Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: 1 [2] 3    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Przeklęty (Czytany 9404 razy)
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #15 : 17 Listopada 2007, 09:45:40 »
Te ściany górskie są pokryte grubymi warstwami śniegu. Tylko te blisko domów są porośnięte ;P
W końcu wszystko to dzieje się w wysokich górach!


IP: Zapisane
Oliwsen
Ale jak to

*

Punkty uznania(?): 30
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 789


Cichojcie

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #16 : 17 Listopada 2007, 15:02:23 »
Te ściany górskie są pokryte grubymi warstwami śniegu. Tylko te blisko domów są porośnięte ;P
W końcu wszystko to dzieje się w wysokich górach!

W takim razie sorry, myśłałam że to miasto znajduje się gdzieś w lesie. :P


IP: Zapisane
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #17 : 09 Grudnia 2007, 19:35:19 »
No i po długiej przerwie - kolejny part!  ;D Enjoy...


Tego dnia Sam, nie poszedł na rynek spotkać się z przyjaciółmi. Czekała go ciężka praca i nie chciał odkładać jej na wieczór. Wstał więc nieco przed dziewiątą i poszedł do kuchni. Dom wuja Thomasa był dość okazały. Na parterze mieściła się potężna jadalnia oraz spiżarnia i biblioteka z czytelnią. Na piętrze zaś ulokowane były sypialnie i gabinet wuja. Chłopak bardzo lubił przebywać w bibliotece. Bowiem jego największą pasją były opowieści o dalekich krainach. Zbierał książki i mapy, wszelkie informacje o podróżach, odkryciach. Samuel pragnął wyruszyć w odległe ziemie i poznać inny świat. Świat, gdzie nie ma sennych pól, zgiełku targowiska. Niestety doskonale wiedział, że nie uda mu się oderwać od szarego miasteczka Hornfest. Na dębowym stole leżało kilka bułek i kawał sera. Sam podszedł wpierw do półokrągłego okna, by przekonać się o stanie pogody. Od razu uderzyły go promienie wczesnego słońca. Jako że posiadłość wuja Thomasa mieściła się w samym centrum miasteczka, doskonale widać było gwar i zamieszanie panujące na rynku. Większość straganów już stała na swoich miejscach, ale brukowaną drogą wciąż przechodzili ludzie obładowani towarami. Niektórzy nieśli skrzynie pełne owoców i warzyw, inni klatki ze zwierzętami, a byli nawet tacy, którzy sprzedawali domowe wywary, różnokolorowe eliksiry, czy odurzające kadzidła. Z daleka dochodziły odgłosy tłuczonego szkła. Sam domyślił się, iż ktoś znów rozbił nowiutkie wyroby miejscowego szklarza. Odetchnął głęboko i ruszył w stronę pieca. Na tacy stała już przyszykowana woda na herbatę. Chłopak zawiesił imbryk nad paleniskiem i odwrócił się w stronę stołu. Po drodze wyjął jeszcze srebrny nóż i w końcu spoczął na masywnym dębowym krześle obitym aksamitną tkaniną. Śniadanie smakowało mu wyjątkowo dobrze, mimo iż bułki z serem jadał bardzo często. Szczerze mówiąc było to podstawowe danie mieszkańców Hornfest i każdy zajadał je niemal codziennie. Z nad paleniska unosiły się kłęby pary. Sam uwielbiał obserwować leniwie ruchy chmur, a wśród dymu często doszukiwał się ciekawych kształtów i wzorów. Każdy, kto go lepiej znał, wiedział doskonale, jaki z niego marzyciel. Chłopak bardzo rzadko skupiał się na słuchaniu innych. Przeważnie jego myśli błądziły po dalekich krajach. Jego wuj bardzo często mu o nich opowiadał i to chyba jedyne, czego słuchał z największą uwagą, choć i wówczas jego wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach. Zdarzało się nawet, że historie wuja spisywał lub szkicował mapy odległych lądów i zaginionych królestw. Trzeba przyznać, że miał pewien zmysł podróżnika. Nawet z niedokładnych opisów potrafił wykreować całkiem precyzyjne ilustracje, czy mapy. Wszystkie swoje notatki i zapiski trzymał w kuferku pod łóżkiem. W deszczowe dni zazwyczaj zamykał się w pokoju na górze i po raz setny przeglądał całą zawartość swojego "skarbca". Na nowo wyobrażał sobie nieznane miejsca, potwory i ludzi. Za każdym razem, gdy zaglądał do kuferka pragnął znaleźć się w krajach, które opisywał. Chciał stać się częścią tych opowieści. Niejednokrotnie próbował nakłonić wuja do jakiejś dalszej wycieczki, bądź podróży. Jeszcze kilka lat temu wuj powtarzał, że Sam jest za mały. Jednak z biegiem lat, wuj stał się za stary i zbyt schorowany, by móc wyruszyć w nieznane lądy. Samuel nie miał więc żadnych perspektyw na spełnienie marzeń. Wstał i zagasił wesoło tańczące płomienie, po czym ostrożnie zdjął z paleniska imbryk pełen wrzącej wody i powoli wlał jego zawartość do szarego kubka. W smugach pary nie było nic ciekawego, więc Sam od razy sięgnął po blaszany pojemnik z herbatą. Nim się obejrzał, znów stał w oknie, sącząc gorący napój i z marzycielskim uśmiechem wpatrując się w malownicze góry, gdzieś w oddali.   


Na razie akcja trochę się zatrzymuje, ale już niedługo znów się rozkręci ;)


IP: Zapisane
Asir

****

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 718


God Killing Spear

Zobacz profil
« Odpowiedz #18 : 09 Grudnia 2007, 20:37:23 »
ciekawe


IP: Zapisane
Fan anime Bleach.
Saph
wrrr.

*

Punkty uznania(?): 18
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 632


Zobacz profil
« Odpowiedz #19 : 09 Grudnia 2007, 21:09:47 »
Arantir - ręce cię przypadkiem nie bolą od pisania?

Almanahy - na początek małe pytanie: gdzie kolejna część "Kto zabił"?

Co do twórczości - dużych błędów nie znalazłam. Są za to powtórzenia. Opowiadania ciekawe, tylko nie wyglądają na spójną całość, a raczej jak zbiór przypadkowych tekstów. Mam nadzieję, że w przyszłości je jakoś złączysz.



IP: Zapisane
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #20 : 09 Grudnia 2007, 21:59:12 »
W przyszłości wszystkie teksty utworzą spójną całość. Historia ta po prostu opowiadana jest z kilku perspektyw. Później wszystko się wyjaśni i ładnie zawiąże w jeden ciąg... Póki co wrzucam kolejny part, z dedykacją dla Saph - chyba największej entuzjastki mojej twórczości ^^


Tego dnia wszystko zdawało się układać idealnie. Sam skończył rąbać drwa jeszcze przed obiadem, więc zostało mu trochę wolnego czasu. Postanowił pójść i poszukać przyjaciół. O tej godzinie powinni przesiadywać w karczmie lub spędzać czas nad rzeką. I rzeczywiście, Samuel zastał ich na plaży niedaleko tamy.
- Patrick, zobacz kto idzie! - zawołał wysoki brunet płynący teraz w stronę brzegu.
- Sam! Jesteś nareszcie! - młoda dziewczyna o lśniących złocistych włosach spływających po jej ramionach wyraźnie się rozpromieniła na widok chłopaka.
- Przepraszam was, musiałem trochę pomóc w domu, ale i tak szybko się uwinąłem.
- Już myślałem, że sam będę musiał zaciągnąć Sofy do wody! - drugi kąpiący się dotąd młodzieniec wyszedł powitać Samuela.
- O, nie! Ja się dzisiaj nie kąpię! - zaprotestowała ze śmiechem dziewczyna.
- Zobaczymy? - Sam i Patrick uśmiechnęli się do siebie i po chwili rzucili się po Sofię.
- Nie, chłopaki! - jej krzyk przerywany był chichotaniem - naprawdę nie chcę! Nie!
Ale chłopcy chwycili ją i lekko unieśli, po czym z wielką uciechą wrzucili ją do wody.
- Ha, ha, ha! I co ty tam sepleniłaś? Że się dzisiaj nie kąpiesz?! - zawyli ze śmiechu.
- To wy tacy przyjaciele? - powiedziała Sofy z podstępnym uśmiechem - no to łapcie!
Po chwili w powietrzu szybowała garść błota, która ugodziła bruneta Grahama prosto w nos. Sofia zaczęła chichotać, a zaskoczeni chłopcy spojrzeli po sobie.
- Bierzemy ją, chłopaki! - zakrzyknął bojowo Patrick i wszyscy trzej rzucili się do wody. Z uśmiechem na ustach i nieustannie się śmiejąc chlapali się i ganiali w najlepsze. Kompletnie zapomnieli o czasie i wyszli z wody dopiero godzinę później.
- Pora obiadu, powinniśmy już chyba wracać - zasugerował Samuel.
- To fakt, przez te zabawy potwornie zgłodniałem! - przyznał Graham.
- Ja tak samo - zawtórował mu Patrick.
- Ostatni raz przyszłam z wami nad rzekę - powiedziała niby nadąsana Sofy.
- Ależ oczywiście! Tak samo, jak ostatni raz poszłaś z nami wczoraj - roześmiał się Sam.
- I tak samo jak dwa dni temu - dodał Patrick.
- No i tak, jak w sobotę! - wtrącił Graham.
- Cicho bądźcie! Wtedy nie mówiłam poważnie - zaperzyła się dziewczyna.
- No oczywiście, że tak. Doskonale wiemy, że tym razem mówisz całkowicie poważnie - zakpił sarkastycznie Sam, a pozostali chłopcy wybuchnęli śmiechem.
- Głupki - mruknęła Sofia, po czym zaczęła się śmiać razem z nimi.
Reszta drogi na obiad upłynęła im w równie świetnej atmosferze. Po wieczerzy umówili się jeszcze do karczmy. Wuj przyszykował same pyszności, więc Samuel objadł się do syta. Trzeba przyznać, że pan Thomas potrafił gotować. Gdy chłopak wychodził już, rzucając pożegnalne "Na razie!", jego oczom ukazało się cudownie czerwone niebo. Słońce chyliło się już do snu, a wraz z nim pustoszał plac targowy. Sam ruszył w dół doliny. Tam, gdzie rzeka była szersza i bardziej dzika, mieściły się doki. Z nad stoczni i domów portowej okolicy wyłaniał się wysoki dach gospody "Pod Masztem". Nawet z większej odległości słychać było głośne rozmowy, muzykę i typowe odgłosy dobrej zabawy. Samuel zatrzymał się jeszcze na chwilkę i spojrzał w daleki koniec rzeki, aż tam, gdzie zaczynało się morze. Popatrzył na białe żagle leniwie powiewające na lekkim wietrze. Nie widać było, gdzie kończy się krwawe niebo, a gdzie równie skąpana w szkarłacie woda. Mimo nadchodzącego z nocą zimnego powietrza, Samowi zrobiło się ciepło na myśl o dalekich lądach, do których na pewno zmierzają te wszystkie żaglowce. Pewnym krokiem ruszył dalej w stronę karczmy, oczami wyobraźni będąc jednak gdzieś daleko.     


IP: Zapisane
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #21 : 10 Grudnia 2007, 19:14:40 »
No i kolejny part... Prosiłbym o komentarze, ponieważ nie wiem ile osób to w ogóle czyta ;)
Dedykuję tę część dla Kluseczki - mojego mistrza zakręconych fabuł!



W dalekim kącie wypełnionej dymem fajek izby siedziała już cała trójka przyjaciół. Nieczekając na Sama zamówili sobie po miodowym piwie. Sofy jako pierwsza zauważyła jego przybycie i uśmiechnięta od ucha do ucha uniosła się lekko i pomachała przyjacielowi. Ten ruszył w ich stronę z trudem przeciskając się pomiędzy w pełni obsadzonymi stolikami. Dookoła rozchodziły się śmiechy i głośne rozmowy. Wszyscy doskonale się bawili. Esmeralda, właścicielka karczmy krzątała się wszędzie roznosząc klientom zamówione przez nich trunki. W sezonie żeglarskim, kiedy w karczmie nie było praktycznie nikogo, Sam bardzo często przesiadywał tu i rozmawiał z nią całymi godzinami. Jej zawsze roześmiana twarz przypominała mu zmarłą matkę. Zapatrzył się właśnie w jej gęste kruczoczarne loki, kiedy usłyszał nawoływanie kolegów. Szybko ocknął się z marzeń i doszedł w końcu do ich stolika.
- W końcu! Masz, zamówiliśmy dla ciebie piwko! - przywitał go Patrick wskazując mu gestem masywny kufel wypełniony bursztynowym napojem z delikatną pianką.
- Nie uwierzysz, co wymyślił Graham - powiedział Sofia, dyskretnie przysuwając się bliżej Samuela.
- Słuchaj, stary! Zawsze mówiłeś, że chciałbyś wyjechać gdzieś daleko - zaczął wyjaśniać - właśnie nadarza się idealna okazja!
- Co? A niby jaka to okazja? - zdziwił się chłopak.
- Mój stary znajomy przyjechał dziś do miasta - kontynuował brunet - ale zatrzymuje się tylko na noc. Wyrusza do Stoneshire, górskim szlakiem!
- No i będzie mógł nas podrzucić na szlak, gdzieś w pobliżu pogranicza! - dokończył podekscytowany Patrick.
- Uwierz mi! Taka okazja nie trafia się często! - powtórzył Graham.
- Zaraz, zaraz! - Sam był nieco zdezorientowany - Czy chcecie powiedzieć, że możemy wyjechać gdzieś w góry na parę dni?
- Dokładnie tak! Wyruszamy dziś w nocy! - prawie krzyczał podniecony blondyn.
Chłopak zamyślił się na chwilę. W sumie to faktycznie bardzo chciałby pojechać, ale starał się pomyśleć racjonalnie. Mógłby tak rzucić to wszystko, zostawić wuja i odejść na jakiś tydzień? Thomas na pewno by się nie zgodził...
- Sam nie wiem. A ty Sofy, jedziesz? - zapytał dziewczynę.
- Raczej tak.
- A twoi rodzice się zgodzili?
- Nic o tym nie wiedzą! W końcu to ma być nasza wielka ucieczka! - zachichotała beztrosko.
- Słucham? A więc to ma być takie nocne wymykanie się?!
- A jak inaczej to sobie wyobrażasz? - odrzekł Graham. - Przecież doskonale wiesz, że na zgodę rodziców nie mamy szans!
- No, chyba macie racje...
Jeszcze długo tak siedzieli i naradzali się na sprawą nocnego wyjazdu. Ostatecznie Samuel doszedł do wniosku, że istotnie to może być jedyna okazja na milion. Bardzo długo żałowałby, gdyby teraz odmówił.
- Zgoda! Jadę! - zakrzyknął uradowany własną decyzją.
- No! I to rozumiem! - rozpromienił się Patrick.
- A więc postanowione! Wyruszamy dzisiaj o północy! - skwitował brunet.
- A co jeśli ktoś nas nakryje? - zauważyła przytomnie Sofia.
- Nikt nas nie złapie! Wyluzuj i łyknij sobie piwka!
Reszta wieczora upłynęła im pod znakiem wyśmienitej zabawy. Nie wracali już do tej sprawy, za to postanowili zamówić sobie jeszcze po jednym mocniejszym trunku. W drodze do domu Sam ponownie jednak zaczął gorączkowo myśleć o tym, co wydarzyło się w gospodzie i o tym, co miało się dopiero wydarzyć. Nie wiedział jednak, jak wiele się stanie i jak długo nie przyjdzie mu wrócić do domu.



IP: Zapisane
Asir

****

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 718


God Killing Spear

Zobacz profil
« Odpowiedz #22 : 10 Grudnia 2007, 19:37:30 »
jak na trupa to cos ci powoli idzie co??


IP: Zapisane
Fan anime Bleach.
kluseczka

*****

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Wiadomości: 878


Zobacz profil
« Odpowiedz #23 : 10 Grudnia 2007, 20:19:47 »
Oj, dziękuję. Jestem wzruszona... A co do parta- świetny, zastanawiam sie, czy w tych górach ugrzęzną w jakimś nawiedzonym domu z psychopatycznym mordercą i będą po kolei ginąć w makabrycznych okolicznościach... wiem, nie pasuje ;P. Ale mam nadzieję, że zagrożenie jakieś będzie...


IP: Zapisane
The universe speaks in many languages, but only one voice.
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #24 : 10 Grudnia 2007, 21:11:10 »
Małe pytanko do arantira: O co be? o.O


IP: Zapisane
Oliwsen
Ale jak to

*

Punkty uznania(?): 30
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 789


Cichojcie

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #25 : 13 Grudnia 2007, 23:19:18 »
Małe pytanko do arantira: O co be? o.O

A tego to nie wie nikt, oprócz jego osoby.... ::)

Co do powyższych części popieram Saph i Kluseczkę. Zajebiaszcze, świetne, the best...długo by tak wymieniać :P Powtarzam się już kilkakrotnie, ale powiem to jeszcze raz - pisz dalsze party ;)

p.s. Tak jak już wspomniała Nasza Smoczyca, kiedy dorobisz kolejną część "Kto zabił"?


IP: Zapisane
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #26 : 14 Grudnia 2007, 14:39:46 »
Przyznam się szczerze i bez bicia, że na dalszą akcję w "Kto zabił?" mi się skończyły pomysły.. =(  Jak dobrze pójdzie to jeszcze dzisiaj będzie nowy part "Przeklętego" =)


IP: Zapisane
Nicolai

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 17

Zobacz profil
« Odpowiedz #27 : 14 Grudnia 2007, 14:56:09 »
W pyte to jest


IP: Zapisane
Saph
wrrr.

*

Punkty uznania(?): 18
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 632


Zobacz profil
« Odpowiedz #28 : 14 Grudnia 2007, 15:17:27 »
Thx za dedykację...
Szkoda, że nie masz pomysłu...  :(...
Opowiadania bardzo, bardzo fajne...pisz dalej...



IP: Zapisane
Fehu
Pożeracz Kamieni

******

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 489


To tylko sen. Nikt nam go nie odbierze...

Zobacz profil
« Odpowiedz #29 : 31 Grudnia 2007, 11:59:47 »
Wszystko szło zgodnie z ich planem. Jechali wozem ciągniętym przez dwa bure kucyki, a drogę oświetlał im wielki pełny księżyc. Nagle Sam zdał sobie sprawę, że tak daleko od domu nigdy nie był, chociaż bramy miasta wcale nie zniknęły jeszcze w oddali. Sofy przyglądała się całemu Hornfest, leżącego niby we śnie, kilkadziesiąt metrów pod nimi. Droga stawała się coraz bardziej wyboista i stroma. Przyjaciel Grahama, elf Vynan o długich lśniących w świetle księżyca włosach, uprzedził ich, żeby się czegoś mocno złapali. Rzeczywiście chwilę później wóz napatoczył się na jeszcze gorsze przeszkody i ustępy i Sam o mało nie wypadł na jednym z wyboi. Podczas gdy elf smagał konie i próbował omijać największe dziury i kamienie, Patrick zauważył, że robi się coraz ciemniej. Wszyscy spojrzeli w niebo. Nocne słońce zaczynały przysłaniać potężne chmury. Zaczynało robić się nieciekawie, a mieli jeszcze spory kawał drogi. Przez następne półgodziny siedzieli w milczeniu, z najwyższą uwagą obserwując zbierające się cumulusy. W końcu jednak nastąpiło nieuniknione i lunęły na nich pierwsze wielkie krople letniego deszczu. Nie mieli wątpliwości, że prawdziwa burza to już tylko kwestia kilku minut. Mimo wszystko musieli jechać dalej i jak najszybciej znaleźć jakieś suche schronienie.
- Tu już całkiem niedaleko jest zajazd! - krzyknął Vynan, próbując jakoś załagodzić sytuację. Sofy trzęsła się z zimna, bo deszcz przybierał powoli monsunowe rozmiary. Patrick z nadzieją zaczął wyciągać szyję i wypatrywać owego budynku. Niestety ścieżka wciąż prowadziła stromo w górę i nie mogli widzieć dalej, niż na kilkanaście metrów. Czas wlókł się niemiłosiernie. Mijały kolejne minuty, a oni wciąż jechali i jechali, a po obiecanej gospodzie nie było ani śladu. Burza rozpętała się już na dobre i Sam zaczynał się naprawdę obawiać, czy kiedykolwiek dotrą na miejsce. Wjeżdżali właśnie w jeden z nielicznych zakrętów, gdy powóz zatrzymał się. Wszyscy zdziwili się, dlaczego elf nakazał koniom stanąć, kiedy on sam odwrócił się blady na twarzy. Po kilku sekundach wszyscy zrozumieli co się stało, jednak na ich twarzach nie pojawiła się ulga, a przerażenie. Koła niemal do połowy schowane były w grząskim błocie. Nie było mowy o dalszej jeździe.
- Boże, co my teraz zrobimy?! - panikowała Sofia.
- Spokojnie! Na pewno da się to jakoś załatwić - próbował uspokoić ją Graham, ale on sam nie wierzył w swoje słowa. Cała czwórka spojrzała z nadzieją na Vynana, który równie osłupiony i zdenerwowany wpatrywał się teraz w topiący się powóz.
- Nie ma innego wyjścia, wyciągamy! - zdecydował elf i chwilę później wspólnie ciągnęli za grubą linę. Niestety błoto nie dało im za wygraną. Dziewczyna była bliska płaczu. Niestety nie mogli nic na to poradzić, bo sami najchętniej położyliby się i rozpaczali.
- Trudno! Będziemy musieli iść na piechotę! - oznajmił Vynan. Kilka minut później szli już obładowani bagażami, ślizgając się po mokrym piachu i potykając o wystające kamienie. Gdy teren zaczął się już zmieniać w swoisty płaskowyż, a przed nimi wyrosła upragniona karczma, nie mieli już siły okazywać radości, choć w głębi ducha cieszyli się jak nigdy w życiu. W końcu stanęli u progu murowanego budynku i zapukali w solidne dębowe drzwi. Otworzył im wysoki mężczyzna odziany w długą zieloną szatę z postrzępionymi i poszarpanymi końcówkami. Po długich uszach i srebrnych włosach spiętych w metrowy warkocz rozpoznali w nim elfa.
- Jesteście nareszcie! - rzekł beztrosko druid. - Martwiliśmy się, że tej nocy już nie uda się wam dotrzeć!
Wszyscy spojrzeli po sobie z najgłębszym zdziwieniem. Jedynie Vynan zdawał się rozumieć słowa drugiego elfa, a na jego twarzy zakłopotanie mieszało się ze strachem.
- Trochę głupie było przyprowadzanie ich w góry, Vynanie. Sam przecież wiesz, co czyha pod szczytami Wietrznej Góry!
- Przepraszam, chciałem im tylko..
- To już nie jest ważne! Teraz ja się nimi zajmę - przerwał mu druid. Cofnął się nieco w drzwiach i gestem wskazał im, aby weszli do środka. Czwórka przyjaciół, wciąż nie rozumiejąc całej tej sytuacji, usiadła w milczeniu przy jednym ze stolików niemal całkowicie pustej izby. Przy odległym stole siedział jednak rycerz w masywnej zbroi i młoda elfka o cudownych rozpuszczonych włosach w bardzo intensywnym kolorze wiśni. Oprócz tego za ladą stała równie piękna blond kobieta. Sam czuł się nieco dziwnie, zupełnie jakby był kimś sławnym. Tajemniczy goście i barmanka szeptali między sobą i co chwilę spoglądali na chłopaka. Wkrótce właścicielka gospody przyniosła im coś na kolację i ze spokojnym uśmiechem na ustach życzyła smacznego. Patrick nieśmiało sięgnął po udko kurczaka i ostrożnie spróbował, czy przypadkiem nie jest zatrute. Za chwilę podszedł do nich także elfi druid, który cały czas rozmawiał szeptem z Vynanem.
- Przepraszam was, z tego zamieszania kompletnie zapomniałem o manierach... - rzekł żartobliwie. - Nazywam się Braebar ... No co tak patrzycie? Częstujcie się! Smacznego!
 


« Ostatnia zmiana: 01 Stycznia 2008, 01:29:08 wysłane przez Almanahy » IP: Zapisane
Strony: 1 [2] 3    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.058 sekund z 19 zapytaniami.
                              Do góry