Ja widze ze nielicznie chciałbym byc w dobrej stronie konfliktu ( white is power ).Ale jednak tez chce cos podbic
A więc:
Byłbym jednym z bohaterów Avlee i byłbym jednym z wojskowych Gelu, po obronie kochanego kraju Gelu nie podejrzewał nic po swoich zołnierzach - miał do nich zaufanie.
W bitwie, w której ostrze armagedonu miałoby sie zderzyc z mieczem mrozu ukradłem Gelu ostrze armagedonu i schowałem je. Zrobilem to poniewaz nie chcialem zeby Antargiach sie rozpier papier [ xD] . Wiedzialem o tym poniewaz dobrze radzilem sobie z magia i przewidzialem przyszlosc.
Po zdobyciu Ostrza Armagedonu zebrałem kolegów z armii Gelu , którym zdradziłem swój plan.
Ruszylismy zdobyc Vori kraine naszych braci czyli snieznych elfów- udało sie po 5 miesiacach i 2 tygodniach przejelismy kontrole nad snieżystymi krainami.
Następnie wyruszyłem spalić Deyje i uwolnic Antargiach od plagi jaką są nieumarli. Ruszyłem w głąb krainy paląc po drodze wszystko co gniło i się ruszało.
Udało sie również. Akcja obróciła sie niespodziewanie gdy moim podbojom sprzeciwił się Gelu. Musiałem kombinować poniewaz trudno mi byłoby pokonać mojego mentora.
Ale zwyczajne szczęscie , które mi sprzyjało najwyraźniej sprawiło - że na Avlee ruszyli Kreeganie ze zdwojoną siłą. Zajęli Avlee ale po walkach mieli duże straty i wtedy ja ruszyłem oswobodzic kraj. Poszło niezwykle łatwo i z demonów nie zostalo nic. Zakłóciły harmonie spalając moje ukochane lasy wiec postanowiłem - ruszyłem ze swoją potężną armią na Eoful. Tymczasową władzę dałem Ivorowi który robił to co chciałem poniewaz zawładnęła nad nim moja magia umysłu. Czyli robił co chciałem. Ze spokojem ze buntu nie bedzie ruszyłem na kraj Kreegan. Wulkany i lawa i wzdbudziły we mnie strachu mimo że to co mnie obrzydza to wlasnie ognien - ognien ktory palił i niszczył moje lasy. Ten fakt zmotywował nas do walki i nasze morale wzrosły. Udało sie!!! Lucyfer umarł i zamienił się w proch. Eoful jest mój. Ale oddałem go władcą żywiołów którzy wzamian sie ze mna sprzymierzyli. Potem jeszcze sprzymierzyłem sie z ludzmi z bagien czyli Tatalianami.
Na których czele stał Bandaro , jeszcze przed zawładnięciem Antariachem. Razem z moimi sojusznikami zniszczylismy Nighon i Loch przestał istnieć. Nikt juz nie schodził do podziemi. Następna na drodze była Erathia - ja nie miałem ochoty walczyć z ludźmi - nimi zajął sie Bandaro . I wreszcie Krewold - poniewaz w niczym mi nie przeszkadzało i chciałem żeby Nekro_l sobie jeszcze popodróżował ruszyłem na Brakade. Wojska snieżnych elfów pod moją komendą nie miały trudności z śnieżystymi terenami i zdobylismy te tereny. Prawie cały Antargiach był juz zdobyty - zostało Krewlod. Nekro_l - trafiła kosa na kamien (
) gobliny pod groźbą zginięcia poddały się i ja wróciłem wraz z wojskiem do Avlee - zmęczony podbojami. Żyłem długo i szczęśliwie. Lecz pewnego dnia gdy mi sie nudziło i bawiłem sie ostrzem armagedonu niestety cały Antargiach sie "zepsuł" i trzeba było uciekać portalem do H4 xD.
Pozdrawiam Hack3r