Hyde Park > Literatura

Lektury szkolne

(1/8) > >>

Cahan:
Nawiązania do tematu lektur szkolnych pojawiają się dość często i w paru miejscach na forum. Nie były to jednak dyskusje na ten temat, lecz raczej krótkie wzmianki.

Zastanawia mnie jakie jest wasze zdanie o tej przymusowej literaturze  ^_^. Lubicie ją, a może nie? Jakie lektury byście usunęli z listy, a jakie dodali? Czy według was zmuszanie młodzieży do czytania lektur szkolnych przynosi dobre, czy złe skutki? Jakie książki wam się podobały, a jakich nie trawicie?

Ja osobiście lubię większość lektur szkolnych. Czasami mam jednak wrażenie, że do ich listy wpisano wiele książek słabych, infantylnych, głupich, naiwnych oraz niewiarygodnie wręcz nudnych. Moim zdaniem taka przymusowa lektura może zniechęcić młodych ludzi do czytania, ale też zachęcić. Wśród najgorszych lektur mojego życia można wymienić: "Syzyfowe prace"- pozbawiony akcji tasiemiec, w którym absolutnie nic się nie dzieje, najnudniejsza książka świata (nawet według mojej babci ;D) ;"Puc, Bursztyn i goście"- książka nudna, opowiadająca o bandzie zantropomorfizowanych psów, lektury tej chyba nikt nie lubi, nawet poloniści, bo książka jest pozbawiona przesłania; "Krzyżacy"- u mnie w klasie przeczytało to 5 osób w tym ja, nie było by takie straszne gdyby nie ciągnąca się akcja (przez prawie 100 stron Zbyszko siedzi w lochu i myśli o Danusi); "Stary człowiek i morze" książka ma u mnie sporego minusa z powodu rażących biologicznych błędów (delfin nie jest rybą) oraz fabuły opowiadającej o znęcaniu się nad zwierzęciem- to co dla innych jest walką z samym sobą, dowodem odwagi, etc. dla mnie jest zwykłym bestialstwem.
Z drugiej strony płotu stoją takie książki jak: "Hobbit"- wszystkim się zawsze podoba, młodzi ludzie zaciekawiają się literaturą fantasy, książka jest dostosowana do wieku; "Robinson Cruzoe" i "W pustyni i w puszczy"- książki uczą takich wartości jak odwaga, wytrwałość, wiara we własne siły i przyjaźń; "Mały Książę"- mądra książka o życiu, posiada drugie dno; "Antek" i "Dziady cz.II", przekazują wiedzę o tym jak się kiedyś żyło o obyczajach i tradycji.
W obu kategoriach i dobrej i złej mogłabym wymieniać wiele książek, o niektórych wogóle nie mam zdania...
Do listy lektur dodałabym trylogię "Mroczne Materie"- książkę dość trudną, o fanatyźmie religijnym, dorastaniu, związkach między ludzkich. Inną lekturą, którą bym zaproponowała jest Wiedźmin, ponieważ prócz funkcji zwiększającej atrakcyjność literatury dla czytelników to dodatkowo wyśmiewa infantylne i naiwne podejście do życia. Oczywiście obie zaproponowane przeze mnie cykle powinny zostać wprowadzone najwcześniej w III gimnazjum, wcześniej po prostu czytelnicy nie są w stanie zobaczyś drugiego dna.

Agrael II:
Ja teraz idę do gimnazjum więc na razie nie mam na koncie zbyt wielu lektur, ale się wypowiem. Nie mam nic przeciwko nim, bo połowa osób z mojej klasy nie ma na koncie praktycznie nic poza nimi i się potem w VI klasie jąkają kiedy czytają na głos, no sorry, ale jak się ma 13 lat to powinno się płynnie czytać (ja z tym nigdy nie miałem problemów). Największe syfy jakie do tej pory musiałem przeczytać to "Tajemniczy Ogród", książka o hindusce, która znajduje zapuszczony ogród i wraz z niepełnosprawnym chłopcem Dickiem (nie wiem jaką trzeba być fujarą aby dać tak na imię swojemu dziecku) i jeszcze "Ania z Zielonego Wzgórza" jeszcze nudniejsze od "Ogrodu" chyba wszyscy wiedzą co to, ale przyzwoitość każe mi napisać, że jest to książka o dziewczynie Ani, która farbuje sobie włosy na zielono i wyczynia jeszcze gorsze głupoty w dworku Cuthbertów i poza nim i wiecznie powtarza "Och, jakie by to było romantyczne"; nigdy nie strawię tych książek. Te dobre to już Cahan wymieniła: "Hobbit", "Robinson Crusoe", "W Pustyni i w Puszczy". I faktycznie Wiesia można by wrzucić, ale pod 3 gimnazjum, bo to jednak dorosła książka. Z tego co słyszałem, "Dziady" są wyjątkowo przynudzające.
Edit: Z tych najlepszych zapomniałem o "Chłopcach z Placu Broni", jedyna lektura, którą przeczytałem 2 razy.

Miker:
Ja już jestem po wszystkich lekturach i też się wypowiem.
"Krzyżacy" i "Hobbit" to książki opcjonalne. Mój rocznik w mojej szkole już tego nie czytał. Rocznik przede mną czytał to w gimnazjum na lato jako bonus na szóstkę.
A co do reszty lektur to moim zdaniem mimo iż totalnie tego nienawidziłem, uważam, że są potrzebne. Raczej bym z obiegu wywalił te chore streszczenia i opracowania. Żadna to pomoc naukowa. Jedynie kilka egzemplarzy w szkolnej bibliotece dla maturzystów powinno być dostępne.
Od gimnazjum zaczyna się wypożyczanie książki, odkładanie jej na półkę i czytanie streszczenia na korytarzu przed polskim.

W liceum bardzo dobrze poradziła sobie z tym moje nauczycielka. Każdą lekturę opowiadaliśmy sami na ocenę. Oczywiście w ciągu roku każdy był pytany dwa razy ale ludzie czytali bo nigdy nie było wiadomo kiedy przyjdzie nasza kolej.

A teraz o samych lekturach. Nie było lektury, która by mnie zainteresowała. Wszystko tak człowieka usypia, pewnie dlatego ,że jest to przymus a nie rozrywka. Ponieważ dla relaksu potrafię czytać paręset stron bez przerwy w ciągu jednego dnia. Lektura 100 stron zajmowała mi trzy tygodnie. Mimo to uważam, że są niezbędne a choćby dlatego, że bez nich większość dzieciaków czytałaby tylko kolorowe gazetki i nic poza tym. Przydałoby się zwiększyć nacisk na nauczanie muzyczne bo to też leży i kwiczy w Polsce.

Co do "Syzyfowych Prac" to książka opowiada o sytuacji w zaborze rosyjskim. A tytułowe Syzyfowe Prace to nieudolne próby rusyfikacji młodzieży. Książka ma jak najbardziej sens. Tak naprawdę najnudniejsze książki mają największą wartość. Mimo iż nie potrafię lektur strawić to uważam, iż są to naprawdę dobre książki ze względu na ich wartość edukacyjną. Wiadomo, że lekcje polskiego byłyby przyjemniejsze, gdybyśmy mieli tam tylko czytać Tolkiena, Sapkowskiego, Paoliniego, Rowling czy innych lubianych autorów ale nie o to tam chodzi. Oczywiście poświęca się chwilkę na ten aspekt literatury jednak polski to taka historia poparta literaturą.

A teraz moim zdaniem najnudniejsza z najnudniejszych.
"Potop" - mieliśmy na to pół roku a przeczytałem 30 stron. Nie potrafiłem się do tego zmusić.
Najciekawsza była literatura z okresu drugiej wojny światowej. Z tego przeczytałem praktycznie wszystko. Odpuściłem sobie jedynie "Inny Świat" ponieważ trzeba było wziąć się za książki do prezentacji. Jednak śledziłem wszystkie lekcje o tej książce więc raczej dużo nie straciłem. Dosyć dokładnie ją omawialiśmy. Jak zresztą wszystko z tego okresu. Same "Medaliony" omawialiśmy dwa tygodnie. Zaciekawiło mnie chyba również "Jądro Ciemności", jedna z niewielu krótkich lektur, które przeczytałem w jeden wieczór.

Marbas Lucyferowicz:
 Hmmm ja to opiszę tak. Lektury szkolne są jak piłka nożna... coś czego prawie nigdy z nastawieniem na nigdy nie czytałem/grałem :D
 Podstawówki do 3 klasy nie liczę bo to inny świat był, i prawie nic nie pamiętam :D
 Więc Hobbit był jedyną co w całości przeczytałem, Mały książę bo był krótki i hmmm coś o jakimś żydzie bo też była krótka i naprawdę musiałem. W liceum dosłownie nic, nawet kilkunastostronicowy shit Mickiewicza coś o rycerzach, no bo ludzie! Jak mam cokolwiek się wyluzować czytając coś co jest wmiętolone niewiadomo co i w dodatku zwierszowane.
 Efekt? Na maturze miałem 71% bo po prostu słuchałem nauczycielki i tych przygłupów z klasy jak opowiadali o lekturze ;> Oczywiście mógłbym więcej wyciągnąć ale w ogóle nic się nie uczyłem że nie wspomnę o notowaniu. Po prostu słuchałem. Co ja tam mam się wysilać i zasypiać przy czymś co sobie ktoś wymyślił bo mu się nudziło, jak to samo się dowiem słuchając innych wraz z ciekawymi komentarzami. Blach!  ;)
 Zresztą i tak wole sobie poczytać coś autentycznego typu jak dawniej żyli, albo Machiavellego.

Szerszeń:
Może i ja napiszę parę słów w tym temacie. Niestety, ale zamiast dać nam do przeczytania jakieś nowe powieści, coś co nas zaciekawi, to dają nam starocie, które są dla większości osób przereklamowane. Czytałem ostatnio "Metro 2033" i powiem, że jak na mnie, to na lekturę się nadaję. Dużo akcji, zwrotów fabuły i tym podobne. I co najważniejsze: uczniów już taka książka by zaciekawiła. A czytając "Nawiedzony dom" prawie zasnąłem przed biurkiem, bo książka po prostu mnie nudziła. z 28 osób w mojej klasie, lekturę przeczytało 5 osób :D. Jedyna dobrą lekturą, jaką przeczytałem z uśmiechem na twarzy jest "Hobbit". I z niego miałem jedyną szóstkę z testu z lektury :).Cytat: Marbas Lucyferowicz w 31 Lipca 2012, 16:18:52>>>>W liceum dosłownie nic, nawet kilkunastostronicowy shit Mickiewicza coś o rycerzach, no bo ludzie! Jak mam cokolwiek się wyluzować czytając coś co jest wmiętolone niewiadomo co i w dodatku zwierszowane.
<<<<I tu mam taką samą sytuację. Mieliśmy zadane przeczytać jedną z części "Dziadów". A ponieważ był to utwór wierszowany, to nawet tego nie przeczytałem. Po prostu nie potrafiłem się za to zabrać.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona