[Niedziel]

Twarz orka zrobiła się czerwona jak truskawka a jego całe ciało trzęsło się jak galareta - Wy małe nic nie warte śmiecie! Ja nie jestem taki jak ty Etromie, ja jestem istotą doskonałą! Umiem posługiwać się zarówno mieczem jak i magią więc macie zwracać się do mnie z szacunkiem. Klękać przedemną albo skończycie jak ci żałośni orkowie którzy mi służą! Odparł ork przewracając dwa regały na książki

[Szałas]

Ork odpowiedział na groźbe w jedyny znany mu sposób... Zblazowanym spojżeniem - to mówisz tę historie czy nie? - spytał lekko zniecierpliwiony...

[Kolcz]

Kalstan wybuchł śmiechem i zaczął powstrzymywać się przed turlaniem po ziemi co notabene bardzo lubił - każdy ma jakieś dziwactwa prawda? No chyba lepiej turlać się po ziemi niż robić ze swoich pobratymców bezmózgie zombie. Dobra, dobra spokojnie bo ja nie mam ograniczonego czasu, a kiedy robię się nietrzeźwy to żadna z twoich umiejętności mnie nie powali... Opowiadasz to dalej czy nie? Kalstan po raz kolejny zaciągnął się fajką. Jeśli nie masz takiego zamiaru to ja wychodzę...

[Niedziel]

- Dobrze już dobrze, zapomniałem że takie bezmózgi jak wy nie znają słowa szacunek. Odparł z ironią ork, wziął głęboki wdech i kontynuował swoją historie - Mimo tych wszystkich strażników i pułapek udało mi się uciec z tego więzienia i udałem się do miasta w którym się znajdujemy, albo raczej w byłym mieście ale to nie ważne. Elfom nie za bardzo się podobało moje towarzystwo ale dzięki moim umiejętnościom nabytych w srebrnych miastach udało mi się ich namówić bym zbudował w ich mieście tą oto wieżę. Za niewielką zapłatą sprzedawałem im swoje artefakty ręcznej roboty. Pewnego dnia postanowiłem zrobić artefakt który zmył by wszystkich orków z kuli ziemskiej, miało być to berło które dawało częściową kontrolę nad innymi istotami i leczyło nawet najcięższe rany. Ale oczywiście coś musiało pójść nie tak, moim artefaktem bardzo zainteresowały się demony. Ceny które dawały były kosmiczne ale ja uparłem się na swoim i nie dałem im tego berła. Demony słysząc to wpadły w szał i zniszczyło całe to miasto, grozili mi że jeżeli nie dam im tego co chcą to moja wieża będzie następna. Nie miałem wyboru, dałem im to berło ale jeden z moich pomocników ukradł berło i zwiał gdzie pieprz rośnie. To był goblin o imieniu Kniki jeśli się nie mylę.

[Szałas]

- Super! gdyby nie ten pokurcz to albo ty byś zabił mnie i wszystkich bliskich bez piśnięcia w sekundę albo zrobiły by to demony... mów dalej... - Ork się zamyśclił lecz nie spuszczał oczu z starca.

[Niedziel]

- Dobra mam pewien plan ale najpierw trzeba zająć najważniejszym. Czy ktoś był pod działaniem tego berła?- Spytał ork grzebiąc w jakimś pudle.

[Szałas]

- Eeee... Zdaje mi się że... Nie wiem chyba... Jeżeli przez wpływ berła ma się omamy i biega się bezpośrednio w strone berła rzucając w innych pantoflami to... Taka Elfka, tylko... - ork zamilkł próbując przypomnieć sobie jej imie. - Słyszałem jak toś na nią woła... Eeee... Jakoś na W... Wiłe? Wilke? VILE! - uradowanu z niezwykłej pamięci słuchowej ork czekał na reakcje...