Tymczasem, w cytadeli mesjasza...
-Więc w końcu przyszedłeś...- powiedział demon, widząc stojącego przed nim Agraela. Ten nic nie odpowiedział.
-Tieru cieszę się, że mnie nie zawiodłeś, ale...
-Ale co, Panie?- spytał były druid.
-Chodzi o to, że on jest pod moją kontrolą co znacznie ogranicza jego inteligencje... Masz może...
-Panie on jest jedynie opętany przez twoje moce, ale podświadomie nie chce ci służyć...
-Że też zawsze muszę wszystko robić sam...- westchnął mesjasz.
Zamknął Agraela w czymś, co dla zabawy nazwał błędnym kołem i uwolnił go spod opętania. Jak można było łatwo przewidzieć, demon przez około 3 godzin próbował się uwolnić. Kiedy się uspokoił, mesjasz odezwał się do niego.
-Agraelu czemu jesteś przeciwko mnie?
-Ponieważ nie podoba mi się twój styl... odpowiedział złośliwie Agrael.
-Agraelu nie ma dobra i zła... Są tylko ci emocjonalni głupcy, którzy nie są w stanie dążyć do mocy... ty stajesz się takim głupcem... Pamiętasz stare...
-Stare czasy, ale nie stare dobre...
-Kiedyś to byłeś u szczytu tej mocy... ale pewnego dnia pojawiło się uczucie...- powiedział mesjasz.- Przyłącz się do mnie, będziesz panem Sheogh...
-To nie jest szczyt moich ambicji... Sheogh możesz dać jakiemuś naiwnemu demonowi np. Tieru...
-Nie chcesz? Prosze bardzo, możesz dostać co tylko chcesz... Władzę nad Imperium Gryfów, kiedy już je podbijemy, moc o jakiej ci się nie śniło... mało ci?
-Skoro mogę dostać wszystko to chce twoją głowe... a w gratisie Tieru...- wyzłośliwiał się Agrael.
-Nie ufasz mi? Tak, to dobrze... to źle być naiwnym, prawda, Agraelu? Pozwól, że ci coś pokażę...
Demon wyciągnął z zanadrza bardzo dokładnie wykonany model Vigil. Jednocześnie otworzył na jednej ze ścian podgląd miasta.
-Bardzo ładny, ale co mają twoje zdolności rzeźbiarskie do...
Mesjasz zmiażdżył w dłoni glinianą wieżę. W tym samym czasie jej odpowiednik na wizji rozpadł się w gruzy, grzebiąc wielu ludzi pod kamieniami.
-Jak ty to...
-To moc jaką mogę ci ofiarować...
-No, nie wiem... Zastanowię... Aaa! Co się...- Agrael chwycił się za głowę i padł na kolana. Mesjasz się roześmiał parszywie.
-Teraz mam ciebie z całą mocą! Jesteś mój! Będziesz mi służyć, prawda?
-Tak... Panie.- powiedział martwym tonem Agrael. W jego oczach jaśniało światło opętania.
-To świetnie. Zauważyłem twoje talenty dowódcze, więc znalazłem ci nową, lepszą drużynę... bez żadnych apodyktycznych elfów czy pijaków...
Mesjasz wprowadził Agraela do pokoju obok. Stali tam: Biara, która machała spokojnie ogonem, najwyraźniej zajęta paleniem piekłorosa, Tieru w nowej zbroi Demoniego Lorda, Nikolaj, który po kolejnym wskrzeszeniu wyglądał przerażająco, kolejni wskrzeszeni: Veyer śmiejący się z dowcipu, który opowiedział mu Sauron.
Mesjasz dokonał prezentacji. Właśnie zamierzał objaśnić Agraelowi, jaką rolę mu przeznaczył, kiedy coś zadzwoniło alarmująco. Otworzył okno i wyjrzał.
-No, proszę... Nadciąga nowa porcja zabawek... Agraelu, podejdźże do płota... to znaczy do okna.
Demon wykonał rozkaz. Przed bramą zamku mesjasza stali dawni przyjaciele Agraela: Raelag, Reya, Ewan, Blackclaw, Izabela, Darin i Urkhal.
-Zajmij się nimi.- rozkazał. Agrael kiwnął martwo głową.
-Ale, żeby utrudnić im życie... GAR DON TA OCHIMRA!
W całym zamku coś błysnęło. Demon wyczuł wyraźny spadek mocy magicznej, jakby mesjasz usunął całą magię z zamku... a właśnie tak było.
Tymczasem na dole...
-I oczywiście drzwi zamknięte..- westchnął Ewan.- Musimy się teleportować.
-Nie. Mesjasz to przewidział, nie możemy użyć magii w obrębie jego "włości".- zaprzeczył Raelag.
-To jak wejdziemy?- spytał Blackclaw.
-Taranem...- popatrzyli na Urkhala.
-Ma twardy łeb, wytrzyma.- powiedział Darin.
-Ale co?- zapytał Urkhal.
-Nic, nic...
-Nie sądzę. To nie jest zwykły metal... to coś w rodzaju stopu veylinitu i tahlenu. Jest raczej odporny na obuchowe obrażenia, taran nie zadziała.- powiedział Raelag.
-To co proponujesz?- spytała Reya.
-Zrobienie drabiny... albo wspięcie się po murach, albo...
Brama się otworzyła.
-Ja śnię?
-Nie... Widać chce, abyśmy weszli. Nie wiem, czego chce, ale myślę, że na razie możemy postępować zgodnie z jego planem.
-To co, mamy czekać?- spytał Darin.
-Nie, wejdźmy. Chyba, że zostajesz.
Weszli do pałacu.
-Gdzie on jest...- mówiła sama do siebie Reya.
-Patrzcie!
Veyer i Agrael stali w drzwiach pokoju obok.
-Zaraz, przecież to najwięksi wrogowie.- zauważył Ewan.
-Chyba właśnie nie...
Veyer złapał topór i rzucił się na Darina, który stał najbliżej. Agrael nie dbał o odległość, celem jego ataku stał się Raelag. Cała reszta chciała pomóc walczącym, ale chwilę później zza drzwi wyskoczyli Tieru, Biara, Nikolaj i Sauron. Druid rzucił się na Reyę, w przekonaniu, że szybko wykończy elfkę. Mylił się.
Reya zaatakowała go, tnąc ukośnie. Ledwo zdołał skontrować, kiedy pchnęła, trafiając go w dłon i zmuszając do upuszczenia laski. Tieru zaklął i chwycił halabardę, która ozdabiała ścianę obok.
Sauron, co łatwo można było przewidzieć, walczył z Ewanem. Obaj dorównywali sobie doświadczeniem i zdolnościami. Ewan miał lepsze uzbrojenie, Sauron za to znał techniki walk, jakich nauczył go mesjasz. Walczyli z takim zapałem, że aż bron na ścianach brzęczała.
Biara wzięła sobie za cel Urkhala. W tym przpadku walka była nierówna- Urkhal zapomniał bowiem o swoich krówkach, za to sukkubuska pamiętała, co demon jej zrobił pewnego razu, przez co walczyła niezwykle zaciekle.
Nikolaj rzucił się na Blackclawa. Po raz trzeci wskrzeszony, posiadał naturalne zdolności dorównujące tym Sandro, Markala i Belketha, jednak w walce wręcz zdecydowanie był słabszy od flameusa.
Dopiero patrząc na Veyera i Darina można było uznać, że walka jest wyrównana. Siłę i wagę złego demona równoważyły spryt i zwinność jego przeciwnika. A ponieważ Darin wystarczająco szybko unikał ciosów Veyera, szala zwycięstwa tkwiła nieruchomo w miejscu.
Najlepszym wojownikiem na sali jednak był Agrael. Walczył jednocześnie z Raelagiem i Izabelą, i nawet się nie męczył. Z łatwościa unikał ataków królowej i parował ciosy elfa. Jego instynkt wojownika podpowiadał mu jednak, że jego dawny przyjaciel nie walczy tak dobrze, jak potrafi...
Raelag rzeczywiście nie koncentrował się w pełni na walce. Wyczuwał, że struktura magiczna cytadeli zmieniła się. Nadal nie mógł rzucać zaklęć, ale aura magii była jakby bardziej... wyczuwalna.
-Excidium!- dobiegł go głos Agraela. Uniósł głowę, i skamieniał z przerażenia, gdy ujrzał, że śmiercionośne zaklęcie nie było wymierzone w niego.
Spojrzał prosto w niebieskie oczy Izabeli, tak pełen zrozumienia i niemej prośby. Prośby, której nie mógł odczytać... miał za mało czasu.
Nie mógł w to uwierzyć. Jeszcze przed chwilą stała tu, oddychała tym samym powietrzem co on, walczyła z Agraelem, podobnie jak on, a teraz... nie było jej.
Pogrążony w czarnej otchłani rozpaczy, bólu i niedowierzania upuścił broń na podłogę. Nie słyszał już szczęku oręża, nie widział też buławy Agraela, która z ogromną prędkością zbliżała sie do jego skroni. Jedna chwila, i... padł jak ścięte drzewo przed demonem.
-No i o jedną mnie!-j wrzasnął Tieru
-Wyjąłeś mi to z ust...
Reya podcięła tchawicę Tieru.
-Teleportionus!- ostatnimi siłami krzyknął Tieru, znikając w obłoku błękitnego dymu.
-Dobrze, tego frajera mam z głowy... teraz Agrael.
Agrael właśnie szykował się do dobicia Raelaga kiedy nagle..
-Kochanie! Mam coś dla ciebie!
Potężne uderzenie odepchnęło zaskoczonego Agraela. Reya stanęła przed nim z mieczami w ręku.
-Agrael! Co oni ci zrobili?
-Uczynili silnym!
-Silnym? Chyba raczej słabym, jesteś tylko pionkiem w rękach mesjasza tylko jego bronią, przedmiotem! A wcześniej byłeś częścią drużyny...
-Częścią... - wybełkotał Agrael
-Tak, byłeś moim narzeczonym, idioto!- krzyknęła Reya, wiedząc już, że dotarła do Agraela.
-Aaaa!- usłyszeli nagle krzyk Urkhala.
-Żegnaj!- krzyknęła Biara, unosząc swoją broń. Jednak zanim zdołała zadać ostateczny cios, Agrael odepchnął sukkubuskę.
-Co się dzieje...- szepnęła do siebie demonica.
-Wróciłem...- powiedział Agrael a następnie wbił jej w głowę ostrze. Podobny los wkrótce spotkał resztę popleczników mesjasza.
-Wiesz, Agrael, cieszę się, że wróciłeś.- stwierdził Urkhal.
-Teraz został tylko Mesjasz... Zajmę się nim.- powiedział groźnie Agrael. Cmoknął Reyę prosto w usta, po czym pobiegł prosto. Blackclaw chciał ruszyć za nim, ale Ewan go zatrzymał.
-Nie. Tą walkę Agrael musi stoczyć sam.
-Tę walkę.- poprawił go Darin.- Poprawność językowa, bądź bolesna śmierć!
-Co...
Wszyscy spojrzeli w stronę, z której dochodził ten głos. Raelag próbował wstać, dopiero teraz odzyskał przytomność po ciosie Agraela.
-Udało mi sie.- powiedziała z dumą Reya.- Mesjasz już zostawił mojego kochanego demonka w spokoju! I teraz poszli się bić...
-Co?!
Raelag natychmiast rzucił się w kierunku korytarza, w którym zniknął Agrael. Ewan już otworzył oczy, by powtórzyc swoje słowa, ale elf już zniknął w ciemnym labiryncie cytadeli.
Kiedy wbiegł do komnaty mesjasza, widok, któty tam ujrzał nie zaskoczył go. Agrael leżał bez ducha na podłodze, żeł jednak. Mesjasz bawił się swoim ostrzem. Kiedy tylko elf odchrząknął, by zwrócić na siebie jego uwagę, leniwie podniósł oczy.
-No proszę... Kolejny manekin treningowy. Na utratę formy nie mogę liczyć.
Raelag nie odpowiedział. Wpijał tylko wzrok w demona tak intensywnie, że po chwili ten opuścił głowę, nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia.
-Zmora ci język odgryzła, elfie?- drażnił się.- Odpowiedz!
Raelag zaczął okrążać mesjasza, wciąż nie spuszczając z niego wzroku. Nie odpowiadał.
-Wkurzasz mnie!
Demon zerwał się z tronu i zaatakował elfa. Był znacznie silniejszy, szybszy i zwinniejszy, ale nie miał doświadczenia, wszystkie manewry bojowe były dla niego zaledwie teorią. Dzięki temu, a także uważnej obserwacji i rozszyfrowaniu przeciwnika, Raelag dał radę przebić sie przez obronę mesjasza i ciąć go w nogę, spowalniając tym samym. Jednak każda akcja wywołuje reakcję, i demon skontrował cięciem, które prawie przecięło elfa na pół. Udało mu się wykonać szybki unik, ale i tak ostrze przebiło jego rękaw, który szybko nasiąkł krwią.
-A nie mówiłem? Jestem najlepszy! A ty... nawet mówić chyba nie umiesz!- zirytował sie demon.
Raelag cofnął się i ponownie zaczął okrążać mesjasza. Ten jednak nie miał ochoty na gierki i zaatakował, tnąc z góry na dół. Zasypał elfa gradem pchnięć, nie dając mu czasu na ofensywę. Patrzył z sadystyczną satysfakcją, jak przeciwnik ledwo paruje jego ciosy, z wyraźnym trudem blokuje kolejne szybkie jak błyskawica pchnięcie.
Raelag był już i tak osłabiony walką z Agraelem, upływem krwi i okrutnie żywą pamięcią losu Izabeli. Wykonał jeszcze parę słabych zastaw, na chwilę przed tym, jak demon przyparł go do ściany, napierając coraz silniej na jego szablę.
-Naprawdę myślałeś, że mnie pokonasz?- syczał.- Mnie, Mesjasza Demonów? Mnie, Wybrańca Urgasha? Myślałeś, że TY dasz radę mnie pokonać?
Raelag nie patrzył na mesjasza. Patrzył za jego ramię, na Agraela. Podczas walki kilkakrotnie widział, jak demon się poruszył. Teraz powoli podnosił się z ziemi, szukając wzrokiem ostrza...
-Nie. Nie ja.- odpowiedział, przenosząc wzrok na mesjasza. Demon wykrzywił usta w okrutnym uśmiechu i naparł mocniej na szablę Raelaga, która rozprysła się na milion błyszczących kawałeczków. Jednak elf był na to przygotowany, i kiedy tylko skończył mówic, rzucił się w prawo. Ostrze mesjasza minęło się z celem, jednak było za blisko, i uderzyło Raelaga w ramię, przygważdżając go do ściany. Przez mgiełkę, która powoli zasnuwała jego oczy, dojrzał, że Agrael unosi ostrze, i...
-NIEEEE!!
Krzyk mesjasza odbił się echem w całej cytadeli. Demon osunął się na podłogę. Przezorny Agrael odciął mu na wszelki wypadek jeszcze głowę.
-Żegnaj.- rzucił, po czym spojrzał na elfa.
-Raelag, ja... Ja przepraszam za Izabelę, wiem jak się czujesz....
-Wybaczam ci.
-Naprawdę?- nie dowierzał Agrael.
-To nie byłeś ty. To on...- spojrzał na martwe ciało mesjasza.- Opętał cię. W ogóle cię nie winię.
-Ale ja ją zabiłem! Chcesz to tak zostawić, bo mnie Mesjasz opętał?!
-Wiem, że gdybyś był sobą, nigdy byś tego nie zrobił. To musiał być on...
-Skoro ty nie chcesz dokonać zemsty... ja to zrobię, Destroyedo Maxima!
Cały pałac zaczął się trzęść a Mesjasz palić. Dopiero w ostatniej chwili bohaterowie teleportowali się przed zamek, gdzie czekali już na nich Ewan, Urkhal, Darin i Blackclaw z ciałem Izabeli i Reya, która jak tylko zobaczyła Agraela, rzuciła się go ucałować. Tylko Raelag odszedł bez słowa...
Agrael z trudem wyplątał się z ramion elfki.
-Firea Manifesta!
Agrael nadal rzucał zaklęcia na pałac mesjasza
-Chodźmy stąd...- powiedział w końcu. Wrócili do centrum Imperium Gryfów... Raelag od razu zniknął, chcąc pomóc załatwić sprawy sukcesji i dziedziczenia tronu.
-Ilu musiało zginąć, aby to skończyć... Kiedy zabiłem Nikolaja, powiedziałem, że wszystko się uprościło i skomplikowało jednocześnie... A teraz mamy konsekwencje tej śmierci.
Rozejrzał się po Ashan... Spojrzał na ruinę Imperium Gryfów, opuszczone krainy krasnoludów, spalone lasy elfów...
-Nie wiedziałam, że nachodzą cię takie filozoficzne przemyślenia, kochanie.- powiedziała Reya, tuląc się do Agraela.
-Hmm...
Agrael podszedł do jakiegoś czystego ducha. Był to archanioł...
-Ja tobie życie odebrałem i ja ci daje...
Wskrzesił go.
-Niedługo weźmiemy ślub...- uśmiechnął się do Reyi.
-Niech żyje młoda para!- zakrzyknął Ewan.
-Niech żyje!- podchwycili wszyscy.
-Nigdy nie udzielałem ślubu demonowi i mrocznej elfce, ale jestem coś ci winny...- westchnął kapłan.
-A zatem ogłaszam was mężem i żoną.
Wszyscy się cieszyli, dopóki nie przybiegł Darin i powiedział, że zapomniał obrączek...
I komentować, zwłaszcza niech oliwsen7 napisze, czy jej się podoba