Tymczasem, noszony inspiracją, prezentuję wam pierwszą część drugiego rozdziału. Enjoy!
Rozdział 2 – Pożądanie
- Zdajesz sobie sprawę, że organizując ten turniej ściągasz sobie na głowę napalonego na nakopanie nam wszystkim Caspra? – Zapytał retorycznie David, patrząc na Curta podłączającego konsolę.
- Nie byłbym tego taki pewien – Odparł lokalny gangster, uśmiechając się złośliwie. – Ćwiczyłem bity miesiąc, a on sam mówił, że jego płytkę szlag trafił już na początku roku.
- I sądzisz, że nie kłamie…? Himek, zostaw tą wódkę! – Rzucił w stronę drugiego z członków Piątki. Prócz nich na miejscu byli jeszcze Frozen, Edward, Bear i oczywiście Bambi.
- On? Kłamać? Jesteś chyba zbyt paranoiczny… Poza tym, ćwiczyłem. Pamiętam, że Casper dosłownie nienawidzi walczyć z szybkimi postaciami i właśnie dlatego szkolę się najszybszymi możliwymi. W przypływie frustracji popełni błąd i będziemy w domu.
- A świnie fruwają! – Odparł zgryźliwie Edward, stawiający właśnie na stole salaterkę z chipsami.
- Tak swoją drogą, bardziej zajebistych wieści na koniec weekendu nie można było usłyszeć – Stwierdził Curt, uśmiechając się. – Dyro i Wellington zgarnięci przez policję.
- A czyja to zasługa?
- Nie mam właśnie zielonego pojęcia, ale obsypię go papierkami, jeżeli go znajdę.
- A ja wiem – Stwierdził nagle Frozen i uśmiechnął się szeroko.
- Niech zgadnę. To wszystko twoja zasługa? – Odparł kwaśno lokalny gangster.
- Nah. Kim, Reve, a po części także Falcontet, Casper i… Cholera, jak jej tam było… No, ta Japonka.
- Pierwsze trzy rozumiem, czwarty wydaje mi się też… Ale Setsuna?
- O właśnie! – Ucieszył się Frozen, rad z przypomnienia sobie nazwiska. – Co prawda nie pomogła udupić go bezpośrednio, ale…
- Ale niby jak?
- A to delikatny temat, powiedziałbym… - Przywódca Piątki umilkł, jakby nieco speszony. – Możesz ją zapytać na imprezie, Rattenberger rozrzucał zaproszenia jak głupi.
- Mam nadzieję, że ominął Fanów?
- Z wyłączeniem Revenanta, ale tak, ominął. Skur******two nie popłaca, ot co.
- Właśnie, ot co – Rzucił Edward.
- Przestań się za mną powtarzać, z łaski swojej! – Huknął Frozen, zaś reszta wybuchła śmiechem.
- Zastanawia mnie tylko, kogo mogą wybrać na nowego dyrę? Chyba kogoś z nauczycieli, nie?
- Na bank nie będzie to Adeon – Stwierdził po krótkiej chwili Curt. – Całe ciałko pedagogiczne dosłownie go nienawidzi… Paradoksalnie, byłby chyba najlepszym wyborem, bo jest cholernie sprawiedliwy. Zaraz po nim Kaiser, nauczyciel od przysposobienia obronnego. Taki dyro, tylko sympatyczniejszy.
- Wuj Gabriela – Rzucił nagle Bear, barczysty i brązowowłosy chłopak z jednodniowym zarostem na twarzy.
- Nie faworyzuje go na żadnej lekcji – Odparł na to David.
- Ale jeżeli ma mieć takie zdolności organizacyjne jak dyro, to dziękuję bardzo – Odparł Himerion, przygryzający chipsa.
- Więc na dobrą sprawę kto zostaje? – Zapytała Bambi. Jej pytanie nie doczekało się jednak odpowiedzi, bowiem do drzwi wejściowych ktoś zapukał.
- Ja otworzę – Mruknął Bear, uchylając klamkę. Do środka wskoczył charakterystyczny zielony cylinder, którego właściciel zaczął rapować w angielskim:
It’s the vampire slaughterin holy waterin Belmont,
Heart collectin, reckin the mansions, grab for I want
Zombies coming at me, better wear your helmot
Cause I’m quick to crack your skull and fucking clean your clock!
- My też Cię kochamy – Odparł kwaśno Curt. Michael Rattenberger parsknął śmiechem.
- Kiedy mówię prawdę… Przynajmniej częściowo – Odparł tajemniczo blondyn, pozwalając przejść następnemu gościowi.
Był to nieco wyższy od Rattenbergera chłopak z brązowymi, postawionymi na żel, krótkimi włosami w burej koszulce z napisem „No Fear”, przetartych na kolanach dżinsach i wysłużonych tenisówkach. Przez plecy przewieszoną miał katanę, zaś na jego twarzy gościł uśmiech.
- O k**wa… - Wymamrotał zaskoczony lokalny gangster. – Marcus?
- Dokładnie, pani i panowie – Odparł Marcus Aftermath, składając lekki ukłon. Ledwo podniósł głowę, a zebrani już go ściskali, radośni z możliwości zobaczenia się z uznawanym za od dawna zapomnianym przyjacielem.
- Ok, to postawmy sprawę jasno – Oznajmił, kiedy już wszyscy go wyściskali. – Chowam się w jakiejś szafie, wy informujecie mnie, kiedy pojawia się Kate, informujecie mnie o tym, a ja wyskakuję i robię jej niespodziankę.
- To z okazji urodzin? – Zapytał ktoś.
- Między innymi.
- Ok, kto się podejmie? – Rzucił Rattenberger. Po krótkiej chwili zgłosiła się Bambi. – Więc ustalone… - Ponownie pukanie do drzwi, a w wejściu pojawił się Revenant w szarym swetrze i sztruksach.
- Cóż to, tak was mało? – Zdziwił się.
- Impra zaczyna się za pół godziny – Odparł Curt, opadając na kanapę. – Reve, łapaj za pada i daj się obić.
- Co, ćwiczenia do pojedynku ze Stratoavisem? – Parsknął Rastanolin, przeskakując przez fotel. – Równie dobrze możesz ścigać się z nim w prowadzeniu radiowęzła – Dodał zgryźliwie, co lokalny gangster odparował cichym „Goń się”.
- No i kogo weźmie? – Zapytał Rattenberger Marcusa.
- Revenant? Najprawdopodobniej Kilika. Wszyscy biorą Kilika.
- A Curt?
- Nie mam najbledszego pojęcia, ale żeby wygrać z Casprem będzie musiał wziąć kogoś szybkiego i z dużym zasięgiem… Więc w sumie Kilik – Jakież było zdziwienie brązowowłosego, gdy głos z konsoli oznajmił „versus Taki”. – O… To było niespodziewane.
- Dobry wybór – Mruknął Edward. – Stratoavis NIENAWIDZI tych kopniaków – Dodał. W tak zwanym międzyczasie rozgorzała walka i po jakichś dwudziestu sekundach dało się słyszeć stłumione przekleństwo Rastanolina. – I wygląda na to, że Curt istotnie ćwiczył.
Ludzie się zbierali, w salonie Curta robiło się tłoczno. Spora grupka ciekawskich obserwowała usiłującego odgryzać się Revenanta, który na razie przegrywał z Curtem 0:18. Frustracja na twarzy Rastanolina była doskonale widoczna. Marcus ukrywał się w wyżej wymienianej szafie, bowiem Kate była już na miejscu i obecnie rozmawiała z także obecną Kim na temat przesadnego feminizmu. Edward i Rattenberger opowiadali sobie sprośne dowcipy, David kontynuował lekturę swojej książki, Bear i Himerion ucięli sobie drzemkę na wolnych fotelach.
- K**wa! – Zaklął ku zadowoleniu lokalnego gangstera magik, po czym mało brakowało, a ze wściekłości cisnąłby padem w ekran. Zamiast tego wymamrotał pod nosem kilka słów i opuścił kanapę, udając się w stronę kuchni.
- Ktoś chętny na łomot? – Zapytał Curt z lekką kpiną w głosie. Ku zaskoczeniu co niektórych, przez sofę przeskoczyła… Kate.
- Zaraz dostaniesz niezłe manto – Oznajmiła z niezachwianą pewnością siebie, wybierając Xianghuę. Brew Curta lekko się uniosła, ale nie powiedział nic. Wyglądało na to, że panna Windsdaughter była „button masherką”, bo ledwo rozpoczęła się walka, dziewczyna zaczęła wciskać losowe guziczki na zmianę. Trzeba było jej przyznać, „button masherka” była z niej zaskakująco dobra. Mało brakowało, a Curt przegrałby pierwszą walkę, jednak zachował zimną krew w odpowiednim momencie i ostatecznie zatriumfował, wykonując potrójny „Ring-Out!”.
- Dismissed – Stwierdził triumfalnie lokalny gangster. Wymienił uściski dłoni z Kate, po czym zaprosił następnego zawodnika. Tym razem siadł Edward. Tutaj nie było niespodzianki, członek Piątki został dosłownie rozsmarowany. Nie pomogły mu losowo wybierane postaci. Curt dzisiaj dominował…
- Kto następny? – Zapytał kpiąco. Ledwo zapytał, drzwi wejściowe otworzyły się, a na dworze dało się słyszeć pomruk zbliżającej się burzy.
W drzwiach stali Casper i Kiyoura, tym samym nieprzyjemnym wzrokiem mierząc zebranych. On miał na sobie to, co zwykle: czarną koszulkę z okultystycznym motywem, czarne dżinsy całe w ćwiekach, czarne adidasy, czarne skórzane rękawiczki bez palców oraz nieodłączne okulary w ciemnoczerwonej oprawce. Ona ubrana była w jednoczęściową czarną sukienkę na ramiączkach, sięgającą odrobinę nad kolana, wysokie czarne buty na suwaki, przeźroczystą ciemną koszulę pod sukienką, ciemne rajstopy i nieodłączną czerwoną kokardkę.
- Pasują do siebie – Stwierdził po krótkiej chwili Rattenberger, zaś stojący obok niego Himerion odpowiedział tylko urywanym, nerwowym chichotem, bo oto dwie pary oczu, czerwone i zielononiebieskie zwróciły spojrzenie w ich stronę.
- Gdzie jest Curt? – Zapytał w końcu okularnik, uśmiechając się kpiąco.
Kim otrzymała zadanie nadzorowania przebiegu turnieju. Ponieważ nie udało się zebrać kompletu zawodników, trzeba było poprzestać na szesnastce, ale można było powiedzieć, że było tu kilka ciekawych osób:
1. Curt Skonovitz(Taki, Talim, Raphael)
2. Casper Stratoavis(Siegfried, Nightmare, Girardot)
3. Revenant Rastanolin(Revenant, Kilik, Zasalamel)
4. Sam „Nobrocybix” Watson(Sophitia, Demuth, Ivy)
5. Kate Windsdaughter(Xianghua, Yun-Seong, Maxi)
6. Edward Porter(Kilik, Astaroth, Nightmare)
7. Adrian „Himerion” Hardblack(Kilik, Tira, Voldo)
8. David Blues(Luna, Abelia, Amy)
9. Duncan Payne(Astaroth, Rock, Strife)
10. Andre „Bald” Cheffield(Mitsurugi, Kilik, Nightmare)
11. Mark „Scout” Shovoff(Talim, Lizardman, Amy)
12. Hans „Fritz” Krieger(Siegfried, Abelia, Raphael)
13. Michael Rattenberger(Olcadan, Chester, Cervantes)
14. Roksana „Nadia” Czerwińska(Lynette, Cassandra, Rock)
15. Kiyoura Setsuna(Setsuka, Yoshimitsu, Astaroth)
16. ?(Kilik, Siegfried, Greed)
Panna Ironfist pokręciła głową z niedowierzaniem. „Nawet Kate zapisała się do turnieju…”, pomyślała, dostrzegając w końcu ostatni wpis. „Tajemniczy nieznajomy?”, zdziwiła się, po czym zostawiła listę dalej i rzuciła okiem na kolejność walk:
1. Casper – Curt
2. Nobrocybix – David
3. Fritz – Duncan
4. Scout – Himerion
5. ? – Kate
6. Rattenberger – Nadia
7. Revenant – Edward
8. Kiyoura – Andre
- Szykuje się prawdziwa bomba, i to już na samym początku – Rzucił Michael, zaglądając znad ramienia.
- Nie wiem, co wy w tym widzicie – Stwierdziła panna Ironfist, wzruszając ramionami.
- Widzisz, jedni mają w łapskach żelazo. Inni muszą zadowolić się alternatywą – Odparł blondyn w cylindrze, szczerząc zęby.
- Spróbuj tylko wygrać z Nadią… – Powiedziała pół żartem pół serio Kim, łapiąc rozmówcę za kołnierz i uśmiechając się przymilnie, zaś chłopak tylko przełknął ślinę, pozwalając sobie na nerwowy chichot.
- Ok, ludziska, czas na bijatykę – Oznajmił gromko Frozen, który obrał sobie rolę komentatora. – Jako pierwszych zobaczymy dwóch największych dominatorów na scenie Liceum Louisville, jeśli chodzi o Soul Calibura! – Ku zaskoczeniu Revenanta, Setsuna wywróciła oczami z politowaniem wymalowanym na twarzy. – Lewy pad należy do Championa, skrytego w cieniach i bezlitosnego Caspra… STRATOAVISA! – Ryknął z przesadną egzaltacją przywódca Piątki, wskazując na okularnika lewą ręką. Chłopak ukłonił się lekko, jego oczy błysnęły złowrogo. – Zaś prawy pad weźmie w swe ręce Ojciec Chrzestny wszystkiego, co pełza poza zasięgiem wzroku prawa, Curt SKONOVITZ! – Wrzasnął, pokazując na blondyna w czapce. Ten tylko uśmiechnął się samymi kącikami ust, zaś odpowiedział mu entuzjastyczny aplauz, gdzie prym wiedli Bambi oraz Duncan. Obaj panowie usiedli na sofie, wymieniając się wcześniej uściskami dłoni.
- Soul Calibur III… Oh, uwielbiam tę grę – Mruknął sam do siebie okularnik, słysząc męski głos zapowiadający rozpoczęcie gry. Wybrali zawodników: Casper – dzierżącego Soul Edge Nightmare’a, Curt – zabójczą adeptkę ninjutsu, Taki.
- Taki…? – Zdziwił się Stratoavis, zaś lokalny gangster wykrzywił usta w jeszcze szerszym uśmiechu. „Mam go…”, pomyślał, już widząc siebie jako nowego triumfatora. „Stage” wybierał on, więc wcisnął zwyczajnie „Random”(wedle słów Andre, była to najlepsza arena, gdyż nieustannie się zmieniała). Niestety, ledwo usłyszał pierwsze nuty „Forsaken sanctuary”, uśmiech zniknął z jego twarzy, zaś uśmiech pojawił się na twarzy jego przeciwnika. Znaleźli się właśnie na jego ulubionym miejscu walk.
- I want to see your madness – Powtórzył okularnik tuż za Błękitnym Rycerzem, idealnie wręcz imitując głos głównego antagonisty serii. Curt pobladł, ale zachował zimną krew… Do czasu dwóch pierwszych „Ring-Out!”.
- K**wa… - Zaklął pod nosem blondyn w kapeluszu, zaś Casper tylko uśmiechnął się kącikami ust i wcisnął strzałkę do tyłu przy jednoczesnym naciśnięciu kwadratu i trójkąta. Zapowiadało się wyjątkowo bolesne i nieprzyjemne zakończenie.
- Sidestep, do ciężkiej cholery! – Wydarł się Revenant, zaś lokalny gangster odruchowo przemieścił adeptkę ninjutsu o kilka kroków w bok, unikając ciosu i wymierzając własny. Casper skrzywił się nieznacznie i posłał przeciwnika na deski szybką pięścią. Było po walce.
- Cóż, to było szybkie – Mruknął jakby niepocieszony Frozen. – Ok, ludziska, mamy pierwszego ćwierćfinalistę! – Huknął, wskazując na Stratoavisa. Ten tylko skinął lekko głową, po czym wymienił się uściskami dłoni z niepocieszonym tak szybką porażką Curtem.
- I on twierdzi, że nie grał w to od dwóch miesięcy – Powiedział do siebie Rattenberger, kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jest dobry – Stwierdziła cicho Kiyoura z podziwem w głosie.
- Najlepszy. Nie ma nikogo, kto usatysfakcjonowałby jego żądzę znalezienia godnego rywala.
- Czas pokaże.
- Ty? Bez urazy, ale nie wyglądasz na taką, która miałaby go pokonać.
- Pozory mogą mylić, Rattenberger-san – Odpowiedziała czarnowłosa, pozwalając sobie na delikatny uśmiech.
Następne walki nie były specjalnie zaskakujące: Nobrocybix pokonał Davida, Fritz Duncana, a Scout – po długim obrzucaniu się wyzwiskami w angielskim ze swoim przeciwnikiem – Himeriona. Nadszedł czas na walkę Kate z tajemniczym nieznajomym. Curt skinął na Bambi, która w podskokach zbliżyła się do szafy.
- Zanim zaczniemy następną walkę, chciałem coś zaanonsować – Oznajmił lokalny gangster. – Otóż, jak wszyscy wiemy, jedna osoba z naszego grona ma jutro urodziny, a jest nią niejaka Kate Windsdaughter. Złóżmy jej życzenia, jak przystało wedle obyczaju – Dodał, wskazując na uzdrowicielkę. Dziewczyna zarumieniła się, zaś fala oklasków i poprzedzane przez Rattenbergera „Sto lat” zamieniło jej twarz w niewielki, całkiem ładny buraczek. Potem przyszła pora na składanie życzeń. Pierwszy wystartował Michael, ściskając przyjaciółkę radośnie. Potem przyszła kolej na Kim i Caspra. Blondynka wymieniła się uściskami z Kate, z kolei Stratoavis ograniczył się do uściśnięcia jej dłoni i wypowiedzenia życzeń, choć było widać, że zwyczajnie głupio mu było zrobić coś więcej. Michael pomyślał, że może mieć to związek z Marcusem schowanym w szafie.
Kolejne osoby podchodziły i składały życzenia, parę dało też prezenty: Revenant ofiarował Kate niewielki diadem, Krieger – najnowszą płytę Jonas Brothers(Ohyda, pomyślał Casper), Andre – parę rękawiczek, a Scout – piłkę do bejsbola. Każdemu dawał piłkę do bejsbola, najprawdopodobniej w charakterze szczęśliwego amuletu.
- Bang! I make it look easy – Oznajmił, darowując jej już ósmą piłkę od czasu rozpoczęcia nauki w Liceum. Curt zawsze dawał sobie uciąć głowę, że Mark miał akcent rodowitego Bostończyka.
- Gee… Thanks – Odparła. Warto było wspomnieć, że inaczej niż w angielskim dogadać się z nim nie szło.
- Tymczasem to nie koniec atrakcji – Dodał Curt. – Mamy dla Ciebie jeszcze jedną niespodziankę… - Oznajmił tajemniczo, dając znak swojej dziewczynie. Bambi uroczyście otworzyła drzwi szafy… Zaś z niej wytoczył się na wpół zakadzony niezidentyfikowaną substancją Marcus. Nim ktokolwiek zdążył mu się przyjrzeć, chłopak upadł na dywan, kaszląc i charcząc.
- Wszystkiego najlepszego – Rzucił Stratoavis nieszczerze. Kate poleciała, by ratować owego nieszczęśnika. Odwróciła go na plecy… I zaniemówiła. W tak zwanym międzyczasie Rattenberger zajrzał do owej trującej szafy… I zaklął pod nosem.
- Jaki kretyn nie wyciągnął stąd najpierw środka na mole? – Zapytał bardzo powoli, równie powoli odwracając wzrok w stronę Piątki. Zapanowała cisza, przerywana tylko chrząknięciami mającymi zapewne zamaskować śmiech.
- Wybuchnąłbym pełnym rechotem, ale przyzwoitość mi nie pozwala – Stwierdził Casper, trzymając się za brzuch.
- Będę na dworze… - Zaczęli jednocześnie Himerion i Edward, starając usunąć się dyskretnie ku wyjściu, ale niestety: Kim miała ich już w garści, obu panów przytrzymując za kołnierze.
- Przemoc. Ekstra – Rzucił Bear, aktualnie drzemiący na fotelu przykryty gazetą.
- Marcus…? – Wyszeptała Kate, wpatrując się w oczy swojego chłopaka.
- Wszystkiego najlepszego – Odparł brązowowłosy samuraj, pozwalając sobie na uśmiech.
- Idiota – Odpowiedziała mu dziewczyna, ale na jej twarzy również pojawił się uśmiech. – Ok, nie ruszaj się przez chwilę, zaraz się tym zajmiemy… - Ciekawski tłumek zaczął obserwować, jak dłonie panny Windsdaughter zaczynają błyszczeć niebieskim blaskiem, a urywany oddech Marcusa powoli się uspokaja i stabilizuje.
- Robi wrażenie pomimo oglądania tego niezliczone ilości razy – Stwierdził Michael, zaś Curt tylko skinął głową. Po krótkiej chwili wszystko było załatwione, zaś Aftermath zaczął się powoli podnosić.
- Nie podnoś się jeszcze, leczenie się nie skończyło – Odparła, stopując jego próby wstania na nogi. – Czy ktoś pomoże mi go przenieść? – Zapytała. Niemal natychmiast zgłosił się Duncan do spółki z Andre, długowłosym gościem o pogodnym wyrazie twarzy(Kim wciąż trzymała Himeriona i Edwarda). – Wygląda na to, że będę musiała przy nim poczuwać jakiś czas. Oddajcie moją kolejkę komuś innemu – Dodała, wskazując palcem przed siebie. Pochód podążył w stronę wolnej sypialni, zaś Rattenberger i Frozen wymienili się wiele mówiącymi uśmiechami.
- Zboczeńcy – Skwitowała to krótko Setsuna.
- Ok, a co z tymi tutaj? – Zapytała panna Ironfist. Istotnie, wciąż trzymała Himeriona i Edwarda, rozpaczliwie usiłujących wyrwać się z jej żelaznego chwytu.
- Darujmy im – Odparł przywódca Piątki, wzdychając teatralnie. – Ale żeby to było ostatni raz, panowie…! – Dodał, grożąc im palcem. Blondynka puściła w końcu obu winowajców zamieszania.
- Więc… Kto chce to wolne miejsce? – Zapytał Curt nagle, przypominając wszystkim o turnieju. Zaczęto ciągnąć losy, by wyjawić szczęśliwego zwycięzcę, Himeriona.
Dalej poszło gładko: Rattenberger pozwolił Nadii wygrać(ewidentnie nie rozumiał pokrętnego poczucia humoru Kim), zaś Revenant rozsmarował Edwarda po podłodze. Przyszła pora na ostatnią walkę, starcie Kiyoury i Andre.
Czarnowłosa ujęła pad w dłonie i po jej spokojnych, oszczędnych ruchach było widać, że wie, co robi. „Zobaczymy, czy jest w tym choć odrobina prawdy…”, pomyślał Andre, wybierając swojego top zawodnika, Mitsurugiego zbrojnego w katanę. Setsuna poszła za ciosem i wybrała tajemniczego Yoshimitsu, również uzbrojonego w owy miecz samurajów. Długowłosy jak zwykle wybrał „random”. Po krótkiej chwili zagrał „The Blade Seeker” i obaj zawodnicy znajdowali się teraz na uszkodzonym statku wojennym, tocząc pojedynek w samym środku morskiej bitwy. Nie minęło pierwsze piętnaście sekund, a dziewczyna już zaliczyła pierwszy „Perfect!” „Perfect?”, zdziwił się jej przeciwnik. Nie zdążył się nadziwić, bowiem kolejny festiwal cięć katany Yoshimitsu i jego zawodnik leżał już na ziemi, po kolejnym „Perfect”. „Jest dobra…”, pomyślał z pewnym przestrachem, skupiając się bardziej, ale i to nie pomogło: Trzeci „Perfect” został zaaranżowany niedługo po drugim. Szczęka długowłosego opadła aż do samej podłogi, natomiast Casper gwizdnął z podziwem.
- Powiedzieć, że dobra… To mało powiedziane – Wymamrotał Revenant, równie zaskoczony, co inni. – Jest zajebista.
- Andre jest jednym z lepszych zawodników w gronie występujących – Odparł Stratoavis, chwytając się za brodę. – Być może to jest to, czego od tak dawna szukałem… - Jego oczy rozbłysły. – Godny przeciwnik.
Tymczasem Setsuna odłożyła pada na miejsce i podniosła się z miejsca.
- Sądziłam, że będziesz gorszy – Stwierdziła po chwili, uśmiechając się lekko. Po tych słowach wcisnęła się w tłum.
- Ok… I po tym efektownie efektywnym zwycięstwie rundę wstępną mamy za sobą, ludziska! – Wydarł się Frozen. – Kim, zapodaj listę walk na ćwierćfinały – Dodał. Blondynka podała mu kartkę, na której figurowały konkretne imiona:
1. Himerion – Revenant
2. Kiyoura – Scout
3. Casper – Nobrocybix
4. Fritz – Nadia
Pierwsza walka była pewnie jedną z najbardziej wyrównanych w tym mini-turnieju, ale po wyczerpującej walce Zasalamel Revenanta zwyciężył z Tirą Himeriona. Przyszła pora na największą niespodziankę turnieju, Setsunę, która to teraz miała zmierzyć się z największym pieniaczem turnieju, Scoutem.
- Let’s do dis – Oznajmił Shovoff swoim przesadnie bostońskim akcentem, wybierając dzikiego Lizardmana. Kiyoura odmruknęła coś w odpowiedzi, na swoją przedstawicielkę wybierając gejszę Setsukę.
- Jeżeli umie posługiwać się Setsuką tak dobrze jak Yoshimitsu, masz przerąbane – Stwierdził Rattenberger, zwracając się do Caspra.
- Sądzę, że jesteś trochę przewrażliwiony, ale rozumiem: Jest dobra i z pewnością rozniesie i Scouta, i następnego zawodnika bez większych kłopotów… - Odpowiedział okularnik, obserwując swą potencjalną przeciwniczkę w finale.
- I’m gonna headbutt ya! – Huknął Mark, uskuteczniając próby ataku głową. Po otrzymaniu kilku cięć i odleceniu kawałek do tyłu zmienił nieco śpiewkę. – This did not just happen – Powiedział, stając na nogi i ruszając do ataku. Niefortunnie dla niego, ta runda została przegrana przez niego. – Frickin’ unbelievable – Stwierdził, jakby zaskoczony. Przy rozpoczęciu drugiej rundy błyskawicznie przeszedł do ofensywy i udało mu się nawet zaskoczyć swoją przeciwniczkę. – BOOM, I’m back, dummy! – Oznajmił triumfalnie, uśmiechając się. Setsuna zmarszczyła lekko brwi, ale nie powiedziała nic, wyprowadziła za to potężną kontrę i zaczęła karać przeciwnika za zbyt lekkomyślną ofensywę. – No, no, no… - Zaczął jej przeciwnik, ale było już za późno, drugi nokaut był faktem. – I can NOT believe this! – Warknął. Na jego czole pojawiły się kropelki potu. W trzeciej rundzie, ku zaskoczeniu wszystkich, Lizardman dominował, miotając swoją przeciwniczką jak szmacianką lalką. W chwili, gdy „Ring-Out” dla Setsuki stał się faktem, Scout wydał z siebie dziki okrzyk radości:
- I WASTED you! – Stwierdził, wciąż zanosząc się śmiechem. – Yo, if ya didn’t want me to kill ya, ya shoulda say something! – Dodał, szczerząc zęby.
- Baka… - Odpowiedziała w japońskim czarnowłosa, zaskakując adwersarza i w kilka sekund zamieniając go z triumfatora w przegranego. Na „perfect”. Zapanowała cisza.
- This sucks – Stwierdził w końcu Shovoff. – This sucks on ice!
- To było dobre… - Mruknął Curt z uznaniem. – Pozwoliła mu wygrać walkę, bo wiedziała, że zachowa się lekkomyślnie, upojony triumfem… Faktycznie jest dobra.
- Uczyli ją najlepsi – Odparł cicho Casper.
- Co, w sensie, że Ty?
- Nie… Sądzę, że dużo lepsi – Dodał melancholijnie Stratoavis, przypominając sobie wczorajszy dzień. – Ok, załatwimy Nobrocybixa i będziemy na półmetku.
Jak powiedział, tak zrobił: Dosłownie zamiótł przeciwnika za pomocą Girardota. Ostatnia walka zakończyła się zwycięstwem Fritza, który w widowiskowy sposób udowodnił swej przeciwniczce wyższość rapieru nad maczugą.
Rozpoczął się półfinał, w którym to Setsuna pokonała Revenanta, a Stratoavis – Kriegera po dość interesującym „mirror matchu”.
Nadszedł czas ostatecznego starcia.
- Panie i panowie… - Zaczął Frozen z pietyzmem w głosie. – Lewy pad dzierży w swych dłoniach Mistrz Cieni i bezlitosny oprawca, Czempion Liceum… Casper STRATOAVIS! – Huknął, wskazując na okularnika. Ten nie uśmiechał się, jak przy rozpoczęciu turnieju. Cała jego twarz wyrażała skupienie, ale też coś w rodzaju chorej fascynacji: Oto miał przed sobą przeciwnika godnego walki. Absolutną mistrzynię.
- Tymczasem prawy pad należy do reprezentantki Kraju Kwitnącej Wiśni, zabójczej tak bardzo jak ostrze katany, Kiyoury SETSUNY! – Ryknął przywódca Piątki. Dziewczyna również się nie uśmiechała, całą sobą wyrażając determinację do walki.
Obydwoje usiedli na sofie, chwytając za pady. On wybrał swoją najpotężniejszą kartę atutową, uzbrojonego w dwuręczny miecz orędownika światła, Siegfrieda Schtauffena. Ona także wybrała swoją najpotężniejszą kartę atutową, zabójczą i piękną gejszę, Setsukę. Zapanowała cisza…
- Niech wygra lepszy, imoto-chan – Oznajmił w końcu Casper, pozwalając sobie na uśmiech.
- Bądź lepsza, onii-chan – Odparła Kiyoura, również się uśmiechając.
- LET THE BATTLE BEGIN! – Wydarł się Frozen, anonsując rozpoczęcie finału. Istotnie, finałowa walka rozpoczęła się, ponownie wracając do opuszczonej katedry. „Forsaken Sanctuary” wypełniło uszy zebranych.
- Dochodzę do wniosku, że wybranie przez Ciebie Astarotha jest klasycznym przykładem ironii – Stwierdził, nie odrywając wzroku od ekranu.
- Ja w sumie oczekiwałam, że wybierzesz Cervantesa – Odpowiedziała, lekko sidestepując. Siegfried nie ruszył się z miejsca, wyraźnie oczekując na przeciwniczkę.
- Wszyscy mi to mówią. Zabawne, nieprawdaż? – Odparł na jej słowa, delikatnie przesuwając się do tyłu. – Trzeba przyznać, jesteś naprawdę dobra.
- Ty też… Ale wygląda na to, że zamierzasz przeciągać walkę – Oznajmiła, widząc kolejny ruch do tyłu.
- Jakkolwiek nie lubię tego robić, czasem nie ma wyboru.
- Aż tak dużym zagrożeniem dla Ciebie jestem? – Zapytała, pozwalając sobie na złośliwy uśmieszek.
- Dobry zawodnik nigdy nie lekceważy swojego przeciwnika – Odparł sentencjonalnie. Siegfried znajdował się już przy krawędzi areny: Jeden nierozważny ruch i jego sylwetka mogła spaść do wodnych czeluści. Minęła już połowa rundy.
- A więc chodź, zbliż się.
- Masz mnie za głupią?
- Nie, bynaj… - Zaczął, po czym urwał, widząc napis „Ring-Out” na ekranie. Setsuka jednym celnym uderzeniem wyrzuciła rycerza w lśniącej zbroi do wody. – Ładnie.
- Prawda?
- Ok, tym razem nie będzie już taryfy ulgowej – Stwierdził Casper Stratoavis, mistrz Soul Calibura.
- A więc pokaż, co potrafisz – Odpowiedziała mu Kiyoura Setsuna, mistrzyni Soul Calibura.
- Remis…? – Zdziwiła się Kate.
- W ostatniej rundzie mieli tyle samo życia, jedną dziesiątą paska – Odpowiedział Rattenberger, wciąż lekko poruszony. – To była prawdopodobnie jedna z najbardziej epickich walk, jakie kiedykolwiek widziałem. W pewnym momencie zaczęli dosłownie odbijać ataki i odbijali je przez bite dziesięć sekund. Niesamowite, takiego festiwalu do tej pory nie widziałem. Nigdy.
- Kurczę, wygląda na to, że ominęła mnie niezła zabawa… - Stwierdził Marcus, trochę zawiedziony.
- Sądzę, że może i lepiej, że ominęło Cię lańsko. Żebyś widział minę Andre, gdy Setsuna załatwiła go potrójnym „Perfect”.
- Potrójny? O k**wa…
- No właśnie… Ok, teraz jest potańcówka i niektórzy leżą już pod stołem… - Michael spojrzał na zegarek. – Będziecie schodzić?
- Nah, jeszcze tu trochę posiedzimy – Odparła Kate. Blondyn w cylindrze wzruszył ramionami, po czym machnął im na pożegnanie i zszedł po schodach do salonu. Widząc to, panna Windsdaughter zamknęła delikatnie drzwi i przekręciła zamek. Uśmiechnęła się.
- Teraz nikt nie będzie nam już przeszkadzał – Powiedziała czule, całując swojego chłopaka w usta. Poczuła, że odwzajemnia jej pocałunek i fala radości wypełniła jej ciało. Roześmiała się.
- Witaj z powrotem, Marcusie Aftermath.
"Forsaken Sanctuary" -
http://www.youtube.com/watch?v=AtoHEbwCahA"The Blade Seeker" -
http://www.youtube.com/watch?v=0CpCCSPJm_8Rap Rattenbergera -
http://www.youtube.com/watch?v=IoeAt9QLl-Q&feature=related