Oooo ja miałem dużo dziwnych snów
Opowiem wam jeden z najbardziej hardkorowych koszmarów jakie miałem.
Może wam nie wyda się straszny, ale gdy się po nim obudziłem, to waliło mi serce i byłem zlany potem.
Otóż moje osiedle jest na obrzeżach Lublina, i niedaleko niego jest las.
I między lasem a osiedlem są tory kolejowe.
W tym śnie pamiętam że ja i dużo grup ludzi po południu wchodziliśmy do tego lasu. Nie wiem dlaczego, ale nie była to żadna hipnoza ani zombie, tylko wszyscy po prostu tam wchodzili. Przy czym osiedle bloków i cywilizacja zniknęły z zasięgu, i nie było ich widać- tylko dzikie tereny.
Nagle zaczęło się robić ciemno. Usłyszeliśmy nadjeżdżający pociąg.
Pociąg wyładowany wilkami i czarnymi tygrysami, które zaczęły z niego wyskakiwać
(przerażające uczucie- widzisz wściekłe stwory które wydostają się na wolność w pobliżu ciebie). Wtedy byłą już czarna, ponura noc.
Wilki i tygrysy zaczęły mordować ludzi w ciemnościach. Słyszałem krzyki i ryki. Ja i grupka ocalałych biegaliśmy w tych ciemnościach i uciekaliśmy przed bestiami. Coś okropnego. Chodziłem po zaroślach i nasłuchiwałem.
Coś tu idzie...Rzucam się do ucieczki. Zgubiłem bydle. I znowu...
W końcu ojciec z jakiejś rodziny dał mi nóż kuchenny. Złapałem nóż i zacząłem ciąć nim jakieś wilki przede mną. Krew tryska na lewo i prawo.
Nie żyją.
Potem zaczęły w lesie pojawiać się jakieś przerażające, czarne a zarazem świecące widma. Jeden facet z ocalałych popełnił samobójstwo.
Reszta szła z latarkami, słysząc chrzęsty, nieludzkie odgłosy, jęki i trzaski.
Towarzyszyło mi niezwykłe uczucie zagrożenia. Czułem, że jestem bezbronny w ciemnościach i te istoty w każdej chwili mogą mnie zaatakować.
W końcu ja, jakiś przewodnik i rodzina- ojciec (ten co dał mi ten nóż), matka i 9 letnia córeczka, natknęliśmy się na dziwny lśniący domek w środku lasu. Dookoła niego padał dziwny śnieg. Przewodnik odradzał nam wchodzenie tam, ale weszliśmy do środka. Przewodnik gdzieś poszedł.
Domek był mały, jednoizbowy i ciemny.
W tym domku wyglądałem przez okna. Dookoła zbliżały się białe światła.
I uczucie paniki. Nie mamy szans!
Ciche pukanie do drzwi.
Ja, ojciec i matka podeszliśmy do wizjera.
Jezu.
Za drzwiami stała jakaś czarna zjawa w postaci ok. 20-letniej dziewczyny, z zupełnie czarnymi oczami(czarne gałki oczne...). WPATRYWAŁA SIĘ W WIZJER. Uśmiechnęła się złowieszczo i do naszych uszu dobiegło połączenie śmiechu z płączem.
Wstrząśnięci odsuneliśmy się od drzwi. Matka zobaczyła że
UWAGA DRASTYCZNE!!!
z jej córki został zaschły szkielet
Kobieta dostałą spazmów, a facet osłupiał.Drzwi się otworzyły i zjawa zamordowała kobietę w smudze krwi. Wsunęła do pokoju, a jej oczy były lśniącobiałe.
Ja i facet zaczęliśmy wrzeszczeć. Zjawa zbliżyła się do mnie.
Oślepiajaca biel.
Jeśli wkręciliście sie w przerażający klimat, nie czytajcie dalszego, idiotycznego zakończenia snu
Otóż zaraz po tym jak zjawa podeszła do mnie ocknąłem się w swoim mieszkaniu. Byłem sam w domu, północ, ale nie czułem strachu.
COŚ mi opowiedziało historię tamtego miejsca, wyjaśniło co i jak (nie pamietąm szczegółow) i poprosiło o Zakończenie Tej Historii.
W tym celu musiałem...Głupie to że nie wiem...
Ugotować kilogram oliwek w garnku, włożyć oliwki do miski i wystawić na parapet.
Zrobiłem to i sen sie zakończył.
Jak oceniacie?