Jeden ze starszych tekstów, rockowa ballada:
Czas
Po wczorajszym dniu mam tylko szczątki pamięci
Tęsknota za chwilami, za chwile wstyd
Dawniej błogosławieni stali się przeklęci
Dawna rzeczywistość zmieniła się w mit
Wczoraj mnie tu nie było, przywiódł mnie tu czas
Jedynie mój cień wciąż tkwi w przeszłości
Spogląda z tęsknotą na jasność dawnych gwiazd
Którym nie dane będzie już w tym świecie zagościć
Lecz kiedyś ktoś może wmówić mi
Że ta przeszłość nigdy nie istniała
Jeśli dusza zapomni ten wstyd
A stare blizny znikną z ciała
Jutro być może mnie tu nie będzie
Gdy myślę co dalej nieraz ogarnia mnie strach
Bo nie zdążę zrobić wszystkiego i być wszędzie
Nie spełni się wszystko co widzę w snach
Kiedyś nikt z nas o tym nie myślał
Żyliśmy stałą radością
Choć los nas w parszywy świat wysłał
Odważnie mierzyliśmy się z przyszłością
Ref.
Lecz dziś, dziś jestem tutaj
Śpiewam, niech usłyszy mnie świat
Teraźniejszość, wczoraj ukuta
Może zmienić jutrzejszy ład
To dzisiaj mamy swój krótki czas
By każdy z nas znalazł tu miejsce dla siebie
By uwolnić siłę która jest gdzieś w nas
Byśmy mogli tu na ziemi znaleźć się w niebie
Zwykła poezja:
Jaś w świecie dojrzałych ludzi
Szedł Jasio przez życie
Z werwą i celami.
Czuł się znakomicie,
Gdy się kłamstwem mamił.
Lecz zmierzył się z prawdą,
Słusznie się wycucił.
Czas marzeń był dawno,
Czas je już porzucić.
Zło i wojny będą,
Są wręcz całkiem fajne,
Nadzieja jest zbędną,
Naiwność jest łajnem.
Czas działać z rozumem.
Jaś przestał się łudzić.
Forsa daje dumę
W świecie mądrych, dojrzałych ludzi.
Szedł Jasio przez życie,
Obserwując wszystko,
Ciała na orbicie,
Własną duszę nisko.
To było złudne piękno,
Życie to brzydactwo.
Bańki z mydła pękną.
Wyginie robactwo.
Piękno jest w betonie,
Maskarach i naukach.
Rzecz jasna - w mamonie!
W liczbowych wydrukach.
Co piękne, przemija
I by się nie trudzić,
Naturę Jaś mija
W świecie pięknych, dojrzałych ludzi.
Szedł Jasio przez życie,
Szedł pełen odwagi,
By zwalczać złe bycie,
Kochać bez rozwagi.
Sens jest jednak inny,
Jak się Jaś przekonał,
Krzywdzenie niewinnych
Da im dobry morał.
To prawdziwa dzielność,
Wyrzec się swej duszy.
Kochanie to mierność,
Siły nic nie ruszy.
Poszedł na imprezkę
Jaś by się nie nudzić,
Wciągnął dzielnie kreskę
W świecie dzielnych, dojrzałych ludzi.
Widział, jacy dobrzy
Są ludzie w tym świecie.
Piękni, dzielni, mądrzy,
Zaufaj poecie.
Zrzeknij się wszystkiego,
Poza swą wygodą,
Poczuj dumę z tego,
Oddaj się swym głodom,
Szczęście miej żałosne,
Lepsze nie istnieje,
Podepcz życia wiosnę,
Zdław wszelkie nadzieje.
Płacz tylko z radości,
Nie jak smutny Janek,
Poeta w żałości.
Czeka cię poranek
W świecie mądrych,
pięknych,
dzielnych,
dojrzałych ludzi.
Jakiś staruteńki tekst:
MAM NADZIEJĘ, ŻE TEGO NIE PRZECZYTACIE
A nawet jeśli może mieć znaczenie
Dla wszechświata to krótkie życie,
To czy wszechświat ma jakieś znaczenie,
Gdy wszystkie wszechświaty zliczycie?
A nawet jeśli Bóg istnieje
I żyć będziemy wiecznie,
Czy ma to jakieś znaczenie?
Otóż wcale niekoniecznie.
Refren prog-thrashowy (czy w jakimś innym gatunku którego nie znam):
ZAPOMNIANE MELODIE
Zapomniane melodie
Wracają w snach
Lecz znikają, nim przebudzę się
Zapomniane wszechświaty
Takie, jak nasz
Ale tamte odeszły już w cień
Zapomniane oblicza
Kątem oka
Widzę, lecz poznać ich nie zdążę
Zapomniane postacie
Takie, jak ja
Ale tamte poznały już śmierć
Jakiśtam bazgroł:
O ARTYŚCIE I CHWYTANIU NOCY
Kula dyskotekowa
Błyszcząca odbitym światłem gwiazd
Codziennie od nowa
Budzi mnie stroboskopowo oślepiający blask
Jak lasery i neony
Jesienne liście wszędzie dają faerie barw
Dym tworzący zasłony
Trzaskający płomień, przyjemny żar
Oddanie się emocjom
Gdy znów mam wenę by kreować
Brak chwili snu nocą
Bo przez myśli nie mogę w sen się schować
Chwytam dzień
Choć chwytać noc chcą wszyscy wokół
Przed oczami cień
Lecz ja widzę to, co umyka oku
Funk z rapsami na końcu:
DWA
Nim pożresz własny ogon i dopchasz się skrzydłami
By stać się człowiekiem i gnieść ziemię stopami
Nim przyjdziesz tu by stać się kimś wśród nas
Nim znikniesz mówiąc tylko że to twój czas
Nim każdy brud usprawiedliwisz bezsensem
I zimny jak lód powiesz że kierujesz się sercem
Nim zaufasz radom że czas wreszcie dojrzeć
Nim zatęsknisz za okazją by na świat niewinnie spojrzeć
Nim prze - staniemy być - się ludźmi
Nim przestaniemy być ludźmi się staniemy
Nim prze - staniemy być - się ludźmi
Być może znajdziesz chwilę by tego wysłuchać
Być może zwolnisz w dół bieg
Być może zdążysz sens w tym odszukać
Być może zatrzymasz też mnie
Nim zniszczysz wszystko by móc wykreować coś nowego
Nim skrzywdzisz kogoś by nie zrobił nic gorszego
Nim wszystko w co wierzysz rzucisz dla czegokolwiek
Nim zatrze się do końca znaczenie słowa człowiek
Nim bezsens opanuje mnie już do końca
I pomyślę sobie patrząc ze strachem w stronę słońca
Może to właśnie ludzkie nie trzymać się sensownych dróg
Może to jest nasz sens, może tak działa Bóg
Nim prze - staniemy być - się ludźmi
Nim przestaniemy być ludźmi się staniemy
Nim prze - staniemy być - się ludźmi
Być może znajdziesz chwilę by tego wysłuchać
Być może zwolnisz w dół bieg
Być może zdążysz sens w tym odszukać
Być może zatrzymasz też mnie
Nim wyrzeknę się wszystkiego w co jeszcze wierzę
Odwrócę wzrok od tego z czym przysięgałem że się zmierzę
Porzucę gdzieś marzenia i myśli które zawsze w sobie niosłem
Gotów stanąć w tłumie i z dumą powiedzieć że dorosłem
Nie wiem czy chcę się zatrzymać, czy biec pędem dalej
Czy szukać szczęścia w spokoju czy w chaosie szaleństw
Czy zapomnienie czy zrozumienie przyniesie mi czego chcę
I kiedy w końcu się dowiem co to właściwie jest
Są ludzie co żyją życie tak by dobrze wyszło na zdjęciach
Uczucia kontrolują zależnie od potrzeb ujęcia
Najgorsze że nie wiem czy rzeczywiście to źle
Być może dobrze, chociaż chcę wierzyć że nie
Gubię się w swojej głowie, w garści lęków
Piszę już tylko o nich, serce trzymając w ręku
Nie wiem co zrobić, czy rozum czy uczucia stępić
Nie wiem co pochwalać, nie wiem co potępić
Czy gdy dzieje się coś złego, odpuścić czy napierać
Szczęście ze smutkiem oddawać czy naraz zabierać
Czy szukać złotego środka gdy wybrać trzeba będzie
Czy w konsekwentną skrajność iść zawsze i wszędzie
Brać życie piękne czy dobre, w ogóle które jest które?
Dla jednych piękne jest jaskrawe, dla innych szarobure
Bywa że grzech przynosi dobro, nie wiesz też nigdy
Czy czasem pomoc nie wyrządzi więcej krzywdy
Czy w tym wszystkim jest jakiś sens
Układam w myślach zdania, piszę o tym tekst
Świat płynie między ideami, nie wiem czy płynąć wraz z nim
Czy wyjść na powierzchnię, pochłonąć ogień i dym
Przepływ ze światła w ciemność przynosi energię
Napędza cały świat, wszystko w was, wszystko we mnie
Więc choć od milleniów wyznajemy światło
Modlę się by ciemności nigdy nie zabrakło
Rapowany rock:
Derealizacja
żyję we śnie
żyję bezboleśnie
nie zamierzam zbudzić się zbyt wcześnie
śmiesznie - moje własne tkanki i mięśnie,
sprawiają że czuję się sam sobie więźniem
wspaniałe życie, tak, chciałbym mieć je
życie jak opowieść która przetrwa wiecznie
znalazłem sposób którym mogę się wnieść w nie
wyjście z własnej głowy, pomysł o którym nie ma mowy by był zły
moje życie to teraz komiks przygodowy, czytam go i piszę,
czuję się zdrowy choć czasem zjawiają się lęki
że wypadnie mi z ręki moje życie
w formie schludnych notatek w zeszycie,
obserwowane przeze mnie należycie
z daleka jak bym był na orbicie
jak uciec przed derealizacją?
na samego siebie patrzę z boku
na to co sam niby przeżywam
na wszystko wokół
jak uciec przed derealizacją?
na własne ciało patrzę z boku
na własne uczucia i myśli
na wszystko wokół
to co zyskałem to pełna kontrola nad tym głupim ciałem
strach i ból każę olać, dokładnie tego chciałem,
byt nieograniczony tym co małe
zupełnie się oderwałem, efekt uboczny
świadek naoczny stwierdziłby że to skutek sztuk mrocznych
jednak jeden fakt jest nawet dla mnie widoczny
nie ma już nikogo wokół mnie, jestem sam
oderwany od życia w którym przecież wszystko mam
nie mam nic, nic poza historią gościa który jawi się tu wam
nie pamiętam wiele, przecież patrzyłem z dala
położyłem swój mózg na obydwu szalach
choć mój bohater ma spokój, mi jedynie strach się po umyśle wala
jak uciec przed derealizacją?
na samego siebie patrzę z boku
na to co sam niby przeżywam
na wszystko wokół
jak uciec przed derealizacją?
na własne ciało patrzę z boku
na własne uczucia i myśli
na wszystko wokół
Jeszcze nie zdecydowałem o gatunku, ale brzmi na banalną balladkę:
Przepraszam
Pokornie przepraszam cię Boże
Za brak czci co ci się należy
Kto jak kto, ty mógłbyś zrozumieć
Kogoś kto w nic wyższe nie wierzy
Ja nie wiem skąd biorą się światy
Z pomysłu czy z walki dwóch mocy
I czy to najlepszy świat dla nas
Choć wciąż nam potrzeba pomocy
I nie wiem też czy walczyć z tobą
Czy godzić się na przeznaczenie
Czy człowiek ma umieć się poddać
Czy bić się po ostatnie tchnienie
Nie myśl że ja cię nie szanuję
Wiem przecie że byt nasz jest wiotki
Więc jesteś w mych myślach, symbolach
I masz tu spory kawał zwrotki
Wy, ludzie, co już chcecie bić mnie
Bo moc inną wyznaję niż wy
Przepraszam was, mam więcej wiary
We wrażliwość i dobro i sny
Nie macie pojęcia jak wiele
Wiary w miłość we mnie znajdziecie
Wy fani taniego przeżycia
Czemu wy cześć oddajecie?
Światłu kuli dyskotekowej?
Czy walkom wściekłych psów za szybą?
Czy tezie, że nim powstał pieniądz
Człowiek był wciąż praktycznie rybą?
Waszą ideą "Chwytaj dzień" jest
I chwytać tylko zamierzacie
Wszystko co ma sens chcecie zniszczyć
Dobrego nic z siebie nie dacie
REF.
Przepraszam, wszak jesteśmy słabi
Wady swoje wciąż chcemy zmienić
Brak sił nam by ruszyć do przodu
Los nasz, wroga trzeba docenić
Przepraszam za to, jak to mówię
Wybaczcie mi to, jaki jestem
Lecz dziś powiem wszystko, co myślę
Ja pragnę przemienić to miejsce
Kraino wód, gór i lasów
Pijana wciąż starymi dniami
Co chcą mi cię do gardła wcisnąć
Wrzeszcząc żeś ty jest ponad nami
Ludzie, co do żądz krwi i władzy
Stworzyli boskie wyjaśnienie
O bitwach, przodkach i ofierze
O tym, że za mord jest zbawienie
Każdy tutaj lepszy od wszystkich
I każdy każdego chce zniszczyć
Ten kraj już od wielu lat czeka
Zmienienia go znów w kupę zgliszczy
By jeden przestał bić drugiego
By każdy czuł życia pragnienie
I chciał kraj nasz wiernie odkupić
I wolność by znów była w cenie
Artyści trzeciego millenium
Poety, muzyki, pajace
Przepraszam, powiem bez ogródek
Za gówno wam nic nie zapłacę
Karmicie lud tym co chcą dostać
Czy tanią za dawnym tęsknotą
Czy głupim bezsensem, by patrzeć
Jak próbują zrozumieć błoto
Treść sztuki zmarła dość boleśnie
Bo czcić chcecie bezsens istnienia
Z piękna już też ją odarliście
By brzydotę oddać stworzenia
I hałas, i schemat, i bazgroł
Grzebią teraz artystów czasy
Odrzecie ze znaczenia wszystko
A każdy z was na forsę łasy
REF.
Przepraszam, wszak jesteśmy słabi
Wady swoje wciąż chcemy zmienić
Brak sił nam by ruszyć do przodu
Los nasz, wroga trzeba docenić
Przepraszam, wszyscy chcemy dobrze
I nikt nie chce zniknąć na marne
Znów ktoś pcha się w złote płomienie
By spłonąć jak woły ofiarne
Wszechświata chyba nie rozumiem
Więc za to go szczerze przeproszę
Bo czasem chciałbym wiedzieć wszystko
Bo całej niewiedzy nie znoszę
Przyszłość jest nie do przewidzenia
A i pamięć zwodzi nas nieraz
Jesteśmy tak potwornie głupi
Niepewni nawet tu i teraz
Wiem że wszyscy chcemy w coś wierzyć
Boimy się zatracić siebie
A tak kochamy zapomnienie
Poczucie że jesteśmy w niebie
Szukamy tak drogi by przeżyć
I najlepszego z miejsc i czasów
Odpowiedzi których nie chcemy
Raz ciszy a nieraz hałasu
I w końcu czas przeprosić siebie
Że tak się niszczę bezwiednie
Że zmarnuję dni me następne
Tak jak przetrwoniłem poprzednie
Że nie chcę od słów przejść do czynów
I sny cenię wyżej niż jawę
I szanse tracę przez głupotę
I tracę swą życia zabawę
Że esencją moją są wady
A reszta to banał i kpina
Że większość ze zła co spotykam
To przede wszystkim moja wina
Przepraszam się, że nie zdołałem
Zmieścić tutaj tych wszystkich myśli
Wiersz nie jest najlepszy na świecie
Może jutro lepszy się przyśni
REF.
Przepraszam, wszak jesteśmy słabi
Wady swoje wciąż chcemy zmienić
Brak sił nam by ruszyć do przodu
Los nasz, wroga trzeba docenić
Przepraszam za to, jak to mówię
Wybaczcie mi to, jaki jestem
Lecz dziś powiem wszystko, co myślę
Ja pragnę przemienić to miejsce
Korzystając z zachowanej atmosfery ostatniego dzieła, pragnę przeprosić za wszystkie banały o wierze w siłę miłości i nadziei