Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1] 2    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Świat Tawerny- PBF (Czytany 4450 razy)
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« : 06 Kwietnia 2013, 22:07:33 »
PROLOG: Cień minionych dni


Wergard II król Zapadliska, oglądał przez okno  komnaty na swe ziemie. Był to piękny, acz surowy i zimny kraj. W dużej mierze pokrywały go usiane wzgórzami równiny niskich traw i porostów, było też sporo mrocznych, świerkowych lasów. Jedynie na południu kraju można było uświadczyć sosnowych borów. Ziemie te, dość górzyste, miały też parę jezior, o porośniętych brzozami brzegach. Na jedno z nich władca z dynastii Munvoraków miał właśnie widok. Znajdujące się pod stolicą, niezbyt dużym, zbudowanym z drewna i nieociosanych łupków  grodem Kościniec, jezioro Zimne spijało właśnie chciwie, swymi, rozległymi, czarnymi, wodami ostatnie tegoż chłodnego, letniego dnia, promienie Słońca. Nad mroczną taflą siedział sobie smok, do tego płci żeńskiej. Łuski gada były czerniejsze od nocy, a każde skrzydło wielkie niczym dom. Potwór właśnie zajmował się gaszeniem pragnienia. Wergard był wściekły. Jego hańba jak gdyby nigdy nic siedziała sobie pod grodem, oddając się błogiemu lenistwu… Cóż to się porobiło! Nie dość, że monstrum, to do tego baba!  Władca nienawidził potwory.  Cahan, bo tak się zwała owa smoczyca była prawdziwą panią Zapadliska. Gadzina pewnego dnia po prostu wleciała sobie do zamku i obwołała się oficjalną tyranką oraz dyktatorką kraju. Wszyscy, którzy protestowali zetknęli się z zielonymi błyskawicami, wymierzonymi wybitnie perfidnie i złośliwie. Stary władca stał się jedynie figurantem i był z tego powodu bardzo, ale to bardzo niezadowolony. Najchętniej zabiłby rywalkę, jak to się powinno robić ze smokami, ale nie był fizycznie w stanie. Pragnął ją udusić, kiedy w swej humanoidalnej formie przemierzała komnaty warowni i zasiadała na tronie jego przodków, by rządzić. W normalnym wypadku, przeciwko smokowi zwróciłby się cały kraj.  W normalnym, czyli jakby smok palił, niszczył i dziewki bałamucił, jak to być powinno. Niestety dla monarchy, Cahan o czarnych łuskach wzięła się nie za niszczenie, lecz za zarządzanie. Zarządzała fatalnie, szlachcie wiodło się coraz gorzej, korupcja zniknęła, natomiast wieśniakom oraz mieszczanom w końcu zaczęło żyć się spokojnie i dostatnio. Z samą szlachtą nie miał szansy powodzenia w buntowaniu się. Dlatego knuł i spiskował cały czas.
-Mój panie….
Wergard II Munvorak odwrócił się i ujrzał jednego ze swych jarlów, młodego i ambitnego Rodgarda, syna swej siostry Ruty.
-Z czym do mnie przybywasz, drogi siostrzeńcu i dlaczego zakłócasz mój spokój? – zapytał król z boleścią w głosie, po czym dodał- Nie widzisz, ze przeżywam niedawno utraconą chwałę rodu?
- Właśnie po to przybywam wuju, by pomóc uwolnić ci się od tejże boleści- odpowiedział młodszy z mężczyzn- mam plan, który pozwoli nam odzyskać honor.
-Jakiż to?- monarcha wyraźnie się ożywił, był już powyżej czterdziestki, a w tej właśnie chwili radował się niczym małe chłopiec, na widok swego pierwszego, drewnianego miecza. W jego smętnych, szaroniebieskich oczach pojawił się blask dawno utraconej nadziei.
-Słyszał wuj o Waverley’u?- spytał się jarl Umred, a widząc zdezorientowany wyraz twarzy starego króla kontynuował- To znany zabójca smoków. Nie jedną potężną gadzinę już położył. Sam, w pojedynkę. To on ubił Sonica z Surengardu.
Wergard przeczesał palcami swą siwiejącą, niegdyś blond, krótką brodę i pogładził się po sięgających ramion włosach. Podobnie jak zarost, niegdyś przywodziły na myśl miód pitny, wylewający się z dzbana do kielichów. Król zastanawiał się, a stojący przed nim niewysoki brunet uśmiechał się, cierpliwie oczekując na decyzję swego wuja i władcy.
- Gdzie można go znaleźć?
- Podobno można nająć go w Tawernie, karczmie położonej przy gościńcu z Kościńca do Lunrad w Mortholii.
- Poślij po niego! Nie żałuj złota! Czas przywrócić do życia cienie minionych dni.




IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 06 Kwietnia 2013, 22:27:02 »
- Dalej, dalej, co było dalej? - młodzi chłopcy w Tawernie wrzeszczeli jeden przez drugiego. - Opowiedz, co się stało z tym smokiem!
Mężczyzna oblegany przez dzieciarnię westchnął głęboko.
- Dobrze, ale tylko o smoku, potem idziecie spać, jasne?
- Tak, tak!
- No więc kiedy już zabiłem niesławnego Sonica z... - wtem ktoś mu przerwał.
- Proszę wybaczyć, czy mam przyjemność ze szlachetnym panem Waverleyem? - spytał nieznajomy, ubrany iście po książęcemu.
Nie mógł nie trafić; opis podany mu przez napotkanych wędrowców był bardzo dokładny. Blizna na policzku, na plecach miecz i krótka, jakby przepiłowana na pół rohatyna.
- Tak, to ja. To coś ważnego? - Zobaczywszy, że przybysz kiwa głową, zwrócił się do dzieci. - No, panowie, przykro mi, ale obowiązki wzywają; jak to mówią - służba nie drużba! Do łóżek, raz, dwa!

Dwie godziny później, w pełnym rynsztunku, galopował na swoim koniu ku Zapadlisku z pełną sakiewką u pasa.


IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : 06 Kwietnia 2013, 22:48:37 »
Andriej starał się przeżyć jak mógł. A obecna sytuacja była dlań niezwykle dogodna. Najpierw przyleciała kilkumetrowa gadzina, zwana Cahan, która urządziła rewolucję, i zapanował tzw. Cahanizm Absolutny. Tyrania ta była na korzyść uciśnionym, burżujstwo przestało się panoszyć, tylko wraz ze starą dynastią poczęli knuć spiski, o których lepiej porządnym obywatelom nie wiedzieć. Tylko widział kto kiedyś przykładnego obywatela-barda? Takie osobniki są zawsze wścibskie i o wszystkim usłyszą, a zwłaszcza o tym czego nie chcą. A potem kończysz na przesłuchaniu i nie masz innej alternatywy jak iść do piachu lub współpracować z rządem, albo inną organizacją która Ci ten wybór stawia.
Bycie bardem, wbrew obiegowej opinii, nie było tylko alkoholu piciem, i do gawiedzi wyciem. Wśród wymaganych do tejże profesji cech była niezwykła podzielność uwagi, dobry słuch, niemal fotograficzna pamięć, no i z racji faktu iż bard taki jest atrakcyjnym celem - mile widziana była umiejętność samoobrony, w tym magicznej, bo różnej klienteli twórczość osobnika może się nie podobać. Czyli cechy typowego szpiega. Nie żeby Andriej kiedykolwiek uważał ich za coś dobrego. Po prostu alternatywa zarabiana "Na Cygańską Pandę" (Pan daaa, pan daaaa) nie należała do atrakcyjniejszych. Tak samo zresztą jak zawiśnięcie na szafocie. Do egzekucji miało dojść z powodu niezadowolnenia Wergarda II. Kto by pomyślał, że władca będzie na tyle inteligentny żeby dopatrzyć się w Balladzie o Dworze jawnej krytyki jego zachowania. Potem już jak na obrażonego władcę przystało - tygodniowy pobyt w lochu, i idź pan na szafot. I w tym momencie, pojawiła się Smoczyca, zaszedł szczęśliwy dla Andrieja splot zdarzeń - Kat widząc gadzinę zamachnął się toporem, ta, z kolei, usunęła problem zarówno lecącego w jej stronę toporu, jak i samego delikwenta. Bardowi nie trzeba było kilka razy tłumaczyć tej sytuacji - był już w trakcie ucieczki do swojego domostwa - o ile tak można nazwać starą chatę, w której mieszka na strychu, o istnieniu którego nawet nie wiedzą właściciele domu. Ot taki figiel architekta.


« Ostatnia zmiana: 06 Kwietnia 2013, 22:53:12 wysłane przez Sojlex » IP: Zapisane
Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 06 Kwietnia 2013, 23:13:48 »
Zapadlisko

Kiedy Smokobójca przekroczył bramę grodu, było już po zmroku; dało się słyszeć wyłącznie pijackie śpiewki jakiegoś karczemnego chóru. Popędził konia, chciał jak najszybciej znaleźć się przed królem, który - jak powszechnie mawiano - nie sypiał w nocy, zmartwiony pustkami w królewskim skarbcu i niezadowoleniem szlachty.

Grodzisko było dosyć spore. Przecinała je jedna, długa ulica, zaczynająca się przy bramie wschodniej, a kończąca przy zachodniej. Dwór znajdował się nieco na północ od drogi, tak więc nasz bohater skręcił w zadbaną uliczkę i ujrzał przed sobą dwór królewski. Nie zachwycał, przeciwnie; wyglądał jak dom biednego szlachcica. Jedynym, co odróżniało go od reszty zabudowań, było piętro, albowiem król kazał wybudować sobie dwupoziomowy dworek tak, aby mógł tam zamieszkać z żoną, dziećmi i liczną rodziną - a także równie licznymi kochankami.

Kiedy Waverley wszedł do komnaty tronowej, jego oczom ukazało się drewniane krzesło na środku pustej sali. Na krześle owym siedział dość stary mężczyzna z długimi, nieułożonymi włosami i krzywo pryciętą, siwą brodą.

- Witaj, Smokobójco! - zaczął. - Zapewnie wiesz, czemu Cię tu wezwałem...


IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : 07 Kwietnia 2013, 00:15:52 »
Jeśli to ma być PBF to proponuję wyznaczyć jakiegoś cichego MG, który by organizował kolej rzeczy, inaczej wyjdzie z tego kolejna Historia Tawerny Herosów, i temat czeka martwy los...

Andriej rozwalił się na łóżku. Normalnie by sobie porzępolił albo coś w tym stylu, coś zrobił przed snem, jednak na dole, rodzina miała spotkanie. Głośne, ale lepiej nie było ryzykować, jeszcze trzeba by nowego lokum szukać, a jakby coś do Smoczycy dotarło... No powiedzmy że egzekwuje prawo. Podszedł do kuchenki. Miał to szczęście że mimo małej przestrzeni, projektant podłączył ją do komina właścicieli - można bez podejrzeń mieszkać, no o ile widok osobnika wychodzącego przez dach nikogo nie dziwi. Na szczęście dom był jednym z wyższych, a wejście na ukryte piętro było dobrze zamaskowane. Po paru dniach nieobecności w swoim lokum, nie zdziwił go fakt że nie było co jeść. Po paru dniach głodówki wiedział że trzeba będzie to zjeść. Napalił więc w piecyku i zaczął jeść ogień - jeden, jedyny plus (no może oprócz możliwość spalenia napastnika, ale tylko jak nikt nie widział - nierejestrowani magowie są traktowani jak najgorsi przestępcy, a przynajmniej tak było za starego króla, a gawiedź tak szybko przyzwyczajeń nie zmienia) jaki widział z bycia magiem ognia...

Po czym po prostu padł na łóżko i zasnął. Dawno nie spał na równie wygodnym... Czymś. Prycza w lochu nie należała do najwygodniejszych, i nawet ten stary siennik był jak wygodny niczym obłok.


IP: Zapisane
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 07 Kwietnia 2013, 12:25:47 »
MG jestem ja, ale niestety nastąpił mały bałagan. Sprawy są już jednak pod kontrolą i wprowadzony bajzel wkrótce zostanie naprawiony i ogarnięty :).


IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
rtx

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 223


Mów mi Jachu.

Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : 07 Kwietnia 2013, 19:02:43 »
Minister zdrowia ostrzega - to jest chore.
Kolejny dzień, kolejne zlecenie.
     Antzehere był początkującym nekromantą i płatnym zabójcą, przy czym na początku używał magii w celu wskrzeszania tych, których sam zabił. Tylko po to, aby jeszcze bardziej złamać ich psychicznie, należy bowiem wiedzieć, iż świeże zwłoki zachowują wszystkie swoje dawne cechy ludzkie po przywróceniu do życia. Pamięć też.
      Każde miasto w Deinzji miało swoje władze, niepodlegające żadnej pojednyńczej osobie. W skład parlamentu wchodziło 50 osób, tyle było miast i tylu urzędników w każdym z nich. Parlament stanowił władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą jednocześnie, a w jego skład wchodziło po jednym najwybitniejszym urzędniku z każdego miasta. Był to dość nowy ustrój, zmasakrowane ciało obalonego monarchy wciąż można było podziwiać przed siedzibą parlamentu, która była niegdyś pałacem królewskim.
     Większość przestępstw była karana śmiercią, oczywiście na różne sposoby, np. złodzieje byli wieszani, zaś mordercy zrzucani z dużej wysokości lub przepiłowywani na dwie części. "Sprawidliwość" wymierzali wolontariusze, którzy znali wyrok od sędziego oraz posiadali narzędzia potrzebne do jego wykonania. Rzadko która osoba wykonywała egzekucję 2 razy pod rząd, aczkolwiek niektórzy bardzo często wymierzali brutalne kary, nie kryjąc tego zbytnio. Takowi zostawali na ogół mordowani przez opryszków.
     Ulice jednego z mniejszych miasteczek były niemal puste. Większość ludzi siedziała w domu, albo kupowała coś na targu, zbliżała się pierwsza rocznica obalenia monarchii. Niektórzy ludzie zaopatrywali się w broń, gdyż pozostawali jeszcze lojaliści. I prawdopodobnie szykowali rebelie. Antzehere był jedną z nielicznych osób, które miały całą tą szopkę z rewolucją w głębokim poważaniu. Jego interesowało co innego, miał zlecenie na pewną bardzo wysoko postawioną osobę. Której pozycja nie była uczciwie zarobiona, przynajmniej według najbardziej przekupnego ze wszystkich sędziów Deinzji. Wyrok był za oszustwa podatkowe, zaś kara - wedle życzenia egzekutora. Którym tego dnia był pewien nieznany włóczęga.
     Pomiędzy dwoma domami była przerwa. Na ogół budynki były postawione tuż koło siebie, a tutaj był ciemny zaułek. Właśnie przechodził koło niego mężczyzna po czterdziestce. Miał on przy sobie klucz do podziemnej biblioteki, niezbyt okazałej, aczkolwiek zawierającej księgi oraz rękopisy dotyczące magii ciemności oraz pewien ozdobny, lecz funkcjonalny miecz. Pech chciał, że akurat gdy on sobie spacerował, koścista dłoń schwytała go mocno za ramię i wciągneła do zaułka. W drugiej ręce wciągający jegomość trzymał akt oskarżenia. Kilka sekund później, podatnik został sprawnie ogłuszony i wtrącony do pobliskiej piwnicy, bowiem w tej własnie uliczce była piwniczka, w której wykonywane były te wyroki, o których gawiedź nie powinna wiedzieć. Właśnie do takich należał ten.
     Urzędnik obudził się zamknięty w ciasnym, metalowym czymś. Nie bardzo mógł to zidentyfikować, ale był pewny, że leżał plecami do góry. Był związany, zakneblowany też. Poczuł gorąco, Metalowy sarkofag zaczął się topić, nie mógł wrzeszczeć. Oszust miał już poparzenia trzeciego stopnia, już czarna skóra zaczęła się kruszyć, zawartość otwartej jamy brzusznej wylewała się do roztopionego metalu. Po kilku minutach roztopił się całkowicie. Antzehere uśmiechnął się trzymając list z prośbą o przyjechanie do pewnej przydrożnej karczmy.


« Ostatnia zmiana: 07 Kwietnia 2013, 19:05:42 wysłane przez rtx » IP: Zapisane
Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 07 Kwietnia 2013, 19:24:29 »
Ludzie, interakcji trochę, czy coś.

(cd.)

W tym samym momencie mężny łowca smoków przypomniał sobie swoją podróż...

(Plum, plum, plum, retrospekcja)

Był chłodny, zimowy poranek. Koń stąpał lekko, chociaż jechał całą noc.
- Tak trzymać, Zbysiu... Jak się uda, przed zrokiem dotrzemy do dworku władcy Zapadliska.
Zbysio nie wyglądał na zadowolego, ale dalej dumnie kroczył, stukając podkowami o starannie ułożne kamienie. Dziwnie równo... No właśnie. Czyżby magia?

Bohater machnął ręką i rozejrzał się. Wszystko dokoła porośnięte było suchą, sięgającą do pasa trawą; tylko na horyzoncie, dokładnie naprzeciwko Waverleya, majaczył zarys grodu.
- Pięknie tu, co, Zbysiu? Tylko troszkę monotonnie...

Wtem coś zaszeleściło tuż za nim. Zadźwięczał miecz wyciągany z pochwy; po chwili obok końskiego zadu wylądowała żółta, paskudna głowa.
- No i wykrakrałem...

Nagle trawy wokół Smokobójcy zaszeleściły i zobaczył cały rój goblinowych głów. W słońcu zalśniły szable, co dziwne - starannie wypolerowane. Łowca błyskawicznie zeskoczył z konia. W drugą dłoń chwycił swoją sławną Półrohatynę i przyjął postawę bojową. Głęboko westchnął.
- Mamy problem, koniku...

Liczę na pomoc dla Waverleya, bo jak nie będzie pomocy, nie będzie i PBF'a. Ludzie, do roboty!


« Ostatnia zmiana: 07 Kwietnia 2013, 19:33:12 wysłane przez Waverley » IP: Zapisane
rtx

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 223


Mów mi Jachu.

Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : 07 Kwietnia 2013, 20:07:18 »
Mężny rycerz Vizirius z Zapadliska przechadzał się do Tawerny, gdy na drodze spotkał zacnego człeczyne oblężonego przez gobliny.
 -Gnojki małe! za grosz honoru! - Wrzasnął potężnie, był honorowy, lecz głupi i myślał, że dwóch na jednego to czczenie szatana, a czterdziestu na jednego to hańba dla całego narodu. Pokłusował w stronę napastników dzierżąc miecz gotowy do sieczki. I siekł. Paskudne żółte cielska padały bez życia ani narządów wewnętrznych, jucha walała się po magicznie równej drodze (może byli w niemczech?) i wsiąkała w nią, mimo niewątpliwej kamienności ścieżki. Sieknął mieczem. Kolejny gnojek zdechł.
 -Szczeźnijcie maszkary! - Wrzasnął z głosem przypominającym start samolotu z bliska skrzyżowany ze śpiewem kastraty. I znowu sieknął. Kolejny plugawy czerep opadł na posadzkę. To był już ostatni.
 -Jak ci na imię wędrowcze i kim jesteś? - Spytał głosem zmęczonym niczym syrena przeciwmgielna Titanica.
 -Waverley. Jestem zabójcą smoków. - odparł strudzony wędrowiec.
 -Dobrze, że są jeszcze porządni ludzie na tym świecie... -Westchnął Vizirius, po czym Ziewnął potężnie.
 -Obawiam się, iż tutaj skończy się nasza fascynująca rozmowa, gdyż chyżo podążam do Tawerny! - kontynuował swoją wypowiedź, przerwaną chwilowym zamyśleniem, po czym odjechał. Gdy się oddalił Waverley westchnął: "a idź w cholere..."


« Ostatnia zmiana: 08 Kwietnia 2013, 07:21:55 wysłane przez rtx » IP: Zapisane
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 07 Kwietnia 2013, 20:40:40 »
Nie chcieliście przeczytać tematu z pytaniami, etc., więc spisałam wam regulamin i go tutaj umiejscawiam.


Regulamin PBFa:


1.Każdy ma tylko 1 postać. W historyjkach mogą pojawiać się postacie poboczne typu „Karczmarz podający piwo postaci głównej”.
2. To gdzie dzieje się w danej chwili akcja ustala główna linia fabularna prowadzona przez MG/
3. Historyjki mają być długie, porządne i bogate w opisy. Niemalże książkowe.
4. Chcąc wykreować nową lokację zapraszam do mnie na PW.  W przeciwnym wypadku Tosię nie będzie trzymać kupy.
5. Świat jest kreowany przez nas samych, niemniej jednak jest to raczej darkfantasy, więc proszę bez bombowców, smart fonów, etc.
6.Przy wprowadzaniu ras innych niż człowiek, PW do mnie. Trochę by dziwne bowiem było jak gdyby u jednego elfy były Tolkienowskie, a u innego latały kwiatowe wróżki.
7.Czytamy wypowiedzi poprzedników by wiedzieć co się dzieje, ogarniać fabułę i nie wprowadzać zamieszania.
8.Nie zabijamy się nawzajem, za wyjątkiem sytuacji ustalonych pomiędzy graczami na PW.
9.Można wrzucać ilustracje.
10.Można komentować historyjki i inne sprawy związane w temacie: Świat Tawerny: Pomysły, zgłoszenia, pytania.
11. Bez przekleństw i erotyzmu. W rozsądnym zakresie.



IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Waverley
M&M's

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 336


Po co to-to...

Zobacz profil
« Odpowiedz #10 : 07 Kwietnia 2013, 21:28:49 »
I jeszcze jedna rzecz mi się nie podoba: rtx gadał za mnie, a siekł gobliny tylko on. :(

Plus one były żółte. Kamuflaż ważny jest.


IP: Zapisane
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #11 : 10 Kwietnia 2013, 21:17:44 »
Andriej się obudził... Przeleżał w łóżku trochę długo, sugerując się kątem padania światła przez wylot w suficie. Jakiś tydzień.
Cholera, znowu się TO przyplątało. I jak ja mam iść na miasto i zarobić na coś normalnego do jedzenia.
Wspominał czas, kiedy mimo tego że władał stary król, przynajmniej miał robotę. Ale mimo wszystko, perspektywa bycia wisielcem nie była zbyt pozytywna więc szybko odrzucił tę myśl.
A więc, zostało mi jedno... Chrzanić, muszę iść po jakieś zlecenia, tylko gdzie ja na Zapadlisku znajdę kogoś kto mi zapłaci na tyle żeby z tego wyżyć?
Krótkie spojrzenie na horyzont, w świetle wschodzącego słońca malował się jedyny, oprócz rodowej rezydencji obalonego króla, budynek mający kilka pięter i solidne mury. Pałac władcy. Gdyby mógł zobaczyć swą twarz, Andriej ujrzałby na niej sarkastyczny uśmiech.
Po tych wszystkich przejściach, znów chcesz się tam ładować? No cóż, lepszego pomysłu nie ma, a kasa potrzebna na już... Pora przejść się do Smoczycy...


IP: Zapisane
Cahan
Człowiek - Szparag

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 751


Dragons, dragons everywhere

Zobacz profil
« Odpowiedz #12 : 13 Kwietnia 2013, 15:18:46 »
-Robotę tak? Praca dla barda… Hmm- zastanawiała się Cahan- Tak w zasadzie znalazłoby się zlecenie. Dobrze płatne. Jest tylko jeden problem.  Robota jest dla Wergarda,  jego córka Lisa wychodzi za mąż. Prestiżowe przyjęcie, nie ukrywam. Tylko Król ciebie chyba nie lubi... Swoją drogą, czy on kogokolwiek lubi? Niewykluczone, iż sposób istnieje. Oficjalnie to on cie zatrudni. Praktycznie to ja. Jest głupi, ale nie na tyle by sklepać mojego protegowanego. Zwłaszcza, że w każdej chwili mogę go spalić.
-Dziękuję ci  Pani- odpowiedział Andriej- ale czy mógłbym prosić o jakąś ochronę?
-Nie martw się- odpowiedziała smoczyca pod postacią rudowłosej dziewczyny. Ja tam będę. A ja jestem chyba wystarczającą gwarancją bezpieczeństwa publicznego. Tak więc się szykuj, gdyż zabawa już za miesiąc. Do tego czasu polecam zaszyć ci się gdzieś na wsi. Murvakrr chyba będzie odpowiednie.
Cahan pożegnała się z minstrelem, po czym rozłożyła swe czarne niczym noc skrzydła i ruszyła na północ. W górach nieopodal Kościńca znajdowało się pradawne zamczysko. Prawdę mówiąc, był to jedynie niewielki zameczek, ale za to nie byle jaki, bo magiczny. Według legendy znajdowała się tam księżniczka, którą strzeże zły smok i wyjdzie ona za tego co ją pocałuje, itd. Smoczyca choć mieszkała w tym miejscu od bardzo dawna, od chwili gdy Pan Ciemności dał jej życie, ale nigdy nie widziała żadnej księżniczki. Smoka owszem i to nie raz- w lustrze. Nie rozumiała też dlaczego jakikolwiek smok miałby chcieć strzec jakiejś głupiej dziewoi. Ona rozwiązałaby tą sprawę tak, że oddałaby princessę pierwszemu lepszemu, byleby tylko mieć spokój. Smoczych kości też tu nigdzie nie było. Legenda, więc była jedynie kompletną bzdurą.
Inne smoki, a żyło ich w Zapadlisku całkiem sporo nigdy nie zapuszczały się w okolice tej twierdzy. Cahan nie wiedziała dlaczego. Bały się jej? Nie była bowiem zwykłym smokiem. Była smokiem wyższym, demonem zdolnym do zmiany formy, istotą stworzoną, nie zrodzoną. Nie wiedziała nawet ile ma lat. Setki, tysiąclecia? A może ledwie kilkadziesiąt? Zresztą dla nieśmiertelnych czas nie ma znaczenia. Wychowywała się w Zaświatach, pod niebem pozbawionym gwiazd, planet i księżyców, w miejscu wypełnionym złocistym blaskiem. Ten świat pasował jej o wiele bardziej. Był jej. Czuła to.
Rozkoszowała się chłodnym, górskim powietrzem przepływającym przez membranę skrzydeł, podziwiała widoki gór w blasku zachodzącego słońca. Ostre, szare granie i stoki pokryte świerkowym lasem. Mroźne, wartkie potoki i wodospady  mieniące się kolorami tęczy. Widziała kozice skaczące po skalnych półkach i orły kołujące pod nią, antyczne ruiny i górskie trolle. Mogłaby tak latać godzinami i obserwować to miejsce. Zbliżała się do celu, zrobiła zakręt na zachód nachylając się ku trawie jednego ze stoków. Prawie dotknęła zbocze skrzydłem. Zza góry wyłonił się widok niewielkiej doliny, zakończonej przepaścią, z której spadał wodospad. W tyle doliny znajdował się zamek Arsungar. Jej cel.  Jej dom. Warownię otaczały mury obronne, nietknięte pomimo upływu wielu lat. Cahan wylądowała tuż przed pradawną, Żelazną i rzeźbioną bramą, która nie wiadomo jakim cudem nie skorodowała. Drzwi na dziedziniec same się przed nią otworzyły, a sama smoczyca w swojej humanoidalnej formie ruszyła ku swej sypialni. Musiała odpocząć po męczącym dniu.



IP: Zapisane

Cytuj
[Dzisiaj o 22:15:22] ♣ Sojlex: Cahan jest do tego stopnia chłopczyca, że tylko bycie feministką ratuje jej kobiecość :>
Sojlex
Drugi Andrzej

*

Punkty uznania(?): 13
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 659


Swego czasu Last Pączek Standing

Zobacz profil
« Odpowiedz #13 : 16 Kwietnia 2013, 20:47:06 »
Andriej nie wierzył że to może być tak proste. Znał Króla za dobrze, żeby wierzyć w to że będzie w stu procentach bezpieczny. Zatem sugestia Smoczycy o zmianie profesji miejsca zamieszkania wydawała się dość kusząca. Dużo rzeczy nie miał, więc i pakowanie długo nie zajęło. Zresztą - jako bard przyzwyczajony był do podróż, ino ostatnio przez aferę w Zapadlisku zmuszony był do dłuższego pobytu. Szybko wyciągnął mapę okolicy, sporządzaną progresywnie wraz z jego podróżami.
- Murvakrr, Murvakrr... Gdzie to cholera jest... Mam! - Znajdując drobny zapis na pergaminie. Czysta plama. Mało kto się tam zapuszczał. Andriej próbował sobie przypomnieć czemu. Ostatnio w okolice zapuszczał się jakieś 2 lata temu, jeszcze przed osiągnięciem wieku dojrzałości. Skracał sobie drogę przez Puszczę. Już pamiętał. Wioska orków u podnóża góry.
Wiadomo że ludzie niezbyt przepadają za tym czego nie znają. Jest to jeden z powodów (pomijając tak oczywiste jak wielkie skrzydła, aparycja gada, zianie ogniem czy miotanie błyskawicami) dlaczego sporo ludzi nie ufa Cahan gdy jest w swojej smoczej formie.
Tam jest trochę... Inaczej. Andriej zawsze lubił obce kultury. Poza tym podobał mu się fakt że będzie mógł zapełnić mapę. Poza tym słyszał że w okolicy jest wejście do jakiejś pomniejszej krasnoludzkiej kopalni. Dziwne że stary Król nie próbował się dobrać do niej. Chociaż, z drugiej strony, znając go, pewnie próbował, ale grupka orków do spółki z krasnoludami musiała pogonić oddział królewsi. Pewnie krasnale wciąż się nie wyniosły, a to może oznaczać tylko jedno - tam chyba tylko zwierzyna łowna nie pije piwa.
- Zapowiada, ruszam jutro. To tylko dzień drogi stąd. - mruknął Andriej. Zastanawiał się tylko w jaki sposób zostanie przyjęty - orkowie... Średnio przepadali za turystami. Jeśli Cahan mu tam zaproponowała schronienie to zapewne są stosunkowo pokojowo nastawieni, porozmawiała z nimi, albo liczy, że skoro się powiedziało A, to trzeba i powiedzieć B. Rzeczy spakowane, pozostało się tylko wyspać.

Następnego ranka, patrzył z bram miasta na wschodzące słońce nad zamkiem.
- Żegnaj miasto. Mam nadzieję że jak następnym razem tu przyjadę to król nie będzie czekał na mnie z bronią w ręku...

Spacer po Tajdzie jesienią przywracał wspomnienia. Może i są tu same drzewa iglaste, ale te z Zapadliska zmieniają barwy na jesień. Stopniowo zmieniają igły letnie na zimowe. Jedyna zdaniem Andrieja piękna rzecz w tej okolicy. No może poza smokami, ale to inny temat. Kolorowe igły na wysokich drzewach i kilka czerwonych spadających na ziemię co minutę. Ostatnio nie miał kiedy się przechadzać, za dużo się działo. Nie zajęło mu długo żeby dojść do okolicy wioski. Wolał nie dawać po sobie poznać, że widzi śledzące go od chwili harpie. Miał tylko nadzieję że pierwszą osobą która go przyjmie będzie szamanka - z nimi zazwyczaj można się dogadać. Gorzej jak trafi na Centaury lub pijanych Wojowników... Wtedy może się zrobić niemiło.

Mimo wszystko został przyjęty... Nie według najgorszych scenariuszy. Owszem natknął się na patrol Centaurów, te jednak zamiast go zestrzelić z łuku, tylko ogłuszyły. Gdy się obudził miał przed sobą szamankę, wojownika celującego w Andrieja swoim toporem, i jedną z Harpii, która go śledziła. Wszyscy dość żywo się ze sobą kłócili. Andriej wychwytywał co chwilę "ściąć" "intruz" i "człowiek", więc nie napawało go to zbytnim optymizmem.
W końcu jednak trójka zorientowała się że intruz się przebudził. Ork wbił swój topór w pień do którego był przywiązany Bard. Nie ma to jak sugestia. W końcu odezwała się Szamanka.
- Kim jesteś i co tutaj robisz?
- A jeśli powiem Ci, że zwiedzam sobie tylko okolicę?
- To podejrzewam, że Kathrall bardzo chętnie wbije swój topór głębiej.
- Brzmi zachęcająco. Szukam tu schronienia, powiedzmy że nie jestem mile widziany w pobliskim mieście. Cahan powiedziała że mogę tu przynajmniej na jakiś czas się zaszyć...

Na dźwięk imienia smoczycy gromadka orków zrobiła dość dziwne miny, wymieniła się spojrzeniami, i odwiązała Andrieja. Chyba miała chody nie tylko w mieście, w końcu to największy smok w okolicy.
Wpuścili go do wioski. Osada wbrew pogłoskom nie była mała. Rozmiarowo stanowiła gdzieś ćwierć zapadliska. Tutejsi orkowie jednak, budowali w sposób maskujący wioskę, z pełnym wykorzystaniem przestrzeni - wysokie drzewa tajgi były nie tylko schronieniem. Nad placem wioski wznosiła się cała struktura nadrzewnych domostw, i lin związanych w swego rodzaju drabiny, pomosty, jak i liny pozostawione same sobie, po których zjeżdżały kosze z owocami. Szamanka rozmawiała jeszcze chwilę z Harpią, podczas gdy wojownik poszedł w swoją stronę...
Następnie rozpoczęło się wyjaśnianie reguł panujących w osadzie.

[To pójdzie następnym razem, albowiem muszę kończyć.]
[Jak dziś rano wchodziłem na internety to znalazłem fajny obrazek pasujący]

Andriej rozglądał się po sieci linowych połączeń i domków nadrzewnych gdy Szamanka odchrząknęła aby zwrócić jego uwagę.
- Jak Ci na imię?
- Andriej a Tobie?
- Liranna. Widzisz panują tutaj pewne zasady, których pomimo wsparcia Smoczycy, a zwłaszcza z powodu swojej rasy nie radzę Ci pomijać. Zrozumiano? - Kiwnięcie głową Andrieja było zupełnie niepotrzebne - I nie patrz się tam!
- Przepraszam, taki odruch... - powiedział Andriej podnosząc wzrok do oczu Rozmówczyni. Przeklinał się w duchu że ubiór szamanek dość przyciąga wzrok w tego typu miejsca.
- Więc wracając do zasad. Nawet jeśli jesteś jej protegowanym to jeśli chcesz tu mieszkać, musisz coś wnosić. Na coś się przydawać. Wszyscy sabotażyści i nieroby są przez nas usuwani, i szukają nowego domu na zimę. Po drugie, nie wdawaj się w kłótnie. Nawet między orkami większe konflikty kończą się krwawo. Mężczyźni są zwłaszcza drażliwi na punkcie kobiet więc uważaj. W zależności od decyzji matki plemiennej usuwamy wtedy tego zwycięskiego z wioski, a poległego grzebiemy. . Ale Ty jesteś człowiekiem. Ogólnie będąc nim, nie licz na taryfy ulgowe, i tak jesteś wyjątkiem, któremu pozwolono tu zamieszkać. Mamy jeszcze kilka chat wolnych, zajmiesz tamtą na wschodnim krańcu, na czwartej kondygnacji.
Andriej szybko policzył kondygnacje, i znalazł wkrótce chatkę przydzieloną mu przez Szamankę Lirannę.
- Ale ona ma całkiem zniszczoną podłogę i ścianę, dziwne że jeszcze nie spadła...
- No właśnie. Przydaj się na coś i napraw ją. Attera - tu wskazała na harpię - cię podrzuci. Przyniesie ci też narzędzia i trochę drewna. Osobiście radziłabym ci oszczędnie gospodarować surowcem, lubimy tu ekonomiczne rozwiązania.
- Taa to widzę. Coś jeszcze?
- Zobaczymy jak naprawisz tę chatkę.


« Ostatnia zmiana: 17 Kwietnia 2013, 08:38:54 wysłane przez Sojlex » IP: Zapisane
rtx

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 223


Mów mi Jachu.

Zobacz profil
« Odpowiedz #14 : 17 Kwietnia 2013, 19:49:13 »
Deszcz padał. Antzehere był cały przemoknięty, z daleka słychać było burzę. Krótko mówiąc - do d*py. Na horyzoncie nie było widać celu jego podróży, ani w ogóle niczego co zasługiwało na jego uwagę. Jedyną rzeczą, która mogłaby przyciągnąć przeciętnego miłośnika grobowców, był fakt, iż równina była kiedyś polem bitwy. A teraz była terenem rolniczym. Nieopodal znajdował się las, w którym stała pewna karczemka. Na pierwszy rzut oka nic szczególnego, ale zchodziły się tam pewne znane facjaty. Niektórzy szukali jakichś zadań, inni siedzieli i pili, jeszcze inni przyjeżdżali żeby wszcząć jakąś burdę. Takowi najczęściej nie byli zbyt odważni i uciekali, gdy bójka skierowała się przeciwko nim. Nigdy nikt podczas takowej nie zginął, najcięższe obrażenia doznane przez kogoś w całej hestorii Tawerny to kufel roztrzaskany na czerepie. Właściciel Tawerny bardzo rzadko pokazywał się w środku. Najczęściej po prostu wywieszał jakieś ogłoszenia i znikał. Nad względnym porządkiem pieczę sprawował pewien rosły ork, który przeżył jedną z większych wojen, które miały miejsce na tej równinie. W większości przypadków siedział sobie i przyłączał się do ważniejszych dyskusji, ale czasem stępił sobie topór na czyjejś facjacie.
Antzehere spacerował przez las. Nie był aż taki głupi, aby iść głównym traktem, to co robił było legalne tylko w Deinzji. Wszędzie indziej takowi byli mordowani w niezbyt subtelny sposób. Drzewa nie były niczym niespotykanym, takie były we wszystkich krainach centralnych. Idąc lasem, zauważył cel jego podróży - Tawernę. Była dużo większa niż powiadała większość osób. W sumie to jej niewielkie rozmiary były tylko plotką wypowiedzianą przez jakieś rozpuszczone dziewczę w młodym wieku, które tamtędy przechodziło. Tak przynajmniej brzmiała nieoficjalna i mocno podkoloryzowana wersja, prawda była zchowana gdzieś głęboko w pamięci najstarszych górali.
[post będzie dokończony, na razie nie mam pomysłu]


IP: Zapisane
Strony: [1] 2    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.045 sekund z 17 zapytaniami.
                              Do góry