Mimo że nie jestem weteranem Hereos 3, się wypowiem.
Nie bijcie!Ja dołączyłbym do Władców Bestii w Tatalii. Ukryte ataki z lasu i bagien mnie fascynują, podobnie jak trucizny których na bagnach raczej nie brakuje
Mimo że w Rome/Medieval II Total War nie jestem specjalistą od zasadzek.
1. Na początek doszedłbym do władzy przez wojnę oraz mordy. Oprócz tego w tajemnicy zaproponowałbym władcom Eofolu że jeśli zostanę władcą Tatalii, armia z bagien stanęłaby w jednym szeregu z Kreeganami w walce przeciw Erathii. Zapewne by się zgodzili, jeśli nie, trudno, sam to zrobię!
2. Drugą rzeczą byłby najazd na Erathię, najlepiej na najsłabszej części granicy. Porozumiałbym się władcami Eofolu, oni pierwsi atakują a ja po nich. Po przebiciu się zacząłbym plądrować okolicę wciągając w zasadzki co większe oddziały wroga, to powinno podnieść morale moich żołnierzy. Po splądrowaniu wszystkiego co się da ruszyłbym wgłąb Erathii, zajęci walką z siłami Nighonu i Eofolu oddziały Erathiańskie nie dałyby rady mnie pokonać, w końcu dotarłbym pod Steadwick. Wraz z sojusznikami zaczęłoby się oblężenie miasta, po kilku walkach w których oszczędzałem żołnierzy na rzecz strat Nighonu oraz Eofolu
(oraz niepowodzeniu ataków) ruszyłbym na Steadwick atakując cała swoją armią. Wojska Erathiańskie nie dałyby rady całej mojej armii
oraz sojuszników bo w końcu wytracili armię na moich sprzymierzeńcach. Splądrowałbym miasto z wszelkich bogactw, a te wywiózł do Tatalii. Na murach wywiesiłbym flagi mego narodu, mówiąc otwarcie
dawnym sojusznikom że to moja armia zdobyła Steadwick, nie ich. Wycofaliby się zezłoszczeni moim przywłaszczeniem stolicy wspólnego wroga, zamiast rządzenia wspólnie.
3. Kiedy Katarzyna Ironfist dotarłaby do Steadwick wysłałbym jej list z ofertą pokoju oraz zwrotu ziem które podbiłem, oprócz tych granicznych, na których już się zasiedlili moi rodacy. Jakież by było jej zdziwienie gdyby zobaczyła że to praktycznie tylko spalona ziemia, hahahaha...
4. Zaatakowałbym Krewlod. Dzięki masie pieniędzy i surowców z Erathii podbój byłby o wieeele prostszy. Po zdobyciu Krewlod następnym punktem byłaby Bracada. Po jej pokonaniu nadeszłaby pora na to aby sporne ziemie miałyby swoje pana. Oczywiście ziemie zostałyby splądrowane na dalsze wyprawy. Następni byliby Kreeganie, razem z Erathią, która chcąc nie chcąc, musiałaby się ze mną sprzymierzyć, podbiłbym ją i przyłączył do swojego królestwa, Nighon zostawiłbym w spokoju. Ostatnim celem moich podbojów byłaby Erathia, osłabiona wieloma wojnami i plądrowaniem kraju przez... oczywiście mnie!
5. Po zdobyciu Erathii połowa Antagarichu byłaby moja, cały kontynent drżałby przede mną i moją armią. Zacząłbym jednoczyć królestwo w którym wybuchałyby bunty, po pokazaniu że kto się zbuntuje ten zginie śmiercią okrutną, zacząłbym odbudowę zniszczonego państwa. Ale to już zapewne nie za mojego życia. Będą pamiętać mnie za stworzenie tego państwa, nie za zadbanie by żyło się w nim dobrze...