.
- Doskonale – powiedział Ahl-Todżarak, upewniając się, że szamsziry są na pewno dobrze przymocowane do jego siodła. Koń parsknął gniewnie i potrząsnął opancerzonym łbem. Piechur, który składał raport Ahl-Todżarakowi cofnął się kilka kroków w tył, ale zaraz po tym podszedł wyprostowany do zwierzęcia, tak jakby chciał mu zakomunikować, że się go wcale nie boi. Jeździec dobrze wiedział, że jego wierzchowiec budzi grozę. O to chodziło.

- Poza tym heretycy wysyłają osamotnionego posła do naszego obozu. Może powinniśmy posłać kilka strzał w jego stronę? Niech wie, że w tej chwili nawet ukorzenie się przed… - Czarny jeździec przerwał mu gestem, po czym dodał:
- Wyjdę mu na spotkanie. – odpowiedział beznamiętnie Ahl-Todżarak.

Koń potrząsnął nerwowo łbem.         


« Ostatnia zmiana: 28 Grudnia 2012, 18:07:55 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
kluseczka

*****

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Wiadomości: 878


Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 28 Grudnia 2012, 18:13:41 »
 Ładnie to tak w pół rozdziału zmieniać czas?


IP: Zapisane
The universe speaks in many languages, but only one voice.
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #10 : 28 Grudnia 2012, 18:14:58 »
Cytuj
Ładnie to tak w pół rozdziału zmieniać czas?
Tak 8)

Jeżeli chodzi o warsztat to - jak było, tak jest :D Tym niemniej piszę, piszę, piszę, piszę, piszę no i jest kolejny part, zapraszam 8)

Nie ma większej zbrodni niżeli odejście od jedynej wiary! (…) Wszystkie grzechy można przebaczyć, lecz wypowiedzenie posłuszeństwa prawdziwemu bogu to czyn godny potępienia. Jest jednak pewien ratunek. Spalcie heretyka! Lepiej by trawił go święty ogień na ziemi, niźli piekielny ogień po śmierci!
- fragment przemówienia Czcigodnego Kapłana Tiberiusa z czasów Ruchu Soborowego

Przez dwa dni inkwizytorzy eksplorowali klasztor; sprawdzali wszystkie cele, sale i schowki. Tyberiusz nie wiedział czego szukali, ale istotne było, że szukali… Sprawiali wrażenie zapracowanych, skonsternowanych i skupionych na odnajdywaniu wszelkich poszlak i śladów. Nie był pewien czego, ale czegoś na pewno. Nie interesowało go to zbytnio. Z całego inkwizycyjnego procesu - udowadniania winy, wyłapywania, torturowania i sądzenia heretyków - najbardziej interesowały go trzy ostatnie punkty. Śledztwo? Po co? Jeżeli ktoś jest chociażby podejrzany o odstępstwo, to powinien być sądzony. To nie my powinniśmy udowadniać mu winę, tylko on nam niewinność. O ile świat byłby prostszy…

A tak… dwa dni psu w dupę.

- Odnaleźli czego szukali?
- Szukali.
- A odnaleźli?
- Szukają.
- Ale czego szukają?
- Jak znajdą to powiedzą.

Krótka wymiana zdań z jakimś młodzikiem, co jeszcze do inkwizytorskiej szaty nie dorósł, a poważny kapłan zostaje wyprowadzony z równowagi na cały dzień. W dodatku wkrótce rozpoczną się obchody pogańskich Pokłonów. Być może, nawet w tym klasztorze. Powinni przygotować jakąś pułapkę, rozejrzeć się po okolicy i czuwać, a nie wpatrywać w gwiazdy, czy wróżyć z odchodów zabitych, rytualnych zwierząt. Śledztwo . Tyfus i trąd, nie śledztwo.

- Coś cię dręczy przyjacielu? – zaczepił go Ulrich, który właśnie skończył segregować pozyskane woluminy. Najpierw uporządkował je od najstarszego do najmłodszego, potem autorami, a na koniec zgodnie z poruszaną tematyką. Marnotrawstwo czasu i energii.

- To, że w ogóle nie posuwamy się do przodu. Byłem tu wystarczająco długo, by odnaleźć wszystko to, co ma jakąkolwiek wartość. Dlaczego nie sposobimy się do walki? Dlaczego szukamy jakichś dziwnych poszlak, zamiast zwyczajnie poczekać na niezbite dowody, kiedy jakaś grupa brudasów przyjdzie tu odprawić swoje obrządki. Gdybym to ja dowodził…  - na swoje nieszczęście Tyberiusz nie panował nad gniewem i krzyczał odrobinę za głośno, jak na tak mały klasztor. Złośliwe uwagi przypadkowo trafiły do uszu starszego inkwizytora Eliphiasa, który niepostrzeżenie zbliżył się do rozmawiających i przerwał Tyberiuszowi jego wywód:

- Ale póki co, nie dowodzisz. Czy chciałbyś zgłosić jeszcze jakieś uwagi, młodszy inkwizytorze? – na ostatnie słowa mężczyzna położył szczególny nacisk. Spojrzał władczo na Tyberiusza i obszedł go dookoła, bawiąc się nożem do otwierania kopert.

- Żadnych. – odpowiedział zaskoczony inkwizytor, po czym ukrył dłonie w rękawach szaty i obdarzył Eliphiasa chłodnym spojrzeniem.

- To dobrze. Mam ci do przekazania pewną wiadomość. Otóż ze względu na znikome szanse obecności heretyków na tym terenie, starsi inkwizytorzy zostaną oddelegowani do innego hrabstwa. – Tyberiusz o mały włos nie wydał z siebie okrzyku dzikiej radości – Oczywiście zabieramy ze sobą zgromadzone pentakle i księgi, w celu ich dalszej weryfikacji. – mężczyzna z trudem powstrzymał cisnące mu się na usta przekleństwo, zaś Ulrich uronił łzę, nad utraconymi bezpowrotnie zwojami

– Innymi słowy, od teraz ty tu dowodzisz. Pod twoją komendą zostaje dziesięciu braci. Wszystko jasne?

- Oślepiająco. – odparł inkwizytor i uśmiechnął się pod nosem. Miał już obmyślony cały plan. Nie wiedział tylko czy za sprzątnie tego chlewu powinien się wziąć przed, czy już po, wyjeździe świń. Ostatecznie chęć działania przegrała z trzeźwym osądem i resztę dnia Tyberiusz spędził w jednej z klasztornych cel. 
     
Wielcy inkwizytorzy opuścili klasztor o brzasku. Początkowo Tyberiusz uznał za dziwne, że starsi kapłani nie chcieli zapolować na niewiernych, ale wytłumaczył to sobie ich słomianym zapałem i lenistwem. Tym niemniej postępowanie kapłanów dalekie było od normalności. Najpierw organizują wyprawę, wraz całym inkwizycyjnym orszakiem, a po kilku dniach – nienawidził tego określenia – śledztwa, uciekali z powrotem do swych nor.
Nieistotne.

Liczyło się tylko to, że od momentu ich wyjazdu miał wolną rękę, a reszta kapłanów musiała słuchać jego poleceń. Mógł przysposobić się do walki, zastawić pułapki, a nawet wysłać kilku braci na przeszpiegi do okolicznych wsi. Tak przynajmniej mu się zdawało… Nie minęło wiele czasu, nim Tyberiusz zrozumiał, że teoretycznie szeroki wachlarz możliwości, w starciu z brutalną rzeczywistością, mocno się kurczy. Starsi inkwizytorzy pozostawili po sobie okropny bałagan, który trzeba będzie posprzątać, by nie wzbudzić podejrzeń u pogan. Ponadto, zgodnie z obowiązującym w tych stronach kalendarzem, Równonoc odbędzie się za dwa dni, a zatem inkwizytorom nie zostało zbyt wiele czasu. Summa summarum zostało mu jedno wyjście - okopać się i czekać. Posprzątanie klasztoru nie zajęło kapłanom zbyt wiele czasu. Nikt nie spytał, dlaczego to robi, tylko posłusznie wykonał swoją część pracy. Ora et labora, non rogare. Tyberiusz zdążył nawet zamaskować ślady inkwizycyjnego orszaku. Fakt, długo się z tym męczył, ale po paru godzinach pracy, wszelkie ślady obecności inkwizytorów i ich świty praktycznie zniknęły.

- Muszą przyjść. Tak się napracowaliśmy, że byłoby nietaktem z ich strony, gdyby nie wpadli w naszą pułapkę. – rzekł Tyberiusz, kiedy szli przez kręte korytarze klasztoru, w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na przyczajenie się. Musieli mieć dobry widok na główny dziedziniec, a jednocześnie możliwość przejścia do błyskawicznego ataku, tak aby w pełni wykorzystać element zaskoczenia. Ostatecznie mogliby wspiąć się na jakiś dach i stamtąd obserwować okolicę, ale sądząc po ich kondycji byłoby to katastrofalnym w skutkach błędem.
 
- Jeżeli będą odprawiać rytuał w murach klasztoru, to na pewno na wewnętrznym dziedzińcu. To poganie, muszą siedzieć pod gołym niebem.
- Jak w takim razie wytłumaczysz to, że większość pentakli i ksiąg znalazłem w kapitularzu?

- Może to jacyś liberalni poganie… wiesz, ci bardziej ortodoksyjni muszą mieć nad głową niebo, a ci tutaj uznają sufit. Kto wie, jakie mają dogmaty? – odparł Ulrich siląc się na ironiczny ton i rozglądając po krużganku. – A zresztą, to i tak wiele nie zmienia. Kapitularz i wewnętrzny dziedziniec są blisko siebie. Jeżeli wejdą w klasztorne mury, to zwyczajnie ich otoczymy, poszatkujemy, a truchła wywiesimy w okolicznych wioskach. To ponoć bardzo pokrzepiające dla wieśniaków.

- Pokrzepiające? – zapytał zaskoczony Tyberiusz, po czym wyszedł na główny dziedziniec i ruszył w stronę kilku wozów z czymś, co kiedyś musiało być sianem, a sądząc po zapachu, stało na tym placu już od bardzo długiego czasu.

- Tak. Brudasy są wtedy bardziej zmotywowani do modlitwy. W swej prostocie genialne, nieprawdaż?

- Prawdaż, prawdaż. Powiedz mi, czy ktokolwiek dotykał się do tych wozów?

- Jak stały, tak stoją. Kto chciałby się babrać w takiej gnojówce? – zapytał z odradzą Ulrich. 

- Inkwizycja.


IP: Zapisane
Sylu
książe Szlezwiku, hrabia Esbjerg

*

Punkty uznania(?): 17
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 236


Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem.

Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : 30 Grudnia 2012, 19:25:16 »
1."Kasty kapłanów są zgodne, co do tego, że jest to okres wyjątkowo nieprzyjazny, jeżeli chodzi o odprawianie wszelkich obrzędów, za wyjątkiem staro-pogańskich Pokłonów."

Pierwszy przecinek niepotrzebny

-------------

2. "Bogobojni boją się opuścić swe domostwa, zabobonni, pod przewodnictwem guślarzy, wyruszają w głąb puszcz by tam Pokłonić się swoim bożkom."

Po co wielką literą "Pokłonić się"?

---------------

3. "Wziął głęboki wdech i podsumował to, co udało mu się, jak do tej pory ustalić."

Ostatni przecinek- nie ma go tu być.

---------------

4. "Z pewnością w ostatnim czasie odprawiono w tym miejscu, co najmniej trzy mniejsze obrzędy i nocowało tutaj minimum dziesięciu ludzi."

Pierwszy przecinek- nie ma go tu być.

-----------------

5. "Zbliża się równonoc. To nie musi być żadna uporządkowana i zhierarchizowana grupa, tylko banda wieśniaków, którzy parę razy odwiedzili odosobniony klasztor, by móc w spokoju przygotować się do odprawiania Pokłonów"

Zła odmiana fleksyjna dwóch ostatnich zdań składowych. Powinno być: "... która parę razy odwiedzała..."

--------------------

6. "Jeżeli tak jest to sprawa  sama się rozwiąże"

Dziwna składnia tego zdania i brak interpunkcji.

----------------------------

7. "Zdeterminowany do działania Tyberiusz, który odziany był w podarte już nieco szaty o wyblakłym bordowym kolorze, postanowił samotnie wyruszyć na szlak pod hasłem nawracania niewiernych na prawdziwą religię."

Trochę w złym miejscu wstawiłeś jego opis zewnętrzny. Psuje to trochę spójność.

---------------------------

8. " Korzystając z okazji, że jeszcze nie mamy nad głowami reszty tych starych, wścibskich inkwizytorów, czy chciałbyś mi coś powiedzieć o tym miejscu."

W ostatnim zdaniu składowym dobrym spójnikiem będzie "co" (wtedy bez słowa "coś") lub "to czy".


Podsumowując, twój tekst stoi na wysokim poziomie. Jest sporo opisów, bogate zdania, które nie zachowują schematu. Widzę, że stosujesz mowę pozornie zależną, dobrze.
 Interpunkcja trochę kuleję, ale ją przynajmniej widać. Jednak w moim przekonaniu lepiej jest nie dać przecinka, niż walnąć go w jakimś głupim miejscu. Nie wiem czasami, dlaczego niektóre wyrazy traktujesz jako nazwy własne, kiedy nie bardzo można je jako takie zakwalifikować.
Zaczęcie zdania od "ja" w dialogu jest poprawne. Może być to celowy zabieg stylistyczny.

Ocena: 5




« Ostatnia zmiana: 30 Grudnia 2012, 20:36:01 wysłane przez Sylath » IP: Zapisane
Cytuj
Nigdy nie ogarniam czy Sylath żartuje, nie ogarnia, czy udaje, że żartuje, a tak naprawdę nie ogarnia. Albo udaje, że nie ogarnia, a żartuje.
- Unkown
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #12 : 30 Grudnia 2012, 20:18:26 »
W trybie przyspieszonym, ale wrzucam  8)

Każdy z was walczy w imię boże, niezależnie od kasty, rasy, czy pochodzenia. Sprowadźcie ogień na swych wrogów, odbierzcie im wszystko co mają i nie pozwólcie by plugawili swą obecnością świętą ziemię. 
- cyt. Ahl-Orodżi, Wielki Saladyn

 Do obozu Ahl-Todżaraka powoli zbliżał się poseł, odziany w białe szaty, przyozdobione złotem. W dłoniach trzymał połamaną włócznię, na znak pokojowych zamiarów i przez cały czas recytował wersety z Ksiąg Proroków. Fakt, nieskładnie i chaotycznie, ale na tyle głośno by dało się go słyszeć już z daleka. Ahl przeczuwał co mogłoby się wydarzyć, gdyby krnąbrny głupiec, wkroczył do jego obozu, ze świętymi wersetami na ustach. Który heretyk ważyłby się na taki akt arogancji?

Ahl opuścił swój obóz i prędko wyjechał na spotkanie posłowi heretyków, który na jego widok przestał recytować, a zaczął wpatrywać się w stronę nadjeżdżającego Czarnego Jeźdźca. Szczupły, ale dobrze zbudowany mężczyzna spoglądał wrogo na nadciągającego Ahl-Todżaraka. Poseł przy pasie nosił miecz, który wręcz idealnie komponował się z połamaną włócznią w dłoniach, symbolizującą naturalnie szczerość intencji. Posłańcowi heretyków brakowało tylko jakiegoś skrętnie ukrytego noża, bądź trucizny, co by dopełnić ten obraz dobrodusznego emisariusza niewinnych. Równie głupi, co arogancki. Ewentualnie po prostu głupi. Jeździec spojrzał raz jeszcze na szamsziry, wiszące przy siodle i zaczął się zastanawiać ile czasu zajęłoby mu dobycie mieczy i wymierzenie śmiertelnego uderzenia.

- Pokój z tobą Czarny Jeźdźcu! – podjął posłaniec, po czym ukłonił się lekko i dyskretnie cofnął o dwa kroki. Ahl w duchu przyrzekł sobie, że po wygranej bitwie nagrodzi w jakiś sposób wierzchowca.
- Bóg ze mną, a niepokój z tobą, gadzi posłańcu. Niebawem odrzucisz połamaną włócznię, a dobędziesz sayf. – wskazał dłonią miecz posła. Na krótki moment zapanowała cisza, przerywana tylko szumem wiatru. Po chwili heretyk ponownie zabrał głos:

- Nie mam złych intencji. – oczywiście, że nie masz – Chcemy zawrzeć rozejm. Oddamy wam nasze dobra i wycofamy się. – nie musicie nic oddawać, sami sobie to weźmiemy – Rozlew krwi to ostatnia rzecz jakiej chciałby nasz bóg. – a pierwsza jakiej chce mój bóg – Jednakże, jeżeli pragniecie walki, to wolelibyśmy zaproponować pojedynek, który rozstrzygnie tę batalię, niczym sąd boży. – niczym ostatni tchórze – Jaka jest wasza odpowiedź?

Ahl-Todżarak błyskawicznie dobył szamsziry i ruszył na posła, który zdążył odrzucić połamaną włócznię i chwycić sayf. Heretyk sparował jedno uderzenie, lecz drugie, idące z przeciwnego kierunku, było już nie do zatrzymania. Szamszir, który Ahl-Todżarak trzymał w lewej dłoni, przebił się przez wątpliwej jakości pancerz. Mężczyzna upadł na ziemię i zaczął dławić się krwią. Ahl okazał heretykowi miłosierdzie i nie pozwolił by ten umierał w męczarniach. Odciął mu łeb i nabił na połamaną włócznię, symbol pokojowych zamiarów.

- Taka jest nasza odpowiedź! – najpierw ujrzał w oddali przerażonych heretyków, którzy czym prędzej zaczęli biegać po obozie i sposobić się do bitwy. Potem usłyszał krzyk aprobaty swoich żołnierzy i tętent koni w dali. 


EDIT:
Cytuj
Po co wielką literą "Pokłonić się"? (...) Podsumowując (...).
Dzięki wielkie Sylath :) Poprawki nałożone. A czemu z wielkiej litery "Pokłonić się" nie mam pojęcia. Za bardzo wczułem się w poganina najwyraźniej.

Pozdrawiam :D



« Ostatnia zmiana: 30 Grudnia 2012, 20:49:56 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Reuel
NaNaNaNaNaNaNa Reuel!

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 876


Kopnął cię ktoś kiedyś w rzyć, koziołku?

Zobacz profil
« Odpowiedz #13 : 22 Maja 2013, 23:42:22 »
Ładnie, bardzo składna historia, aż nie można się oderwać od czytania (chyba, że jeszcze się nie zaczęło- If you know what I mean ;> Fast). Więcej napiszę jutro.


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : 22 Maja 2013, 23:44:46 »
Nie odnajduję żadnego usprawiedliwienia dla tych, co odwracają się od boga. Poganin, który poznał imię boże, a mimo wszystko oddaje cześć bałwanom, zasługuje na pogardę. Albowiem miał okazję nawrócić się, a nie nawrócił. Mógł odrzucić obrzydliwy kult sił natury, a tymczasem odrzucił jedyną, prawdziwą wiarę. Wobec tego czeka nań piekielny ogień.   

- fragm. przemówienia Czcigodnego Kapłana Aberciusa wygłoszonego na Soborze Trzech Wielkich

Wcale tak nie śmierdzi. Trochę przegniłej trawy. Obcowanie z naturą to coś cudownego.

Inkwizytorzy siedzieli w jednym z wozów, ukryci w kupie czegoś, co dawno temu było tylko niewinną trawą. Teraz zapachem i konsystencją przypominało coś innego, ale to była kwestia drugorzędna. Najważniejsze to wymiotować w miarę wcześnie, zanim przybędą poganie, co by nie zepsuć zasadzki. Swoją drogą, byłoby nawet zabawnym, gdyby któryś z inkwizytorów w trakcie odprawiania rytuału, dał wyraz swojej dezaprobaty w tak wylewny sposób, jak poprzez błyskawiczne opróżnienie żołądka.

- Słyszę kroki – wyszeptał Tiberius – zbliżają się.

Faktycznie, po chwili na dziedziniec weszła niewielka grupa ludzi, dźwigająca ze sobą drewniane posążki i świece. Przewodził im jakiś stary, przygarbiony guślarz, który niósł opasłą, oprawioną w skórę księgę. Wyglądała na bardzo starą i podniszczoną, a im tomisko starsze i bardziej nadgryzione przez ząb czasu, tym większa szansa, iż zawiera w sobie wiedzę, za którą z miejsca winno się lądować na stosie. Wygląda na to, że wszystkie pójdzie zgodnie z planem.

- Zapalcie świece i narysujcie krąg, tak jak wam tłumaczyłem – rzekł chrapliwym głosem guślarz, który począł wertować książkę, prawdopodobnie w poszukiwaniu opisu jakiegoś rytuału. Po chwili zaczął nadzorować prace mężczyzn i ponownie tłumaczyć im, jak powinny być rozrysowane linie w kręgu.

- To krąg ofiarny… nie będą niczego przywoływać – szepnął Ulryk i odpędził muchę, która powoli zaczęła mu się naprzykrzać.

W powietrzu czuć było zapach palonych ziół i zgniłego mięsa. Być może był to swąd zawartości jednego z worków, który przyniósł ze sobą pewien chłop. Na oko wyższy o głowę od Tyberiusza i sądząc po posturze dużo cięższy. Typowy osiłek, którego życiowym powołaniem było przerzucanie gnoju i dźwiganie różnorakich gratów, za ludźmi tylko odrobinę mądrzejszymi od niego. Reszta kultystów nie odbiegała zbytnio od tego obrazu. Banda prymitywnych brudasów. Co gorsza, uzbrojonych w drewniane pałki i noże.

- Nie ma co zwlekać. Ofiara! – odezwał się guślarz i zaczął krążyć wokół kręgu tanecznym krokiem. Być może była to część rytuału, ale Tiberius nie miał o tym pojęcia. Czekał tylko na początek inkantacji, ale zanim ta została wypowiedziana przyszło mu na własne oczy zobaczyć, w jakich ofiarach gustują pogańskie bożki. Jeden z wieśniaków rozwiązał worek i wysypał jego zawartość na środku kręgu. Ulryk ledwo powstrzymał odruch wymiotny, kiedy zobaczył powykręcane bebechy jakiegoś zwierzęcia. Prawdopodobnie zwierzęcia.

- Wystarczy mi to co widziałem – Ulryk namalował na wewnętrznej stronie prawej dłoni jakąś nieznaną Tiberiusowi pieczęć.

Ciszę przerwał krzyk guślarza:

- Incantarenimus!

Wtedy wiele rzeczy wydarzyło się naraz; inkwizytorzy błyskawicznie wyskoczyli ze swoich kryjówek i niesieni bitewnym szałem ruszyli na zaskoczonych wieśniaków. Guślarz, który najwyraźniej hołdował zasadzie – oczekuj nieoczekiwanego – błyskawicznie dobył innego zwoju, chcąc rozpocząć inkantację jakiegoś ofensywnego zaklęcia. Kilka strzał z kusz sięgnęło sposobiących się do ucieczki wieśniaków. Atak z zaskoczenia powiódł się i zapewne wszystko potoczyłoby się gładko, gdyby nie guślarz. Staruch wymamrotał swoje modlitwy, po czym złożył ręce w geście zbliżonym do modlitewnego, a pole bitwy błyskawicznie objęła Czarna Mgła. Ani chybi, była to jakaś plugawa magia. Na pewno nie pieczęć, bo inkantacja była zbyt długa. W takim razie czego się spodziewać?
Tiberius kierował się słuchem. Chłopi darli się przeraźliwie, jednakże w bitewnym zgiełku (w dodatku we mgle) ciężko było kogokolwiek rozpoznać. Inkwizytor ogłuszył profilaktycznie paru ludzi wprawnymi ciosami płazem miecza w czerep, ale nie był pewien, czy trafił swoich, czy wrogów. Następnie zaczął biec na oślep, przed siebie, by niebawem opuścić strefę Czarnej Mgły. Pomimo tego wciąż ciężko było zorientować się w sytuacji. W oddali nadal słychać było bitewny zgiełk, lecz nigdzie nie było widać guślarza. Jeżeli użył Czarnej Mgły to tylko po to by zyskać nieco czasu i rzucić dużo potężniejsze zaklęcie, albo żeby zwyczajnie uciec. Pierwszą opcję Tiberius szybko odrzucił, bowiem gdyby wiejski mag faktycznie chciał potraktować ich jakąś potężniejszą klątwą, to już by o tym wiedział, a na pewno odczułby to na własnej skórze.

- A zatem…

Usłyszał tętent konia i cudem uniknął stratowania przez zwierzę, którego dosiadał uciekający w popłochu guślarz. Tiberius podążył wzrokiem za jeźdźcem, który zmierzał w stronę lasu.



« Ostatnia zmiana: 09 Grudnia 2013, 15:03:16 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Strony: [1] 2    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.061 sekund z 21 zapytaniami.
                              Do góry