Ja pozwoliłem sobie rozszerzyć moją rolę Opryszka do czegoś, co nazywa się "Szpiegiem" czyli gościem z miasta, który pomaga mafii i, w zależności od zasad, wygrywa z nią bądź nie.
Dowiedziałem się o tej roli, kiedy detektyw Fenir powiedział mi, że jestem winny.
Rojel bardzo mi nie pasował z tą grą. Ale uznałem, że nie będę go atakował, bo patrząc na nasze świeże ekscesy z SB, starczy nam chwilowo konfliktów.
Armiwart, jak to klasyczny mafijny Armi i w ogóle tawerniany Armi - nikt go nigdy nie widzi. Brakowało też jego poronionych, pozbawionych logiki rozkmin.
Byłem MG podczas jego pierwszej gry jako mafiozo, dlatego mogłem to zobaczyć.
Natomiast propsy należą się dla Niedziela. Nie sądziłem, że jest członkiem mafii. Pomijam fakt, że pomimo ksiedza przeżył mnord, to było dla mnie zbyt głupie... jak widać, było też oczyistym dowodem winy.
Anyway, ładna, stylowa gra - jak to Niedziel.
Za trzeciego członka mafii miałem... Fergarda.
I jak widać przejechałem się sromotnie. Dziwne, bo mój sidekick grał IDENTYCZNIE jak w 10. Edycji, łącznie ze zwrotami typu "Na Boga". Klasyczny mafia Fergard. Otwarcie wyciągnąłem do Niego pomocną dłoń, ale on uparcie zaprzeczał bycia mafiozą i wzięcia udziału w moim planie... Nawet jak zobaczyłem to "Fergard - niewinny", myślałem, że to w skutek błędów Sojlexa odnosiło się ciągle do Hadrasa i Ferg jest w mafii... Zostałem mile zaskoczony.
Podsumowując - wielkie gratki dla "the professional"
Niedziela i Reuela, który nauczył się na błędach swojego poprzedniego wcielenia, tj. mafijnego krzykacza z edycji 11. Zasłużyli na zwycięstwo.
Peace you, troll Hells out.