Next part! Trochę krótszy więc możecie czytać bez obawy o oczy
Czekamy na opinie.
Szukali po całym zamku.
-Może Raelag by nam pomógł?- wpadł na pomysł Agrael.
-No dobra, ale gdzie on jest?
-Hmm...
"Raelag, słyszysz? Widziałeś gdzieś obrączki?"
MARTWA CISZA.
"Halo?"
-Namierzę go... Spróbujmy... Avandre talhan vathone sinivvyn!
Teleportował się, jednak wylądował na korytarzu. Przed nim pojawił się iluzyjny napis "NIE PRZESZKADZAĆ!"
-No świetnie... Nie mam czasu przejmować się czymś takim. Destroyeda Maxima!
Drzwi zostały wyważone. W środku dostrzegł Alarica i Raelaga. Kiedy tylko kapłan zobaczył Agraela, zamachał ostrzegawczo świetym symbolem.
-Odejdź, demonie!
-Arcykapłanie, on jest ze mną. Pomógł w pokonaniu Mesjasza.- wyjaśnił elf.- O co ci chodzi?
-Jestem po obrączki.,..
-Ja ich nie zabrałem.
-To kto je ma?!- rozzłościł się Agrael.
-Ech... Avantahren!
Żądane obiekty pojawiły się przed Agraelem.
-Proste zaklęcie przywołujące... zaraz, obrączki? Bierzesz już z Reyą ślub?
-Tak, szkoda, że cie nie ma. Osobiście wskrzesiłem kapłana
Arcykapłanie, wybacz, ale muszę na chwilę cię opuścić.- przeprosił Raelag. Alaric skinął przyzwalająco głową. Elf i demon ruszyli na dziedziniec. Czekał tam już znudzony kapłan i Reya.
-No to jeszcze raz- ogłaszam was mężem i żoną.- powiedział kapłan. Agrael i Reya nałożyli obrączki.
-Możecie się pocałować...
Oczywiście skorzystali z okazji...
3 tygodnie później nasi bohaterowi wybrali sięna polowanie.
-Nie jest tak źle magia elfów sprawi, że niedługo te drzewa, ten las odrośnie...- mruczał do siebie Ewan, patrząc na las, w którym zaledwie co ósme drzewo było całe...
-Tak, ale... Patrzcie! Chatka wiedźmy!
Zaczęło padać.
-Ale leje...- jęknął Ewan.- Więcej wody niż wtedy kiedy Blackclaw płacze...
-Schowajmy się w tamtej chatce!- zawołał urkhal.
-Co? U wiedźmy?- spytał Agrael.
-A co mamy do wyboru?- retorycznie zapytał Blackclaw. Weszli do środka. Tam już czekała na nich młoda kobieta- wieszczka. Kiedy tylko podeszli bliżej, wyrecytowała:
-Chociaż śmierci palce wciąż do serc sięgają. Choć to nie zwycięstwo było, lecz przegrana.
Choć ból, rozpacz, wina wciąż was pożerają. Choć serce pęknięte, nadzieja złamana.
To już na was czyha nowe zagrożenie. A śmierć go utuli zimnych swych ramionach.
Na nic siła, magia, na nic poświęcenie. A magią zadana śmierć dzieła dokona.
-Z tego co mówiła można wywnioskować czyjąś śmierć...- zauważył Agrael.- I kolejnego przeciwnika.
-Przecież zabiliśmy Mesjasza...- poskarżył się Urkhal.
-Kurczę... zepsuje mi miesiąc miodowy!- rozzłościła się Reya.- Akurat teraz musimy znowu z kimś walczyć!
-Nieważne kim jest ten nowy wróg pokonamy go tak jak Mesjasza.- stwierdził Agrael.
-Czyli kosztem kogoś?- spytał Blackclaw.
-Dobre pytanie.- zgodził się Ewan.
-Nie! Tym razem nikt nie zginie!- krzyknął Agrael.
-Mylisz się...- wtrąciła wieszczka.- Umrze, a ty, w bezsilności będziesz patrzył...
-Już przestało padać.- powiedział Darin.- Możemy iść z dala od tej nawiedzonej baby.
-Wracajmy na zamek. To nasz miesiąc miodowy więc zamierzam go uczcić!- zawołała Reya.
Na imprezie ayaleil, arvaniir i inne trunki mrocznych elfów lały się strumieniami. Agrael preferował ostrzejsze alkohole, próbował więc bimbru pędzonego przez Darina. W efekcie miał zapewniony gigakac na dzień następny. Ale bimber był szybszy.
-MOJA GŁOWA!!
-Moment to moja głowa! Agrael, puszczaj!- wrzasnął Ewan.
-Sorki... idę na górę.
-Trzy do jednego, że wybuchnie mu głowa?- spytał Blackclaw.
-Dobra!- zgodził się Urkhal.
A tymczasem na górze...
-Jakiś lek, jakiś lek...- mruczał Agrael, wywracając szuflady.
-Najlepszym lekarzem jest ŚMIERĆ!
-Co je...
Te słowa przerwało uderzenie toporem w wykonaniu jakiegoś demona.
-Wiesz, kimkolwiek jesteś, na walke umów się za tydzień, jak mi kac przejdzie...
-Nie mogę za tydzień gram w golfa... Piaskowy koszmar!
Z podłogi wychynął wąż trzykrotnie większy od Agraela.
-No super...
Wąż złapał z łatwością Agraela i rzucił nim o ścianę.
-Dosyć tego! Firea maxima!
Wąż spłonął.
-Nieźle...- skomentował ów demon.- No dalej... czekam...
wściekły Agrael zaczął szarżować na demona z ostrzem w ręku, po czym zrobił zamach i wbił mu broń w brzuch, jednak demon nawet się nie ruszył, tylko posypało się trochę piasku. Agrael stał zdezorientowany.
-Zdziwiony?
Z piasku powstała wielką pięść, która zmiażdżyła Agraela. Następnie pył wrósł w ciało demona, lecząc jego ranę.
-Widzisz... mnie nie można zranić... Pustynna wieża!
Wielka wieża wyrosła przed Agraelem. Demon podciął fundament, i...
JEB!
-A nie mówiłem! Łeb mu rozsadziło.- powiedział Blackclaw, słysząc odgłosy z góry.- Dawaj kasę, Urkhal.
-No dobra... powiedział niechętnie Urkhal... Jak myślisz ile jeszcze jest w stanie wypić?
-On jest jak studnia bez dna...
-A ja ci mówię, że już się wypalił...
-Jeszcze jedno, zakład?- rozochocił się flameus.
-Tym razem wygram!
Blackclaw i Ewan poszli na górę.
-A ja ci mówię, że...
Ewan i Blackclaw zobaczyli piaskową więże a raczej jej pozostałości...
-Chyba za dużo wypiłem...
-Ja też...
-Pomóżcie, mi idioci!
No dobra.
Ewan wyciągnął łopatę i zaczął odkopywać Agraela. Po kilku machnięciach szpadlem natrafił na coś metalowego.
-O! Topór! To twój, Blackclaw?
-Nie.
Nim Ewan zdołał zpytać Agraela o to samo, piasek wziął siekierę i "uciekł przez drzwi". W oddali zobaczyli, jak przybiera postać lorda demonów.
-Chyba naprawdę przesadziliśmy...- wywnioskował Blackclaw.
-Wiesz Agrael zostań tu jutro cie odkopiemy...- zaproponował Ewan.
Wyszli z pokoju.
-Chyba zatęsknię za drużyną mesjasza... pijani durnie...pomóżcie mi!
-Jutro!- odpowiedzieli razem.