Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1]    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Lisek Paczka z Moskwy (Czytany 4679 razy)
J'Bergo

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 196


Без счастья жизнь это мука

Zobacz profil
« : 04 Sierpnia 2014, 11:34:20 »
No to tak, J'Bergo miał (miał :D ) pisać opowiadania. Sytuacja była troszkę skomplikowana, bo najpierw robiłem własne tłumaczenie z ta'agry na polski, potem pisałem coś, co gatunkowo pasowało do antyutopii. Ale właśnie początek tej antyutopii był klątwą, nie mogłem z niego wyjść, a niedawno stwierdziłem, że potrzeba jeszcze jednego dnia akcji  ^_^ . Próbowałem też zrobić komedię, a olać to. Odpowiednio tchnięty piszę to i to wam oddaję. Bądźcie szczerzy w ew. ocenie (ale nie linczujcie  ;D). Teraz jadę na parogodzinną wycieczkę, więc zobaczę, czy ktoś się zainteresował, kiedy z niej wrócę.

Lisek
Paczka z Moskwy
Rozdział pierwszy - promienny świt
To był piękny dzień, bezchmurne niebo rozpromienione słońcem i porządną dawką promieniowania radioaktywnego, bezwietrznie, a temperatura oscylowała w granicach dwudziestu-trzydziestu stopni Celsjusza. Obecny stan Ziemia zawdzięczała ekstremalnym wydarzeniom z 16 sierpnia 2024 roku. Wtedy to stolice wszystkich państw posiadających arsenał atomowy zostały zrównane z ziemią. Waszyngton, Moskwa, Paryż, Londyn, Pekin, Nowe Delhi, Tel Awiw-Jafa, Islamabad, Torval, Tokio i Phenian – wszystkie zostały zniszczone w wybuchach jądrowych. Nie wiadomo, czy była to skumulowana agresja, którą te kraje wymierzyły w siebie, czy też niewyjaśnialny kataklizm. Tak czy inaczej, rozpoczęło to wielką, międzynarodową wojnę, zwaną III Wojną Światową, Wojną Nuklearną, a nawet, niebezpodstawnie, Ostatnią Wojną. W jej wyniku cała sytuacja uległa poważnej zmianie; rasa Khajiicka, mniej odporna na promieniowanie od ludzkiej, zniknęła ze świata, wszystkie państwa upadły, a narody i inne społeczności zostały rozbite, znaczny obszar stał się niezdatny do życia, zaś populacje wszystkich gatunków zmalały bądź całkiem zniknęły.
Teraz trwa rok 2032, 8 lat po wojnie ludzkość na dobre wyszła z azylów, tuneli i kryjówek aby kontynuować swoją egzystencję na powierzchni znędzniałej planety. Początkowo tylko najodważniejsi oraz najgłupsi zapuszczali się poza schronienia, gdyż obawa przed skażeniem, mutantami i innymi zagrożeniami wywoływała zbyt wielką trwogę. Teraz jednak istniały już prawdziwe społeczeństwa, mało tego, niektóre utworzyły własne tradycje, kulturę, a nawet coś na kształt dawnych państw. Niezależnie jednak, czy żyło się w jakiejś wspólnocie, czy też wiodło los samotnika, trzeba było starać się bardziej, niż w czasach, kiedy sklep widziało się ze sklepu, informacje powszechnie udostępniano z internetu i telewizji, a bezpieczeństwo zapewniały odpowiednie służby. Mowa jednak o ludziach, a więc podejść do tej sytuacji było tyle, ilu żywych przedstawicieli tego gatunku. Niezłomni wojownicy Czystej Ziemi, idealistyczni obywatele Nowej Republiki, naukowa wspólnota HE, wierni akolici Błysku i, im podobni wierzyli, że można odnowić Ziemię, prowadzili zdecydowane działania mające zniszczyć wynaturzenia i ponownie wynieść człowieka na piedestał władcy niebieskiej planety. Organizacje pokroju Nowego Świata, Kościoła Czerwonego Oka czy Królestwa Miedzi wychwalały obecny stan, traktując go jako ogromną szansę i budując społeczeństwa dostosowane do postapokaliptycznych warunków istnienia. Powstały też inne twory, z różnymi celami i ideami, zorganizowane, jak Arka bądź anarchistyczne, które trudno nazwać, choćby wspólnotą, jak bandyci. Poza tym bytowały społeczności lokalne – odtworzone wioski, obozy, miasteczka itp. Ci, którzy nie chcieli należeć do żadnej większej jednostki, dobierali się w małe grupy, albo też działali samotnie. Pobudki tego były różne – własne zasady, możliwość zdobycia większego łupu, a nawet zwyczajne widzimisię.
22 listopada 2028 roku, w deszczową noc do Nouveau Noroy, ludzkiego osiedla na wschodzie dawnej Republiki Francuskiej, przybył starym, zmodyfikowanym Volkswagenem Caddy typu 14d pewien człowiek. Zatrzymał samochód obok drewnianej stodoły przekształconej w dom. Znajdowała się ona w lesie, patrząc od wejścia do budynku: z prawej strony i z tyłu istniało naturalne podniesienie terenu, z przodu obszar był płaski, zaś z lewej figurowało osuwisko. Przed drzwiami czekał na kierowcę mężczyzna w białym stroju, z lekką nadwagą – Albert Lerrault. Zakapturzony przyjezdny wysiadł, jednak nie był sam – drzwi pasażera również się otworzyły i wyszedł nimi czternastoletni chłopak, także odziany w ciemny płaszcz z kapturem nałożonym na głowę. Obydwaj stanęli parę metrów przed właścicielem stodoły. Starszy zrobił krok w przód i podał monsieur Albertowi mały, prostokątny pakunek owinięty w czerwoną chustę. Wskazał na chłopaka i patrząc gospodarzowi prosto w oczy powiedział:

-To jest Lis. Zna rosyjski i angielski, francuskiego nauczysz go ty, jak i ty będziesz się nim teraz opiekował. Dbaj o niego, pamiętaj, kim jesteś i co to dla ciebie znaczy.

Chłopak, delikatnie popchnięty, podszedł do swojego nowego opiekuna, zrzuciwszy kaptur, odsłonił młodą twarz. Ukazały się szare oczy z domieszką bursztynowej barwy przy źrenicy i rudawe, przydługie włosy. Tajemniczy człowiek, nie oglądając się, wsiadł do swojej furgonetki i odjechał. Kiedy zniknął w mroku nocy Albert Lerrault spojrzał na Lisa, badał go wzrokiem, a po chwili rzucił krótkie „za mnoj”. Weszli razem do wnętrza budynku. Tam dla Lisa rozpoczęło się nowe życie. Chłopak był pojętnym, zdrowym, szczupłym i wysportowanym osobnikiem przeciętnego, a nawet trochę niższego wzrostu. Albert przekonał się – dzieciak faktycznie potrafił mówić po rosyjsku i angielsku. Z początku uczył rudzielca tylko francuskiego, ale z czasem zaczął go szkolić w mechanice, wpoił zasady pierwszej pomocy, a także umiejętność, jakże wartą w dzisiejszych czasach, władania bronią. Wyszkolił, jak posługiwać się nożem, w jaki sposób strzelać z broni palnej; pistoletu, strzelby i jak porządnie rzucać granatem.
Kiedy Albert chciał nauczyć Lisa podstawowych zasad działania z innymi oraz retoryki wyszło na jaw, że ten nie miał kontaktu z ludźmi poza Facetem, który go tu przywiózł i samym Albertem. Lerrault postanowił zabrać go na przechadzkę po Nouveau Noroy. Wybrali się tam 16 lipca 2029 roku. Po kilkudziesięciu minutach doszli do ludzkiego osiedla. Przy popękanej, asfaltowej ulicy stało trochę budynków; po lewej stronie zrujnowany gmach poczty, pozostałości paru domów oraz dwa obiekty w lepszym stanie: stary sklep z niewielkimi ubytkami w paru miejscach i garaż, w którym ktoś urządził sobie lokum. Po prawej istniał dawny warsztat samochodowy, kilka rozwalonych sklepików, podniszczony bar i gruzy po chałupach. Sumując – z całej wisi tylko cztery obiekty były w wykorzystaniu, więc, jak łatwo się domyślić, stała populacja również sięgała czterech osób. Ułatwiało to Albertowi zadanie z zapoznaniem Lisa z miejscowymi. W pierwszej kolejności udali się do starego sklepu, który, dzięki temu, że właściciel był kupcem, zachował swoje pierwotne przeznaczenie. Weszli przez drzwi z kwadratowym oknem, wybitym częściowo w prawym górnym rogu. Proste wnętrze, przez środek pomieszczenia przebiegał kontuar, a za nim przejście na zaplecze. Oświetlenie zapewniały dziury w dachu i ścianach. Za szynkwasem stał czterdziestoletni mężczyzna z niedokładnie ogoloną szczecinką i krótkimi, szatynowymi włosami. Przy nim tkwiły dwie półki z towarem, ale szczególną uwagę Lisa przykuła strzelba oparta pod ladą. Kupiec pogodnie spojrzał na przybyłych.
-Witaj, Albercie. Kogóż to przyprowadziłeś ze sobą?
-To jest Lis, opiekuję się nim. -Odrzekł kładąc dłoń na ramieniu podopiecznego
-Ah tak.. no dobrze, miło cię poznać Lisie, ja jestem Gérard Ferrer. -Handlarz skinął Lisowi i ponownie zwrócił się do Alberta. -Od dawna się nim zajmujesz?
-Już jakoś rok.
-Nie gadaj, rok? Heh pierwszy raz go widzę.
-I nic dziwnego, jak dotąd nie wychodził daleko poza mój dom.
-Rozumiem, ale chyba go nie uwięziłeś, co? -Gérard przybrawszy minę detektywa uśmiechnął się kącikiem ust.
-Daj spokój. Potrzebuję nowych części do kolumny kierownicy. -Rzucił poważnie Lerrault przechodząc do rzeczy.
-Aa muszą być takie serio nowe?
-Jeśli działają i wytrzymają więcej, jak stare, to możemy je uznać za względnie nowe.
-W takim razie zamówienie przyjęte, zaczekaj chwilę...
-Gérard uniósł się od lady i poszedł szukać w swoich zasobach odpowiedniego towaru. Z drugiego pomieszczenia wydobywały się dźwięki przesuwania przedmiotów, brzdęknięcia, kiedy metalowe rzeczy stukały o siebie i co jakiś czas krótkie wypowiedzi sprzedawcy „Gdzie to gówno jest?”, „Jeszcze chwilę, zaraz znajdę”, „To musi być tutaj”, a w końcu dało się usłyszeć wyczekiwane „Jest!”. Kupiec wrócił z jakimiś kawałkami metalu i położył je przed Albertem, który szybko się im przyglądnął.
-I co, może być?
-Albert pokiwał głową. -Tak, nadadzą się. Ile za nie chcesz?
-Powiedzmy 20 graciaków. -Potencjalny nabywca wyjął z kieszeni swojej zielonej kurtki dwie strzykawki w szklanych cylinderkach i garść śrub w dobrym stanie.
-Proszę.
-Chyba żartujesz, tu nie ma dwudziestu.
-Więc sprzedaj za 18. -Odrzekł Albert wzruszając ramionami.
-Osiemnastu też tu nie ma. Maks 16.
-Oj tam, dostałeś dwa stymulanty. -Powiedział Lerrault wskazując na towar.
-Ale i tak, to jest więcej warte. A chyba nie chcesz jeździć jak pijak z kurzą ślepotą tym swoim gratem. -Gérard spojrzał mu prosto w oczy z lekka wyzywającym wyrazem.
-Eh niech ci będzie.. -Albert wyjął z kieszeni spodni klucz hydrauliczny porządnego wykonania. -A teraz oddaj dwie śruby.
-Masz. -Gérard przesunął elementy kolumny i dwie śruby w stronę Alberta, a sam zabrał resztę.
-Robisz się coraz droższy. -Wyrzucił mu nabywca kolumn.
-No co, nie mogę przecież pozwolić, żeby przy chłopaku wyjść na taniego i podrzędnego handlarzynę.
-Jakby mnie obchodziło, na kogo ty wychodzisz. Do następnego razu.
-Bądźcie zdrowi. -Albert z Lisem wyszli ze sklepu i zamknęli za sobą drzwi. Młodzieniec od razu zapytał:
-Co to miało znaczyć?
-Ale co? -Jego opiekun nie bardzo wiedział o co chodzi.
-On powiedział ci o jakiś 20 graciakach, a ty mu położyłeś jakiś na ciemno wzięty szmelc.
-Żaden szmelc, to były stymulanty adrenaliny i czyste, nieużywane śruby. -Odparł mu Albert z pełnym przekonaniem
-No dobra. Więc te „graciaki” to śruby, tak?
-Nie -Rzekł Albert, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. -Graciaki to umowna wartość różnych rzeczy. Sam chyba przyznasz, że obecnie jakiekolwiek pieniądze są nieprzydatne i dlatego działa zasada wymienialności.
-No to ile graciaków warta jest taka śrubka? -Poparł pytanie dociekliwym spojrzeniem.
-To zależy, jak się dogadasz.
-Czyli de facto, te całe graciaki mogą być każdym znalezionym złomem?
-Dokładnie, jeśli tylko możesz coś za to dostać, to tak.
-Yhy wspaniale.. Po co tu jesteśmy, tak w ogóle?
-Chcę żebyś poznał innych ludzi, inne charaktery. Poza tym potrzebowałem wymienić części w aucie, bo chcę cię nauczyć jeździć. Zresztą nie przeciążaj tym swojego mózgu, wszystko wyjdzie ci na dobre. -Zapewnił go Albert.
-Okej, skoro tak uważasz -Odpowiedział mu Lis z nieukrywaną ironią.
-Ja to wiem
-Tak, tak., oczywiście.
-Wątpisz we mnie?
-O a skąd, w życiu nie wątpiłbym w tak mądrego człowieka.
-Albert uniósł lewą brew, co od razu zrobił też Lisek. Ruszyli dalej, podeszli do podwoi garażu, które na środku miały naklejoną kartkę z napisem „Nie wchodzić, bo zabiję. Wiadomości zostawiać u Angèle w barze”. Lis dotknął kartki i powiedział:
-Chyba ktoś nie chce, żeby chodzić mu po chacie.
-Nikt normalny tego nie chce. -Opiekun ucieszył się, że chociaż trochę tą wypowiedzią odegrał się na podopiecznym
-Kto tam mieszka?
-Ian, myśliwy.
-Myśliwy? A na co poluje?
-Na mutanty, polować na zdrowe zwierzęta, to w dzisiejszych czasach niemal grzech.
-I co robi z tymi mutantami?
-..Zabija? -Odparł Lerrault.
-No a potem?
-Trofea zatrzymuje dla siebie, a to, co da się zjeść zanosi do baru.
-Mutanty można jeść? -Spytał z niedowierzaniem.
-Po przyrządzeniu? Jasne. -Na twarzy Lisa widać malowało się lekkie zdziwienie -Oj chłopcze, mało znasz ten świat, za mało. -Przekroczyli ulicę, na której stały puste wraki samochodów.
-Ten kupiec, Gérard, miał strzelbę pod ladą.
-I co w tym dziwnego? Dzisiaj każdy powinien mieć broń.
Stanęli pod barem, który był teoretycznie dwupiętrowy, z tym, że z drugiego piętra została tylko podłoga i resztki ścian. Budynek zbudowano na planie prostokąta z zaokrąglonymi rogami i wypustkiem, w którym usytuowano toalety. Nad popękanymi szklanymi drzwiami wisiał, niegdyś podświetlony, znak BNF – popularnej sieci wiejskich barów, której pełna nazwa brzmi „Bon Nourriture Française”, czyli „Dobre Francuskie Jedzenie”. Weszli do środka. Większość stolików i krzeseł porozrzucano pod ścianami, tylko trzy okrągłe, czerwone lady stały obok siebie, na środku. Pod dawnym stanowiskiem z kasami leżało 6 mat do spania. W kuchni gotowała się woda. Albert z Lisem stanęli obok pozostawionych stolików rozglądając się po wnętrzu.
-Angèle! -Zakrzyknął Albert. Po paru sekundach ciszy odezwał się kobiecy głos:
-Już idę! -Ze schodów prowadzących na, teraz już, dach zeszła młoda, około dwudziestopięcioletnia blondynka w białym, znoszonym ubraniu medyka.
-Hej Albert, dawno cię nie było, w sumie to dobrze. A twój towarzysz to?..
-Angèle poznaj Lisa, opiekuję się nim, a teraz zapoznaje ze światem. Wybacz, że tak długo cię nie odwiedzałem, ale rozumiesz miałem, co robić i jakoś się przy tym nie zraniłem.
-A w porządku. Cholera, woda. -Kobieta pobiegła do kuchni i odłączyła czajnik od akumulatora. -Dobra, to czego wam potrzeba? -Zapytała łącząc dłonie.
-Może mogłabyś nam pokazać na czym polega FH?
-O Jasne, żaden problem, chodźcie tutaj. -Blondynka zaprowadziła ich w kąt restauracji i wyjęła płaską, białą skrzynkę -Dobra, a więc tak: FH to skrót od Fast Help – czyli specyfików szybkiej pomocy wprowadzonych w 2018 roku przez ONZ na skalę międzynarodową. Są to strzykawki z częściowo uniwersalnymi substancjami medycznymi. - Angèle wyjęła szklany cylinderek z czerwonym paskiem, który wielkością i kształtem przypominał chudą szklankę. -FH mają też dodatek, który powoduje, że miejsce po ukuciu nie boli i szybciej się goi. Fast Helpy posiadają takie kolorowe paski, które informują, na co jest dany zastrzyk. Ten ma czerwony pasek. -Wskazała na obwódkę okalającą pojemniczek. -Więc jest na zakażenia krwi, na siniaki, łatwe obrzęki, zmniejsza krwawienie, pomaga goić się ranie. Można go nazwać podstawowym, bo jest od rzeczy typu: ktoś mnie ciął nożem, ktoś mnie postrzelił, czy walnął baseballem. Zielony pasek oznacza FH przeciw zatruciu, jadowi, cięższym zakażeniom i tak dalej. Żółte zmniejszają skutki promieniowania, pomagają przy oparzeniach, a białe wzmacniają organizm, stabilizują w nim układy, tak po prostu staje się silniejszy. To przydaje się, kiedy nie wiadomo, co dolega albo podczas choroby. -Objaśniła Angèle, a następnie, zdjąwszy pokrywkę, ukazała ośmiocentymetrową igłę. -FHpy stosuje się prosto – wbijasz w pobliże urazu i wstrzykujesz do końca. To w sumie tyle.
-Dziękujemy ci za ten wykład. Gdybyś mogła jeszcze opisać Lisowi działanie stymulantów, byłoby super.
-Ok, no to słuchaj, Lisie.. -Albert wstał i odszedł gdzieś dalej. -Stymulanty wspomagają pewne „czynności” organizmu. Są różne stymulanty; na adrenalinę – przydatne podczas walki, stymulanty na pobudzenie, żeby nie zasnąć, na erekcję, poprawiające myślenie, istnieje ich rodzajów cała masa. Stały się modne w latach dwudziestych. Są robione według schematu, jak FH. Z Tym, że stymulanty mają słowny opis tego, co dają, dlatego nie ma problemu z zapamiętywaniem kolorów czy czegoś. A i nie można z nimi przesadzać -Dodała pouczająco.
-Dlaczego?
-Zbyt częste stosowanie ma negatywny wpływ. Powodują zaburzenia, osłabiają organizm, który bez nich nie wyprodukuje odpowiednich substancji. Mogą nawet zadziałać jak narkotyk. Dlatego trzeba z nimi uważać.  Rozumiesz wszystko? -Lis pokiwał głową i powiedział krótkie „tak”. -To super. Albert skończyliśmy!
-Dobrze, dzięki za pomoc, Angèle.
-Proszę bardzo, to nic wielkiego. -Odpowiedziała machnąwszy ręką.
-Wiesz może, kiedy wróci Ian?
-Oj nieprędko, wybył jakąś godzinę temu.
-Rozumiem.. No dobra, to do zobaczenia następnym razem.
-Jasne, trzymajcie się. -Po wyjściu z baru Albert zapytał Lisa: -I jak, przydatna wizyta?
-Chyba Tak. Angèle jest lekarzem?
-Medykiem, przed wojną była wolontariuszką w Afryce. Teraz leczy i żywi ten zakątek. -Powiedział wskazując rozpostartymi ramionami Nouveau Noroy.
-Rozumiem, a składniki na jedzenie przynosi jej Ian?
-Dokładnie.
Poszli dalej, ku warsztatowi. Powoli zbliżał się zachód, podmuch wiatru omiótł pustawą okolicę, okolicę z reliktami przeszłości oraz umarłą, zwiędłą i zniszczoną roślinnością. Sucha ziemia i krucha, brązowawa trawa oraz stare, spróchniałe drzewka tworzyły krajobraz wokół Nouveau Noroy. Sam Albert miał swoją stodołę pół godziny drogi stąd, w zdrowym, zielonym lasku. Przed warsztatem, na drewnianym stoliku, stało radio nucące dwudziestowieczne piosenki Édith Piaf. Z budynku wyszedł łysy facet w niebieskiej budrysówce.
-W tym budynku mogą zatrzymać się i przenocować przyjezdni, jest to też mieszkanie Grégoire'a. Hej Grég, jak życie? -Rzucił pogodnie
-Witaj Albert, nic nowego. To miejsce może być już tylko pustsze. Chociaż widzę, że przyprowadziłeś kogoś nowego. -Mówiąc to spojrzał na młodego towarzysza Lerraulta.
-Tak, to jest Lis, ale nie martw się, on mieszka ze mną i nie zabierze wam tu miejsca.
-Oh jak wspaniale, przecież mamy taki tłok, prawdziwe przeludnienie...
-Może opowiesz Lisowi, czym się zajmujesz?
-Nie ma, co opowiadać. Zapewniam zagubionym miejsce do spania, ot co.
-Muszą coś zapłacić w zamian za nocleg? -Padło pytanie z inicjatywy Liska.
-E tam, niby czym mieliby? Zwyczajnie, jak nie będą sprawiać problemów, to mogą sobie tu pomieszkać.
-A dlaczego zagubieni?
-Bo nikt inny tutaj nie trafia, no ewentualnie jeszcze jacyś podróżnicy, ale to rzadko się zdarza.
-To dość.. szlachetne, że ich żywicie i lokujecie za darmo. -Stwierdził bez większego przekonania.
-O nie, nie żywimy – tylko miejsce jest darmowe, za żarcie muszą zapłacić.
-Rozumiem.. -Zapadła krótka cisza, którą przerwał Albert widząc, że nie mają tu zbyt wiele do roboty
-No, w sumie, to by było na tyle ze zwiedzania, wracamy. Żegnaj Grég.
-Tak, tak żegnajcie.
Albert wrócił z Lisem do swojego domu. Po tej wizycie objaśnił mu, jak się targować, jak przekonywać ludzi, co robić, a czego nie, żeby nie wyjść na słabego, głupiego albo zwyczajnie nieprzyjemnego. Kiedy naprawił auto zaczął uczyć Lisa jeździć. Nieustające postępy wzmacniały chłopaka i przygotowywały go do życia w skażonym, na-wpół martwym świecie.
16 czerwca 2032 roku. Delikatny wiatr powoli napędzał ciemne, deszczowe chmury. Po wczorajszych urodzinach Albert oficjalnie przekazał Lisowi swoje Renault Liberté-Terra z 2018 jako prezent, przebijając tym cukierki od Angèle, szwajcarski scyzoryk Gérarda, środek do czyszczenia broni Grégoire'a, a zwłaszcza myśliwego Iana, który w ogóle się nie pojawił. Wychodziło na to, że pomimo tych kilku lat Lis wciąż go nie poznał. Osiemnastoletni chłopak, ubrany w zieloną kurtkę, opierał się o swój nowy samochód. Miał dziś zrobić pierwszy, samodzielny objazd terenu.
-Na pewno chcesz mi go dać? -Zapytał Lis z chytrym wzorkiem.
-Mnie jest już niepotrzebny. Mam tylko jeden warunek -Rzekł Albert unosząc prawą rękę.
-Jaki?
-Nie rozpieprz mi go
-Postaram się
-No to jedź, tylko wróć przed burzą.
-Jasne, jasne
Rzekł Lisek wsiadając do auta. Włożył kluczyk do stacyjki, dał bieg do przodu i ruszył, zostawiając za sobą chmurkę kurzu. Jak zawsze zabrał ze sobą swój pistolet i nóż. Albert spokojnym krokiem wrócił do stodoły, w której słusznie uzbierał mały arsenał broni. Terenowy renault mknął leśną ścieżką rozchlapując błoto i rozrzucając kamyki. Gałązki pękały pod kołami, a mokrzejsze liście przyklejały się do maski. Wycieraczki pracowały zmazując owady i nieczystości z szyby. Samochód podskakiwał nieznacznie na wybojach, nieco ryzykowna prędkość, tylko nieznacznie zmniejszana na zakrętach, utrzymywała się przez cały czas. Lis chwytał każdą chwilę, ciesząc się byle sekundą. Na prostszym odcinku zerknął w górę i stwierdził, że czas już wracać. Wjechał w boczną dróżkę kierując się w stronę stodoły, teraz jednak wolniej.
Kiedy był już niedaleko domu rozległy się odgłosy wystrzałów. Krótka seria z karabinu, parę strzałów z pistoletu i dwa grzmoty ze strzelby w odwecie. Lis pośpiesznie zamknął auto i pobiegł w stronę stodoły. Ponownie krótka wymiana ognia, dało się słyszeć dziurawione drewno. Chłopak cicho podszedł do podwyższenia na wale, delikatnie wychylił się z prawej aby ocenić sytuację. Zobaczył sześciu ludzi z przodu obiektu, schowanych za pniakami i piramidkami z balików. Jeden z nich dzierżył karabin szturmowy, czterech innych pistolety i pistolety maszynowe, a ostatni Rusznicę Zajta wersji siódmej. Lis zerknął teraz z drugiej strony, przy prawej ścianie stodoły, naprzeciw niego, skradało się trzech kolejnych napastników, jeden z karabinem, pozostali mieli pistolety. Chłopak wyciągnął własnego SIG'a PR 4. Zszedł nieco niżej. Jeśli byłby dość szybki mógłby strzelić do tych z przodu, a później do drugiej grupki. Wychynął i wycelował do jakiegoś typa. Przeczekał chwilę, dokładnie wymierzył. Musiał działać szybko. Kiedy znowu odezwał się karabin dziurawiący drzwi stodoły, Lis wstrzymał oddech i strzelił. Pocisk trafił w cel, który padł na ziemię, a chłopak szybko schował się za podwyższenie. Jakieś podniesione głosy, teraz spojrzał z lewej strony, grupa atakująca od frontu nie zauważyła go. Ponownie przygotował się do oddania strzału, wziął na muszkę karabiniera. Moment skupienia i strzał oraz pudło, po części. Kula trafiła, ale nie w tego, w kogo miała. Facet z pistoletem gruchnął o ścianę, na której został krwawy ślad. Sekundę po tym ktoś z wnętrza walnął w to miejsce ze strzelby. Lis chował się właśnie, szczęśliwy, że znowu się udało, a wtedy w ziemię obok niego uderzyło kilka naboi. Spojrzał jeszcze raz – pozostała dwójka biegła w jego kierunku z nastawioną bronią. Zerwał się i w przygarbieniu pobiegł, ile sił do zasłony, którą tworzyły drzewa. Blisko niego powietrze przecięły jeszcze kilka pociski. Lis wbiegł w las, przeskakiwał powalone gałęzie i rowy, aż w końcu stanął za jednym z drzew i czekał. Agresorzy zbliżali się, ich kroki, którym towarzyszył dźwięk łamanych gałązek, stawały się coraz głośniejsze. Są blisko, chłopak ostrożnie wyjrzał kontem oka, gość z karabinem szedł z przodu, a jego towarzysz, z pistoletem, za nim. Co zrobić, co zrobić?!. Lis popatrzył na ziemię, podniósł głowę i powoli wyciągnąwszy nóż myśliwski, ujął go w lewej dłoni. Zaczekał, aż idący jako drugi go minął. Gdy tylko zniknął za drzewem Lis wypadł zza niego i znalazłszy się za plecami wroga wbił mu nóż głęboko w skroń. Drugi napastnik momentalnie zaczął się obracać, a wtedy dostał kulkę w czoło. Dwa ciała leżały u stóp Liska, który właśnie uświadomił sobie, że zabił dzisiaj czterech ludzi. Absolutnie jednak tego nie żałował. Oni atakowali, on się bronił. Zamiast czynić rozterki podniósł karabin i ponownie udał się w stronę stodoły. Podchodził od tyłu, ujrzał, że również stąd próbowano uderzyć, napastnikom plany pokrzyżowały metalowe płyty chroniące tylną połowę stodoły. Albert ustawił je na właśnie taki wypadek. Dwóch wrogów z pistoletami maszynowymi HK UMP 2 odeszło od grupy frontowej i powoli kierowało się ku lewej ścianie. Lis podkradł się i jako że był wyżej skoczył na niczego niespodziewającego się człeka. Wykorzystując prędkość uderzył faceta kolbą w łeb. Ofiara wyczynu upadła na glebę z połamaną czaszką. Drugi przeciwnik odwrócił się słysząc zamieszanie, a Lis skierował na niego karabin i strzelił. Nigdy jeszcze nie używał karabinu – siła strzału przewróciła go z klęczków. Mimo to trzy pociski wypadły z karabinu trafiając w brzuch, lewą pierś i mostek. Zaskoczony napastnik oddał kilka strzałów w niebo i bezceremonialnie padł. Lis upewnił się nożem, że ten, który oberwał kolbą nie żyje, a następnie dopadł do ściany. Wyjrzał zza rogu – czysto, wszyscy pozostali napastnicy atakowali od frontu. Podszedł do tajnych drzwi w lewej ścianie. Tylko dwie osoby miały do nich klucz, a jedną z nich był właśnie Lis. Włożył kluczyk do nisko umieszczonej dziurki i chiał już otwierać, kiedy z środka odezwał się CKM oddając serię w przednią część ich domu. Chłopak otworzył drzwi, wnętrze było podziurawione, zwłaszcza główne wejście. Na ciężkiej drewnianej ladzie, o kształcie prostokąta z rogami odchylonymi do tyłu, stał oparty na własnych nóżkach i podstawie Minem 16 w hebanowym kolorze. Za całą tą obudową siedział opiekun Lisa z krwawą raną na środku tułowia, którą przytrzymywał ręką.
-Albert! -Lis podbiegł szybko i przykucnął chowając się za drewnianą osłoną
-Lis, jesteś wreszcie
-Twoja rana..
-Teraz nie to jest najważniejsze, co się dzieje na zewnątrz?
-Z przodu jest trzech ludzi, pozostałych sześciu zabiłem
-No, to gratulacje. Dobrze cię wyszkoliłem, chociaż miałeś fory – to nasz teren i.. my go dobrze znamy.. W każdym razie, musimy pozbyć się reszty tych skurwieli.
-Więc co robimy? -Albert rozejrzał się po wnętrzu, aż postanowił wykorzystać poziom nad prawą częścią stodoły, który ciągną się przez całą jej długość, a od strony frontowej miał okno.
-Dobra, właź na górę. Ja będę cię osłaniał, masz karabin, to wystrzelasz ich z okna.
-Jasne -Potwierdził skinąwszy głową.
Lis naprężył się do szybkiego wejścia na drabinkę. Albert odsunął dłoń od krwawiącej rany, chwycił za CKM i rozpoczął ostrzał. Lis podbiegł i szybko wspiął się po szczeblach na poziom zerkając jeszcze na swojego opiekuna. Albert przerwał ogień, a w odpowiedzi poszła seria od napastników. Gdy tylko ustała znowu odezwał się karabin maszynowy. Lis zbliżał się do okna, kiedy, ku jego przestrachowi, wpadł przez nie granat. Chłopak zrzucił go uderzeniem kolby na dół i przypadł  do ściany. Po krótkiej chwili ręczny pocisk wybuchł na ziemi. Lis znowu podszedł do otworu. Przez szparę zobaczył pozycję napastników – z tego miejsca mógł ich prosto wystrzelać. Chwycił mocno karabin, wziął oddech, jeden.. drugi.. trzeci – wychynął przez okno i posłał na wroga całą resztę magazynka, 16 kul poprzebijało trzech przeciwników, trafiły w głowy, gardła i górne części torsu. Ostatnie skurcze mięśni spowodowały oddanie pojedynczych strzałów gdzieś w przestrzeń. Wszystko ucichło, bez ognia, bez krzyków, zero ruchu. Lis zbiegł na dół, odrzuciwszy po drodze pustą broń i przypadł do rannego Alberta.
-Co mam zrobić?! -Na te słowa jego opiekun zastanawiał się szybko, jak uciec śmierci. Apteczki, zestawy lecznicze - nie, brak w nich odpowiedniego inwentarza. Może Angèle? Ta opcja też odpadała – przenoszenie go i pokonanie całej drogi, nawet samochodem, skończy się zgonem. Myślał intensywnie, aż dotarła do niego smutna prawda. Umrze i nic już nie zdoła tego zatrzymać, życie uchodziło z niego milowymi krokami.
-Ty już... nic nie zrobisz.. to koniec -Na krew spadły łzy z oczu konającego. Świadomość śmierci zabierała wszystko
-Ale, jak?! Mamy leki, medyki, Angèle jest w Noroy..
-Odpuść, to nic nie da. Ja tu.. zginę. Kiedyś musiało się stać. Posłuchaj mnie, Lisie – Ty.. ty masz żyć, nie moją śmiercią, ale swoim życiem. Wiesz.. umiesz już dość. -Albert nachylił się do swojego podopiecznego -Posłuchaj: masz jeszcze jeden prezent. W komórce, w rogu, pod podłogą jest schowek. Wykorzystaj wszystko, teraz wszystko jest twoje.
-Kim oni w ogóle byli?
-Nie wiem, Lisie, nie wiem. Przeszukaj ich, może coś znajdziesz. Och... byłeś dla mnie prawie, jak syn, no może taki dobry bratanek, heh. Wierzę.. że dasz sobie radę, musisz..
Serce Alberta Lerraulta wybiło jeszcze ostatnie sekundy i stanęło, a razem z nim serce Lisa. Przy akompaniamencie burzy z czterdziestolatka uleciało życie, które nie miało nigdy powrócić. Mijały sekundy, a Albert nie wykazywał oznak życia. Bez oddechu, a serce nie biło. Sekunda, dwie trzy – jego serce wciąż nie uderzało, ale Lisa znów zaczęło. Ponownie wrócił mu oddech – on dalej żył.
Odłożył delikatnie ciało swego mentora. Otworzył stodołę i nie zważając na ciężki deszcz wziął łopatę i zaczął kopać dół pod małą brzozą, która rosła przy budynku. Bez ustanku przerzucał ziemię, a kiedy skończył wciąż padało. Owinął ciało Alberta w czyste, białe prześcieradło i futro z niedźwiedzia, które od zawsze wisiało przybite gdzieś z boku. Przeniósł tę trumnę i złożył do grobu. Zasypał wszystko, a za kopcem wbił deskę, na której wyrył swoim nożem napis „Albert Lerrault 12maja 1992-16 czerwca 2032”. Lis stał nad grobem jeszcze 5 minut, a następnie ruszył sprowadzić zostawiony w lesie samochód i przeszukać ciała ludzi, którzy ich zaatakowali. Zebrał pistolety, karabiny, granaty i strzelbę oraz trochę innego osprzętu przy okazji strzelając w głowę z pistoletu każdemu z ciał. Najciekawszy okazał się ekwipunek przywódcy – gościa z AKM, który prowadził frontowy atak. Lis znalazł przy nim wojskową lornetkę, stymulanty i PDA. Później wszystkie ciała zrzucił w rozpadlinkę z lewej strony stodoły, tak by górował nad nimi grób Alberta, a następnie, z pełną premedytacją, niemal ceremonialnie się na nie odlał. Wrócił do budynku dokładnie go zamknąwszy. Lampy zasilane z akumulatora oświetlały wnętrze pomarańczowatym światłem. Stosik zebranej broni leżał w cieniu, przy ladzie, za którą siedział Lis przeglądający resztę przedmiotów. Te, które nie nadawały się do użytku, zepsute i stare rzucał na bok, a pozostałe suwał w kierunku rynsztunku. Gdy skończył zostało mu już tylko zdobyczne PDA. Wcisnął środkowy przycisk i odblokował ekran. W palmtopie figurowało jedynie kilka rzeczy; notatnik, dyktafon, programik do rysowania, kalkulator, konwerter oraz mapa okolic domu Lisa. W notatkach znajdował się jeden wpis:
'Obiekt: Albert Lerrault
'Zadanie: Wyeliminować
'Dane: Dostałeś odpowiednią mapę pokazującą obszar pobytu celu. Za pomocą starych linii kolejowych, ty i twoi ludzie, dostaniecie się z dziewiątki do dwunastki. Tam czekać będzie na was mała ciężarówka, którą dojedziecie w pobliże punktu docelowego. Przez las macie iść na piechotę, ciężarówkę zniszczyć. Po zakończeniu zadania przyjdźcie do trzynastki. Nagrodę rozprowadzimy wedle wcześniej ustalonego planu. Macie 12 dni. Luper.

Oznaczało to, że za tą napaścią stał niejaki Luper. Kim był i dlaczego chciał śmierci Alberta? Lis nie miał pojęcia, ale w całej notatce nie napisano nic o nim samym, więc oni nie znali faktu, że ich cel nie jest sam. Co się teraz stanie, kiedy wynajęci zabójcy nie powrócą po nagrodę? Mogą zaatakować ponownie. Lis przypomniał sobie, że „w komórce, w rogu, pod podłogą jest schowek.” i ma wykorzystać wszystko, bo wszystko jest teraz jego. Chłopak wstał z podłogi. Otworzył klitkę, która dzięki swojemu położeniu z tyłu obiektu oraz małej drewnianej barykadce nie odniosła uszkodzeń. Zastanawiał się, w którym rogu może być ta skrytka, zaczął kopać w każdy, aż spod prawego kątu od wejścia wydobył się głuchy dźwięk. Deski nie były tam przymocowane, podważone przez Lisa wyskoczyły ze swoich miejsc.
W wypustce, jaka powstała, leżała brunatna skrzynia z twardego polimeru. Lis otworzył ją, we wnętrzu znajdował się jakiś strój. Po rozłożeniu ubranie okazało się wytrzymałą, sięgająca nieco za pas, buro-feldgrauową kurtką terenową uszytą z porządnego materiału, do której doczepiono licznik Geigera-Müllera, z kieszeniami przy spodzie i na piersiach oraz z zaczepami na przedmioty również na dolnej części i na plecach. W jedną z niższych kieszeni wetknięte były skórzane rękawice przedniego wyrobu. Po podniesieniu odzienia ukazały się na spodzie kufra: nóż wojskowy z burgundową rękojeścią i bez jelca oraz pistolet – nowy, długi na 20 cm SP K-B v.5 z magazynkiem w środku. Pełna wersja nazwy to „Special Pistol Kałasznikowa-Bluesera version 5”. Jego twórca, Wadim, był potomkiem Michaiła Kałasznikow, ale po zmianie płci przeprowadził się do USA, gdzie wyszedł za Waltera Bluesera, którego przed zyskaniem „nowego życia” znano jako Jaine, urodziwą brunetkę. Broń stworzono z najwyższej jakości, odpornych materiałów sztucznych, jej uchwyt, w nasyconym czarnym kolorze, pokrywały rosyjskie wzory ludowe. Reszta konstrukcji połyskiwała srebrzystą barwą. Na lewym boku umiejscowiono blokadę, a na prawym wygrawerowano, jakiej amunicji można użyć. Lista obejmowała 5 pozycji: aSP K-B, przeznaczoną specjalnie do tego pistoletu oraz 9 × 19 mm Parabellum, 9 x 18 mm PMM, 9 × 21 mm SP-10 i chińską ZRG 6. W skrytce leżały też kolejne dwa pełne magazynki. Lis zamknął skrzynię. Wiele otrzymał, ale w wyniku złych zdarzeń. Potop ciężkich myśli zalał jego umysł. Żeby się go pozbyć Lis zabrał się za naprawę stodoły, która po niedawnej walce bardzo jej potrzebowała.
Na następny dzień Lis przekazał smutną wiadomość wszystkim w Nouveau Noroy, pomijając, ze względu na nieobecność, Iana. Dwa dni zajęła naprawa stodoły, z wyjątkiem jednej dziury w dachu, która istniała tam jeszcze przed walką, wszystko zostało załatane. Przez ten czas uśmiech nie miał prawa wstępu na twarz. Kiedy Lis wykonał całą robotę stanęło przed nim znamienne pytanie: co robić? Co teraz ma zrobić?
Został sam, zawsze ktoś był przy nim, dbał i opiekował się, a teraz nie ma już nikogo. Człowiek, który go tu przywiózł zniknął, albert nie żyje. Pozostał sam i nie wiedział co robić. To pytanie dręczyło go cały czas. Nie miał, jak od niego uciec; zapasy przyniesione, budynek wyremontował. Nikt też nie pojawił się tu odkąd Angèle z innymi mieszkańcami przyszli oddać hołd nad grobem jego opiekuna. Czas się dłużył, mijał powoli, zbyt powoli. Dopóki pracował nie myślał, ale każdą wolną chwilę zajmowało mu tłumienie łez. Chciał krzyczeć i płakać. Pustka po stracie niemal go rozrywała.
Poranek, 19 czerwca 2032 roku - to był piękny dzień, bezchmurne niebo rozpromienione słońcem i porządną dawką promieniowania radioaktywnego, bezwietrznie, a temperatura oscylowała w granicach dwudziestu-trzydziestu stopni Celsjusza. Lis siedział przy oknie, oświetlony przez najjaśniejszą z gwiazd, rozmyślając nad tym, co powiedział mu Albert przed śmiercią. I, gdy tak myślał, do głowy przyszła mu odpowiedź na nurtujące go od pewnego czasu pytanie. Odpowiedź krótka i treściwa zerwała Lisa spod okna, oddarła od rozmyślań. Chłopak ubrał się w strój ze skrytki, założył swoje najmocniejsze buty terenowe, a'la glany. Wspominając ostatnie słowa swojego opiekuna dotarło do niego co teraz ma zrobić, miał odpowiedź – żyć. Lis zjadł coś na szybko, orzeźwił się wodą. Wziął swój pistolet SP K-B v.5, wojskowy nóż i strzelbę powtarzalną typu pump action, którą obleczono w lite drewno mające przykryć metalowe elementy kolby. Zabrał również inny osprzęt, typu apteczki, lornetka i ruszył do wrót stodoły. Gdy je otworzył wnętrze rozświetliło potężne światło. „Trzeba żyć” Lis wkroczył w jasność i zamknął za sobą drzwi. To był piękny dzień pełen słońca i porządnej dawki promieniowania w świecie, w którym trzeba żyć.
---
Mam cholerną nadzieję, że się przyjęło. A tutaj taki materialik dodatkowy. Mapka zrobiona na podstawie odręcznego planu i tytuły opowiadania, o którym trułem kiedyś.
-Sądzę, że łatwo się domyślić i opisy nie będą potrzebne.
Tytuły: Lisek Paczka z Moskwy, Лисёнок Посылка с Москвы, The Little Fox the Package from Moscow, Le Petit Renard Paquet départ de Moscou, Das Fuchschen das Pack aus Moskau


« Ostatnia zmiana: 29 Kwietnia 2015, 00:10:24 wysłane przez J'Bergo » IP: Zapisane
Klikanie w J'Bergo na SB nic nie da  ;>
Hunter

***

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 242


Śmieszny człowieku, czy pamiętasz ciemność?

Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 04 Sierpnia 2014, 17:15:13 »
Ladies and Gentleman... nikt się nie spodziewał..
J'Bergo potrzebuje pomocy z tymi przeklętymi zdrobnieniami w językach(...)
*
*
*
*
Byli tacy, którzy próbowali...
*
*
*
*
@J'Bergo

Spójrz co takiego znalazłem (...)
*
*
*
Ciężko się tłumaczy zdrobnienia(...)
*
*
*
*
*
Ale jedno pozostało tajemnicą.
Co ty z tym chcesz właściwie zrobić?

Wreszcie sekret wyszedł na jaw!

Tytuły: Lisek Paczka z Moskwy, Лисек Посылка с Москвы, The Little Fox the Package from Moscow, Le Petit Renard Paquet départ de Moscou, Das Fuchschen das Pack aus Moskau


  Tadaaaa!
  No dobra, to teraz do meritum, czyli do Khajiickiego opowiadania J'Bergo, kota laika, kawalera(?)

   Pomysł co by tu dużo mówić, nie jest jakiś wyszukany. Czyli koncept ujdzie. Znośnie się to czyta, czyli nie za szybko, nie za wolno. Znośnie czyli nie z pasją, ale też nie z obrzydzeniem.
   To nie jest mój typ opowieści. Postapokaliptyczne pisaniny nigdy nie wzbudzały u mnie objawów typu A czyli "AAAAAAAA CHCĘ TO CHCĘ TO CHCĘ TO!" ani nawet B czyli "W WOLNEJ CHWILI PRZECZYTAM''
  Miałem je daleko w nosie. I dalej mam. No dobra, ale napisał to w końcu jedyny Khajiit tawerny, a że ja akurat zawsze wspieram "wszechtwórczość" każdej rasy, toteż wziąłem się za czytanie. I jak już wspomniałem, szału nie ma, na razie jest mocno średnio średnio. W trakcie czytania można natrafić na kilka błędów w interpunkcji. Czasami przecinki są w złych miejscach, czasami ich za dużo. Jest też chyba kilka byków ort. teraz kojarzę jeden.
Cytuj
chołd
   Zdarza się. Natomiast najbardziej frustrującym dla mnie faktem jest to, że w opowiadaniu nie ma akapitów. Parę razy można by tekst oddzielić prostym i szybkim "enterem" i dało by się to czytać. ładniej by też wyglądało.
   Dialogi są strasznie suche, co mam na myśl? Już tłumaczę.
O ile narrator tłumaczy wiele rzeczy, padają daty, wszystko jest w opowiadaniu z jakiegoś, konkretnego powodu, o tyle jednak w trakcie dialogów nie ma praktycznie żadnych przerywników, opisujących sytuację. Jest tylko ciągła paplanina i wymiana zdań, też zresztą krótka, lakoniczna, jednak w miarę treściwa.

Sama fabuła, póki co rzecz jasna, zapowiada akcję, na przyszłość. Coś będzie się działo, to na pewno. To jest pierwszy rozdział, część itd. więc nie mogę nakreślić czy mi się to podoba. Napiszę jak pojawi się kolejna część oczywiście. Jedyny mankament, który mnie zresztą mocno odrzuca (mankament dla mnie, być może taki jest twój zamysł) to główny bohater- Lis. Przecież to jest J**ANY TERMINATOR. Ja rozumiem - poniekąd - twardy świat, twarde reguły, twarde dzieciaki. Szybko się uczą. Ok. Do pewnego stopnia akceptowałem to, ale pojawiła się mała skaza.
Cytuj
(...)Dwa ciała leżały u stóp Liska, który właśnie uświadomił sobie, że zabił dzisiaj czterech ludzi. Absolutnie jednak tego nie żałował. Zamiast czynić rozterki podniósł karabin i ponownie udał się w stronę stodoły(...)

Terminator jak nic. Biorąc pod uwagę, że to nie jest zmasakrowany przez życie, poobijany przez los, stary wyga, zdziadziały killer nad killerami, znana maszyna do zabijania, tylko młody chłopak, który nie tak dawno poznawał okolicę z miłym uśmiechem na ustach, teraz morduje po kolei.

Ale to nie wszystko. On te ciała wrzucił do czarnej dziury i obszczał! Człowiek S**rwiel!
I on się zastanawia po tym wszystkim..
Cytuj
co teraz ma zrobić
I dochodzi do wniosku...
Cytuj
żyć


WAT? Dupa tam z życiem, trza zabijać!!

   No cóż, główny bohater nie przypadł mi do gustu ani troszeczkę. Świętej pamięci Alberta Lerrault lubiłem bardziej. Postaci nie ma zbyt dużo, patrząc na zarys historyczny - zrozumiałe. Akcja skacze jak naładowany hormonami źrebak, to zwalniając i prowadząc za rączkę, to przyspieszając i zabijając pół tuzina ludzi. Pisz dalej, bo to będzie lepsze, musi być. Jest średnio. Przyjemne są wstawki typu konkretne nazwy broni, określenia iście profesjonalne. To lubię. Możesz, według mnie oczywiście, wrzucać jakieś wstawki językowe, np rozmowa Lisa po rusku z jakimś napotkanym po drodze panem. To się sprzeda, a i czegoś może nauczy.

   Jest średnio, mam nadzieję, że będziesz mocno pracował nad treścią, żeby to było bardziej bujne w słowa, jakieś takie bardziej opisowe. Może nie lubisz części opisowych, pisać/czytać ale one są potrzebne. Te u cb są mocno skrócone. Według mnie.

Reasumując, na pewno przeczytam kolejne i pewnie każde następne, pracuj, pracuj będzie tylko lepiej. Nie rób tego Lisa zbyt idealnym bohaterem, bo wtedy zrobi się nuda jak na imprezie urodzinowej u rudego. (Żarty i gagi użyte przeze mnie są bulwersujące, nie na miejscu i lepiej ich nie czytać. Wybaczcie. Nie zabijajcie) Serio, nie wiem, urwij mu rękę, albo wrzuć do klatki z tygrysem, zrób coś żeby ledwo wyszedł z sytuacji, a nie żeby rozpieprzył pół miasta i poszedł dalej. Do kroćset beczek zjełczałego tranu niech nie strzela w łeb każdemu napotkanemu trupowi!!! Dla pewności?? Dammmn...

   Pisz, pisz, nie słuchaj mnie. J'Bergo mówię Ci będzie tylko lepiej.

  To jest moja, subiektywna, nieprofesjonalna pseudo-recenzja, proszę się nie wspierać tym co piszę. Proszę używać z umiarem. Ameno. 


IP: Zapisane
"Żyją ludzie, którzy wierzą w złote smoki"

J'Bergo

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 196


Без счастья жизнь это мука

Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : 04 Sierpnia 2014, 20:17:06 »
O nie przejmuj się, to moja pseudo-twórczość  ;D
Lisa potrzebowałem w tej akurat części zrobić trochę (aż za) mocnego. Co do dialogów, piszesz, że powinienem częściej robić wstawki narratorskie, oki spróbuję. Lakoniczne rozmowy - starałem się zrobić je naturalne, takie pasujące do rozpieprzonego świata. A są zwięzłe, bo w prawdziwym życiu nie zastanawiamy się w trakcie gadania z kimś o piękne długie zdanie. Dobra, ogarnę te rzeczy, i tak J'Bergo chciał poprawić to opowiadanie po krytyce. Interpunkcja? Nie bijcie, ja tego absolutnie nie rozumiem i na wszelki wypadek daję więcej niż potrzeba. Co do byków ort. tu się wkurzę. Dlaczego ten durny komp, ani w programie, ani w internecie mi tego nie zakreślił?! Reszta - tak oszczał ciała tych, którzy zamordowali drogą mu osobę, tak według ostatnich słów Alberta dochodzi do wniosku o życiu. Akapity.. Szczerze to nawet o nich nie myślałem. Wydają mi się mało ważne. Doceniam uwagi i poprawię  :D
Cytuj
J'Bergo, kota laika, kawalera(?)
Raduje się, że znasz to pojęcie (bądź sprawdziłeś)  :D znaczy jeszcze luźnie nastawiony. Dzięki za rady - biorę się za poprawę
ps. no ale fakt faktem - smutno mi  :(


« Ostatnia zmiana: 04 Sierpnia 2014, 20:21:15 wysłane przez J'Bergo » IP: Zapisane
Klikanie w J'Bergo na SB nic nie da  ;>
Hunter

***

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 242


Śmieszny człowieku, czy pamiętasz ciemność?

Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 04 Sierpnia 2014, 21:10:59 »
No cóż, z tymi dialogami, to pewnie masz rację, natomiast poza nimi, może trochę bardziej barwne opisy, czy coś. Bo jakoś tak pustawo momentami, ale jak mówię, pisz pisz.

Cytuj
J'Bergo, kota laika, kawalera(?)
Raduje się, że znasz to pojęcie (bądź sprawdziłeś)

Sprawdziłem, ale dawno temu, jak zauważyłem pierwszy raz Twój nick, to wtedy  :D


IP: Zapisane
"Żyją ludzie, którzy wierzą w złote smoki"

Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : 05 Sierpnia 2014, 17:45:16 »
Przeczytałem i powiem tak: nawet, nawet :D

Od czego by tu zacząć... może od głupot.

Na minus ze strony technicznej na pewno brak akapitów w paru miejscach. Chociażby na początku - mamy opis uniwersum i zaraz opisywaną akcję. Tutaj idealnie pasowałoby oddzielenie dwóch myśli.

Drobne błędy. Pamiętaj, że mamy tĘ przesyłkĘ i tĄ przesyłkĄ + jeżeli przyjmujesz, że używasz cyferek to ich używaj. Tekst wygląda trochę głupio jak mamy w jednej wypowiedzi: ,,Kupię szesnaście nabojów albo 230, wszystko zależy od ceny".

Brak opisu przy dialogach to spora bolączka twojego opowiadania. A z zachowań w trakcie rozmów można wiele wywnioskować na temat bohaterów. Tam zaś, gdzie takie opisy wrzuciłeś są one trochę źle zapisane (no i też skąpe, ale co tam). Opisu zachowania nie zaczynaj od myślnika. Najpierw napisz co robi postać, a potem po enterku daj tekst:

Cytuj
Wzdrygnął się na samą myśl i powiedział:
-A ja wolę iść na kebab niż do chińczyka.

Teraz zarzuty poważniejszego kalibru:
- Fabuła.

Sory J'bergo, ale twój Lisek to zwykły, konstrukcyjny Eragon. Młody chłopaszek podesłany do jakiegoś dziadygi na ,,trening". O tak, każdy zna ten schemat. Jeszcze w kolejnym parcie powinien poznać swoją wielką miłość, którą będzie ratował, mszcząc się na oprawcach swego przybranego ojca. Swoją drogą kolejny schemat - biedna sierotka...

To wszystko już było, to przerabialiśmy i podane w tym stylu wywołuje jednak pewno znudzenie i sprawia, że reszty fabuły (tego konkretnego opowiadania) jesteśmy w stanie się odgadnąć.

Co na + ?
Uniwersum. Czyli drugi główny bohater. Nie wiem w jakim stopniu i czym się inspirowałeś, ale mi niektóre fragmenty kojarzyły się z Falloutem i Neuroshimą.

Dajmy na to:
*Organizacje. Jak nic - po zagłębieniu się w /hipotetyczny/ opis organizacji - odnaleźlibyśmy analogie do Bractwa Stali, Enklawy, Posterunku itd. :)
*Graty = Gamble, czyli umowna wartość różnych rzeczy z Neuro
*FH = Stimpaki z Fallouta
*Palmtop = Pipboy

Poza tym, wstęp do opowiadania kojarzy mi się właśnie z grą komputerową. Pobyt Liska u jego mentora to swego rodzaju samouczek. Najpierw wyjaśnienie co jest od czego (leki), potem interfejs (strzelanie), a potem akcja (pierwsza prawdziwa walka). Fallout 3 zaczynał się w zasadzie w identyczny (pod względem /schematu/ sposób).

Nie wiem ile masz lat J'bergo, ale warsztat sobie wyrobisz. Tylko musisz pisać. Jeżeli odgadłem czym się inspirowałeś i w którym miejscu to potwierdź/zdementuj :D

Jeżeli zaś, nie miałeś styczności ani z Falloutem ani z Neuroshimą to koniecznie ogarnij temat, bo to będzie dla Ciebie duże źródło inspiracji.



IP: Zapisane
Sylu
książe Szlezwiku, hrabia Esbjerg

*

Punkty uznania(?): 17
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 236


Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem.

Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 05 Sierpnia 2014, 19:15:21 »
I.
Cytuj
To był piękny dzień, bezchmurne niebo rozpromienione słońcem i porządną dawką promieniowania radioaktywnego, bezwietrznie, a temperatura oscylowała w granicach 20-30 stopni Celsjusza.

1.  Zdanie źle zbudowane składniowo. Brak odpowiedniego przyimka "z" przed wyrazem "porządną".
2.  Zresztą dobra, napiszę, jak całe zdanie powinno wyglądać.
"To był piękny dzień, bezchmurne niebo rozpromienione słońcem i z porządną dawką promieniowania radioaktywnego, do tego bezwietrzne, o temperaturze oscylującej w granicach 20-30 stopni Celsjusza."

II.
Cytuj
Wtedy, to stolice wszystkich państw, posiadających arsenał atomowy, zostały zrównane z ziemią.

1. Przecinek po "wtedy" nie powinien się znajdować.
2. Reszta przecinków także, bo to i tak zdanie pojedyncze, a nie złożone z wtrąceniem.

III.
Cytuj
...zaś populacja wszystkich gatunków zmalała bądź całkiem zniknęła.

To albo zniknęła, albo zmalała. Nie mogła jednoczesnie zniknąć i zmaleć. Wiem, że miałeś na myśli, że niektóre wymarły, a niektóre przeżyły, ale zdanie mówi, że WSZYSTKIE umarły lub WSZYSTKIE przeżyły.

IV.
Cytuj
Początkowo tylko najodważniejsi oraz najgłupsi zapuszczali się poza schronienia, obawa przed skażeniem, mutantami i innymi zagrożeniami wywoływała zbyt wielką trwogę.

Przydałby się tu jakiś łącznik albo nowe zdanie zamiast samego przecinka. Można użyć: "ponieważ", "gdyż" itp.

V.
Cytuj
Teraz jednak istniały już prawdziwe społeczeństwa, mało tego, niektóre tworzyły własne tradycje, kulturę, a nawet coś na kształt dawnych państw.

Używasz przysłówka do opisu obecnej sytuacji, a potem mówisz o przeszłości.  Użyj więc "wtedy" zamiast "teraz".

VI.
Cytuj
Ci, którzy nie chcieli należeć do żadnej większej jednostki dobierali się w małe grupy albo też działali samotnie.

Normalnie bym się tego nie czepił, ale stawiasz mnóstwo przecinków w złych miejscach, a tutaj, gdzie powinien on się znaleźć, nie znalazł się. Jako, że jest to zdanie z wtrąceniem, owe wtrącenie oddzielamy przecinkiem z obu stron.

VII.
Cytuj
Pobudki ku temu były różne...

Pobudki tego były różne

VIII. 
Cytuj
Znajdowała się ona w lesie, patrząc od wejścia: z prawej strony i z tyłu istniało naturalne podniesienie terenu, z przodu obszar był płaski, zaś z lewej figurowało osuwisko.

Z tego zdania wynika, że to stodoła patrzyła od wejścia i znajdowała się przy tym w lesie.

IX.
Cytuj
Dbaj o niego, pamiętaj, kim jesteś i, co to dla ciebie znaczy

Nie rozumiem, jakimi zasadami się kierujesz, stawiając przecinki, bo przed "co" nie powinno go być. Ba, wręcz nie może on tam się znajdować.

X.
Cytuj
Chłopak, delikatnie popchnięty, podszedł do swojego nowego opiekuna, zrzucił kaptur odsłaniając młodą twarz, szare oczy z domieszką bursztynowej barwy przy źrenicy i rudawe, przydługie włosy.

1. "Zrzuciwszy kaptur, odsłonił młodą twarz..." Najpierw zrzucił kaptur, co spowodowało, że jego twarz została odsłonięta.
2. Dalszej części zdania brakuje spójności. Sam przecinek nie zapewnia tego, przydałby się jakiś czasownik, np. i wtedy wyłoniły się szare oczy...

XI.
Cytuj
Wyszkolił, jak posługiwać się nożem, w jaki sposób strzelać z broni palnej; pistoletu, strzelby i porządnie rzucać granatem.

Ostatnie zdanie składowe nie ma spójnika. Może być: jak porządnie rzucać granatem.

XII.
Cytuj
nie miał kontaktu z ludźmi poza Facetem, który go tu przywiózł i, nim samym

Zamiast  "nim samym" dużo lepiej napisać po prostu "sobą samym" albo "sobą"

XIII. 
Cytuj
po lewej stronie całkiem zrujnowany gmach poczty

Całkiem w sensie całkowicie czy w miarę.

XIV.
Cytuj
Po prawej egzystował dawny warsztat samochodowy, kilka rozwalonych sklepików, podniszczony bar i gruzy po chałupach.

Egzysotwał gruzy po chałupach. Nie brzmi to zbyt poprawnie.

XV.
 
Cytuj
Ułatwiało to Albertowi zadanie zapoznania Lisa z miejscowymi.

Zadanie z zapoznaniem.

XVI.
Cytuj
Proste wnętrze, przez środek pomieszczenia przebiegał kontuar, a za, nim przejście na zaplecze.

Ostatni przecinek. Usuń go i oglądnij to: https://www.youtube.com/watch?v=n4GuntvPVF4

XVII.
Cytuj
Weszli do środka, większość stolików i krzeseł porozrzucano pod ścianami, tylko trzy okrągłe, czerwone lady stały obok siebie, na środku.

Znowu brak tu spójności. Daj se kropke zamiast pierwszego przecinka i zacznij zdanie od nowa. Dużo lepiej to będzie wyglądało.

XVIII.

Cytuj
Angèle wyjęła szklany cylinderek wielkości i kształtu chudej szklanki z czerwonym paskiem

Wielkością i kształtem przypominającą chudzą szklankę.

XIX.

 
Cytuj
"ktoś mnie ciął nożem, ktoś mnie postrzelił, czy walnął baseballem"

Po co cudzysłów, skoro nikogo ta kobieta nie cytuje ani jej wypowiedź nie ma charakteru sarkazmu?

XX.
Cytuj
a białe wzmacniają organizm, stabilizują w nim układy, tak po prostu staje się silniejszy

Kto/co się staje silniejszy/silniejsze?

XXI.
Cytuj
Z Tym, że stymulanty mają słownie opisane, co dają, dlatego nie ma problemu z zapamiętywaniem kolorów, czy czegoś.

Mają słowny opis tego, co dają albo są słownie opisane. Ostatni przecinek niepotrzebny.

XXII.
Cytuj
Mogą nawet zadziałać, jak narkotyk.

Przecinek przed "jak" dajemy, gdy pełni on rolę zaimka pytającego w zdaniach złożonych podrzędnie, czyli np. "Wiem, jak się czujesz". Ale gdy budujemy zwykłe porównanie przed jak nie stawiamy przecinka.

XXIII.
Cytuj
Sucha ziemia i krucha, brązowawa trawa plus stare, spróchniałe drzewka tworzyły krajobraz wokół Nouveau Noroy.

Plus to potocyzm, a swojego tekstu nie stylizowałeś w ogóle na język codzienny, więc nie możesz nagle wyjechać z czymś takim.  Zamiast tego można napisać: wraz ze spróchniałymi...

XXIV.
Cytuj
Włożył kluczyk do stacyjki, dał bieg do przodu i ruszył, zostawiając za sobą chmurkę kurzu, jak zawsze zabrał ze sobą swój pistolet i nóż.

Usuń ostatni przecinek i zacznij nowe zdanie, gdyż nie ma ono spójności z dwoma pierwszymi.

XXV
Cytuj
Jeśli będzie dość szybki może strzelić do tych z przodu, a później do drugiej grupki.

Jeśli byłby dość szybki, mógłby strzelić...

Piszesz w czasie przeszłym przez cały czas, więc go używaj.

XXVI.
Cytuj
Przyczekał chwilę, dokładnie przymierzył.

Przeczekał i wymierzył. Przymierzyć to można gacie w sklepie.

XXVII.
Cytuj
Będzie musiał zrobić to szybko, kiedy znowu odezwał się karabin dziurawiący drzwi stodoły Lis wstrzymał oddech i strzelił, pocisk trafił w cel, który padł na ziemię, a chłopak szybko schował się za podwyższenie.

Musiał działać szybko. Kiedy znowu odezwał się karabin dziurawiący drzwi stodoły, Lis wstrzymał oddech i strzelił. Pocisk trafił w cel, który padł na ziemię...

XXVIII.
Cytuj
Kula trafiła, ale nie tego, w kogo miała.

Kula trafiła, ale nie w tego, w kogo miała.
Kula trafiła, ale nie tego, kogo miała

XXIX.
Cytuj
Blisko niego powietrze przecięło jeszcze kilka pocisków

A nie pociski przecięły powietrze? Nie rozumiem, jak powietrze może przecinać pociski.

XXX.
Cytuj
„Co zrobić, co zrobić?!”

Jest to mowa pozornie zależna. Możesz opuścić cudzysłów.

XXXI.
Cytuj
Lis popatrzył na ziemię, podniósł głowę i powoli wyciągnął nóż myśliwski, ujmując go w lewą dłoń.

Ujmując to imiesłów, który można zastąpić wyrażeniem "kiedy ujmował". Zobaczmy, jak Twoje zdanie będzie wyglądało i czy będzie miało sens.

Lis popatrzył na ziemię, podniósł głowę i powoli wyciągnał nóż myśliwski, kiedy ujmował go w lewej dłoni.

Bez sensu. Wyciągnął nóz i ujmował go w jednej z dłoni jednocześnie?  Ludzie używają imiesłowów w takim przykładzie bardzo często. Wtedy kiedy jest następstwo czynności, oni używają imiesłowu, który służy do opisywania DWÓCH czynności dziejących się w tym samym czasie.

Lis popatrzył na ziemię, podniósł głowę i powoli wyciągnąwszy nóż myśliwski, ujął go w lewej dłoni.
Lis popatrzył na ziemię, podniósł głowę i powoli wyciągnał nóż myśliwski, po czym ujął go w lewą dłoń.

XXXII.
Cytuj
Lis zbiegł na dół, odrzucając po drodze pustą broń i przypadł do rannego Alberta.

Odrzuciwszy.


XXXIV.
Cytuj
Przeniósł tą trumnę.

Tę trumnę.

XXXV.
Cytuj
Wrócił do budynku dokładnie go zamykając.

Dokładnie go zamknąwszy.

XXXVI.
Cytuj
Chłopak wstał z podłogi. Otworzył klitkę, która, dzięki swojemu położeniu z tyłu obiektu oraz małej drewnianej barykadce, nie odniosła uszkodzeń.

Dwa przecinki na końcu niepotrzebne.

XXXVII.
Cytuj
Zastanawiał się, w którym rogu może być ta skrytka, zaczął kopać w każdy, aż z pod prawego kątu od wejścia wydobył się głuchy dźwięk.

Zaczął kopać w każdym.
Nie z pod tylko spod. Pierwsza forma wyszła z użytku kilkadziesiąt lat temu.

XXXVIII.
Cytuj
(pełna wersja nazwy to „Special Pistol Kałasznikowa-Bluesera version 5”. Jego twórca, Wadim, był potomkiem Michaiła Kałasznikow, ale po zmianie płci przeprowadził się do USA, gdzie wyszedł za Waltera Bluesera, którego przed zyskaniem „nowego życia” znano jako Jaine, urodziwą brunetkę.)

Po co ten nawias? W opowiadanich cały tekst ma tę samą rangę.

XXXIX.
Cytuj
Nikt też nie pojawił się tu odkąd Angèle z innymi mieszkańcami przyszli oddać chołd nad grobem jego opiekuna.

Hołd.

XL.
Cytuj
bezwietrznie, a temperatura oscylowała w granicach 20-30 stopni Celsjusza

Raczej to 20 zapisz słownie.

XLI.
Cytuj
rozmyślając o tym

Myśli się o czymś, rozmyśla nad czymś.

XLII.
Cytuj
Chłopak ubrał strój ze skrytki.

Ubrał strój? Chyba miałeś na myśli, że go na siebie założył, czyli ubrał się w strój.

------------------------------------------------------

Jak widzisz, trochę tego jest. A i tak to nie wszystko, bo wiele podobnych błędów się pojawiało, więc ich już nie powtarzałem, np. interpunkcyjne czy składniowe polegające na "za długim" zdaniu.

 Co do samej narracji. Historię jednego roku życia Lisa zmieściłeś w kilku zdaniach, opisując, że Albert uczyłgo języków itd. Nie rozumiem, dlaczego pominąłeś tak ważny element. Powinno to być uzupełnione w retrospekcji. Następnie opis ataku na posiadłość. Pierwsza połowa opisu miała w sobie ucieczkę do lasu, jakieś ukrywanie się, podchody. Wydawało się, jakby trwało to co najmniej z 15 minut. A tutaj, bohater wraca do stodoły i dalej widzi skradających się bandytów. Zdążyliby oni wejść do domu, zabić Alberta i odebrać nagrodę. Tutaj na pewno jest to źle poprowadzona narracja. Tak samo nie przekonuje mnie Lisek, który zabija kilku doświadczonych mężczyzn. Miałem nadzieję, że Lisek wróci i znajdzie Alberta już martwego, a bandyci zdążą uciec. Wiem, że sztampa, ale wyglądałoby to autentyczniej. Dalej po śmierci Alberta, próbowałeś pokazać, jak to Liskowi jest smutno, a w ogóle tego nie widać. Wygląda to, jakby bohater miał zupełnie wyjebane na śmierć jego opiekuna. Jego "symboliczne" gesty w ogóle tego nie pokazują. Wskazałeś, że cierpiał i dręczyły go ciężkie myśli, ale w ogóle tego nie rozwinąłeś.

Jednak świat, który przedstawiłeś trzyma się kupy, jest całkiem ciekawy, opisy środowiska i miejsc zamieszkanych przez ludzi są poprawne.Ich styl życia też jest dobrze napisany. Czyli można wnioskować, że znasz się na uniwersum, tylko potrzebujesz wprawy w budowaniu nastroju, przeżyć bohatera i poprawnym balansowaniu treścią, kierując się jej ważnością.


« Ostatnia zmiana: 05 Sierpnia 2014, 19:24:01 wysłane przez Sylú » IP: Zapisane
Cytuj
Nigdy nie ogarniam czy Sylath żartuje, nie ogarnia, czy udaje, że żartuje, a tak naprawdę nie ogarnia. Albo udaje, że nie ogarnia, a żartuje.
- Unkown
J'Bergo

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 196


Без счастья жизнь это мука

Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : 05 Sierpnia 2014, 19:34:52 »
Dobra, dzięki Wam widzę, że faktycznie dialogi są ubogie w m.in. mowę ciała, opisy gestykulacji itp. (poprawiam to, poprawiam). Cyferki - tu się boję, ponieważ wiem, że napisanie "Mieszko 2" raczej nie oznacza Mieszka drugiego. Spróbuję pokonać rozbieżności w liczebnikach. Co do fabuły - Eragona mam, acz nie czytałem, więc wybaczcie  :przeprasza: jeśli Lisek, tak się skojarzył, ale spoko, nie będzie żadnych smoków, a.. no tak, on jest taką trochę sierotą.
Skojarzenia z Falloutem i Neuroshimą są bardzo na miejscu. Wzoruję się jeszcze na Stalkerach, książce, którą teraz czytam i troszkę na TWD.
Cytuj
*Organizacje. Jak nic - po zagłębieniu się w /hipotetyczny/ opis organizacji - odnaleźlibyśmy analogie do Bractwa Stali, Enklawy, Posterunku itd. :)
*Graty = Gamble, czyli umowna wartość różnych rzeczy z Neuro
*FH = Stimpaki z Fallouta
*Palmtop = Pipboy
Organizacje, tak mogą się kojarzyć. Będą też zupełnie inne, całkiem własne. Na wszelki wyp. nie zdradzam.
Z gamblingiem zgadłeś bezbłędnie  :D
FH i stymulanty - tu przypomniałem sobie akurat SW: KotOR
Palmtop (PDA) - żywcem wyciągnięte ze Stalkerów, gdzie wala się pełno palmtopów
A więc: akapity, dialogi, szczegóły w języku i główny bohater. Akurat to ostatnie będzie (mam nadzieję) lepiej sprezentowane w późniejszych częściach. Obiecuję też nie dawać Lisowi mocy/magi/psioniki - z ręką na sercu  8) Zmieniam też nieco plany, żeby nie robić z niego terminatora,
____ (Uwaga - podczas pisania wysłano nową odpowiedź, może chcesz przejrzeć swoją wiadomość?)
Sylú, dziękuję! Teraz, kiedy ogarnąłem błąd typu "ubrał strój" śmiać mi się chciało, rozumiem. Poprawię i na jutro/pojutrze będzie gotowe.


IP: Zapisane
Klikanie w J'Bergo na SB nic nie da  ;>
Hunter

***

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 242


Śmieszny człowieku, czy pamiętasz ciemność?

Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 05 Sierpnia 2014, 20:21:58 »
  J'Bergo, osobiście wziął bym się za pisanie kolejnych części (chyba że już je masz), zamiast poprawiać błędy w tym. Noo tak myślę.
  A jeśli o cyferki idzie, no cóż, ja bym pisał wszędzie słownie, natomiast w miejscach gdzie należy pisać cyfry, czyli np. nazwa jakiejś broni, znak na drodze, wynik meczu ;D i reszta tego typu pisałbym cyfry.


IP: Zapisane
"Żyją ludzie, którzy wierzą w złote smoki"

Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 873


Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : 05 Sierpnia 2014, 23:49:00 »
Yep. Nie ma co poprawiać. Myślisz, że ktoś będzie to jeszcze raz czytał? :D Nie ma mowy. Nie na tawernie.

W kolejnym parcie staraj się unikać podobnych wpadek i weź po prostu szlifuj dalej styl, warsztat itd.

Stalkera w tym opowiadaniu niewiele... sądząc po terminatolisie to więcej Mad Maxa :D No, ale mówisz, że jednak lisek nie będzie takim madafakiem so... czekam na kolejną część.

Swoją drogą, Pusio jest dobrym Pusiem. Wyłowił wszystkie błędy. Znaczy, że mu się podobało. Pisz dalej :D


IP: Zapisane
J'Bergo

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 196


Без счастья жизнь это мука

Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 06 Sierpnia 2014, 00:53:57 »
Piszę, piszę. Tę poprawę i tak zrobię, a nóż ktoś zacznie czytać. Wiem, że stalkera jest tyle co Khajiit napłakał. Na obecny czas akcji nie potrzebowałem z niego dużo. Dzięki Wam  :D
Z jednej strony popadam w depresję, z drugiej praktyka czyni mistrza i chcę kontynuować. Moja zryta psychika jest zajebista, piszę to, a myślę o czerwonych.  :huh: co? hehehe


« Ostatnia zmiana: 07 Sierpnia 2014, 15:23:39 wysłane przez J'Bergo » IP: Zapisane
Klikanie w J'Bergo na SB nic nie da  ;>
Strony: [1]    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.086 sekund z 22 zapytaniami.
                              Do góry