Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1] 2 3 4 ... 26    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Forumowa Mafia- Historyjki (Czytany 88971 razy)
Revold
Main Programmer

**

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 162


One of The Indoctrination Theory's founder

Zobacz profil
« : 22 Listopada 2012, 22:29:59 »
Tutaj bd pisać historyjki dot. FM. Jest to temat zbiorczy.

P.S> Temat pozostanie zamknięty do czasu rozpoczęcia kolejnej Edycji.


« Ostatnia zmiana: 24 Listopada 2012, 19:32:29 wysłane przez Revold » IP: Zapisane
Piszę poprawnie po polsku

Pomogłem w temacie? Chcesz się odwdzięczyć? Przyznaj punkt uznania! Link

Hellscream
Orczilla

*

Punkty uznania(?): 4
Offline Offline

Wiadomości: 1 125


One, Two, Hellscream's coming for you...

Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 23 Listopada 2012, 14:01:32 »
Revold przestań się rządzić na moim forum. :P


IP: Zapisane
Revold
Main Programmer

**

Punkty uznania(?): 6
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 162


One of The Indoctrination Theory's founder

Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : 23 Listopada 2012, 14:24:01 »
Heh, ale przecież to najlepsze wyjście, które, mam nadzieję, pogodzi zwaśnione strony.
Z resztą, myślałem o tym od dawna, a Fergard również o tym wspominał 8)


IP: Zapisane
Piszę poprawnie po polsku

Pomogłem w temacie? Chcesz się odwdzięczyć? Przyznaj punkt uznania! Link

Hellscream
Orczilla

*

Punkty uznania(?): 4
Offline Offline

Wiadomości: 1 125


One, Two, Hellscream's coming for you...

Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 23 Listopada 2012, 15:15:03 »
Jeszcze mnie prześcigniesz w liczbie otwartych tematów i będzie problem. :P
Ale okej, Fergard sam to proponował, dlatego myślałem, żeby poczekać aż on założy. No, ale jak już jest, to niech stoi temat. :)


IP: Zapisane
Fergard

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 224


Uncle Hells' faithful sidekick

Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : 11 Grudnia 2012, 19:26:04 »
Here, have some intro.

New York City, 23.IV.2102

- Jak słowo daję, to jest ostatni raz, kiedy zabieram się z tobą na wycieczkę helikopterem, Viper - Warknął wysoki albinos z jednym okiem, poprawiając pasy z nożami do rzucania zapięty na jego piersi.
- Jeszcze pożałujesz tej decyzji - Odparł pół żartem, pół serio jego rozmówca, szkieletowata figura w kombinezonie pilota i w takimż hełmie, szczerząc trzewioczaszkę w upiornym uśmiechu. - Crimson Viper oferuje najlepsze usługi przewoźnicze po tej stronie kuli ziemskiej.
- Czy owe "najlepsze" usługi uwzględniają lot pseudonurkowy radzieckim śmigłowcem przez obóz Lucyferian? - Odparła bez entuzjazmu wysoka kobieta o ceglastym kolorze skóry i białych włosach, której to czoło przyozdobione było parą różek barwy kości słoniowej.
- Phi. Nie znacie się na dobrej zabawie.
- Cisnąłbym w Ciebie wiązanką przekleństw, sfiksowany kościotrupie, ale są tu kobiety - Odparł protekcjonalnie albinos, strzelając szyją.
- Innymi słowy, twoja definicja dobrej zabawy jest popierdolona dla standardów większości rozsądnych istot rozumnych - Poprawiła demonica. Druga z kobiet, wyglądająca na dużo młodszą, także z białymi włosami, ale zawiniętymi w długi warkocz, skrzywiła się nieco.
- Z całym szacunkiem, Pani Logan, ale nie musimy uciekać się do tak plugawego języka - Powiedziała, mrużąc nieco oczy.
- "Pani" Logan? - Albinos uniósł brew.
- Stul dziób, Albrecht.

Czarny śmigłowiec Crimson Vipera powoli wzniósł się w niebiosa, zostawiając trójkę najemników na ziemi, niedaleko ruin dumnego niegdyś Big Apple. Choć kontynent Ameryki Północnej nie został tak naruszony przez Operację Genesis jak, na przykład Europa i Azja, ale skutki ogromnej fali wojsk Alastora, która to zdewastowała świat śmiertelnych bardziej niż obie wojny światowe i niedawna inwazja Tasen oraz Komato razem wzięte i tak były doskonale widoczne. NYC mogło teraz liczyć co najwyżej z milion mieszkańców, a doskonała część była w stanie, który wprawiłby każdego inspektora Sanepidu naszych czasów w kompletne osłupienie.
Nie znaczy to, że mieszkańcy sobie nie poradzili.
- No dobra - Logan, Stara Demonica o ceglastej skórze, rozprostowała ramiona. - Czego tu szukamy?
- Dostaliśmy zlecenie od niejakiego Demoralica - Odpowiedział Albrecht Kaiser, wampir pamiętający średniowiecze, rozkładając niewielką kartkę papieru. - Według jego słów, w NYC ukrywa się jakaś dziwna organizacja, która służy Lucyferianom z Philadelphii. Mają usuwać kolejne jednostki w mieście, które podobno mają służyć jako ofiary pozwalające na otwarcie bram Czyśćca. Chyba nie muszę mówić, jakie mogą być tego konsekwencje dla całego Wschodniego Wybrzeża, prawda?
- Prawda - Sonia Flayer, białowłosa kobieta-nadczłowiek, efekt eksperymentów nazistów, pokiwała głową. - Rozumiem, że naszym zadaniem jest wyeliminowanie tych jednostek?
- Nie inaczej - Przytaknął Albrecht. - Tu jednak pojawia się pierwszy problem... Nie znamy personaliów członków tej grupy. Demoralic nie raczył podzielić się z nami jakimiś konkretniejszymi informacjami poza tym, że jest ich czterech.
- ...To trochę mało jak na milionowe miasto - Logan zmrużyła oczy.
- Powiedz mi coś, czego, ***, nie wiem - Odparł Kaiser, śmiejąc się z pewnym wysiłkiem. - Nie wiemy, jak wyglądają; kim są, jaki jest ich ulubiony kolor, nic.
- Jak w takim razie zamierzamy wymierzyć im sprawiedliwość? - Zapytała Sonia, ostentacyjnie wyciągając z kabury na biodrze złowrogo błyszczący Ultimate 500 i kręcąc nim młynki.
- Trzeba będzie zasięgnąć języka wśród miastowych. Część z nich aktywnie pracuje nad rozpracowaniem tej szajki, więc to do nich najlepiej uderzyć.
- Zgaduję, że i tu nie mamy żadnych kontaktów?
- Dokładnie - Albinos westchnął. - Wiem, że nasz tercet nie zalicza się do najbardziej charyzmatycznych czy najbardziej wtapiających się w tłum, ale warto popytać. A nuż widelec trafimy na trop.
- Przypomnij mi, jaka jest nagroda za to zadanie?
- Mikronezja. Cała Mikronezja - Albrecht wyszczerzył zęby w uśmiechu.

New York City, 24.IV.2102

Midnight poruszył się niespokojnie, otwierając swoje mlecznobiałe oczy.
- Więc mówisz mi, że nie wiesz, kim jest ten Demoralic? - Zapytał po raz kolejny, spoglądając na wierzgającego dziko mężczyznę wręcz od niechcenia.
- Tak jest, Panie Szefie! Nie mam pojęcia! Nie mam pojęcia, zielonego! Zieloniutkiego! - Przytaknął gorliwie rozmówca tej czarnej, nienaturalnej istoty, zawieszony nad jamą wypełnioną po brzegi Hienami Cmentarnymi. Psowate Stwory Otchłani, o błyszczących obłędem żółtych ślepiach i zębach złożonych jedynie z cieni, szczekały i warczały, domagając się swojego obiadu.
- I ja mam Ci uwierzyć, chłopcze? - Telepatyczny uchwyt Midnighta zelżał. Mężczyzna poleciał w dół z nieludzkim wrzaskiem, ale został złapany w połowie drogi i ponownie wywleczony na górę. - Już poświęciłem chwilę na zajrzenie do twojego umysłu. Jest jak otwarta księga.
- Nie nie nie, Szefie! - Zaprzeczył gorąco podwładny Midnighta, kręcąc głową. - Powiedziałem, że to fani Lucyferian! Tak, że to Piekielni! Będą szukać w innym miejscu! - Oczy byłego Drugiego Generała Alastora nie wyrażały żadnych emocji. Zawsze były takie same: Bezbrzeżnie białe i puste.
- Hm. Interesujące.
- Tak, tak! Podstawiłem też także jednego Lucyferianina! Przywołałem, w sensie, i dałem wolną wolę! - Język mężczyzny kołowaciał coraz bardziej, usiłując zadowolić swojego rozmówcę. - B-będzie bruździł! Skupią się na nim!
- Intrygujące, chłopcze. Nie ominie cię nagroda.
- N-naprawdę? - Na krótką chwilę na twarzy mężczyzny pojawiło się zdumienie, zastąpione radością.
- Naprawdę - Midnight puścił uchwyt, zrzucając zaskoczonego sługę prosto do swoich przyjaciół z Otchłani. Krzyki zagryzanego na śmierć zdążyły już mu się znudzić, ale stanowiły ciekawą alternatywę od bezsensownego bełkotania, którego zadaniem było przykryć swą winę.
- Szanowna Mafio - Powiedział pozornie do nikogo. Parę sekund później cztery sylwetki zmaterializowały się z powietrza, otaczając swojego przełożonego.
- Panie? - Przemówił jeden z nich magicznie zmienionym głosem.
- Zostaliście zdradzeni i wykryci. Zacznijcie wdrażać plan "Odrodzenie". Od tej chwili jesteście zdani wyłącznie na siebie.
- Oczywiście, Panie. Stanie się podług twej woli.
- Niech Otchłań Was prowadzi, przyjaciele. Być może... Być może przyśpieszycie początek nowej ery, gdzie zapanuje słodka ciemność mej Pani - Midnight roześmiał się cichutko. Stado Hien Cmentarnych zawyło, akompaniując swemu mistrzowi. Niektóre z nich wciąż miały kawałki mięsa między cienistymi zębami...


IP: Zapisane
Panzers roll forward and The Reaper follows them

Leaving tracks of blood, Panzers roll again

Your fate shows itself in shrapnel, smoke and tears

Who can stop these beasts, the source of all your fears?!
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 11 Grudnia 2012, 21:52:10 »
Tsavo wlał z nutką niezadowolenia próbówkę z kwasem nukleinowym do drugiej z azotynami. Jego laboratorium jeszcze śmierdziało po narodzinach błędy genetycznego z ciała sztucznie utrzymywanej w homeostazie anielicy. Miał nadzieje, że tym razem mu się uda, nie przewidział takich deformacji po połączeniu DNA anioła i demona. Powiedział do siebie:
-Za mało ludzkiego buforu....
Potrząsnął próbówką. Kwas rozłożył się na odcinki. Włożył ją do wirówki i włączył ją. Odwrócił się w stronę drzwi i zawołał:
-Służba! sprzątnąć mi ten śmieć i wyczyścić.
Wnet pojawiła się zwyczajna pokojówka, którą zatrudnił ostatnio. Była ślepa, lecz gdy jej wszczepił odpowiednio zmodyfikowane oczy stała się posłuszna jak piesek.
~Żałosna, ludzka wdzięczność... cóż to dzięki niej mam na te badanie i materiały.~
Wyszedł z laboratorium i korytarzem przeszedł kilka metrów. Z kpiącą miną mijał portrety ludzi w kiltach, przedstawiających genetyków i naukowców. Gdy doszedł na balkon rozprostował skrzydła i wzniósł się w powietrze. Wylądował na dachu wieży zachodniego szpitala, które było częścią kompleksu jaki ofiarował ludziom ponad 100 lat temu. Patrząc na miasto westchnął i pomyślał:
~Ile to czasu minęło? Sam już nie pamiętam. Po śmierci rodziców dałem część budynku ludziom by mieli szpital, w zamian za kadrę która pomagałaby mi w eksperymentach. Cóż... wyhodowałem im odpowiednie rasy zwierząt, które pozwoliły im przeżyć, dałem im rośliny do upraw.... powierzyli mi nawet swe ciała, jak i zabitych demonów. Niestety... to wciąż za mało. Do dziś nie udało mi się stworzyć istoty doskonałej. Klucz leży gdzieś blisko, czuje to! Tylko w czym... ludzkie DNA dobrze się łączy zarówno z anielskim, jak i demonicznym. Fakt musiałem je stranskryptować, ale dzięki temu mogłem je ze sobą połączyć. Mimo to wciąż owoce są zdeformowane.... problem musi leżeć w białkach kodujących, albo to problem w etapie wczesnej ontogenezy. Muszę sprawdzić, ale jak? Może to sprawdzić na zarodkach? Sztucznie utrzymywane łona nie dają rezultatu, ale może ludzkie we wczesnym etapie ciąży. To chyba dobry pomysł.~
Spojrzał na miasto i na helikopter nad nim. Znów poleciał w górę i wleciał na balkon, skąd udał się w stronę części szpitalnej. Chciał przejrzeć karty pacjentów.


IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : 12 Grudnia 2012, 07:52:32 »
- Allah akbar! Hehe.

Ka-bum. Ahmed Ka-Bum wszedł właśnie do ruin WTC, dumny z pracy przodków.

Był niewysokim mężczyzną z brodą i turbanem na głowie. Na pasku zawieszone miał granaty, a w ręku trzymał obrzyna. Po chwili wyszedł ze szczątek wieży i udał się w stronę Manhattanu.

Powodzenia wszystkim!


IP: Zapisane
Nikt

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 100


Sad... but true

Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 12 Grudnia 2012, 16:26:02 »
Chociaz byla juz pozna noc, na wzgorzu siedzial wysoki mezczyzna z dlugimi czarnymi wlosami. U stop wzgorza rozciagalo sie pobojowisko.
Mezczyzna patrzyl i myslal
~Ktory to juz? 4? 5? Ech... tyle ich likwidujemy, a jest ich coraz wiecej- pomyslal Auberon
Popatrzyl na swoje ostrze, nowy nabytek od tajemniczego kupca z Nowego Jorku.
Na klindze byly wyryte tajemnicze ryty, Auberon nie wiedzial co znaczą i nie chcial sie dowiedziec.
Dlugowlosy mezczyzna ziewnal i powstal
~ Czas wracać do hotelu, Ciekawe co dzis bylo na kolacje?


« Ostatnia zmiana: 12 Grudnia 2012, 16:28:43 wysłane przez Nikt » IP: Zapisane
Hellscream
Orczilla

*

Punkty uznania(?): 4
Offline Offline

Wiadomości: 1 125


One, Two, Hellscream's coming for you...

Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : 12 Grudnia 2012, 16:51:45 »
...We are a band of brothers
Disdaining the cares of the earth
All we have is each other
And that is all we are worth...

Chropowaty głos Lemmy'ego rozchodził się po całym pokoju. Skromnie umeblowany gabinet utrzymany był w starym stylu, mieścił się w pokoju 1337 w nowojorskim hotelu "Quartz". Od niemalże trzech lat wynajmował go człowiek znany jedynie jako Michael Barns. On, oraz jego kruk.

Mało było wiadomo o mężczyźnie. Miał 43 lata, ciemne, choć miejscami siwiejące włosy, które wiązał w kucyk. Twarz golił pewnie tylko raz na tydzień, dlatego porastała ją czarna szczecina. Miał oczy koloru dojrzałej whisky, wilcze zęby i uśmiech, miał około metra osiemdziesięciu, ubierał się zazwyczaj w skrojone na miarę garnitury, fraki i płaszcze...a co najważniejsze, był okolicznym pisarzem. Nieudanym, swoją drogą.

Tak, pisanie było chyba jedyną miłością Michaela Barnsa. Wydał aż 2 książki z gatunku fantasy, gdzie opisywał przygody hordy postaci w swym własnym świecie. Miał więc ogromną wyobraźnię, jednak jego dzieła nie sprzedawały się najlepiej. A po apokalipsie to już wcale. Stąd też drugie źródła jego zarobków - otóż Barns znał chyba WSZYSTKICH "ważnych" tego świata. Pijał z generałami Alastora, grał w karty z aniołami, forsę wisieli mu szefowie rodzin mafijnych, udzielał porad artystycznych wampirzym zgromadzeniom, takie tam. Ponadto był fizykiem nuklearnym, ba, był doktorem fizyki nuklearnej! Oczytany, inteligentny, błyskotliwy, nie miał jednak wad. Był mizantropem, cynikiem. No i pił. Dużo. W zasadzie był alkoholikiem.

Towarzyszem jego życia był...kruk. Wielkie, czarne jak smoła ptaszysko było niebywale inteligentne. Oczy kruka płonęły jak dwa wielkie szmaragdy, potrafił on też mówić. Kruk sam siebie nazywał "Hellsu", utrzymywał, że nie pochodzi z tego świata i jest wojownikiem, którego reinkarnacja poszła "w złą stronę".

Ta dwójka siedziała teraz w gabinecie Barnsa, który próbował pisać kolejne opowiadanie mające znaleźć siew zbiorczym tomiku. Nie wychodziło mu za cholerę. Na blacie biurka stała butelka whisky oraz miska z pociętym mięsem, którym raczył się czarny ptak.
- Brakuje nam pomysłów, Hellsu - narzekał Burns.
- Nie moja wina, caw, że tutejsi nie lubią historii z mojego świata, caw - zakrakał zielonooki kruk.
- W ogóle czemu moim doradcą literackim jest kruk który ubzdurał sobie, że był niegdyś orkiem?
- Boś nisko, caw, upadł - prychnęło ptaszysko. Michael pokosił na niego oczy.
- Kiedyś skarmię tobą kota. Lepiej zastanówmy się, co powiemy jutro w mieście reszcie, pewnie zwrócą się do nas, by dowiedzieć się, jak można zadziałać przeciwko tej siatce przestępczej.
- Caw. To proste. Wydziobię, caw, mafię - bojowo zaskrzeczał kruk. Pisarz schował twarz w dłonie.
- Herazou - zwrócił się do fikcyjnego boga ze swoich opowiadań, chociaż Hellsu twierdził, że bóg jest jak najbardziej realny. - Widzisz i nie grzmisz.

W odpowiedzi na jego słowa zahuczał grom, a kruk zaczął się "śmiać".

...War for War, the best and last of the free,
Sworn unto Armageddon,
Honour the cavalry...



IP: Zapisane
Divine
(Armiwart)

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 38


Зачем я...

Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 12 Grudnia 2012, 17:23:32 »
Armiwart wyszedł ze swej pracowni. Potrzebował kilku rzeczy do swojego nowego wynalazku, których nie mógł znaleźć. Uznał, że lepiej będzie, jeśli je kupi, niż będzie tracił czas na ich szukanie. Cała pracownia Armiwarta pełna była wynalazków, złomu i najróżniejszych narzędzi i szukanie w tym bałaganie 3 tytanowych rurek byłoby po prostu stratą czasu.


IP: Zapisane
Sonic

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1


Zobacz profil
« Odpowiedz #10 : 12 Grudnia 2012, 18:15:52 »
18+
Nie było łatwo. Nigdy nie było. Choć ciągle usiłowała przestać o TYM myśleć, myśl wracała jak natrętna mucha. Było źle. Bardzo źle. Nie wiedziała co się dzieje z jej organizmem. Nieoczekiwane konwulsje i drgawki były na porządku dziennym. Iglica bała się. Najzwyczajniej w świecie się bała. Wiedziała, że musi ten strach przezwyciężyć. Musi się go wyprzeć. Starała się myśleć o dobrych rzeczach…
Pewnego dnia kiedy udała się z powrotem do swojej bibloteki ujrzała przystojnego mężczyznę, który pukał w szybkę jej drzwi.
- Jest tam kto? Halo?
- Już jestem- odparła zniesmaczona Iglica, że musiał na nią czekać.
- Dzień dobry, chciałbym wypożyczyć książkę.
- Proszę wejść- odparała Iglica po czym otworzyła drzwi swoim kluczem.
Weszli do środka. Od razu widać było, że bibloteka była w pełni unowocześniona. Przestronna, z wieloma piętrami i zakamarkami…
Długo stali przy ladzie, zanim tajemnicza mężczyzna skapnął się, że wpatruje się w ponętny biust bibliotekarki.
- Uhm, przepraszam, zagabiłem się.
- To widać- odrzekła Iglica i puściła mu oko.
- Chciałbym wypożyczyć książkę.
- To już wiem, a mógłby Pan podać chociaż tytuł?
- Ahhmm, a tak jasne. „Kamasutra- 69 sposobów na wyjście z nałogu”.
- Moja ulubiona książka!- wykrzyknęła Iglica po czym zniknęła w poszukiwaniu wolnego egzemplarza.
69 sekund później przybiegła zdyszana i wyrzekła:
- Eureka! Mam ją. Polecam wydanie I. To które nie objęte było jeszcze cenzurą.
- Dziękuję… To ja już sobie pójdę- odrzekł po czym skierował się do wyjścia.
Nagle Iglica zdała sobie sprawę z faktu, że to był Murzyn…
- Proszę zaczekać, proszę zaczekać- miała fioła na punkcie Murzynów.
- Tak?
- Mam dla Pana nietypowa propozycję… Mógłby Pan podjeść?
- Co podjeść?
- Znaczy podejść. Przepraszam, ze zdenerwowania trzęsą mi się łapy.
- Łapy?
- Ręce znaczy się.
- A ok.
- To podejdzie Pan?
- Jasne- odparł po czym zamaszystym krokiem udał się ponownie w stronę lady.
- Mam nietypową propozycję… Nie wiem czy powinnam o to pytać ale…
- Ale?
- Jak ma Pan na imię?
- A ok- odparł wielce zdziwiony tajemniczy Murzyn- me imię to Ahmed von Jungingen.
- Wspaniale! Nie dość, że Murzyn to jeszcze Arab!
- Hę? Że co proszę?
- Nic, nic- wymsknęło mi się- odparła zdenerwowana Iglica.
- A Pani imię?
- Iglica- znów puściła mu oko.
- Ładne…
Nagle Iglica spostrzegła, że Ahmed przybliżył się do niej. To była jej okazja.
- Ahmedzie?
- Tak, kochanie?
- Kochanie?!
- Umsk, przepraszam. Wymsknęło mi się…
- Rozumiem iluzję.
- Iluzję?
- Aluzję znaczy się. Przepraszam, nie jestem tutejsza i nie opanowałam jeszcze tutejszego języka tak dobrze jak bym chciała…
- Może Panią poduczę?
- Z przyjemnością- na to Iglica czekała.
- To co, numery telefonów?
- Jasne, mój to 21. A Pana?
- 14.
- O, to znaczy że mieszkamy blisko siebie.
- Numery telefonów są przydzielane losowo.
- A no tak, przepraszam za zmyłkę.
- Omyłkę raczej.
- A no tak…- Iglica nie wiedziała jak podziągnąć dalej temat więc odrzekła- Może przejdziemy sobie na ty.
- Z wielką i nieudawaną przyjemnością. Ahmed.
- Iglica.
- To co teraz, Iglico?
- Wiesz… mam małą propozycję, żeby przełamać LODY.
- Tak?
- Nie łapiesz aluzji, Ahmedzie? LODY!!!
- …
- Lody!
- ?!
- Widzę, że Murzynom trzeba wszystko łopatologicznie. Mam pewien problem.
- Tak?
- Otóż mam zbytek pieniędzy i chciałabym kupić komuś prezent.
- Komu?
- Tobie głupku.
- A no tak, przepraszam.
- Nic nie szkodzi. Kontynując, czy zgodziłbyś się na to żebym kupiła ci dżinsy?
- Dżinsy?! A po cholerę mi dżinsy?!?!?!
- …
- ?
- Dalej nie łapiesz. Ja ci kupię dżinsy, a ty wyświadczysz mi przysługę.
- Tak?
- Zrobisz mi loda.
- WHAT?!
- Spokojnie, tylko żartowałam. Zwyczajnie mnie przelecisz.
- A, to już brzmi lepiej.
- Czeszę się.
- Grzebieniem?
- Łe. Chodziło mi że się cieszę.
- A ok. Ale czeszesz się grzebieniem?
- Tak… To co, do roboty Murzynku mój kochany.
- Ok- odparł po czym rozpiął rozporek.
- Jaki duuuży!
- Wiem- Ahmeda rozpierała duma. Miał tylko nadzieję, że Iglica nie dowie się, że jest doklejany.
- Let’s do it.
Uprawiali seks przez ponad 3 godziny. Obie strony doszły po kilka razy. Wkońcu padli.
- Fajnie było.
- No ba, ze mną zawsze jest fajnie- odrzekła Iglica połykając resztki spermy.
- Musimy kiedyś to powtórzyć.
- Może w niedzielę? O 22?
- Ok, ale jeszcze do ciebie zadzwonię.
- Ok.
Ahmed poszedł, a Iglica została znów sama…
- NIE! Muszę przestać o TYM myśleć- powiedziała sobie, po czym rozpoczęła żmudne sprzątanie podłogi z pozostałości po białym płynie…



IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 871


Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : 12 Grudnia 2012, 18:42:10 »
Gut. Gute Wurst.

- Joachim a chyżo!
Byle schnell byle chyżo.

Helmut Himmilschbach szedł dumnie przez wesołe miasteczko. Na szyi, jak zwykle, wisiało mu pęto kiełbasy, którym radośnie machał. Gut wurst. Gut kiełbasa.
Przyjechał tu po wędliny. Z natury był człowiekiem ugodowym i spokojnym. Jednakże za wędlinę mógł zabić. Dosłownie. Trochę wędliny i mordował. Zupełnie jakby był w mafii. Kiełbasiarz jeden.

W sumie to lubił jeść mięso, a tak poza tym to kolekcjonował szynki. Gut. Gut. Poza tym miał własną świnię tropiącą. Nazwał ją /Joachim/ na cześć słynnego rzeźnika, u którego zamówienia składał sam Al-Zapłon i Don Korniszon. Jego wytresowany knur szedł właśnie przed nim obwąchując wszystko co mijali. Helmut skonstruował mu prowizoryczną smycz z kabanosów dzięki, której jego świnia tropiąca nie oddalała się zbyt daleko.

- Ja. Ja. Köstliche Fleisch. Gut Joachim. A chyżo, do - jak ony mówią? - do męsnego!




IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #12 : 12 Grudnia 2012, 19:24:29 »
Andriej obudził się na ziemii... W ustach miał dziwny posmak, który mógłby porównać chyba tylko do kiepskiego kebabu drobiowego z mięsa tego czegoś co tu lata po okolicy... Gołębie? No coś w tym rodzaju, jak odciąć pozostaje zmutowane fragmenty ciała... Wstał otrzepał się, założył kaptur na głowę i sprawdził czy wciąż ma tą stówkę w kieszeni którą wczoraj znalazł przy jednym z trupów... Życie studenta w tym post apokaliptycznym mieście nie jest usłane różami. A już zwłaszcza gdy studiujesz medycynę thaumiczną. Dopiero wtedy zauważasz wyniszczający wpływ magii. Zadaniem tej katedry jest współpraca z podziemiem szukającym lekarstwa na powypadkowe mutacje w objętym kwarantanną mieście. Fakt że sami nie stali się jeszcze jednymi z nich świadczy o tym że ich badania nie są do końca bez celu. Ale rekonstrukcja DNA zmienionego za pomocą magii, wymaga niemalże doskonałej znajomości tegoż mutagenu, co sprowadza się do faktu, że większość studentów potajemnie musi studiować magię... Andrieja specjalnością była magia ognia, jedną z odmian magii energii. Mimo tego kierunku był wstanie wyczuwać przepływ energii, w tym życiowej, co nie raz uratowało go przed spotkaniem z mutantem, wybuchem, czy innym nieprzyjemnym zjawiskiem które wydziela jakąkolwiek ilość energii do otoczenia...
"Już 7? Cholera co się stało? Cały dzień tu leżałem? Przecież jutro zajęcia! Muszę powtórzyć z tysiąc formuł inaczej znowu czeka mnie powtórka..."
Główny plus jaki wynikał z życia w mieście po katastrofie to fakt że nie ma problemu z bezdomnymi - imigranci sprzed wypadku znaleźli miejsce w opuszczonych mieszkaniach i domkach, a bezdomni z ulicy zostawieni promieniowaniu thaumicznemu albo zjadali się wzajemnie, albo jakimś cudem oparli się mutacji tudzież zostali przy zmysłach i prowadzą wzglęnie normalne życie... Andriej należał do tych pierwszych. Kierunek jego studiów powstał w wyniku działań podziemia chcącego wyleczyć mutacje, a które później wyszło na światło dzienne... Andriej wspiął się po drzewie, gdyż schody były zawalone od paru lat. Był jedynym mieszkańcem opuszczonej kamienicy, a fakt że została w całości porośnięta przez roślinność zupełnie mu nie przeszkadzała, nawet nadawała budynkowi swoisty urok. Dlatego tu też się osadził... Drzewa były owocowe, a na dachu i parterze zrobił sobie coś w rodzaju działki, zapewniając sobie dostęp do świeżej żywności i miejsce do badań na swój wydział. Zeskoczył z jabłoni na balkon "sąsiadów z dołu" i wyszedł po klatce schodowej do swojego mieszkania. Po 4 godzinach intensywnego powtarzania zasnął wśród książek.


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 871


Zobacz profil
« Odpowiedz #13 : 12 Grudnia 2012, 19:34:59 »
Gut. Gute Wurst.

- Joachim a chyżo!
Byle schnell byle chyżo.

Helmut Himmilschbach szedł dumnie przez miasto. Wciąż szukał męsnego.
- Ja. Gut. Joachim szhukaj. Szhukaj a chyżo!
Na chwilę się zatrzymali  zaczepili jakiegoś dziwaka, który z wyglądu przypominał nieco Andrieja, który miał dziwny posmak w ustach, a który był prawdopodobnie studentem i rozważał właśnie nad tajemnicą bytu, jednocześnie w myślach powtarzając sobie, że jest Fachmann od magii feuer i który - zanim Helmut sformułował myśl w miarę strawnym języku - uciekł mu i prawdopodobnie udał się do swojego mieszkania,gdzie po 4 godzinach zasnął pośród książek. Tj. tak myślał Joachim. Świnia tropiąca obdarzona niezwykłą inteligencją.

Helmut chciał tylko spytać o godzinę, ale oślinił sobie rękaw i prawie udławił kiełbasą kiedy Joachim pociągnął go dalej. Kabanosowa smycz prawie pękła.


UWAGA: W poście mogło się pojawić minimalne nawiązanie do postaci Sojlexa. Jest ono jednak na tyle subtelne, że nikt nie powinien się zorientować.


« Ostatnia zmiana: 12 Grudnia 2012, 19:39:21 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : 12 Grudnia 2012, 20:01:18 »
Nein mój Herr, niemand się nie zorientował :)
Poza tym Herr Student musi też jeść mięso, więc będzie zamówienie na dużo Wurst. Sehr dużo.


IP: Zapisane
Strony: [1] 2 3 4 ... 26    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.056 sekund z 18 zapytaniami.
                              Do góry