Mistrz oryginalnych pomysłów
Punkty uznania(?): 1
Offline
Płeć:
Wiadomości: 2 445
Bestiarysta z zamiłowania
|
|
« Odpowiedz #16 : 21 Stycznia 2011, 23:33:10 » |
|
Trudne początki
Moje początki na tawernie były dosyć ciężkie, wiadomo- nowe środowisko, nowe, całkiem obce osoby i nowy świat. Przez jakiś czas włóczyłem się tu i ówdzie dzieląc się doświadczeniem i spostrzeżeniami, w końcu trzeba było odrobić u Hellscreama. Pewnego razu spotkałem się z pewnym czarodziejem- był wysoki i tak jak typowy mag chodził w dziwnym stroju przypominającym mieszankę damskiej sari z peleryną jak z Hogwartu i flanelową koszulą napchana przeróżnymi fatałaszkami. Jednym wyrażeniem mówiąc: jakby wyszedł od Jacykowa. Pomimo wręcz białych włosów i mądrych, błyszczących oczu nie przypominał on dobrotliwego starca, lecz młodego, pełnego sił młodzieńca gotowego na każde wyzwanie jakie przyniosłoby mu życie. Wzbudził moje zainteresowanie i zaufanie. Po krótkiej rozmowie upewniłem się co do Menelaga- takie nosił on imię. To on właśnie wprowadził mnie do nowego świata- Ashan, a wraz z nim do głównej bazy Tawerny. Świat w którym miałem zostać na dłużej zauroczył mnie, zielona okolica, pełna dorodnych iglastych drzew, oraz jasnozielonych łąk, na którym Słońce odbijało swe promienie na kroplach rosy niczym nie tkniętej trawy. Poczułem się jak w raju. Rozejrzałem się po okolicy gdy nagle zauważyłem małą, brązową chatynkę z bali i dachem ze słomy. Wydawała mi się dosyć malutka w porównaniu z tamtym wieżowcem. Podszedłszy do tawerny zapukałem do drzwi. Czekałem chwilę, lecz nikt nie odpowiadał. Zdecydowałem wejść do środka, gdy uchyliłem drzwi stanąłem wryty. Gdyby mogła, szczęka by mi opadła (maska zafundowana przez Hellsa uniemożliwiała mi jeszcze wiele innych rzeczy, poza piciem i ssaniem ze słomki płynnych i półpłynnych pokarmów). Widok był niesamowity. Ogromna sala z drewna, w której roiło się od ludzi, elfów, cudaków i Bóg wie jeszcze czego. Wszedłszy głębiej zostałem otoczony przez nieokiełznany tłum, każdy dyskutował z innym na inny temat, niektórzy komentowali strategie jakiegoś Khazia w misji z orkami, inni z nekromantami, jeszcze inni zachwalali swa sztukę lub innych, wymieniali swe spostrzeżenia na tematy polityczne, społeczne i jeszcze inne. Próbując dostać się do lady ledwo co uniknąłem zmiażdżenia przez jakąś ogromną pandę i goniących ją grupę watażków. W końcu ostatkiem sił doczłapałem się do lady i jęknąłem: -Piwo, jasne proszę! Ohhh… Nagle ktoś się do mnie odezwał: -Nowy? Usiadłszy na wysokim krześle zaliczyłem „glebę” głową o blat lady i odpowiedziałem: -Tak…. Odwróciłem głowę i zobaczyłem mężczyznę w szarym płaszczu z kapturem, pykającym fajkę i trzymający lewą dłonią kufel pełnego jasnego piwska z dużą pianką. Ten kubek miał chyba z litr pojemności. Zapytałem się: -A ty to kto? Nieznajomy odsłonił zdjął kaptur ukazując swe przyjazne oblicze. Uśmiechnięty szelmowsko, z dużym nosem i ciemnozielonymi włosami sprawiał miłe wrażenie, lecz szrama na lewym policzku świadczyła iż lepiej z nim nie zadzierać. Potem ujrzałem jego szare oczy. Nie był on tu chyba nikim zwykłym. Przedstawił się: -Pablossd, bard do usług. A ty, nowy? Odpowiedziałem; -Eeem….. Belegor. Bard spojrzał przed siebie i zadumał się lekko powtarzając mrukliwie: -Belegor…. Belegor…hm…. Oryginalne imię. Jesteś jaszczurem, czy coś w tym deseń? Odpowiedziałem mu; -Czemu tak…a nie, nie to moja maska. Widzisz miałem nieprzyjemną przygodę z pewnym łysiejącym, zielonym i ohy… -Hellscream. Zaskoczony zapytałem: -Skąd wiedziałeś? Pablossd uśmiechnął się przekornie i powiedział: -W naszej tawernie jest bardzo mało orków, a tylko jeden jest łysiejący. Ma już czterdziestkę na karku, więc nic dziwnego, że włosy mu już nie stoją. Rzekłem na to: -A myślałem, że to na mądrej głowie włos nie stoi, hehe… Bard odrzekł; -Nie u wszystkich, przypadek Hellsa to inna bajka. -Czyżby… -To ork, ale jak co to nie ode mnie usłyszałeś. Zgodziłem się. Gdy otrzymałem swoje piwo, łyknąłem trochę i od razu cały wigor i chęci wróciły. Zacząłem więc żywiej rozmawiać z nowo poznanym tubylcem. Zacząłem go pytać w końcu o celebrytów. Wśród nich znałem tylko jak dotąd tylko Grommasha i to od „niezbyt” przyjemnej strony. Pablossd palcem wskazywał mi ich po kolei: -Widzisz tego elfa w swoim druidzkim stroju i z taką wielką laską? -Tak. -To jest właśnie ojciec-założyciel naszej organizacji- JareQ Wielki. Gdyby nie jego poświecenie i trudy nad stworzeniem tego miejsca i zaufanie do obcych ludzi- i nie ludzi to miejsce nigdy by nie powstało, a my byśmy razem nie rozmawiali przy piwie. Spoko gościu, choć raczej milczący, ma swoje lata choć młodszy od naszego rębajły, chyba o jakieś osiemnaście lat. -A ten zdechlak z którym rozmawia to kto? Pablossd spojrzał na mnie przerażony i powiedział: -To jest Luk, nasz wielki lichmistrz i jeden z adminów najwyższych po ojcu- założycielu osobistości w tym przybytku. Dobrze że Cię nie słyszał, bo byś skończył jako kaszanka, albo jego sługus. Spojrzawszy na Niego rzekłem: -To nic nowego dla mnie, wiesz? Bard uspokoiwszy mnie gestami dłońmi powiedział: -Dobra, nie wnikajmy w to. Ten obok nich to Martin, nasz „opiekun” zdolniacha w zapałkach, ale w innych sprawach…. jesteś na to stanowczo za młody. Spojrzawszy w stronę adminów wskazałem palcem na rycerza w hełmie ze skrzydełkami i płaszczu srebrzysto-białym jakby z jakiegoś zakonu, zapytałem; -Chodzi o tego zakutego z hełmem jak u Asteriksa po siłowni? -Przestań mi tu ich obrażać, tak chodzi o niego. Przejdźmy do modów, są oni trzeci w drabinie ważności. Mamy ich trzech: Loczka- to ten blondyn z charakterystycznym loczkiem zamiast grzywki i z kwadratową szczęką. Ten z chomikami na sobie i w kieszeniach to Cepek. Najszybciej zarabiający członek tawerny. -Ale śmieszne. I noszą takie fajne małe hełmy. Słodkie. -To najgroźniejsza broń tawerny po Luku. Służą do eksterminacji neokidów, lepiej z nimi nie zadzierać. Widziałeś mięsożernego królika, broniącego gralla? Odpowiedziałem: -Tak. -One są znacznie groźniejszego od niego. Przerażony przełknąłem ślinkę. Na uspokojenie podniosłem kufel tak by życiodajny płyn wleciał przez dziurkę, prosto do mego gardła, wtedy nagle z całej siły klapnął mnie Pablossd, śmiejąc się tak że prawie bym się udusił piwskiem. Wściekły odwróciłem się od Niego, a on wskazał palcem na salę. Ktoś właśnie zabierał pandę ogłuszoną jakimś metalowym przedmiotem, lecz wzrok wszystkich przeniósł się na Hellscrema kłócącego się z jakimś sukubem, o czerwonym kolorze skóry, czarnych i błyszczących włosach, błoniastych skrzydłach, potężnych rogach, zjadliwie żółtych oczach, fioletowych ustach (chyba od szminki) i w skąpanym stroju. Najdziwniejsze było w nim to iż nosił…. Wojskowe glany. Zapytałem barda: -A co to za diabelskie stworzenie? Zaraz po Niej zostanie miazga. Pablossd zaczął się śmiać, potem mi wyjaśnił: -Nie, skądże znowu. Hellscream nie ma szans z Laxx. Ona jest raz wyżej od Niego, dwa to jedna z nielicznych naszych dziewoj i na dodatek najbardziej…. gorąca. -Straszna raczej, nie w sensie że obrzydliwa, ale te rogi, ogień i buciory, oraz że demon, na dodatek sukub, nie miłe rzeczy o nich słyszałem. Pablossd machnął ręką, mówiąc: -E tam nie przejmuj się tym. Ona jest inna, choć owszem charakterek ma z piekła rodem, ale za to jaki nosek. Hehe… Poza tym jest niedostępna i dla płci przeciwnej zimna jak lód, pamiętam jak do Niej zalecał się pewien troll o imieniu Gotai…. do dziś zbiera się jego szczątki ze ścian. Jedynie tam Fast jeszcze z nią kręcił a teraz chyba Hells. Haha stary ork chce po raz ostatni uświadczyć rozrywek młodym tylko dostępnym. Odpowiedziałem: -Sądzisz że coś z tego wyjdzie? -Mieszkają w jednym mieszkaniu. Zaskoczony wyplułem całą zawartość piwa jaką miałem w ustach i wykrzyknąłem: -Że co?! -Nie, nie są oni parą. -Na kocią Łapę?! -Nie! I żadnych z tych rzeczy! Widzisz… władza mieszka na piętrze tawerny, tam mają swoje pokoje w których odwalają pracę papierkową i spędzają tam czas. Akurat Laxx i Hells mają wspólne mieszkanie, bo Hells żyje z emerytury wojskowej, a nasza diabliczka no tego…. Z kasą nie za dobrze, a nie z całą moderacją jest za pan brat. Rozumiesz… w gronie elfów, nieumarłych, ludzi i hodowców chomików żaden demon nie czuje się dobrze, nie? Więc zmuszona jest mieszkać z orkiem. A on jest staroświecki, więc wymaga od Niej by mu gotowała obiady, zaś ona feministka goni go do roboty. I tak przez długi czas kłócą się ze sobą. Fajne są i nie nudzą się ponieważ przy każdym sporze ktoś dostaje patelnią, garnkiem, kulą ognia lub toporem. Ba, robimy nawet zakłady kto tym razem dostanie. Ostatnio postawiłem wszystko na Ptakubę i wygrałem, hehehe…. Wysłuchawszy go skwitowałem: -Współczuje Pannie Laxx -Zazdroszczę Hellsowi Spojrzałem na barda krzywo (oczywiście nie było tego widać przez maskę), lecz bard jakby rozumiejąc co to miało oznaczać zmieszany nagle wstał od stołu i założywszy kaptur odrzekł: -Ale tan czas leci, musze spadać sukcesów i miłych wrażeń na tawernie Belegor. Na razie! Pablossd szybko czmychnął i zniknął w tłumie, wtedy nagle poczułem mocny uścisk na ramieniu, spojrzałem do góry i ku memu przerażeniu zobaczyłem Hellsa. Ork uśmiechnął się i żachnął: -Witaj Belegorze! Widzę że już się dorwałeś do naszego piwka, co? Z nami się nie napijesz co? Chodź zapoznam Cię z resztą, czas byś dołączył do innych, a nie samemu w kąciku siedzieć, jak Fergard. spojrzawszy na stół zobaczyłem go leżącego i zamroczonego zbyt dużą ilością wypitego chmielu. Wtedy skapnąłem się, że mój kufel został na ladzie. -Ale, ale, ale… moje piwo… ale, ale… -Żadnych ale, do reszty mówię, nie pożałujesz.
I tak zostałem wprowadzony w wir zdarzeń, w którym poznałem kotołaka Andre i Bandara, Psychola, oraz paru innych osób, o których później napiszę. Po niedługim czasie mój zapał i chęć pozbycia się maski spowodowała iż stałem się najszybciej zarabiającym członkiem, wyprzedzając nawet Cepka, mam nadzieję, że nie ku jego niezadowoleniu. Niestety przez to wszędzie zacząłem być uważany za jakiegoś jaszczuroluda, lub smokołaka. Zgnębiony tym i zdesperowany zacząłem marzyc o dniu, w którym wyrzucę maskę precz i pokażę prawdziwego siebie.
|