Pokaż wiadomości
|
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Pamiętaj, że widzisz tylko te wiadomości w tematach do których masz aktualnie dostęp. |
Wiadomości - Hirow
|
Strony: [1] 2 3 4 ... 16
|
2
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 11 Października 2010, 19:42:39
|
Chapter ten - Awakening Part Three - Power
Wnętrze świątynie ( a przynajmniej pokój w którym teraz się znajdowali ) było dość spore, na ścianach, kolumnach i posągach, przedstawiających zarówno Furionów jak i ludzi, było pełno hieroglifów których nawet Hirow nie rozumiał. W środku było jasno, chodź nie dostrzegali żadnego źródła światła co ich zdziwiło. - Niesamowite miejsce - zauważyła Sahra - Tajemnicze, i pełne tej dziwnej... energii... wy też to czujecie prawda? - Tak, na pewno "coś" czuje Chłopak nic nie powiedział tylko badał wzrokiem świątynie. Był tak zamyślony że nawet nie usłyszał jak kocica go woła, dopiero kiedy go szturchnęła - Hirow? - zapytała zaniepokojona - Dobrze się czujesz? - C-Co?, a tak, tak wszystko w pożytku. Jestem tylko... wstrząśnięty tym widokiem, To pierwszy i jak do tej pory jedyny ślad po mojej kulturze. To dla mnie wielkie przeżycie - Domyślam się. Jest w tym miejscu coś niesamowitego, ty też to czujesz? - "Czuje" co? - odpowiedział zdziwionym tonem. Spojrzał na Bardocka pytająco na wilka, jednak ten był zbyt pochłonięty badaniem okolicy żeby to zauważyć - Nie czujesz "czegoś"? Tej dziwnej energii, tej obecności tej.... Wybacz nie jestem w stanie określić co to dokładnie jest - Nie, niczego nie czuje, może tylko wy możecie to poczuć? Albo, albo, no nie wiem, robisz coś żeby to poczuć? Używasz jakiegoś zaklęcia? a może dotknęłaś czegoś jak tu wchodziliśmy? Sahra zastanowiła się przez chwile, była pewna że niczego nie dotykała a tym bardziej nie używała magi. Spojrzała na chłopaka podejrzliwie, "A może...". - Powiedz mi Hirow, jesteś w stanie wyczuć moją obecność? - Co proszę? - był bardzo zdziwiony jej pytaniem - Czy potrafisz wyczuć moją obecność, nie węchem, magią czy myślą, tylko, duszą. - Nie wiem, - odparł szczerze - Nigdy czegoś takiego nie próbowałem. Nawet nie wiem jak się do tego zabrać Tak jak podejrzewała dziewczyna. Hirow był zamknięty na otoczenie, nie, on był zamknięty na świat. - Musisz się wyciszyć, sięgnąć w głąb swojej duszy, nie magią ani umysłem, tylko samym swoim jestestwem. Musisz otworzyć się na świat, na wszystko co cię otacza jednak nie możesz "wyjść" na świat. Rozumiesz co mam na myśli? - Chyba tak. Spróbuje Chłopak zamknął oczy i tak jak powiedziała Sahra, spróbował sięgnąć w głąb swojej duszy. Robił to już wcześniej, kiedy trenował w między wymiarze, ale nigdy nie próbował otworzyć się na otaczający go świat. Skoncentrował się, powili zagłębiają się w swoje wnętrze. Coraz głębiej i głębiej. Lecz niczego nie znalazł ani nie poczuł. Zastanowił się przez chwile. "Spróbujmy inaczej". Jeszcze raz sięgnął w głąb siebie, jednak tym razem użył swojej wyobraźni. I wtedy coś zobaczył, a może poczuł? Nie był pewien, jednak podążał za tym "czymś". Wtedy stało się coś dziwnego. Coś zmusiło go do otwarcia oczu lecz to co zobaczył nie było wnętrzem świątyni, tylko jakimś ciemnym pomieszczeniem. Zaniepokojony tym zjawiskiem zaczął szybko się rozglądać. "Chwila, może właśnie to miała na myśli Sahra?". Wtedy ni stąd ni zowąd, zrozumiał że chodź jego ciało dalej znajduje się w świątyni, jego dusza jest gdzie indziej, jakby odłączyła się od ciała i nadal będąc w tym samym miejscu, zdawała się być oddzielną jego częścią. "Więc o to chodziło Sahrze. Interesujące". Nie musiał się już dłużej zastanawiać ani koncentrować. Instynktownie wiedział co robić, zdawało mu się to dziwne, jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi. Powoli zaczął otwierać się na świat wokół niego. Od razu wyczuł obecność furionki. Nie tylko ją zobaczył, poczuł też jej magie, imponującą magie jak zauważył, i uczucia jakie teraz jej towarzyszyły. Niepokój, nadzieja, niepewność ale także, ciekawość, troska i coś jeszcze, jakieś ciche, małe uczucie którego nie mógł rozpoznać, chciał przyjęć mu się bardziej jednak w momencie gdy sięgnął po nie, poczuł coś niepokojącego. Rozejrzał się odruchowo mając nadzieję że to Bardock, jednak zauważył że już wcześniej go wyczuł, po prostu tego nie zauważył będąc tak skoncentrowanym tylko na kocicy. Otworzył się jeszcze bardziej i wtedy poczuł jakąś obecność i uczucia tego kogoś, lub czegoś. Siła, dzikość, wstręt, wrogość i... żądza mordu. Z przerażeniem wycofał się do swojego ciała żeby ostrzec przyjaciół. Zdążył tylko zobaczyć przerażenie na twarzy Sahry i wtedy coś czarnego i włochatego trafiło go w twarz z taką siłą że stracił koncentracje i z powrotem zapadł się w sobie tracąc kontakt z rzeczywistością. Dziewczyna zobaczyła tylko czarny cień a chwile potem ciało Hirowa przebijające północną ścianę świątyni i znikając w tumanach kurzu. Jej przerażenie prawie natychmiast zastąpiła wściekłość i żądza mordu ale wilk był szybszy. Zanim kotka zrobiła cokolwiek, stanął między nią a tym "czymś" co znokautował chłopaka. Sahra przyjrzała się bestii. Była wielka, nawet stojąc na czterech łapach miała jakieś dwa metry wzrostu i cztery metry długości, przypominała szkielet porośnięty grubą warstwą futra z ogonem (który sam miał jakieś dwa metry) zakończonym kościanym ostrzem, przynajmniej dwa razy szerszym od furionki. Jej nad wyraz długie kończyny było zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami a zdeformowana czaszka o długim pysku była pełna białych zębisk. Stwór nie wydzielał żadnego zapachu ani nie wydawał żadnego dźwięku, nie była też w stanie go "wyczuć". Potwór spojrzał na nich, jego ślepia jarzyły się niebieskim blaskiem. Widok mroził krew w żyłach. - Szybko, idź spróbuj obudzić Hirowa - szepnął Bardock - Zatrzymam to coś ile się da - Sama to zatrzymam - odpowiedziała, w jej głosie słychać było źle ukrytą złość - Nie, musisz go obudzić, nie wyczuwam jego obecności, obawiam się że to coś gorszego nić tylko strata przytomności - kiedy to mówił bestia powoli zaczęła iść w prawo, zapewne starając się ich okrążyć - Pospiesz się - Ale... Bestia rzuciła się nagle na wilka, który mógł tylko zablokować cios. Siła uderzenia była tak wielka że Bardock wpadł na Sahre i oboje wpadli na ścianę za nimi. Po nie udanym ataku monstrum odskoczyło i szykowało się do następnej próby - Pospiesz się! - krzyknął do Sahry i rzucił się na monstrum, odwracając jej uwagę od towarzyszki Kocica nie mając wyboru pobiegła do nieprzytomnego chłopaka. Nie wyczuwała go, bała się że jednak coś mu się stało. Coś więcej niż tylko parę siniaków. Chłopak leżał w gruzach oparty plecami o mały cokół. Popieszczenie do którego wpadł było dość małe a postument stał centralnie na środku. Nie było tutaj jasno jak w poprzednim pokoju, panował tu półmrok, jedynie kamienny cokół wydawał się świecić. Dziewczyna nie miała czasu bliżej mu się przyjrzeć, odkopała przyjaciela z gruzów i sprawdziła czy oddycha. Oddychał a serce biło dość wolno, ale miarowo, jednak wydawał się bardziej niż nieprzytomny, był nieobecny. Nieobecny duszą. Dotknęła jego skroni, była zdziwiona że nie ma żadnych skaleczeń czy zadrapań ale nie martwiła się tym zbytnio. Skupiła na nim całą swoją uwagę i powoli zajrzała w jego umysł. Nic. Nie zrażona tym faktem spróbowała jeszcze raz, tym razem zaglądając głębiej... Nic, pustka, jakby cało leżące przed nią było tylko skorupą. Ręce zaczęły jej drżeć, "Nie" powiedziała sobie w duchu "Nie poddam się, nie teraz gdy najbardziej mnie potrzebuje". Spojrzała w stronę wilka by zobaczyć jak sobie radzi. Nie radził sobie za dobrze, jakoś się trzymał ale nie miał szans na wygranie tej walki. Bestia była zbyt szybka, a za każdym ciosem Bardock coraz niżej opuszczał gardę. Na szczęście furion był czujny, bardzo czujny, potrafił zablokować cios jeszcze zanim potwor w ogolę go wyprowadził. Długo jednak tego nie wytrzyma. - Asuro dodaj mi sił - poprosiła szepnę Sahra i powróciła do budzenia Hirowa. ... Hirow z powrotem wylądował w, jak to określić, swoim umyśle. Jednak to nie był ten sam zakamarek jego jaźni co wcześniej. Coś było nie tak - Gdzie ja jestem do cholery - powiedział do siebie i wkrótce potem pożałował że się odezwał - Tam gdzie już dawno powinieneś zajrzeć drogi chłopcze - odpowiedział mu głos tak głęboki i dźwięczny, jak by dochodził z wnętrza studni Chłopak zamarł. Głos wydobywał się zewsząd, nie było widać jego źródła, po prostu dobiegał z jego własnego umysłu, jednak wiedział że do absurd. W ciszy która zapadła postarał się ukradkiem otworzyć na świat jak poprzednio - To nadaremna próba. To nie jest już twój umysł, przynajmniej nie do końca - Kim jesteś? A co ważniejsza gdzie ja jestem? - Kim jestem? - odpowiedział z wyraźną irytacja - Oooo, dobrze wierz kim jestem, a co do tego gdzie jesteśmy, cóż, to... skomplikowane, ale ty możesz nazwać to miejsce Źródłem - Źródłem? - zapytał głupawo chłopak - Tak - odpowiedział spokojnie - A jeżeli dalej nie chcesz uwierzyć w to kim jestem - nagle przed Hirowem pojawiło się błękitne, oślepiające światło. Chwile potem stał tam Saved we własnej wilczej osobie - To jestem twoim ojcem Chłopakowi opadła szczęka. Tego się nie spodziewał, ale opanował się po chwili. To jasne że jest jego ojcem, przecież to bóg Vikan - Uff, już się bałem że mówisz poważnie - Ja mówię poważnie chłopcze - podszedł do niego bliżej - Nie tylko w sensie jako twój bóg. Jesteś moim potomkiem w linii prostej, synu - ostatnie słowo wypowiedział z wyraźnym naciskiem Hirow milczał. To było zbyt wiele jak dla niego, jeszcze niecałe sześć miesięcy temu był tylko zwykłym człowiekiem, a teraz stał się synem boga. To było wręcz śmieszne. Saved jakby czytał w jego myślach - Nie martw się tym teraz, mamy ważniejsze rzeczy do omówienia i zrobienia. Nie jesteś takim znowu synem boga, nie do końca, twoja matka była człowiekiem ale o tym później wiec nie nalegaj - Dobrze dobrze - opanował się trochę i zamyślił przez chwile, podsumowując co się dokładnie stało - Mów szybko ojcze, moi przyjaciele potrzebują pomocy, muszę się z tąd szybko wydostać - Nawet jak bym cie stąd wypuścił, to na wiele byś im się nie zdał, nie w tym stanie jakim jesteś teraz - Nie mam czasu na brednie - ledwo panował nad gniewem - Nawet jeśli na wiele się nie zdam muszę im pomóc! - ... W twoich oczach śmierć - odezwał się niepewnie Saved - Dobrze, pomogę ci ale musisz mi coś przysiądź - Cokolwiek - nie było czasu się nad tym zastanawiać, miał do czynienia z bogiem, z bogiem jego ludu - Cokolwiek - powtórzył. Mówił poważnie ... Bardock powoli opadał z sił, gdy bestia zdawała nawet nie spocić o ile to w ogóle możliwe. Sahra desperacko próbowała sięgnąć duszy Hirowa, odwróciła wzrok od toczącej się niedaleko walki i spojrzała w duł, chłopak miał otwarte szeroko oczy. Dziewczyna wydała z siebie zduszony krzyk i odskoczyła do tyłu gdy człowiek wstał nadnaturalnie szybko. Rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na potworze starającym się przełamać blok wilka. Sahra poruszyła się i Hirow spojrzał na nią, przyglądał się jej tępo przez chwile potem z powrotem odwrócił wzrok w stronę walki. Kocica zdążyła mu się przyjrzeć przez chwile, chłopak miał minę która nie zdradzała żadnych uczuć, i te oczy, puste, zupełnie pozbawione duszy, w ręku trzymał dziwny, czarno-złoty medalion w kształcie wilka, wzięty prawdopodobnie z postumentu na który wpadł wcześniej. Hirow ruszył w stronę walczących a w miarę jak się do nich zbliżał, wokół niego zaczęła pojawiać się, dziwna, najpierw pomarańczowo-szara później-złoto czarna jak amulet w jego ręku, aura,aż w końcu stał się cieniem, kroczącym mrokiem w którym było tylko widać jego puste oczy. Potwór zaprzestał ataków i zamarł w miejscu skupiając całą swoją uwagę na chłopaku który teraz znajdował się jakieś cztery metry od niego i cały czas się zbliżał. Bardock wykorzystał okazje i zrobił parę kroków, tyłem żeby nie spuszczać bestii z oczu, i chwile potem spocony i zdyszany osunął się na kolana. Hirow minął go i stanął twarzą w twarz z monstrum. Kocica już zaczęła leczyć niektóre mniej poważne rany Bardocka, cisza i napięcie wiszące w powietrzu były nie do zniesienia. Potwór zaatakował, chcąc rozerwać chłopaka na pół, zamachną się i... nic, jego szpony przecięły powietrze, zupełnie jak by nic tam nie było. Bestia bardziej zdziwiona niż przestraszona ponowiła atak, z tym samym skutkiem co poprzedni. W końcu monstrum spanikowało i zaczęło machać łapami na oślep starając się rozproszyć przeciwnika. Hirow uniósł powoli prawą rękę do lewego policzka i trzasną bestie zewnętrzna stroną dłoni w pysk. Brutalna siła jego ataku cisnęła potworem o oddaloną o trzy metry ścianę, dewastując przy okazji inskrypcje ją pokrywające. Monstrum wydostało się z pod gruzów i w panice ruszyło prosto na niego, chłopak ponownie uniósł ramie, tym razem nad głowę. Bestia w dwóch susach przebyła dzielącą ich odległość, w momencie gdy jej głowa znajdowała się parę centymetrów od Hirowa, ten ciął powietrze ręką na ukos, posyłając potężny, złoto-czarny promień w bestie. Jego moc była tak wielka że zatrzęsła całą świątynią i wypaliła dziurę o średnicy paru metrów w sklepieniu jaskini. Okrągły księżyc oświetlił jego postać. Mroczna aura powoli zaczęła znikać, a oczy Hirowa z powrotem odzyskały swój dawny kolor, jego dusza wróciła na miejsce, uniósł naszyjnik do piersi i mocno go ścisnął. Kiedy już ochłonęli, Hirow wyjaśnił furionom co się z nim stało, w spokoju wysłuchali jego opowieści - I co teraz? - zapytała Sahra - Co zamierzasz zrobić? Chłopak spojrzał w zamyśleniu w bok i stał tak przez chwile, zastanawiając się nad odpowiedzią - ... Muszę tu zostać na jakiś czas, tydzień może dwa - spojrzał na nich - Sam - Mam nadzieję że wież co robisz - Bardock dalej był obolały, ale to nie zagrażało jego życiu - A co my mamy robić w tym czasie? - w jej głosie słychać było lekką nutę rezygnacji - Wróćcie do miasta, zbierzcie więcej informacji o działaniach Imperionów, zbierzcie prowiant, odpocznijcie - spojrzał na Sahre - Napisz list do rodziców, na pewno się o ciebie martwią - Nie możemy zostawić cię tu samego - ponownie chciała go odwieść od tej decyzji - A co jeśli jest tu więcej tych bestii? - Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie - widząc jej niezadowolenie dodał - Zaufaj mi - Przecież ci ufam - powiedziała cicho, tak żeby jej nie usłyszał - Echhhh - westchnął wilk - Widzę że cie nie powstrzymamy, no cóż ufam że wież co robisz. Choć Sahro, Hirow ma racje, potrzebujemy małego odpoczynku po tych "harcach" Chłopak stojąc u wejścia świątyni odprowadził ich wzrokiem aż nie zniknęli w ciemności tunelu prowadzącego na zewnątrz. Spojrzał na wilka dyndającego na jego piersi i uśmiechnął się z błyskiem w oku - Let the fun begin
|
|
|
4
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 27 Lipca 2010, 13:23:51
|
Chapter ten - Awakening Part Two - Ruins
- A nie mówiłam że wszystko będzie dobrze? - od momentu gdy opuścili miasto, Sahra trochę się rozluźniła, jednak dało się czuć jej zdenerwowanie, jak z resztą nie tylko jej - Heh, tam Sahro miałaś racje. Jednak, mimo że zaakceptowała mnie jako osobę, to nie prędko zostaniemy przyjaciółmi - Hirow także był zaniepokojony, ale skrzętnie to ukrywał - Mimo wszystko jednak zrobiłeś krok ku pokazania jej że nie jesteś taką złą osobą - I z tego bardzo się ciesze - Tylko jedno mnie zadziwia - Co takiego? - Dlaczego jesteś taki, taki uległy w stosunku do naszej rasy? - Proszę? - to pytanie trochę go zaskoczyło, zwłaszcza na fakt jaki dziewczyna mała ton głosu - Dlaczego tak bardzo chcesz nam pomóc? Wiem że to twoja misja ale nie potrafię zrozumieć dlaczego tak ulegasz naszym prawom, czemu nie broniłeś się przed rycerzami w zamku i nie próbowałeś uciekać? Gdybym nie widziała cię w akcji pomyślała bym że jesteś miękki. Powiedz mi dlaczego? Chłopak milczał, spodziewał się że któreś z nich kiedyś o to zapyta ale nie zakładał że nastąpi to tak szybko, nie zwolnił jednak kroku żeby pomyśleć lub po prostu odsapnąć. - ... Nie zawsze tak było - zaczął w koncu - Nie zawsze byłam taki... spokojny i opanowany - Nie rozumiem co to ma do rzeczy - Kiedyś ci o tym opowiem ale teraz nie mamy na to czasu - Uśmiechnął się szeroko. Ona znała ten uśmiech, którym chciał ukryć bul - Ale... Co jeżeli będziesz musiał walczyć z jednym z nas? Co jeżeli ktoś przejmie kontrolę nade mną lub Bardockiem i zmusi cię żebyś z nami walczył? Co wtedy zrobisz? - Miejmy nadzieję, że to się nigdy nei stanie. Ponieważ będzie to mój, ostatni dzień - Hey! - Przerwał im Bardock - Jesteśmy już blisko. Spójrzcie Skierowali wzrok w stroną którą wskazywał wilk, i oniemieli. To co zobaczyli wzbudziło w nich wielki podziw i szacunek. Około czterdziestu metrów od nich stało wielki, potężny, masywny zamek, a raczej to co z niego zostało. Budowla była zbudowana na kształt litery "L", i krótszym czubkiem, gdzie znajdowała się brama główna, był skierowany na południe skąd nadeszli przybysze. Wokół niego była wykopana fosa, a mury wznosiły się wysoko ponad drzewa. Dwie z sześciu wież (północno-wschodnia i zachodnia) było kompletnie zniszczone a środkowa, największa była podniszczona tak że teraz przypominała gigantycznego węża wijącego się w górę po jakimś niewidocznym kiju. Na murach pełno było blizn wojny, dziur po uderzeniach katapult lub magii, powbijanych strzał oraz skruszonych flank. Przez fosę przewalony było zniszczony biegiem czasu most, którego drewniane belki nie nadawały się już do niczego po tylu latach. Twierdza Sharen Will witała ich masywna i cierpliwa. Wpatrywali się w ten obraz przez jakiś czas aż w końcu Sahra przerwała milczenie - Woah - wyszeptała z podziwem - Nawet po tylu latach budzi respekt czyż nie - Tak - wyszeptał chłopak - Chodźmy więc, nie ma czasu do stracenia - chłopak ruszył w stronę zamku jednak w tym momencie wilk go złapał go za ramie - Zaczekaj, coś tu nie gra - wilk pociągnął nosem - Czujesz to? Kocica zrobiła to samo, Hirow tylko przyglądał się kompanom - Nic nie czuję - zauważyła Sahra - Dokładnie, to miejsce jest... Martwe - Martwe? - zdziwił się człowiek - Co dokładnie masz na myśli? - W każdym miejscu, to w lesie, mieście czy ruinach, można wyczuć mnóstwo zapachów, rośliny, zwierzęta, truchło... Tu jednak nic nie czuję - kocica była zaniepokojona tym odkryciem - Od początku mi się to nie podobało - Dajcie mi chwilę zaraz to sprawdzę - Hirow przyklęknął, wyją miecz i przystawił go płaską stroną do czoła, ostrzem do ziemi. Przez chwilę skupiał energię po czym lekko stukną w ostrze szepcząc "Scout". W powietrzu rozeszła się fala soniczna która stworzyła w jego głowie obraz otaczającego go terenu i istot jakie się tak znajdowały. Gdy chłopak wypowiedział zaklęcie furioni usłyszeli cichy, wibrujący dźwięk. Człowiek powoli zaczął widzieć swoje otoczenie, widział Sahre i Bardocka, drzewa ich otaczające, mniejsze i większe robactwo. Wkrótce zobaczył mury twierdzy lecz nie mógł zobrazować jej wnętrza co go zaniepokoiło. Zanim uwolnił zaklęcie zdążył jeszcze zauważyć parę mniejszych żyjątek. Wstał, jego mina ujawniała że był głęboko zamyślony - Dziwne... Nie mogę zobaczyć wnętrza zamku, jednak mogłem zobaczyć parę mniejszych stworzeń, jednak... - Jednak co? - Nie wiem czy to efekt zaklęcia czy moje wyobraźnia, ale gdy jedno "życie" się pojawiało, inne nagle znikało - Nie mówiłeś mi że umiesz coś takiego - wypalił naglę wilk - C-Co? A, tak nie mówiłem, no cóż, nie pytałeś, ale mogę cię tego nauczyć - Zobaczymy - odpowiedział i spojrzał na niego z lekką pogardą, po czym ruszył w stronę zamku - Chodźmy, nic nie wskóramy stojąc w miejscu - Bądźmy jednak czujni, nie wiemy co nas tam czeka - kocica ruszyła za nim Hirow przez chwile zastanawiał się czemu nie mógł zobrazować wnętrza Sharen Will, uznał jednak że za słabo się skupił i ruszył za kompanami. Po mniej wiecej dwudziestu minutach marszu znaleźli się bardzo blisko fosy otaczającej zamek. Z każdą chwilą atmosfera stawała się mroczniejsza, im bliżej byli celu tym mniej rosło drzew a ziemia stawała się czarniejsza. Bardock i Sahra nadal niczego nie wyczuwali. Kiedy doszli do zrujnowanego pomostu, wilk zbadał jego pozostałość i stwierdził że nie ma takiej możliwości żeby wytrzymał ich ciężar. Sahra zbliżyła się do krawędzi rowu, był głęboki na dobre piętnaście metrów - Nie chciała bym tam spaść - Ciekawe czy damy rade to jakoś przeskoczyć - zauważył chłopak, na oko do wejścia było jakieś sześć metrów - Nie widzę jednak innego... - urwał widząc jak wilk przelatuje obok niego i ląduje niedaleko zrujnowanego wejścia - No, to mam odpowiedz na moje pytanie - Heh, Hirow sześc metrów to nic dla furiona - dziewczyna zaśmiała się krótko po czym wzięła mały rozpęd i również przeskoczyła przepaść, zgrabnie lądując obok wilka Chłopak tylko usmiechnął się i lekko pokręcił głową. Spojrzał na dzielącą jego i furionów przepaść, oceniając czy da rade ją przeskoczyć bez żadnych nie potrzebnych zaklęć. "No cóż, chyba się nie zabije" pomyślał, wziął lekki rozpęd i dał susa przez wyschnięta fosę, w połowie lotu był pewien że mu się nie uda, jednak na szczęście wylądował prawie że na samej krawędzi tej małej przepaści, już miał dać krok do przody gdy poczuł że ziemia się pod nim obsuwa, chciał skoczyć do przodu jednak było już za późno. Kocica widząc to migiem doskoczyła do niego i, zanim jeszcze zdążył opaść choćby metr w duł, już wyciągnęła go na bezpieczny grunt - Powinieneś być bardziej ostrożny - powiedziała z uśmiechem - Wiem, dzięki Hirow otrzepał się z kurzu i spostrzegł plac ukryty wcześniej za murami. Tu także było nie liche pobojowisko, pełno gruzów, znalazła się i zwalona wieża, gdzieniegdzie leżały szczątki machin obronnych. Jednego tylko brakowało. Trupów, a raczej szkieletów, mimo upływu czasu powinny tu jakieś być, choćby furionów. Sadząc po zniszczeniach i rozwalonej bramie napastnicy dostali się do środka i zapewne stoczyli tutaj bitwę, jednak nic na to nie wskazywało. - Nie podoba mi się to, mimo upływu lat jakieś szczątki powinny się tu zachować - chłopak był zaniepokojony - musimy zachować ostrożność - Nie musisz mi tego mówić - odpowiedział sucho Bardock - Ruszajmy, im szybciej zbadamy te ruiny tym szybciej stąd odejdziemy Razem ruszyli do środkowej budowli mając nadzieje znaleźć tam wejście do podziemi. Jej wnętrze było równie zrujnowane co cała reszta otoczenia. Cześć wieży przebiła sufit i leżała teraz na środku sali. Buło to pomieszczenie dość spore, w kształcie chyba prostokąta, nie byli tego do końca pewni, kilka rozkładających się mebli leżało w północnej cześć pomieszczenia, kamienne schody, a raczej ich resztki, znajdowały się po zachodniej stronie. Schody prowadzące w duł były całkowicie zasypane ale nie tego szukali. - Znalezienie czegokolwiek w tych gruzach będzie cholernie trudne - westchnął chłopak - Nie gadaj tylko szukaj - pouczył go wilk - To chyba nie będzie konieczne - odezwała się Sahra wskazując na pogrążony w cieniu wschodni kraniec sali. Naturalnie będąc kotką miała lepszy wzrok niż pozostali, wiec chłopaki nic nie widzieli ale po chwili gdy ich wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Ujrzeli wielką, wysoką na pięć metry i szeroką na jakieś trzy, dziurę jakby wydrążoną w miejscu gdzie ściana łączy się z podłogą. Tunel za nią był skierowany pod kątem 45 stopni w głąb ziemi, prawdopodobnie przecinał lochy zamku. Dało się słyszeć cichy szum wody. - Tego tu nie było... - ton Bardocka budził niepokój - Żadne pisma historyczne o tym nie wspominają... Czyżby ten tunel pojawił się tutaj niedawno? - Ślady mają góra tydzień, ale mogę się mylić, tutaj niczego nie można być pewnym - Sahra kończyła właśnie badać ślady na i wokół otworu gdy nagle coś poczuła. Dziwne ciężkie uczucie, dosłownie jakby ciemność ożyła i wcisnęła się do piersi, chłód, smutek, bezsilność... strach. Ostatkiem sił wyrwała się z tego trasu. Dyszała ciężko, spojrzała na towarzyszy. Nie tylko ona to poczuła. Hirow miał napięte chyba wszystkie mięśnie, bo aż się trząsł, Bardock mocno ściskał rękojeść miecza a oczy płonęły mu ze wściekłości. - Co... co to do było - wydyszała - Zło - powiedział furion - Czuję tam po prostu zło - Obawiam się - człowiek już się opanował - Że musimy się dowiedzie co to za zło Spojrzeli po sobie znacząco i zagłębili się w ciemności. Tunel był dość długi, szli już dobre dwadzieścia minut. Bardock i Sahra widzieli lepiej wiec poruszali się z przodu. Te dziwne uczucie mroku już się nie pojawiło, albo raczej jeszcze. Wreszcie, jak zakomunikował Bardock, tunel zaczął się powiększać a i wkrótce potem zmienił się w średnich rozmiarów jaskinię w której znajdowały się... - Na co tak... Noooooo, tego się nie spodziewałem - Chłopak nie kry zdziwienia gdy "To" zobaczył Zanim jeszcze weszli do jaskini, widzieli słabe, niebieskawe światło dobiegając gdzieś z odległego krańca tunelu, myśleli że to łuna światła odbitego od wody. Jednak się mylili. Światło dobiegało z kryształów... nie... dobiegało ze świątyni zrobionej z kryształu, błękitnego kryształu. Budowla miała kształt azteckiej piramidy, ale nie była tak ogromna jak jej odpowiednik. Miała jakieś piętnaście metrów wysokości i trzydzieści szerokości, była podzielona na trzy kondygnacje a wejścia do niej strzegły dwa posągi. Wilka i człowieka podające sobie ręce. Scena ta przywodziła na myśl... - Rytuał bractwa krwi - wyszeptał Hirow - To niebywałe, pierwszy raz widzę taką budowlę. Studiowała święte pisma, historyczne księgi, nawet przeczytałam religinje zapiski naszych przodków ale, ale... - To nie jest budowla stworzona przez nasz lud Sahro - Więc przez kogo? - Jak bardzo niewiarygodnie to zabrzmi, to zdaje mi się że... że zbudowali to Vikanie - Co? Ale jak to możliwe, przecież mówiłeś że Vikanie żyli w twoim świecie - kocica była wyraźnie zdenerwowana, trzęsła się i głos jej się załamywał gdy mówiła - Najwyraźniej, Asura nie powiedziała mi całej prawdy, o tym co wie o moim ludzie - Albo nie wie - wtrącił wilk - Bogini Asura mogła nie wiedzieć o istnieniu tego miejsca - To dalej nie wyjaśnia dlaczego i jak mój lud tu dotarł - No chłopcy, nie widząc innej drogi, musimy tam wejść i... - Właśnie, i co? - To jedyne co pozostało po mojej kulturze, możliwe że znajdują się tam odpowiedzi na wszystkie nasze pytanie, musimy tam wejść. Popatrzyli po sobie znacząco, i ruszyli przed siebie.
|
|
|
6
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 15 Maja 2010, 15:40:26
|
Chapter ten - Awakening Part one - The Moment of Silence
"YYAAAAWWWW!" Sahra przeciągnęła się a łóżku, mętnym wzrokiem wyjrzała przez okno. Słońce było w zenicie co wskazywało że jest południe. Przeciągnęła się jeszcze raz, po czym ubrała się i zeszła na duł, gdy była już na parterze skierował się do kuchni, była głodna i miała ochotę na soczysty kawałek mięsa. Wchodząc do kuchni minęła DIke, sądząc po jej minie i dość "brutalnym" wyminięciu, wilczyca była wsciekła. - Witaj moja droga, jak ci się spało? - Bheriya właśnie przygotowywała strawę - Dobrze, dziękuje - kocica otworzyła lodówkę i zaczęła szukać czegoś konkretnego do przekąszenie - Co się stało Dice? - ...Nadal jest wściekła z powodu naszego gościa - furionka po smętniała - Szczerze mówiąc sama nie wiem co do końca o tym myśleć. - Rozumiem twoje obawy ale proszę, zaufaj mi, nie ma się czego bać - Wiem moja droga, wiem - westchnęła głęboko - Ale nadal Kocica chciała ją pocieszyć ale wtedy usłyszała jakieś szmery dochodzące z drugiego pokoju, wychyliła się za ramę drzwi i zajrzała do niego. Hirow i Bardock siedzieli przy stoliku na którym leżało parę map. Oceniając po ilości kubków które również tam stały, siedzieli tam już dość długo. Dziewczyna ponownie zwróciła się do mamy Bardocka - Długo tak debatują? - Już prawie cztery godziny tak siedzą Sahra długo nie zastanawiając się, wzięła tace z jedzeniem które właśnie skończyła szykować wilczyca i skierowała się do pokoju obok. Kiedy zbliżyła się do stolika z mapami, zauważyła że było w dość opłakanym stanie, zapewne były bardzo stare - Nad czym tak intensywnie rozmyślacie? - zapytała chłopaków stawiając tace - O, witaj Sahro - powitał ją człowiek, chwytając łapczywie za śniadanie - Ummmm jajecznica na bekonie. Dziękuje za śniadanie Bheriyo! - krzyknął do wilczycy w kuchni i już z pełnymi ustami powrócił do badania map - Badamy właśnie stare mapy zamczyska które mamy niedługo odwiedzić, szukamy jakichś amonali w konstrukcji owej budowli - wyjaśnił jej Bardock który tagze zaczynał swoje śniadanie, soczysty stek - Amonali? - powtórzyła zdziwiona dziewczyna - Co masz na myśli? - Szukamy dziwnych układów ścian, nie pasujących i wyróżniających się pomieszczeń lub nie pasujących, do reszty, posągów - śniadanie Hirowa poszło w zapomnienie co bardzo zaskoczyło Sahre - Już skończyłeś?! Dopiero co zaczołeś te śniadanie! Chłopak najwyraźniej zaskoczony jej pytaniem, z nieukrywaną ciekawością w głosie odparł - Jakie śniadanie? To ja coś jadłem?? Gdyby mogła, szczę ka kocicy opadła by na ziemie. "N-Nawet nie zauważył..." - Skończ z tymi wygłupami Hirow, mamy robotę zapomniałeś? - skarciła go kompan - Hahaha - człowiek zaśmiał się krotko i pstryknął palcami a na jego talerzu pojawiło się na wpół zjedzona jajecznica - wybacz Sahro nie mogłem się powstrzymać - Osz rzesz ty! - kocica zaczęła go okładać pięściami, oczywiście dla zabawy - Nie po twarzy! Nie po twarzy!! - z komicznym akcentem Hirow próbował się zasłonić rękoma - Uspokójcie się wreszcie, mieliśmy tu czegoś szukać prawda? Chyba że znudziło cię moje towarzystwo - Oj nie przesadzaj Bardock - jego przyjaciele przestali się już bić - Chcieliśmy się tylko trochę rozluźnić, siedzimy tu już parę godzin, i dalej nic nie znaleźliśmy, już ci mówiłem że lepiej będzie pójść na żywioł - I skończyć z armią Imperionów na karku? Nie dziękuje już to przerabialiśmy - Musisz jednak przyznać że te mapy w niczym nam nie pomogą - ... Tak, masz racje, wygląda na to że jednak będziemy musieli "iść na żywioł" - Gdzieś się wybieracie kochanie? - Bheriya weszła właśnie do pokoju, niosąc tace ze śniadaniem dla siebie i kocicy - Dopiero co przybyliście - Wybacz mamo, obowiązki wzywają - skłamał wilk, nie chciał martwić najbliższych i wiedział że Hirow podziela jego zdanie - Powiedz chociaż dokąd - nalegała wilczyca, Bardock chciał ją zmylić lecz zanim cokolwiek powiedział - Idziemy zbadać ruiny Sharen Will - Sahra za późno ugryzła się w język Bheriya zbladła i osunęła się na sofę, dostała drgawek i zaczęła się jąkać. Wszyscy spojrzeli na nią przestraszeni nie wiedząc co się dzieje - N-Nie możecie tam iść! - krzyknęła nagle furionka wyraźnie przerażona - To miejsce j-jest niebezpieczne! Od dwóch tygodni grasuje tam jakieś m-monstrum! Porwało już paru mieszkańców miasta to...to...to... - biedaczka zemdlała z nadmiaru stresu Wilk stała najbliżej niej, szybko sprawdził puls i chwile później ułożył ją delikatnie na kanapie - Co tu się dzieje - powiedział do siebie - Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu - Dika niespodziewanie pojawiła się w drzwiach - Właśni dlatego atmosfera w mieście jest taka gęsta - Wież coś więcej na ten temat? - wilk cały czas zachowywał powagę i spokój, przykrył matkę kocem starając się jej nie obudzić, żeby bardziej jej nie denerwować Dziewczyna milczała, spoglądając to na wilka to na człowieka. W końcu po dłuższej chwili ciszy, westchnęła donośnie i usiadła w fotelu przy stole - Wszystko zaczęło się jak już mówiłam dwa tygodnie temu. Mimo ostrzeżeń paru myśliwych wyruszyło na polowanie w rejony ruin, nikt tam nie polował od wielu lat, wiec mieli nadzieję natrafić na jakąś dobrą zwierzynę łowną. Tu zamilkła na chwile, Bardock spojrzał jej w oczy, wahała się. - Co się stało? - zapytał - Kiedy nie wracali przez kilka dni pomyśleliśmy ze albo się przenieśli na inne tereny albo po prostu odeszli wiec ich nie szukaliśmy. Lecz kiedy po tygodniu wciąż nie było o nich wieści z pobliskich miast i od naszych zwiadowców, szef straży miejskiej kazał ich poszukać. Znaleźliśmy jednego z nich. A raczej coś znalazło ich przed nami. Jego ciało było w strzępach, skóra była spalona do kości. - dziewczyna zamilkła starając się powstrzymać emocje - To okropne - wyszeptała Sahra, miała racje, to było okropne - Został spalony przez jakieś zaklęcie? - zapytał Hirow ukazując troskę w głosie co lekko zaskoczyło Dike - Na początku też tak myśleliśmy ale gdy jeden z żołnierzy go dotknął, poraził go prąd - Chcesz powiedzieć ze jego ciało było naelektryzowane? - Dokładnie. Te tereny leżą zbyt daleko od granicy, ludzie się tutaj nie zapuszczają, w śród nas jest niewielu furionów zdolnych do używania takiej magii, a ruiny wiele razy były badane i nie znaleziono tam żadnych pułapek które mogły bo to spowodować. Ale to nie te znalezisko pozwoliło nam twierdzić ze to robota jakiegoś monstrum. W nocy po tym jak odnaleźliśmy tego biedaka, dało się słyszeć potworne, mrożące krew w żyłach wycie. Znam wiele zwiezdą które potrafią przestraszyć wyciem lub rykiem ale to, to było po prostu przerażające - nie mogła się już dłużej powstrzymywać i ukryła twarz w dłoniach Wszyscy milczeli, powoli docierało o nich z czym maja się zmierzyć. Martwili się pułapkami, które prawdopodobnie czkały by ich w ruinach, teraz muszą pokonać bestie, która w pojedynkę zabiła wytrawnych myśliwych i do tego, przypuszczalnie, włada jakąś niespotykaną magią. Nie wiedzieli jak wygląda, jak walczy a tym bardziej jak ją pokonać. Perspektywa walki z takim przeciwnikiem ich przytłaczała. Hirow chciał stanowczo zakazać im towarzyszenia mu w tej eskapadzie ale wiedział że nic nie wskóra i do tego ich obrazi. Wziął głęboki oddech i głośno wypuścił powietrze. - No cóż - przemówił przerywając tę niezręczną cisze - W końcu jakiś godny przeciwnik - zakończył z uśmiechem - Wildze że czytasz mi w myślach - odezwał się Bardock również się uśmiechając - Więc na co czekamy? - Sahrze nie podobał się ich zbyt wielki entuzjazm, ale wiedziała że sobie poradzą, wierzyła w nich - Nie możesz ich zmusić żeby poszli razem z tobą! - przerwała im z krzykiem Dika - Jeżeli chcesz iść proszę droga wolna krzyżyk na drogę! Ale nie pozwolę żebyś zabrał ich na pewną śmierć! - A kto nas zmusza? - odezwali się jednocześnie towarzysze Hirowa, Dziewczyna już miała się odezwać lecz wilk ją uprzedził - Myślisz że dał bym się zmusić człowiekowi do towarzyszenia mu? - zapytał stanowczo Bardock a jego siostra umilkła - Myślisz że dał bym sobie rozkazywać? Powiem więcej, nie wierzysz we mnie? Sądzisz ze ta bestia da mi rade? że mnie zabije? Furionka spuściła głowę nic nie mówiąc - Po prostu - odezwała się niepewnym głosem - Nie, nie chce przezywać tego koszmaru jeszcze raz - Echhhh - wilk westchnął głęboko i pogłaskał ją po głowie - Nie martw się nic mi nie będzie - Tak wiem, ale... ale... - wilczyca płakała dalej, wtulając się w ramie brata Hirowowi zrobiło się jej żal, nie musiał długo w sobie szukać aby znaleźć siłę i chęci by ją uspokoić. Podszedł do Diki, ukląkł i pochylił głowę tak że patrzył w podłogę pod kontem 90 stopni. Reszta w milczeniu wpatrywała się w niego, nie wiedząc co zamierza zrobić, najbardziej była zdziwiona Sahra, jeszcze nie widziała żeby Hirow przed kimś klękał, nawet przed jej ojcem - Wybacz mi - odezwał się w końcu chłopak, spokojnym, można by rzec delikatnym tonem - Ze przysporzyłem ci tyle kłopotu i smutku, wybacz że przeze mnie twój brat tak bardzo się naraża - podniósł głowę i spojrzał Dice prosto w oczy, dziewczyna była oszołomiona jego słowami - Ale przysięgam na co mi znane, na honor i życie że nawet gdyby to było potrzebne, poświęcę wszystko żeby ochronić tych dwoje. Zapadła cisza, nikt nie ważył się odezwać, jego towarzysze wiedzieli że chłopak chce aby pierwsza odezwała się wilczyca, lecz to jednak nie nastąpiło. Wstał i w milczeniu poszedł do pokoju Bardocka gdzie spędził resztę dnia zajęty mapamii Po tej... Owocnej rozmowie Furioni poszli do miasta uzupełnić zapasy, Hirow dalej studiował mapy i stare plany ruin które załatwił Bardock a Dika w ciszy udała się do swojego pokoju. Mama wilka spała dalej dodatkowo uśpiona zaklęciem Sahry, nie chcieli jej budzić i martwić. Musieli to dobrze zorganizować, wilk odwiedził posterunek władz i zdał raport co do więźnia mówiąc po prostu że już się nim zajął, Sahra odwiedziła burmistrza miasta, jako że była księżniczką musiała załatwić parę politycznych spraw. Chłopak nie mogąc ruszyć się z domu, po przestudiowaniu map i planów, poświecił się medytacji. Zanim wszystko zorganizowali zapadł zmrok co bardzo im sprzyjało. Pożegnanie z Diką ( Bheriya nadal spała ) było krótkie,rodzeństwo powiedziało sobie kilka słów na drogę, uścisneli się wszystko, Sahra jedna była trochę bardziej ckliwa jak to kotka zwykle bywa, nawet się trochę popłakała ale dzielnie zachowała twarz. Hirow nie oczekiwał żadnych dobrych słów od wilczycy, zamierzał się tylko uśmiechnąć i odejść. Jednak to co się stało zszokowało go, dziewczyna wyciągnęła do niego łapę. Chłopak nie wiedział co zrobić, lecz gdy spojrzał jej w oczy zrozumiał co chciała powiedzieć poprzez ten gest. Zaakceptowała go jako osobę nie jako człowieka. Uspokoił się i uścisnął jej dłoń, w milczeniu dziękując za akceptacje.
|
|
|
8
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 09 Maja 2010, 14:44:11
|
Sory, narazie nie zapodam następnego rozdziało ponieważ mam mało wolnego czasu w tym miesiącu a jednocześnie staram się przetłumaczyć całą opowieść na angielski, narazie mam około 1/6 następnego chaptera co nie za bardzo pozwala nawet na dodanie go jako części pierwszej
|
|
|
9
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 16 Kwietnia 2010, 09:18:44
|
O to mi między innymi chodziło żeby nie był sam x] W FF-ku pobawię się może później, zobaczymy, na razie muszę napisać CH potem się będę martwił o resztę. A chciałeś tytuł następnego jeszcze tak? Możliwe że będzie to Awakening, ale to się może jeszcze zmienić
|
|
|
10
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 14 Kwietnia 2010, 16:14:56
|
Heh thx x], co do błędów.... pisze w notatniku i poprawiam przez gg bo w offisie albo innym tego typu programie jak pisze to dostaje szału zwłaszcza jak poprawia mi błędy na jeszcze gorsze niż bez poprawki ( np posłuchaj na poruchaj i nie było innej opcji xD ). Nowy CH powinienem napisać w tym miesiącu ale nie wiem co z tego wyjdzie bo pracuje ;/. Wątek miłosny? Chyba nawet już jest heh ale wyszlifuje go tak ze wpasuje się w fabułę doskonale poza tym to jest opowieść wielo wątkowa ( chyba xP ) i wielo gatunkowa jeżeli można ją tak nazwać x]
|
|
|
11
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 09 Kwietnia 2010, 18:40:12
|
Chapter Nine - I have to do, what I have to do
- Hej Hirow - kocica zwróciła jego uwagę gdy wychodzili z lasu - Nie pochwalisz się swoim nowym nabytkiem? Szli właśnie dość rozległą polaną, niedaleko pierwszej z trzech wiosek na drodze do Shar Katar. Mieli zamiar unikać kontaktu z innymi furionami do czasu aż tam dojdą - Heh, nie poddajesz się co? - od momentu gdy opuścili świątynie, Sahra nalegała aby Hirow wypróbował nowy miecz - A co jeśli coś mi się nie uda? Jeśli nie zapanuje nad magią drzemiącą w tym mieczu? Nie chce kogoś zranić - Uda ci się nad nią zapanować, wiem że nas nie skrzywdzisz - Echhh - westchnął chłopak - No dobra, niech ci będzie, ale najpierw rozbijmy obóz, robi się ciemno, poza tym muszę najpierw okiełznać magie w nim drzemiącą. Czujesz ją prawda? - Kiedy o tym wspominasz, tak, czuje moc bijącą od tej broni ale nie moge jej rozpoznać - To dlatego że to magia Vikan. Bardzo trudna magia, do tej pory udało mi się jedynie opanować tylko kilka "lekcji" zniszczenia - A ile ich jest? - dziewczyna była wyraźnie ciekawa - Tego nie wiem, Asura była w stanie nauczyć mnie tylko dziesięciu z nich. Nawet ona nie wie ile ich jest dokładnie - Ummmm, jak dotąd pokazałeś tylko pięć z nich, a ja widziałam tylko jedną... - Sahra zapomniała już o mieczu kompana - Wiem! Może poćwiczymy razem? Hirow uśmiechnął się lekko, udało mu się zaciekawić furionkę jego magią, odciągając ją tym samym od niebezpiecznego tematu jego nowego nabytku. - Przecież wież, że nie podniosę na ciebie ręki - jego głos częściowo spoważniał - Hirow... - chłopak urósł w jej oczach, nie sądziła że aż tak ceni jej bezpieczeństwo - Nie musisz mnie atakować wystarczy że będziesz odpierał moje ataki swoimi, uznaj to jako mały sparing. Proszę - Ja... - chciał stanowczo odmówić ale gdy spojrzał w te szkliste, kocie oczy, słowa same popłynęły z jego ust - Ja... Dobrze już dobrze, jak mógł bym odmówić ty oczom -usmiechnął się do niej - Tak! - była bardzo podekscytowana - Od dawna umieram żeby pokazać ci czego się nauczyłam od momentu gdy przybyliśmy do mojego miasta - Hmmm? Trenujesz od tamtej pory? - Tak. Kiedy uratowałeś mnie od niechybnej śmierci, poczułam się... zażenowana - starała się ukryć zawstydzenie, odwracając głowę - Tym że uratował mnie człowiek, jednak potem gdy pokazałeś mi że nie zamierzasz mnie wykorzystać, coś się we mnie zmieniło. Poczułam nagłą potrzebę siły i mocy, stania się silniejszą. Po tym jak wtrącili cię do lochów, zaczęłam zgłębiać podstawy magii i walki wręcz. - Heh, nic nie poradzę że tak oddziałuje na wszystkich woku mnie - Co? - Od kąt pamiętam, wokół mnie działy się dziwne rzeczy. Gdziekolwiek się pojawiłem coś się działo, a to jakiś wypadek, bojka, napad... - westchnął głęboko, i zrobił minę jakby wspominał dobre czasy - Lecz najdziwniejsze było to że ci, jak to wyjaśnić, ci którzy walczyli po mojej stronie, pomagali mi, stawali się silniejsi, z każdym pojedynkiem, pokonanym przeciwnikiem, nawet z każdym ciosem stawali się silniejsi, sprawniejsi, lepsi. - Wow... - Mówiłeś że Asura nauczyła się kilku zaklęć drgi zniszczenia tak? - nagle znikąd pojawił się przy nich Bardock Sahra i Hirow odskoczyli do tyłu jak oparzeni, pojawienie sie wilka zaskoczyło ich, co ważniejsze nie wyczuli jego obecności. - Bardock! Nie strasz mnie tak więcej! - skarżyła się kocica - Chcesz żebym dostała zawału? - Hehehe - wilk zaśmiał się krotko i ponownie zwrócił do chłopaka - Wracając do mojego pytania. To prawda? - T-Tak, to prawda - człowiek zdawał się być lekko zakłopotany - Nie dziwi cię to? W świątyni mówiła że nie zna magi otaczającej twoją nową broń, a jednak twierdzisz że to ona pokazała ci jak wykorzystywać moc, co ważniejsze od początku wiedziała kim jesteś - Kiedy o tym wspominasz... Tak to jest dziwne, gdyby się nad tym głębiej zastanowić... Hirow! Obiecałeś! - zaczęła ciągnąc chłopaka za ramie w stronę dość rozległej polanki Chłopak trochę protestował, ale ostatecznie poddał się jej, w końcu obiecał że z nią "potrenuje". Wilk nie za bardzo wiedząc o co chodzi poszedł za nimi, usadowił się na starym pniu leżącym niedaleko miejsca które wyznaczyli sobie na arenę. - Pamiętaj Sahro to nie jest walka tylko zwykły sparing! Będę się tylko bronił jasne! - NIahahaha, zobaczymy co będziesz mówił po tym "sparingu"! Oboje przyjęli postawę bojową, i badali się wzrokiem przez chwile. Nagle kocica wykonała gwałtowny obrót w prawo, wyprostowała prawą rękę i gdy kończyła piruet, szepnęła coś i posłała w stronę chłopaka ognisty okrąg. Hirow kontem oka zauważył że jej twarz rozbłysła na niebiesko ale nie zwracał na to większej uwagi. Złożył przed sobą dłonie, zgiął środkowe palce a resztę rozszerzył. "Way Of Destruction Lesson Three", rozłożył ręce jednocześnie kucając, "Deep Water!". Wołku niego, z ziemi oraz powietrza, zaczęła zbierać się woda tworząc dość sporą kule wirującej cieczy w której chłopak był zamknięty. Zaklęcie Sahry uderzyło w te wodne wiezienie, tworząc poziomą szparę jednocześnie zamieniając się w parę. Po chwili jednak otwór zamknął się. Dziewczyna obserwowała przez chwile człowieka po czym ruszyła w jego kierunku, poruszając się z dużą prędkością po drodze wymawiała już formułę drugiego zaklęcia. Hirow widząc to, nie przerywając pierwszego czaru już był przygotowany do rzucenia kolejnego. Kiedy furionka była dwa metry od niego krzyknęła "Thunder Knuckles!", wokół jej dłoni pojawiła się biało-niebieska poświata. Sahra skoczyła w jego kierunku, chłopak wiedział że nie jest bezpieczny otoczony przez wodę, odskoczył do tyłu pozostawiając pustą płynną kule na drodze kocicy, "Dragon Strike!" krzyknął, posyłając jedną smoczą głowę w kierunku własnego zaklęcia. Kiedy ognista głowa uderzyła w wodę zamieniając się w parę, gwałtowność reakcji spowodowała powstanie fali powietrza która odrzuciła kocice do tyłu. Hirow wykonał salto, zrobił parę przewrotek i wylądował kilka metrów dalej, chciał oddalić się od dziewczyny, unikając walki w zwarciu. Nie zdążył się nawet wyprostować, a w jego stronę już leciało kolejne ogniste koło.Wyciągnął miecz, szepnął "Wind Cut" i ciął przestrzeń, pozywając przed siebie białe ostrze. Gdy oba zaklęcia się zderzyły, wydały odgłos jakby szybko palących się trocin. Jednak to nie był koniec, kolejny czar leciał w jego kierunku, tym razem jednak pojawił się dwa w lewo od miejsca gdzie podejrzewał że stoi Sahra, chwile później zauważył kolejne, i jeszcze jedno, zaklęcie nadlatujące z rożnych stron, chciał skontrować lecz usłyszał za plecami charakterystyczny dźwięk wydawany przez płomień, odwrócił się i w ostatniej chwili zdołał zrobić unik przed ognistym kręgiem. Nagle zdał sobie sprawę że zaklęcia Sahry nadlatują z każdej strony, było ich zbyt wiele żeby miał czas na rzucenie własnego czaru, jedyne co mugł zrobić to ich unikać. Ataki nie słabły, czuł się jakby był otoczony przez setkę wrogów, nie dało się ukryć że nie docenił kocicy. Między momentami gdy unikał ataków, starał się wzrokiem odnaleźć dziewczynę, lecz nie mógł jej zlokalizować. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma, musiał jak najszybciej przerwać jej atak albo uciec z jego epicentrum, nie miał wyboru. Stanął na baczność i przyjął na siebie każdy atak. W powietrzu rozbrzmiały odgłos dziesiątek eksplozji, a on sam został osłonięty chmurą dymu. Po kilku minutach uspokoiło się trochę, Sahra przestała już atakować i ujawniła się dziesięć metrów od niego. Z niepewnością w oczach wpatrywała się w miejsce gdzie stał Hirow. Nie wiedziała co robić, po raz pierwszy w życiu jej serce było rozdarte, nie wiedziała czy skoczyć mu na pomoc czy kontynuować atak. Przez wiele lat uważała ludzi za czyste zło, jednak teraz nie była co do tego taka pewna. Zawahała się i chciała wbiec w dy, aby sprawdzić czy nic mu nie jest, ale w ostatniej chwili powstrzymała się. "Nie" powiedziała sobie w myślach. "Nic mu nie będzie". Dym utrzymywał się jeszcze parę chwil, zanim całkowicie opadł. Sahra przygotowała się do rzucenia kolejnego zaklęcia, ale gdy kurz opadł całkowicie ukazując miejsce gdzie stał chłopak, lekko się zdziwiła. Nikogo tam nie było. Przyjrzała się dokładniej i zobaczyła jedynie ślady po uderzeniu jej zaklęcia. Gorączkowo zaczęła rozglądać się dookoła, lecz nigdzie nie widziała rywala. "Way Of Destruction Lesson Four Shadow Raider" usłyszała za plecami i odskoczyła jak oparzona, odwracając się jednocześnie i upadając na zadek. Hirow zmaterializował się za nią dosłownie znikąd, otoczony przez czarny dym, wydobywający się z jego ciała, miał lekko osmaloną twarz i podarte ubranie. - Myślę że na dzisiaj wystarczy tej zabawy, nie sądzisz? - zapytał podając jej rękę - Ale ja jeszcze nie skończyłam - upierała się Sahra - Dlatego powiedziałem że na dzisiaj koniec - uśmiechnął się - Następnym razem, powalczymy trochę dłużej, ok? - ...Heh, skoro tak mówisz - podała mu rękę Podczas gdy oni walczyli, Bardock zdążył już upolować kolacje, rozstawić namioty i rozpalić ognisko. Tej nocy nie rozmawiali zbyt wiele, co było rzadkością. Niedługi mieli dotrzeć do rodzinnego miasta Bardocka, wiec wszyscy denerwowali się reakcją mieszkańców na widok Hirowa, postanowili jednak odstawić zmartwienia na bok i cieszyć się spokojem jaki przyniosła im noc, chcieli się z tym przespać i ze słowami "Jutro coś sie wymyśli", poszli spać. .................................................................................. Następnego dnia jednak sytuacja sie nie poprawiła,nadal dręczyła ich myśl o reakcji jaką wywoła pojawianie sie człowieka w mieście. Próbowali najróżniejszych rzeczy, rzucali czary iluzji, maskowali zapach, starali się nauczyć Hirowa zachowania Furionów ale zawsze zostawał jakiś szczegół który skazywał ich plan na niepowodzenie. Rozmyślania pochłonęły ich w takim stopniu że nawet nie spostrzegli jak dotarli do lasów niedaleko Shar Katar. - Prawie jesteśmy na miejscu - Bardock starał się zachować spokój, ale widać było że też się denerwuje - Nie martw się Hirow, jakoś się ułoży - Sahra chciała pocieszyć towarzysza, albo raczej samą siebie Furioni ruszyli dalej jednak człowiek stał w miejscu. Sahra i Bardock odeszli pare metrów nim zorientowali się że idą sami. Dziewczyna odwróciła się i spostrzegła że Hirow się nie rusza. - Hirow? Coś się stało? Choć, chcemy zdążyć przed zmrokiem - Nie - odpowiedział chłopak z troską w głosie co zdziwiło oboje - Lepiej będzie jak sami pójdziecie, moja obecność tylko wywoła niepotrzebną panikę poza tym nie chce żeby oskarżono was o zdradę lob coś podobnego. Pokręcę się po tych lasach, a wy zakupicie zapasy i inne potrzebne rzeczy - Hirow daj spokój, przesadzasz - Sahra nie dawała za wygraną - Jestem księżniczką, nikt nie śmie oskarżyć mnie o zdradę a Bardock jest tutaj znany, wątpię że jeden człowiek zmieni o nim zdanie w tym mieście. - Nie Sahro, nie przekonasz mnie. Zawsze gdy jestem w mieście lub wiosce dzieją się złe rzeczy, sama o tym wierz - dziewczyna posmutniała trochę - Nie martwo się o mnie, dam sobie rade - Wiem ale... - nie skończyła, ponieważ paczyło rękę chłopaka na swojej głowie co lekko ją zszokowało - Zaufaj mi, będzie dobrze - uśmiechnął się szeroko, a Sahra odwzajemniła uśmiech - Uważaj na siebie, w tutejszych lasach mogą znajdować się myśliwi - ostrzegł go Bardock i wraz z kocicą ruszyli w stronę miasta. Sahra jeszcze przez chwile stała w miejscu, chłopak pościł do niej oczko, dając znak że będzie dobrze, kocica uznała że nie ma co się martwić i ruszyła za wilkiem. Po chwili zniknęli między drzewami. Hirow po raz pierwszy od dłuższego czasu był sam. Zamknął oczy, wziął głęboki oddech i wsłuchał się w odgłosy płynące z lasu. "Achhhh, cisza i spokoju", nie zamierzał jednak bujać w obłokach i miał zamiar spędzić ten czas na trening, a raczej poznanie swojego nowego miecza. Najpierw jednak musiał znaleźć jakieś dogodne do tego miejsce co zajęło mu chwile. Odnalazł dość sporą polane z każdej strony otoczoną drzewami i krzakami ograniczającymi widoczność a na samym środku stał wielki, gruby dąb, służący za cel. Chłopak powoli wyciągnął Calandor i przyjrzał mu się dokładnie, ujął go w prawą dłoń, lewą trzymając za ostrze i skupił się, szukał śladów magi. Jednak nic nie wyczuł, był jednak pewien że miecz jest magiczny. Broń ta była cięższa niż Arondie, lecz mia ten sam rozmiar. Chłopak wziął wdech, stanął w pozycji wyjściowej ( lewa ręka wyprostowana przed siebie, nogi w lekkim rozkroku, broń trzymana w prawej ręce skierowana czubkiem przed siebie, znajdowała się na wysokości oczy) i zaczął atak. Rozpoczął pchnięciem, potem wykonał obrót w prawo zakończony ukośnym cięciem od dołu do góry, potem jeszcze dwa cięcia tworzące w powietrzy X i krotka seria pchnięć. Chłopak odskoczył do tyłu jakby unikał ciosu, odchyli się w lewo, potem w prawo, parując ciosy niewidzialnego przeciwnika. Pochylił się do przodu i wykonał głębokie pchniecie, potem odchylił się do tyłu i ciął powietrze wokół siebie, wyprostował się i wykonał dwa obroty w prawo tnąc przy tym na wszystkie strony zatrzymał się i zmierzył wzrokiem przeciwnika, którym był dąb. "Way Of Destruction Lesson Two", wziął zamach koncentrując energie w mieczu "Wind Cutter!" i posłał wietrzne ostrze w stronę drzewa. Jednak zdarzyło się coś czego się nie spodziewał. Zaklęcie dostało kopa mocy i odrzuciło go do tyłu na dwa metry a przez las przeszła fala uderzeniowa, wyginając drzewa i strasząc zwierzęta odgłosem eksplozji. Hirow szybko wstał na równe nogi szukając przeciwnika który go zaatakował. Jednak nikogo nie zauważył. Po chwili uświadomi sobie że to jego własne zaklęcie powaliło go na ziemie. Nagle usłyszał głośny huk, któremu towarzyszyło małe trzęsienie ziemi. Rozejrzał się do okola lecz nie zauważył nikogo ani niczego co mogło by spowodować owe trzęsienie, i wtedy jego wzrok padł na dąb a raczej na miejsce gdzie stało owe drzewo. "Woha" wydał z siebie i zamarł w bezruchu, większa cześć drzewa była zniszczona a jego konar leżał obok pnia wystającego z ziemi "...Ja to zrobiłem?...", pomyślał i spojrzał na miecz, zastanowił się chwile i ponownie spróbował poszukać w nim magii. Prawie natychmiast poczuł ogromną energie płynącą od miecza co bardzo go zdziwiło i ucieszyło jednocześnie. Uśmiechnął się "No, wygląda na to że mamy sporo do zrobienia". .................................................................................. Sahra i Bardock idąc przez las nie napotkali ani zwierząt ani furionów co trochę ich zmartwiło, zwykle, jak mówił wilk, ktoś zawsze poluje w tej części lasów, zbiera zioła albo patroluje okolice. Właśnie wychodzili z lasu,a ich oczom ukazały się dwa trzy metrowe posągi wilków strzegących bram miasta Shar Katar, Wioski wilków. Furioni przystanęli na chwile podziwiając wspaniałe rzeźby, Sahra była tutaj tylko dwa razy w życiu, raz z ojcem na spotkaniu militarnym i drugi, kiedy to po raz pierwszy poznała swojego strażnika. - Przywołuje wspomnienia, nieprawdaż - odezwała się spokojnym, niskim tonem - Hehehehe - wilk zaśmiał się pod nosem - Owszem, ale nie jesteśmy tu aby wspominać - Prawda... Prawda... Bramy miasta było otwarte na oścież, a w pobliżu kręciło się paru strażników, którzy odrazu rozpoznali podróżników i zasalutowali im w geście powitania. Minęło dziesięć lat od kiedy wilk opuścił swoje rodzinne miasto, aby służyć księżniczce Sahrze jako osobisty ochroniarz. Ruszyli ku wschodnim obrzeżom miasta gdzie znajdował się rodzinny dom Bardocka, po drodze mijali rynek, ratusz, parę zabytkowych budowli oraz, cmentarz. Zatrzymali się na chwile. Wilk w ciszy obserwował szare nagrobki, w końcu jego wzrok stanął na małym, granitowym kamieniu, umieszczonym wśród wielu identycznych kamieni na środku cmentarza. Były to symboliczne nagrobki ofiar wojennych, wyrózniające się spośród reszty. Grób na który spoglądał był pamiątka po jego ojcu, który zginął w walkach gdy wilk miał dziewięć lat. Bardock zamknął oczy i schylił głowę w stronę owego kamienia. Trwał tak przez dłuższą chwile, po czym odwrócił wzrok i ruszył dalej, nie chciał dłużej przebywać w tym miejscu, przywoływało tylko bolesne wspomnienia. Po śmierci ojca, wilk postanowił że również wstąpi do wojska, choć był bardzo młody, jego umiejętności walki były imponujące, i już po czterech latach służby awansował na generała a dwa lata później na strażnika królewskiego i ochroniarza Sahry, od tamtego momentu ani razu nie odwiedzał swojej matki i siostry. Bardock był lekko zdenerwowany tą nagłą wizyta, nimi że cały zaś z nimi korespondował, nie był pewien jak zareagują na jego nagła przybycie. Jego rodzinny dom, podobnie jak jego własny, znajdował się na odludziu poza miastem. Był to duży dwu piętrowy ceglany budynek, Chociaż nie był malowany to sprawiał wrażenie bardzo zadbanego i przytulnego. Bardock podszedł do drzwi frontowych i bez żadnego zastanawiania się zapukał. "Jóź idę!", ze środka dobiegł głos dziewczyny a po ktoś otworzył drzwi. Ujrzeli młodą, ciemnoszarą wilczyce, miała metr siedemdziesiąt wzrostu, ciemne włosy i na oko miała dwadzieścia parę lat, kiedy ujrzała wilka jej oczy zrobiły się szkliste. - No co tam Dika? - zagarnął furion z uśmiechem - B..Bra..Bracie! - dziewczyna ze łzami w oczach rzuciła mu się na szyje. Bardock bardzo się zdziwił, spodziewał się powitania w rodzaju "Czego tu" albo "To znowu ty", nigdy nie układało mu się dobrze z siostrą, kłócili się, bili, dokuczali, nie zachowywali się jak rodzina. Az do teraz. - Już już, uspokój się - dalej zaskoczony starał się uspokoić siostrę - Nie było mnie raptem parę lat a ty zachowujesz się jak bym wrócił z zaświatów - Kiedy usłyszałam o ataku na Kapitol, o dużych stratach w cywilach i wojsku, myślałam.. myślałam że straciłam jedynego brata! - łzy ciekły jej po twarzy gdy mówiła te słowa, wtuliła się w brata i zaczęła głośno łkać. - Dika! Dika kochanie gdzie jesteś!? - z wnętrza budynku dobiegł ich kolejny kobiecy głos, usłyszeli jak ktoś przedziera się, prawdopodobnie, przez meble w ich kierunku. Po chwili ujrzeli kolejną wilczyce, tym razem była śnieżnobiała, mniej więcej po czterdziestce, miała metr sześćdziesiąt wzrostu i szare włosy, na ich widok oniemiała. - B..Bardock kochanie, nie pisałeś że nas przyjeżdżasz - odpowiedziała z dziwnym spokojem - Hehe - zaśmiała się wilk tuląc siostrę - Ja również - Witaj Bheriyao, miło cię znowu widzieć - Sahra wychyliła się z za pleców wilka - Och! Księżniczka Sahra! T-To zaszczyt gościć cię w swoim domu! - mama Bardocka skłoniła się lekko w kierunku Sahry - Ach, przestań z tymi ceremoniami - dziewczyna podeszła do wilczycy i przytuliła ją - Dobrze cię znowu widzieć ciociu Choć nie byli rodziną, Bheriya zawsze traktowała Sahra jak jej część, a kocica nazywała ją ciocią co sprawiało wilczycy dużą radość. Po tym krótkim powitaniu weszli do środka, a Bardock od razu został zasypany pytaniami przez DIke, jego siostra chciała wiedzieć co dokładnie stało się w Shikhal, jak udało im się odeprzeć tak zmasowany atak i przede wszystkim co jej brat tu robi. Wilk opowiedział im co się stało, jak Sahra wróciła do domu, o jego pojedynku, walce z generałem ludzi i jego wyprawie, tu jednak skłamał trochę mówiąc że wybrali się do sąsiedniej wioski w celach dyplomatycznych i przy okazji odwiedził rodzinę, jednak ani razu nie wspomniał że jego kompan z którym stoczył pojedynek na arenie i walczył z Imperionami jest człowiekiem. - Oooooo, ten Hirow jest naprawdę dobry, sokro udało mu się zremisować z tobą w pojedynku - Dika była trochę zbyt podekscytowana jego historią - A co porabia ten Hirow? - zapytała się matka wilka - Hirow to obieżyświat, prawdopodobnie jest teraz daleko stąd - odpowiedziała jej pośpiesznie Sahra - Hmmm, szkoda, chciała bym poznać tego furiona - rozmarzyła się siostra wilka Popołudnie spędzili na nadrabianiu dziewięciu lat rozstania i nawet nie zauważyli gdy nadeszła noc. Hirow nic nie mówił ile mogą zostać w mieście, była pewna jednak że zrozumie jeśli będą chcieli nadrobić tracony czas, z rodziną Bardocka, jednak nadal Sahra martwiła się o niego. Bheriya ucieszyła się gdy zapytali czy mogą zostać na noc i czy jutro pomoże im w gromadzeniu prowiantu. Bardock spał u siebie, natomiast Sahra spała w pokoju DIki, z początku nie mogła zasnąć i zastanawiała się co teraz porabia Hirow, jednam uznała że zamartwianie się do niczego nie prowadzi, poza tym wiedziała że chłopak potrafi o siebie zadbać i w końcu poszła spać. .................................................................................. Hirow stał w kałuży krwi i potu. Dysząc dzieżko rozejrzał się dookoła, wszędzie leżały strzaskane drzewa, a w ziemi było pełno dziur. Chłopak wyprostował się i wziął głęboki oddech, już miał wrócić do ćwiczeń gdy usłyszał czyjeś kroki, ich odgłos był słaby jednak wiedział z jakiego kierunku dochodzą, z kierunki w jakim udali się jego kompani. Po chwili wśród drzew ujrzał dwie sylwetki i zrobił krok w ich kierunku myśląc że to Sahra i Bardock, nagle jednak usłyszał dwa męskie głosy i zdał sobie sprawę że to nie byli jego przyjaciele. Hirow odwrócił się i jednym susem doskoczył do swojego płaszcza, szybkim ruchem zarzucił go na siebie, chciał ociekać lecz gdy wstał natychmiast upadł, był zbyt wycieńczony żeby chodzić a co dopiero biegać i skakać. Nie chciał ani nie miał siły z nimi walczyć, ta sytuacja nie malowała się ciekawie. Z krzaków wyłoniło się dwaj furioni, a dokładnie dwa szare wilki. Jeden z nich podszedł do niego, chłopak myślał że zaraz go zaatakuje, chciał sięgnąć po miecz, albo chociaż postawić garę, jednak nie miał sił, jego trening zbytnio go wycieńczył. - Hej, nic ci nie jest - zapytał wilk - Czuję tu zapach człowieka, sądząc po pobojowisku to nie był zwykły rolnik Hirow zdziwił się głęboko, ta sytuacja była co najmniej nietypowa. Widząc że milczy, przybysze spojrzeli na niego podejrzliwie - Nic ci nie jest? - zapytał drugi - Nie jesteś ranny? - N-Nie, tylko zmęczony - odpowiedział wstając, zachwiał się jednak i upadł by gdyby nie wilk stojący bliżej który go złapał - Spokojnie bracie, nie przemęczaj się "Bracie?" pomyślał Hirow i wtedy zrozumiał, przebywając tyle czasu w towarzystwie furionów, jego ubrania przesiąkły ich zapachem maskując jego własny. Szybko zaciągnął kaptur mocniej ze by lepiej ukryć twarz. - Choć, zabierzemy cię do miasta tam odpoczniesz i dostaniesz strawę - powiedział furion który go trzymał - Nie, naprawdę nic mi nie jest... - Jesteś przemęczony, głodny i prawdopodobnie przestraszony tym co tu się stało, zabieramy cię do miasta, żadnych wymówek - wilk usmiechnął się i zaczął iść w stronę miasta Chłopak wiedział że nie ma wyboru, nie był w stanie uciec wiec skinął głową i ruszył razem z nimi. Nie minęło dożo czasu gdy dotarli do miasta gdzie "przywitały" ich dwa ogromne posągi strażnicze przedstawiające zapewne patronów miasta. Udali się w stronę budynku który górował nad innymi, Hirow odgadł że był to retusz miasta. Po drodze rozglądał się studiując rozkład uliczek na wypadek gdyby miał uciekać i wtedy dostrzegł znajome twarze, Bardock i Sahra właśnie wychodzili z pobliskiego sklepu w towarzystwie pewnej białej wilczycy. Chłopak zatrzymał się i zasymilował nagłe osłabienie - Nic ci nie jest? - zapytał wilk stojący bliżej niego - Nie, muszę tylko złapać oddech - Jesteśmy już nied... - furion nie dokończył zdania ponieważ zagłuszył go czyjś krzyk Wszyscy spojrzeli w kierunku z którego dobiegał uw wrzask i zobaczyli scenę która przeraziła ich do głębi. Spłoszone konie wiozące ciężkie materiały budowlane pędziły ulicami miasta, przechodnie uciekali w popłochu i nikt nie zauważył furionskiego dziecka które potrącone przez starszego pobratymca leżało na drodze rozpędzonego powozu. W całym tym zamieszaniu nikt tego nie zauważył. Chłopak nie miał wyboru musiała coś zrobić, odzyskał cześć sił jednak to wciąż za mało na rzucenie jakiegokolwiek zaklęcia, miał tylko jedno wyjście. Puściła się pędem w stronę leżącego dziecka, wóz zbliżał się coraz bardziej, Hirow był już parę metrów od dziewczynki, rzuciła się w jej kierunku złapał dziecko w pól i chciał uciekać jednak spłoszone zwierzęta były zbyt blisko, i jedne co mógł zrobić to osłonic małą furionkę własnym ciałem. Powóz uderzył w nich z wielkim impetem odrzucając oboje na parę metrów w bok, przeturlali się kawałem i padli na ziemie. Chłopak przeją silę impetu, dziecko nie było poważniej ranne jednak on sam złamał rękę i parę żeber. Chłopak leżał na plecach, niedaleko niego leżała dziewczynka, spojrzał na nią, płakała ale prócz paru zadrapani raczej nie miała większych obrażeń. Kontem oka zauważył jak zbliżają się przechodnie i paru strażników, wiedział ze zostanie rozpoznany, jego kaptur zsunął mu się z głowy a bul sprawiał ze nie mógł się ruszyć, był w bardzo nie pewnym położeniu. Pierwszy przy nim zjawił się wilk który wcześniej pomagał mu iść, gdy zobaczył że Hirow jest człowiekiem, wyciągnął miecz i zawołał "Straże!, Straże!!", chłopak wiedział że sytuacja tylko się pogorszyła, pojawiło się pełno gapiów, ktoś zabrał leżącą nieopodal dziewczynkę, w oddali już był słychać żołnierzy, był pewien że to się źle skończy gdy nagle, usłyszał znajomy głos, rozejrzał się i zobaczył jak ktoś przedziera się przez tłum. Sahra i Bardock przyciągnięci zamieszaniem wyłonili się z tłumu gapiów, gdy kocica zobaczyła leżącego kompana natychmiast ruszyła by mu pomóc jednak wilk ją zatrzymał, z wyrzutem spojrzała mu w oczy jednak gdy ich spojrzenia się spotkały zrozumiała co furion chciał zrobić. - Nie ruszaj się! - usłyszał nad sobą Hirow - Żadnych sztuczek parszywa gnido! - Zabieramy cię do lochów! - Dość! - odezwał się Bardock stając pomiędzy człowiekiem a milicją - Znam takich jak on, są zby niebezpieczni żeby trzymać ich w lochach, sam się nim zajmę - Ależ generale... - Żadnych ale! Więzieni idzie zemną czy wyrażam się jasno?! - T-Tak jest ser! - odpowiedzieli jednocześnie strażnicy i zabrali się za rozpędzanie tłumu - Sahro sparaliżuj więźnia na wypadek gdyby chciał uciec - wilk nachylił się do dziewczyny i szeptem dodał - Unieruchom go żeby jego stan się nie pogorszył, zabieramy go do mnie, jakoś to wyjaśnię swojej rodzinie - Niech będzie - odpowiedziała kocica i zwróciła się szeptem do Hirowa - Nie martw się wyciągniemy cię stąd - Hehe, przy tobie nie mam się czym martwić, ufam ci - powiedział przyciszonym głosem i zauważył zakłopotanie na jej twarzy, po chwili poczuł mrowienie i już był unieruchomiony Wilk zarzucił go na ramie starając się być delikatny i jednocześnie nie wzbudzać podejrzeń, Sahra szła z tyłu wypatrując jakichkolwiek gapiów którzy mogli by ichj śledzić. - Bardock co się dzieje - jakaś nieznana chłopakowi furionka zwróciła się do wilka - Nie teraz Dika, wracamy do domu, już - ostatnie słowo było wyraźnym rozkazem na który dziewczyna zareagowała zjeżeniem sierści Szli na wschód do, jak zakładał Hirow, domu furiona. Po niecałym kwadransie doszli na miejsce, wilk wszedł do środka i odrazu skierował się do pokoju gościnnego i ułożył Hirowa na szerokiej kanapie przy kominku. Układ pokoi był podobny do tego w domu Bardocka, jednak tutaj było jaśniej i jakoś tak więcej miejsca, - Co się tutaj dzieje? - mama furiona właśnie wyszła z kuchni - Później ci wyjaśnię mamo - odpowiedział wilk zasuwając zasłony w oknach - Sahro zobacz czy nikt za nami nie szedł - Nie, nikogo nie widzę - odpowiedziała dziewczyna i zamknęła drzwi frontowe na klucz - Dobrze, zajmij się nim, ma prawdopodobnie parę złamań i zdaje się być wyczerpany Dziewczyna uwolniła człowieka z pod działania zaklęcia i odrazu zaczęła go leczyć, jej umiejętności lekarskie były na niskim poziomie i jedyne co mogła zrobić to nastawić złamane kości i pomóc im częściowo się zrosnąć. W tym momencie do pokoju weszła Dika i z miejsca zaczęła opieprzać brata - Czyś ty oszalał?! Co ty robisz?! Jóź zapomniałeś kto zabił naszego ojca! Co by powiedział nasz ojciec?! Co by zrobił Hirow... - TO jest Hirow - przerwała jej nagle Sahra Dika zamrugała oczami jak by dostała obuchem, spojrzała na wilka lecz on tylko przytaknął potwierdzając słowa kocicy. Dziewczyna potoczyła się po pokoju i usiadła w fotelu nieopodal. Zapadła cisza, najwyraźniej Dika nie była wstanie dopuścić do siebie myśli ze Hirow to tak naprawdę człowiek. - Jak mogłeś - przemówiła powoli li wyraźnie - Jak mogłeś dać się omamić! Czy ty do reszty już postradałeś rozum?! Pozwoliłeś żeby to ścierwo... - Jak śmiesz! - Sahra nie wytrzymała - Nic o nim nie wież i nie masz prawa go obrażać ani osądzać tylko dlatego że wygląda jak człowiek! - Zamknij się! Ty nie jesteś gorsza od niego - wskazała palcem na brata - Pozwalasz żeby uczucia zawładnęły nad twoim patriotyzmem?! - Dość! - głoś Hirowa potoczył się po całym mieszkaniu, było w nim czuć złość, siłę, irytacje ale także smutek i bul Obie furionki natychmiast ucichły, nawet Bardock zdawał się odczuć siłę głosu człowieka. Chłopak wstał i spojrzał po domownikach którzy w milczeniu oczekiwali jego reakcji. - Jeżeli mam być przyczyną waszych kłótni i walk to nie mam zamiaru zostać tu dłużej - mówił już spokojniejszym tonem, jednak nadal dało się słychać smutek i bul - Przybyłem do tego świata aby rozwiązywać konflikty a nie je wszczynać, i niezależnie od tego co o mnie mówicie, myślicie czy do mnie czujecie, zamierzam ochronić wasza rasę, zakończyć te cholerna wojnę i dopaść tego który jest za to wszystko odpowiedzialny. Zorbie to o co zostałem poproszony i mam gdzieś to co się ze mną stanie. Jednak jeżeli mam za sobą pociągnąć innych, to nie mam prawa żyć. Zaczął kierować się w stronę wyjścia zostawiając furionów w szoku. - N-Nie możesz iść sam! Z tymi ranami nie dasz rady sam wydostać się z miast bez krzywdzenia mieszkańców! - pierwsza ocknęła się Sahra - Nie martw się, coś wymyśle - Hirow usmiechnął się na pożegnanie i już miał miał odejść kiedy nagle drogę zastąpiła mu matka Bardocka. Chłopak zatrzymał się i w milczeniu oczekiwał na reakcje wilczycy - Proszę mi wybaczyć za kłopoty jakie sprawiłem - skłonił się lekko - Odchodzę i przyrzekam ze już nigdy nie będę niepokoił waszej rodziny - ... Czy to prawda? - furionka w końcu się przełamała i przemówiła do człowieka - Czy to prawda co powiedział Bardock? - Nie wiem co mówił o mnie pani syn, ale jestem pewien że nie kłamał i w ciemno mogę powiedzieć że to co mówił jest prawdą - Heeeeee - kobieta westchnęła dość donośnie, dosłownie jakby zrzuciła wielki ciężar z barków - Jak bardzo wydaje się to sprzeczne z tym co dzieję się dookoła, wydajesz się być miks komu można zaufać - Hirow chciał coś powiedzieć lecz kobieta uciszyła go gestem dłoni - Skoro mój syn mówi ze jesteś dobrym człowiekiem to ja mu wierze. Poza tym, jak mawia mój dobry przyjaciel, oczy są zwierciadłem duszy a tobie dobrze z oczu patrzy. Zostań, odpocznij, odzyskaj siły, potem pomyślimy co dalej - uśmiechnęła się, nie z grzeczności czy tym bardziej z nerwów, lecz szczerze, prosto z serca, jej uśmiech przedstawiał spokój i dobroć Chłopak był bardzo zaskoczony jej odpowiedzią skłonił się głęboko i odwzajemnił uśmiech. - Dziękuje, naprawdę bardzo dziękuje za pani dobroć... - Mów mi Bheriya chłopcze - A więc dziękuje ci Bheriyaro, jednak jest mi głupio ze sprawiam tyle kłopotów - Ach nie przejmuj się Diką, po śmierci ojca jej nienawiść do ludzi tylko urosła, jednak jestem pewna ze gdy lepiej cię pozna zobaczy, ze nie jestem taki jak oni Dzień powoli chylił się ku końcowi a Hirow, Sahra i BArdock cieszyli się że wszystko jakoś się uspokoiło i nareszcie spędzą nos w wygodnych, ciepłych łózkach. Nie byli świadom tego co czeka ich ruinach zamku "Sharen Will".
|
|
|
12
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 01 Lutego 2010, 23:53:41
|
Chapter Eight - Friends
OD momentu kiedy Hirow, Sahra i Bardock opuścili miasto minęły dwa dni. Ich dotychczasowa podróż przebiegała spokojnie, nie spotkali na swojej drodze ani ludzi ani furionów. Byli jakieś dziesięć kilometrów od lasów będących granicą doliny Awaral. Dzień powoli zbliżał się ku końcowi wiec postanowili znaleźć dobre miejsce na obóz. Po około godzinie poszukiwań znaleźli małą polane, od południa otoczona skałami a od wschodu i zachodu lasem, a parę metrów dale na południe płynął mały strumyk, skały osłaniały ich od wiatru a w razie ataku mieli by gdzie uciekać. - Lepszego miejsca nie znajdziemy - odezwał się wilk sprawdzając czy przypadkiem nie ma w pobliżu jakichś dzikich zwierząt. - Zdaje się że w pobliżu płynie jakiś strumyk - zwróciła uwagę Sahra gdy usłyszała szum wody - Pójdę napełnić nasze manierki. - W takim razie ja nazbieram drewna na ognisko - mówił Hirow idąc w stronę lasu na wschodzie - Przy okazji może uda mi się upolować coś na kolację. Zostawili plecaki Bardockowi i zajęli się swoimi zadaniami, wilk natomiast zaczął rozkładać namioty i szykować miejsce na ognisko. Po krótkim czasie Hirow i Sahra wrócili, kocica napełniła manierki, przy okazji złapała też parę ryb a chłopak prycz drewna przyniósł trzy króliki, razem z prowiantem jaki jeszcze mieli, można było powiedzieć że ich kolacja była dość bogata. Jedli w ciszy, w której było słychać tylko trzask ognista, Hirow skończył pierwszy, nie jadał ostatnio z byt wiele, oszczędzając zapasy. Nie poszedł od razu spać, dotrzymując towarzystwa swoim kompanom wpatrywał się w księżyc który był w pełni, jego lazurowa poświata była piękna. W pewnym momencie Sahra i Bardock wymienili znaczne spojrzenia. Kocica dalej patrząc na wilka kiwnęła głową w stronę chłopaka, jakby nakłaniała swojego strażnika żeby zadał człowiekowi jakieś konkretne pytanie, jednak furion tylko powtórzył gest. Sahra wiedząc że go nie przekona przestała naciskać. - Hirow - zaczęła niepewnie - Hmm? - mruknął człowiek - Kiedy byliśmy u Bardocka w domu - wyglądało na to że jest lekko zdenerwowana - Wyjawiłeś nam że wcześniej udałeś się do doliny Awaral aby odnaleźć świątynie znajdującą się tutaj. - Właśnie, powiedziałeś mi żę poszukujesz miejsc, w których zauważono dziwnę anomalie magiczne - dodał wilk, kończąc swój posiłek - Powiedziałeś również że Awaral to tylko jedno z miejsc, w których takie anomalie zanotowano. lecz twój cel był oczywisty prawda? Hirow trochę posmutniał i spuścił wzrok, wiedział co Bardock chciał przez to powiedzieć. - Dlaczego nas okłamałeś? - zapytała w końcu Sahra - ... Nie chciałem was wplątywać w moją walkę. - odpowiedział krótko Hirow - Na to chyba już za późno - odpowiedziała z lekkim naciskiem kocica Zapadła cisza. Furioni czekali w spokoju na reakcję chłopaka. Po krótkiej chwili człowiek wydał z siebie krótkie "Heh", dla nich zabrzmiało jak "A co mia tam", i przemówił. - Masz rację Sahro, teraz gdy podróżujecie ze mną, macie prawo wiedzieć w co się wpakowaliście - uśmiechną się do nich, chcąc rozluźnić trochę atmosferę - Słuchamy więc - skomentował to wilk, wyraźnie spokojny jak jego towarzyszka. - Od czego by tu zacząć - zastanowił się Hirow - Świątynia której szukamy, jest ostatnią świątynią Asury, waszej bogini. Przerwał, widząc zaskoczone twarze swoich kompanów, którzy prawdopodobnie nie wiedzieli o istnieniu owej świątyni. - Ale... jak, dlaczego ty wiedziałeś o istnieniu tej świątyni? - zapytała zaskoczona Sahra - My, furioni nawet nie wiedzieliśmy że pozostała jakaś świątynia a ty, człowiek, wiedziałeś gdzie się znajduje - Zrozumiecie, gdy dacie mi skończyć - poczekał aż dziewczyna się uspokoi i kontynuował - Jak już mówiłem, świątynia ta należy do Asury, waszej bogini, która poprosiła mnie o pomoc. Widzicie, ponad pięćdziesiąt lat temu, gdy ludzie zaczęli te woje niszcząc jej świątynie, ktoś uwięził ją w lodowym więzieniu i dla pewności że nikt jej nie znajdzie wysłał do innego wymiaru. Wymiar w którym wylądowała był całkowicie pozbawiony jakiejkolwiek magii, co uniemożliwiało jej regenerację sił i wydostanie się o własnych siłach. Jednak udało jej się zabrać resztkę mocy i odnaleźć kogoś, można by powiedzieć, częściowo podobnego do was, Furionów. Osoba ta, choć zaskoczona pojawieniem się Asury, uwierzyła w jej słowa i przybyła by ją uwolnić. Bogini po wydostaniu się z lodowego więzienia, odzyskała część mocy, która była wysysana przez magiczny lud i otworzyła przejście do własnego wymiaru. Dlatego właśnie szukam tej świątyni, żeby skontaktować się z waszą boginią. Gdy skończył, ponownie zapadła cisza. Sahra i Bardock ni mogli uwierzyć w to co mówił, ale przede wszystkim z szokował ich fakt że Hirow o tym wiedział. - Skąd ty to wiesz? - zapytała kocica roztrzęsionym głosem - I dlaczego w ogóle jej pomagasz? Jesteś człowiekiem, powinieneś walczyć z nami a nie starać się pomóc! - Ponieważ osobą która uwolniła waszą bogini. Byłem ja. Bardock zatrzymał się w połowie obgryzania kości, a Sahra bezdźwięcznie poruszała ustami. Nie mogli w to uwierzyć, chociaż mieli świadomość o istnieniu innych wymiarów, zwłaszcza wilk, to jednak to co powiedział chłopak, jego pochodzenie, współpraca z boginią, i jego cel, wstrząsnęły nimi do głębi. Hirow w spokoju czekał aż jego towarzysze się uspokoją, nie chciał jeszcze bardzie ich denerwować, miał tylko nadzieję że uspokoją się na tyle aby móc to obgadać. Sahra była w lekkim szoku, prawdopodobnie starała się ogarnąć to wszystko co powiedział, wilk natomiast spoglądał to na dziewczynę to na chłopaka. - Trochę to wszystko... Dziwne... - odezwał się w końcu Bardock - Człowiek, który dość że okazuje się być naszym sprzymierzeńcem, to w dodatku twierdzi, że jest Wybrankiem naszej Bogini. - Nie...To po prostu jest zbyt niewiarygodne żeby w to uwierzyć - mówiła powoli Sahra, dalej roztrzęsiona - Mogę wierzyć, że chcesz nam pomóc ale to? Hirow w co ty pogrywasz? - Rozumiem że mi nie wierzycie, nie oczekiwałem tego - przemówił człowiek spokojnie i powoli - Chcieliście wiedzieć dlaczego tu jestem więc wam powiedziałem. - Ale Dlaczego Ty? Lubię Cię, ale czyż Bogini nie powinna wybrać kogoś silniejszego? - Bardock był lekko zdenerwowany - I czy nie powinien to być... No wiesz. Nie-człowiek? I w ogóle co to ma znaczyć, że Asura była uwięziona?! - Bardock spokojnie, nie denerwuj się - Hirow starał się go uspokoić - Odpowiem na wasze pytania najlepiej jak tylko będę mógł. Zanim Asura poprosiła mnie o pomoc, pięćdziesiąt lat temu gdy wybuchła ta wojna, ktoś zaczął niszczyć jej świątynie jedna po drugiej, w końcu kiedy wróg wkroczył do ostatniej świątyni, tej ukrytej w dolinie Awaral, Asura postanowiła osobiście się z nim rozprawić. Niestety niszczenie świątyń było tylko pretekstem do wywabienia jej z Między Wymiary, miejsca którego do końca jeszcze nie rozumiem ale wygląda mi ono na świat w którym mieszkają bogowie, w każdym razie, mimo że Asura jest nieśmiertelną boginią, to są sposoby aby unieszkodliwić nawet boga. Jednym z nich jest zamknięcie w demonicznym lodzie, więzieniu które powoli wysysa moc i życie z osoby w niej zamkniętej. Nie wiem jak to się stało ale Asura została złapana w pułapkę zastawioną przez osobę której szukam. - Ale dlaczego ty? Dlaczego Asura nie skontaktowała się z furionami? - Sahra była już troch spokojniejsza, lecz dalej wyczuwało się napicie w jej głosie - Była zbyt słaba żeby wysłać wiadomość do waszego wymiaru, poza tym nie była pewna czy nawet gdyby udało jej się skontaktować z furionami, to czy ten który ją usłyszy był by na tyle silny żeby otworzyć przejście do innego wymiaru. Po tym jak została uwięziona, jej ciemiężyciel wysłał ją do innego wymiaru aby upewnić się że nikt jej nie uwolni. Boginie nie wiedziała gdzie się znajduje, ale musiała działać nie mogła zostawić swoich dzieci na pastę losu. W akcie desperacji zaczęła szukać kogokolwiek podobnego do furionów. Lecz znalazła tylko mnie. Bardock i Sahra zamilkli na chwile, zastanawiając się nad tym co powiedział. Nie mieli powodu żeby mu nie wierzyć, ale mówią tutaj o bogini, istocie nieśmiertelnej i wszech potężnej, nie byli w stanie pojąc jakim cudem ktokolwiek mógłby ją schwytać. - Wybacz, ale co to ma być - Bardock był zażenowany jego słowami - Nasza Bogini jest Panią tego Świata; jak ktoś mógł Ją złapać ? Powinna być przecież wszechpotężna. - Jak już mówiłem nie wiem jak została schwytana, nie chciała mi tego powiedzieć, a ja nie chciałem pytać - kontynuował chłopak - Zawdzięczam jej to kim teraz jestem, nie mogłem odmówić jej pomocy. - Hmm... Ale dlaczego akurat Ty ?Jesteś kimś ważnym u Was? - zapytał wilk, wyraźnie spokojniejszy - Ważny? Nie, to niewłaściwe określenie. Wolę bardziej określenie, "inny". Bo widzisz, w moim świecie postacie takie jak wy, Furioni, zwane są Furry i ... Istnieją tylko na papierze. Mój świat pozbawiony jest magii, nie ma w nim ani rycerzy ani smoków, w całości zamieszkany jest wyłącznie przez ludzi, którzy nie wierzą w inne wymiary a co dopiero w istnienie istot takich jak wy. Na szczęście ja tak nie myślę. Od momentu gdy pierwszy raz zobaczyłem postać Furry, nawet jeżeli była to tylko narysowana kocica, wiedziałem że za tym kryje się coś więcej i od tamtego czasu zacząłem szukać w swoim świecie śladów, które mogły by mnie naprowadzić na dowód ich istnienia. Niestety nie znalazłem nic. W tym momencie pojawiła się Asura i zmieniła moje życie. - Ale przecież jesteś człowiekiem - zwróciła uwagę Sahra - Dlaczego Asura miała by ci zaufać? - Człowiekiem powiadasz? To... nie do końca prawda - Nie jesteś ani człowiekiem, ani furionem. Czym w takim razie? - Bardock znowu zdawał się być zdenerwowany Hirow milczał, nie był pewien czy może im powiedzieć kim jest. Szokiem było dla nich to że jest z innego świata, nie wiedział jak zareagują gdy dowiedzą się kim jest naprawdę, ale mieli prawo wiedzieć. - Jestem... Vikaninem, ostatnim z rodu Wilczej Krwi. Jesteśmy... Byliśmy potężnym rodem ludzi którzy aby uzyskać długowieczność i wielką moc, od pokoleń mieszali swoją krew z krwią Saveda, Wilczego boga. - Sevad ? Inny Wilczy Bóg ? Dodatkowo krzyżował się z ludźmi ? - zdziwił się wilk - Wybacz, ale to wszystko mi nie pasuje. - Nie dziwie ci się - Hirow rozumiał o co chodzi wilkowi - Niewiele wiem o Savedzie, prawdę mówiąc nie miałem nawet pojęcia o moim pochodzeniu do czasu aż Asura obudziła wilczej krwi we mnie uśpionej. O Wilczym Bogu wiem tyle że był on wędrującym bogiem, nie znam dokładnie okoliczności w jakich poznał ludzi ale w księgach które czytałem było napisane że pierwsi Vikanie uratowali mu życie, a on na znak swojej wdzięczności obdarował ich swoją krwią, ale jak już mówiłam ile w tym prawdy, nie wiem. Bardock zamilkł na chwilę. To wszystko było bardzo zbyt zagmatwane i furion nie chciał wyciągać pochopnych wniosków. Lecz jego wiara i wszystko to czego uczono go od lat, zachwiało się w posadach. Sahra również milczała. Hirow spojrzała na dziewczynę, miała zamyśloną minę, domyślał się że zastanawia się nad następnym pytaniem. - Więc chcesz powiedzieć - przemówiła powoli, wyraźnie, ze spokojem w głosie co uspokoiło również Hirowa - Że wszystko czego nas uczono o bogach to kłamstwa? - Nie, ależ skądże - zaprzeczył chłopak - To czego was uczono dotyczyło tylko waszego świata, tak samo jak i mnie uczono że jest tylko jeden bóg i jeden wymiar, a Saved był tylko legendą, bajką wymyśloną przy ognisku, którą w mojej rodzinie przekazywano z pokolenia na pokolenie. Ja również nie wiedziałem o Asurze dopóki nie pojawiła się w moim śnie i nie poprosiła mnie o pomoc. Po raz kolejny zapadła cisza. Mimo że noc była spokojna, to atmosfera panująca w obozowisku była nie za ciekawa. Historia Hirowa pozostawiała wiele pytań i wątpliwości, Bardock i Sahra pogrążeni byli w myślach, zastanawiając się nad słowami chłopaka, który zaczął się zastanawiać czy czasem ich nie zranił. Nie mógł tego tak zostawić, nie chciał ich do siebie zniechęcić, nie po tym co przeszli i co ich czeka. - Rozumiem że to trudne do zrozumienia, że bardzo to wszystko zagmatwane. - Chcesz żebyśmy uwierzyli w coś co jest sprzeczne z naszą religią i naszym prawem - zaczęła Sahra ale Hirow jej przerwał - Ja jedynie mówię wam jak było, czy w to uwierzycie czy nie, zależy tylko od was. W pewnym monnecie Bardock wstał i udał się nad strumyk, mając nadzieję że zimna woda zmyje niechciane myśli. Ro biło się dość późno i Sahra powoli zaczęła odczuwać senność, podobnie jak Hirow. Chłopak spojrzał na kocice, była lekko przygnębiona, był prawie pewien że to jego wina. Wstał, zbliżył się do niej i uklęknął, tak aby ich twarze znalazły się w jednej linii. Furionka była bardzo zamyślona i nie zauważyła jak się zbliżał. - Przepraszam jeżeli cię uraziłem Dziewczyna raptownie podniosła głowę i ze zdziwioną miną spojrzała na Hirowa, nie była świadom jego obecności aż do momentu gdy przemówił. - Nie chciałem kwestionować waszej wiary, ani waszych praw, zasługujecie na to żeby wiedzieć w co się pakujecie pomagając mi. - Kiedy zobaczyłeś mnie wtedy niedaleko wioski ludzi, otoczoną przez wrogów - wypaliła nagle Sahra - Uratowałeś mi życie, ponieważ gdybyś tego nie zrobił, powodzenie twojej misji było by zagrożone, prawda? Hirow poczuł się jak rażony piorunem. "A więc to tak..." pomyślał i spojrzał czule na kocice. - Achhh Sahro, Sahro - spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się - Ile razy mam ci powtarzać dlaczego ci pomogłem hmm? Nie ważne ile razy będziesz się mnie pytać dlaczego, odpowiedz będzie zawsze taka sama. Zrobiłem to bo byłaś w potrzebie, i nawet gdyby powodzenie mojej misji od zależało od tego czy przeżyjesz czy nie i tak bym ci wtedy pomógł. Nie jestem twoim wrogiem. Więc proszę cię nie gniewaj się na mnie już, dobrze? Spojrzała na niego szklistym wzrokiem, nie wiedziała czemu ale jego uśmiech ją pocieszał, nie mogła już być na niego zła. Teraz już wiedziała że chciał dobrze. - Heh, jak mogła bym gniewać się na kogoś, kto jest dla mnie taki miły - uśmiechnęła się szeroko, a chłopak odwzajemnił uśmiech - Teraz musisz nadrobić to z Bardockiem - Hehe, co raczej nie będzie łatwe. Po tej małej konwersacji, Sahra poszła spać a Hirow dołożył do ogniska i czekał na powrót wilka. Nie lubił zostawiać niedokończonych spraw, był śpiący ale nie na tyle, żeby nie móc na niego poczekać. Po około godzinie Hirow usłyszał czyjeś kroki i po chwili zobaczył wyłaniającego się z między drzew Bardocka. Wilk był w samej bieliźnie i ociekał wodą co wskazywało że brał kąpiel. Furion stanął niedaleko obozu, otrzepał się porządnie z nadmiaru wody i usiadł przy ognisku. Brak obecności Sahry go nie zdziwił, w końcu była późna noc i domyślał się że dziewczyna poszła spać. Siedzieli tak, przez jakiś czas, Hirow wpatrywał się w gwiazdy, a Bardock grzał przy ognisku. Hirow cały czas zastanawiał się co powiedzieć do wilka, nie się z nim kłócić. Ostatecznie jednak zmęczenie wzięło górę, mając nadzieję że rano oboje trochę ochłoną położył się spać, co wkrótce po nim zrobił i Bardock. .................................................................................. Noc była spokojna i mimo trudności z zaśnięciem, Hirow spał dość dobrze, jak również i reszta. Chłopak wstał pierwszy co w jego przypadku było dziwne bo zwykle spał przynajmniej do południa. Tym razem jednak dziwne uczucie w żołądku nie dawało mu spokoju, poszedł więc nad strumyk, z nadzieją że chłodna woda trochę go ocuci. Podczas kąpieli cały czas myślał co powiedzieć Bardockowi, żeby wytłumaczyć mu że nie chciał go urazić. Po tym jak się wysuszył i ubrał, zaczął powoli kierować się z powrotem do obozu, gdy tam doszedł wszyscy już wstali, Bardock właśnie kończył pakować namioty, a Sahra po dogaszeniu ogniska, szła w kierunku z którego nadchodził Hirow. Kiedy mijał dziewczynę uśmiechnął się do niej na dzień dobry a ona puściła do niego oczko co mówiło "Powodzenia" i udała się nad strumień. Hirow w ciszy zabrał się za pakowanie swojego namiotu, dalej myśląc nad tym co powiedzieć. Gdy obaj skończyli składanie obozu w końcu się przemógł. - Bardock słuchaj - zaczął mówić do wilka który stał do niego plecami - Jeśli chodzi o wczoraj. Nie chciałem was urazić, chcieliście znać prawdę więc ją wam powiedziałem. Furion spojrzał na człowieka, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, lecz nic nie powiedział tylko wrócił do swoich zajęć. Hirow trochę po smętniał, westchnął ciężko, wyciągnął mapę by zobaczyć gdzie się znajdują i począł szukać najkrótszej drogi do miejsca gdzie rzekomo znajdowała się świątynia. Nie odzywając się do siebie czekali aż Sahra skończy poranną toaletę. Kiedy kocica wróciła spojrzała pytająco na Hirowa, ten odpowiedział jej tylko krótkim spojrzeniem i dał znać do wymarszu. Zaczęli przedzierać ię przez las, powoli, ostrożnie, wypatrując pułapek lub innych niespodzianek. Nie wiedzieli co dokładnie powstrzymało oddział ludzi przed wejściem do świątyni, wiec woleli dmuchać na zimne. Przez całą drogę Bardock zajadał się częścią zapasów które mieli, kończył właśnie jeść jabłko. - Artefakt... - przemówił spokojnym, beznamiętnym głosem - Hmm? - mruknął Hirow słysząc głos wilka - Co mówiłeś? - Artefakt. Po niego idziemy, prawda ? Co jeżeli okaże się, że go tam nie będzie? - Cóż... - zastanowił się chłopak, brał pod uwagę że artefaktu może nie być na miejscu ale dotychczas nie przejmował się tym za bardzo - Może to i lepiej? Nie sądzę żeby ktokolwiek wkroczył do świątyni, a z tego co mówił ten generał, król ludzi sam się tu nie pofatyguje, a skoro cała armia nie mogła go zdobyć to pierwszy lepszy złodziej go nie zdobędzie. Jeśli go tam nie będzie to znak że ich król jest idiotą i ugania się za nieistniejącymi artefaktami, poza tym ta rzecz to nie jedyny powód dla którego szukamy owej świątyni. Sahra cały czas przysłuchiwała się tej rozmowie, nie chciała się wtrącać mając nadzieję że ci dwoje wyjaśnią między sobą to i owo. Jednak Bardock już się nie odezwał, wiec kontynuowali podróż. Hirow co chwila spoglądał na mapę, byli coraz bliżej celu, gęsta roślinność nie ułatwiała im marszu wiec poruszali się dość wolno, w ciągu trzech godzin przeszli zaledwie kilometr. W pewnym momencie Bardock nagle stanął w miejscu i ze wściekłą miną uderzył w drzewo a z miejsca w które trafił posypały się trociny. Huk uderzenia przestraszył Sahre i zaalarmował Hirowa który jednym szybkim ruchem dobył miecza. Dziewczyna stanęła w pozycji do ataku ( obie ręce zgięte w łokciach przed sobą, kolana ugięte, ciężar ciała na tylnej, w tym przypadku prawej, łapie ) a na jej twarzy coś zabłysło. Chłopak kontem oka zobaczył owy błysk ale uznał to za zwidy i spojrzał w stronę z której usłyszał huk. Zobaczył wilka z pięścią wbitą w drzewo obok i wzrokiem pełnym wściekłości. Zdziwił go ten widok, Znał Bardocka od ponad miesiąca uważał go za opanowanego, spokojnego furiona, nigdy nie widział go w takim stanie. Gdy ujrzała go Sahra, również zdziwiła się lekko, podeszła do wilka, na jej twarzy jak na zawołanie pojawiła się troska. - Bardock... Co cię gryzie? - zapytała - Od naszej rozmowy wczoraj wieczorem wydajesz się być spięty i zdenerwowany. - Czy to przeze mnie? - zapytał Hirow chowając miecz - N... Nie - odezwał się furion, łupiąc okiem na człowieka - Więc co się dzieje? - kocica była wyraźnie zmartwiona - Cały czas jesteś spięty i zdenerwowany, w ogolę się nie odzywasz, dziwnie się zachowujesz. Bardock proszę, powiedz co jest nie tak. - To wszystko... Jest bez sensu! - wilk nie wytrzymał i dał nerwom upust - Przez cholerne 20 lat modliłem się do niej, z nadzieją że mnie słyszy. Byłem przekonany że jest istotą najpotężniejszą i najmądrzejszą na ziemi. Ona okazuje się być na tyle tępa, że sama daje się złapać na 50 lat ?! Wybacz, ale straciła wiele w moich oczach. Hirow zaniemówił na chwilę. Zamknął oczy i zakrył prawą cześć twarzy dłonią. Wziął głęboki oddech. - Hahahaha - zaśmiał się, co sprawiło że wilka spojrzał na niego ze zdziwieniem i pogardą a Sahra zrobiła zaskoczoną minę - Wybacz mi śmiech, dopiero teraz rozumiem co czujesz i dlaczego nie odpowiadałeś na moje słowa. Myślałem że jesteś na mnie zły, a ty byłeś po prostu "poruszony" moimi słowami - podszedł do wilka i położył mu prawą dłoń na lewym ramieniu - Rozumiem co czujesz, naprawdę rozumiem, ale musisz zrozumieć że nawet bogowie nie są wszechpotężni. Nie mówię że powinieneś porzucić swoją wiarę, wręcz przeciwnie. Ale jeżeli wciąż masz wątpliwości, będziesz je mógł przedyskutować gdy dotrzemy na miejsce - z uśmiechem pełnym zrozumienia odwrócił się i powoli zaczął iść dalej, jakby czekał na odpowiedź towarzysza. - ... Wy-Wybaczcie mi... Poniosły mnie emocje... Możemy kontynuować podróż - z determinacją w oku ruszył dalej. Szli dalej, przedzierając się przez coraz gęstszy las. Po pewnym czasie stracili orientację i na oślep parli do przodu. Wreszcie, po paru godzinach męczarni, zauważyli światło pomiędzy dopiero co rozciętymi krzakami. Pozbyli się reszty niedogodnej roślinności i na moment zostali oślepieni promieniami słońca. Powoli oczy przyzwyczajały się do ostrego światła, zaczęli widzieć kontury,łapali ostrość i kolory aż w końcu ich oczom ukazał się obraz, dość zwyczajny lecz dla nich wspaniały. Po środku lasu, dokładnie w jego centrum, znajdowała się polana otoczona gęstym lasem, nad nią unosiły się ciemne chmury, a dokładnie nad samym lasem ponieważ nad polaną znajdowało się jakby oko cyklony przez które wpadały promienie słońca. Przez chwilę napawali się tym widokiem, po chwili jednak zaczęli badać wzrokiem teren przed sobą, W odległości około stu pięćdziesięciu metrów od nich na północ ujrzeli jaskinię. Zdawało im się że owa jaskinia jakby "wychodzi" z lasu. Zbliżyli się powili, ostrożnie idąc przez polane. To miejsce było idealne na pułapkę, jednak nic nie wskazywało że czyha na nich niebezpieczeństwo. Kiedy przeszli jakieś sto metrów, zauważyli że że las z którego wychodziła jaskinia, był porośnięty gęstym mchem, co z daleka mogło wydawać się lasem. Hirow i Bardock chcieli ruszyć dalej, jednak Sahra ich powstrzymała i wskazała na ziemię przed nimi. - Spójrzcie Przyjrzeli się bliżej. Spostrzegli że trawa przed nimi jest wypalona, natomiast metr dalej była nienaruszona. Pasmo wypalonej trawy tworzyło półkole przed jaskinią. Można było przypuszczać że znajduje się tam jakaś niewidzialna ściana. - Ślady walki - zauważył Bardock kucając i macając wypaloną ziemię - Mają około tygodnia - Pewnie o tym mówił ten człowiek - Hirow podszedł bliżej - Nie wyczuwam jednak żadnej energii - Może to jakiś rodzaj bariery ochronnej, który aktywuje się w momencie ataku? - Sahra rozejrzała się do okola - Musieli bardzo chcieć się tam dostać skoro atakowali z każdej możliwej strony - Może... Nie dowiemy się stojąc w miejscu - chłopak wyprostował rękę przed siebie i chciał zrobić krok do przody, ale wilk złapał go za nadgarstek i pociągnął jego rękę do tyłu - Zaczekaj, nie wiemy co to jest, ani jak działa, nie wiemy nawet czy w ogóle działa - puścił jego rękę - Masz racje - człowiek zastanowił się, - Nie zostaje nam nic innego jak zaatakować i sprawdzić - powiedziała Sahra szykując się do ataku - Nie, zaczekaj - ton Hirow był bardzo stanowczy - Nie przyszliśmy tu walczyć. Jeżeli ta bariera ba chronić przed atakami to może po prostu tam wejdziemy. Istnieje możliwość że w ogóle się nie aktywuje. - A co zrobisz jeśli się jednak aktywuje? - zapytał Bardock - ... Będę improwizował - uśmiechnął się lekko i zrobił krok do przodu Gdy przekroczył linię wypalonej ziemi, cała trojka zamarła bez ruchu. Czekali, i czekali ale nic się nie działo. Hirow zrobił jeszcze kilka kroków przed siebie aby upewnić się że żadna bariera się nie pojawiła. Odwrócił się do towarzyszy i uśmiechnął się. - Widzicie? Nie ma się czego ba... Nagle ziemia zatrzęsła się a z wnętrza jaskini dobiegły ich głośny dźwięk kruszonej skały. Bardock i Sahra spojrzeli na chłopaka ze złością. - Heee, hehe... Ups? "Łup!", "łup!". Z wnętrza jaskini dobiegały odgłosy, jak gdyby ktoś walił młotem o ała trójka czekała w napięciu na atak. Nagle z głośnym gruchotem z wnętrza jaskini, z ciemności wyłoniły się dwie wielkie ręce, łapiąc za krawędzie wejścia. Istota, albo raczej istoty do których należały owe ręce, po chwili wyłoniły się na zewnątrz. Były to dwa, wysokie na sześć metrów i szerokie na trzy, kamienne posągi, przedstawiające wilka dzierżącego dwuręczny młot bojowy, po prawej, i tygrysa z dwoma mieczami, po lewej. Oba posągi wyprostowały się i zaczęły powoli kierować się w ich kierunku, a ziemia drżała po każdym ich kroku. - I zobacz co narobiłeś - powiedział Bardock stając obok chłopaka i wyciągając miecz - To nie moja wina, skąd mogłem o nich wiedzieć - Hirow również dobył miecza - No to teraz już wiesz - Zachowajmy spokój, jestem pewien że da się to załatwić pokojowo - Na pokojowe rozwiązania już chyba raczej za późno - Ale jak niby mamy walczyć z czymś takim!? - Ja się tym zajmę - Sahra pojawiła się nagle przed nimi - ... Że co proszę? - zdziwił się Hirow - Zdziwiony? - zapytała z uśmiechem Sahra - Domyślałem się że... Ale nie spodziewałem się że tak szybko... - Dasz sobie rade? - w głosie furiona zabrzmiała nuta troski - Tylko patrz. Dziewczyna zbliżyła się do posągów na około dwa metry. Wilk spojrzał na nią, zbadał wzrokiem i z powrotem odwrócił wzrok, najwyraźniej ignorując furionkę. Dziewczyna tylko prychnęła krotko i stanęła w pozycji do ataku. Przez chwilę trwała w takiej pozycji. Nagle z jej ciała, przynajmniej tak zdawało się Hirowowi, zaczął wydobywać się błękitny blask. - Fiery Circle ognisty, pionowy okrąg i pomknął w kierunku kamiennego wilka. Posąg dostał prosto w głowę. Eksplozja zasłoniła jego górną część ciała dymem. Kiedy opadł, ukazał nienaruszoną głowę. Wilk ponownie spojrzała na kocice, wziął zamach i uderzył młotem z potężna siłą. Sahra zdążyła odskoczyć w lewo, jednak siła uderzenia była tak wielka że Sahra została odrzucona na dwa metry dalej. Przeciwnik ponownie się zamachnął, tym razem atakował w poziomie. Uderzył, a jego młot wywołał falę powietrza która wygięła drzewa stojące nieopodal, jednak kocicy nigdzie nie było. Po chwili, kamienny wilk zorientował się że dziewczyna siedzi na jego młocie. Sahra szczerzyła do niego kły, przykucnęła szepnęła "Thunder Knuckles", zacisnęła pieści i uderzyła nimi o siebie. Jej dłonie otoczyła biało-niebieska poświata, i dało się przy tym słyszeć odgłos uderzającego pioruna. Kocica skoczyła w kierunku głowy posągu i zaatakowała go, uderzając prawą ręką. Wilk szybkim ruchem chwycił ją wolną dłonią, i cisnął w kierunku jej kompanów. Dziewczyna wykonała dwa salta do tyłu po czym wylądowała między nimi. Chciała ponowić atak ale Hirow ją powstrzymał. - Zaczekaj. Coś tutaj nie gra. - Dlaczego oni nas nie atakują? - zamyślił się wilk - Nie po to tutaj są... - chłopak zastanowił się chwilę - Oni bronią przejścia - To oczywiste - Sahra uwolniła zaklęcie i znowu stanęła przed nimi - Daj mi jeszcze chwile a... - Nie, zaczekaj, mam pomysł - chłopak ruszył w kierunku kamiennych posągów, a kiedy zbliżył się na metr, obaj strażnicy spojrzeli na niego badawczo - Kar'na wil non herm non ( Przybywamy w pokoju, nie chcemy walczyć ), All'dhran wer drol Asura ( Chcemy tylko porozmawiać z Asurą ) - powiedział w jęzuku Furionów. Oba posągi nie zareagowały na jego słowa i przez chwilę wydawało się że go ignorują. Gdy człowiek chciał ponowić próbę porozumienia się z nimi, wilk zamachnął się młotem i uderzył z za pleców. Bardock dobył miecza, a Sahra ponownie wzmocniła się zaklęciem, chodź wiedzieli że nie zdąża to usieli spróbować mu pomóc. Wszystko działo się jak w zwolnionym tępię, młot zbliżał się nieubłaganie lecz Hirow nie zamierzał atakować, furioni byli coraz bliżej, broń miała już go zmiażdżyć i nagle... Posąg zatrzymał atak tusz przed jego głową. Wilk i kocica zatrzymali się, nie więżąc własnym oczom. Hirow odwrócił się do nich i uśmiechnął, zachowując pełen spokój. - A nie mówiłem? Oni tylko, pilnują jaskini - a gdy to mówił oba posągi oddaliły się i stanęły po obu stronach wejścia do świątyni. Cała trójka, powoli i ostrożnie weszła do środka, choć było ciemno, to byli w stanie widzieć zarysy ścian jaskini. Tunel którym właśnie szli ciągnął się kawałek w głąb. Po jakichś dziesięciu minutach marszu, znaleźli się w dużym, okrągłym pomieszczeniu. Ściany wraz ze sklepieniem były zrobione z białego marmuru a w rowkach wyżłobionych w suficie buchał ogień oświetlający całą jaskinie. Na środku znajdował się mały okrągły ołtarz, a na nim stał posąg Asury wyrzeźbiony w granicie. Przedstawiał on wilczyce w sukni, z szeroko rozłożonymi rękoma. Gdy rozejrzeli się dokładniej, zauważyli że w niektórych miejscach w jaskini stały kamienne kolumny, pokryte różnymi zapiskami w pradawnej mowie. Hirow podszedł do posągu Bogini. - Minęło trochę czasu od kąt się rozstaliśmy, nieprawdaż? - zachowywał się jakby mówił do żywej osoby a nie posągu. Sahra i Bardock spojrzeli na niego pytającym wzrokiem ale po chwili zrozumieli dlaczego mówił takim tonem. Posąg asury poruszył się, złożył ręce, i powoli zaczął nabierać kolorów aż w końcu ożył całkowicie. Teraz stała przed nimi Asura we własnej osobie. Zbliżyła się do człowieka. - Dobrze cię znowu widzieć mój mały - powiedziała z uśmiechem - Ciebie również moja droga - Hirow odwzajemnił uśmiech - Co cię do mnie sprowadza? - Ach, to i tamto. Dowiedziałem się paru rzeczy które mogą naprowadzić mnie na trop naszego wroga, chciałem porozmawiać z tobą o pewnej rzeczy, zobaczyć cię ponownie... i - wskazał na Bardocka, który najwyraźniej nie ocknął się z szoku, spowodowanym pojawianiem się Asury - Ktoś chyba chciałby z tobą porozmawiać Sahra również była w szoku, chyba nawet większym o Bardocka bo nie zauważyła ja Hirow do niej podchodzi. Chłopak poklepał ją lekko po policzku, chcąc wybudzić ją z szoku. Jednak to nie dało skutku. "Sahro!" powiedział stanowczo a dziewczyna drgnęła i spojrzała na niego, była lekko przestraszona. Hirow jednak usmiechnął się do niej i zapewnił ją żeby się nie bała. W tym samym czasie Asura zbliżyła się do wilka. - Witak Bardocku - przywitała go głosem pełnym dobroci. Wilk był w szoku i nie wiedział co zrobić, bogini którą czcił tyle lat zmalała w jego oczach, i która go onieśmielała, stała właśnie przed nim.Unikając kontaktu wzrokowego odwrócił wzrok. Asura spojrzała na niego badawczo po czym uśmiechnęła się. - Rozumiem co czujesz drogi Bardocku - odeszła parę kroków do tyłu i usiadła na ołtarzu, na którym przed chwilą stał jej posąg - Lecz nie zadając pytań nie poznasz odpowiedzi. - Kim... Kim on był... - wyjąkał w końcu wilk - Nie tego chciałbyś się dowiedzieć, prawda? - jej głos i mina zdradzały lekkie rozczarowanie - Powiedz wprost co cię gryzie Bardock zamilkł ana chwilę. Głośno wypuścił powietrze z płuc i spojrzał w duł. Zamknął oko. Trwał tak przez chwilę, po czym wstał na baczność. - Jak do tego wszystkiego doszło? - mimo że szok minął, to jednak dało się w jego głosie słyszeć niepewność... i smutek - Jesteś Boginią, nic takiego nie powinno się zdarzyć - Musisz zrozumieć, że nikt nie może pozwolić sobie na beztroską sielankę, że wszyscy muszą przestrzegać zasad jakimi rządzi się ten świat - podniosła prawy łokieć pod nim wyrosło oparcie - Nawet bogowie. - Ale jak Cię złapał? Jaki był jego cel? - Jak już mówiłam - jej ton był tak stanowczy, aż wywołał dreszcz u wilka - Musisz poznać rządzące tym światem. Nawet gdybym wiedziała kim był oraz jaki był jego cel, i przekazała ci tę informacje, nie zrozumiał byś jej w pełni. - W takim razie naucz mnie tych zasad, pani - jego ton się zmienił, teraz był łagodny i spokojny - Proszę Asura milczała obserwując go bacznie, co ponownie wywołało uczucie niepewności u furiona. - Każdy świat ma swoje zasady - zaczęła powoli - Zasady których każdy musi przestrzegać nawet jego stwórcy. To właśnie dlatego przebywanie w świecie śmiertelników jest dla nas takie niebezpieczne. - Umm... - w tym momencie przerwała jej Sahra - Wybacz pani że przerywam, ale co masz na myśli? - Wybaczam - uśmiechnęła się do niej - Kiedy opuszczamy nasz wymiar, musimy pozostawić za sobą połowę naszej mocy, w tym nieśmiertelność. - Więc przebywając tu z nami... - zaczął Hirow - ... Narażam się na wielkie niebezpieczeństwo - zakończyła za niego bogini - Wtedy było tak samo. Kiedy wróg wkroczył do mojej ostatniej świątyni, musiałam zareagować. Świątynia sama w sobie nie miała dla mnie wielkiego znaczenia, ale ci którzy w niej przebywali, pielęgnowali ją i strzegli, nie zasługiwali na śmierć, musiałam im pomóc. Niestety wpadłam w pułapkę. Poniosły mnie emocje, byłam tak zdenerwowana że ni wyczułam magi przez którą byli kontrolowani. Ten który miał nad nimi władzę zamknął mnie w lodowym więzieniu i wysłał do innego wymiaru, zebym tam zginęła... Resztę zapewnię znacie. Zapadła cisza. Dopiero teraz Bardock zrozumiał co Hirow chciał im powiedzieć wtedy w obozie. - Więc Hirow - Asura zwróciła się do chłopaka - O czym chciałeś ze mną porozmawiać? Nie martw się o całą sytuację, wiem już wszystko - spojrzała na Sahrę i mrugnęła do niej. - Podczas walki w mieście, dowiedzieliśmy się o artefakcie który rzekomo znajduje się w tej świątyni. Miałem nadzieję że będziesz wiedzieć więcej na ten temat, Asuro - w przeciwieństwie do Bardocka i kocicy, Hirow rozmawiał z boginią jak z osobą równą sobie - Hmmmm... Nic mi nie wiadomo o żadnym artefakcie... Ale... - wstała i skierowała swoje kroki w stronę jednej z pięciu kolumn. Podeszła do tej stojącej w najciemniejszym miejscu świątyni - Spójrzcie tutaj. Cała trójka spojrzała po sobie wymownie, po czym ruszyli zbliżyli się do niej. Kiedy podeszli bliżej, Asura wskazała na szósty, wcześniej nie widoczny, filar. Choć było dość ciemno w tej części świątyni, dobrze widzieli ową kolumnę która zdawała się świecić. - Od kiedy zbudowano tą świątynie ta kolumna tu stoi. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że nie mogę odczytać tego co jest na niej napisane ani jej "zrozumieć" - Co masz na myśli mówiąc "zrozumieć"? - Czujesz to prawda? Magię otaczającą ten filar. - Teraz gdy o tym wspominasz - Hirow skupił się bardziej na kolumnie przed nim - Tak, czuję ją - Nie mogę na nią wpłynąć. Nie znam tej magi - Jak to? - zdziwił się Hirow - Nie znam pochodzenia tej magi, ani kto stworzył ten filar, ale to nie byłam ja Chłopak przyjrzał się bliżej kamiennej kolumnie. Była pokryta dziwnymi hieroglifami, bardzo różniącymi się od tych w świątyni. On znał te napisy. Nagle zrobiło mu się gorąco, dostał lekkich drgawek, i zaczął się jąkać. Był w głębokim szoku. - N... Nie... To niemożliwe... -wymamrotał i wyciągnął rękę w stronę filaru - Hirow co ty... - Sahra nie zdążyła dokończyć zdania bo w momencie gdy chłopak dotknął kamienia, filar rozbłysnął oślepiającym niebieskim światłem. Wszyscy włącznie z Asurą zasłonili oczy, Blask unosił się jakieś pięć minut po czym powoli zaczął gasnąc, aż w końcu można było spokojnie patrzeć. Przed ich oczami stał, a raczej unosił się metr nad ziemią, wielki, postawny, groźnie wyglądający, niebieski wilk. Hirow spojrzał na wilka i zaniemówił. Kiedy zwierzę zauważyło jego obecność zaczęło mówić w dziwnym języku. "Sar ken nor then wer dar net. Elter non kawed all sa'hed. Hater warius klar artenar. Niter arr. Arkhenar non te'rra alkawed, asem on dores kon tawed. saraken werden konten wal denar ten. Arakhen zon arak'hen, abenon kanter. Sahkeran werrr. Ulter won helsen, artal'en'en". Gdy skończył ostatnie słowa jakie wypowiedział potoczyły się echem po świątyni. Wisiał jeszcze chwilę w powietrzu po czym znikł z cichym trzaskiem, a kolumna z której "wyszedł" rozpadła się na kawałki, ukazując to co było w niej ukryte. Był to czarny niczym noc klejnot, w kształcie miecza. Klejnot uw wisiał przez chwilę w powietrzu, chwilę potem podleciał do chłopaka, który nieświadomie go chwycił. Wscy czworo milczeli, nawet Asura była zdziwiona tym co się stało. - Co... Co to było... - pierwsza ciszę przerwała Sahra - Ten wilk... Przecież to był... - Saved... - chłopak przerwał Asurze - Ale... jak? Nie rozumiem... Jakim cudem on... - Hirow! - odezwał się stanowczo Bardock - Uspokój się Człowiek spojrzał na niego, był zdezorientowany i roztrzęsiony. Wziął głęboki oddech, zamknął oczy i zasłonił twarz prawą dłonią. "On ma racie, uspokój się. To do ciebie nie podobne" pomyślał. Stał tak przez chwilę oddychając głęboko, starając się przemyśleć co przed chwilę się wydarzyło. - Co powiedział? - z zamyśleń wyrwał go głos Sahry - Ja także chciała bym to wiedzieć - do jej prośby przyłączyła się Asura - ... To... Jeden z psalmów z mojego świata. Zwykle mówiony skazańcom przed śmiercią. Nie rozumiem jednak dlaczego powiedział akurat to. - Zwykle śmierć oznacza koniec - zaproponował Bardock - Niektóre kultury uważają że śmierć to dopiero początek - odezwała się kocica - Początek końca... - zastanowił się Hirow, poszukując odpowiedniego słowa w jego języku - Calandor W momencie gdy wypowiedział ostatni słowo, kamień w jego lewej dłoni zaczął świecić i uniósł się w powietrze. Wszyscy obserwowali to niezwykłe zdarzenie jak zahipnotyzowani. Klejnot uniósł się na jakieś cztery metry, po czym zaczął pękać. W tym samym momencie miecz Hirowa zaczął wibrować a po chwili sam wysunął się z pokrowca i poleciał w kierunku czarnego kamienia przed nimi. Kiedy broń była metr od klejnotu, ten pękł zalewając świątynie fioletowym blaskiem. Na chwile cała czwórka zamknęła oczy a gdy je otworzyli przed nimi lewitowały dwa miecze. Hirowa, który świecił teraz na niebieski, oraz drugi najwyraźniej wcześniej zamknięty w kamieniu, o fioletowym ostrzu. Obie bronie zaczęły obracać się wokół siebie, coraz szybciej i szybciej, ustawiły się trzonkami do siebie i połączyły w powietrzu, lecz chwilę potem ponownie się rozdzieliły. Trwało to jakieś dziesięć minut, a kiedy ten rytuał przypominający taniec się skończył, Arondie i Calandor poszybowały w kierunku chłopca, gdy ten je chwycił jego umysł przeszyły dziwne obrazy. Leciał teraz myślami pomiędzy drzewami, za doliną Awaral, mijał rzeki i miasta, aż zatrzymał się na ruinach jakiegoś zamku. Ktoś złapał go za ramie co wyrwało go z transu.Spojrzał w bok i zobaczył zmartwioną twarz Sahry. - Hirow, co się dzieje? - N-Nie, po prostu się zamyśliłem - spojrzała na swój nowy nabytek - Heh, dali by chociaż do niego pok... - nagle wokół miecza pojawił się, pokryty łuskami pokrowiec o fioletowym odcieniu - ...krowiec. - A jednak legenda mówiła prawdę - Asura była najwyraźniej zdziwiona tym faktem - Ale nadal nie rozumiem co ma z tym wspólnego Saved - Ja też tego nie rozumiem - Hirow przypiął miecz do pasa z prawej strony - Ale jedno wiem na pewno, tych artefaktów jest więcej, jeżeli je odnajdę, dowiem się więcej o tym kim jestem. Poza tym, skoro król ludzi wiedział o tym artefakcie, to na pewno wiedział też o innych. - "Lepiej żebyśmy my je mieli niż on", tak? - zażartował z niego Bardock - Więc, gdzie nasz kolejny cel? - Powiem wam po drodze - spojrzał na Asure - Wybacz moja droga, ale to dla mnie bardzo ważne żeby... - nie skończył bo bogini uciszyła go gestem dłoni - Rozumiem, mój mały, rozumiem. Czuję jednak że te dwie sprawy są że sobą powiązane. Ruszajcie wiec z moim błogosławieństwem - Znajdziemy go pani, masz moje słowo - wilk skłonił się niski - Wiem mój drogi, wiem - Żegnaj pani ma - Sahra również się skłoniła - Do zobaczenia moje dziecko - zajżała w myśli dziewczyny i telepatycznie dodała - "Nie skrywaj tego co masz w sercu moje dziecko,a ujrzysz piękno tego świata, i nie tylko" Hirow nic nie powiedział, skłonił się lekko i uśmiechnął patrząc jak Asura ponownie zamienia się w posąg. Stali tak jeszcze chwilę, po czym ruszyli ku wyjściu. Gdy znaleźli się na zewnątrz, kamiennych strażników już nie było, zupełnie jakby rozpłynęli się w powietrzu. Spojrzeli w górę, po pozycji słońca wywnioskowali że jest około godziny piętnastej. - No, to gdzie teraz się udajemy? - zapytał Bardock wyjmując mape Hirow milczał, zdawał się być pogrążony w myślach. Odwrócił się do nich, minę miał poważną. - Teraz już wiecie że moja misja jest niebezpieczna - oznajmił - A wróg bardzo silny i przebiegły skoro zdołał schwytać Asure, a ja nie jestem pewien czy mam silę aby mu się przeciwstawić. Jeszcze jest czas żebyście zawrócili, jeżeli odejdziecie uszanuję waszą decyzje. - Jaka gadka - wilk wybuchł śmiechem Hirowa zdziwiła jego reakcją. Spojrzał pytająco na Sahre mając nadzieję na słowo wyjaśnienia. Dziewczyna również się zaśmiała, ale po chwili uśmiechnęła. - Hirow, Hirow, Hirow - podeszła do niego i położyła mu dłoń na lewym ramieniu - Ile razy mamy ci mówić że podjęliśmy już decyzję? Zdajemy sobię sprawę z niebezpieczeństwa, właśnie dlatego tu jesteśmy. Siedzimy w tym razem czy ci się to podoba czy nie. - Poza tym - wilk opanował już śmiech - Od czego są przyjaciele? - Przyjaciele - powtórzył chłopak - Macie racje, gadam głupoty - To zdradzisz nam nasz następny cel? - wilk powtórzył pytanie - Gdzie znajdują się najbliższe ruiny jakiegoś zamku? - Hmmm - zastanowił się furion - dwadzieścia kilometrów stąd na północny wschód znajduje się zrujnowana twierdza. Niedaleko niej stoi miasto Shar Katar - Wioska szarych wilków, mój dom. - Twój dom? - zdziwił się Hirow - Myślałem że pochodzisz z Shakchal - Może kiedyś ci o tym opowiem - To na co jeszcze czekamy - Sahra była podekscytowana - W drogę! - z tymi słowami ruszyła przed siebie Jej towarzysze popatrzyli po sobie i wkrótce dołączyli do dziewczyny. Znowu byli w drodze, ku nowej przygodzie.
|
|
|
13
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 18 Stycznia 2010, 15:14:10
|
Chapter Seven - Timber Wolf
Sahra weszła do pokoju w którym przebywał Hirow, lecz tym razem nie było to szpitalne pomieszczenie, lecz jedna z zamkowych komnat. Pomieszczenie było dość spore, pomalowane na jasno żółto z dodatkiem pomarańczowego, po prawej stronie przy ścianie stało duże dwuosobowe łóżko z baldachimami w kolorze brązu, po jego obu stronach stały drewniane szafki, po lewej znajdował się mały kominek przy którym stały dwa bujane fotele. Po środku leżał dywan ze skóry niedźwiedzia, poza tym stały tam też inne meble, szafa na ubrania, barek, lustro, mała komoda, wszystko urządzone na styl romański. Dziewczyna widząc że chłopaka nie ma w łóżku, poczęła szukać go wzrokiem. Stał on na balkonie na przeciw drzwi i obserwował miasto. Dzień był ciepły i słoneczny, promienie słońca zalewały jego postać, dając mistyczny efekt. Hirow obserwował co dzieje się w mieście. Furioni krzątali się wszędzie, pomagając remontować budynki, sprzątać place, szukając zaginionych i rannych. Główna brama był już do połowy zrobiona, większość ważnych budynków wyremontowana a najbardziej ranni wyleczeni, miasto powoli wracało do życia po tak ciężkim starciu. Sahra zbliżyła się do człowieka. - To niewiarygodne jak szybko poradziliście sobie z takim chaosem - powiedział Hirow słysząc jej kroki - To silne miasto, byle wojna tak łatwo go nie zniszczy - odparła, stając obok niego - ... Tak, to prawda - zamknął oczy i wziął głębi oddech - W takim miejscu chciał bym spędzić wieczność. Ale dość już tych ckliwości, powiedz co cię do mnie sprowadza? - Chciałam sprawdzić jak się czujesz - była lekko zakłopotana, Hirow to zauważył i zrobił minę która mówiła "aha i co jeszcze" - ... Mój ojciec chciał by cię widzieć na placu zamkowym, najpóźniej za godzinę - odpowiedział w końcu - Skoro tak, to chyba powinienem się szykować - wszedł do środka i zaczął przeszukiwać szafę. Furioni zaopatrzyli go w sporą ilość wyszukanych strojów, nie tylko wyjściowych, wiec zajęło mu trochę zanim znalazł coś odpowiedniego. Wybrał ciemno granatowy struj wyjściowy, składający się z koszuli z godłem miasta na prawej piersi, spodni bez kieszeni, rękawic z obciętymi palcami zapinanych na dwa pasy tuż za nadgarstkami, pas zdobiony pozłacaną klamrą oraz szarego płaszcza. Kiedy się ubrał, przypiął miecz do pasa i zwrócił się do Sahry która czekała na niego na balkonie. - Czy księżniczka zechce mi towarzyszyć w drodze na zamkowy plac? - zapytał kłaniając się do niej Kocica ogarnęła go wzrokiem, była zauroczona zarówno jego wyglądem jak i słowami. Wiedziała że nie powinna mieć uczuć w stosunku do niego, ponieważ był człowiekiem, ale ona nie traktowała go jak człowieka. Lecz jak przyjaciela. Ukłoniła się jak dama. - Z przyjemnością - odpowiedziała podając rękę, zewnętrzną stroną do góry - Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział chłopak i pocałował ją w dłoń. Dziewczyna zarumieniła się lekko Po chwili wyszli, kierując się na zamkowy plac. Mniej więcej w połowie drogi zatrzymał ich Bardock - Hirow dobrze że cię widzę - mówił szybko wilk, wyraźnie gdzieś się spieszył - Kiedy skończysz sprawy z Królem możesz wpaść do mnie? Sahra pokaże ci gdzie mieszkam, mam coś ważnego do omówienia z tobą - Dobrze ale... - Nie będzie cię na ceremonii? - weszła mu w zdanie kocica - Nie, mam wiele spraw do załatwienia a tak mało czasu i muszę przecież przygotować wszystko na wyprawę - mówił furion oddalając się - To do zobaczenia! - krzyknął i znikł za zakrętem - Ceremonia? Wyprawa? Sahro możesz mi powiedzieć o co tutaj chodzi? - zapytał lekko zdezorientowany Hirow - Niespodzianka - odpowiedziała dziewczyna i pociągnęła go dalej w stronę placu. Po jakich dziesięciu minutach byli już na miejscu. Stanęli przed wrotami prowadzącymi na zewnątrz. Sahra złapała za klamkę lecz nie otworzyła ich, zamiast tego zwróciła się do Hirowa z dziwnie uradowaną miną. - C-Co się stało? - zapytał zdziwiony chłopak - Tylko nie zemdlej - odpowiedziała szeroko uśmiechnięta dziewczyna otwierając drzwi - Że co.. Gdy otworzyła je do końca, Hirow już wiedział co miała na myśli. Na placu zamkowym zebrała się masa ludzi, przynajmniej połowa miasta siedziała po bokach, na środku zaś stali rycerze w pełnym rynsztunku tworzący swego rodzaju drogę na końcu której stał król z małżonką oraz starszyzna. - Jesteście wreszcie - przemówił Sevil rozpościerając ramiona - Podejdź chłopcze, mam ci coś ważnego do powiedzenia. W tym momencie wszyscy rycerze, jak jeden maż, stanęli twarzą do siebie i uderzyli lancami, w które byli uzbrojeni, w ziemię co natychmiast uciszyło wszystkich zebranych. Hirow był zmieszany ale mimo to usłuchał prośby króla i zaczął iść w jego kierunku. Każda para rycerzy którą mijał wraz z Sahrą, krzyżowała lance na wysokości bioder co bardziej zdezorientowało chłopaka, lecz szedł dalej. Gdy w końcu dotarł do miejsca w którym stał król, zatrzymał się metr od niego a Sahra stanęła obok ojca. Zapadła cisza, w której Hirow słyszał tylko bicie własnego serca. "Dlaczego się denerwuje? Strach? Nie, to nie strach, to raczej..." - Czy wież dlaczego cię tutaj wezwałem? - z zamyśleń wyrwał go głos wilka - N-Nie wasza wysokość - odpowiedział starając się ukryć zdenerwowanie - Więc słuchaj uważnie. Bo nie mam zamiaru się powtarzać - król cofną się kilka kroków tak, aby mogli go zobaczyć wszyscy. Spojrzał na chłopca - Uratowałeś życie mojej córce, osobie której nie zawdzięczałeś nic, przyprowadziłeś ją do domu wiedząc że możesz zginać i gdy cię zaatakowaliśmy nie broniłeś się, na arenie odmówiłeś zabicia przeciwnika wiedząc że możesz przez to zginąć, aż w końcu uratowałeś miasto pełne furionów którzy nienawidzili cię za to kim jesteś. Właśnie dlatego mój przyjacielu... Chylę przed tobą czoła - i skłonił się lekko ku Hirowowi. Gdy to zrobił wszyscy wstali i zrobili to samo. Wszyscy, cywile, rycerze, starszyzna a nawet rodzina królewska oddali mu hołd. Chłopak był w głębokim szoku, furioni, lud który był w stanie wojny z ludźmi oddał mu, człowiekowi, hołd. Nie wiedział czy się cieszyć, martwić uciec czy zostać, był całkowicie zdezorientowany. Tkwili tak przez minutę, po czym podnieśli głowy a król przemówił ponownie. - Hirow! - przemówił głośno wytrącając chłopaka z transu. Człowiek spojrzał na wilka wzrokiem pełnym niepewności. Sevil uśmiechnął się pogodnie co lekko uspokoiło Hirowa - Podejdź do mnie Chłopak stał przez chwilę jak sparaliżowany, wodząc wzrokiem po twarzach starszyzny i rodziny królewskiej. Gdy jego wzrok padł na Sahrze, dziewczyna uśmiechnęła się i kiwnęła głową żeby podszedł do jej ojca. Niepewnym krokiem ruszył przed siebie. - Kleknij i podaj mi swój miecz - poprosił wilk Hirow wziął głęboki oddech, i ukląkł jednocześnie wyciągając miecz ostrzem skierowanym do siebie. Sevil chwycił miecz i ułożył czubek ostrza na ramieniu chłopca. - Mocą daną mi przez moje stanowisko i przy obecnych tu światkach, nadaję ci tytuł The TimberWolf, czyniąc tym samym z ciebie honorowego rycerza Furionów - przełożył miecz na prawe ramię Hirowa, a potem na jego głowie - Powstań, Hirow The TimberWolf. Hirow wstał i z dumą w oczach stanął na baczność przed Królem. - Weś swój miecz i niechaj Asura czuwa nad tobą podczas twojej podróży, a wrogowie niechaj padają martwi na sam twój widok. Chłopak wziął miecz i już chciał coś powiedzieć ale wilk mu przerwał - To jednak nie koniec. Za zgodą rady i mieszkańców miasta, daję ci do wypowiedzenia jedno życzenie. Możesz życzyć sobie wszystkiego - tu ściszył głos tak żeby usłyszał go tylko Hirow - Prócz mojego stanowiska oczywiście - Ponownie zaczął mówić głośno i wyraźnie - A zrobię co w mojej mocy żeby twoja prośba została spełniona. Hirow nie wiedział co powiedzieć, całe te zdarzenie tak namieszało mu w głowie że nie mógł myśleć racjonalnie. Zapadła cisza, wszyscy czekali aż chłopak się odezwie, lecz on dalej trwał bez słowa, starając się uspokoić. W pewnym momencie jednym szybkim ruchem złapał się prawą ręką za lewą pierś i ścisną tak mocno, aż w końcu bul wybudził go z tego szoku. Wziął kilka głębokich oddechów i spojrzał na króla szklistym wzrokiem. - Dziękuje... Naprawdę dziękuje - mówił powoli starając się powstrzymać od wybuchnięcia nie potrzebnymi emocjami - Jeszcze nikt nigdy nie obdarzył mnie tak wielkim zaszczytem, możecie być pewni że będę nosił ten tytuł z honorem i szacunkiem... Ale, nie mogę wypowiedzieć tego życzenia, to zbyt wiele. Nie chce was obrażać ani nic z tych rzeczy, po prostu... Nie wiem jak to wyrazić... Prosić was o cokolwiek po tym co dla mnie zrobiliście, przyjęliście mnie, wyleczyliście, darowaliście życie. N-nie mogę - zaczął iść w stronę wyjścia lecz gdy tylko się odwrócił, na jego drodze stanęły straże. - O nie, nie odejdziesz - odezwał się król rozkazującym tonem - Zawdzięczamy ci zbyt wiele żebyśmy mogli puścić cię z pustymi rękoma i nie wyskakuj mi tu z kolejną gadką "Ile to ja wam zawdzięczam". Nie odejdziesz puki nie wypowiesz swego życzenia. - Kiedy ja nawet nie mam pojęcia o co was poprosić... - Więc ja to zrobię - odezwała się Sahra, zwracając na siebie uwagę - Skoro twoje usposobienie nie pozwala ci prosić nas o cokolwiek, to pozwól że ja wypowiem życzenie w twoim imieniu. - uśmiechnęła się do niego - Będę zaszczycony - odwzajemnił uśmiech, kłaniając się lekko - Ha ha ha ha ha - zaśmiał się Sevil - Ech ty i te twoje pomysły. Dobrze więc, czego sobie życzysz moja droga? Sahra nie musiała się zastanawiać o co poprosić, wiedziała dobrze czego chce. - Chcę wraz z Bardockiem podróżować wraz z Hirowem i pomóc mu wypełnić jego przeznaczenie - z ust wszystkich furionów na placu wyrwało się krótkie "Hę?" - Jeżeli i on się zgodzi. Po raz kolejny Hirow doznał szoku, lecz tym razem zapanował nad nerwami. - To będzie dla mnie zaszczyt - skłonił się jednocześnie gestykulują ręką, jakby coś do siebie zagarniał. - Zgodzę się pod jednym warunkiem - spoważniał wilk i zwrócił się do chłopaka - Musisz przysiądź że będziesz chronił moją córkę do ostatniej kropli krwi. Hirow bez namysły wyciągnął miecz przed siebie, czubkiem ostrza skierowanym w lewo, tak że broń była równolegle do niego. - Przysięgam na me ostrze, mój tytuł i przy wszystkich tu obecnych światkach, że choćbym miał poświęcić swoją duszę, Sahra przeżyje. - Więcej mi nie potrzeba - uśmiechnął się król i spojrzał w stronę cywili - A teraz odłóżmy nasze codzienne sprawy i zmartwienia na bok, aby ustąpiły miejsca śpiewom i tańcom Jak rozkazał tak uczynili, całe miasto, od chłopa po szlachcica, wszyscy furioni zebrali się na rynku aby świętować ocalenia miasta. Tańce, śpiewy, zabawy, występy, drinki, wszyscy bawili się jak nigdy. Furioni już nie bali się Hirowa, nie traktowali go bowiem jak człowieka, lecz jak bohatera. Wszyscy mieszkańcy Shakchal, zapomnieli o obowiązkach i powinnościach, odrzucili smutki i zmartwienia, aby w ten dzień świętować. I tak przez trzy dni, trzy długie dni tańców i śpiewów. Do miasta przybywali nowi furioni wiec jego mieszkańcy chcieli podzielić się z nimi swoją radością, dlatego przez trzy dni wiwatów nie było końca. ......................................................................................... "Przez to całe świętowanie zupełnie zapomniałem o spotkaniu z Bardockiem. Idiota", skarcił się Hirow podczas drogi do domu wilka. Towarzyszyła mu Sahra, która była trochę za bardzo podekscytowana ich zbliżającą się wyprawą, ponieważ cały czas wypytywała chłopaka gdzie i kiedy wyruszą. Powoli zbliżali się do budynku w którym mieszkał Bardock, po drodze mijali innych furionów którzy pozdrawiali ich uśmiechami. Dziewczyna opanowała się trochę i spostrzegła że Hirow ma lekko zmartwioną minę. - Nie martw się, ja także zapomniałam o waszym spotkaniu - chyba przeczytała myśli Hirowa i starała się go pocieszyć - to wyrozumiały wilk, na pewno zrozumie. - Heh, też tak myślę, ale nadal nie poczuję się lepiej puki go nie przeproszę. - Masz dobre serce Hirow. Szkoda że niewielu jest takich jak ty - jej ostatnie słowa zabrzmiały dość dziwnie, jakby z nutą tęsknoty, a może żalu? Chłopak nie mógł dokładnie stwierdzić ale był pewien że zabrzmiało to tak, jak gdyby Sahra żałowała że jest on człowiekiem. - Sahro co... - No! Jesteśmy na miejscu - powiedziała wskazując na budynek stojący niedaleko nich. Hirow mimowolnie spojrzał w stronę wskazywaną przez dziewczynę. Dom w którym mieszkał Bardock był średniej wielkości, jedno piętrowym budynkiem z małym balkonem. Parter pomalowany był na ciemno-zielono a piętro na biało, dach natomiast pokryty był ciemną dachówką. Z kominka unosił się dym co wskazywało że wilk jest w domu. Chłopak rozejrzał się po okolicy, byli spory kawałek od miasta, a dokładnie na południowych jego obrzeżach, gdzie znajdowała się również rzeka, dostarczająca wody do miasta.. Poza tym znajdowało się tu parę łąk i mały lasek, jakieś sto metrów na wschód od domu. Hirow zapomniał co chciał powiedzieć Sahrze i podszedł wraz z dziewczyną do drzwi. - No to Show Time - zaśmiał się cicho i zapukał. - Wejść - odpowiedział krótko ktoś z wewnątrz. Hirow puścił Sahre przodem po czym sam wszedł do środka. Znajdowali się teraz w małym przedpokoju. Po lewej były chyba drzwi do klatki schodowej (piwnica - piętro), po prawej drzwi do kuchni skąd dobiegał zapach herbaty, natomiast na wprost znajdowały się drzwi do salonu, poza tym znajdował się tam także wieszak ubrania. Drzwi do salony było otwarte. Chłopak ponownie puścił kocice przodem, i wszedł do środka. Był to spory pokuj, z dwoma, ozdobionymi ciemno fioletowymi zasłonami, oknami na południowej ścianie po prawej stronie. Na samym środku pokoju znajdował się doży, bordowy dywan na którym stał prostokątny, zdobiony na obrzeżach stół z zaokrąglonymi rogami, rozmiarów mniej więcej półtora na dwa metry, obok stało jedno krzesło również zdobione, lecz kanciate. Po prawej przy wejściu znajdowała się pokaźnych rozmiarów biblioteka z masą ksiąg i zwojów, zaraz za nią na ścianie między oknami, stał największy mebel w pokoju, a mianowicie zdobiony złotymi i srebrnymi rzeźbieniami, złożony z trzech kondygnacji, barek, przy którym stały dwa szerokie fotele obite czerwonym aksamitem. Po lewej stronie przy drzwiach stało małe biurko na którym umieszczone było pióra do pisania, atrament oraz pare czystych kartek, obok stało krzesło. Na przylegającej ścianie umieszczony był mały kominek przy którym stał trzeci fotel. Wszystkie meble były w kolorze ciemnego brązu a sam pokój był pomalowany na tak zwany "Burgund". Wilk siedział przy barku. - Spóźniliście się - powiedział, w tym samym momencie nalewając sobie wina. - Hehe, Bardock zrozum... - zaczął Hirow ale wilk mu przerwał - Rozumiem, rozumiem, przez całe to świętowanie straciłeś poczucie czasu i tak dalej i tak dalej - wypił trochę trunku - Darujmy sobie wyjaśnienia i przejdźmy do rzeczy. Mam ci coś ważnego do powiedzenia. - To ja zostawię was samych - powiedziała Sahra i zaczęła kierować się do wyjścia - Zaczekaj Sahro, ciebie to też dotyczy odkąd poprosiłaś króla aby zezwolił nam obojgu podróżować z Hirowem. - On ma rację, zostań - odezwał się chłopak i widząc zakłopotaną minę dziewczyny dodał - Proszę - ... No dobrze, niech wam będzie. Oboje zasiedli w fotelach przy kominku, odwrócili je w stronę Bardocka i czekali w skupieniu aż wilk zacznie mówić. Furion dokończył pić wino, wziął głęboki oddech i przemówił. - Tuż po walce, kiedy zasnołeś, wydarzyło się coś... Dziwnego - Dziwnego? [Flashback] "Heh, niech śpi" pomyślał Bardock. "Ugh" usłyszał i odwrócił się w stronę skąd dochodził ten dźwięk i gdy zobaczył jego źródło, ogarnęło go przerażenie. Rycerz jeszcze żył. - Muszę przyznać... że was nie doceniłem - zrobił kilka kroków do przody. Wilk chciał wstać lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Szybko rozejrzał się, jego miecz leżał parę metrów dalej a nie miał siły i czasu żeby użyć jakiegokolwiek zaklęcia. Znajdował się w kiepskim położeniu, choć jego przeciwnik ciężko krwawił a bul jaki sprawiały mu rany musiał byś potworny, to jednak żył a doświadczenie nauczyło furiona żeby nigdy nie opuszczać gardy. Lecz wilk był bezradny, jeśli człowiek będzie miał siłę uderzyć mieczem, to nie będzie miał się jak obronić. Wojownik zatrzymał się dwa metry od niego. - Nie martw się... nie zaatakuje was... umieram, a moi... ludzie, zapewne uciekną gdy tylko... zobaczą że nie żyje... lecz mój pan nie spocznie... puki nie wybije lub nie podporządkuje sobie... wszystkich furionów... lecz wnioskując po naszej walce sądzę że wciąż jest nadzieja... - wypluł dość pokaźna ilość krwi i zachwiał się, lecz nie upadł - Posłuchaj mnie uważnie, wilku... kiedy ten chłopak się obudzi chcę... chcę żebyś mu coś przekazał... Głęboko w dolinie Awaral znajduję się świątynia, którą kazano nam zniszczyć... lecz chroniona jest przez nieznaną nam magie, wiec dostaliśmy inne rozkazy... W świątyni ukryty jest ponoć potężny artefakt, na którym bardzo zależny naszemu królowi... - Dlaczego mi to mówisz, człowieku? - zapytał Bardock szorstkim tonem - Ten... chłopak... jest czymś więcej niż... tylko człowiekiem... - ponownie spluną krwią co świadczyło że jest bliski śmierci - Czuję że odegra ważną rolę w tej wojnie... jest nadzieja... że powstrzyma naszego króla... lecz musi mieć się na baczności... nasz król... nie jest tym kim się wydaje... - Dlaczego miał bym ci... - Zrozumiesz gdy z nim pójdziesz - wskazał głową na Hirowa, po czym wydał ostatni tchnienie i padł na ziemię. Bardock spuścił wzrok, nie wiedział co o tym myśleć, wszystko było zbyt pogmatwane żeby w to uwierzyć ale pewne słowa tego człowieka utkwiły mu w głowie, "Czuję że odegra ważną rolę w tej wojnie". On też tak myślał. W tym momencie usłyszał dziwny szum i podniósł głowę, to co ujrzał wstrząsnęło nim do głębi. Wszyscy elitarni rycerze, zaczęli zamieniać się w proch i znikać, rozproszeni podmuchami wiatru, zupełnie jak by spłonęli. "Nie jest tym kim się wydaje", przeszło mu przez myśl i wtedy przypomniał sobie słowa Hirowa. "Jedno wiem na pewno o swoim celu, że używa on nieznanej magii". Nie miał jednak siły się nad tym zastanowić, zmęczenie po bitwie dawało o sobie znać. Wilk położył się i zasnął. [End of flashback] Kiedy Bardock skończył mówić, ponownie nalał sobie wina i w ciszy począł sączyć trunek. Hirowowi wszystko wydawało się bardzo podejrzane, nie miał powodów żeby wierzyć w to co powiedział tamten człowiek, lecz informacja o owym artefakcie i sposób w jaki zniknęła cała elita żołnierzy, bardzo go intrygowały. Gdy chłopak popadał w rozmyślenia, Bardock pod naporem pytań, opowiedział Sahrze co wydarzyło się po tym jak przed atakiem, jego ziomkowie zabrali ją do zamku. - Wow! Hirow nie wiedziałam że jesteś aż tak silny! - przerwała ciszę podekscytowana kocica - C-co? - jej głos wyrwał go z zamyślenia - Bardock opowiedział mi jak razem z nim rozgromiliście w pojedynkę całą armie! - Hehe, zawstydzasz mnie - uśmiechną się chłopak a jej słowa dodały mu trochę otuchy. - W każdym razie, teraz nie musimy się chyba martwić o cel naszej podróży prawda? - zapytała już spokojniej dziewczyna - No nie wiem Sahro, to wszystko jest zbyt podejrzane - odezwał się wilk - Nie wiemy czy to nie pułapka. - Zgodzę się z Sahrą - wypalił nagle Hirow. - Że co proszę? Nie chcesz mi chyba powiedzieć że w to wierzysz? - zdziwił się Bardock - Nie chodzi o to że w to wieże. Jak ci już wcześniej mówiłem, szukam miejsc niezwykłych, tajemniczych, gdzie dzieją się rzeczy nie wyjaśnione. Świątynia w dolinie Awaral była moim pierwszym tropem. - To ty wiedziałeś o tej świątyni? - zapytała nagle Sahra - Dlaczego nic nam nie powiedziałeś - Nie chciałem was w to wplątywać, ale wracając do tego co mówiłem - chłopak szybko zmienił temat, nie chciał im mówić dlaczego tak naprawdę szukał tej świątyni, jeszcze nie teraz - Chodzi mi o to że i tak zamierzałem tam się udać, ale przynajmniej teraz wiem że moje wysiłki nie idą na marne. Poza tym widziałeś do czego był zdolny ten Generał, tylko szczęście nas uratowało, gdyby nie wezwał "deszczu" to wątpię że skończyło by to się dla nas za dobrze, skoro on był taki silny to pomyśl jacy są inni, bo na pewno nie był jedynym generałem. Jeżeli ich król tak bardzo się interesuje tym artefaktem to będzie lepiej, jeżeli my zdobędziemy go pierwsi, prawda? Bardock popadł w zamyślenia, nie wiedział co o tym myśleć, mimo że Hirow wyjawił im iż zamierzał wyruszyć to tej świątyni, to nadal martwiła go świadomość że król ludzi tak interesuje się tym miejscem. - Echhh - westchnął - Masz racje. Martwię się tylko samą świątynią; coś nie dało wejść Ludziom i równie dobrze to coś może nie chcieć przepuścić nas. - Będziemy się tym martwić jak tam dotrzemy, nie warto martwić się na zapas - odpowiedział z uśmiechem chłopak - Więc ustalone. Jutro rano wyruszamy do doliny Awaral, a do tego czasu musimy wypocząć. Do jutra przyjacielu. Hirow i Sahra pożegnali się z Bardockiem, po czym opuścili jego dom, kierując się do zamku. - Hirow - cisze która towarzyszyła im w drodze do zamku, przerwała Sahra - Coś nie tak? Od momentu gdy Sahra poprosiła ojca żeby pozwolił jej podróżować z Hirowem, chłopak zdawał się być przygnębiony. Mimo że podczas festiwalu bawił się świetnie to dziewczyna wiedziała że starał się ukryć złe samopoczucie. - Hmmm? - mruknął chłopak udając zdziwienie - Od czasu ceremonii nadania ci tytułu The TimberWolf, zdajesz się być przygnębiony - zatrzymała i spojrzała mu w oczy - Nie cieszysz się że będziemy podróżować razem? - ... Echhh, nic się przed tobą nie ukryje co? - kiedy to powiedział, oczy dziewczyny zrobiły się szkliste. Chciała odwrócić głowę lecz chłopak ją powstrzyma - Nie powiedziałem że się nie cieszę, wręcz przeciwnie. - Więc, dlaczego jesteś taki smutny? - Martwię się... - Że będę ci przeszkadzać - kocica wtrąciła mu się w zdanie - ... Że twoje życie będzie w niebezpieczeństwie, a ja nie będę w stanie nic zrobić Gdy to usłyszała, poczuła jakby jej ciało przeszył piorun, a potem dziwne ciepło. - Martwisz się... o mnie... - uśmiechnęła się co zaskoczyła Hirowa - Więc moje obawy były bezpodstawne - Jakie obawy? - Że miękniesz Chłopak zrobił minę, jakby ktoś nastąpił mu na odcisk. Widząc to dziewczyna, powoli się oddalała. - Że ja... mięknę... - zacisnął pięść - Zaraz ci pokaże jaki "miękki" jestem!! - zaczął gonić dziewczynę - Niachachachachacha!! - zaczęła biedź przed siebie, wiedziała że tylko tak przegna jego smutki. Ganiali się po całym mieście dobre parę godzin, aż w końcu dobiegli pod zamek, spoceni i zmęczeni ale uradowani. - "Haaaa, haaaa, haaaa", nie bawiłem się tak, "haaaa", od dzieciństwa - Ani ja, "heeee, heeee", ale chociaż udało mi się sprowadzić uśmiech na twoją twarz - uśmiechnęła się dziewczyna - He he he, echhhhhh, i za to ci dziękuje. No, ale dość tych zabaw, musimy się porządnie wyspać. Jutro czeka nas nowa przygoda. Oboje weszli do zamku, i po porządnej kąpieli poszli wreszcie spać. .................................................................................. Następnego ranka Hirow wstał wcześnie aby spakować wszystkie potrzebne rzeczy do podróżnego plecaka, który przygotowała dla niego zamkowa służba. Plecak uw musiał być magiczny bo bez problemu zmieściły się do niego wszystkie ciuchy, prowiant, mapy oraz namiot. Do tego był nierealnie lekki. "Musiał sporo kosztować" pomyślał chłopak i po chwili wyszedł z pokoju, kierując się ku bramie miasta która została już odremontowana, jaki większa część wioski. Po drodze spotkał Sahre która powitała go szerokim uśmiechem. Ona również miała ze sobą magiczną torbę podróżną. Razem udali się do wyjścia. Furioni machali im na pożegnanie, życząc dobrej drogi, proponując żeby wzięli ze sobą jeszcze trochę zapasów, i ostrzegając przed niebezpieczeństwami. Pod bramą czekał na nich Bardock także przygotowany do drogi. Furioni spojrzeli po raz ostatni na swoje miasto, nie prędko tu wrócą wiec chcieli się nacieszyć tym widokiem. Hirow spostrzegł że Sahra ma zasmuconą minę. - Coś się stało Sahro? - zapytał kładąc rękę na jej ramieniu - Myślałam że przyjdą nas pożegnać - odpowiedziała a w jej glosie wyraźnie było słychać smutek - Żegnali nas przez trzy dni, nie uważasz że to wystarczy? - odezwał się Bardock - Myślałam że moi rodzice... - ... Przyjdą się pożegnać? - przemówił ktoś z za bramy, która po chwili się otworzyła i stanęła w niej para królewska Kocica rzuciła się w objęcia rodziców co pozostali obserwowali z uśmiechem na twarzy. - Będę za wami tęsknić - mówiła Sahra powstrzymując łzy - My też będziemy moje dziecko - odezwała się matka dziewczyny - Opiekujcie się nią, to moja jedyna córka - zwrócił się król do Hirowa i Bardocka - Jestem jej ochroniarzem od kąt pamiętam, pragnienie chronienia jej stało się odruchem - powiedział wilk zaciskając przed sobą pięść - Oddam za nią swoją duszę jeśli będzie trzeba - zapewnił go Hirow - Więc widzę że nie mam się o co martwić. Choć moja droga, obowiązki wzywają - zwrócił się do małżonki i powoli zaczął się oddalać. Hirow wraz z wilkiem zaczęli powoli kierować się w kierunku doliny Awaral, zatrzymali się jednak jakieś dziesięć metrów od bramy czekając na Sahre. Chcieli zostawić ją samą z matką. - Mam tu coś dla ciebie - Vaiolett wyciągnęła z kieszeni małe zawiniątko - Co to takiego? - zapytała dziewczyna, zaglądając do środka worka. Była tam mała szklana fiolka wypełniona, mieniąca się na biało płynem. - Łzy smoka - Co?! Ale skąd... - TO nie jest teraz ważne. Te łzy potrafią wyleczyć każdą chorobę, złamać każdą, klątwę i zagoić każdą nawet śmiertelną ranę. Mogą ci się przydać, kto wie z kim przyjdzie mu się zmierzyć. - Bardock to silny... - Nie o nim mówię - wtrąciła jej się w zdanie królowa, widząc zdziwioną minę córki dodała - Nie musisz tego ukrywać moje dziecko, nie przede mną - uśmiechnęła się czule Sahra uśmiechnęła się, uściełała matke jeszcze raz i pobiegła do przyjaciół. Czekała ich trudna droga i wiele niebezpieczeństw, na niej czekających.
|
|
|
14
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 13 Stycznia 2010, 15:43:09
|
Chapter five - Way Of Destruction part one
Hirow powoli dochodził do siebie. Otworzył lekko oczy i zamulonym wzrokiem rozglądał się gdzie jest, zamrugał parę razy żeby złapać ostrość. Leżał na jedno osobowym łóżku w małym, pomalowanym na biało pokoju, po lewej stronie stała drewniana szafka a dwa metry dalej były drzwi, po prawej było duże okno. Okno było otwarte, z zewnątrz dobiegał śpiew ptaków, prawdopodobnie był ranek. "Gdzie... Ja jestem?" pomyślał i spróbował się podnieść, lecz kiedy tylko napiął mięśnie jego ciało przeszył paraliżujący bul. Chłopak jęknął pod nosem, ale udało mu się usiąść. Wtedy zauważył że jego ręce i klatka piersiowa są pokryte bandażami, chwile potem poczuł że nogi i głowa też. "Ktoś mnie opatrzył?" zdziwił się. Nagle usłyszał że ktoś chce wejść do środka, spojrzał w lewo. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła młoda, wysoka na 170 cm ruda lisica w białej szacie, niosąca tace z jedzeniem i chyba lekami, gdy zobaczyła go siedzącego na łóżku, zamarła w bezruchu i upuściła tackę. - STRAŻE! DO MNIE SZYBKO! - rozdarła się podekscytowana. Na zewnątrz dało się słychać się jak ktoś w zbroi biegnie do niej i po chwili Hirow zobaczył strażnika który również stanął jak wmurowany gdy go zobaczył. - Szybko zawiadomić króla! - rozkazała mu lisica Strażnik puściła się pędem po korytarzu i już po chwili nie było słychać jego kroków. Hirow bardzo zdziwiony tą sytuacją, chciał zapytać się co się dzieje ale gdy tylko nabrał więcej powietrza w płuca, poczuł jakby piorun przeszył jego klatkę. Zacisnął powieki i złapał się za lewą pierś prawą ręką. Jęknął z bólu. Widząca to lisica szybko podbiegła do niego. - Szybko połóż się! - pomogła mu się położyć, widziała że cierpi - Nie ruszaj się zaraz będzie po wszystkim. Przyłożyła obie dłonie do jego klatki piersiowej. - Moon Light - wyszeptała Nagle chłopak poczuł jak bul powili mija. Otworzył oczy i zobaczył że z pod jej dłoni wydobywa się jasno niebieskie światło, podobne do koloru księżyca w tym świecie. Po paru minutach nie czuł już bulu i mugł sie poruszać. Usiadł ponownie na łóżku i uśmiechnął się do Furionki. - Dziękuje - powiedział Spojrzała mu w oczy i zarumieniła się lekko. - T... To moja praca - odwzajemniła uśmiech. - Hirow! W tej chwili w drzwiach pojawiła się Sahra wraz z rodzicami. Lisica ledwo zdążyła się odsunąć, bo Sahra właśnie podbiegła do łóżka. - Tak się cieszę że nic ci nie jest! - powiedziała, pociągnęła nosem i ujeła jego dłonię w swoje - Myślałam że już się nie obudzisz. Hirow był w lekkim szoku i spojrzał na króla pytającym spojrzeniem ale ten tylko się uśmiechnął i przytaknął. Chłopak nie wiedząc co robić, uwolnił jedną rękę i pogłaskał dziewczynę po głowie. - Heh, nie tak łatwo mnie zabić - Panienko Sahro, proszę! On jeszcze nie jest w pełni sił! - mówiła spanikowana lekko pielęgniarka. Sahra opamiętała się i odsunęła od chłopaka stając przy łózku z zakłopotaną miną. - P... Przepraszam - Nic się nie stało - powiedział Hirow z uśmiechem ukrywając bul. - No, w końcu się obudziłeś chłopcze - powiedział król podchodząc do łyżka wraz z żoną. - Kiedy padłeś na arenie, myśleliśmy że to już koniec - odezwała się Vaioletta. - Co się dokładnie stało? - zapytał trochę zdziwiono Hirow - Po tym jak krzyknąłeś że to koniec, z powodu utraty krwi i wysiłku straciłeś przytomność. Wtedy Sahra mimo moich zakazów - król spojrzała z ironicznym uśmiechem na kocice - Wskoczyła na arenę by sprawdzić czy żyjesz i odrazu zażądała uzdrowicieli. - Co dziwne starszyzna odrazu usłuchała jej prośby - wtrącił się król - Przez trzy dni byleś traktowany zaklęciami leczącymi przez naszych najlepszych uzdrowicieli " Trzy dni" pomyślał chłopak, " Musiałem być nieźle poharatany". - Jak długo byłem nieprzytomny? - Trzy tygodnie - po słowach wilka zapadła cisza. - ... T... Trzy tygodnie... - powiedział z niedowierzaniem Hirow - Heh, nic dziwnego że nie mogłem się ruszać - i wtedy przypomniał sobie o Bardocku - A co z Bardockiem? - Stracił przytomność zaraz po tobie, stracił wiele krwi ale udało nam się ustabilizować jego stan - powiedziała lisica stojąca przy łóżku - Teraz jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i właśnie odpoczywa, co ty również powinieneś zrobić - spojrzał na króla - Proszę mi wybaczyć ale muszę was wyprosić, ten chłopiec powinien odpocząć - Dobrze niech odpoczywa, ale kiedy poczuje się lepiej proszę mnie powiadomić, starszyzna chce by z nim pomów... - Hirow! - nagle krzyknęła Sahra Hirow właśnie próbował wstać, lecz zachwiał się gdy tylko chciał staną na nogach i poleciał do przodu, ale udało mu się złapać równowagę. Dysząc wyprostował się i spojrzał z powagą na króla. - Jeżeli starszyzna chce mnie widzieć to jestem do dyspozycji - Wykluczone! - krzyknęły jednocześnie Sahra i pielęgniarka. - Jesteś pewien że masz siłę się przed nimi stawić? - zapytał Sewil z powagą w głosie Hirow wziął głęboki oddech, poczuł bul ale już nie tak wielki jak przed chwilą. - Nie wypada odmawiać starszyźnie - Dobrze więc, najpierw się odśwież i zjedz coś, strażnik zaprowadzi cię do sali tronowej. Rozkażę przynieść ci nowe ubrania bo te - wskazał na odzież leżącą przy szafce - Raczej nie nadają się na taką wizytę. Hirow dopiero teraz zauważył że jego ubrania było postrzępione i popalone. Zapewne zniszczyła je eksplozja. - Ale... - zaczęła pielęgniarka ale wilk uciszył ją gestem - Sahro choć, dajmy mu chwilę spokoju - powiedziała Vaioletta i wszyscy opuścili pokoju Hirow przez chwilę stał w ciszy , ale w końcu zaczął się ubierać, przebywanie w samych spodniach mu nie przeszkadzało ale przed starszyzną raczej nie pokazał by się w takim stanie heh. Ubrania i miecz leżały przy szafce. Zauważył że jego broń zmieniła kolor na zwykły, lekko niebieski, stalowy i wyglądała jak normalny miecz, ale gdy tylko wziął go do ręki, wiedział że to to samo ostrze które dała mu Asura. Przyjrzał mu się bliżej i zauważył że na ostrzu są runy w pradawnej mowie. "Hal kren non sh'arl, den khal", " Ukarze się tylko temu, który jest godny". "Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow i schował go do pokrowca. Kiedy się ubrał, spytał strażnika na holu gdzie mógł by się odświeżyć i został zaprowadzony do jednej z łaźni szpitalnych. Umył się, zjadł, po czym poprosił aby zaprowadzono go do sali tronowej. W sali czekało na niego sześcioro Furionów, Sahra, Sewil, Vaioletta oraz troje innych których nie znał, zapewne starszyzna, biały wilk, tygrysica oraz szary lis. Wszyscy byli w podeszłym wieku. Siedzieli przy pół okrągłym stole ozdabianym runami i dziwnymi symbolami których Hirow nie rozpoznawał. Stanął przed nimi, ukłonił się lekko i czekał. Starszyzna zmierzyła go wzrokiem. - Wiesz dlaczego cię tu wezwaliśmy człowieku? - zapytała go tygrysica - Zapewne mato coś wspólnego z moim pojedynkiem, pani - odpowiedział spokojnie chłopak - Uważaj na język, człeczyno! - odezwał się lis groźnym tonem - Spokojnie przyjacielu, ten chłopiec pokazał na arenie że nie jest naszym wrogiem - uspokajał go wilk - Powiedz chłopcze, jak masz na imię? I dlaczego tu przybyłeś? - Mam na imię Hirow panie, przybyłem tutaj, ponieważ obiecałem Sahrze że przyprowadzę ją do domu całą i zdrową. - A więc młoda panienka mówiła prawdę - odezwała się tygrysica - Sądząc po wyniku walki, nie dziwie się że ci zaufała. - Wydamy teraz werdykt w sprawie twojego wtargnięcia! - wydarł się ponownie lis - Mówiłem ci już mój drogi że on nie jest naszym wrogiem, przestań go tak traktować - Ach uciszcie się obaj - przerwała im Furionka - Więc tak. Zostałeś oskarżony o wtargnięcie na teren Furionów, co grozi śmiercią. Jednak biorąc pod uwagę że uratowałeś życie córce króla oraz odmówiłeś zabicia przeciwnika na arenie, postanowiliśmy że darujemy ci życie i damy królowi zadecydować co się teraz z tobą stanie. Król Furionów wstał z tronu i spojrzał z uśmiechem na Hirowa. - W zamian za uratowanie mojej córki, pozwalam ci odejść i zapewniam cię że nikt nie stanie na twojej drodze, możesz też zostać z nami ile tylko zechcesz, dopóki nie będziesz sprawiał problemów. Więc co teraz zamierzasz jeśli mogę wiedzieć chłopcze? - Teraz chciałbym odwiedzić Bardocka i porozmawiać z nim jeśli mogę wasza wysokość - Straże, wskażcie mu drogę. Strażnicy zaprowadzili Hirowa pod pokój w którym leżał Bardock. Znajdował się on w drugim skrzydle szpitalnym. Podczas drogi do jego pokoju miną młodą białą, grzywiastą mierzącą 170 cm wzrostu, wilczyce która według niego, wyszła z pokoju wilka. Chłopak zapukał do drzwi jednocześnie lekko je otwierając - Bardock to ja Hirow, mogę wejść? Z pokoju doszło go krótkie "mhm", co uznał za "tak" i wszedł. Bardock leżał na łóżku i miał lekko poirytowaną minę. Na pościeli leżały bandaże które właśnie skończył ściągać z głowy i prawej ręki. Jednak tak ja Hirow miał je dalej na klatce piersiowej. - Witaj wilku, jak się czujesz? - zapytał chłopak z lekką nutą współczucia w głosie, podchodząc do łózka. Wilk łypnął jednym okiem na człowieka. Wziął oddech i wypuścił głośno powietrze z płuc po czym wzruszył ramionami, zastanawiał się co powiedzieć. Jego pokój przypominał ten Hirowa, ale był większy. W prawym rogu przy drzwiach stał stojak na którym wisiała jego zbroja oraz miecz, a po lewej stronie przy oknie znajdował się mały, drewniany barek zapewne z trunkami. Hirow spojrzał na wilka i uśmiechną się. - Nie rób takiej miny, sam chciałeś honorowej walki - usiadł na krześle obok łóżka - Przyznaj się nie doceniłeś mnie trochę. Bardock wymownie spojrzał na Hirowa a potem na barek przy oknie. Chłopak uśmiechnął się ironicznie i podszedł do barku, otworzył go i zobaczył kilka butelek z różnymi trunkami gdzie przeważały wina, oraz dwa puchary do trunków. Złapał za butelkę czerwonego, wytrawnego wina. Było dość stare, sądząc po etykiecie miało około 70 lat. Napełnił jeden kielich i zamkną barek, zabierając trunek ze sobą. - Trzymaj - podał puchar z winem Bardockowi a butelkę postawił na szafce - Dalej będziesz udawał że wycieli ci język czy powiesz coś wreszcie? Wilk powoli sączył wino, obserwując Hirowa znudzonym wzrokiem. Kiedy skończył w końcu przemówił. - Muszę ci pogratulować - mówił spokojnie - Jesteś człowiekiem, który sprawił mi najwięcej trudu. - A ty jedyną osobą, której udało się mnie znokautować - odpowiedział chłopak żartobliwym tonem. Wstał z łóżka, podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Był to spokojny ciepły dzień. - Starszyzna darowała mi wolność a król pozwolił mi zostać ile zechcę w wiosce, ale nie zamierzam was długo "dręczyć" swoją obecnością - spojżał na furiona a jego twarz wyrażała szacunek i powagę - Walka z tak wspaniałym wojownikiem była dla mnie zaszczytem, ciesze się że nic ci nie jest - tutaj umilkł na chwilę. Podszedł powoli do łóżka i wyciągnął rękę do Bardocka - Mam nadzieję że nie żywisz do mnie urazy, mimo że jestem człowiekiem. - Urazy ? Kazano nam walczyć, wbrew naszej woli. Jestem wdzięczny że żyje... No i było zabawnie - podał łapę człowiekowi - Swoją drogą co masz na myśli mówiąc, że długo tu nie zagościsz ? - Muszę odejść, nie chcę denerwować mieszkańców waszego miasta - mówił powoli, uważnie dobierając słowa - Poza tym muszę odnaleźć pewnego człowieka co nie będzie łatwe biorąc pod uwagę listy gończe. - Poszukują Cię ludzie ? Co żeż przeskrobał ? - Twoja podopieczna potrzebowała pomocy uzdrowiciela a najbliższy był w ludzkim mieście. Rzeczy nie poszły po mojej myśli, reszty się chyba domyślasz heh. Wilk zastanowił się przez chwilę - A gdzie znajduje się cel Twej podróży? - zapytał z wyraźną ciekawością - Jesteśmy Twoimi dłużnikami, więc może una nam się Cię jakoś tam niepostrzeżenie przesłać - Dłużnikami? Hahahaha - zaśmiał się Hirow co wyraźnie zaskoczyło furiona - To ja jestem waszym dłużnikiem. Darowaliście mi życie, zafundowaliście wspaniałą walkę i teraz poszczacie wolno, nie, nie jesteście mi nic winni. Poza tym i tak nie wiem gdzie się ten człowiek znajduje, jak wygląda, ani nawet ja się nazywa. Jedyne co o nim wiem, to jego cel. - Uratowałeś mą podopieczną, jej życie jest dla mnie ważniejsze niźli moje własne. - Zaczynasz gadać jak ja - odpowiedział Hirow z lekką ironią - To że Sahra jest bezpieczna jest dla mnie wystarczającą nagrodą, ale dziękuję ci za propozycję - powoli kierował się w stroną drzwi a gdy był już w progu, stanął i odwrócił się do Furiona - Wracaj do zdrowia, Sahra jest z powrotem pod twoją opieką. Ja, nie jestem już tutaj potrzebny. Bardock wstał gwałtownie z łóżka - Jeśli masz nas opuszczać, weź chociaż coś ze sobą. Pewno zajdzie się dla Ciebie jakaś zbroja i broń. Musisz też zabrać jakąś żywność' - Wilk uśmiechną się lekko i ruszył w stronę Ludzia, lekko potykając się o koszule, którą miał na sobie. - Nie poddajesz się co? - powiedział Hirow wychodząc z pokoju ale zanim zamknął drzwi dodał - Poczekam na zewnątrz a ty się ubierz. Po krótkiej chwili Hirow razem z Bardockiem, mimo protestów uzdrowicieli, skierowali się do zamkowej zbrojowni która znajdowała się w zachodniej wieży, na samej górze. Było to dość duże, podłużne, podzielone na trzy sekcje po dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, pomieszczenie w którym aktualnie nie było nikogo. Pokój był podzielony na trzy części, od prawej do lewej, zbroje, broń do walki wręcz i broń do walki na odległość. W sekcji walki wręcz górowały przede wszystkim miecze, długie, podwójne, jedno, dwu i półtora ręczne, ale można tam też było znaleźć sporo toporów, maczug i innych broni białych służących do walki wręcz. Broni do walki na odległość było już mniej, bo tylko same kusze i łuki, ale za to znajdowało się tam wiele rodzajów amunicji, magicznej i nie magicznej. Natomiast największy wybór był w dziale zbroi, od lekkich takich jak przeszywnica, przez różnego rodzaju kolczugi aż po ciężkie zbroje pełno płytowe. Wybór był ogromny, Hirow był wręcz w szoku. Zajęło mu trochę czasu zanim przejrzał wszystko co Bardock chciał żeby wziął na swoją wyprawę, lecz chłopak ostatecznie nie zabrał stamtąd niczego. Preferował walkę wręcz i chociaż wiedział jak używać łuku czy kuszy, łucznictwo to nie jego styl, natomiast zbroja jak sam twierdził, tylko mu przeszkadzała. Na nic zdały się nalegania Bardocka żeby Hirow wziął chociaż lekką lisią zbroję. Po małym zamieszaniu w owej zbrojowni, udali się na rynek żeby kupić jakieś zapasy. Kiedy tam szli Hirow zauważył że większość Furionów dziwnie na niego patrzyli, jedni z dystansem inni ze strachem w oczach. Bali się go, był człowiekiem i jak przekonali się na arenie, dysponował wielką siłą. Nie dziwił im się, wojna na pewno wyrządziła im wiele szkód, zabrała bliskich i dobytek, właśnie dlatego chciał jak najszybciej opuścić to miasto, nie chciał im sprawiać bólu swoją obecnością. Ich pobyt wmieście był bardzo krótki, wilk za sponsorował człowiekowi prowiant i wodę a następnie udali się do króla, Hirow chciał powiadomić go że odchodzi. W drodze do zamku mijali Stoisko Kartografa i właśnie wtedy Hirow przypomniał sobie że nie ma żadnych map tutejszych terenów. Owe stoisko nie było zbyt wielkie raptem kilka mniejszych straganów połączonych w jedno większe stoisko i wszędzie były tylko mapy. Sprzedawcą był stary, srebrny lis. - W czym mogę pomóc? - zapytał widząc jak Hirow szuka odpowiedniej mapy - Chciałbym kupić mapę doliny Awaral oraz terenów je otaczających, jeśli można - odpowiedział mu Hirow Sprzedawca popatrzył na niego podejrzanie. Widząc jego spojrzenie Bardock odkrzyknął i kiwnął głową dając mu wyraźnie do zrozumienia żeby zaczął przeglądać mapy w poszukiwaniu tej pożądanej - Mogę wiedzieć po co ci potrzebne akurat te mapy? - zapytał wilk - Mam pewne podejrzenia, że w dolinie Awaral znajdę jakieś informacje na temat mojego celu - Dolina Awaral to nawiedzone miejsce, nikt się tam nie zapuszcza - wtrącił się sprzedawca - Ni ludzie, ni furioni - Wielu naszych stamtąd nie wróciło - spoważniał naglę Bardock - To niebezpiecznie miejsce - Tym bardziej muszę się tam udać. Jedno wiem na pewno o swoim celu, że używa on nieznanej magii. To tylko przypuszczenia ale jeżeli ta nieznana magia się tam pojawiła i jakiś furion ją zobaczył... - To mógł by uznać to za klątwę - dokończył za niego wilk - Właśnie, zamierzam zwiedzić parę takich miejsc zaczynając od Awaral, przy odrobinie szczęścia może znajdę coś interesującego... - OTO pańska mapa - tym razem przerwał mu sprzedawca - 200 sztuk złota się należy - Ja zapłacę - wypalił naglę Bardock. Po chwili byli już z powrotem w drodze do zamku. Wilka chciał dowiedzieć się więcej o planach Hirowa ale ten nie chciał zdradzać niczego wiece. Nareszcie dotarli do zamku. W sali tronowej był tylko król wraz z Sahrą. - Witajcie - zaczął król ale Sahra wtrąciła mu się w zdanie - Obaj powinniście leżeć w łóżkach i odpoczywać - powiedziała z lekko oburzoną miną. - Cicho - odparł krotko wilk - Sahro jesteśmy wojownikami - wtrącił Hirow widząc że dziewczyna już chce wyskoczyć z ripostą - Leżenie w łóżkach dobrze nam nie robi - Ach daj już że im spokój moja droga - starał się ja uspokoić król - Więc co was tu sprowadza? - zwrócił się ponownie do gości - Niedługo wyruszam, panie i nie chciałem odejść bez waszej wiedzy - wypalił bez owijania w bawełnę Hirow Jego słowa lekko zaskoczyły oboje. - Opuszczasz nas tak szybko? - zapytał król - Dlaczego? Czy coś się stało? Jeżeli mój lud sprawiał ci jakieś problemy... - Tu nie chodzi o twój lud panie, lecz o mnie - przerwał mu chłopiec - Furioni się mnie boją i nie dziwie się im, nie po tym co zobaczyli na arenie ja nie chcę być ciężarem. - Hirow nie jesteś ciężarem - zaczęła Sahra, widocznie przygnębiona - Oni na pewno zrozumieją - Nie Sahro, ból jaki sprawili im ludzie tak łatwo nie zniknie. Pogódź się z tym, nie powstrzymasz mnie. - A... a kto mówi że chcę cię powstrzymać! - teraz wydawała się zakłopotana a na jej twarzy pojawił się mały rumieniec - Jestem... Jestem ciekawa czemu odchodzisz to wszystko! - skończyła i odwróciła wzrok - Kiedy zamierzasz wyruszyć? - zapytał spokojnie król - Choćby zaraz. - Rozumiem, nie jesteś tu więźniem, nie będę cię powstrzymywał, w końcu jestem królem i nie mogę żeby jakiś człowiek zawracał mi głowę - te ostatnie słowa wypowiedział z wyraźnym żartem i uśmiechnął się. Hirow ukłonił się lekko i pokierował w stronę wyjścia zostawiając Bardocka razem Królem i Sahrą. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Kiedy chłopak już wyszedł a drzwi powoli się za nim zamykały, odwrócił się i zanim całkowicie się zamknęły, puścił do dziewczyny oczko. Uśmiechnęła się lekko. "Żegnaj" powiedziała w myślach. Nasz bohater kierował się prosto do bramy wyjściowej, wspominając po drodze chwilę spędzone z Sahrą i pojedynek z Bardockiem. Kiedy dotarł już do wyjścia, odwrócił się aby ostatni raz spojrzeć na miasto Shakchal. "Zegnajcie przyjaciele. Niechaj Asura ma was w swej opiece" i pomaszerował na zachód w stronę Awaral, doliny gdzie znajdowała się ostatnia Świątynia Asury, miał nadzieję dowiedzieć się tam coś o swoim celu. .............................................................................. Minęły dwa dni od kiedy Hirow opuścił miasto. Podczas podróży do doliny Awaral nie napotkał żadnego Furiońskiego patrolu, co było dziwne bo trwała wojna i powinno się od nich roić. "Najwyraźniej ten stary lis mówił prawdę, ani śladu żywego ducha" pomyślał idąc właśnie przez małą równinę, która kończyła się lasem, była noc, "I do tego ta dziwna mgłą hmmmm, może jednak przyjście tutaj nie było stratą czasu". Kiedy wszedł między drzewa widoczność znacznie się pogorszyła, owa nadnaturalnie gęsta mgła zakrywała wszystko, nawet ze swoim wyostrzonym wzrokiem Hirow widział jedynie na metr przed sobą. "Ughhhh, ta mgła mnie dobija, marszy nie ma sensu muszę się rozejrzeć z wysoka" i zaczął szukać jakiegoś drzewa na które mógł by się wspiąć. Po chwili znalazł je dość gwałtownie, wpadając na nie. "Fuck!, jebana mgła już mnie wkurwia" zaklną i zaczął się wspinać. Jak się spodziewał im wyżej tym mgła stawała się rzadsza, ale te drzewo nie było dość wysokie żeby całkowicie wyjść ponad mgłę. "Mgła, mgła mgła i... O!! MGŁA!! Po prostu *** ekstra... Hmmmm a co to" na horyzoncie, jakieś trzysta metrów od niego na północny zachód ujrzał jakieś światło, "Ognisko? A może latarnia?" zastanowił się "Nawet jeżeli to Furion to w tych ubraniach które dostałem w mieście, wraz z zapachem jego mieszkańców, nie powinien mnie rozpoznać" ". Przez chwilę przyglądał się temu nieznane mu źródło światła żeby dokładnie zapamiętać gdzie się znajduje, po czym zaczął rozglądać się za czubkami reszty drzew. "Nie będzie łatwo, ale tu na górze mam większe szanse niż na dole". Kiedy już opracowała jako-taką drogę po czubkach drzew, zaczął skakać z jednego na drugie, powoli i ostrożnie zbliżając się do źródła światła. Kiedy był dwieście metrów od niego, zauważył kolejne źrudło światła ale nie zwracał na nie uwagi myśląc że ma zwidy, lecz pięćdziesiąt metrów później zauważył kolejne a potem jeszcze trzy. Zatrzymał się, poczuł wyraźny zapach palonego drewna, teraz już wiedział że było to ogniska. "Obóz? I to dość duży, ale przecież nikt się tu nie zapuszczał! To mi się nie podoba" zeskoczył z drzewa i okazało się że mgła pod nim zniknęła. Odwrócił się i zobaczył dosłownie ścianę dymu. "Magia" pomyślał, "Nic dziwnego że uważają to miejsce za przeklęte". Kierował się teraz ku obozowisku. Kiedy był około pięćdziesiąt metrów od niego zatrzymał się bo usłyszał jakieś głosy. Szybko wskoczył na najbliższe drzewo i ukrył się w jego liściach. Po pięciu minutach z zarośli wynurzyło się dwoje rycerzy, ludzkich rycerzy, a dokładniej żołnierzyk Imperionów. "Co oni tu robią?! To miejsce miało być przeklęte! Żaden Furion ani żaden człowiek miał się tutaj nie zapuszczać!" w tym momencie, niczym grom z jasnego nieba, zdał sobie z czegoś sprawę, "Chyba że..." zeskoczył z drzewa i podążył za rycerzami. Po krótkim marszu doszedł do obozu. Jego podejrzenia były trafne. W miejscu które zdawało się być wejściem, stał wielki, metalowy kocioł z którego sączył się biały dym i jak po sznurku kierował się w stronę lasu, tworząc mgłę. "No i masz swoją klątwę. Grrr to mi się bardzo nie podoba, muszę się dowiedzieć o co tu chodzi". Wycofał się w krzaki, wyciągnął miecz i przyciągnął do ciebie tak ze teraz miał go przed oczami, ostrzem do góry. Zamknął oczy i wyszeptał "Scout" po czym pstryknął lekko w ostrze. W powietrzy rozeszła się niewidzialna fala dźwiękowa o niskiej częstotliwości którą słyszał tylko Hirow. Pięciu... Dziesięciu.... Piętnastu... Trzydziestu... Sześćdziesięciu... Wow maja tu spory oddział. Poszukał miejsca w którym nie ma strażników. Znajdowało się ono dziesięć metrów na wschód od niego. Przerwał zaklęcie i ruszył w do owej luki w obronie. Znajdował się tam namiot w którym były akurat trzy osoby. Jedna z nich coś mówiła bo chłopak strzępek ich rozmowy. - ... nie obchodzi mnie z jakimi problemami się tutaj borykacie! Żołnierze mają być gotowy do wymarszu jutro rano czy wyrażam się jasno!? - Tak jest sir! - Jazda mi z oczu! W tym monecie jedna postać w pośpiechu opuściła namiot a człowiek który chyba był dowódca podszedł do drugiej - Rozkaż kucharzowi przygotować moją kolację i powiedz niewolnikom że moja kąpiel ma mieć dokładnie dwadzieścia pięć stopni albo dostaną po czterysta batów każdy zrozumiano? - Sir! - powiedział żołnierz i wybiegł chwilę potem Hirow czekał cierpliwie aż ich dowódca uda się na kolację i wkradł się do jego namiotu. Nie było to nic specjalnego, jedno łóżko, wiadro z wodą, szafka łazienkowa przy której się prawdopodobnie golił, i mały stolik oraz stojak na którym była rozwieszona mapa okolicy. Hirow podszedł by przyjrzeć się jej bliżej. Były na niej pozaznaczane wszystkie wioski znajdujące się najbliżej doliny, w tym Shakchal. Ten punkt był najbliżej doliny. "O nie, oni zamierzają zaatakować miasto!" stwierdził z przerażeniem Hirow "Ale, jak zamierzają odnaleźć drogę w tak gęstej mgle. Heee? A co to jest?" na stole obok niego leżał dziwnie świecący klejnot, zawieszony na łańcuszku. Wziął o do ręki i poczuł jak dziwna energia wypełnia jego umysł. "Wiem co to jest! To jeden z tych amuletów ochronnych noszonych przez magów bitewnych! Więc tak orientują się we mgle!", nagle usłyszał jak ktoś się zbliża. Zarzucił sobie amulet na szyję i wymknął się z namiotu. Prześliznął się przez krzaki i wbiegł między drzewa. Miał racje, amulet na jego szyki sprawiał że widział przez mgłę. "Muszę ich ostrzec, choćby nie wiem co!". Pędził co sił w nogach, nie zważając na cokolwiek, nie miał czasu przejmować się tym że ktoś go zobaczy musiał dotrzeć do wioski jak najszybciej. Noc powoli ustępowała i robiło się coraz jaśniej a on wciąż był zbyt daleko od wioski. "Grrrr, w takim tępię nie zdążę na czas. Chyba nie mam wyboru", stanął, zdjął kaptur z głowy i skupił się. Zaczął gromadzić energie w nogach. Był to ryzykowny ruch z dwóch powodów. Po pierwsze przy takiej prędkości jaką zamierzał osiągnąć jeden mały błąd i walisz w drzewo, skale lub budynek z prędkością przekraczającą pięćset kilometrów na godzinę, a po drugie, mięśnie w nogach doznają obciążeń, które mogą spowodować paraliż na całe życie. Ale on był gotów podjąć ryzyko. Otworzył oczy i ruszył przed siebie z miejsca osiągając 500. Mijał drzewo za drzewem, w skupieniu wypatrując drogi między przeszkodami. "Ach, wspaniałe uczycie" pomyślał ale nie mógł się w nim zatracać, mijał jedno, potem drugie, trzecie i wbiegł na kolejną równinę."Jak na razie wszystko jest ok...", ale wypowiedział te słowa zbyt wcześnie, bo właśnie owa równina opadła gwałtownie niżej. "KUR..." zapomniał o wzniesieniu które mijał tusz po wejściu do Awaral. Wystrzelił jak z procy, wybity siłą pędu, leciał przez jakiś czas obracając się w różnym kierunku i tracąc orientacje. Musiał szybko coś zrobić , jeżeli rozbiję się z taką prędkością to już po nim. Złapał lewą ręką za prawy nadgarstek i zaczął skupiać energią, zamknął oczy i ułożył ciało w linii prostej żeby chociaż trochę je opanować. Ziemia zbliżała się coraz bliżej. "Way of Destruction Lesson One" otworzył oczy i kiedy zobaczył pod sobą ląd, krzyknął "Dragon Strike White Nightmare!" biała smocza głowa uderzyła w ziemię z impetem, wywołując fale uderzeniową która spowolniła jego opadanie na tyle żeby upadek nie był śmiertelny. Uderzył w ziemie z wielką siłą, przetoczył się parę metrów i zatrzymał na drzewie. Mimo że żył to i tak lądowanie było bolesne ale nie miał czasu się tym przejmować bo właśnie usłyszał głośną eksplozję za plecami. Odwrócił się i zamarł z przerażenia. Zdał sobie sprawę że to co wziął za armię wcale nią nie było. To były posiłki "Spóźniłem się".
End of part one.
Chapter Six - Way Of Destruction part two
Setki, nie, setki tysięcy żołnierzy Imperionów szturmowały miasto. Wszędzie były słychać krzyki i odgłosy walki. Główna brama nie istniała, zniszczona przez wielkie machiny oblężnicze, w wielu miejscach nad miastem unosił się dym. Widok ten go przeraził, ale i dodał mu sił. "Nie, nie pozwolę", rozejrzał się do okola, przez zniszczoną bramę do Shakchal wlewali się żołnierze, nikt z furionów nie walczył na zewnątrz. "Muszę się tam dostać, ale jedyna droga prowadzi przez zastępy Imperionów. No cóż No Pain, No Game", wyciągnął miecz i ruszył przed siebie, skupiony, opanowany, zdeterminowany. Po chwili spostrzegło go jeden z żołnierzy stojących przy katapultach, krzyknął coś do reszty i już na Hirowa nacierała piątka rycerzy. "Nie mam czasu się z wami bawić" pomyślał, wziął głęboki oddech i zaczął biec. "Way Of Destruction Lesson Four" w okuł niego, a raczej z niego zaczął wydobywać się czarny gęsty dym, dwóch żołnierzy było już przy nim a ich ostrza właśnie miały go przeciąć, "Shadow Rider!", lecz jedyne co przecięły to czarny dym w którym Hirow się rozpłyną. Zdezorientowani zaczęli nerwowo się rozglądać i nie zauważyli ostrza miecza które pojawiło się znikąd za ich plecami, usłyszeli tylko jak przecina powietrze i po chwili byli martwi, tak jak pozostała trójka. Miasto było jednym wielkim polem bitwy, gdzie dominowali ludzie, tylko pod zamkiem jeszcze bronili się nieliczni rycerze furionów, w śród nich Bardock. Wilk dominował w tej walce, ludzie nie mieli z nim szans w bezpośrednim starciu, lecz nawet on nie ma oczu z tyłu głowy, kiedy trzech żołnierzy zaatakowało go od frontu, za jego plecami pojawił się jeszcze jeden, którego Furion nie zauważył. Wilk zobaczył odbicie napastnika w jednej ze zbroi rycerzy przed nim i już miał się zamachnąć aby sparować atak, gdy nagle usłyszał krzyk, odwrócił się, żołnierz już nie żył, usłyszał kolejny krzyk i ponownie się odwrócił. Cała trójka która go wcześniej zaatakowała leżała przed nim martwa. Bardock lekko zaskoczony, nie zorientował się że został otoczony. Dziesięciu rycerzy rzuciło się na niego, miał już rzucić zaklęcie gdy zdarzyło się coś niesłychanego, po kolei przy każdym z żołnierzy pojawiła się czarna chmura i jeden po drugim padali martwi. Ostatni z nich nie wiedząc co się stało z jego towarzyszami, zdezorientowany i przestraszony w panice ruszył na Wilka, w tym momencie obok niego pojawił się czarny dym, a może mgła, z której wynurzył się srebrny miecz i przeciął jego ramię razem z częścią klatki piersiowej. Miecz przeszedł przez zbroją jak by była z papieru, po sekundzie z dymu wyłoniła się Hirow. - Tęskniłeś? - zapytał żartem - Nie - odpowiedział wilk poważnym tonem ale z uśmiechem Nie mieli czasu na pogawędkę bo kolejni żołnierze biegli w ich kierunku, jeżeli wzrok ich nie mylił było ich okolu trzydziestu. Obaj uśmiechnęli się i wpadli miedzy nich dosłownie miażdżąc tych którzy byli z przodu. Reszta rozbiegła się otaczając obu. Do Hirow podbiegło trzech mężczyzn z mieczami jedno ręcznymi. pierwszy z nich próbował go dźgnąć co skończyło się tylko utratą ręki i przebitym płucem, pozostała dwójka miała nadzieję zaatakować go z lewej i prawej, tnąc na wysokości brzucha. Chłopak wychylił się do tyłu a miecze świsnęły mu nad klatką piersiową, wyprostował się i wykonał Koksu'Cutter (cios prowadzony od prawej strony wyprostowaną ręką, przechodzące dookoła głowy gdzie ostrze miecza jest skierowane pod katem 30 stopni do ziemi, zakończony przekątnym cięciem), ostatnim ruchem załatwił czwartego rycerza który myśląc że go zaskoczy, zaatakował od frontu. Niedaleko niego Bardock walczył z pięcioma napastnikami. Dwóch z nich miało oszczepy a reszta dwu ręczne miecze. Jeden z mieczników ruszył na niego od frontu i zamachnął się w poziomie od lewej do prawej na wysokości klatki piersiowej wilka, chcąc go przepołowić, w tym samym momencie pozostała dwójka uzbrojona w miecze miała zamiar zaatakować go z lewej i prawej. Bardock odskoczył w swoje lewo jednocześnie wypowiadając zaklęcia "Rutch!" i "Kherr". Przeciwnik po prawej został przyciągnięty przez niewidzialną siłę w stronę furiona nadziewając się na miecz kompana, natomiast miecznik po lewej został odepchnięty na jakieś dwa metry, wpadając na innych żołnierzy. Zanim Bardock zdążył wylądować, jeden z oszczepników rzucił w niego swoją dzidą. Wilk jeszcze raz krzyknął "Kherr!", lecz tym razem zaklęcie było słabsze i tylko spowolniło prędkość lecącego oszczepu, wilk złapał go w locie, obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i wbił go w brzuch rycerzowi, który wcześniej atakował go od frontu, a teraz próbował go zaskoczyć. W miedzy czasie, ostatni miecznik pozbierał się z ziemi i ponownie ruszył na wilka, tym razem trzymał miecz przed sobą chcąc przebić furiona. Bardock wypowiedział "Masahi Odar'Nach" a jego ostrze zaczęło płonąc na fioletowo, tak samo jak trzymany przez niego oszczep. Ruszył w kierunku nacierającego żołnierza, obrócił miecz w ręku tak, że teraz był on skierowany do dołu i wykorzystując swoją zwinność, odchylił się w lewo, unikając ciosu przeciwnika jednocześnie tnąc jego broń swoją. Dwuręczny miecz został przecięty jak by był z drewna, a jego właściciel został przepołowiony, widzący to drugi oszczepnik chciał zaatakować lecz nie zdążył, nim się zamachnął przed oczami zobaczył tylko oszczep martwego kolegi, po sekundzie już nie żył. Cieli jednego za drugim, żołnierze padali jeden za drugim, nie mieli szans w bezpośrednim starciu z takimi wojownikami. Czas mijał z plac zamkowy powoli zaczynał zapełniać się trupami, ocalali furioni zebrali się w zamku, tylko Hirow i Bardock walczyli na placu. Trupów przybywało lecz rycerzy nie ubywało, przelewali się jak woda przez zniszczoną bramę. Mimo że Imperioni nie równali się w walce z wojownikami walczącymi pod zamkiem, ich ilość budziła grozę. - Nie damy rady im wszystkim - mówił zasapany Hirow - Jest ich zbyt wielu - Masz jakiś pomysł? - zapytał Bardock Chłopak rozejrzał się dookoła. Byli otoczeni, rycerze byli zapewne w całym mieście. Właśnie, byli w całym mieście ale nie zachowywali się jak pospolici żołnierze, plądrując, niszcząc i kradnąc. Byli zorganizowani, co znaczyło że ktoś nimi dowodzi. Hirow czytał dużo o historii Imperionów i wiedział że po każdej walce zostawiali zgliszcza, chyba że ktoś nad nimi panował. Tak jak teraz. Dowódcą musiał być ktoś bardzo zdolny i silny, albo się go bali, albo go szanowali. Tacy ludzie są zbyt dumni i pewni siebie żeby zawracać sobie głowę dwoma przeciwnikami tylko dlatego że robią z jego żołnierzy sieczkę, musieli by więc jakoś zwrócić jego uwagę. - Tak, mam plan, jest ryzykowny ale to nasza jedyna szansa na ocalenie wioski, ale najpierw musimy zrobić coś z tymi idiotami. Jakieś pomysły? Bardock rozejrzał się dookoła licząc ciała zabitych, tworzące wokół nich okrąg o średnicy około sześciu metrów. Trzy metry za żołnierzami. - Jeden, ale musimy oczyścić drogę do ciał - mówił odpierając ataki rycerzy Imperionów. - Da się załatwić - powiedział Hirow tnąc właśnie kolejnego przeciwnika. Odepchnął od siebie najbliższych żołnierzy żeby zrobić trochę miejsca, miał teraz chwilę czasu na skupienie. Zaczął obracać mieczem w dłoni tak szybko, że po chwili wyglądał on jak okrągła tarcza. - Way Of Destruction Lesson Two - wziął zamach, wyprowadził ukośne cięcie od prawego ramienia do lewej nogi ale zatrzymał się w połowie i puścił miecz który zatoczył w powietrzu idealny okrąg wokół niego - Wind Cut! - dokończył cięcie i wystrzelił przed siebie jakby płaskie wietrzne ostrze, o rozchyleniu dwustu siedemdziesięciu stopni które pomknęło w kierunku rycerzy przed, i obok niego. Biała fala uderzyła w nich z taką siłą że pierwszy rząd dosłownie został przecięty w pół a drugi odrzucony na parę metrów do tyłu i wpadł na resztę. Żołnierze którzy stali na nogach, zamarli na chwilę w bezruchu. - Teraz Bardock! Zanim się ockną! Wilk nie zastanawiając się długo co się właśnie stało, zaczął malować w powietrzy dziwne znaki, żołnierze powoli zaczęli dochodzić do siebie po szoku jaki wywołało w nich uderzenie Hirowa i zaczęli ponawiać ataki. "O nie" pomyślał Hirow i posłał jeszcze jedną falę w ich stronę, lecz tym razem wszyscy najbliżej nich stojący rycerze padli na ziemię unikając ciosu który pociął ich kolegów za nimi. Wilk skończył inskrypcję, wyprostował się. - Katar'Menero! - z tym okrzykiem szybkim ruchem namalował w powietrzy fioletową czaszkę która po chwili zniknęła z cichym echem. Rycerze już biegli w ich kierunku. Paru z nich skoczyło na człowieka który zasłaniał wilka. W pewnym momencie jeden z żołnierzy stanął na trupie. Naglę w powietrzu rozeszła się eksplozja i ten sam rycerz który stanął na zwłokach, został rozszarpany na strzępy. Po chwili dało się słyszeć jeszcze kilka wybuchów i jeszcze szereg eksplozji wokół Hirowa i Bardocka. Imperiońsc żołnierze natychmiast się zatrzymali, nie wiedząc co je spowodowało. Chłopak rozejrzał się dookoła i zauważył że wszystkie zwłoki w odległości pięciu metrów od nich, mają dziwną fioletową poświatę. - Teraz mamy trochę czasu - usłyszał naglę głos Bardocka - Wyjawisz mi ten plan? - Jak zapewne zauważyłeś, ci idioci są dobrze zorganizowani, nie jak większość żołnierzy - mówił Hirow powoli i wyraźnie, cały czas zachowując czujność na wypadek nagłego ataku - Muszą mieć dowódcę, i to dość silnego. - Chyba wiem do czego zmierzasz - przerwał mu wilk - Ale jak chcesz go znaleźć w tym tłumie - Właśnie. Szukanie go zajęło by nam zbyt wiele czasu i zostawilibyśmy wejście do zamku nie chronione, musimy więc zachęcić go jakoś żeby do nas przyszedł. - Jak zamierzasz to zrobić? - Hmmmm - zastanowił się chłopak. Spojrzał w stronę bramy. Cała droga od zamku aż po mury była wypełniona żołnierzami - Chyba wiem jak. Ci rycerze nie działają chaotycznie - w tym momencie rozległ się dźwięk kilkudziesięciu eksplozji a Bardock lekko, prawie nie widocznie, się zachwiał. "Wiec to tak" pomyślał Hirow i kontynuował - Co znaczy że ich dowódca jest w pobliżu, może nawet obserwuje naszą walkę. Jeżeli za jednym razem wybijemy pokaźną ilość żołnierzy to powinien zwrócić na nas uwagę. - To się może udać i nawet wiem gdzie chcesz zacząć, ale mimo że moje Ner'Gathar może być skierowane dowolnym kierunku i mieć dowolny kont, to twoje Dragon Strike White Nightmare jest za doże a Wind Cut za słabe żeby się przez nich przebić - wskazał głową rząd rycerzy prowadzący od zamku do bramy. - Heh - uśmiechnął się Hirow - Może Dragon Strike i Wind Cut są podobnym typem zaklęć, to jednak ich poziomy są różne. Mogę z łatwością zwiększyć lub zmniejszyć ich siłę ale potrzebuję na to czasu, więc to mój plan. Powstrzymaj ich przez pięć minut , potem razem uderzymy swoimi zaklęciami w stronę wejścia do miasta starając się wybić ilu się da. - A jeżeli to się nie uda? - znowu wokół nich rozbrzmiały eksplozje - Jeżeli to się nie uda - uśmiechnął się człowiek - Po prostu ich zabijemy. - Heh. Brzmi nie źle. Hirow usiadł za Brdockiem w pozycji jak by miał zamiar medytować, wyprostował ręce, położył miecz w zgięciach łokci a dłonie ułożył w znak trójkąta i powoli zaczął skupiać energię. Bardock uwolnił zaklęcie i przygotował się do odparcia jakiegokolwiek ataku. "Heh, Furion broni człowieka, do czego ten świat zmierza" pomyślał i wyczekiwał w skupieniu ataku. Żołnierze przez chwile nie wiedzieli co zrobić, nie byli pewni czy zwłoki ich towarzyszy są dalej bombami. Wtedy spostrzegli że człowiek będący z furionem coś kombinuje i ponowili ataki. Atakowali ze wszystkich stron naraz więc wilk stanął jak najbliżej chłopaka. "Ner'Gathar!" krzyknął Bardock uderzając pięścią w ziemię i, w odległości jednego metra od siebie, stworzył fale energii, ziemi i kamieni o wysokości ledwie półtora metra która z miejsca zabiła połowę wrogów a resztę powaliła na ziemię. "Cztery minuty" odliczał wilk w myślach, tnąc przeciwników którzy podchodzili zbyt blisko. Przebijał jednego za drugim starając się trzymać żołnierzy jak najdalej Hirowa. "Trzy minuty". Nagle ktoś z tłumu krzyknął "Ognia!" i w stronę wilka poleciało tuzin strzał. Furion stanął między człowiekiem a nadlatującymi pociskami. "Kherr!" krzyknął jednocześnie rozkładając ręce i posłał w kierunku strzał falę powietrza która wyraźnie zwolniła ich lot. Pociski zaczęły opadać i gdy było na wysokości metra nad ziemią Bardock ponownie krzyknął "Kherr!" i klasnął w dłonie przed sobą, posyłąjąc strzały w kierunku nadbiegających żołnierzy. "Dwie minuty". Wilk usłyszał za sobą kroki i odwrócił się żeby sprawdzić co to było. Dwóch Pikinierów przekradło się za niego i właśnie nacierało na człowieka. Furion wiedział że nie zdąży do nich dobiec.Ułożył obie dłonie na kształt miski, prostopadle do przeguby, zgiął w łokciach i ze słowami "Shak'Nathung", wyprostował je w kierunku pikinierów. Z jego dłoni wystrzeliły dwa trzydziestu centymetrowe, biało-lazurowe sople i pomknęły w kierunku napastników. W momencie gdy pociski zetknęły się z celami, przebiły ich i wybuchły, odrzucając zwłoki na bok. "Jedna minuta". Miecz Hirowa zaczął świecić na biało a wokół niego zbierał się chyba gaz. Wszyscy znajdujący się najbliżej rycerze Imperionów rzucili się do szaleńczego ataku, chcąc powstrzymać cokolwiek ten człowiek robił. Bardock podbiegła jak najszybciej do chłopaka i stanął między nim a atakującymi, chciał ponownie użyć Ner'Gathar, ale wrogowie byli zbyt blisko. Skupił wszystkie siły i krzyknął "Kherr!". Potężna fala wiatru rzuciła wszystkich wrogów na dwa metry do tyłu, dając wilkowi trochę miejsca na reakcję, lecz gdy chciał zrobić cokolwiek na chwile stracił siły i upadł a kolana. Ludzie zdążyli się już pozbierać lecz było za późno. Hirow wstał i otworzył oczy. Żołnierze ponowili natarcie. Chłopak ustawił się twarzą w kierunku zniszczonej bramy. - Dasz rade wstać? - zapytał wilka. - Za kogo ty mnie uważasz - powiedział Bardock i dysząc lekko wstał i ustał obok niego - Mam nadzieję że to zadziała. - To musi zadziałać. Obaj przygotowali się do rzucenia swoich zaklęć. "Way Of Destruction Lesson Two", gdy Hirow wymawiał inskrypcję, Bardock zbierał energię, wzmacniając zaklęcie. "Wind Cut Heavy Rainwrogów. "Ner'Gathar!" krzyknął Bardock uderzając w ziemię, tworząc metr od siebie fioletową fale energii, ziemi i kamieni która pomknęła w kierunku brami, mieląc wszystko na swojej drodze. Kątem oka spojrzał na człowieka a to co zobaczył wstrząsnęło nim. Hirow ciął powietrze z takka szybkością że zdawało by się jak by miał osiem rąk. Imperioni nie mieli czasu uciekać, Ner'Gathar i Heavy Rain mieliły każdego na swojej drodze powoli czyszcząc plac prowadzący do zniszczonej bramy miasta. Powoli szlak przed nimi zaczął coraz bardziej czerwienić. Po pięciu minutach nieustannego rzucania zaklęć wreszcie oczyścili drogę do murów miasta. - Heh, teraz musi zwrócić na... - ale chłopak nie dokończył bo w tym monecie z bocznych uliczek miasta wybiegli kolejni rycerze. Była to elita co dało się poznać po ich czerwono-srebrnych zbrojach. Stanęli przed nimi zagradzając im drogę naprzód. Gdy mieli już ponownie rzucić zaklęcia stało się coś niezrozumiałego. Jak jeden maż Imperioni stanęli na baczność i rozeszli się na boki tworząc dla nich przejście prowadzące na plac niedaleko zniszczonej bramy. Na końcu ktoś stał. Z tryumfalnym uśmiechem obaj powoli i ostrożnie zaczęli iść w tamtym kierunku. Jednak żaden z otaczających ich rycerzy nawet nie drgnął, niczym posągi stali i czekali. Kiedy doszli do placu, wiedzieli już że ich plan się powiódł. Czekał na nich rycerz na koniu, odziany w biało-żółta zbroje z herbem na klatce piersiowej, przedstawiającym człowieka trzymającego nad głową dwa skrzyżowane miecze. Był dość postawny jak na człowieka, miał dwa metry wzrostu a na plecach wisiał mu dwuręczny miecz. Miał na głowie hełm więc nie widzieli jego twarzy. Obserwowali go w ciszy i skupieniu czekając na jego ruch. - Człowiek pomaga furionom?! - przemówił niskim zdenerwowanym tonem - Co to ma znaczyć?! Powinieneś walczyć u mego boku a nie bronić tych potworów! - Nie tobie wskazane mówić mi co powinienem - przemówił Hirow spokojnym głosem - Nie jestem czyimś psem jak ty. Jestem wolny, robię to co uważam za słuszne... - Możesz rozkazywać sobie tym pachołkom - chłopak wykazał na otaczających ich żołnierzy - Ale nie mi! Nikt nie może mi rozkazywać! - Te ścierwa musiały rzucić na ciebie jakiś czar! To jedyne wyjaśnienie! Hirow nie wytrzymał i rzucił się na rycerza. Gdy był metr od niego, wyskoczył do góry na trzy metry. Przeciwnik zrobił to samo, w locie dobywając miecza. Zderzyli starli się w powietrzu. Bardock nie mógł zareagować porażony ich szybkością. Dowódca Imperionów posługiwał się dwuręcznym mieczem z nadludzką szybkością, ale Hirow nie był gorszy. Wilk obserwował ich powietrzną walkę. Szybkość ich uderzeń była niebywała, można było by pomyśleć że mają po cztery pary rąk, walczyli ze sobą w powietrzy jakieś piec minut aż w końcu rycerz odepchną chłopca do tyłu. Gdy człowiek był w połowie drogi od ziemi, furion skoczył w jego kierunku. Hirow przewidział co planuje jego kompan, wiec ułożył się placami do ziemi i odbił wilka w kierunku wroga. Rycerz niesiony siłą własnego ciosu, obrócił się o trzysta sześćdziesiąt stopni i chciał ponownie zaatakować, ale nie zdążył, wilk był za blisko. Furion uderzył go obiema nogami posyłając na ziemię, lecz w ostatnim momencie człowiek złapał go za łapę i cisną w stroną pobliskiego budynku. Bardock jednak zdołał się obrócić w locie i bezpiecznie wylądować. Kiedy wszyscy trzej dotknęli ziemi, ponownie ruszyli do ataku, zderzając się mniej więcej na środku placu, wypełniając placówkę przed bramą odgłosami uderzającego o siebie metalu. Wszyscy trzej walczyli jednocześnie, Hirow atakował z prawej, Bardock z lewej, nie mieli zamiaru dać jakichkolwiek szans swojemu wrogowi. Rycerz ledwo odpierał ich ataki i nawet udało im się raz czy dwa go trafić, lecz gruba zbroja chroniła go z byt dobrze żeby ich ataki wyrządziły jakieś szkody. Przez jakiś czas walczyli w zwarciu starając się znaleźć lukę w obronie przeciwnika. Wilk i chłopak wymienili się krótkim spojrzeniem, bez słownie przekazując sobie swoje zamiary. Hirow odskoczył do tyło i posłał wietrzne ostrze w kierunku rycerza, w tym monecie Bardock wyskoczył do góry, i gdy znalazł się dwa metry nad ziemia, krzyknął "Shak'Nathung!" i posłał w kierunku wroga śmiercionośny sopel. Rycerz bez słowa, wziął zamach z za głowy i z całej siły uderzył mieczem w ziemie z której wystrzeliła ściana czerwonej energii. Zaklęcia zderzyły się zalewając plac w tumanach dymu z którego po chwili wynurzył się Hirow i z niewiarygodną szybkością zaatakował Dowódce, który nie zdążył zablokować ataku i tylko dzięki swojej grubej zbroi nie został przepołowiony, lecz i tak siła ataku posłała go na parę metrów w tył. Człowiek zrobił salto w tył i ruszył do kontrataku. Był szybki, za szybki żeby Hirow mógł skontrować jego atak i zdołał postawić tylko gardę, przyjął atak który nie wywołał poważnych obrażeń ale ogłuszył go na chwile i rzucił w tył. Imperionin zrobił dwa obroty i rzucił za chłopakiem swoim mieczem, kiedy ostrze było w połowie drogi do celu, nagle nie wiadomo skąd pojawił się Bardock i krzyżując przed sobą miecz i sztylet, zablokował atak. Jednak siła uderzenia była tak wielka że wilk sunął po ziemi jeszcze metr zanim odbił miecz w górę. Broń zawirowała i niczym bumerang wróciła do właściciela który ruszył na furiona. Bardock mógł tylko się bronić, nawet mając dwie bronie, człowiek nadal był zbyt szybki żeby mógł wyprowadzić konkretny atak. Walczyli kilka kroków od Hirowa który był nieprzytomny. Powoli dochodził do siebie, obudzony odgłosami walki. Kiedy otworzył oczy jego wzrok był centralnie skierowany na przeciwnika z którym walczył Bardock, i wtedy coś sobie przypomniał, zbroja którą nosił rycerz była mu znajoma. Wtedy doznał olśnienia, była to zbroja płytowa zszywana z kolczugą co dawało noszącemu ją większą swobodę ruchów i lepszą ochronę przed ostrzami. Miała ona jednak jedną wadę, jeżeli zostanie odpowiednio podgrzana, metal staje się podatny na ataki kłóte, zwłaszcza strzały z okrągłymi końcówkami których nie powstrzyma kolczuga znajdująca się pod spodem. Ta wada była jednak nie dorzeczna ponieważ w ferworze walki nikt nie myślał a co dopiero próbował rozgrzewać taką zbroje. To mogła być ich jedyna szansa na zwycięstwo, ale ten plan miał jeden zasadniczy minus. Nie byli łucznikami. Bardock odpierał atak za atakiem starając się z dala od nieprzytomnego kompana. Człowiek wiedząc że nie przebije się przez obronę furiona, odskoczył od niego i wykonał poziome cięcie, posyłając w jego kierunku czerwone, zdawało by się płynne, ostrze, którego wilk nie miał jak uniknąć. Hirow widząc to wstał najszybciej jak mógł . - Bardock zatkaj uszy i padnij!! Hirow uniósł głowę ku górze, skrzyżował ręce przed sobą i powiedział głośno i wyraźnie "Way Of Destruction Lesson Five", wziął głęboki oddech i jednocześnie rozkładając ręce i wykonał jakby Headbang w myślach dokańczając inskrypcje, "Wolw's Cry!". Z jego ust wydobył się ogłuszający, potworny ryk który rozbił wszystkie szyby w otaczających plac budynkach i rozproszył atak przeciwnika. Hirow był jednak zdziwiony ze żaden z elitarnych żołnierzy nawet nie drgnął, ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Dysząc padł na kolana i spojrzał na Bardocka który obserwował go wzrokiem pełnym zdziwienia. Chłopak wskazał dłonią na siebie, potem wykonał ruch jak by ścinał ręką głowę i na koniec poruszał bezdźwięcznie ustami. Furion zrozumiał o co mu chodziło i przeszedł go dreszcz. Człowiek pokazał mu rozłożoną dłoń. "Pięć minut" pomyślał Bardock, "Nie może mówić przez pięć minut". Kiwną głową dając znak że zrozumiał i podniósł się z ziemi. Ich wróg został na chwile ogłuszony atakiem Hirowa, co wykorzystał wilk i zaczął okładać go ciosami. Człowiek bronił się jak mógł lecz przynajmniej połowa ciosów go trafiła, chociaż nie wywołała większych obrażeń to i tak uderzenia sprawiały bul. Hirow nie miał zamiaru włączyć się do walki, usiadł i zaczął skopiec energię jaka mu pozostała, jeżeli jego plan miał zadziałać, musiał wykorzystać wszystko co ma. Czekał na cud. Kiedy już odzyskał głos, Bardock dalej walczył z Dowódcą Imperionów. W końcu rycerzowi udało się uwolnić od wilka. Obaj dyszeli ciężko. - Mam dość tej zabawy - powiedział Imperion W okuł nich rozszedł się świst wypuszczanych strzał. Spojrzeli w gore i zobaczyli ciemność, było ich zbyt dużo żeby uniknąć trafienia. Wilk nie miał już siły żeby użyć jakiegokolwiek zaklęcia i padł przerażony na ziemię. Na chwilę zapadła cisza, dawało się tylko słyszeć świst spadających strzał. Hirow wstał gwałtownie, miał wszystko co trzeba żeby zakończyć te walkę, musiał to tylko odpowiednio rozegrać. "Way Of Destruction Lesson SixTutum, tutum, tutum" jego serce powoli zwalniało, miał tylko trzy minuty zanim stanie i zaklęcie straci swą moc. Zaczął biec w stronę rycerza który stał niczym posąg z demonicznym, tryumfalnym uśmiechem, po drodze przygotowywał już drugie zaklęcie. "Way Of Destruction Lesson One Dragon Strikepozostał w miejscu a jego pancerz zmienił kolor na czerwony. Lecz użycie dwóch drug zniszczenia na raz miało swoją cenę. Organizm Hirowa był totalnie wyczerpany i tylko siła woli trzymała go na nogach. "Tu...tum,tu......tum" jego serce zwolniło dwukrotnie, miał teraz tylko sekundy. Wiedząc że ma mało czasu złapał wilka za kark i rzucił się w stronę zniszczonej bramy która nie była chroniona przez elitę. 10 sekund. Był tylko trzy metry od ruin. 5 sekund. W akcie desperacji skoczył do przodu. 4 sekundy. Zaklęcie powoli przestawało działać. 3 sekundy. Efekt odrzucenia spowodowany przez Dragon Strike powoli zaczął działać na rycerza. 2 sekundy. Strzały ponownie nabierały szybkości. 1 sekunda. Hirow z Bardockiem z impetem uderzyli o zgliszcza bramy. Chłopak zdążył dostrzec tylko jak strzały przebijają wygięte ciało wroga. Udało się. Gdy dum wywołany uderzaniem opadł, wilk ocknął się z szoku. Spojrzał dookoła i zobaczył jak elitarni rycerze Imperionów zamieniają się w proch. Widok ten zmroził mu krew w żyłach. Po chwili skojarzył że znajduje się pod bramą a obok leży Hirow. Spojrzał pytającym wzrokiem na chłopaka ale ten tylko uśmiechną się i stracił przytomność. Wilk chciał już ruszyć do niego by sprawdzić czy żyje, ale usłyszał tylko "Hrrrrrrrrrr, fiuuuuuu, hrrrrrrr, fiuuuuuuu". Zaśmiał się lekko pod nosem. "Heh, niech śpi" pomyślał.
|
|
|
15
|
Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story
|
: 09 Stycznia 2010, 21:07:17
|
Chapter Four - Honor
Przez dłuższą chwilę stali i wpatrywali się z daleka na bramę miasta Shakchal. Była to wielka stalowa brama, z namalowanym godłem na obu wrotach. Były to głowy czterech zwierząt, kot, pies, lis i tygrys, namalowane na tarczy którą trzymał wilk. Po bokach stały wieżyczki obserwacyjne a resztę zakrywał wielki ponad siedmiu metrowy, otaczający prawdopodobnie całe miasto. Sahra i Hirow stali w ciszy jakiś czas chcąc nacieszyć się tym widokiem. Dziewczyna zaczęła powili iść w stronę wejścia do miasta, ale gdy zorientowała się że idzie sama, staneła. - Hirow? Co się stało? Chłopak milczał przez chwilę, wpatrując się tylko w dziewczynę. - Tutaj kończy się moja droga - przemówił w końcu - Już nie potrzebujesz mojej pomocy. Dotrzymałem obietnicy. Zaczął powoli się oddalać. - Nie! Zaczekaj! - podbiegła do niego Sahra i za torowała mu drogę - Choć ze mną, chce żebyś poznał mojego ojca. - Dobrze wież że to niemożliwe. Jestem człowiekiem, a mimo że moje intencje są szczere, to żołnierze w mieście nie będą o nic pytać tylko mnie zaatakują gdy wyczują zapach człowieka. Nie mogę tu zginąć, ale nie chcę skrzywdzić niewinnych. - Ale możesz spróbować! Oni nie znają cię tak, jak ja, pokaż moim pobratymcom że nie jesteś ich śmiertelnym wrogiem, że nie jesteś człowiekiem takim za jakiego cie mają! - Jeżeli tam wejdę, to tylko pogorszy stosunki jakie panują miedzy wami a ludźmi - mówił spokojnie, ale nie patrzył jej w oczy - Wojna wiele odebrała obu stronom, a człowiek w stolicy w towarzystwie Furionki, to niezbyt pokojowy znak. - Mój zapach jest na twoim płaszczu więc nie rozpoznają kim jesteś, strażnicy dobrze mnie znają więc z wejściem nie będzie kłopotów. - Nie mogę... - Proszę. Spojrzał jej w oczy i ponownie zobaczył te spojrzenie, takie niewinne, szczere i błagające. Milczeli oboje wpatrując się w siebie. - Jeżeli uda ci się przekonać ich do swoich dobrych intencji, może to wiele zmienić dla Furionów - powiedziała Sahra, ujmując jego dłoń w swoje. - A co jeżeli się mylisz? Co jeśli dojdzie do walki? Nie chcę żeby posądzili cię o zdradę, nie chce żeby coś ci się stało. - Jeżeli tak się stanie - uśmiechnęła się - To jakoś sobie z tym poradzimy. Razem. Wahał się, po raz pierwszy w życiu nie wiedział co robić, mógł zdziałać tak wiele, a jednocześnie mógł tak wiele stracić. Żeby pomóc ludowi Asury, był gotów poświęcić własne zdrowie, dusze, życie, wszystko, ale nie mógł narazić kogoś innego. - ...To się źle skończy - Ty i twój optymizm - uśmiechnęła się Sahrai oboje ruszyli w stronę miasta. Kiedy stanęli pod brama, na jednej z wież coś się poruszyło a chwilę potem wrota rozstąpiły się a oczom Hirowa ukazał się widok iście magiczny. Piękne, wielkie, tętniące życiem miasto, budynki mieszały się z roślinnością, wszędzie było słychać śpiew ptaków i rozmowy Furionów, zajmujących się swoimi codziennymi sprawami,a na wzgórzu w centrum miasta stał potężny zamek. Stał tak przez chwilę i podziwiał ten widok. - Piękne... - ale nie dokończył bo przed sobą zauważył dwójkę strażników. Razem z Sahrą skierowali się w ich stronę, a gdy ich mijali, obaj strażnicy, wilk o rudo-białym futrze i szary wilk, skłonili się lekko witając Sahre. "Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow. Zapuszczali się głębiej i głębiej w miasto, mijając szkolę, rynek, muzea, biblioteki i wiele budynków mieszkalnych. Wszędzie było pełno Furionów, wilków, lisów, psów, kotów i tygrysów. Podczas treningu w miedzy wymiarze, Hirow czytał o podziale społecznym Furionów. Dzielili się oni na plemiona rasowe, a stosunki między nimi nie zawsze były pokojowe, co doprowadziło do wielu wojen domowych, ale tutaj było inaczej. Na twarzach każdego z mieszkańców dało się zobaczyć wyraźny spokój i szczęście, tyle ras żyło ze sobą w pokoju w tej wiosce (wiem że miasto a wioska to co innego ale co? mam wciąż pisać miasto, miasto, miasto i... miasto? to brzmi bezsensu). Kierowali się w stronę zamku oddalonego jakieś pół kilometra od bramy wejściowej. Chociaż mijali tylu Furionów to żaden nie wyczuł zapachu Hirowa, zapach Sahry w którym był jego płaszcz maskował go na tyle dobrze że puki sam się nie ukaże to nikt nie będzie nic podejrzewał. Kiedy dotarli wreszcie pod zamek, przywitało ich sześcioro strażników, odzianych w grube zbroje zakrywające całe ich ciała, nawet ogony, i uzbrojonych w miecze oraz tarcze z tym samym godłem co na wrotach przed miastem. Zamkowa brama przypominała te wejściową tyle że była mniejsza a godło było przedzielone na oba wrota. Weszli do środka, znajdowali się teraz w małym pomieszczeniu z którego wychodziły trzy korytarze prowadzące do osobnych części zamku. Skierowali swoje kroki do do korytarza na północ od nich. Był to długi, i szeroki korytarz ozdobiony zbrojami, popiersiami i obrazami zapewne poprzednich władców i członków ich rodzin. Na końcu korytarza znajdowały się drewniane drzwi ozdobione metalowymi okowami i srebrną klamką w kształcie wilczej głowy. "Zupełnie jak Wiedźmiński medalion", pomyślał Hirow kiedy przez nie przechodzili. Weszli do wielkiego pomieszczenia, które przypominało trochę wnętrze kościoła z tą różnicą że na końcu stał tron, na którym siedział król miasta. Furioni nie mieli burmistrzów i prezydentów, każda z wiosek miała swojego króla. Nie było tutaj zbyt wielu Furionów, prócz władcy znajdowała się tu , jak pomyślał Hirow, jego straż i piątka innych Furionów. Sahra i ukryty pod płaszczem Hirow zbliżyli się do nich, a kiedy byli już dwa metry od króla, ten gestem kazał odejść furionom z którymi rozmawiał, tamci skłonili się i skierowali w stronę wyjścia. Furionem siedzący na tronie był szary wilk, miał 180 cm wzrostu i był odziany w brązowe szaty ozdobione jedynie czerwoną szafą przebiegającą od prawego ramienia do lewego uda,a na głowie miał miał koronę, która przypominała raczej diadem z trzema kamieniami szlachetnymi, no może była trochę większa. Po obu stronach tronu stali rycerze okuci w zbroje płytowe, uzbrojeni w halabardy, było ich siedmioro. Tylko jeden z nich się wyróżniał. Był to wilk stojący najbliżej króla, odziany był w kolczugę, na którą nałożona była czarna koszula, nagolenniki, karwasze i napierśnik z herbem znajdującym się po lewej stronie, u pasa, po lewej stronie miał miecz ukryty w skórzanym pokrowcu na którym widoczny był znak, otwarta paszcza węża a nad nią czaszka z wygrawerowanymi runami, "Khal ni oten shik'tall" co oznaczało "Pani ma jest mą towarzyszką w walce", i sztylet wczepiony w prawy nagolennik,na plecach wisiał płaszcz. Wilk miał żółte oczy i biało-czarno-szare, zaplecione w długi warkocz do łopatek. Podszedł do nich i skłonił się lekko. Wtedy Hirow zauważył że wilk ma opatrunek na prawym oku, nie widział jej wcześniej, ponieważ Furion stał do niego lewym profilem. - Witaj z powrotem Sahro - Dobrze znów cię widzieć Bardocku - odpowiedziała Sahra i skierowała się w stronę króla. Wilk wstał, uśmiechnął się szeroko i z rozłożonymi ramionami zbliżył do Sahry. - Witaj w domu moja mała - Tato! - z tymi słowami kocica rzuciła się w objęcia ojca. Ściskali się i mówili coś w języku Furionów. Hirow przyglądał się tej radosnej chwili. "Dla takich chwil warto żyć" pomyślał i uśmiechnął się pod płaszczem. Kiedy Sahrai jej ojciec skończyli się witać, król spojrzał badawczo na Hirowa. - Powiedz moja droga kim jest twój tajemniczy towarzysz? - zapytał wskazując ręką na człowieka w płaszczu. - To przyjaciel któremu zawdzięczam bezpieczny powrót do domu, po tym jak odwiedziłam grób Alastry, zostałam zaatakowana przez trzech wieśniaków - lecz w zdanie wszedł jej Bardock - Mówiłem ci że to niebezpieczne, że powinienem chociaż iść z tobą - ale umilkł bo zobaczył gest króla. - Podczas ucieczki jeden z nich uderzył mnie w nogę z taką siłą że kość pękła jak zapałka, chcieli mnie oszpecić a potem ściąć mi głowę. Gdyby nie on już by mnie tu nie było, uratował mi życie, mimo niebezpieczeństwa i listów gończych zabrał do uzdrowiciela i bezpiecznie wyprowadził. To dzięki niemu stoję teraz miedzy wami. - Chciałbym zobaczyć twarz twojego wybawiciela - przemówił król splatając ręce za plecami. Miał bardzo spokojny i przyjemny dla ucha głos. Hirow skłonił się lekko. - Wybacz mi królu, ale dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli ego nie zrobię. - Proszę, ściągnij kaptur - powiedział Sahra - Sahro... - ale chłopak nie skończył - Zaufaj mi - powiedziała dziewczyna i spojrzała mu w oczy, ukryte pod kapturem. Zapadła cisza. Hirow wziął głęboki oddech. Wyciągnął ręce z pod płaszcza, miał na nich rękawice wiec nie poznali że to człowiek, i chwycił za kaptur. - Ufam - i ściągnął go. W momencie gdy to zrobił na twarzy króla pojawiło się zdziwienie, a wszyscy rycerze jak jeden mąż ruszyli ku Chłopcu. Wszystko działo się jakby w zwolnionym tępię, wszystkie piki były wycelowane w niego. Bardock który stał najbliżej nieznajomego, wyciągnął miecz i zamachnął się chcąc ściąć jego głowę. Sahra nie mogła zrobić nic tylko patrzeć z przerażaniem, nie spodziewała się tak nagłej reakcji, krzyknęła żeby Hirow się bronił, uciekał, ale rycerze byli za blisko. Chłopak zamknął oczy i schylił głowę, nie miał zamiaru się ruszyć. Kiedy Bardock zobaczył że człowiek nie zamierza się bronić, zdziwiło go to ,wiec zatrzymał się tuż przed postacią w płaszczu a reszta zrobiła to samo. Trzymał miecz przy jego gardle, piki było centymetry od jego głowy. - Ty niegodziwcze, jak śmiesz... - ale wilk nie skończył. - Dość - przemówił król i spojrzał na córkę - Co to ma znaczyć Sahro? Czy on cię zmusił żebyś go tutaj przyprowadziła? Użył magii? - Nie ojcze, po tym jak mnie uratował, zaopiekował się mną, traktował z szacunkiem i godnością, ani razu nawet nie podniósł na mnie głosu. Tato on uratował mi życie. - Kłamstwa! - krzyknął jeden ze strażników - To wszystko kłamstwa! Oszukał cię żeby się tu dostać, to na pewno asasyn wysłany żeby zabić króla! - To nie są kłamstwa, to nie ty podróżowałeś z nim, wiec nic o nim nie wież! - zaczęła kłócić się z nim Sahra - A co ty o nim wież co?! - Wystarczająco wiele żeby sądzić że nie jest wrogiem! Widziałam to w jego oczach! - zwróciła się do ojca - Ty jeden powinieneś wiedzieć o co mi chodzi! - Dość! - ponownie przemówił król tym razem już szorstkim tonem - Czego tutaj chcesz człowieku? Hirow otworzył oczy i spojrzał na króla. Rycerze odsunęli się od niego kawałek, dalej trzymając broń w gotowości. Chłopak skłonił się, co jeszcze bardziej zdziwiło szarego wilka stojącego przy tronie. - Przybyłem tutaj ponieważ Sahra mnie o to poprosiła - Kłamstwa! - wtrącił się ponownie jeden ze strażników - Kłamiesz gadzie nap... strażnik zląkł się, i już więcej nic nie mówił - Mów dalej - zwrócił się do chłopca. Hirow podziękował skinieniem głowy i kontynuował. - Nie chciałem sprawiać kłopotów ani wzbudzać zamieszania. Sahra poprosiła żebym z nią tutaj przyszedł i spełniłem jej prośbę - mówił spokojnie, z opanowanie, nie ukazując choćby krzty zdenerwowania bądź strachu - Jeżeli złamałem jakiekolwiek prawo, to jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje. Gdy skończył mówić w sali zapadła cisza. Hirow spokojnie czekał na wyrok, jeżeli miał umrzeć niech i tak będzie, nie miał zamiaru zaatakować kogokolwiek, nie chciał żeby przez niego posądzono Sahre o zdradę i skazano na śmierć. - Więc - król Furionów przemówił spokojnie i powili - Nie będziesz stawiał oporu jeśli każę cie wtrącić do lochu, zanim wydam werdykt? - Będę wdzięczny za to że mnie wysłuchałeś, królu. - ... Powiedz mi, jak masz na imię chłopcze? - zapytał go wilk. To że zwrócił się do niego "chłopcze" zamiast "człowiek", zdziwiło wszystkich tu obecnych, nawet Hirowa - Hirow, panie. - Zanim każę odprowadzić cię do więzienia, odpowiedz mi na jeszczejedno pytanie. Dlaczego pomogłeś mojej córce? - Ponieważ uznałem to za słuszne. - Rozumiem. Straże, odprowadźcie go do lochu, ale traktujcie go z szacunkiem. Mówię poważnie! - dodał na koniec widząc minę Bardocka. Czterech rycerzy oraz Bardock, otoczyli więźnia i pomaszerowali z nim do zamkowych lochów, znajdujących się piętro niżej. Sahra chciał ich powstrzymać ale ojciec ją powstrzymał. Hirow i pięcioro Furionów szli właśnie bocznym korytarzem kierując się w stron schodów prowadzących do lochów. Nie był skuty ani związany, nie poniżali go ani nie ubliżali, traktowali z szacunkiem zgodnie z rozkazu króla. Tylko Bardock cały czas patrzył groźnie na niego. Kiedy dotarli już na miejsce, chłopak został rozbrojony i wprowadzony do małej, jedno osobowej celi. W środku stało małe drewniane łózko, a z kraty na końcu pomieszczenia było widać zamkowy ogród. Po chwili zostawili go samego. Hirow położył się na łózko, nie był ani smutny ani wesoły, czuł się normalnie, po chwili zasnął. W tym samym czasie, król prowadził konwersacje z Sahrą na temat tego co się dzisiaj stało. Sahra opowiedział co się wydarzyło podczas ich podróży, każdy szczegół, każde słowo, wszystko co robili. Kiedy skończyła, splotła dłonie przed sobą i czekała cierpliwie na odpowiedz jej ojca. Wilk milczał, rozmyślając na tym co powiedziała, wszystko wydawało mu się podejrzane. - Nie wiem co o tym wszystkim myśleć - przemówił w końcu - To wszystko jest sprzeczne z tym co znamy. - Nie wierzysz mi tato? - Wieże... - Ale? - Ale to wszystko jest zbyt niewiarygodne żeby tak po prostu w to uwierzyć, nawet jeżeli traktował cie z szacunkiem i dobrocią, nawet jeśli uratował ci życie , to mógł to zrobić tylko żeby się tu dostać. Po raz kolejny tego dnia zapanowała niezręczna cisza. W tym momencie do pomieszczenie w którym się znajdowali, ktoś wszedł. Była to Biała kocica, odziana w piękną zieloną suknię, ozdobioną przeróżnymi wzorami, a głowie miała diadem z wielkim niebieskim klejnotem na środku, mierzyła 170 cm wzrostu i miała brązowe oczy. - Mamo! - krzyknęła Sahra i rzuciła się w objęcia matki, która przytuliła ją czule. - Bardock powiedział mi co się stało. - On nie zrobił nic złego! - zaczęła żalić się Sahra - Pomógł mi, uratował mi życie, traktował mnie z szacunkiem, musicie mu uwierzyć! - z jej tonu można było rozpoznać że jest bliska płaczu - Wieże ci moja droga, naprawdę ci wieże - jej matka mówiła spokojnie, i jej spokój udzielił się córce. - Ty również w to wierzysz? - zapytał wilk dziwnym, sarkastycznym tonem - Pamiętasz co mówił twój ojciec, Sewilu? - biała kocica zwróciła się do Furiona - Oczy są zwierciadłem duszy i jeśli Sahra mówi że widziała dobroć i szczerość w jego oczach to ja jej wieże. - Ehhhhhhh - westchnął Sewil - Wygląda na to że nie mam wyboru. Porozmawiam z nim w cztery oczy. - Pójdę z tobą - odezwała się matka Sahry - Nie Vaioletto, muszę iść sam - odpowiedział król i wyszedł Skierował swoje kroki prosto do zamkowych lochów, bez straży, bez broni, normalnie wziął by ze sobą czterech strażników i miecz dla pewności, normalnie to z miejsca kazałby stracić jakiegokolwiek człowieka który przekroczył by próg jego miasta, ale w tym było coś co nie pozwalało mu przestać myśleć o słowach jego córki, ten wzrok, ten spokój, ten szacunek z jakim się zwracał do niego. Sahra mówiła że widziała dobroć w jego oczach, musiał sam to sprawdzić. Kiedy dotarł do lochów, zastał w środku dwóch strażników pilnujących człowieka który był tu jedynym więźniem, kazał strażnikom zostawić ich samych, zszokował ich ten rozkaz ale wysłuchali go. Hirow usłyszał jak ktoś rozmawia ze strażnikami którzy go pilnowali, rozpoznał głos króla. Usiadł na łóżku i czekał, po chwili strażnicy wyszli a drzwi do celi otworzyły się i pojawił się w nich król. Hirow był zdziwiony ze wilk był sam, zwłaszcza że była wojna. - Czy mogę usiąść? - zapytał furion wskazując na łózko - Oczywiście panie - odpowiedział ze spokojem Hirow i zrobił miejsce dla króla Wilk usiadł, splótł ręce przed sobą i zamilkł. Cisza trwała dość długo, chłopak cierpliwie czekał aż Król przemówi. - Powiedz mi chłopcze, czy to co moja córka mówiła to prawda? - zapytał w końcu wilk. - Ja powiedziałem tylko jak było. Osądzać czy jest to prawdą czy kłamstwem, ta decyzja leży w twoich rękach, panie. - Ale dlaczego pomogłeś mojej córce? I dlaczego zwracasz się do mnie z takim szacunkiem? - Pomogłem Sahrze ponieważ był w potrzebie, gdybym ją zostawił na śmierć , sumienie nie dało by mi spokoju. Nie mogłem pozwolić na to żeby ci wieśniacy ja skrzywdzili, serce kazało mi jej bronić i tak uczyniłem. - Nie rozumiem. Żyłem w przekonaniu że ludzie to zło wcielone, natomiast ty całkowicie odbiegasz od tej teorii. Ludzie nie rzadko pomagają sobie, a co dopiero Furionom! - Właśnie dlatego że Sahra jest kim jest,pomogłem jej z większym zapałem. Darze furionów wielkim szacunkiem i podziwem, ludzie tutaj wtargnęli, a wy mimo wszystko przywitaliście ich nie jak najeźdźców ale jak gości. Ta wojna rujnuje pokój jaki trwał między wami od wielu stuleci. - Cały czas mówisz "ludzi", zupełnie tak jak byś nie należał do ich rasy, dlaczego? - Ponieważ nie do końca jestem człowiekiem, jestem kimś więcej, ale to naprawdę wszystko co mogę powiedzieć o sobie. A co do twojego drugiego pytania, panie, zwracam się do ciebie z szacunkiem nie dlatego że jesteś Furionem - spojrzeli sobie w oczy, spojrzenie wilka ukazywało zdziwienie, a Hirowa wielką powagę - Lecz dlatego że jesteś królem i szacunek ci się należy. Kiedy skończył zapadła cisza (znowu). Król patrzył mu w oczy przez jakiś czas, po czym, mimo zaskoczenia Hirowa, uśmiechnął się. - A jednak Sahra nie myliła się co do ciebie. - Co masz na myśli panie? - Masz dobroć w oczach - zaczął kierować się do wyjścia z celi - Chciałbym wypuścić cie od razu ale niestety muszę skonsultować się z moimi doradcami - i wyszedł pozostawiając Hirowa samego. ............................................................................... Przez następne dwa dni, Hirow nie miewał żadnych gości w swojej celi, parę razy słyszał jak Sahra kłóci się ze strażnikami zęby ja wpuścili, ale zawsze ja spławiali. W tym samym czasie król starał się przekonać swoich doradców żeby puścili człowieka wolno, w końcu uratował życie jego córki więc wolność mu się należy, lecz oni nalegali żeby został stracony. W końcu po wielu godzinach dyskusji doszli do porozumienia i trzeciego dnia Hirow został wezwany do sali tronowej na odczytanie wyroku. Chłopak został przyprowadzony do sali tronowej pod eskortą czterech strażników. W sali czekało na niego kilka osób, w tym Sahra wraz z rodzicami, rodzinny strażnik Bardock, oraz paru innych furionów, prawdopodobnie doradców króla. Kiedy Hirow stanął przed nimi, król wstał z tronu. - Przejdę od razu do rzeczy, zostałeś oskarżony o wtargnięcie do królestwa, co zwykle grozi śmiercią - w tym momencie z usta Sahry wydobył się zduszony krzyk - Lecz ze względu że uratowałeś życie mojej córki, zostanie dana ci szansa przeżycia. Stoczysz pojedynek na arenie, jeżeli wygrasz, pozwolimy ci odejść, lecz jeśli przegrasz, zginiesz. Bardocku - król zwrócił się do szarego wilka stojącego nie daleko tronu - Starszyzna wybrała ciebie na jego przeciwnika, wasza walka odbędzie się jutro. Straże zaprowadźcie więźnia do celi. "Pojedynek na śmierć i życie, ehhhh jak ja tego nie lubię", mówił do siebie w myślach Hirow gdy był prowadzony do celi, gdzie miał oczekiwał swojej walki. Następnego dnia po Hirowa przyszło dwóch strażników, chcieli go obudzić wcześnie rano gdy będzie jeszcze zmęczony żeby Bardock miał nad nim przewagę, lecz on już nie spał, czekał na nich. W drodze na arenę, miał cały czas nadzieję ze wydarzy się coś co sprawi że nie będzie musiał walczyć na arenie, nie chciał walczyć z jakimkolwiek Furionem nawet jeżeli to miało znaczyć jego śmierć. Arena znajdowała się po drugiej stronie zamku, za dwornym ogrodem. Był to ogromny, ponad dziesięcio metrowy, okrągły budynek do którego właśnie zbiegało się bodajże całe miasto aby oglądać jego walkę i, jak wydawało się Hirowowi, mieli nadzieję na jego śmierć. W środku znajdowało się wiele korytarzy które prowadziły do loży i pomieszczeń gdzie gladiatorzy mieli czekać na swoją chwilę chwały na arenie. Właśnie w jednym z takich pomieszczeń Hirow miał czekać na sygnał którym będzie dźwięk rogu, i wtedy ma wyjść na arenę. W pomieszczeniu tym było sporo broni, mieczy, łuków, nawet magicznych lasek i zwojów dla magów, oraz zrobi, tarcz i parę innych rzeczy. Hirow myślał chwilę nad założeniem jednej z takich zbroi, niestety po bliższym przyjrzeniu się, zauważył że jest przystosowana dla Fururionów nie dla ludzi co było do przewidzenia. W ten zabrzmiał róg i brama na arenę się otworzyła. Kiedy na nią wyszedł pierwsze co zobaczył, a raczej co go oślepiło, był blask słońca walący mu prosto w oczy, po chwili do jego uszu napłynęły wrzaski tłumów, buczenie i gwizdy. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła, zobaczył że znajduje się na okrągłym placu z ubitej ziemi, kamienia, błota i nawet paru drzew. Cały ten plac był ogromny, zapewne toczyły się tu bitwy z udziałem wielu wojowników i wojowniczek, po chwili dostrzegł swojego przeciwnika. Hirow zmierzył go wzrokiem. Wilk był odziany w lekką skórzana zbroję, spodnie także były ze skóry, nie miał ochraniaczy, przy pasie wisiał miecz. Hirow nie widział sztyletu ale był prawie pewien że Bardock gdzieś go ma. Chłopak czekał na ruch przeciwnika, lecz nie spuszczał go z oczu. Może i nie zamierzał walczyć ale pozostawał w gotowości do obrony. Wilk wyciągnął miecz i opuścił go w taki sposób, jak by także czekał na pierwszy ruch człowieka. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukał. Hirow nie wiedział co zamierza Furion, czekał spokojnie na jego ruch. Wilk wolnym krokiem ruszył w prawo, przeszedł jakieś pięć metrów po czym się wrócił, cały czas obserwował człowieka. Teraz Hirow był pewien że Bardock czeka na jego pierwszy ruch, lecz dalej nie zamierzał go wykonać. Widząc ze przeciwnik nie zamierza nic zrobić, wilk stanął i zaczął zakreślać mieczem krąg na ziemi wokół siebie. Widząc to Hirow trochę się zdziwił i skupił wzrok na swoim przeciwniku. "Rzuca czar? A może chce odwrócić moją uwagę?" pomyślał i czekał co dalej zrobi wilk. Furion zaczął rysować coś w kręgu lecz Hirow nie był w stanie dostrzec co to dokładnie było. Zbliżył się wiec powoli i gdy był w odległości piętnastu metrów od wilka, spostrzegł że owym czymś był Septagram, teraz wiedział już że wilk zamierza rzucić jakieś zaklęcie. W momencie gdy człowiek się zbliżał, Bardock kończył układać kamienie na rogach gwiazdy którą wyrysował w kegu. Kiedy skończył ruszył w stronę Hirowa, zostawiając mieczem ślad na ziemi biegnący od septagramu. Kiedy chłopak zobaczył że wilk się zbliża, staną w miejscu i czekał aż wilk się zbliży. Po chwili dostrzegł że Bardock coś mamrocze lecz nie słyszał co, widział tylko ruch ust. Wilk zbliżał się powoli, spokojnym krokiem. Napięcie rosło ale Hirow nie dawał za wygraną, nie zamierzał walczyć. Wilk zatoczył łuk i stanął pod jednym z drzew znajdujących się na arenie, te akurat znajdowało się na jej środku. - Zamierzasz się ruszyć, czy stać tam i czekać na śmierć? - zapytał wilk ironicznym, lekko żartobliwym tonem. - Śmierć przyjdzie po mnie prędzej czy później - powiedział spokojnie Hirow - Lecz jeżeli moje przeżycie ma oznaczać twoją śmierć, to nie mam sensu walczyć. - Podoba mi się Twoje rozumowanie. Niestety rozkazano nam walczyć z powodu tak głupiego, jakim jest Twe pochodzenie. Jestem Ci wdzięczny za to, że ocaliłeś moją podopieczną i sprowadziłeś ją tutaj. Żądam od Ciebie walki honorowej,wiec pokaż na co cię stać - powiedział Bardock i podniósł miecz w oczekiwaniu na reakcje człowieka. Jego słowa zaskoczyło Hirowa, był przekonany że Bardock z radością go wykończy, lecz on chciał honorowej walki. "Honor" pomyślał Hirow i uśmiechnął się pod kapturem. - Honor to wspaniała rzecz, drogi Furionie - zdjął kaptur odsłaniając rękojeść miecza który miał na plecach. Wyciągnął go powoli ukazując jego półtora metrowe, złote ostrze - Ja też go cenię Ustawił miecz w pozycji gotowej do cięcia w poziomie od lewej do prawej, lecz trzymał go tylko jedną ręką, i ruszył na wilka. Poruszał się z prędkością tak wielką że Furion przez chwile stał oszołomiony, ale ocknął się w ostatnim momencie. Odskoczył do tyłu, podczas wykonywania uniku, kopnięciem z pół obrotu wykopał ziemię z wcześniej zakreślonego łuku w stronę Hirowa. Chłopak nie był pewien co szykuje dla niego wilk więc zatrzymał się gwałtownie, wykonał obrót w prawo i ciął mieczem powietrze. Siła pędu połączona z siłą cięcia wywołała fale wiatru, która rozproszyła piasek lecący w jego kierunku. Po chwili zorientowawszy że owy piasek leciał w górę a nie w jego kierunku, a jego fala wzbiła go jeszcze wyżej. Ziemia opadała nie naturalnie wolno lecz Hirow się tym nie przejmował bo wilk już na niego czekał. Chłopak skoczył do wilka i gdy był jakieś trzy metry od niego, zamachnął się z całej siły tnąc od lewej do prawej, widząc to furion postawił gardę i czekał na cios. Ich miecze zderzyły się z głośnym brzdękiem. Bardock nie spodziewał się tak silnego ciosu lecz udało mu się zatrzymać ostrze tusz przed jego pyskiem. Hirow stanął na ziemi i zaczął siłować się w zwarciu z wilkiem. - Heh, jesteś najsilniejszym człekiem, jakiego spotkałem. Szykuje się ciekawa walka - i nagle pchnął z wielką siłą starając się wywrócić przeciwnika. Siła ataku była tak wielka że po ziemi rozeszła się fala jak kręgi na wodzie. Gwałtowność pchnięcia zaskoczyła Hirowa. Kolana lekko się pod nim ugięły lecz nie upadł. Skupił całą siłę w nogach i odepchnął wilka co wywołało drugą fale. Tym jednak razem był on przygotowany, lecz i tak z trudem utrzymał równowagę, po chwili dalej się siłowali. Nagle Bardock wyprostował lewą rękę, ułożył dłoń w kształt miski i wystrzelił z niej, coś jakby jasno lazurowy sopel, którym strzelił za Hirowa. Chłopak chciał sprawdzić w co zamierzał trafić wilk, lecz zanim to zrobił usłyszał trzask łamanego drewna i zrozumiał już co się stało. Wykorzystując nadludzką siłę przeciwnika i swoją lekką wagę, dał się odepchnąć, a raczej odrzucić do tyłu i co sprawiło że Bardock lekko się przechylił do przodu. Wykonał obrót w taki sposób że widział spadające na niego drzewo, obrócił się tak że był teraz bokiem do niego i w locie wyszeptał - Way Of Destruction Lesson One - wyprostował ręce, konar drzewa był już tusz tusz, w tym samym czasie Bardock już się wyprostował - Dragon Strike! Z jego rąk w obie strony, ziemię i nadlatujące drzewo, wystrzeliły dwie ogniste smocze głowy. Eksplozja wzbiła tumany dymu który go ukrył. Bardock nie miał czasu przyjrzeć się temu bliżej bo właśnie w jego kierunku nadlatywał spory kawałek drewna, wykonał więc unik w tył a potem odskok w bok i obserwował w skupieniu chmurę dymu. Przeczuwając że jego przeciwnik coś szykuje, ponownie wyprostował rękę lecz tym razem wywołał fale wiatru która rozproszyła cały dym. "Dragon Strike!" usłyszał nagle i w momencie gdy dym zniknął, ujrzał trzy ogniste smocze głowy lecące w jego kierunku. Bardock wykonał jeszcze jeden unik i zastygł w bezruchu oczekując następnego ataku. Widzą to Hirow, który stał akurat między resztkami rozwalonego drzewa, ruszył na niego. - Hah! - krzyknął Bardock i ruszył w kierunku Hirowa, trzymając miecz za plecami ostrzem do góry Spotkali się w połowie drogi. Ich miecze ponownie się spotkały, ty razem uderzenie nie było takie silne. Hirow lewą ręką wykonał cios celując w klatkę piersiową wilka. Furion chciał to zablokować lecz nie zdołał. Cios był tak silny że złamał dwa żebra i Furion splunął krwią, jednak mimo bólu uderzył człowieka z kolana w brzuch. Cios trafił niespodziewającego się niczego chłopaka i zamroczył go na chwile. Hirow pchnął Bardocka z całej siły co sprawiło że obaj odlecieli od siebie na parę metrów. Przystanęli na chwilę i zmierzyli się wzrokiem. Wilk powoli zaczął cofać się do gwiazdy którą wcześniej narysował, cały czas był odwrócony frontem do człowieka, czubek miecza trzymając blisko ziemi. Hirow po chwili odzyskał wzrok, lecz brzuch bolał go niemiłosiernie, gdy zauważył że Bardock cofa się w stronę septagramu ,wiedział że coś się święci. Wyszeptał pod nosem "Guardian Touch", czego wilk nie zauważył, i wbił miecz w ziemię obok siebie, po czym złapał lewą ręką za prawy przegub. Zamknął oczy, skupił energie w prawej dłoni i w myślach powiedział "Dragon Strike. Jego prawa ręka, od dłoni po łokieć, zaczęła świecić mocnym czerwonym światłem, coraz jaśniej i jaśniej. Widzący to Furion stanął przy gwieździe. Zaczął skupiać energie w lewej dłoni, którą celował aktualnie w Hirowa. Ręka chłopaka świeciła coraz jaśniej aż płomień stał się oślepiająco biały. Wyprostował się, stanął w pozycji jak by chciał wyprowadzić prawy prosty( lewa ręka zgięta w łokciu przed sobą a prawa w zamachu za sobą) - Dragon Strike Z jego ręki wystrzeliła biała smocza głowa wielkości małego budynku i pomknęła w stronę Bardocka. Furion był zaskoczony rozmiarami jego ataku ale nie stracił zimnej krwi. - Ner'Gatharwykonał unik w bok. Wysoka na ponad 3.5m fala ziemi i kamieni pomknęła w stronę smoczej głowy. Zaklęcia zderzyły się w odległości czterech metrów od swoich właścicieli z potężnym hukiem i blaskiem, rozrzucając kamienie i ziemię na wszystkie strony. Powstała w ten sposób fala uderzeniowa dogoniła Bardocka w momencie gdy ten szarżował na człowieka i cisnęła nim do jeziorka po prawej, ogłuszając na moment. Ta sama fala uderzyła w Hirowa. W tym momencie jego miecz rozbłysł na niebieski i stanął w powietrzu przed nim, otaczając go małym polem siłowym chroniącym przed skutkami zderzenia "Ner'Gathar" i "Dragon Strike". Jednak odczuł skutki własnego zaklęcia. Świat na chwile stracił kolory, chłopak padł na kolana i wypluł sporo krwi. Po drugiej stronie areny przemoczony do suchej nitki Bardock podnosi się z wody, skutki uderzenia były jednak większe niż myślał. Świat zaczął wirować w koło a wilk zachwiał się na nogach, w ostatniej chwili podparł się mieczem żeby nie upaść. Gwałtownym ruchem ściągnął wodę z głowy i oczu. Był wyraźnie zdenerwowany. Hirow z trudem łapał oddech, podparł się na mieczu wbitym przed nim i wstał z pewnym trudem. - Jestem pełen podziwu, wilku - powiedział na tyle głośno żeby jego przeciwnik go usłyszał - Tak trudnego przeciwnika nie miałem od dawna. Gdy kręcenie przeszło, wilk otrzepał się lekko, choć był jeszcze trochę skołowany to dał rade strząsnąć część wody z siebie. - Cóż, jesteś zdecydowanie najsilniejszym człeczyną z jakim walczy. Szkoda że to arena, gdzież gdzie nie ma widzów moglibyśmy zrobić niezłą rozpierduchę - Kto wie - chłopak wyciągnął miecz z ziemi i wyprostował się - Ale chyba mamy tu wystarczająco dużo miejsca żeby poszaleć nie uważasz? - Hehe - zaśmiał się Bardock i przejechał palcem po ostrzu miecza po czym zacisnął pięść - Masashi Odar'Nach! Jego miecz zapłonął na granatowo, lecz chwilę później ostrze zabłysło białym światłem a sam trzon stał się fioletowy. Hirow uśmiechnął się. Podniósł miecz tak że miał przed oczami rękojeść i obrócił go ostrzem w dół. "I'am the master of my soul..." - zaczął powtarzać w myślach - "Justice is my shield and fear is me sword... I have destroyed over a thousand demons... Unknown to sadness, nor known to joy... Have withstood pain to capture them all... Yet those hands will never fight... So as I pray..." - Soul Reaper Jego broń zabłysła białym światłem, i powili zaczeła płonąć na niebiesko aż miecz stał się lazurowy. Obaj zmierzyli się wzrokiem po czym ruszyli na siebie. Mieli zamiar dać wszystko w to uderzenie,całą pozostałą im silę i energie, wszystko! Miej więcej na środku areny spotkali się. - AAAAAA!! - Hirow ciął w poziomie od lewej do prawej - MOARRR!! - Bardock uderzał od dołu Kiedy ich ostrza zetknęły się, na początku wywołały fale uderzeniową która rozeszła się w powietrzu, aby po chwili zamienić się w dwie ogromne fale, fioletową i jasno niebieską, nacierające na siebie. Po paru sekundach utworzyły sferę purpurowego światła która z głośnym piskiem zaczęła pochłaniać arenę, aż w końcu zajęła całe pole bitwy oprócz trybun. Blask oślepił wszystkich Furionów oglądających całą walkę. Nagle potężna eksplozja ogłuszyła widzów, zakrywając całą arenę w chmurach dymu. Kiedy doszli do siebie, dym nadal zakrywał całe pole bitwy. Zapadła cisza, wszyscy w napięciu oczekiwali wyniku walki. Dym powoli zaczął opadać ukazując szkody jakie spowodowała eksplozja. Widok był szokujący, można powiedzieć że straszny. Cała arena,woda, drzewa, głazy, wszystko zniknęło, teraz był widoczny tylko ogromny, głęboki na dwadzieścia metrów, dymiący krater, zajmujący całą powierzchnie pola bitwy. Furionów sparaliżował fakt, jaką destruktywną mocą dysponują ci dwaj wojownicy. Po paru długich minutach dostrzegli że na dnie katera coś się rusza. To byli oni. Wszędzie było pełno krwi. Bardock wspierał się na mieczu wbitym przed nim oczekując ostatecznego ciosu człowieka który stał na przeciw niego. Hirow spojrzał na wilka i uśmiechnął się. Wziął zamach i wbił miecz obok niego. - Nie - powiedział, splunął krwią i spojrzał na obserwującą całe zdarzenie starszyznę - To już koniec!! - krzyknął i od razu tego pożałował. Przestał widzieć kolory, wszystko zawirowało, poczuł jak upada. Widział już tylko ciemność.
|
|
|
|