Nowa Re-re-redaktor
Czas bym opisał najświeższe news, który osobiście jak i moich znajomych bardzo uradował. Kojarzycie Laxx? Każdy chyba kojarzy sukkuba w wojskowych buciorach i ze śmiertelnie groźną patelnią. Martin od niej oberwał nie raz i dwa, przez co nabawił się fobii. Równie epickie były kłótnie Laxx z Hellscreamem, gdzie licytowaliśmy się, kto oberwie pierwszy. To były czasy…. Wracając do teraźniejszości, Laxx ponownie wstąpiła na szeregi Redakcji. Fakt, że to byłby jej trzeci raz, ale cóż- do trzech razy sztuka! Tym razem cała redakcja postanowiła urządzić z tego okazji małą imprezę. Być może wynika z sympatii jaka Laxx budzi, albo po prostu jest jedną z nielicznych kobiet na tawernie. Wiem, to dość pragmatyczny i na pozór szowinistyczny punkt widzenia, ale… znając redakcję, jest to prawdziwsza opcja. Tak czy siak również się tam wybierałem i postanowiłem ubrać się w najlepszy garnitur jaki posiadałem. Właśnie mocowałem się przed lustrem z krawatem gdy usłyszałem szelest. Odwróciłem się i zobaczyłem za otwartymi drzwiami jak Tsavo poprawiał mankiety od swojej świeżo zakupionej marynarki. Zawołałem go, by pomógł mi z krawatem. Gdy mi go zawiązywał zapytałem:
-Ty też gdzieś idziesz?
-Owszem, Panie- odpowiedział Tsavo, skupiając się na zawiązaniu mego krawata. Po chwili kontynuował:
-Jak w twoim przypadku, wraz z nowym redaktorem powoływany jest z rekrutów nowy sługa. I też urządza się dla niego przyjęcie powitalne.
Belegor uniósł brew w zaciekawieniu i zapytał:
-Ale Laxx po raz trzeci staje się redaktorką, więc sługa jej nie powinien być już znany?
-Nie. Widzisz, gdy ktos z moderacji odchodzi jego słudzy znikają, wracają do oryginalnych postaci i tracą wspomnienia z tawerny. Wygląda to tak jakby nigdy nigdy nie istnieli.
-To okropne.
-Nie, nikt przecież nie ginie, nie? Poza tym redaktor może za każdym razem wybrać nowego sługę gdy wraca na swe stanowisko.
-Czyli nie wiecie kto zostanie jej sługa lub służącą?
Tsavo skończył zawiązywać mi krawat i poprawiając swą muszkę przed lustrem odrzekł:
-Nie, ale mam nadzieję, że to będzie ładna, sympatyczna kobieta.
-Aż tak wam brakuje kobiet wśród sług?
Tsavo zaczerwienił się lekko, po czym odchrząknął i z poważną mina odrzekł:
-Cóż, ekhm! Sprawa wygląda tak, że słudzy administratorów mają własne lokale i miejsca, przez co odcinają się od nas. Wśród pozostałych mamy… tylko jedną.
-Jaką?
Tsavo załamał się na wspomnienie o niej, po czym po długiej chwili milczenia odpowiedział…
-Amanda…uh…
-Co w niej takiego złego?
-To służąca Menelaga! Zawsze podejrzliwie patrząca na każdego cicha śmierć tawerny.
Spojrzałem na Tsavo jak na wariata. „Cicha śmierć tawerny”? Po co Menelagowi taki ktoś? Potem sobie uświadomiłem, że to on ją wymyślił do swojego filmu, a następnie co mi zrobił. Ta… z takimi to wszystko możliwe. Poklepałem swojego lokaja po ramieniu i uspokoiłem:
-Laxx jest w porządku, na pewno wybrała kogoś spokojniejszego.
Tsavo odsunął mą rękę i poprawiając kanty marynarki oznajmił:
-Faktycznie. Życzę udanej zabawy Paniczu.
-Wzajemnie Tsavo.
Wyszliśmy zamykając rezydencję i zostawiając pod opieką Puszka. To duży smok, powinien się nauczyć odpowiedzialności i samodzielności.
Przyjęcie miało się odbyć w pokoju redaktorskim. Na miejsce przybyłem punktualnie, choć już słyszałem głośną muzykę. Otworzyłem drzwi i załamałem się na sam widok pomieszczenia. Zamiast dobrej, gustownej imprezy co zastałem? Wiejską imprezę rodem z remizy gdzie na full głośność leciało disco polo. Nigdy, ale to przenigdy nie pozwolę więcej orkowi zorganizować jakiejkolwiek imprezy. Wiedziałem, że to zbyt podejrzane, że Hellscream chciał się wziąć za organizację przyjęcia, wiedziałem! Już miałem odejść, gdy nagle silna łapa złapała mnie na tył kołnierza i wrzuciła prosto w serce imprezy. Na szczęście było czego się napić. Po pierwszej butelce było mi obojętne co grają, po drugiej butelce zaczynało mi się podobać, po trzeciej butelce śpiewałem z ekipą, po czwartej rzuciłem garnitur i tańczyłem z Laxx i resztą, do piątej dosiadłem mechanicznego byka, próbując się na nim utrzymać, a do szóstej nie doszedłem gdyż….
Laxx się również bawiła, do muzyki i tak się przyzwyczaiła, ze względu na sąsiedztwo jakie miała w swojej okolicy. Gdy podchmielona podeszła do ściany usłyszała pukanie, odpowiedziała na nie również pukając w ścianę. Potem usłyszała:
-Knock! Knock!
-Who’s there?- zapytała?
-Knock!! Knock!!
-Who’s there?!
-Knock!!! Krrrrk!
Nagle niewiadomo czemu upadła na podłogę, chowając głowę. Spojrzeliśmy na nią, gdy w tym momecie ściana pękła, a z niej na wielkiej metalowej kuli na łańcuchu śpiewając:
-I CAAAME LIKE A WREEEECKING BAAAAAALL!!! HAAAA HAAAA!!
Za ścianą byli admini, którzy byli równie zaskoczeni co my. Mnie zaciekawiło czemu Martin miał krawat na głowie, ale szybko o tym zapomniałem gdy Luk zaczął wrzeszczeć:
-Ja-chcę- jeszcze RAZ!! HE-HE-He-he-he….
Po czym wypadł z kuli i bezwładnie padł na glebę z głośnym łoskotem. Jak się okazało, Jarek i Martin próbowali dokonać niemożliwego- upić nieumarłego i… udało im się. Niestety podczas „eksperymentu” Luk rozwalił głośniki i barek, więc impreza musiała się zakończyć. Na szczęście Laxx zaproponowała przeniesienie imprezy do jej nowego gabinetu. Ci co byli w stanie pójść na własnych siłach ruszyli, reszta leżała bezwładnie na ziemi udając że tańczą wężyka, czy coś w ten deseń. Tak więc Menelag, ja, Loczek i Hellscream posłusznie poszli za Laxx do jej pokoju służbowego.
Nie sądziłem, że z Laxx taka hipsterka. Gabinet wyglądał jak pokój jakiegoś maga z Enroth. Wszędzie gdzie nie spojrzeć były kamienne ściany, urozmaicone pochodniami i półkami ze zwojami i flaszkami z podejrzaną zawartością. Biurko jej wyglądało jak stół alchemiczny, brakowało tylko czaszki diabła z wetkniętą na czoło świeczką. Dodatkowo przy nim na ścianie były uchwyty na patelnie- dużo uchwytów. Przy oknie były poszarapne zasłony, które zakrywały widok na miasto Kreegan. Myślałem, że to szyba, ale jak wyciągnąłem rękę poczułem duże gorąco i schowałem ją błyskawicznie tuz przed błędną lecącą kulą ognia. Hells się śmiał najgłośniej z grupy. Zgrzytnąłem zębami, ale nie zachowując kulturę opanowałem się. Laxx zaprosiła nas do stolika. Cóż…. meble były dość jakby to ująć gotycko-dead-metalowe? Jak byście inaczej nazwali krzesła z kości i czaszek ludzkich!? Na dodatek nawet stolik był z tych materiałów. Kiedy spytaliśmy się, z czego i skąd ona ma, odpowiedziała nam że od Luka. To wiele wyjaśnia- teraz wiemy co robi z nadwyżką trolli i neokidów. Gdy usiedliśmy na miejscu zapytała nas:
-Czy chcecie coś do picia, mam dużo we flakonach na….!?
Nim zdążyła dokończyć ruska natura Hellscreama wzięła w górę i ruszył na regały chwytając i próbując zawartości każdego flakonu. Zachowywał się jak bogaty Menel w monopolowym. Wrócił obładowany flakonami z alkoholem i rzucił je nam na stół, po czym wziął jedna i rozsiadł się wygodnie na kościstym krześle. Laxx podenerwowana spytała sykliwie:
-Coś jeszcze podać?
Hellscream nie wyczuwając nic odpowiedział:
-Tak. Przydałyby się nam przekąski, nie chłopaki? Na pusty żołądek nie będziemy przecież pić.
Laxx naburmuszona podeszła do ściany z uchwytami na patelnię, kiedy Hells dodał:
-A przy okazji….ugotuj mi obiad.
Tego feministyczna natura Laxx nie mogła znieść. Odwróciła się w stronę Hellsa i chwyciła za najdłuższy uchwyt. Hells widząc jej wściekłą minę i brak patelni odrzekł:
-Ojej…nie masz patelni? I co teraz zrobisz?
Ku zaskoczeniu Hellsa i naszym sukub tylko się uśmiechnął i pociągnął uchwyt w dół. Nim ktokolwiek zrozumiał co właśnie uczyniła pod krzesłem Hellsa otworzyła się zapadnia i stary ork z wrzaskiem wpadł w dół. Po chwili zapadnia się zamknęła. Przełknęliśmy ślinę, wówczas Laxx odetchnęła i zacierając ręce rzekła:
-Doigrał się stary chłop.
-Zaraz…co się akurat stało?- spytał nadal zaskoczony Loczek. Demonica wyjaśniła:
-A…nic szczególnego. Tylko uruchomiłam zapadnię pod jednym z waszych krzeseł i wpadł do Sali Grzechu wypełnionej głodnymi gogami i magogami. Spokojnie, tak traktuje tylko gości, którzy za wiele sobie pozwalają.
Wszyscy równocześnie niemal wyskoczyliśmy z krzeseł jak oparzony, jeden mąż. Laxx się zaczęła śmiać, po chwili i my dołączyliśmy do niej. Cóż, to tylko gogi i magogi, co one mogą zrobić takiemu Hellscreamowi. Wspólnie zasiedliśmy do stołu, gdy Laxx przyniosła paluszki i chipsy. Na popitkę znalazło się parę soków i napojów gazowanych. Długi czas spędziliśmy na gadaniu i pijanych grach planszowych od Menela(ga). Loczek nagle zapytał?
-Zaraz, a czy gogi to nie samce sukubów?
-Nie, inkub jest męskim odpowiednikiem sukuba.-wyjaśniłem Loczkowi. Wówczas Menelag dodał:
-Wyobrażacie sobie, co by było, gdyby tam były inkuby?
Zaczęliśmy się śmiać, gdy Loczek palnął:
-Jeszcze by się Hellsowi spodobało, nie?
Wtedy zapadła, taka długa niezręczna cisza. Ja z Menelagiem z przerażeniem spojrzeliśmy na Loczka. On zaskoczony naszą reakcją uśmiechnął się krzywo i próbował wyjaśnić:
-No co wy, chłopaki…
My od razu instynktownie odsunęliśmy się od niego. To akurat wywołało głośny śmiech Laxx, po czym nagle beknęła. Ale to nie byle bek, ale to było naprawdę mocne, głośne beknięcie. Laxx zamknęła usta i się jeszcze bardziej zaczerwieniła. To przełamało lody i zaczęliśmy zgodnie się śmiać. Impreza trwała jeszcze długo i minęła bardzo przyjemnie.
Do rezydencji wszedłem późną nocą. Na szczęście Puszek był spokojny i nic nie zostało ani rozwalone, ani też zniszczone lub złamane. Już się miałem przebrać, kiedy drzwi się otworzyły. Odwróciłem się i zobaczyłem zmizerowanego Tsavo. Zapytałem go:
-Coś taki zmęczony?
-Nie pytaj.
-A właśnie, a jak przyjęcie. Służąca Laxx ładna?
-Xex, to był Xex.
Przypominając kim był Xex, próbowałem go pocieszyć:
-Nie martw się, będą może inne okazje.
-Nie o to chodzi.
-A o co?
-Zabawa była przednia szło wszystko do czasu… gdy się zjawiła Amanda.
-Co…dalej?- zapytałem zainteresowany. Tsavo wyjaśnił:
-Xex do niej podbił.
-No i?
-Ledwo uszliśmy z życiem. Cała tawerna pandy poszła z dymem.
-Ło matko! Teraz rozumiem, co miałeś na myśli mówiąc „cicha śmierć tawerny”.
-Paniczu?
-Tak?
-Gdzie Panicza marynarka?
-Jak to gdzie? Mam ją na so…. O *CENZURA*!!!!!