Dobra, trza ocenić tą Fastową sztafetę
Od czego by tu zacząć...
Najpierw ogólnie.
Trzeba Ci przyznać, że wykreowałeś ciekawe uniwersum. Dużo nazw własnych, a postacie nieważne skąd pochodzą mają swoje zwyczaje, odmienne dla każdej nacji oraz zależnie od pochodzenia i hierarchii inaczej się wysławiają. Choć tych klnących magów mogłeś sobie darować
. Jakoś przekleństwa nie pasują mi do czarodzei. Ale może ja się nieznam.
W Twoim opowiadaniu jest dużo polityki. Osobiście nie lubię polityki w jakichkolwiek historiach fantasy ale tu nie było tak źle. Pisałeś w taki sposób, że nie szło się pogubić. Chociaż dla mnie to i tak za dużo. Wolę dialogi i takie barwne postacie jak Kamyło. Chociaż przeczytawszy całe opowiadanie rozumiem zawartą w nim intrygę i widzę, że to był potrzebny zabieg, by wszystko zapiąć na ostatni guzik. Zresztą to właśnie zakończenie tj. ostatnie pięć stron jest najciekawsze w całej tej opowieści. Szczerze muszę napisać, że zostałem zaskoczony końcówką. Nie spodziewałem się takiego obrotu wydarzeń. Epilog jak epilog słabszy, ale w skrócie opowiada o dalszym losie ważniejszych postaci. No, poza sługą kozła. Nie wiadomo czy go ubili czy nie.
To teraz szczegóły.
-Fajne nawiązanie do Ogniem i Mieczem na samym początku,
-Żadne uniwersum fantasy nie może obejść się bez jakiegokolwiek bestiariusza, dlatego spodobały mi się wzmianki o Strzygokotach.
Taka milsza nazwa
. Janguby też niezłe. Jednak stwór który totalnie pozamiatał to... Porkus
! Najfajniejsze źwierze w Twoim opowiadaniu.
Potężna świnia musiała być czymś osobliwym dla tutejszych, ale żeby aż tak? Duże miasto, wszyscy tacy światowi, a porkusa nie widzieli?]
Zły, zły, zły porkus! Ghrożyn uspokój się!
Fajnie
. Jest Ghrożyn, Fąflaka pożarły strzygokoty... No ale ja się pytam gdzie Joachim
?
Wróćmy jednak do tego opowiadania...
Walczył, jak strzygokot z chrabżyzem.
Naprawdę z tymi nazwami potworów dobrze Ci idzie. Kwadrans się głowiłem co to jest ten chrabżyz. Jednak za cholerę nie mogę sobie tego wyobrazić. To ma jakiś związek z chabrami czy z chrabąszczami
?
- Pojedynki. Z początku ma się wrażenie, że cała opowieść będzie się kręciła w większości wokół nich. Z czasem jednak mają mniejsze znaczenie schodząc na drugi plan. Są miłą odskocznią od polityki i knowań dostojników. Pamiętam, że niedawno pisałeś coś na sb do Hellsa co myśli o idei książkowego slashera. Hellscream krótko odpisał, że nieczytałby. Ja sobie pomyślałem, że jak dla mnie to cymes i nie miałbym nic przeciwko gdyby opowiadanie składało się głównie z pojedynków. Jednak zmieniłem zdanie jak sobie wyobraziłem taką opowieść. Hells ma rację. Książka na slasher się nie nadaje. Zmierzam z tym zaś do tego, że w Twoim opowiadaniu jest to wyważone. Ani tych walk za dużo, ani za mało.
- Dialogi. Fast, Ty naprawdę masz do tego smykałkę. Czyta się je szybko i zawierają krótkie opisy co dana postać robi podczas rozmowy, co sprawia, że dialogi te są bardziej dynamiczne. No i dzięki tym dialogom łatwiej zrozumieć zawartą w opowieści intrygę.
- Na koniec kilka cytatów fragmentów które bardzo mi się spodobały:
każda nacja jest wojownicza w swoich własnych pieśniach
Niezły tekst
. Poważny
i skłaniający do refleksji Dobra trochę przesadziłem
,
Ale jeszcze bardziej od ww. spodobał mi się ten przaśny fragment: "wyżej srają niż dupy mają" tego nieznałem
,
Rozmówiłem się z delegacją lwów i ustaliłem, że dam im ich walkę
Trooooochę dalej:
(...) ,,oni zaś, przysięgli nie wchodzić w drogę magom poza areną”.
-No tak… Skurwysyny dotrzymały słowa.
To było... Super
. Vangerhert przedobrzył
. Przesadził z tą swoją neutralnością. Chciał być cwańszy niż jest i dał ciała
.
Poza tym mógłbym zaspamować większością cytatów wojownika Kamyło i ojca bo były dobre ale ogranicze się do dwóch najlepszych:
-Felix imperium!
-Tata, co to znaczy?
-Nie wiem. To jakieś hasło Cesarstwa – mruknął ojciec. - Też coś pokrzyczmy.
-Nurhsk i tak was rozkurwi! – zaczął skandować Kamyło, pomimo dziwnych spojrzeń ludzi wokół.
-Synek! Dewiza rodu! – usłyszał głos ojca z trybun. Może i był to jakiś sposób?
,,Jeb przez łeb!”
Jakże prosta i skuteczna ta dewiza rodu
.
Cała walka z tym Aberthotem dobra. Na zasadzie kontrastu. Ciekawe rozmowy między pojedynkiem i przemyślenia walczących:
Swoją drogą, Abertotha nie dziwiło zbytnio dlaczego Nurhsczycy utożsamiają się ze świnią. Pasowała ona im.
-Ludzie na ciebie patrzą Nurhsczyku. Pokaż im, że znalazłeś się w turnieju dzięki swoim umiejętnościom, a nie dzięki sraczce połowy rycerstwa, która miała się z tobą zmierzyć!
Jak oni się okładali
:
Wtedy tungijski gladiator poczuł kolejne uderzenie w hełm. I następne. W końcu wezbrał w nim palący gniew, który sprawił, że stracił trzeźwość myślenia.
He, he. Do tego fragmentu jak ulał pasuje ten mem
No i na koniec:
-A teraz… jak odchodzić to z hukiem, no nie?
No tak... Bum!
Starałem się nie spoilerować i cytować mało fragmentów zdradzających fabułę