Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
Pokaż wiadomości
Ta sekcja pozwala Ci zobaczyć wszystkie wiadomości wysłane przez tego użytkownika. Pamiętaj, że widzisz tylko te wiadomości w tematach do których masz aktualnie dostęp.
    Wiadomości   Pokaż wątki Pokaż załączniki  

  Wiadomości - Hirow
Strony: [1] 2 3 4 ... 16
1  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 06 Grudnia 2010, 20:35:19
Pisze pisze, poprostu mam teraz pare osobistych problemów wiec to trwa dość długo ale nie martw sie, czego jak czego ale tego opowiadania nie porzuce ;]
2  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 11 Października 2010, 19:42:39
Chapter ten - Awakening Part Three - Power

Wnętrze świątynie ( a przynajmniej pokój w którym teraz się znajdowali ) było
dość spore, na ścianach, kolumnach i posągach, przedstawiających zarówno
Furionów jak i ludzi, było pełno hieroglifów których nawet Hirow nie rozumiał.
W środku było jasno, chodź nie dostrzegali żadnego źródła światła co ich zdziwiło.
- Niesamowite miejsce - zauważyła Sahra - Tajemnicze, i pełne tej dziwnej...
energii... wy też to czujecie prawda?
- Tak, na pewno "coś" czuje
Chłopak nic nie powiedział tylko badał wzrokiem świątynie. Był tak zamyślony że
nawet nie usłyszał jak kocica go woła, dopiero kiedy go szturchnęła
- Hirow? - zapytała zaniepokojona - Dobrze się czujesz?
- C-Co?, a tak, tak wszystko w pożytku. Jestem tylko... wstrząśnięty tym widokiem,
To pierwszy i jak do tej pory jedyny ślad po mojej kulturze. To dla mnie wielkie
przeżycie
- Domyślam się. Jest w tym miejscu coś niesamowitego, ty też to czujesz?
- "Czuje" co? - odpowiedział zdziwionym tonem. Spojrzał na Bardocka pytająco na
wilka, jednak ten był zbyt pochłonięty badaniem okolicy żeby to zauważyć
- Nie czujesz "czegoś"? Tej dziwnej energii, tej obecności tej.... Wybacz nie
jestem w stanie określić co to dokładnie jest
- Nie, niczego nie czuje, może tylko wy możecie to poczuć? Albo, albo, no nie
wiem, robisz coś żeby to poczuć? Używasz jakiegoś zaklęcia? a może dotknęłaś
czegoś jak tu wchodziliśmy?
Sahra zastanowiła się przez chwile, była pewna że niczego nie dotykała a tym
bardziej nie używała magi. Spojrzała na chłopaka podejrzliwie, "A może...".
- Powiedz mi Hirow, jesteś w stanie wyczuć moją obecność?
- Co proszę? - był bardzo zdziwiony jej pytaniem
- Czy potrafisz wyczuć moją obecność, nie węchem, magią czy myślą, tylko, duszą.
- Nie wiem, - odparł szczerze - Nigdy czegoś takiego nie próbowałem. Nawet nie
wiem jak się do tego zabrać
Tak jak podejrzewała dziewczyna. Hirow był zamknięty na otoczenie, nie, on był
zamknięty na świat.
- Musisz się wyciszyć, sięgnąć w głąb swojej duszy, nie magią ani umysłem, tylko
samym swoim jestestwem. Musisz otworzyć się na świat, na wszystko co cię otacza
jednak nie możesz "wyjść" na świat. Rozumiesz co mam na myśli?
- Chyba tak. Spróbuje
Chłopak zamknął oczy i tak jak powiedziała Sahra, spróbował sięgnąć w głąb
swojej duszy. Robił to już wcześniej, kiedy trenował w między wymiarze, ale nigdy
nie próbował otworzyć się na otaczający go świat. Skoncentrował się, powili
zagłębiają się w swoje wnętrze. Coraz głębiej i głębiej. Lecz niczego nie
znalazł ani nie poczuł. Zastanowił się przez chwile. "Spróbujmy inaczej".
Jeszcze raz sięgnął w głąb siebie, jednak tym razem użył swojej wyobraźni.
I wtedy coś zobaczył, a może poczuł? Nie był pewien, jednak podążał za tym
"czymś". Wtedy stało się coś dziwnego. Coś zmusiło go do otwarcia oczu lecz to
co zobaczył nie było wnętrzem świątyni, tylko jakimś ciemnym pomieszczeniem.
Zaniepokojony tym zjawiskiem zaczął szybko się rozglądać. "Chwila, może właśnie
to miała na myśli Sahra?". Wtedy ni stąd ni zowąd, zrozumiał że chodź jego ciało
dalej znajduje się w świątyni, jego dusza jest gdzie indziej, jakby odłączyła
się od ciała i nadal będąc w tym samym miejscu, zdawała się być oddzielną jego
częścią.
"Więc o to chodziło Sahrze. Interesujące". Nie musiał się już dłużej zastanawiać
ani koncentrować. Instynktownie wiedział co robić, zdawało mu się to dziwne,
jednak nie zwracał na to zbytniej uwagi. Powoli zaczął otwierać się na świat wokół
niego. Od razu wyczuł obecność furionki. Nie tylko ją zobaczył, poczuł też jej
magie, imponującą magie jak zauważył, i uczucia jakie teraz jej towarzyszyły.
Niepokój, nadzieja, niepewność ale także, ciekawość, troska i coś jeszcze,
jakieś ciche, małe uczucie którego nie mógł rozpoznać, chciał przyjęć mu się
bardziej jednak w momencie gdy sięgnął po nie, poczuł coś niepokojącego. Rozejrzał
się odruchowo mając nadzieję że to Bardock, jednak zauważył że już wcześniej
go wyczuł, po prostu tego nie zauważył będąc tak skoncentrowanym tylko na kocicy.
Otworzył się jeszcze bardziej i wtedy poczuł jakąś obecność i uczucia tego kogoś,
lub czegoś. Siła, dzikość, wstręt, wrogość i... żądza mordu. Z przerażeniem wycofał
się do swojego ciała żeby ostrzec przyjaciół. Zdążył tylko zobaczyć
przerażenie na twarzy Sahry i wtedy coś czarnego i włochatego trafiło go w twarz
z taką siłą że stracił koncentracje i z powrotem zapadł się w sobie tracąc
kontakt z rzeczywistością. Dziewczyna zobaczyła tylko czarny cień a chwile potem
ciało Hirowa przebijające północną ścianę świątyni i znikając w tumanach kurzu.
Jej przerażenie prawie natychmiast zastąpiła wściekłość i żądza mordu ale wilk
był szybszy. Zanim kotka zrobiła cokolwiek, stanął między nią a tym "czymś" co
znokautował chłopaka. Sahra przyjrzała się bestii. Była wielka, nawet stojąc na
czterech łapach miała jakieś dwa metry wzrostu i cztery metry długości,
przypominała szkielet porośnięty grubą warstwą futra z ogonem (który sam miał
jakieś dwa metry) zakończonym kościanym ostrzem, przynajmniej dwa razy szerszym
od furionki. Jej nad wyraz długie kończyny było zakończone ostrymi jak brzytwa
pazurami a zdeformowana czaszka o długim pysku była pełna białych zębisk. Stwór
nie wydzielał żadnego zapachu ani nie wydawał żadnego dźwięku, nie była też w
stanie
go "wyczuć". Potwór spojrzał na nich, jego ślepia jarzyły się niebieskim blaskiem.
Widok mroził krew w żyłach.
- Szybko, idź spróbuj obudzić Hirowa - szepnął Bardock - Zatrzymam to coś ile się da
- Sama to zatrzymam - odpowiedziała, w jej głosie słychać było źle ukrytą złość
- Nie, musisz go obudzić, nie wyczuwam jego obecności, obawiam się że to
coś gorszego nić tylko strata przytomności - kiedy to mówił bestia powoli zaczęła
iść w prawo, zapewne starając się ich okrążyć - Pospiesz się
- Ale...
Bestia rzuciła się nagle na wilka, który mógł tylko zablokować cios. Siła
uderzenia była tak wielka że Bardock wpadł na Sahre i oboje wpadli na ścianę za
nimi. Po nie udanym ataku monstrum odskoczyło i szykowało się do następnej próby
- Pospiesz się! - krzyknął do Sahry i rzucił się na monstrum, odwracając jej uwagę
od towarzyszki
Kocica nie mając wyboru pobiegła do nieprzytomnego chłopaka. Nie wyczuwała go,
bała się że jednak coś mu się stało. Coś więcej niż tylko parę siniaków. Chłopak
leżał w gruzach oparty plecami o mały cokół. Popieszczenie do którego wpadł było
dość małe a postument stał centralnie na środku. Nie było tutaj jasno jak w
poprzednim pokoju, panował tu półmrok, jedynie kamienny cokół wydawał się świecić.
Dziewczyna nie miała czasu bliżej mu się przyjrzeć, odkopała przyjaciela z gruzów
i sprawdziła czy oddycha. Oddychał a serce biło dość wolno, ale miarowo, jednak
wydawał się bardziej niż nieprzytomny, był nieobecny. Nieobecny duszą. Dotknęła
jego skroni, była zdziwiona że nie ma żadnych skaleczeń czy zadrapań ale nie
martwiła się tym zbytnio. Skupiła na nim całą swoją uwagę i powoli zajrzała w jego
umysł. Nic. Nie zrażona tym faktem spróbowała jeszcze raz, tym razem zaglądając
głębiej... Nic, pustka, jakby cało leżące przed nią było tylko skorupą. Ręce
zaczęły jej drżeć, "Nie" powiedziała sobie w duchu "Nie poddam się, nie
teraz gdy najbardziej mnie potrzebuje". Spojrzała w stronę wilka by zobaczyć jak
sobie radzi. Nie radził sobie za dobrze, jakoś się trzymał ale nie miał szans na
wygranie tej walki. Bestia była zbyt szybka, a za każdym ciosem Bardock coraz
niżej opuszczał gardę. Na szczęście furion był czujny, bardzo czujny, potrafił
zablokować cios jeszcze zanim potwor w ogolę go wyprowadził. Długo jednak tego
nie wytrzyma.
- Asuro dodaj mi sił - poprosiła szepnę Sahra i powróciła do budzenia Hirowa.
...
Hirow z powrotem wylądował w, jak to określić, swoim umyśle. Jednak to nie był
ten sam zakamarek jego jaźni co wcześniej. Coś było nie tak
- Gdzie ja jestem do cholery - powiedział do siebie i wkrótce potem pożałował że
się odezwał
- Tam gdzie już dawno powinieneś zajrzeć drogi chłopcze - odpowiedział mu głos
tak głęboki i dźwięczny, jak by dochodził z wnętrza studni
Chłopak zamarł. Głos wydobywał się zewsząd, nie było widać jego źródła, po prostu
dobiegał z jego własnego umysłu, jednak wiedział że do absurd. W ciszy która
zapadła postarał się ukradkiem otworzyć na świat jak poprzednio
- To nadaremna próba. To nie jest już twój umysł, przynajmniej nie do końca
- Kim jesteś? A co ważniejsza gdzie ja jestem?
- Kim jestem? - odpowiedział z wyraźną irytacja - Oooo, dobrze wierz kim jestem,
a co do tego gdzie jesteśmy, cóż, to... skomplikowane, ale ty możesz nazwać to
miejsce Źródłem
- Źródłem? - zapytał głupawo chłopak
- Tak - odpowiedział spokojnie - A jeżeli dalej nie chcesz uwierzyć w to kim
jestem - nagle przed Hirowem pojawiło się błękitne, oślepiające światło. Chwile
potem stał tam Saved we własnej wilczej osobie - To jestem twoim ojcem
Chłopakowi opadła szczęka. Tego się nie spodziewał, ale opanował się po chwili.
To jasne że jest jego ojcem, przecież to bóg Vikan
- Uff, już się bałem że mówisz poważnie
- Ja mówię poważnie chłopcze - podszedł do niego bliżej - Nie tylko w sensie jako
twój bóg. Jesteś moim potomkiem w linii prostej, synu - ostatnie słowo
wypowiedział z wyraźnym naciskiem
Hirow milczał. To było zbyt wiele jak dla niego, jeszcze niecałe sześć miesięcy
temu był tylko zwykłym człowiekiem, a teraz stał się synem boga. To było wręcz
śmieszne. Saved jakby czytał w jego myślach
- Nie martw się tym teraz, mamy ważniejsze rzeczy do omówienia i zrobienia. Nie
jesteś takim znowu synem boga, nie do końca, twoja matka była człowiekiem ale o
tym później wiec nie nalegaj
- Dobrze dobrze - opanował się trochę i zamyślił przez chwile, podsumowując co się
dokładnie stało - Mów szybko ojcze, moi przyjaciele potrzebują pomocy, muszę się
z tąd szybko wydostać
- Nawet jak bym cie stąd wypuścił, to na wiele byś im się nie zdał, nie w tym
stanie jakim jesteś teraz
- Nie mam czasu na brednie - ledwo panował nad gniewem - Nawet jeśli na wiele się
nie zdam muszę im pomóc!
- ... W twoich oczach śmierć - odezwał się niepewnie Saved - Dobrze, pomogę ci ale
musisz mi coś przysiądź
- Cokolwiek - nie było czasu się nad tym zastanawiać, miał do czynienia z bogiem,
z bogiem jego ludu - Cokolwiek - powtórzył. Mówił poważnie
...
Bardock powoli opadał z sił, gdy bestia zdawała nawet nie spocić o ile to w ogóle
możliwe. Sahra desperacko próbowała sięgnąć duszy Hirowa, odwróciła wzrok od
toczącej się niedaleko walki i spojrzała w duł, chłopak miał otwarte szeroko oczy.
Dziewczyna wydała z siebie zduszony krzyk i odskoczyła do tyłu gdy człowiek wstał
nadnaturalnie szybko. Rozejrzał się dookoła i zatrzymał wzrok na potworze starającym
się przełamać blok wilka. Sahra poruszyła się i Hirow spojrzał na nią, przyglądał się jej
tępo przez chwile potem z powrotem odwrócił wzrok w stronę walki. Kocica zdążyła mu
się przyjrzeć przez chwile, chłopak miał minę która nie zdradzała żadnych uczuć, i te
oczy, puste, zupełnie pozbawione duszy, w ręku trzymał dziwny, czarno-złoty medalion
w kształcie wilka, wzięty prawdopodobnie z postumentu na który wpadł wcześniej.
Hirow ruszył w stronę walczących a w miarę jak się do nich zbliżał, wokół niego zaczęła
pojawiać się, dziwna, najpierw pomarańczowo-szara później-złoto czarna jak amulet
w jego ręku, aura,aż w końcu stał się cieniem, kroczącym mrokiem w którym było tylko
widać jego puste oczy. Potwór zaprzestał ataków i zamarł w miejscu skupiając całą swoją
uwagę na chłopaku który teraz znajdował się jakieś cztery metry od niego i cały
czas się zbliżał. Bardock wykorzystał okazje i zrobił parę kroków, tyłem żeby
nie spuszczać bestii z oczu, i chwile potem spocony i zdyszany osunął się na
kolana. Hirow minął go i stanął twarzą w twarz z monstrum. Kocica już zaczęła
leczyć niektóre mniej poważne rany Bardocka, cisza i napięcie wiszące w powietrzu
były nie do zniesienia. Potwór zaatakował, chcąc rozerwać chłopaka na pół,
zamachną się i... nic, jego szpony przecięły powietrze, zupełnie jak by nic tam
nie było. Bestia bardziej zdziwiona niż przestraszona ponowiła atak, z tym
samym skutkiem co poprzedni. W końcu monstrum spanikowało i zaczęło machać
łapami na oślep starając się rozproszyć przeciwnika. Hirow uniósł powoli prawą
rękę do lewego policzka i trzasną bestie zewnętrzna stroną dłoni w pysk.
Brutalna siła jego ataku cisnęła potworem o oddaloną o trzy metry ścianę,
dewastując przy okazji inskrypcje ją pokrywające. Monstrum wydostało się z pod
gruzów i w panice ruszyło prosto na niego, chłopak ponownie uniósł ramie, tym
razem nad głowę. Bestia w dwóch susach przebyła dzielącą ich odległość, w
momencie gdy jej głowa znajdowała się parę centymetrów od Hirowa, ten ciął
powietrze ręką na ukos, posyłając potężny, złoto-czarny promień w bestie. Jego
moc była tak wielka że zatrzęsła całą świątynią i wypaliła dziurę o średnicy
paru metrów w sklepieniu jaskini. Okrągły księżyc oświetlił jego postać. Mroczna
aura powoli zaczęła znikać, a oczy Hirowa z powrotem odzyskały swój dawny kolor,
jego dusza wróciła na miejsce, uniósł naszyjnik do piersi i mocno go ścisnął.
Kiedy już ochłonęli, Hirow wyjaśnił furionom co się z nim stało, w spokoju
wysłuchali jego opowieści
- I co teraz? - zapytała Sahra - Co zamierzasz zrobić?
Chłopak spojrzał w zamyśleniu w bok i stał tak przez chwile, zastanawiając się
nad odpowiedzią
- ... Muszę tu zostać na jakiś czas, tydzień może dwa - spojrzał na nich - Sam
- Mam nadzieję że wież co robisz - Bardock dalej był obolały, ale to nie
zagrażało jego życiu
- A co my mamy robić w tym czasie? - w jej głosie słychać było lekką nutę rezygnacji
- Wróćcie do miasta, zbierzcie więcej informacji o działaniach Imperionów,
zbierzcie prowiant, odpocznijcie - spojrzał na Sahre - Napisz list do rodziców,
na pewno się o ciebie martwią
- Nie możemy zostawić cię tu samego - ponownie chciała go odwieść od tej
decyzji - A co jeśli jest tu więcej tych bestii?
- Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie - widząc jej niezadowolenie
dodał - Zaufaj mi
- Przecież ci ufam - powiedziała cicho, tak żeby jej nie usłyszał
- Echhhh - westchnął wilk - Widzę że cie nie powstrzymamy, no cóż ufam że wież
co robisz. Choć Sahro, Hirow ma racje, potrzebujemy małego odpoczynku po tych
"harcach"
Chłopak stojąc u wejścia świątyni odprowadził ich wzrokiem aż nie zniknęli w
ciemności tunelu prowadzącego na zewnątrz. Spojrzał na wilka dyndającego na jego
piersi i uśmiechnął się z błyskiem w oku
- Let the fun begin
3  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 30 Lipca 2010, 21:14:44
Nie skasowali tylko sam usunąłem bo zaspamowali go. Gdzie indziej będę go przenosił
4  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 27 Lipca 2010, 13:23:51
Chapter ten - Awakening Part Two - Ruins

- A nie mówiłam że wszystko będzie dobrze? - od momentu gdy opuścili miasto,
Sahra trochę się rozluźniła, jednak dało się czuć jej zdenerwowanie, jak z
resztą nie tylko jej
- Heh, tam Sahro miałaś racje. Jednak, mimo że zaakceptowała mnie jako osobę,
to nie prędko zostaniemy przyjaciółmi - Hirow także był zaniepokojony, ale
skrzętnie to ukrywał
- Mimo wszystko jednak zrobiłeś krok ku pokazania jej że nie jesteś taką złą
osobą
- I z tego bardzo się ciesze
- Tylko jedno mnie zadziwia
- Co takiego?
- Dlaczego jesteś taki, taki uległy w stosunku do naszej rasy?
- Proszę? - to pytanie trochę go zaskoczyło, zwłaszcza na fakt jaki dziewczyna
mała ton głosu
- Dlaczego tak bardzo chcesz nam pomóc? Wiem że to twoja misja ale nie potrafię
zrozumieć dlaczego tak ulegasz naszym prawom, czemu nie broniłeś się przed
rycerzami w zamku i nie próbowałeś uciekać? Gdybym nie widziała cię w
akcji pomyślała bym że jesteś miękki. Powiedz mi dlaczego?
Chłopak milczał, spodziewał się że któreś z nich kiedyś o to zapyta ale nie
zakładał że nastąpi to tak szybko, nie zwolnił jednak kroku żeby pomyśleć lub
po prostu odsapnąć.
- ... Nie zawsze tak było - zaczął w koncu - Nie zawsze byłam taki... spokojny i
opanowany
- Nie rozumiem co to ma do rzeczy
- Kiedyś ci o tym opowiem ale teraz nie mamy na to czasu - Uśmiechnął się
szeroko. Ona znała ten uśmiech, którym chciał ukryć bul
- Ale... Co jeżeli będziesz musiał walczyć z jednym z nas? Co jeżeli ktoś
przejmie kontrolę nade mną lub Bardockiem i zmusi cię żebyś z nami walczył?
Co wtedy zrobisz?
- Miejmy nadzieję, że to się nigdy nei stanie. Ponieważ będzie to mój, ostatni
dzień
- Hey! - Przerwał im Bardock - Jesteśmy już blisko. Spójrzcie
Skierowali wzrok w stroną którą wskazywał wilk, i oniemieli. To co zobaczyli
wzbudziło w nich wielki podziw i szacunek. Około czterdziestu metrów od nich
stało wielki, potężny, masywny zamek, a raczej to co z niego zostało. Budowla
była zbudowana na kształt litery "L", i krótszym czubkiem, gdzie znajdowała się
brama główna, był skierowany na południe skąd nadeszli przybysze. Wokół niego
była wykopana fosa, a mury wznosiły się wysoko ponad drzewa. Dwie z sześciu wież
(północno-wschodnia i zachodnia) było kompletnie zniszczone a środkowa,
największa była podniszczona tak że teraz przypominała gigantycznego węża
wijącego się w górę po jakimś niewidocznym kiju. Na murach pełno było blizn
wojny, dziur po uderzeniach katapult lub magii, powbijanych strzał oraz
skruszonych flank. Przez fosę przewalony było zniszczony biegiem czasu most,
którego drewniane belki nie nadawały się już do niczego po tylu latach. Twierdza
Sharen Will witała ich masywna i cierpliwa.
Wpatrywali się w ten obraz przez jakiś czas aż w końcu Sahra przerwała milczenie
- Woah - wyszeptała z podziwem - Nawet po tylu latach budzi respekt czyż nie
- Tak - wyszeptał chłopak
- Chodźmy więc, nie ma czasu do stracenia - chłopak ruszył w stronę zamku jednak
w tym momencie wilk go złapał go za ramie
- Zaczekaj, coś tu nie gra - wilk pociągnął nosem - Czujesz to?
Kocica zrobiła to samo, Hirow tylko przyglądał się kompanom
- Nic nie czuję - zauważyła Sahra
- Dokładnie, to miejsce jest... Martwe
- Martwe? - zdziwił się człowiek - Co dokładnie masz na myśli?
- W każdym miejscu, to w lesie, mieście czy ruinach, można wyczuć mnóstwo
zapachów, rośliny, zwierzęta, truchło... Tu jednak nic nie czuję - kocica była
zaniepokojona tym odkryciem
- Od początku mi się to nie podobało
- Dajcie mi chwilę zaraz to sprawdzę - Hirow przyklęknął, wyją miecz i przystawił
go płaską stroną do czoła, ostrzem do ziemi. Przez chwilę skupiał energię po
czym lekko stukną w ostrze szepcząc "Scout".
W powietrzu rozeszła się fala soniczna która stworzyła w jego głowie obraz
otaczającego go terenu i istot jakie się tak znajdowały. Gdy chłopak wypowiedział
zaklęcie furioni usłyszeli cichy, wibrujący dźwięk. Człowiek powoli zaczął widzieć
swoje otoczenie, widział Sahre i Bardocka, drzewa ich otaczające, mniejsze i
większe robactwo. Wkrótce zobaczył mury twierdzy lecz nie mógł zobrazować jej
wnętrza co go zaniepokoiło. Zanim uwolnił zaklęcie zdążył jeszcze zauważyć parę
mniejszych żyjątek. Wstał, jego mina ujawniała że był głęboko zamyślony
- Dziwne... Nie mogę zobaczyć wnętrza zamku, jednak mogłem zobaczyć parę
mniejszych stworzeń, jednak...
- Jednak co?
- Nie wiem czy to efekt zaklęcia czy moje wyobraźnia, ale gdy jedno "życie" się
pojawiało, inne nagle znikało
- Nie mówiłeś mi że umiesz coś takiego - wypalił naglę wilk
- C-Co? A, tak nie mówiłem, no cóż, nie pytałeś, ale mogę cię tego nauczyć
- Zobaczymy - odpowiedział i spojrzał na niego z lekką pogardą, po czym ruszył w
stronę zamku - Chodźmy, nic nie wskóramy stojąc w miejscu
- Bądźmy jednak czujni, nie wiemy co nas tam czeka - kocica ruszyła za nim
Hirow przez chwile zastanawiał się czemu nie mógł zobrazować wnętrza Sharen
Will, uznał jednak że za słabo się skupił i ruszył za kompanami.
Po mniej wiecej dwudziestu minutach marszu znaleźli się bardzo blisko fosy
otaczającej zamek. Z każdą chwilą atmosfera stawała się mroczniejsza, im bliżej
byli celu tym mniej rosło drzew a ziemia stawała się czarniejsza. Bardock i
Sahra nadal niczego nie wyczuwali. Kiedy doszli do zrujnowanego pomostu, wilk
zbadał jego pozostałość i stwierdził że nie ma takiej możliwości żeby wytrzymał
ich ciężar. Sahra zbliżyła się do krawędzi rowu, był głęboki na dobre piętnaście
metrów
- Nie chciała bym tam spaść
- Ciekawe czy damy rade to jakoś przeskoczyć - zauważył chłopak, na oko do wejścia
było jakieś sześć metrów - Nie widzę jednak innego... - urwał widząc jak wilk
przelatuje obok niego i ląduje niedaleko zrujnowanego wejścia - No, to mam
odpowiedz na moje pytanie
- Heh, Hirow sześc metrów to nic dla furiona - dziewczyna zaśmiała się krótko po
czym wzięła mały rozpęd i również przeskoczyła przepaść, zgrabnie lądując obok
wilka
Chłopak tylko usmiechnął się i lekko pokręcił głową. Spojrzał na dzielącą jego i
furionów przepaść, oceniając czy da rade ją przeskoczyć bez żadnych nie
potrzebnych zaklęć. "No cóż, chyba się nie zabije" pomyślał, wziął
lekki rozpęd i dał susa przez wyschnięta fosę, w połowie lotu był pewien że mu
się nie uda, jednak na szczęście wylądował prawie że na samej krawędzi tej małej
przepaści, już miał dać krok do przody gdy poczuł że ziemia się pod nim obsuwa,
chciał skoczyć do przodu jednak było już za późno. Kocica widząc to migiem
doskoczyła do niego i, zanim jeszcze zdążył opaść choćby metr w duł, już
wyciągnęła go na bezpieczny grunt
- Powinieneś być bardziej ostrożny - powiedziała z uśmiechem
- Wiem, dzięki
Hirow otrzepał się z kurzu i spostrzegł plac ukryty wcześniej za murami. Tu także
było nie liche pobojowisko, pełno gruzów, znalazła się i zwalona wieża,
gdzieniegdzie leżały szczątki machin obronnych. Jednego tylko brakowało.
Trupów, a raczej szkieletów, mimo upływu czasu powinny tu jakieś być, choćby
furionów. Sadząc po zniszczeniach i rozwalonej bramie napastnicy dostali się do
środka i zapewne stoczyli tutaj bitwę, jednak nic na to nie wskazywało.
- Nie podoba mi się to, mimo upływu lat jakieś szczątki powinny się tu
zachować - chłopak był zaniepokojony - musimy zachować ostrożność
- Nie musisz mi tego mówić - odpowiedział sucho Bardock - Ruszajmy, im szybciej
zbadamy te ruiny tym szybciej stąd odejdziemy
Razem ruszyli do środkowej budowli mając nadzieje znaleźć tam wejście do
podziemi. Jej wnętrze było równie zrujnowane co cała reszta otoczenia. Cześć
wieży przebiła sufit i leżała teraz na środku sali. Buło to pomieszczenie dość
spore, w kształcie chyba prostokąta, nie byli tego do końca pewni, kilka
rozkładających się mebli leżało w północnej cześć pomieszczenia, kamienne
schody, a raczej ich resztki, znajdowały się po zachodniej stronie. Schody
prowadzące w duł były całkowicie zasypane ale nie tego szukali.
- Znalezienie czegokolwiek w tych gruzach będzie cholernie trudne - westchnął chłopak
- Nie gadaj tylko szukaj - pouczył go wilk
- To chyba nie będzie konieczne - odezwała się Sahra wskazując na pogrążony w
cieniu wschodni kraniec sali.
Naturalnie będąc kotką miała lepszy wzrok niż pozostali, wiec chłopaki nic nie
widzieli ale po chwili gdy ich wzrok przyzwyczaił się do ciemności. Ujrzeli
wielką, wysoką na pięć metry i szeroką na jakieś trzy, dziurę jakby wydrążoną w
miejscu gdzie ściana łączy się z podłogą. Tunel za nią był skierowany pod kątem
45 stopni w głąb ziemi, prawdopodobnie przecinał lochy zamku. Dało się słyszeć
cichy szum wody.
- Tego tu nie było... - ton Bardocka budził niepokój
- Żadne pisma historyczne o tym nie wspominają... Czyżby ten tunel pojawił się
tutaj niedawno?
- Ślady mają góra tydzień, ale mogę się mylić, tutaj niczego nie można być
pewnym - Sahra kończyła właśnie badać ślady na i wokół otworu gdy nagle coś poczuła.
Dziwne ciężkie uczucie, dosłownie jakby ciemność ożyła i wcisnęła się do
piersi, chłód, smutek, bezsilność... strach. Ostatkiem sił wyrwała się z tego
trasu. Dyszała ciężko, spojrzała na towarzyszy. Nie tylko ona to
poczuła. Hirow miał napięte chyba wszystkie mięśnie, bo aż się trząsł, Bardock
mocno ściskał rękojeść miecza a oczy płonęły mu ze wściekłości.
- Co... co to do było - wydyszała
- Zło - powiedział furion - Czuję tam po prostu zło
- Obawiam się - człowiek już się opanował - Że musimy się dowiedzie co to za zło
Spojrzeli po sobie znacząco i zagłębili się w ciemności.
Tunel był dość długi, szli już dobre dwadzieścia minut. Bardock i Sahra widzieli
lepiej wiec poruszali się z przodu. Te dziwne uczucie mroku już się nie pojawiło,
albo raczej jeszcze. Wreszcie, jak zakomunikował Bardock, tunel zaczął się
powiększać a i wkrótce potem zmienił się w średnich rozmiarów jaskinię w której
znajdowały się...
- Na co tak... Noooooo, tego się nie spodziewałem - Chłopak nie kry zdziwienia
gdy "To" zobaczył
Zanim jeszcze weszli do jaskini, widzieli słabe, niebieskawe światło dobiegając
gdzieś z odległego krańca tunelu, myśleli że to łuna światła odbitego od wody. Jednak się
mylili. Światło dobiegało z kryształów... nie... dobiegało ze świątyni zrobionej
z kryształu, błękitnego kryształu. Budowla miała kształt azteckiej piramidy, ale
nie była tak ogromna jak jej odpowiednik. Miała jakieś piętnaście metrów
wysokości i trzydzieści szerokości, była podzielona na trzy kondygnacje a
wejścia do niej strzegły dwa posągi. Wilka i człowieka podające sobie ręce.
Scena ta przywodziła na myśl...
- Rytuał bractwa krwi - wyszeptał Hirow
- To niebywałe, pierwszy raz widzę taką budowlę. Studiowała święte pisma,
historyczne księgi, nawet przeczytałam religinje zapiski naszych przodków ale,
ale...
- To nie jest budowla stworzona przez nasz lud Sahro
- Więc przez kogo?
- Jak bardzo niewiarygodnie to zabrzmi, to zdaje mi się że... że zbudowali to
Vikanie
- Co? Ale jak to możliwe, przecież mówiłeś że Vikanie żyli w twoim
świecie - kocica była wyraźnie zdenerwowana, trzęsła się i głos jej się załamywał
gdy mówiła
- Najwyraźniej, Asura nie powiedziała mi całej prawdy, o tym co wie o moim
ludzie
- Albo nie wie - wtrącił wilk - Bogini Asura mogła nie wiedzieć o istnieniu tego miejsca
- To dalej nie wyjaśnia dlaczego i jak mój lud tu dotarł
- No chłopcy, nie widząc innej drogi, musimy tam wejść i...
- Właśnie, i co?
- To jedyne co pozostało po mojej kulturze, możliwe że znajdują się tam
odpowiedzi na wszystkie nasze pytanie, musimy tam wejść.
Popatrzyli po sobie znacząco, i ruszyli przed siebie.
5  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 26 Czerwca 2010, 20:26:56
Nie mam pojęcia, ostatnio coś nie mam weny
6  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 15 Maja 2010, 15:40:26
Chapter ten - Awakening Part one - The Moment of Silence

"YYAAAAWWWW!" Sahra przeciągnęła się a łóżku, mętnym wzrokiem wyjrzała przez okno.
Słońce było w zenicie co wskazywało że jest południe. Przeciągnęła się jeszcze raz,
po czym ubrała się i zeszła na duł, gdy była już na parterze skierował się do
kuchni, była głodna i miała ochotę na soczysty kawałek mięsa. Wchodząc do kuchni
minęła DIke, sądząc po jej minie i dość "brutalnym" wyminięciu, wilczyca była wsciekła.
- Witaj moja droga, jak ci się spało? - Bheriya właśnie przygotowywała strawę
- Dobrze, dziękuje - kocica otworzyła lodówkę i zaczęła szukać czegoś konkretnego
do przekąszenie - Co się stało Dice?
- ...Nadal jest wściekła z powodu naszego gościa - furionka po smętniała - Szczerze
mówiąc sama nie wiem co do końca o tym myśleć.
- Rozumiem twoje obawy ale proszę, zaufaj mi, nie ma się czego bać
- Wiem moja droga, wiem - westchnęła głęboko - Ale nadal
Kocica chciała ją pocieszyć ale wtedy usłyszała jakieś szmery dochodzące z
drugiego pokoju, wychyliła się za ramę drzwi i zajrzała do niego. Hirow i Bardock
siedzieli przy stoliku na którym leżało parę map. Oceniając po ilości kubków
które również tam stały, siedzieli tam już dość długo.
Dziewczyna ponownie zwróciła się do mamy Bardocka
- Długo tak debatują?
- Już prawie cztery godziny tak siedzą
Sahra długo nie zastanawiając się, wzięła tace z jedzeniem które właśnie
skończyła szykować wilczyca i skierowała się do pokoju obok. Kiedy zbliżyła się
do stolika z mapami, zauważyła że było w dość opłakanym stanie, zapewne były
bardzo stare
- Nad czym tak intensywnie rozmyślacie? - zapytała chłopaków stawiając tace
- O, witaj Sahro - powitał ją człowiek, chwytając łapczywie za śniadanie - Ummmm
jajecznica na bekonie. Dziękuje za śniadanie Bheriyo! - krzyknął do wilczycy w
kuchni i już z pełnymi ustami powrócił do badania map
- Badamy właśnie stare mapy zamczyska które mamy niedługo odwiedzić, szukamy 
jakichś amonali w konstrukcji owej budowli - wyjaśnił jej Bardock który
tagze zaczynał swoje śniadanie, soczysty stek
- Amonali? - powtórzyła zdziwiona dziewczyna - Co masz na myśli?
- Szukamy dziwnych układów ścian, nie pasujących i wyróżniających się pomieszczeń
lub nie pasujących, do reszty, posągów - śniadanie Hirowa poszło w zapomnienie co
bardzo zaskoczyło Sahre
- Już skończyłeś?! Dopiero co zaczołeś te śniadanie!
Chłopak najwyraźniej zaskoczony jej pytaniem, z nieukrywaną ciekawością w głosie
odparł
- Jakie śniadanie? To ja coś jadłem??
Gdyby mogła, szczę ka kocicy opadła by na ziemie. "N-Nawet nie zauważył..."
- Skończ z tymi wygłupami Hirow, mamy robotę zapomniałeś? - skarciła go kompan
- Hahaha - człowiek zaśmiał się krotko i pstryknął palcami a na jego talerzu
pojawiło się na wpół zjedzona jajecznica - wybacz Sahro nie mogłem się powstrzymać
- Osz rzesz ty! - kocica zaczęła go okładać pięściami, oczywiście dla zabawy
- Nie po twarzy! Nie po twarzy!! - z komicznym akcentem Hirow próbował się
zasłonić rękoma
- Uspokójcie się wreszcie, mieliśmy tu czegoś szukać prawda? Chyba że znudziło cię
moje towarzystwo
- Oj nie przesadzaj Bardock - jego przyjaciele przestali się już bić - Chcieliśmy
się tylko trochę rozluźnić, siedzimy tu już parę godzin,  i dalej nic
nie znaleźliśmy, już ci mówiłem że lepiej będzie pójść na żywioł
- I skończyć z armią Imperionów na karku? Nie dziękuje już to przerabialiśmy
- Musisz jednak przyznać że te mapy w niczym nam nie pomogą
- ... Tak, masz racje, wygląda na to że jednak będziemy musieli "iść na żywioł"
- Gdzieś się wybieracie kochanie? - Bheriya weszła właśnie do pokoju, niosąc tace
ze śniadaniem dla siebie i kocicy - Dopiero co przybyliście
- Wybacz mamo, obowiązki wzywają - skłamał wilk, nie chciał martwić najbliższych i
wiedział że Hirow podziela jego zdanie
- Powiedz chociaż dokąd - nalegała wilczyca, Bardock chciał ją zmylić lecz zanim
cokolwiek powiedział
- Idziemy zbadać ruiny Sharen Will - Sahra za późno ugryzła się w język
Bheriya zbladła  i osunęła się na sofę, dostała drgawek i zaczęła się jąkać.
Wszyscy spojrzeli na nią przestraszeni nie wiedząc co się dzieje
- N-Nie możecie tam iść! - krzyknęła nagle furionka wyraźnie przerażona - To miejsce
j-jest niebezpieczne! Od dwóch tygodni grasuje tam jakieś m-monstrum! Porwało
już paru mieszkańców miasta to...to...to... - biedaczka zemdlała z nadmiaru stresu
Wilk stała najbliżej niej, szybko sprawdził puls i chwile później ułożył ją
delikatnie na kanapie
- Co tu się dzieje - powiedział do siebie
- Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu - Dika niespodziewanie pojawiła się w
drzwiach - Właśni dlatego atmosfera w mieście jest taka gęsta
- Wież coś więcej na ten temat? - wilk cały czas zachowywał powagę i spokój,
przykrył matkę kocem starając się jej nie obudzić, żeby bardziej jej nie
denerwować
Dziewczyna milczała, spoglądając to na wilka to na człowieka. W końcu po dłuższej
chwili ciszy, westchnęła donośnie i usiadła w fotelu przy stole
- Wszystko zaczęło się jak już mówiłam dwa tygodnie temu. Mimo ostrzeżeń paru
myśliwych wyruszyło na polowanie w rejony ruin, nikt tam nie polował od wielu lat,
wiec mieli nadzieję natrafić na jakąś dobrą zwierzynę łowną.
Tu zamilkła na chwile, Bardock spojrzał jej w oczy, wahała się.
- Co się stało? - zapytał
- Kiedy nie wracali przez kilka dni pomyśleliśmy ze albo się przenieśli na inne
tereny albo po prostu odeszli wiec ich nie szukaliśmy. Lecz kiedy po tygodniu 
wciąż nie było o nich wieści z pobliskich miast i od naszych zwiadowców, szef
straży miejskiej kazał ich poszukać. Znaleźliśmy jednego z nich. A
raczej coś znalazło ich przed nami. Jego ciało było w strzępach, skóra była
spalona do kości. - dziewczyna zamilkła starając się powstrzymać emocje
- To okropne - wyszeptała Sahra, miała racje, to było okropne
- Został spalony przez jakieś zaklęcie? - zapytał Hirow ukazując troskę w głosie
co lekko zaskoczyło Dike
- Na początku też tak myśleliśmy ale gdy jeden z żołnierzy go dotknął, poraził
go prąd
- Chcesz powiedzieć ze jego ciało było naelektryzowane?
- Dokładnie. Te tereny leżą zbyt daleko od granicy, ludzie się tutaj nie
zapuszczają, w śród nas jest niewielu furionów zdolnych do używania takiej magii,
a ruiny wiele razy były badane i nie znaleziono tam żadnych pułapek które mogły
bo to spowodować. Ale to nie te znalezisko pozwoliło nam twierdzić ze to robota
jakiegoś monstrum. W nocy po tym jak odnaleźliśmy tego biedaka, dało się słyszeć
potworne, mrożące krew w żyłach wycie. Znam wiele zwiezdą które potrafią
przestraszyć wyciem lub rykiem ale to, to było po prostu przerażające - nie mogła
się już dłużej powstrzymywać i ukryła twarz w dłoniach
Wszyscy milczeli, powoli docierało o nich z czym maja się zmierzyć. Martwili się
pułapkami, które prawdopodobnie czkały by ich w ruinach, teraz muszą pokonać
bestie, która w pojedynkę zabiła wytrawnych myśliwych i do tego, przypuszczalnie,
włada jakąś niespotykaną magią. Nie wiedzieli jak wygląda, jak walczy a
tym bardziej jak ją pokonać. Perspektywa walki z takim przeciwnikiem ich
przytłaczała. Hirow chciał stanowczo zakazać im towarzyszenia mu w tej eskapadzie
ale wiedział że nic nie wskóra i do tego ich obrazi. Wziął głęboki oddech i głośno
wypuścił powietrze.
- No cóż - przemówił przerywając tę niezręczną cisze - W końcu jakiś godny
przeciwnik - zakończył z uśmiechem
- Wildze że czytasz mi w myślach - odezwał się Bardock również się uśmiechając
- Więc na co czekamy? - Sahrze nie podobał się ich zbyt wielki entuzjazm, ale
wiedziała że sobie poradzą, wierzyła w nich
- Nie możesz ich zmusić żeby poszli razem z tobą! - przerwała im z
krzykiem Dika - Jeżeli chcesz iść proszę droga wolna krzyżyk na drogę! Ale nie
pozwolę żebyś zabrał ich na pewną śmierć!
- A kto nas zmusza? - odezwali się jednocześnie towarzysze Hirowa, Dziewczyna już
miała się odezwać lecz wilk ją uprzedził
- Myślisz że dał bym się zmusić człowiekowi do towarzyszenia mu? - zapytał
stanowczo Bardock a jego siostra umilkła - Myślisz że dał bym sobie rozkazywać?
Powiem więcej, nie wierzysz we mnie? Sądzisz ze ta bestia da mi rade? że mnie
zabije?
Furionka spuściła głowę nic nie mówiąc
- Po prostu - odezwała się niepewnym głosem - Nie, nie chce przezywać tego
koszmaru jeszcze raz
- Echhhh - wilk westchnął głęboko i pogłaskał ją po głowie - Nie martw się nic
mi nie będzie
- Tak wiem, ale... ale... - wilczyca płakała dalej, wtulając się w ramie brata
Hirowowi zrobiło się jej żal, nie musiał długo w sobie szukać aby znaleźć siłę i chęci by ją uspokoić.
Podszedł do Diki, ukląkł i pochylił głowę tak że patrzył w podłogę pod kontem 90 stopni.
Reszta w milczeniu wpatrywała się w niego, nie wiedząc co zamierza zrobić,
najbardziej była zdziwiona Sahra, jeszcze nie widziała żeby Hirow przed kimś klękał, nawet przed jej ojcem
- Wybacz mi - odezwał się w końcu chłopak, spokojnym, można by rzec delikatnym
tonem - Ze przysporzyłem ci tyle kłopotu i smutku, wybacz że przeze mnie twój brat
tak bardzo się naraża - podniósł głowę i spojrzał Dice prosto w oczy, dziewczyna była
oszołomiona jego słowami - Ale przysięgam na co mi znane, na honor i życie że nawet
gdyby to było potrzebne, poświęcę wszystko żeby ochronić tych dwoje.
Zapadła cisza, nikt nie ważył się odezwać, jego towarzysze wiedzieli że chłopak chce aby
pierwsza odezwała się wilczyca, lecz to jednak nie nastąpiło. Wstał i w milczeniu
poszedł do pokoju Bardocka gdzie spędził resztę dnia zajęty mapamii
Po tej... Owocnej rozmowie Furioni poszli do miasta uzupełnić zapasy, Hirow
dalej studiował mapy i stare plany ruin które załatwił Bardock a Dika
w ciszy udała się do swojego pokoju. Mama wilka spała dalej dodatkowo uśpiona
zaklęciem Sahry, nie chcieli jej budzić i martwić. Musieli to dobrze zorganizować,
wilk odwiedził posterunek władz i zdał raport co do więźnia mówiąc po prostu że
już się nim zajął, Sahra odwiedziła burmistrza miasta, jako że była księżniczką
musiała załatwić parę politycznych spraw. Chłopak nie mogąc ruszyć się z domu, po
przestudiowaniu map i planów, poświecił się medytacji. Zanim wszystko
zorganizowali zapadł zmrok co bardzo im sprzyjało. Pożegnanie z Diką
( Bheriya nadal spała ) było krótkie,rodzeństwo powiedziało sobie kilka słów na drogę, uścisneli się
wszystko, Sahra jedna była trochę bardziej ckliwa jak to kotka zwykle bywa, nawet
się trochę popłakała ale dzielnie zachowała twarz. Hirow nie oczekiwał żadnych
dobrych słów od wilczycy, zamierzał się tylko uśmiechnąć i odejść. Jednak to co
się stało zszokowało go, dziewczyna wyciągnęła do niego łapę. Chłopak nie wiedział co zrobić, lecz gdy spojrzał jej w oczy zrozumiał co chciała powiedzieć
poprzez ten gest. Zaakceptowała go jako osobę nie jako człowieka. Uspokoił
się i uścisnął jej dłoń, w milczeniu dziękując za akceptacje.
7  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 10 Maja 2010, 21:09:55
Nie wiem kiedy będzie, narazie mam na rano wiec mam zwalony dzień, a przetłumaczyłem 5 chapterow ale dałem je do sprawdzenia dla pewności ze nie zwaliłem ich
8  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 09 Maja 2010, 14:44:11
Sory, narazie nie zapodam następnego rozdziało ponieważ mam mało wolnego czasu w tym miesiącu a jednocześnie staram się przetłumaczyć całą opowieść na angielski, narazie mam około 1/6 następnego chaptera co nie za bardzo pozwala nawet na dodanie go jako części pierwszej
9  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 16 Kwietnia 2010, 09:18:44
O to mi między innymi chodziło żeby nie był sam x] W FF-ku pobawię się może później, zobaczymy, na razie muszę napisać CH potem się będę martwił o resztę. A chciałeś tytuł następnego jeszcze tak? Możliwe że będzie to Awakening, ale to się może jeszcze zmienić
10  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 14 Kwietnia 2010, 16:14:56
Heh thx x], co do błędów.... pisze w notatniku i poprawiam przez gg bo w offisie albo innym tego typu programie jak pisze to dostaje szału zwłaszcza jak poprawia mi błędy na jeszcze gorsze niż bez poprawki ( np posłuchaj na poruchaj i nie było innej opcji xD ). Nowy CH powinienem napisać w tym miesiącu ale nie wiem co z tego wyjdzie bo pracuje ;/. Wątek miłosny? Chyba nawet już jest heh ale wyszlifuje go tak ze wpasuje się w fabułę doskonale :D poza tym to jest opowieść wielo wątkowa ( chyba xP ) i wielo gatunkowa jeżeli można ją tak nazwać x]
11  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 09 Kwietnia 2010, 18:40:12
Chapter Nine - I have to do, what I have to do

- Hej Hirow - kocica zwróciła jego uwagę gdy wychodzili z lasu - Nie pochwalisz
się swoim nowym nabytkiem?
Szli właśnie dość rozległą polaną, niedaleko pierwszej z trzech wiosek na drodze
do Shar Katar. Mieli zamiar unikać kontaktu z innymi furionami do czasu aż tam
dojdą
- Heh, nie poddajesz się co? - od momentu gdy opuścili świątynie, Sahra nalegała
aby Hirow wypróbował nowy miecz - A co jeśli coś mi się nie uda? Jeśli nie
zapanuje nad magią drzemiącą w tym mieczu? Nie chce kogoś zranić
- Uda ci się nad nią zapanować, wiem że nas nie skrzywdzisz
- Echhh - westchnął chłopak - No dobra, niech ci będzie, ale najpierw rozbijmy
obóz, robi się ciemno, poza tym muszę najpierw okiełznać magie w nim drzemiącą.
Czujesz ją prawda?
- Kiedy o tym wspominasz, tak, czuje moc bijącą od tej broni ale nie moge jej
rozpoznać
- To dlatego że to magia Vikan. Bardzo trudna magia, do tej pory udało mi się
jedynie opanować tylko kilka "lekcji" zniszczenia
- A ile ich jest? - dziewczyna była wyraźnie ciekawa
- Tego nie wiem, Asura była w stanie nauczyć mnie tylko dziesięciu z nich. Nawet
ona nie wie ile ich jest dokładnie
- Ummmm, jak dotąd pokazałeś tylko pięć z nich, a ja widziałam tylko
jedną... - Sahra zapomniała już o mieczu kompana - Wiem! Może poćwiczymy razem?
Hirow uśmiechnął się lekko, udało mu się zaciekawić furionkę jego magią,
odciągając ją tym samym od niebezpiecznego tematu jego nowego nabytku.
- Przecież wież, że nie podniosę na ciebie ręki - jego głos częściowo spoważniał
- Hirow... - chłopak urósł w jej oczach, nie sądziła że aż tak ceni jej
bezpieczeństwo - Nie musisz mnie atakować wystarczy że będziesz odpierał moje
ataki swoimi, uznaj to jako mały sparing. Proszę
- Ja... - chciał stanowczo odmówić ale gdy spojrzał w te szkliste, kocie oczy,
słowa same popłynęły z jego ust - Ja... Dobrze już dobrze, jak mógł bym odmówić
ty oczom -usmiechnął się do niej
- Tak! - była bardzo podekscytowana - Od dawna umieram żeby pokazać ci czego się
nauczyłam od momentu gdy przybyliśmy do mojego miasta
- Hmmm? Trenujesz od tamtej pory?
- Tak. Kiedy uratowałeś mnie od niechybnej śmierci, poczułam się...
zażenowana - starała się ukryć zawstydzenie, odwracając głowę - Tym że uratował
mnie człowiek, jednak potem gdy pokazałeś mi że nie zamierzasz mnie wykorzystać,
coś się we mnie zmieniło. Poczułam nagłą potrzebę siły i mocy, stania się
silniejszą. Po tym jak wtrącili cię do lochów, zaczęłam zgłębiać podstawy magii
i walki wręcz.
- Heh, nic nie poradzę że tak oddziałuje na wszystkich woku mnie
- Co?
- Od kąt pamiętam, wokół mnie działy się dziwne rzeczy. Gdziekolwiek się pojawiłem
coś się działo, a to jakiś wypadek, bojka, napad... - westchnął głęboko, i
zrobił minę jakby wspominał dobre czasy - Lecz najdziwniejsze było to że ci,
jak to wyjaśnić, ci którzy walczyli po mojej stronie, pomagali mi, stawali się
silniejsi, z każdym pojedynkiem, pokonanym przeciwnikiem, nawet z każdym ciosem
stawali się silniejsi, sprawniejsi, lepsi.
- Wow...
- Mówiłeś że Asura nauczyła się kilku zaklęć drgi zniszczenia tak? - nagle znikąd
pojawił się przy nich Bardock
Sahra i Hirow odskoczyli do tyłu jak oparzeni, pojawienie sie wilka zaskoczyło
ich, co ważniejsze nie wyczuli jego obecności.
- Bardock! Nie strasz mnie tak więcej! - skarżyła się kocica - Chcesz żebym
dostała zawału?
- Hehehe - wilk zaśmiał się krotko i ponownie zwrócił do chłopaka - Wracając do
mojego pytania. To prawda?
- T-Tak, to prawda - człowiek zdawał się być lekko zakłopotany
- Nie dziwi cię to? W świątyni mówiła że nie zna magi otaczającej twoją nową broń,
a jednak twierdzisz że to ona pokazała ci jak wykorzystywać moc, co ważniejsze od
początku wiedziała kim jesteś
- Kiedy o tym wspominasz... Tak to jest dziwne, gdyby się nad tym głębiej
zastanowić...
Hirow! Obiecałeś! - zaczęła ciągnąc chłopaka za ramie w stronę dość rozległej
polanki
Chłopak trochę protestował, ale ostatecznie poddał się jej, w końcu obiecał że z
nią "potrenuje". Wilk nie za bardzo wiedząc o co chodzi poszedł za nimi, usadowił
się na starym pniu leżącym niedaleko miejsca które wyznaczyli sobie na arenę.
- Pamiętaj Sahro to nie jest walka tylko zwykły sparing! Będę się tylko bronił jasne!
- NIahahaha, zobaczymy co będziesz mówił po tym "sparingu"!
Oboje przyjęli postawę bojową, i badali się wzrokiem przez chwile. Nagle kocica
wykonała gwałtowny obrót w prawo, wyprostowała prawą rękę i gdy kończyła piruet,
szepnęła coś i posłała w stronę chłopaka ognisty okrąg. Hirow kontem oka zauważył
że jej twarz rozbłysła na niebiesko ale nie zwracał na to większej uwagi. Złożył
przed sobą dłonie, zgiął środkowe palce a resztę rozszerzył. "Way Of Destruction
Lesson Three", rozłożył ręce jednocześnie kucając, "Deep Water!". Wołku niego, z
ziemi oraz powietrza, zaczęła zbierać się woda tworząc dość sporą kule wirującej
cieczy w której chłopak był zamknięty. Zaklęcie Sahry uderzyło w te wodne
wiezienie, tworząc poziomą szparę jednocześnie zamieniając się w parę. Po chwili
jednak otwór zamknął się. Dziewczyna obserwowała przez chwile człowieka po czym
ruszyła w jego kierunku, poruszając się z dużą prędkością po drodze wymawiała już
formułę drugiego zaklęcia. Hirow widząc to, nie przerywając pierwszego czaru już
był przygotowany do rzucenia kolejnego. Kiedy furionka była dwa metry od niego
krzyknęła "Thunder Knuckles!", wokół jej dłoni pojawiła się biało-niebieska
poświata. Sahra skoczyła w jego kierunku, chłopak wiedział że nie jest bezpieczny
otoczony przez wodę, odskoczył do tyłu pozostawiając pustą płynną kule na drodze
kocicy, "Dragon Strike!" krzyknął, posyłając jedną smoczą głowę w kierunku
własnego zaklęcia. Kiedy ognista głowa uderzyła w wodę zamieniając się w parę,
gwałtowność reakcji spowodowała powstanie fali powietrza która odrzuciła kocice
do tyłu. Hirow wykonał salto, zrobił parę przewrotek i wylądował kilka metrów
dalej, chciał oddalić się od dziewczyny, unikając walki w zwarciu. Nie zdążył się
nawet wyprostować, a w jego stronę już leciało kolejne ogniste koło.Wyciągnął
miecz, szepnął "Wind Cut" i ciął przestrzeń, pozywając przed siebie
białe ostrze. Gdy oba zaklęcia się zderzyły, wydały odgłos jakby szybko palących
się trocin. Jednak to nie był koniec, kolejny czar leciał w jego kierunku, tym
razem jednak pojawił się dwa w lewo od miejsca gdzie podejrzewał że stoi Sahra,
chwile później zauważył kolejne, i jeszcze jedno, zaklęcie nadlatujące z rożnych
stron, chciał skontrować lecz usłyszał za plecami charakterystyczny dźwięk
wydawany przez płomień, odwrócił się i w ostatniej chwili zdołał zrobić unik
przed ognistym kręgiem. Nagle zdał sobie sprawę że zaklęcia Sahry nadlatują z
każdej strony, było ich zbyt wiele żeby miał czas na rzucenie własnego czaru,
jedyne co mugł zrobić to ich unikać. Ataki nie słabły, czuł się jakby był otoczony
przez setkę wrogów, nie dało się ukryć że nie docenił kocicy. Między momentami gdy
unikał ataków, starał się wzrokiem odnaleźć dziewczynę, lecz nie mógł jej
zlokalizować. Nie wiedział ile jeszcze wytrzyma, musiał jak najszybciej przerwać
jej atak albo uciec z jego epicentrum, nie miał wyboru. Stanął na baczność i
przyjął na siebie każdy atak. W powietrzu rozbrzmiały odgłos dziesiątek eksplozji,
a on sam został osłonięty chmurą dymu. Po kilku minutach uspokoiło się trochę,
Sahra przestała już atakować i ujawniła się dziesięć metrów od niego. Z
niepewnością w oczach wpatrywała się w miejsce gdzie stał Hirow. Nie wiedziała co
robić, po raz pierwszy w życiu jej serce było rozdarte, nie wiedziała czy
skoczyć mu na pomoc czy kontynuować atak. Przez wiele lat uważała ludzi za
czyste zło, jednak teraz nie była co do tego taka pewna. Zawahała się i chciała
wbiec w dy, aby sprawdzić czy nic mu nie jest, ale w ostatniej chwili powstrzymała
się. "Nie" powiedziała sobie w myślach. "Nic mu nie będzie". Dym utrzymywał się
jeszcze parę chwil, zanim całkowicie opadł. Sahra przygotowała się do rzucenia
kolejnego zaklęcia, ale gdy kurz opadł całkowicie ukazując miejsce gdzie stał
chłopak, lekko się zdziwiła. Nikogo tam nie było. Przyjrzała się dokładniej i
zobaczyła jedynie ślady po uderzeniu jej zaklęcia. Gorączkowo zaczęła rozglądać
się dookoła, lecz nigdzie nie widziała rywala. "Way Of Destruction Lesson Four
Shadow Raider" usłyszała za plecami i odskoczyła jak oparzona, odwracając się
jednocześnie i upadając na zadek. Hirow zmaterializował się za nią dosłownie
znikąd, otoczony przez czarny dym, wydobywający się z jego ciała, miał lekko
osmaloną twarz i podarte ubranie.
- Myślę że na dzisiaj wystarczy tej zabawy, nie sądzisz? - zapytał podając jej
rękę
- Ale ja jeszcze nie skończyłam - upierała się Sahra
- Dlatego powiedziałem że na dzisiaj koniec - uśmiechnął się - Następnym razem,
powalczymy trochę dłużej, ok?
- ...Heh, skoro tak mówisz - podała mu rękę
Podczas gdy oni walczyli, Bardock zdążył już upolować kolacje, rozstawić namioty
i rozpalić ognisko. Tej nocy nie rozmawiali zbyt wiele, co było rzadkością.
Niedługi mieli dotrzeć do rodzinnego miasta Bardocka, wiec wszyscy denerwowali
się reakcją mieszkańców na widok Hirowa, postanowili jednak odstawić zmartwienia
na bok i cieszyć się spokojem jaki przyniosła im noc, chcieli się z tym przespać
i ze słowami "Jutro coś sie wymyśli", poszli spać.
..................................................................................
Następnego dnia jednak sytuacja sie nie poprawiła,nadal dręczyła ich myśl o
reakcji jaką wywoła pojawianie sie człowieka w mieście. Próbowali najróżniejszych
rzeczy, rzucali czary iluzji, maskowali zapach, starali się nauczyć Hirowa
zachowania Furionów ale zawsze zostawał jakiś szczegół który skazywał ich plan na
niepowodzenie. Rozmyślania pochłonęły ich w takim stopniu że nawet nie spostrzegli
jak dotarli do lasów niedaleko Shar Katar.
- Prawie jesteśmy na miejscu - Bardock starał się zachować spokój, ale widać było
że też się denerwuje
- Nie martw się Hirow, jakoś się ułoży - Sahra chciała pocieszyć towarzysza, albo
raczej samą siebie
Furioni ruszyli dalej jednak człowiek stał w miejscu. Sahra i Bardock odeszli
pare metrów nim zorientowali się że idą sami. Dziewczyna odwróciła się i spostrzegła
że Hirow się nie rusza.
- Hirow? Coś się stało? Choć, chcemy zdążyć przed zmrokiem
- Nie - odpowiedział chłopak z troską w głosie co zdziwiło oboje - Lepiej będzie
jak sami pójdziecie, moja obecność tylko wywoła niepotrzebną panikę poza tym nie
chce żeby oskarżono was o zdradę lob coś podobnego. Pokręcę się po tych lasach, a
wy zakupicie zapasy i inne potrzebne rzeczy
- Hirow daj spokój, przesadzasz - Sahra nie dawała za wygraną - Jestem księżniczką,
nikt nie śmie oskarżyć mnie o zdradę a Bardock jest tutaj znany, wątpię że jeden
człowiek zmieni o nim zdanie w tym mieście.
- Nie Sahro, nie przekonasz mnie. Zawsze gdy jestem w mieście lub wiosce dzieją
się złe rzeczy, sama o tym wierz - dziewczyna posmutniała trochę - Nie martwo się
o mnie, dam sobie rade
- Wiem ale... - nie skończyła, ponieważ paczyło rękę chłopaka na swojej głowie co
lekko ją zszokowało
- Zaufaj mi, będzie dobrze - uśmiechnął się szeroko, a Sahra odwzajemniła uśmiech
- Uważaj na siebie, w tutejszych lasach mogą znajdować się myśliwi - ostrzegł go
Bardock i wraz z kocicą ruszyli w stronę miasta.
Sahra jeszcze przez chwile stała w miejscu, chłopak pościł do niej oczko, dając
znak że będzie dobrze, kocica uznała że nie ma co się martwić i ruszyła za wilkiem.
Po chwili zniknęli między drzewami.
Hirow po raz pierwszy od dłuższego czasu był sam. Zamknął oczy, wziął głęboki
oddech i wsłuchał się w odgłosy płynące z lasu. "Achhhh, cisza i spokoju", nie
zamierzał jednak bujać w obłokach i miał zamiar spędzić ten czas na trening, a
raczej poznanie swojego nowego miecza. Najpierw jednak musiał znaleźć jakieś dogodne
do tego miejsce co zajęło mu chwile. Odnalazł dość sporą polane z każdej strony
otoczoną drzewami i krzakami ograniczającymi widoczność a na samym środku stał
wielki, gruby dąb, służący za cel. Chłopak powoli wyciągnął
Calandor i przyjrzał mu się dokładnie, ujął go w prawą dłoń, lewą trzymając za
ostrze i skupił się, szukał śladów magi. Jednak nic nie wyczuł, był jednak pewien
że miecz jest magiczny. Broń ta była cięższa niż Arondie, lecz mia ten sam rozmiar.
Chłopak wziął wdech, stanął w pozycji wyjściowej ( lewa ręka wyprostowana przed
siebie, nogi w lekkim rozkroku, broń trzymana w prawej ręce skierowana czubkiem
przed siebie, znajdowała się na wysokości oczy) i zaczął atak. Rozpoczął
pchnięciem, potem wykonał obrót w prawo zakończony ukośnym cięciem od dołu do
góry, potem jeszcze dwa cięcia tworzące w powietrzy X i krotka seria pchnięć.
Chłopak odskoczył do tyłu jakby unikał ciosu, odchyli się w lewo, potem w prawo,
parując ciosy niewidzialnego przeciwnika. Pochylił się do przodu i wykonał
głębokie pchniecie, potem odchylił się do tyłu i ciął powietrze wokół siebie,
wyprostował się i wykonał dwa obroty w prawo tnąc przy tym na wszystkie strony
zatrzymał się i zmierzył wzrokiem przeciwnika, którym był dąb.
"Way Of Destruction Lesson Two", wziął zamach koncentrując energie w mieczu
"Wind Cutter!" i posłał wietrzne ostrze w stronę drzewa. Jednak zdarzyło się coś
czego się nie spodziewał. Zaklęcie dostało kopa mocy i odrzuciło go do tyłu na
dwa metry a przez las przeszła fala uderzeniowa, wyginając drzewa i strasząc
zwierzęta odgłosem eksplozji. Hirow szybko wstał na równe nogi szukając
przeciwnika który go zaatakował. Jednak nikogo nie zauważył. Po chwili
uświadomi sobie że to jego własne zaklęcie powaliło go na ziemie. Nagle usłyszał
głośny huk, któremu towarzyszyło małe trzęsienie ziemi. Rozejrzał się do okola
lecz nie zauważył nikogo ani niczego co mogło by spowodować owe trzęsienie, i
wtedy jego wzrok padł na dąb a raczej na miejsce gdzie stało owe drzewo. "Woha"
wydał z siebie i zamarł w bezruchu, większa cześć drzewa była zniszczona a jego
konar leżał obok pnia wystającego z ziemi "...Ja to zrobiłem?...", pomyślał i spojrzał na
miecz, zastanowił się chwile i ponownie spróbował poszukać w nim magii. Prawie
natychmiast poczuł ogromną energie płynącą od miecza co bardzo go zdziwiło i ucieszyło
jednocześnie. Uśmiechnął się "No, wygląda na to że mamy sporo do zrobienia".
..................................................................................
Sahra i Bardock idąc przez las nie napotkali ani zwierząt ani furionów co trochę
ich zmartwiło, zwykle, jak mówił wilk, ktoś zawsze poluje w tej części lasów,
zbiera zioła albo patroluje okolice. Właśnie wychodzili z lasu,a ich oczom
ukazały się dwa trzy metrowe posągi wilków strzegących bram miasta Shar Katar,
Wioski wilków. Furioni przystanęli na chwile podziwiając wspaniałe rzeźby, Sahra
była tutaj tylko dwa razy w życiu, raz z ojcem na spotkaniu militarnym i drugi,
kiedy to po raz pierwszy poznała swojego strażnika.
- Przywołuje wspomnienia, nieprawdaż - odezwała się spokojnym, niskim tonem
- Hehehehe - wilk zaśmiał się pod nosem - Owszem, ale nie jesteśmy tu aby wspominać
- Prawda... Prawda...
Bramy miasta było otwarte na oścież, a w pobliżu kręciło się paru strażników,
którzy odrazu rozpoznali podróżników i zasalutowali im w geście powitania. Minęło
dziesięć lat od kiedy wilk opuścił swoje rodzinne miasto, aby służyć księżniczce
Sahrze jako osobisty ochroniarz. Ruszyli ku wschodnim obrzeżom miasta gdzie
znajdował się rodzinny dom Bardocka, po drodze mijali rynek, ratusz, parę
zabytkowych budowli oraz, cmentarz. Zatrzymali się na chwile. Wilk w ciszy
obserwował szare nagrobki, w końcu jego wzrok stanął na małym, granitowym
kamieniu, umieszczonym wśród wielu identycznych kamieni na środku cmentarza. Były
to symboliczne nagrobki ofiar wojennych, wyrózniające się spośród reszty. Grób na
który spoglądał był pamiątka po jego ojcu, który zginął w walkach gdy wilk miał
dziewięć lat. Bardock zamknął oczy i schylił głowę w stronę owego kamienia. Trwał
tak przez dłuższą chwile, po czym odwrócił wzrok i ruszył dalej, nie chciał
dłużej przebywać w tym miejscu, przywoływało tylko bolesne wspomnienia.
Po śmierci ojca, wilk postanowił że również wstąpi do wojska, choć był bardzo
młody, jego umiejętności walki były imponujące, i już po czterech latach służby
awansował na generała a dwa lata później na strażnika królewskiego i ochroniarza
Sahry, od tamtego momentu ani razu nie odwiedzał swojej matki i siostry. Bardock
był lekko zdenerwowany tą nagłą wizyta, nimi że cały zaś z nimi korespondował,
nie był pewien jak zareagują na jego nagła przybycie. Jego rodzinny dom, podobnie
jak jego własny, znajdował się na odludziu poza miastem. Był to duży dwu piętrowy
ceglany budynek, Chociaż nie był malowany to sprawiał wrażenie bardzo zadbanego
i przytulnego. Bardock podszedł do drzwi frontowych i bez żadnego zastanawiania
się zapukał. "Jóź idę!", ze środka dobiegł głos dziewczyny a po ktoś otworzył
drzwi. Ujrzeli młodą, ciemnoszarą wilczyce, miała metr siedemdziesiąt wzrostu,
ciemne włosy i na oko miała dwadzieścia parę lat, kiedy ujrzała wilka jej oczy
zrobiły się szkliste.
- No co tam Dika? - zagarnął furion z uśmiechem
- B..Bra..Bracie! - dziewczyna ze łzami w oczach rzuciła mu się na szyje.
Bardock bardzo się zdziwił, spodziewał się powitania w rodzaju "Czego tu" albo
"To znowu ty", nigdy nie układało mu się dobrze z siostrą, kłócili się, bili,
dokuczali, nie zachowywali się jak rodzina. Az do teraz.
- Już już, uspokój się - dalej zaskoczony starał się uspokoić siostrę - Nie było
mnie raptem parę lat a ty zachowujesz się jak bym wrócił z zaświatów
- Kiedy usłyszałam o ataku na Kapitol, o dużych stratach w cywilach i wojsku,
myślałam.. myślałam że straciłam jedynego brata! - łzy ciekły jej po twarzy gdy
mówiła te słowa, wtuliła się w brata i zaczęła głośno łkać.
- Dika! Dika kochanie gdzie jesteś!? - z wnętrza budynku dobiegł ich kolejny
kobiecy głos, usłyszeli jak ktoś przedziera się, prawdopodobnie, przez meble w
ich kierunku.
Po chwili ujrzeli kolejną wilczyce, tym razem była śnieżnobiała, mniej więcej po
czterdziestce, miała metr sześćdziesiąt wzrostu i szare włosy, na ich widok
oniemiała.
- B..Bardock kochanie, nie pisałeś że nas przyjeżdżasz - odpowiedziała z dziwnym
spokojem
- Hehe - zaśmiała się wilk tuląc siostrę - Ja również
- Witaj Bheriyao, miło cię znowu widzieć - Sahra wychyliła się z za pleców wilka
- Och! Księżniczka Sahra! T-To zaszczyt gościć cię w swoim domu! - mama Bardocka
skłoniła się lekko w kierunku Sahry
- Ach, przestań z tymi ceremoniami - dziewczyna podeszła do wilczycy i przytuliła
ją - Dobrze cię znowu widzieć ciociu
Choć nie byli rodziną, Bheriya zawsze traktowała Sahra jak jej część, a kocica
nazywała ją ciocią co sprawiało wilczycy dużą radość. Po tym krótkim powitaniu
weszli do środka, a Bardock od razu został zasypany pytaniami przez DIke, jego
siostra chciała wiedzieć co dokładnie stało się w Shikhal, jak udało im się
odeprzeć tak zmasowany atak i przede wszystkim co jej brat tu robi. Wilk opowiedział
im co się stało, jak Sahra wróciła do domu, o jego pojedynku, walce z generałem
ludzi i jego wyprawie, tu jednak skłamał trochę mówiąc że wybrali się do
sąsiedniej wioski w celach dyplomatycznych i przy okazji odwiedził rodzinę, jednak
ani razu nie wspomniał że jego kompan z którym stoczył pojedynek na arenie i
walczył z Imperionami jest człowiekiem.
- Oooooo, ten Hirow jest naprawdę dobry, sokro udało mu się zremisować z tobą w
pojedynku - Dika była trochę zbyt podekscytowana jego historią
- A co porabia ten Hirow? - zapytała się matka wilka
- Hirow to obieżyświat, prawdopodobnie jest teraz daleko stąd - odpowiedziała jej
pośpiesznie Sahra
- Hmmm, szkoda, chciała bym poznać tego furiona - rozmarzyła się siostra wilka
Popołudnie spędzili na nadrabianiu dziewięciu lat rozstania i nawet nie zauważyli
gdy nadeszła noc. Hirow nic nie mówił ile mogą zostać w mieście, była pewna jednak
że zrozumie jeśli będą chcieli nadrobić tracony czas, z rodziną Bardocka, jednak
nadal Sahra martwiła się o niego. Bheriya ucieszyła się gdy zapytali czy mogą
zostać na noc i czy jutro pomoże im w gromadzeniu prowiantu. Bardock spał u
siebie, natomiast Sahra spała w pokoju DIki, z początku nie mogła zasnąć i
zastanawiała się co teraz porabia Hirow, jednam uznała że zamartwianie się do
niczego nie prowadzi, poza tym wiedziała że chłopak potrafi o siebie zadbać i w
końcu poszła spać.
..................................................................................
Hirow stał w kałuży krwi i potu. Dysząc dzieżko rozejrzał się dookoła, wszędzie
leżały strzaskane drzewa, a w ziemi było pełno dziur. Chłopak wyprostował się i
wziął głęboki oddech, już miał wrócić do ćwiczeń gdy usłyszał czyjeś kroki, ich
odgłos był słaby jednak wiedział z jakiego kierunku dochodzą, z kierunki w jakim
udali się jego kompani. Po chwili wśród drzew ujrzał dwie sylwetki i zrobił krok w
ich kierunku myśląc że to Sahra i Bardock, nagle jednak usłyszał dwa męskie głosy
i zdał sobie sprawę że to nie byli jego przyjaciele. Hirow odwrócił się i jednym
susem doskoczył do swojego płaszcza, szybkim ruchem zarzucił go na siebie, chciał
ociekać lecz gdy wstał natychmiast upadł, był zbyt wycieńczony żeby chodzić a co
dopiero biegać i skakać. Nie chciał ani nie miał siły z nimi walczyć, ta sytuacja
nie malowała się ciekawie.
Z krzaków wyłoniło się dwaj furioni, a dokładnie dwa szare wilki. Jeden z
nich podszedł do niego, chłopak myślał że zaraz go zaatakuje, chciał sięgnąć po
miecz, albo chociaż postawić garę, jednak nie miał sił, jego trening zbytnio go
wycieńczył.
- Hej, nic ci nie jest - zapytał wilk
- Czuję tu zapach człowieka, sądząc po pobojowisku to nie był zwykły rolnik
Hirow zdziwił się głęboko, ta sytuacja była co najmniej nietypowa. Widząc że
milczy, przybysze spojrzeli na niego podejrzliwie
- Nic ci nie jest? - zapytał drugi - Nie jesteś ranny?
- N-Nie, tylko zmęczony - odpowiedział wstając, zachwiał się jednak i upadł by
gdyby nie wilk stojący bliżej który go złapał
- Spokojnie bracie, nie przemęczaj się
"Bracie?" pomyślał Hirow i wtedy zrozumiał, przebywając tyle czasu w towarzystwie
furionów, jego ubrania przesiąkły ich zapachem maskując jego własny. Szybko
zaciągnął kaptur mocniej ze by lepiej ukryć twarz.
- Choć, zabierzemy cię do miasta tam odpoczniesz i dostaniesz strawę - powiedział
furion który go trzymał
- Nie, naprawdę nic mi nie jest...
- Jesteś przemęczony, głodny i prawdopodobnie przestraszony tym co tu się stało,
zabieramy cię do miasta, żadnych wymówek - wilk usmiechnął się i zaczął iść w
stronę miasta
Chłopak wiedział że nie ma wyboru, nie był w stanie uciec wiec skinął głową i
ruszył razem z nimi. Nie minęło dożo czasu gdy dotarli do miasta gdzie
"przywitały" ich dwa ogromne posągi strażnicze przedstawiające zapewne patronów
miasta. Udali się w stronę budynku który górował nad innymi, Hirow odgadł że był
to retusz miasta. Po drodze rozglądał się studiując rozkład uliczek na wypadek
gdyby miał uciekać i wtedy dostrzegł znajome twarze, Bardock i Sahra właśnie
wychodzili z pobliskiego sklepu w towarzystwie pewnej białej wilczycy. Chłopak
zatrzymał się i zasymilował nagłe osłabienie
- Nic ci nie jest? - zapytał wilk stojący bliżej niego
- Nie, muszę tylko złapać oddech
- Jesteśmy już nied... - furion nie dokończył zdania ponieważ zagłuszył go czyjś
krzyk
Wszyscy spojrzeli w kierunku z którego dobiegał uw wrzask i zobaczyli scenę która
przeraziła ich do głębi. Spłoszone konie wiozące ciężkie materiały budowlane
pędziły ulicami miasta, przechodnie uciekali w popłochu i nikt nie zauważył
furionskiego dziecka które potrącone przez starszego pobratymca leżało na drodze
rozpędzonego powozu. W całym tym zamieszaniu nikt tego nie zauważył. Chłopak nie
miał wyboru musiała coś zrobić, odzyskał cześć sił jednak to wciąż za mało na
rzucenie jakiegokolwiek zaklęcia, miał tylko jedno wyjście. Puściła się pędem w
stronę leżącego dziecka, wóz zbliżał się coraz bardziej, Hirow był już parę metrów
od dziewczynki, rzuciła się w jej kierunku złapał dziecko w pól i chciał uciekać
jednak spłoszone zwierzęta były zbyt blisko, i jedne co mógł zrobić to osłonic
małą furionkę własnym ciałem. Powóz uderzył w nich z wielkim impetem odrzucając
oboje na parę metrów w bok, przeturlali się kawałem i padli na ziemie. Chłopak
przeją silę impetu, dziecko nie było poważniej ranne jednak on sam
złamał rękę i parę żeber. Chłopak leżał na plecach, niedaleko niego leżała
dziewczynka, spojrzał na nią, płakała ale prócz paru zadrapani raczej nie miała
większych obrażeń. Kontem oka zauważył jak zbliżają się przechodnie i paru
strażników, wiedział ze zostanie rozpoznany, jego kaptur zsunął mu się z głowy a
bul sprawiał ze nie mógł się ruszyć, był w bardzo nie pewnym położeniu. Pierwszy
przy nim zjawił się wilk który wcześniej pomagał mu iść, gdy zobaczył że Hirow
jest człowiekiem, wyciągnął miecz i zawołał "Straże!, Straże!!", chłopak wiedział
że sytuacja tylko się pogorszyła, pojawiło się pełno gapiów, ktoś zabrał
leżącą nieopodal dziewczynkę, w oddali już był słychać żołnierzy, był pewien że to
się źle skończy gdy nagle, usłyszał znajomy głos, rozejrzał się i zobaczył jak
ktoś przedziera się przez tłum. Sahra i Bardock przyciągnięci zamieszaniem
wyłonili się z tłumu gapiów, gdy kocica zobaczyła leżącego kompana natychmiast
ruszyła by mu pomóc jednak wilk ją zatrzymał, z wyrzutem spojrzała mu w oczy
jednak gdy ich spojrzenia się spotkały zrozumiała co furion chciał zrobić.
- Nie ruszaj się! - usłyszał nad sobą Hirow
- Żadnych sztuczek parszywa gnido!
- Zabieramy cię do lochów!
- Dość! - odezwał się Bardock stając pomiędzy człowiekiem a milicją - Znam takich
jak on, są zby niebezpieczni żeby trzymać ich w lochach, sam się nim zajmę
- Ależ generale...
- Żadnych ale! Więzieni idzie zemną czy wyrażam się jasno?!
- T-Tak jest ser! - odpowiedzieli jednocześnie strażnicy i zabrali się za
rozpędzanie tłumu
- Sahro sparaliżuj więźnia na wypadek gdyby chciał uciec - wilk nachylił się do
dziewczyny i szeptem dodał - Unieruchom go żeby jego stan się nie pogorszył,
zabieramy go do mnie, jakoś to wyjaśnię swojej rodzinie
- Niech będzie - odpowiedziała kocica i zwróciła się szeptem do Hirowa - Nie
martw się wyciągniemy cię stąd
- Hehe, przy tobie nie mam się czym martwić, ufam ci - powiedział przyciszonym
głosem i zauważył zakłopotanie na jej twarzy, po chwili poczuł mrowienie i już był
unieruchomiony
Wilk zarzucił go na ramie starając się być delikatny i jednocześnie nie wzbudzać
podejrzeń, Sahra szła z tyłu wypatrując jakichkolwiek gapiów którzy mogli by ichj
śledzić.
- Bardock co się dzieje - jakaś nieznana chłopakowi furionka zwróciła się do
wilka
- Nie teraz Dika, wracamy do domu, już - ostatnie słowo było wyraźnym rozkazem na
który dziewczyna zareagowała zjeżeniem sierści
Szli na wschód do, jak zakładał Hirow, domu furiona. Po niecałym kwadransie doszli
na miejsce, wilk wszedł do środka i odrazu skierował się do pokoju gościnnego i
ułożył Hirowa na szerokiej kanapie przy kominku. Układ pokoi był podobny do tego
w domu Bardocka, jednak tutaj było jaśniej i jakoś tak więcej miejsca,
- Co się tutaj dzieje? - mama furiona właśnie wyszła z kuchni
- Później ci wyjaśnię mamo - odpowiedział wilk zasuwając zasłony w oknach - Sahro
zobacz czy nikt za nami nie szedł
- Nie, nikogo nie widzę - odpowiedziała dziewczyna i zamknęła drzwi frontowe na
klucz
- Dobrze, zajmij się nim, ma prawdopodobnie parę złamań i zdaje się być wyczerpany
Dziewczyna uwolniła człowieka z pod działania zaklęcia i odrazu zaczęła go leczyć,
jej umiejętności lekarskie były na niskim poziomie i jedyne co mogła zrobić to
nastawić złamane kości i pomóc im częściowo się zrosnąć. W tym momencie do
pokoju weszła Dika i z miejsca zaczęła opieprzać brata
- Czyś ty oszalał?! Co ty robisz?! Jóź zapomniałeś kto zabił naszego ojca! Co by
powiedział nasz ojciec?! Co by zrobił Hirow...
- TO jest Hirow - przerwała jej nagle Sahra
Dika zamrugała oczami jak by dostała obuchem, spojrzała na wilka lecz on tylko
przytaknął potwierdzając słowa kocicy. Dziewczyna potoczyła się po pokoju i
usiadła w fotelu nieopodal. Zapadła cisza, najwyraźniej Dika nie była wstanie
dopuścić do siebie myśli ze Hirow to tak naprawdę człowiek.
- Jak mogłeś - przemówiła powoli li wyraźnie - Jak mogłeś dać się omamić! Czy ty
do reszty już postradałeś rozum?! Pozwoliłeś żeby to ścierwo...
- Jak śmiesz! - Sahra nie wytrzymała - Nic o nim nie wież i nie masz prawa go
obrażać ani osądzać tylko dlatego że wygląda jak człowiek!
- Zamknij się! Ty nie jesteś gorsza od niego - wskazała palcem na
brata - Pozwalasz żeby uczucia zawładnęły nad twoim patriotyzmem?!
- Dość! - głoś Hirowa potoczył się po całym mieszkaniu, było w nim czuć złość,
siłę, irytacje ale także smutek i bul
Obie furionki natychmiast ucichły, nawet Bardock zdawał się odczuć siłę głosu
człowieka. Chłopak wstał i spojrzał po domownikach którzy w milczeniu oczekiwali
jego reakcji.
- Jeżeli mam być przyczyną waszych kłótni i walk to nie mam zamiaru zostać tu
dłużej - mówił już spokojniejszym tonem, jednak nadal dało się słychać smutek i
bul - Przybyłem do tego świata aby rozwiązywać konflikty a nie je wszczynać, i
niezależnie od tego co o mnie mówicie, myślicie czy do mnie czujecie, zamierzam
ochronić wasza rasę, zakończyć te cholerna wojnę i dopaść tego który jest za to
wszystko odpowiedzialny. Zorbie to o co zostałem poproszony i mam gdzieś to co
się ze mną stanie. Jednak jeżeli mam za sobą pociągnąć innych, to nie mam prawa żyć.
Zaczął kierować się w stronę wyjścia zostawiając furionów w szoku.
- N-Nie możesz iść sam! Z tymi ranami nie dasz rady sam wydostać się z miast bez
krzywdzenia mieszkańców! - pierwsza ocknęła się Sahra
- Nie martw się, coś wymyśle - Hirow usmiechnął się na pożegnanie i już miał miał
odejść kiedy nagle drogę zastąpiła mu matka Bardocka. Chłopak zatrzymał się i w
milczeniu oczekiwał na reakcje wilczycy
- Proszę mi wybaczyć za kłopoty jakie sprawiłem - skłonił się lekko - Odchodzę i
przyrzekam ze już nigdy nie będę niepokoił waszej rodziny
- ... Czy to prawda? - furionka w końcu się przełamała i przemówiła do
człowieka - Czy to prawda co powiedział Bardock?
- Nie wiem co mówił o mnie pani syn, ale jestem pewien że nie kłamał i w ciemno
mogę powiedzieć że to co mówił jest prawdą
- Heeeeee - kobieta westchnęła dość donośnie, dosłownie jakby zrzuciła wielki
ciężar z barków - Jak bardzo wydaje się to sprzeczne z tym co dzieję się dookoła,
wydajesz się być miks komu można zaufać - Hirow chciał coś powiedzieć lecz
kobieta uciszyła go gestem dłoni - Skoro mój syn mówi ze jesteś dobrym
człowiekiem to ja mu wierze. Poza tym, jak mawia mój dobry przyjaciel, oczy są
zwierciadłem duszy a tobie dobrze z oczu patrzy. Zostań, odpocznij, odzyskaj
siły, potem pomyślimy co dalej - uśmiechnęła się, nie z grzeczności czy tym
bardziej z nerwów, lecz szczerze, prosto z serca, jej uśmiech przedstawiał spokój
i dobroć
Chłopak był bardzo zaskoczony jej odpowiedzią skłonił się głęboko i odwzajemnił
uśmiech.
- Dziękuje, naprawdę bardzo dziękuje za pani dobroć...
- Mów mi Bheriya chłopcze
- A więc dziękuje ci Bheriyaro, jednak jest mi głupio ze sprawiam tyle kłopotów
- Ach nie przejmuj się Diką, po śmierci ojca jej nienawiść do ludzi tylko urosła,
jednak jestem pewna ze gdy lepiej cię pozna zobaczy, ze nie jestem taki jak oni
Dzień powoli chylił się ku końcowi a Hirow, Sahra i BArdock cieszyli się że
wszystko jakoś się uspokoiło i nareszcie spędzą nos w wygodnych, ciepłych
łózkach. Nie byli świadom tego co czeka ich ruinach zamku "Sharen Will".
12  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 01 Lutego 2010, 23:53:41
Chapter Eight - Friends

OD momentu kiedy Hirow, Sahra i Bardock opuścili miasto minęły dwa dni. Ich
dotychczasowa podróż przebiegała spokojnie, nie spotkali na swojej drodze ani
ludzi ani furionów. Byli jakieś dziesięć kilometrów od lasów będących granicą
doliny Awaral. Dzień powoli zbliżał się ku końcowi wiec postanowili znaleźć
dobre miejsce na obóz. Po około godzinie poszukiwań znaleźli małą polane, od
południa otoczona skałami a od wschodu i zachodu lasem, a parę metrów dale na
południe płynął mały strumyk, skały osłaniały ich od wiatru a w razie ataku mieli
by gdzie uciekać.
- Lepszego miejsca nie znajdziemy - odezwał się wilk sprawdzając czy przypadkiem
nie ma w pobliżu jakichś dzikich zwierząt.
- Zdaje się że w pobliżu płynie jakiś strumyk - zwróciła uwagę Sahra gdy
usłyszała szum wody - Pójdę napełnić nasze manierki.
- W takim razie ja nazbieram drewna na ognisko - mówił Hirow idąc w stronę
lasu na wschodzie - Przy okazji może uda mi się upolować coś na kolację.
Zostawili plecaki Bardockowi i zajęli się swoimi zadaniami, wilk natomiast zaczął
rozkładać namioty i szykować miejsce na ognisko. Po krótkim czasie Hirow i Sahra
wrócili, kocica napełniła manierki, przy okazji złapała też parę ryb a chłopak
prycz drewna przyniósł trzy króliki, razem z prowiantem jaki jeszcze mieli,
można było powiedzieć że ich kolacja była dość bogata. Jedli w ciszy, w której
było słychać tylko trzask ognista, Hirow skończył pierwszy, nie jadał ostatnio z
byt wiele, oszczędzając zapasy. Nie poszedł od razu spać, dotrzymując towarzystwa
swoim kompanom wpatrywał się w księżyc który był w pełni, jego lazurowa poświata
była piękna. W pewnym momencie Sahra i Bardock wymienili znaczne spojrzenia. Kocica
dalej patrząc na wilka kiwnęła głową w stronę chłopaka, jakby nakłaniała swojego
strażnika żeby zadał człowiekowi jakieś konkretne pytanie, jednak furion tylko
powtórzył gest. Sahra wiedząc że go nie przekona przestała naciskać.
- Hirow - zaczęła niepewnie
- Hmm? - mruknął człowiek
- Kiedy byliśmy u Bardocka w domu - wyglądało na to że jest lekko zdenerwowana - Wyjawiłeś
nam że wcześniej udałeś się do doliny Awaral aby odnaleźć świątynie znajdującą się tutaj.
- Właśnie, powiedziałeś mi żę poszukujesz miejsc, w których zauważono dziwnę
anomalie magiczne - dodał wilk, kończąc swój posiłek - Powiedziałeś również że
Awaral to tylko jedno z miejsc, w których takie anomalie zanotowano. lecz twój
cel był oczywisty prawda?
Hirow trochę posmutniał i spuścił wzrok, wiedział co Bardock chciał przez to
powiedzieć.
- Dlaczego nas okłamałeś? - zapytała w końcu Sahra
- ... Nie chciałem was wplątywać w moją walkę. - odpowiedział krótko Hirow
- Na to chyba już za późno - odpowiedziała z lekkim naciskiem kocica
Zapadła cisza. Furioni czekali w spokoju na reakcję chłopaka. Po krótkiej chwili
człowiek wydał z siebie krótkie "Heh", dla nich zabrzmiało jak "A co mia tam", i
przemówił.
- Masz rację Sahro, teraz gdy podróżujecie ze mną, macie prawo wiedzieć w co się
wpakowaliście - uśmiechną się do nich, chcąc rozluźnić trochę atmosferę
- Słuchamy więc - skomentował to wilk, wyraźnie spokojny jak jego towarzyszka.
- Od czego by tu zacząć - zastanowił się Hirow - Świątynia której szukamy, jest
ostatnią świątynią Asury, waszej bogini.
Przerwał, widząc zaskoczone twarze swoich kompanów, którzy prawdopodobnie nie
wiedzieli o istnieniu owej świątyni.
- Ale... jak, dlaczego ty wiedziałeś o istnieniu tej świątyni? - zapytała zaskoczona
Sahra - My, furioni nawet nie wiedzieliśmy że pozostała jakaś świątynia a ty,
człowiek, wiedziałeś gdzie się znajduje
- Zrozumiecie, gdy dacie mi skończyć - poczekał aż dziewczyna się uspokoi i
kontynuował - Jak już mówiłem, świątynia ta należy do Asury, waszej bogini, która
poprosiła mnie o pomoc. Widzicie, ponad pięćdziesiąt lat temu, gdy ludzie zaczęli
te woje niszcząc jej świątynie, ktoś uwięził ją w lodowym więzieniu i dla pewności
że nikt jej nie znajdzie wysłał do innego wymiaru. Wymiar w którym wylądowała był
całkowicie pozbawiony jakiejkolwiek magii, co uniemożliwiało jej regenerację sił
i wydostanie się o własnych siłach. Jednak udało jej się zabrać resztkę mocy i
odnaleźć kogoś, można by powiedzieć, częściowo podobnego do was, Furionów. Osoba
ta, choć zaskoczona pojawieniem się Asury, uwierzyła w jej słowa i przybyła by
ją uwolnić. Bogini po wydostaniu się z lodowego więzienia, odzyskała część mocy,
która była wysysana przez magiczny lud i otworzyła przejście do własnego
wymiaru. Dlatego właśnie szukam tej świątyni, żeby skontaktować się z waszą boginią.
Gdy skończył, ponownie zapadła cisza. Sahra i Bardock ni mogli uwierzyć w to co
mówił, ale przede wszystkim z szokował ich fakt że Hirow o tym wiedział.
- Skąd ty to wiesz? - zapytała kocica roztrzęsionym głosem - I dlaczego w ogóle jej
pomagasz? Jesteś człowiekiem, powinieneś walczyć z nami a nie starać się pomóc!
- Ponieważ osobą która uwolniła waszą bogini. Byłem ja.
Bardock zatrzymał się w połowie obgryzania kości, a Sahra bezdźwięcznie poruszała
ustami. Nie mogli w to uwierzyć,
chociaż mieli świadomość o istnieniu innych wymiarów, zwłaszcza wilk, to jednak to
co powiedział chłopak, jego pochodzenie, współpraca z boginią, i jego cel,
wstrząsnęły nimi do głębi. Hirow w spokoju czekał aż jego towarzysze się uspokoją,
nie chciał jeszcze bardzie ich denerwować, miał tylko nadzieję że uspokoją się na
tyle aby móc to obgadać.
Sahra była w lekkim szoku, prawdopodobnie starała się ogarnąć to wszystko co
powiedział, wilk natomiast spoglądał to na dziewczynę to na chłopaka.
- Trochę to wszystko... Dziwne... - odezwał się w końcu Bardock - Człowiek, który
dość że okazuje się być naszym sprzymierzeńcem, to w dodatku twierdzi, że jest
Wybrankiem naszej Bogini.
- Nie...To po prostu jest zbyt niewiarygodne żeby w to uwierzyć - mówiła powoli
Sahra, dalej roztrzęsiona - Mogę wierzyć, że chcesz nam pomóc ale to? Hirow w
co ty pogrywasz?
- Rozumiem że mi nie wierzycie, nie oczekiwałem tego - przemówił człowiek
spokojnie i powoli - Chcieliście wiedzieć dlaczego tu jestem więc wam powiedziałem.
- Ale Dlaczego Ty? Lubię Cię, ale czyż Bogini nie powinna wybrać kogoś
silniejszego? - Bardock był lekko zdenerwowany - I czy nie powinien to być... No
wiesz. Nie-człowiek? I w ogóle co to ma znaczyć, że Asura była uwięziona?!
- Bardock spokojnie, nie denerwuj się - Hirow starał się go uspokoić - Odpowiem
na wasze pytania najlepiej jak tylko będę mógł. Zanim Asura poprosiła mnie o pomoc,
pięćdziesiąt lat temu gdy wybuchła ta wojna, ktoś zaczął niszczyć jej świątynie
jedna po drugiej, w końcu kiedy wróg wkroczył do ostatniej świątyni, tej ukrytej
w dolinie Awaral, Asura postanowiła osobiście się z nim rozprawić. Niestety
niszczenie świątyń było tylko pretekstem do wywabienia jej z Między Wymiary,
miejsca którego do końca jeszcze nie rozumiem ale wygląda mi ono na świat w którym
mieszkają bogowie, w każdym razie, mimo że Asura jest nieśmiertelną boginią, to
są sposoby aby unieszkodliwić nawet boga. Jednym z nich jest zamknięcie w
demonicznym lodzie, więzieniu które powoli wysysa moc i życie z osoby w niej
zamkniętej. Nie wiem jak to się stało ale Asura została złapana w pułapkę
zastawioną przez osobę której szukam.
- Ale dlaczego ty? Dlaczego Asura nie skontaktowała się z furionami? - Sahra była
już troch spokojniejsza, lecz dalej wyczuwało się napicie w jej głosie
- Była zbyt słaba żeby wysłać wiadomość do waszego wymiaru, poza tym nie była
pewna czy nawet gdyby udało jej się skontaktować z furionami, to czy ten który ją
usłyszy był by na tyle silny żeby otworzyć przejście do innego wymiaru. Po tym
jak została uwięziona, jej ciemiężyciel wysłał ją do innego wymiaru aby upewnić
się że nikt jej nie uwolni. Boginie nie wiedziała gdzie się znajduje, ale musiała
działać nie mogła zostawić swoich dzieci na pastę losu. W akcie desperacji zaczęła
szukać kogokolwiek podobnego do furionów. Lecz znalazła tylko mnie.
Bardock i Sahra zamilkli na chwile, zastanawiając się nad tym co powiedział.
Nie mieli powodu żeby mu nie wierzyć, ale mówią tutaj o bogini, istocie
nieśmiertelnej i wszech potężnej, nie byli w stanie pojąc jakim cudem ktokolwiek
mógłby ją schwytać.
- Wybacz, ale co to ma być - Bardock był zażenowany jego słowami - Nasza Bogini
jest Panią tego Świata; jak ktoś mógł Ją złapać ? Powinna być przecież
wszechpotężna.
- Jak już mówiłem nie wiem jak została schwytana, nie chciała mi tego powiedzieć, a
ja nie chciałem pytać - kontynuował chłopak - Zawdzięczam jej to kim teraz jestem,
nie mogłem odmówić jej pomocy.
- Hmm... Ale dlaczego akurat Ty ?Jesteś kimś ważnym u Was? - zapytał wilk,
wyraźnie spokojniejszy
- Ważny? Nie, to niewłaściwe określenie. Wolę bardziej określenie, "inny". Bo
widzisz, w moim świecie postacie takie jak wy, Furioni, zwane są Furry i ...
Istnieją tylko na papierze. Mój świat pozbawiony jest magii, nie ma w nim ani
rycerzy ani smoków, w całości zamieszkany jest wyłącznie przez ludzi, którzy nie
wierzą w inne wymiary a co dopiero w istnienie istot takich jak wy. Na szczęście
ja tak nie myślę. Od momentu gdy pierwszy raz zobaczyłem postać Furry, nawet jeżeli
była to tylko narysowana kocica, wiedziałem że za tym kryje się coś więcej i od
tamtego czasu zacząłem szukać w swoim świecie śladów, które mogły by mnie
naprowadzić na dowód ich istnienia. Niestety nie znalazłem nic. W tym
momencie pojawiła się Asura i zmieniła moje życie.
- Ale przecież jesteś człowiekiem - zwróciła uwagę Sahra - Dlaczego Asura miała
by ci zaufać?
- Człowiekiem powiadasz? To... nie do końca prawda
- Nie jesteś ani człowiekiem, ani furionem. Czym w takim razie? - Bardock znowu
zdawał się być zdenerwowany
Hirow milczał, nie był pewien czy może im powiedzieć kim jest. Szokiem było dla
nich to że jest z innego świata, nie wiedział jak zareagują gdy dowiedzą się kim
jest naprawdę, ale mieli prawo wiedzieć.
- Jestem... Vikaninem, ostatnim z rodu Wilczej Krwi. Jesteśmy... Byliśmy potężnym
rodem ludzi którzy aby uzyskać długowieczność i wielką moc, od pokoleń mieszali
swoją krew z krwią Saveda, Wilczego boga.
- Sevad ? Inny Wilczy Bóg ? Dodatkowo krzyżował się z ludźmi ? - zdziwił się
wilk - Wybacz, ale to wszystko mi nie pasuje.
- Nie dziwie ci się - Hirow rozumiał o co chodzi wilkowi - Niewiele wiem o Savedzie,
prawdę mówiąc nie miałem nawet pojęcia o moim pochodzeniu do czasu aż Asura
obudziła wilczej krwi we mnie uśpionej. O Wilczym Bogu wiem tyle że był on
wędrującym bogiem, nie znam dokładnie okoliczności w jakich poznał ludzi ale w
księgach które czytałem było napisane że pierwsi Vikanie uratowali mu życie, a on
na znak swojej wdzięczności obdarował ich swoją krwią, ale jak już mówiłam ile w
tym prawdy, nie wiem.
Bardock zamilkł na chwilę. To wszystko było bardzo zbyt zagmatwane i furion nie
chciał wyciągać pochopnych wniosków. Lecz jego wiara i wszystko to czego uczono
go od lat, zachwiało się w posadach. Sahra również milczała. Hirow spojrzała na
dziewczynę, miała zamyśloną minę, domyślał się że zastanawia się nad następnym
pytaniem.
- Więc chcesz powiedzieć - przemówiła powoli, wyraźnie, ze spokojem w głosie co
uspokoiło również Hirowa - Że wszystko czego nas uczono o bogach to kłamstwa?
- Nie, ależ skądże - zaprzeczył chłopak - To czego was uczono dotyczyło tylko
waszego świata, tak samo jak i mnie uczono że jest tylko jeden bóg i jeden wymiar,
a Saved był tylko legendą, bajką wymyśloną przy ognisku, którą w mojej rodzinie
przekazywano z pokolenia na pokolenie. Ja również nie wiedziałem o Asurze dopóki
nie pojawiła się w moim śnie i nie poprosiła mnie o pomoc.
Po raz kolejny zapadła cisza. Mimo że noc była spokojna, to atmosfera panująca w
obozowisku była nie za ciekawa. Historia Hirowa pozostawiała wiele pytań i
wątpliwości, Bardock i Sahra pogrążeni byli w myślach, zastanawiając się nad
słowami chłopaka, który zaczął się zastanawiać czy czasem ich nie zranił. Nie
mógł tego tak zostawić, nie chciał ich do siebie zniechęcić, nie po tym co
przeszli i co ich czeka.
- Rozumiem że to trudne do zrozumienia, że bardzo to wszystko zagmatwane.
- Chcesz żebyśmy uwierzyli w coś co jest sprzeczne z naszą religią i naszym
prawem - zaczęła Sahra ale Hirow jej przerwał
- Ja jedynie mówię wam jak było, czy w to uwierzycie czy nie, zależy tylko od
was.
W pewnym monnecie Bardock wstał i udał się nad strumyk, mając nadzieję że zimna
woda zmyje niechciane myśli. Ro biło się dość późno i Sahra powoli zaczęła
odczuwać senność, podobnie jak Hirow. Chłopak spojrzał na kocice, była lekko
przygnębiona, był prawie pewien że to jego wina. Wstał, zbliżył się do niej i
uklęknął, tak aby ich twarze znalazły się w jednej linii. Furionka była bardzo
zamyślona i nie zauważyła jak się zbliżał.
- Przepraszam jeżeli cię uraziłem
Dziewczyna raptownie podniosła głowę i ze zdziwioną miną spojrzała na Hirowa, nie
była świadom jego obecności aż do momentu gdy przemówił.
- Nie chciałem kwestionować waszej wiary, ani waszych praw, zasługujecie na to
żeby wiedzieć w co się pakujecie pomagając mi.
- Kiedy zobaczyłeś mnie wtedy niedaleko wioski ludzi, otoczoną przez
wrogów - wypaliła nagle Sahra - Uratowałeś mi życie, ponieważ gdybyś tego nie
zrobił, powodzenie twojej misji było by zagrożone, prawda?
Hirow poczuł się jak rażony piorunem. "A więc to tak..." pomyślał i spojrzał czule
na kocice.
- Achhh Sahro, Sahro - spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się - Ile razy mam ci
powtarzać dlaczego ci pomogłem hmm? Nie ważne ile razy będziesz się mnie pytać
dlaczego, odpowiedz będzie zawsze taka sama. Zrobiłem to bo byłaś w potrzebie, i
nawet gdyby powodzenie mojej misji od zależało od tego czy przeżyjesz czy nie i
tak bym ci wtedy pomógł. Nie jestem twoim wrogiem. Więc proszę cię nie gniewaj
się na mnie już, dobrze?
Spojrzała na niego szklistym wzrokiem, nie wiedziała czemu ale jego uśmiech ją
pocieszał, nie mogła już być na niego zła. Teraz już wiedziała że chciał dobrze.
- Heh, jak mogła bym gniewać się na kogoś, kto jest dla mnie taki
miły - uśmiechnęła się szeroko, a chłopak odwzajemnił uśmiech - Teraz musisz
nadrobić to z Bardockiem
- Hehe, co raczej nie będzie łatwe.
Po tej małej konwersacji, Sahra poszła spać a Hirow dołożył do ogniska i czekał
na powrót wilka. Nie lubił zostawiać niedokończonych spraw, był śpiący ale nie na
tyle, żeby nie móc na niego poczekać. Po około godzinie Hirow usłyszał czyjeś
kroki i po chwili zobaczył wyłaniającego się z między drzew Bardocka. Wilk był w
samej bieliźnie i ociekał wodą co wskazywało że brał kąpiel. Furion stanął
niedaleko obozu, otrzepał się porządnie z nadmiaru wody i usiadł przy ognisku.
Brak obecności Sahry go nie zdziwił, w końcu była późna noc i domyślał się że
dziewczyna poszła spać. Siedzieli tak, przez jakiś czas, Hirow wpatrywał się w
gwiazdy, a Bardock grzał przy ognisku. Hirow cały czas zastanawiał się co
powiedzieć do wilka, nie się z nim kłócić. Ostatecznie jednak zmęczenie wzięło
górę, mając nadzieję że rano oboje trochę ochłoną położył się spać, co wkrótce
po nim zrobił i Bardock.
..................................................................................
Noc była spokojna i mimo trudności z zaśnięciem, Hirow spał dość dobrze, jak
również i reszta. Chłopak wstał pierwszy co w jego przypadku było dziwne bo zwykle
spał przynajmniej do południa. Tym razem jednak dziwne uczucie w żołądku nie
dawało mu spokoju, poszedł więc nad strumyk, z nadzieją że chłodna woda trochę go
ocuci. Podczas kąpieli cały czas myślał co powiedzieć Bardockowi, żeby wytłumaczyć
mu że nie chciał go urazić. Po tym jak się wysuszył i ubrał, zaczął powoli kierować
się z powrotem do obozu, gdy tam doszedł wszyscy już wstali, Bardock właśnie
kończył pakować namioty, a Sahra po dogaszeniu ogniska, szła w kierunku z którego
nadchodził Hirow. Kiedy mijał dziewczynę uśmiechnął się do niej na dzień dobry a
ona puściła do niego oczko co mówiło "Powodzenia" i udała się nad strumień. Hirow
w ciszy zabrał się za pakowanie swojego namiotu, dalej myśląc nad tym co
powiedzieć. Gdy obaj skończyli składanie obozu w końcu się przemógł.
- Bardock słuchaj - zaczął mówić do wilka który stał do niego plecami - Jeśli
chodzi o wczoraj. Nie chciałem was urazić, chcieliście znać prawdę więc ją wam
powiedziałem.
Furion spojrzał na człowieka, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, lecz nic nie
powiedział tylko wrócił do swoich zajęć. Hirow trochę po smętniał, westchnął ciężko,
wyciągnął mapę by zobaczyć gdzie się znajdują i począł szukać najkrótszej drogi
do miejsca gdzie rzekomo znajdowała się świątynia. Nie odzywając się do siebie
czekali aż Sahra skończy poranną toaletę. Kiedy kocica wróciła spojrzała pytająco
na Hirowa, ten odpowiedział jej tylko krótkim spojrzeniem i dał znać do wymarszu.
Zaczęli przedzierać ię przez las, powoli, ostrożnie, wypatrując pułapek lub
innych niespodzianek. Nie wiedzieli co dokładnie powstrzymało oddział ludzi przed
wejściem do świątyni, wiec woleli dmuchać na zimne.
Przez całą drogę Bardock zajadał się częścią zapasów które mieli, kończył właśnie
jeść jabłko.
- Artefakt... - przemówił spokojnym, beznamiętnym głosem
- Hmm? - mruknął Hirow słysząc głos wilka - Co mówiłeś?
- Artefakt. Po niego idziemy, prawda ? Co jeżeli okaże się, że go tam nie będzie?
- Cóż... - zastanowił się chłopak, brał pod uwagę że artefaktu może nie być na
miejscu ale dotychczas nie przejmował się tym za bardzo - Może to i lepiej? Nie
sądzę żeby ktokolwiek wkroczył do świątyni, a z tego co mówił ten generał, król
ludzi sam się tu nie pofatyguje, a skoro cała armia nie mogła go zdobyć to
pierwszy lepszy złodziej go nie zdobędzie. Jeśli go tam nie będzie to znak że ich
król jest idiotą i ugania się za nieistniejącymi artefaktami, poza tym ta rzecz
to nie jedyny powód dla którego szukamy owej świątyni.
Sahra cały czas przysłuchiwała się tej rozmowie, nie chciała się wtrącać mając
nadzieję że ci dwoje wyjaśnią między sobą to i owo. Jednak Bardock już się nie
odezwał, wiec kontynuowali podróż. Hirow co chwila spoglądał na mapę, byli coraz
bliżej celu, gęsta roślinność nie ułatwiała im marszu wiec poruszali się dość
wolno, w ciągu trzech godzin przeszli zaledwie kilometr. W pewnym momencie Bardock
nagle stanął w miejscu i ze wściekłą miną uderzył w drzewo a z miejsca w które
trafił posypały się trociny. Huk uderzenia przestraszył Sahre i zaalarmował
Hirowa który jednym szybkim ruchem dobył miecza. Dziewczyna stanęła w pozycji do
ataku ( obie ręce zgięte w łokciach przed sobą, kolana ugięte, ciężar ciała na
tylnej, w tym przypadku prawej, łapie ) a na jej twarzy coś zabłysło. Chłopak
kontem oka zobaczył owy błysk ale uznał to za zwidy i spojrzał w stronę z której
usłyszał huk. Zobaczył wilka z pięścią wbitą w drzewo obok i wzrokiem pełnym
wściekłości. Zdziwił go ten widok, Znał Bardocka od ponad miesiąca uważał go za
opanowanego, spokojnego furiona, nigdy nie widział go w takim stanie. Gdy ujrzała
go Sahra, również zdziwiła się lekko, podeszła do wilka, na jej twarzy jak na
zawołanie pojawiła się troska.
- Bardock... Co cię gryzie? - zapytała - Od naszej rozmowy wczoraj wieczorem
wydajesz się być spięty i zdenerwowany.
- Czy to przeze mnie? - zapytał Hirow chowając miecz
- N... Nie - odezwał się furion, łupiąc okiem na człowieka
- Więc co się dzieje? - kocica była wyraźnie zmartwiona - Cały czas jesteś spięty
i zdenerwowany, w ogolę się nie odzywasz, dziwnie się zachowujesz. Bardock proszę,
powiedz co jest nie tak.
- To wszystko... Jest bez sensu! - wilk nie wytrzymał i dał nerwom upust - Przez
cholerne 20 lat modliłem się do niej, z nadzieją że mnie słyszy. Byłem przekonany
że jest istotą najpotężniejszą i najmądrzejszą na ziemi. Ona okazuje się być na
tyle tępa, że sama daje się złapać na 50 lat ?! Wybacz, ale straciła wiele w moich oczach.
Hirow zaniemówił na chwilę. Zamknął oczy i zakrył prawą cześć twarzy dłonią. Wziął głęboki oddech.
- Hahahaha - zaśmiał się, co sprawiło że wilka spojrzał na niego ze zdziwieniem i
pogardą a Sahra zrobiła zaskoczoną minę - Wybacz mi śmiech, dopiero teraz
rozumiem co czujesz i dlaczego nie odpowiadałeś na moje słowa. Myślałem że jesteś
na mnie zły, a ty byłeś po prostu "poruszony" moimi słowami - podszedł do wilka i
położył mu prawą dłoń na lewym ramieniu - Rozumiem co czujesz, naprawdę rozumiem,
ale musisz zrozumieć że nawet bogowie nie są wszechpotężni. Nie mówię że
powinieneś porzucić swoją wiarę, wręcz przeciwnie. Ale jeżeli wciąż masz
wątpliwości, będziesz je mógł przedyskutować gdy dotrzemy na miejsce - z uśmiechem
pełnym zrozumienia odwrócił się i powoli zaczął iść dalej, jakby czekał na odpowiedź
towarzysza.
- ... Wy-Wybaczcie mi... Poniosły mnie emocje... Możemy kontynuować
podróż - z determinacją w oku ruszył dalej.
Szli dalej, przedzierając się przez coraz gęstszy las. Po pewnym czasie stracili
orientację i na oślep parli do przodu. Wreszcie, po paru godzinach męczarni,
zauważyli światło pomiędzy dopiero co rozciętymi krzakami. Pozbyli się reszty
niedogodnej roślinności i na moment zostali oślepieni promieniami słońca. Powoli
oczy przyzwyczajały się do ostrego światła, zaczęli widzieć kontury,łapali ostrość
i kolory aż w końcu ich oczom ukazał się obraz, dość zwyczajny lecz dla nich
wspaniały. Po środku lasu, dokładnie w jego centrum, znajdowała się polana otoczona
gęstym lasem, nad nią unosiły się ciemne chmury, a dokładnie nad samym lasem ponieważ
nad polaną znajdowało się jakby oko cyklony przez które wpadały promienie słońca.
Przez chwilę napawali się tym widokiem, po chwili jednak zaczęli badać wzrokiem teren
przed sobą, W odległości około stu pięćdziesięciu metrów od nich na północ ujrzeli
jaskinię. Zdawało im się że owa jaskinia jakby "wychodzi" z lasu. Zbliżyli się powili,
ostrożnie idąc przez polane. To miejsce było idealne na pułapkę, jednak nic nie
wskazywało że czyha na nich niebezpieczeństwo. Kiedy przeszli jakieś sto metrów,
zauważyli że że las z którego wychodziła jaskinia, był porośnięty gęstym mchem,
co z daleka mogło wydawać się lasem. Hirow i Bardock chcieli ruszyć dalej, jednak
Sahra ich powstrzymała i wskazała na ziemię przed nimi.
- Spójrzcie
Przyjrzeli się bliżej. Spostrzegli że trawa przed nimi jest wypalona, natomiast
metr dalej była nienaruszona. Pasmo wypalonej trawy tworzyło półkole przed
jaskinią. Można było przypuszczać że znajduje się tam jakaś niewidzialna ściana.
- Ślady walki - zauważył Bardock kucając i macając wypaloną ziemię - Mają około
tygodnia
- Pewnie o tym mówił ten człowiek - Hirow podszedł bliżej - Nie wyczuwam jednak
żadnej energii
- Może to jakiś rodzaj bariery ochronnej, który aktywuje się w momencie
ataku? - Sahra rozejrzała się do okola - Musieli bardzo chcieć się tam dostać
skoro atakowali z każdej możliwej strony
- Może... Nie dowiemy się stojąc w miejscu - chłopak wyprostował rękę przed siebie
i chciał zrobić krok do przody, ale wilk złapał go za nadgarstek i pociągnął jego
rękę do tyłu
- Zaczekaj, nie wiemy co to jest, ani jak działa, nie wiemy nawet czy w ogóle
działa - puścił jego rękę
- Masz racje - człowiek zastanowił się,
- Nie zostaje nam nic innego jak zaatakować i sprawdzić - powiedziała Sahra szykując się do ataku
- Nie, zaczekaj - ton Hirow był bardzo stanowczy - Nie przyszliśmy tu walczyć.
Jeżeli ta bariera ba chronić przed atakami to może po prostu tam wejdziemy.
Istnieje możliwość że w ogóle się nie aktywuje.
- A co zrobisz jeśli się jednak aktywuje? - zapytał Bardock
- ... Będę improwizował - uśmiechnął się lekko i zrobił krok do przodu
Gdy przekroczył linię wypalonej ziemi, cała trojka zamarła bez ruchu. Czekali, i
czekali ale nic się nie działo. Hirow zrobił jeszcze kilka kroków przed siebie
aby upewnić się że żadna bariera się nie pojawiła. Odwrócił się do towarzyszy i
uśmiechnął się.
- Widzicie? Nie ma się czego ba...
Nagle ziemia zatrzęsła się a z wnętrza jaskini dobiegły ich głośny dźwięk
kruszonej skały. Bardock i Sahra spojrzeli na chłopaka ze złością.
- Heee, hehe... Ups?
"Łup!", "łup!". Z wnętrza jaskini dobiegały odgłosy, jak gdyby ktoś walił młotem o
ała trójka czekała w napięciu na atak. Nagle z
głośnym gruchotem z wnętrza jaskini, z ciemności wyłoniły się dwie wielkie ręce,
łapiąc za krawędzie wejścia. Istota, albo raczej istoty do których należały owe
ręce, po chwili wyłoniły się na zewnątrz. Były to dwa, wysokie na sześć metrów i
szerokie na trzy, kamienne posągi, przedstawiające wilka dzierżącego dwuręczny
młot bojowy, po prawej, i tygrysa z dwoma mieczami, po lewej. Oba posągi
wyprostowały się i zaczęły powoli kierować się w ich kierunku, a ziemia drżała po
każdym ich kroku.
- I zobacz co narobiłeś - powiedział Bardock stając obok chłopaka i wyciągając
miecz
- To nie moja wina, skąd mogłem o nich wiedzieć - Hirow również dobył miecza
- No to teraz już wiesz
- Zachowajmy spokój, jestem pewien że da się to załatwić pokojowo
- Na pokojowe rozwiązania już chyba raczej za późno
- Ale jak niby mamy walczyć z czymś takim!?
- Ja się tym zajmę - Sahra pojawiła się nagle przed nimi
- ... Że co proszę? - zdziwił się Hirow
- Zdziwiony? - zapytała z uśmiechem Sahra
- Domyślałem się że... Ale nie spodziewałem się że tak szybko...
- Dasz sobie rade? - w głosie furiona zabrzmiała nuta troski
- Tylko patrz.
Dziewczyna zbliżyła się do posągów na około dwa metry. Wilk spojrzał na nią,
zbadał wzrokiem i z powrotem odwrócił wzrok, najwyraźniej ignorując furionkę.
Dziewczyna tylko prychnęła krotko i stanęła w pozycji do ataku. Przez chwilę
trwała w takiej pozycji. Nagle z jej ciała, przynajmniej tak zdawało się Hirowowi,
zaczął wydobywać się błękitny blask.
- Fiery Circle
ognisty, pionowy okrąg i pomknął w kierunku kamiennego wilka. Posąg dostał prosto
w głowę. Eksplozja zasłoniła jego górną część ciała dymem. Kiedy opadł, ukazał
nienaruszoną głowę. Wilk ponownie spojrzała na kocice, wziął zamach i uderzył
młotem z potężna siłą. Sahra zdążyła odskoczyć w lewo, jednak siła uderzenia była
tak wielka że Sahra została odrzucona na dwa metry dalej. Przeciwnik ponownie się
zamachnął, tym razem atakował w poziomie. Uderzył, a jego młot wywołał falę
powietrza która wygięła drzewa stojące nieopodal, jednak kocicy nigdzie nie było.
Po chwili, kamienny wilk zorientował się że dziewczyna siedzi na jego
młocie. Sahra szczerzyła do niego kły, przykucnęła szepnęła "Thunder Knuckles",
zacisnęła pieści i uderzyła nimi o siebie. Jej dłonie otoczyła biało-niebieska
poświata, i dało się przy tym słyszeć odgłos uderzającego pioruna. Kocica
skoczyła w kierunku głowy posągu i zaatakowała go, uderzając prawą ręką. Wilk
szybkim ruchem chwycił ją wolną dłonią, i cisnął w kierunku jej kompanów.
Dziewczyna wykonała dwa salta do tyłu po czym wylądowała między nimi. Chciała
ponowić atak ale Hirow ją powstrzymał.
- Zaczekaj. Coś tutaj nie gra.
- Dlaczego oni nas nie atakują? - zamyślił się wilk
- Nie po to tutaj są... - chłopak zastanowił się chwilę - Oni bronią przejścia
- To oczywiste - Sahra uwolniła zaklęcie i znowu stanęła przed nimi - Daj mi
jeszcze chwile a...
- Nie, zaczekaj, mam pomysł - chłopak ruszył w kierunku kamiennych posągów, a
kiedy zbliżył się na metr, obaj strażnicy spojrzeli na niego badawczo - Kar'na wil
non herm non ( Przybywamy w pokoju, nie chcemy walczyć ), All'dhran wer drol
Asura ( Chcemy tylko porozmawiać z Asurą ) - powiedział w jęzuku Furionów.
Oba posągi nie zareagowały na jego słowa i przez chwilę wydawało się że go
ignorują. Gdy człowiek chciał ponowić próbę porozumienia się z nimi, wilk
zamachnął się młotem i uderzył z za pleców. Bardock dobył miecza, a Sahra
ponownie wzmocniła się zaklęciem, chodź wiedzieli że nie zdąża to usieli spróbować
mu pomóc. Wszystko działo się jak w zwolnionym tępię, młot zbliżał się
nieubłaganie lecz Hirow nie zamierzał atakować, furioni byli coraz bliżej, broń
miała już go zmiażdżyć i nagle... Posąg zatrzymał atak tusz przed jego głową. Wilk
i kocica zatrzymali się, nie więżąc własnym oczom. Hirow odwrócił się do nich i
uśmiechnął, zachowując pełen spokój.
- A nie mówiłem? Oni tylko, pilnują jaskini - a gdy to mówił oba posągi oddaliły
się i stanęły po obu stronach wejścia do świątyni.
Cała trójka, powoli i ostrożnie weszła do środka, choć było ciemno, to byli w
stanie widzieć zarysy ścian jaskini. Tunel którym właśnie szli ciągnął się kawałek
w głąb. Po jakichś dziesięciu minutach marszu, znaleźli się w dużym, okrągłym
pomieszczeniu. Ściany wraz ze sklepieniem były zrobione z białego marmuru a w
rowkach wyżłobionych w suficie buchał ogień oświetlający całą jaskinie. Na środku
znajdował się mały okrągły ołtarz, a na nim stał posąg Asury wyrzeźbiony w granicie.
Przedstawiał on wilczyce w sukni, z szeroko rozłożonymi rękoma. Gdy rozejrzeli się
dokładniej, zauważyli że w niektórych miejscach w jaskini stały kamienne kolumny,
pokryte różnymi zapiskami w pradawnej mowie. Hirow podszedł do posągu Bogini.
- Minęło trochę czasu od kąt się rozstaliśmy, nieprawdaż? - zachowywał się jakby
mówił do żywej osoby a nie posągu.
Sahra i Bardock spojrzeli na niego pytającym wzrokiem ale po chwili zrozumieli
dlaczego mówił takim tonem. Posąg asury poruszył się, złożył ręce, i powoli zaczął
nabierać kolorów aż w końcu ożył całkowicie. Teraz stała przed nimi Asura we
własnej osobie. Zbliżyła się do człowieka.
- Dobrze cię znowu widzieć mój mały - powiedziała z uśmiechem
- Ciebie również moja droga - Hirow odwzajemnił uśmiech
- Co cię do mnie sprowadza?
- Ach, to i tamto. Dowiedziałem się paru rzeczy które mogą naprowadzić mnie na
trop naszego wroga, chciałem porozmawiać z tobą o pewnej rzeczy, zobaczyć cię
ponownie... i - wskazał na Bardocka, który najwyraźniej nie ocknął się z szoku,
spowodowanym pojawianiem się Asury - Ktoś chyba chciałby z tobą porozmawiać
Sahra również była w szoku, chyba nawet większym o Bardocka bo nie zauważyła ja
Hirow do niej podchodzi. Chłopak poklepał ją lekko po policzku, chcąc wybudzić ją
z szoku. Jednak to nie dało skutku. "Sahro!" powiedział stanowczo a dziewczyna
drgnęła i spojrzała na niego, była lekko przestraszona. Hirow jednak usmiechnął się
do niej i zapewnił ją żeby się nie bała. W tym samym czasie Asura zbliżyła się do wilka.
- Witak Bardocku - przywitała go głosem pełnym dobroci.
Wilk był w szoku i nie wiedział co zrobić, bogini którą czcił tyle lat zmalała w
jego oczach, i która go onieśmielała, stała właśnie przed nim.Unikając kontaktu
wzrokowego odwrócił wzrok. Asura spojrzała na niego badawczo po czym uśmiechnęła się.
- Rozumiem co czujesz drogi Bardocku - odeszła parę kroków do tyłu i usiadła na
ołtarzu, na którym przed chwilą stał jej posąg - Lecz nie zadając pytań nie poznasz
odpowiedzi.
- Kim... Kim on był... - wyjąkał w końcu wilk
- Nie tego chciałbyś się dowiedzieć, prawda? - jej głos i mina zdradzały lekkie
rozczarowanie - Powiedz wprost co cię gryzie
Bardock zamilkł ana chwilę. Głośno wypuścił powietrze z płuc i spojrzał w duł.
Zamknął oko. Trwał tak przez chwilę, po czym wstał na baczność.
- Jak do tego wszystkiego doszło? - mimo że szok minął, to jednak dało się w jego
głosie słyszeć niepewność... i smutek - Jesteś Boginią, nic takiego nie powinno
się zdarzyć
- Musisz zrozumieć, że nikt nie może pozwolić sobie na beztroską sielankę, że
wszyscy muszą przestrzegać zasad jakimi rządzi się ten świat - podniosła prawy
łokieć pod nim wyrosło oparcie - Nawet bogowie.
- Ale jak Cię złapał? Jaki był jego cel?
- Jak już mówiłam - jej ton był tak stanowczy, aż wywołał dreszcz u wilka - Musisz
poznać rządzące tym światem. Nawet gdybym wiedziała kim był oraz jaki był jego
cel, i przekazała ci tę informacje, nie zrozumiał byś jej w pełni.
- W takim razie naucz mnie tych zasad, pani - jego ton się zmienił, teraz był
łagodny i spokojny - Proszę
Asura milczała obserwując go bacznie, co ponownie wywołało uczucie niepewności u
furiona.
- Każdy świat ma swoje zasady - zaczęła powoli - Zasady których każdy musi
przestrzegać nawet jego stwórcy. To właśnie dlatego przebywanie w świecie
śmiertelników jest dla nas takie niebezpieczne.
- Umm... - w tym momencie przerwała jej Sahra - Wybacz pani że przerywam, ale co
masz na myśli?
- Wybaczam - uśmiechnęła się do niej - Kiedy opuszczamy nasz wymiar, musimy
pozostawić za sobą połowę naszej mocy, w tym nieśmiertelność.
- Więc przebywając tu z nami... - zaczął Hirow
- ... Narażam się na wielkie niebezpieczeństwo - zakończyła za niego
bogini - Wtedy było tak samo. Kiedy wróg wkroczył do mojej ostatniej świątyni,
musiałam zareagować. Świątynia sama w sobie nie miała dla mnie wielkiego
znaczenia, ale ci którzy w niej przebywali, pielęgnowali ją i strzegli, nie
zasługiwali na śmierć, musiałam im pomóc. Niestety wpadłam w pułapkę. Poniosły
mnie emocje, byłam tak zdenerwowana że ni wyczułam magi przez którą byli
kontrolowani. Ten który miał nad nimi władzę zamknął mnie w lodowym więzieniu i
wysłał do innego wymiaru, zebym tam zginęła... Resztę zapewnię znacie.
Zapadła cisza. Dopiero teraz Bardock zrozumiał co Hirow chciał im powiedzieć
wtedy w obozie.
- Więc Hirow - Asura zwróciła się do chłopaka - O czym chciałeś ze mną
porozmawiać? Nie martw się o całą sytuację, wiem już wszystko - spojrzała na Sahrę
i mrugnęła do niej.
- Podczas walki w mieście, dowiedzieliśmy się o artefakcie który rzekomo znajduje
się w tej świątyni. Miałem nadzieję że będziesz wiedzieć więcej na ten temat,
Asuro - w przeciwieństwie do Bardocka i kocicy, Hirow rozmawiał z boginią jak z
osobą równą sobie
- Hmmmm... Nic mi nie wiadomo o żadnym artefakcie... Ale... - wstała i skierowała
swoje kroki w stronę jednej z pięciu kolumn. Podeszła do tej stojącej w
najciemniejszym miejscu świątyni - Spójrzcie tutaj.
Cała trójka spojrzała po sobie wymownie, po czym ruszyli zbliżyli się do niej.
Kiedy podeszli bliżej, Asura wskazała na szósty, wcześniej nie widoczny, filar.
Choć było dość ciemno w tej części świątyni, dobrze widzieli ową kolumnę która
zdawała się świecić.
- Od kiedy zbudowano tą świątynie ta kolumna tu stoi. Nie było by w tym nic
dziwnego gdyby nie fakt że nie mogę odczytać tego co jest na niej napisane ani
jej "zrozumieć"
- Co masz na myśli mówiąc "zrozumieć"?
- Czujesz to prawda? Magię otaczającą ten filar.
- Teraz gdy o tym wspominasz - Hirow skupił się bardziej na kolumnie przed
nim - Tak, czuję ją
- Nie mogę na nią wpłynąć. Nie znam tej magi
- Jak to? - zdziwił się Hirow
- Nie znam pochodzenia tej magi, ani kto stworzył ten filar, ale to nie byłam ja
Chłopak przyjrzał się bliżej kamiennej kolumnie. Była pokryta dziwnymi
hieroglifami, bardzo różniącymi się od tych w świątyni. On znał te napisy. Nagle
zrobiło mu się gorąco, dostał lekkich drgawek, i zaczął się jąkać. Był w głębokim
szoku.
- N... Nie... To niemożliwe... -wymamrotał i wyciągnął rękę w stronę filaru
- Hirow co ty... - Sahra nie zdążyła dokończyć zdania bo w momencie gdy chłopak
dotknął kamienia, filar rozbłysnął oślepiającym niebieskim światłem. Wszyscy
włącznie z Asurą zasłonili oczy, Blask unosił się jakieś pięć minut po czym
powoli zaczął gasnąc, aż w końcu można było spokojnie patrzeć. Przed ich oczami
stał, a raczej unosił się metr nad ziemią, wielki, postawny, groźnie wyglądający,
niebieski wilk.
Hirow spojrzał na wilka i zaniemówił. Kiedy zwierzę zauważyło jego obecność zaczęło
mówić w dziwnym języku.
"Sar ken nor then wer dar net. Elter non kawed all sa'hed. Hater warius klar
artenar. Niter arr. Arkhenar non te'rra alkawed, asem on dores kon tawed. saraken
werden konten wal denar ten. Arakhen zon arak'hen, abenon kanter. Sahkeran werrr.
Ulter won helsen, artal'en'en". Gdy skończył ostatnie słowa jakie wypowiedział
potoczyły się echem po świątyni. Wisiał jeszcze chwilę w powietrzu po czym znikł
z cichym trzaskiem, a kolumna z której "wyszedł" rozpadła się na kawałki,
ukazując to co było w niej ukryte. Był to czarny niczym noc klejnot, w kształcie
miecza. Klejnot uw wisiał przez chwilę w powietrzu, chwilę potem podleciał do
chłopaka, który nieświadomie go chwycił. Wscy czworo milczeli, nawet Asura była
zdziwiona tym co się stało.
- Co... Co to było... - pierwsza ciszę przerwała Sahra
- Ten wilk... Przecież to był...
- Saved... - chłopak przerwał Asurze - Ale... jak? Nie rozumiem... Jakim cudem on...
- Hirow! - odezwał się stanowczo Bardock - Uspokój się
Człowiek spojrzał na niego, był zdezorientowany i roztrzęsiony. Wziął głęboki oddech,
zamknął oczy i zasłonił twarz prawą dłonią. "On ma racie, uspokój się. To do
ciebie nie podobne" pomyślał. Stał tak przez chwilę oddychając głęboko, starając
się przemyśleć co przed chwilę się wydarzyło.
- Co powiedział? - z zamyśleń wyrwał go głos Sahry
- Ja także chciała bym to wiedzieć - do jej prośby przyłączyła się Asura
- ... To... Jeden z psalmów z mojego świata. Zwykle mówiony skazańcom przed
śmiercią. Nie rozumiem jednak dlaczego powiedział akurat to.
- Zwykle śmierć oznacza koniec - zaproponował Bardock
- Niektóre kultury uważają że śmierć to dopiero początek - odezwała się kocica
- Początek końca... - zastanowił się Hirow, poszukując odpowiedniego słowa w jego
języku - Calandor
W momencie gdy wypowiedział ostatni słowo, kamień w jego lewej dłoni zaczął świecić
i uniósł się w powietrze. Wszyscy obserwowali to niezwykłe zdarzenie jak
zahipnotyzowani. Klejnot uniósł się na jakieś cztery metry, po czym zaczął pękać.
W tym samym momencie miecz Hirowa zaczął wibrować a po chwili sam wysunął się z
pokrowca i poleciał w kierunku czarnego kamienia przed nimi. Kiedy broń była metr
od klejnotu, ten pękł zalewając świątynie fioletowym blaskiem. Na chwile cała
czwórka zamknęła oczy a gdy je otworzyli
przed nimi lewitowały dwa miecze. Hirowa, który świecił teraz na niebieski, oraz
drugi najwyraźniej wcześniej zamknięty w kamieniu, o fioletowym ostrzu. Obie
bronie zaczęły obracać się wokół siebie, coraz szybciej i szybciej, ustawiły się
trzonkami do siebie i połączyły w powietrzu, lecz chwilę potem ponownie się
rozdzieliły. Trwało to jakieś dziesięć minut, a kiedy ten rytuał przypominający
taniec się skończył, Arondie i Calandor poszybowały w kierunku chłopca, gdy
ten je chwycił jego umysł przeszyły dziwne obrazy. Leciał teraz myślami pomiędzy
drzewami, za doliną Awaral, mijał rzeki i miasta, aż zatrzymał się na ruinach
jakiegoś zamku.
Ktoś złapał go za ramie co wyrwało go z transu.Spojrzał w bok i zobaczył zmartwioną twarz Sahry.
- Hirow, co się dzieje?
- N-Nie, po prostu się zamyśliłem - spojrzała na swój nowy nabytek - Heh, dali by
chociaż do niego pok... - nagle wokół miecza pojawił się, pokryty łuskami
pokrowiec o fioletowym odcieniu - ...krowiec.
- A jednak legenda mówiła prawdę - Asura była najwyraźniej zdziwiona tym
faktem - Ale nadal nie rozumiem co ma z tym wspólnego Saved
- Ja też tego nie rozumiem - Hirow przypiął miecz do pasa z prawej strony - Ale
jedno wiem na pewno, tych artefaktów jest więcej, jeżeli je odnajdę, dowiem się
więcej o tym kim jestem. Poza tym, skoro król ludzi wiedział o tym artefakcie, to
na pewno wiedział też o innych.
- "Lepiej żebyśmy my je mieli niż on", tak? - zażartował z niego Bardock - Więc,
gdzie nasz kolejny cel?
- Powiem wam po drodze - spojrzał na Asure - Wybacz moja droga, ale to dla mnie
bardzo ważne żeby... - nie skończył bo bogini uciszyła go gestem dłoni
- Rozumiem, mój mały, rozumiem. Czuję jednak że te dwie sprawy są że sobą
powiązane. Ruszajcie wiec z moim błogosławieństwem
- Znajdziemy go pani, masz moje słowo - wilk skłonił się niski
- Wiem mój drogi, wiem
- Żegnaj pani ma - Sahra również się skłoniła
- Do zobaczenia moje dziecko - zajżała w myśli dziewczyny i telepatycznie
dodała - "Nie skrywaj tego co masz w sercu moje dziecko,a ujrzysz piękno tego
świata, i nie tylko"
Hirow nic nie powiedział, skłonił się lekko i uśmiechnął patrząc jak Asura
ponownie zamienia się w posąg. Stali tak jeszcze chwilę, po czym ruszyli ku
wyjściu. Gdy znaleźli się na zewnątrz, kamiennych strażników już nie było,
zupełnie jakby rozpłynęli się w powietrzu. Spojrzeli w górę, po pozycji słońca
wywnioskowali że jest około godziny piętnastej.
- No, to gdzie teraz się udajemy? - zapytał Bardock wyjmując mape
Hirow milczał, zdawał się być pogrążony w myślach. Odwrócił się do nich, minę
miał poważną.
- Teraz już wiecie że moja misja jest niebezpieczna - oznajmił - A wróg bardzo
silny i przebiegły skoro zdołał schwytać Asure, a ja nie jestem pewien czy mam
silę aby mu się przeciwstawić. Jeszcze jest czas żebyście zawrócili, jeżeli
odejdziecie uszanuję waszą decyzje.
- Jaka gadka - wilk wybuchł śmiechem
Hirowa zdziwiła jego reakcją. Spojrzał pytająco na Sahre mając nadzieję na słowo
wyjaśnienia. Dziewczyna również się zaśmiała, ale po chwili uśmiechnęła.
- Hirow, Hirow, Hirow - podeszła do niego i położyła mu dłoń na lewym
ramieniu - Ile razy mamy ci mówić że podjęliśmy już decyzję? Zdajemy sobię sprawę
z niebezpieczeństwa, właśnie dlatego tu jesteśmy. Siedzimy w tym razem czy ci się
to podoba czy nie.
- Poza tym - wilk opanował już śmiech - Od czego są przyjaciele?
- Przyjaciele - powtórzył chłopak - Macie racje, gadam głupoty
- To zdradzisz nam nasz następny cel? - wilk powtórzył pytanie
- Gdzie znajdują się najbliższe ruiny jakiegoś zamku?
- Hmmm - zastanowił się furion - dwadzieścia kilometrów stąd na północny wschód
znajduje się zrujnowana twierdza. Niedaleko niej stoi miasto Shar Katar - Wioska
szarych wilków, mój dom.
- Twój dom? - zdziwił się Hirow - Myślałem że pochodzisz z Shakchal
- Może kiedyś ci o tym opowiem
- To na co jeszcze czekamy - Sahra była podekscytowana - W drogę! - z tymi słowami ruszyła przed siebie
Jej towarzysze popatrzyli po sobie i wkrótce dołączyli do dziewczyny.
Znowu byli w drodze, ku nowej przygodzie.
13  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 18 Stycznia 2010, 15:14:10
Chapter Seven - Timber Wolf

Sahra weszła do pokoju w którym przebywał Hirow, lecz tym razem nie było to
szpitalne pomieszczenie, lecz jedna z zamkowych komnat. Pomieszczenie było dość
spore, pomalowane na jasno żółto z dodatkiem pomarańczowego, po prawej stronie
przy ścianie stało duże dwuosobowe łóżko z baldachimami w kolorze brązu, po jego
obu stronach stały drewniane szafki, po lewej znajdował się mały kominek przy
którym stały dwa bujane fotele.
Po środku leżał dywan ze skóry niedźwiedzia, poza tym stały tam też inne meble,
szafa na ubrania, barek, lustro, mała komoda, wszystko urządzone na styl romański.
Dziewczyna widząc że chłopaka nie ma w łóżku, poczęła szukać go wzrokiem. Stał on
na balkonie na przeciw drzwi i obserwował miasto. Dzień był ciepły i słoneczny,
promienie słońca zalewały jego postać, dając mistyczny efekt. Hirow obserwował co
dzieje się w mieście. Furioni krzątali się wszędzie, pomagając remontować budynki,
sprzątać place, szukając zaginionych i rannych. Główna brama był już do połowy
zrobiona, większość ważnych budynków wyremontowana a najbardziej ranni wyleczeni,
miasto powoli wracało do życia po tak ciężkim starciu.
Sahra zbliżyła się do człowieka.
- To niewiarygodne jak szybko poradziliście sobie z takim chaosem - powiedział
Hirow słysząc jej kroki
- To silne miasto, byle wojna tak łatwo go nie zniszczy - odparła, stając obok niego
- ... Tak, to prawda - zamknął oczy i wziął głębi oddech - W takim miejscu chciał
bym spędzić wieczność. Ale dość już tych ckliwości, powiedz co cię do mnie sprowadza?
- Chciałam sprawdzić jak się czujesz - była lekko zakłopotana, Hirow to zauważył i
zrobił minę która mówiła "aha i co jeszcze" - ... Mój ojciec chciał by cię widzieć
na placu zamkowym, najpóźniej za godzinę - odpowiedział w końcu
- Skoro tak, to chyba powinienem się szykować - wszedł do środka i zaczął
przeszukiwać szafę.
Furioni zaopatrzyli go w sporą ilość wyszukanych strojów, nie tylko wyjściowych,
wiec zajęło mu trochę zanim znalazł coś odpowiedniego. Wybrał ciemno granatowy
struj wyjściowy, składający się z koszuli z godłem miasta na prawej piersi, spodni
bez kieszeni, rękawic z obciętymi palcami zapinanych na dwa pasy tuż za
nadgarstkami, pas zdobiony pozłacaną klamrą oraz szarego płaszcza. Kiedy się
ubrał, przypiął miecz do pasa i zwrócił się do Sahry która czekała na niego na balkonie.
- Czy księżniczka zechce mi towarzyszyć w drodze na zamkowy plac? - zapytał
kłaniając się do niej
Kocica ogarnęła go wzrokiem, była zauroczona zarówno jego wyglądem jak i słowami.
Wiedziała że nie powinna mieć uczuć w stosunku do niego, ponieważ był
człowiekiem, ale ona nie traktowała go jak człowieka. Lecz jak przyjaciela.
Ukłoniła się jak dama.
- Z przyjemnością - odpowiedziała podając rękę, zewnętrzną stroną do góry
- Przyjemność po mojej stronie - odpowiedział chłopak i pocałował ją w dłoń.
Dziewczyna zarumieniła się lekko
Po chwili wyszli, kierując się na zamkowy plac. Mniej więcej w połowie drogi
zatrzymał ich Bardock
- Hirow dobrze że cię widzę - mówił szybko wilk, wyraźnie gdzieś się
spieszył - Kiedy skończysz sprawy z Królem możesz wpaść do mnie? Sahra pokaże
ci gdzie mieszkam, mam coś ważnego do omówienia z tobą
- Dobrze ale...
- Nie będzie cię na ceremonii? - weszła mu w zdanie kocica
- Nie, mam wiele spraw do załatwienia a tak mało czasu i muszę przecież
przygotować wszystko na wyprawę - mówił furion oddalając się - To do
zobaczenia! - krzyknął i znikł za zakrętem
- Ceremonia? Wyprawa? Sahro możesz mi powiedzieć o co tutaj chodzi? - zapytał
lekko zdezorientowany Hirow
- Niespodzianka - odpowiedziała dziewczyna i pociągnęła go dalej w stronę placu.
Po jakich dziesięciu minutach byli już na miejscu. Stanęli przed wrotami
prowadzącymi na zewnątrz. Sahra złapała za klamkę lecz nie otworzyła ich,
zamiast tego zwróciła się do Hirowa z dziwnie uradowaną miną.
- C-Co się stało? - zapytał zdziwiony chłopak
- Tylko nie zemdlej - odpowiedziała szeroko uśmiechnięta dziewczyna otwierając drzwi
- Że co..
Gdy otworzyła je do końca, Hirow już wiedział co miała na myśli. Na placu zamkowym
zebrała się masa ludzi, przynajmniej połowa miasta siedziała po bokach, na środku
zaś stali rycerze w pełnym rynsztunku tworzący swego rodzaju drogę na końcu
której stał król z małżonką oraz starszyzna.
- Jesteście wreszcie - przemówił Sevil rozpościerając ramiona - Podejdź chłopcze,
mam ci coś ważnego do powiedzenia.
W tym momencie wszyscy rycerze, jak jeden maż, stanęli twarzą do siebie i uderzyli
lancami, w które byli uzbrojeni, w ziemię co natychmiast uciszyło wszystkich
zebranych.
Hirow był zmieszany ale mimo to usłuchał prośby króla i zaczął iść w jego
kierunku. Każda para rycerzy którą mijał wraz z Sahrą, krzyżowała lance na
wysokości bioder co bardziej zdezorientowało chłopaka, lecz szedł dalej. Gdy w
końcu dotarł do miejsca w którym stał król, zatrzymał się metr od niego a Sahra
stanęła obok ojca.
Zapadła cisza, w której Hirow słyszał tylko bicie własnego serca. "Dlaczego się
denerwuje? Strach? Nie, to nie strach, to raczej..."
- Czy wież dlaczego cię tutaj wezwałem? - z zamyśleń wyrwał go głos wilka
- N-Nie wasza wysokość - odpowiedział starając się ukryć zdenerwowanie
- Więc słuchaj uważnie. Bo nie mam zamiaru się powtarzać - król cofną się kilka
kroków tak, aby mogli go zobaczyć wszyscy. Spojrzał na chłopca - Uratowałeś życie
mojej córce, osobie której nie zawdzięczałeś nic, przyprowadziłeś ją do domu
wiedząc że możesz zginać i gdy cię zaatakowaliśmy nie broniłeś się, na arenie
odmówiłeś zabicia przeciwnika wiedząc że możesz przez to zginąć, aż w końcu
uratowałeś miasto pełne furionów którzy nienawidzili cię za to kim jesteś.
Właśnie dlatego mój przyjacielu... Chylę przed tobą czoła - i skłonił się lekko
ku Hirowowi.
Gdy to zrobił wszyscy wstali i zrobili to samo. Wszyscy, cywile, rycerze,
starszyzna a nawet rodzina królewska oddali mu hołd. Chłopak był w głębokim
szoku, furioni, lud który był w stanie wojny z ludźmi oddał mu, człowiekowi,
hołd. Nie wiedział czy się cieszyć, martwić uciec czy zostać, był całkowicie
zdezorientowany. Tkwili tak przez minutę, po czym podnieśli głowy a król przemówił ponownie.
- Hirow! - przemówił głośno wytrącając chłopaka z transu.
Człowiek spojrzał na wilka wzrokiem pełnym niepewności. Sevil uśmiechnął się
pogodnie co lekko uspokoiło Hirowa
- Podejdź do mnie
Chłopak stał przez chwilę jak sparaliżowany, wodząc wzrokiem po twarzach
starszyzny i rodziny królewskiej. Gdy jego wzrok padł na Sahrze, dziewczyna
uśmiechnęła się i kiwnęła głową żeby podszedł do jej ojca. Niepewnym krokiem
ruszył przed siebie.
- Kleknij i podaj mi swój miecz - poprosił wilk
Hirow wziął głęboki oddech, i ukląkł jednocześnie wyciągając miecz ostrzem
skierowanym do siebie. Sevil chwycił miecz i ułożył czubek ostrza na ramieniu
chłopca.
- Mocą daną mi przez moje stanowisko i przy obecnych tu światkach, nadaję ci tytuł
The TimberWolf, czyniąc tym samym z ciebie honorowego rycerza Furionów - przełożył
miecz na prawe ramię Hirowa, a potem na jego głowie - Powstań, Hirow The TimberWolf.
Hirow wstał i z dumą w oczach stanął na baczność przed Królem.
- Weś swój miecz i niechaj Asura czuwa nad tobą podczas twojej podróży, a
wrogowie niechaj padają martwi na sam twój widok.
Chłopak wziął miecz i już chciał coś powiedzieć ale wilk mu przerwał
- To jednak nie koniec. Za zgodą rady i mieszkańców miasta, daję ci do
wypowiedzenia jedno życzenie. Możesz życzyć sobie wszystkiego - tu ściszył głos
tak żeby usłyszał go tylko Hirow - Prócz mojego stanowiska oczywiście - Ponownie
zaczął mówić głośno i wyraźnie - A zrobię co w mojej mocy żeby twoja prośba
została spełniona.
Hirow nie wiedział co powiedzieć, całe te zdarzenie tak namieszało mu w głowie że
nie mógł myśleć racjonalnie. Zapadła cisza, wszyscy czekali aż chłopak się odezwie,
lecz on dalej trwał bez słowa, starając się uspokoić. W pewnym momencie jednym
szybkim ruchem złapał się prawą ręką za lewą pierś i ścisną tak mocno, aż w końcu
bul wybudził go z tego szoku. Wziął kilka głębokich oddechów i spojrzał na króla
szklistym wzrokiem.
- Dziękuje... Naprawdę dziękuje - mówił powoli starając się powstrzymać od
wybuchnięcia nie potrzebnymi emocjami - Jeszcze nikt nigdy nie obdarzył mnie tak
wielkim zaszczytem, możecie być pewni że będę nosił ten tytuł z honorem i
szacunkiem... Ale, nie mogę wypowiedzieć tego życzenia, to zbyt wiele. Nie chce
was obrażać ani nic z tych rzeczy, po prostu... Nie wiem jak to wyrazić... Prosić
was o cokolwiek po tym co dla mnie zrobiliście, przyjęliście mnie, wyleczyliście,
darowaliście życie. N-nie mogę - zaczął iść w stronę wyjścia lecz gdy tylko się
odwrócił, na jego drodze stanęły straże.
- O nie, nie odejdziesz - odezwał się król rozkazującym tonem - Zawdzięczamy ci
zbyt wiele żebyśmy mogli puścić cię z pustymi rękoma i nie wyskakuj mi tu z
kolejną gadką "Ile to ja wam zawdzięczam". Nie odejdziesz puki nie wypowiesz swego
życzenia.
- Kiedy ja nawet nie mam pojęcia o co was poprosić...
- Więc ja to zrobię - odezwała się Sahra, zwracając na siebie uwagę - Skoro twoje
usposobienie nie pozwala ci prosić nas o cokolwiek, to pozwól że ja wypowiem
życzenie w twoim imieniu. - uśmiechnęła się do niego
- Będę zaszczycony - odwzajemnił uśmiech, kłaniając się lekko
- Ha ha ha ha ha - zaśmiał się Sevil - Ech ty i te twoje pomysły. Dobrze więc,
czego sobie życzysz moja droga?
Sahra nie musiała się zastanawiać o co poprosić, wiedziała dobrze czego chce.
- Chcę wraz z Bardockiem podróżować wraz z Hirowem i pomóc mu wypełnić jego
przeznaczenie - z ust wszystkich furionów na placu wyrwało się krótkie "Hę?" - Jeżeli
i on się zgodzi.
Po raz kolejny Hirow doznał szoku, lecz tym razem zapanował nad nerwami.
- To będzie dla mnie zaszczyt - skłonił się jednocześnie gestykulują ręką, jakby
coś do siebie zagarniał.
- Zgodzę się pod jednym warunkiem - spoważniał wilk i zwrócił się do
chłopaka - Musisz przysiądź że będziesz chronił moją córkę do ostatniej kropli
krwi.
Hirow bez namysły wyciągnął miecz przed siebie, czubkiem ostrza skierowanym w lewo,
tak że broń była równolegle do niego.
- Przysięgam na me ostrze, mój tytuł i przy wszystkich tu obecnych światkach, że
choćbym miał poświęcić swoją duszę, Sahra przeżyje.
- Więcej mi nie potrzeba - uśmiechnął się król i spojrzał w stronę cywili - A teraz
odłóżmy nasze codzienne sprawy i zmartwienia na bok, aby ustąpiły miejsca śpiewom i
tańcom
Jak rozkazał tak uczynili, całe miasto, od chłopa po szlachcica, wszyscy furioni
zebrali się na rynku aby świętować ocalenia miasta. Tańce, śpiewy, zabawy, występy,
drinki, wszyscy bawili się jak nigdy. Furioni już nie bali się Hirowa, nie
traktowali go bowiem jak człowieka, lecz jak bohatera. Wszyscy mieszkańcy Shakchal,
zapomnieli o obowiązkach i powinnościach, odrzucili smutki i zmartwienia, aby w
ten dzień świętować. I tak przez trzy dni, trzy długie dni tańców i śpiewów. Do
miasta przybywali nowi furioni wiec jego mieszkańcy chcieli podzielić się z nimi
swoją radością, dlatego przez trzy dni wiwatów nie było końca.
.........................................................................................
"Przez to całe świętowanie zupełnie zapomniałem o spotkaniu z Bardockiem. Idiota",
skarcił się Hirow podczas drogi do domu wilka. Towarzyszyła mu Sahra, która była
trochę za bardzo podekscytowana ich zbliżającą się wyprawą, ponieważ cały czas
wypytywała chłopaka gdzie i kiedy wyruszą. Powoli zbliżali się do budynku w którym
mieszkał Bardock, po drodze mijali innych furionów którzy pozdrawiali ich
uśmiechami. Dziewczyna opanowała się trochę i spostrzegła że Hirow ma lekko
zmartwioną minę.
- Nie martw się, ja także zapomniałam o waszym spotkaniu - chyba przeczytała
myśli Hirowa i starała się go pocieszyć - to wyrozumiały wilk, na pewno zrozumie.
- Heh, też tak myślę, ale nadal nie poczuję się lepiej puki go nie przeproszę.
- Masz dobre serce Hirow. Szkoda że niewielu jest takich jak ty - jej ostatnie
słowa zabrzmiały dość dziwnie, jakby z nutą tęsknoty, a może żalu? Chłopak nie
mógł dokładnie stwierdzić ale był pewien że zabrzmiało to tak, jak gdyby Sahra
żałowała że jest on człowiekiem.
- Sahro co...
- No! Jesteśmy na miejscu - powiedziała wskazując na budynek stojący niedaleko
nich.
Hirow mimowolnie spojrzał w stronę wskazywaną przez dziewczynę. Dom w którym
mieszkał Bardock był średniej wielkości, jedno piętrowym budynkiem z małym
balkonem. Parter pomalowany był na ciemno-zielono a piętro na biało, dach
natomiast pokryty był ciemną dachówką. Z kominka unosił się dym co wskazywało że
wilk jest w domu. Chłopak rozejrzał się po okolicy, byli spory kawałek od miasta,
a dokładnie na południowych jego obrzeżach, gdzie znajdowała się również rzeka,
dostarczająca wody do miasta.. Poza tym znajdowało się tu parę łąk i mały lasek,
jakieś sto metrów na wschód od domu. Hirow zapomniał co chciał powiedzieć Sahrze i
podszedł wraz z dziewczyną do drzwi.
- No to Show Time - zaśmiał się cicho i zapukał.
- Wejść - odpowiedział krótko ktoś z wewnątrz.
Hirow puścił Sahre przodem po czym sam wszedł do środka. Znajdowali się teraz w
małym przedpokoju. Po lewej były chyba drzwi do klatki schodowej (piwnica - piętro),
po prawej drzwi do kuchni skąd dobiegał zapach herbaty, natomiast na wprost
znajdowały się drzwi do salonu, poza tym znajdował się tam także wieszak ubrania.
Drzwi do salony było otwarte. Chłopak ponownie puścił kocice przodem, i wszedł do
środka. Był to spory pokuj, z dwoma, ozdobionymi ciemno fioletowymi zasłonami,
oknami na południowej ścianie po prawej stronie. Na samym środku pokoju znajdował
się doży, bordowy dywan na którym stał prostokątny, zdobiony na obrzeżach stół z
zaokrąglonymi rogami, rozmiarów mniej więcej półtora na dwa metry, obok stało
jedno krzesło również zdobione, lecz kanciate. Po prawej przy wejściu znajdowała
się pokaźnych rozmiarów biblioteka z masą ksiąg i zwojów, zaraz za nią na ścianie
między oknami, stał największy mebel w pokoju, a mianowicie zdobiony złotymi i
srebrnymi rzeźbieniami, złożony z trzech kondygnacji, barek, przy którym stały
dwa szerokie fotele obite czerwonym aksamitem. Po lewej stronie przy drzwiach
stało małe biurko na którym umieszczone było pióra do pisania, atrament oraz pare
czystych kartek, obok stało krzesło. Na przylegającej ścianie umieszczony był mały
kominek przy którym stał trzeci fotel. Wszystkie meble były w kolorze ciemnego
brązu a sam pokój był pomalowany na tak zwany "Burgund". Wilk siedział przy barku.
- Spóźniliście się - powiedział, w tym samym momencie nalewając sobie wina.
- Hehe, Bardock zrozum... - zaczął Hirow ale wilk mu przerwał
- Rozumiem, rozumiem, przez całe to świętowanie straciłeś poczucie czasu i tak
dalej i tak dalej - wypił trochę trunku - Darujmy sobie wyjaśnienia i przejdźmy
do rzeczy. Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- To ja zostawię was samych - powiedziała Sahra i zaczęła kierować się do wyjścia
- Zaczekaj Sahro, ciebie to też dotyczy odkąd poprosiłaś króla aby zezwolił nam
obojgu podróżować z Hirowem.
- On ma rację, zostań - odezwał się chłopak i widząc zakłopotaną minę dziewczyny
dodał - Proszę
- ... No dobrze, niech wam będzie.
Oboje zasiedli w fotelach przy kominku, odwrócili je w stronę Bardocka i czekali w
skupieniu aż wilk zacznie mówić. Furion dokończył pić wino, wziął głęboki oddech i przemówił.
- Tuż po walce, kiedy zasnołeś, wydarzyło się coś... Dziwnego
- Dziwnego?
[Flashback]
"Heh, niech śpi" pomyślał Bardock. "Ugh" usłyszał i odwrócił się w stronę skąd
dochodził ten dźwięk i gdy zobaczył jego źródło, ogarnęło go przerażenie. Rycerz jeszcze żył.
- Muszę przyznać... że was nie doceniłem - zrobił kilka kroków do przody.
Wilk chciał wstać lecz nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Szybko rozejrzał się, jego
miecz leżał parę metrów dalej a nie miał siły i czasu żeby użyć jakiegokolwiek
zaklęcia. Znajdował się w kiepskim położeniu, choć jego przeciwnik ciężko krwawił
a bul jaki sprawiały mu rany musiał byś potworny, to jednak żył a doświadczenie
nauczyło furiona żeby nigdy nie opuszczać gardy. Lecz wilk był bezradny, jeśli
człowiek będzie miał siłę uderzyć mieczem, to nie będzie miał się jak obronić.
Wojownik zatrzymał się dwa metry od niego.
- Nie martw się... nie zaatakuje was... umieram, a moi... ludzie, zapewne uciekną
gdy tylko... zobaczą że nie żyje... lecz mój pan nie spocznie... puki nie wybije
lub nie podporządkuje sobie... wszystkich furionów... lecz wnioskując po naszej
walce sądzę że wciąż jest nadzieja... - wypluł dość pokaźna ilość krwi i zachwiał
się, lecz nie upadł - Posłuchaj mnie uważnie, wilku... kiedy ten chłopak się
obudzi chcę... chcę żebyś mu coś przekazał... Głęboko w dolinie Awaral znajduję
się świątynia, którą kazano nam zniszczyć... lecz chroniona jest przez nieznaną
nam magie, wiec dostaliśmy inne rozkazy... W świątyni ukryty jest ponoć potężny
artefakt, na którym bardzo zależny naszemu królowi...
- Dlaczego mi to mówisz, człowieku? - zapytał Bardock szorstkim tonem
- Ten... chłopak... jest czymś więcej niż... tylko człowiekiem... - ponownie spluną
krwią co świadczyło że jest bliski śmierci - Czuję że odegra ważną rolę w tej
wojnie... jest nadzieja... że powstrzyma naszego króla... lecz musi mieć się na
baczności... nasz król... nie jest tym kim się wydaje...
- Dlaczego miał bym ci...
- Zrozumiesz gdy z nim pójdziesz - wskazał głową na Hirowa, po czym wydał ostatni
tchnienie i padł na ziemię.
Bardock spuścił wzrok, nie wiedział co o tym myśleć, wszystko było zbyt pogmatwane
żeby w to uwierzyć ale pewne słowa tego człowieka utkwiły mu w głowie, "Czuję że
odegra ważną rolę w tej wojnie". On też tak myślał. W tym momencie usłyszał dziwny
szum i podniósł głowę, to co ujrzał wstrząsnęło nim do głębi. Wszyscy elitarni
rycerze, zaczęli zamieniać się w proch i znikać, rozproszeni podmuchami wiatru,
zupełnie jak by spłonęli. "Nie jest tym kim się wydaje", przeszło mu przez myśl i
wtedy przypomniał sobie słowa Hirowa. "Jedno wiem na pewno o swoim celu, że używa
on nieznanej magii". Nie miał jednak siły się nad tym zastanowić, zmęczenie po
bitwie dawało o sobie znać. Wilk położył się i zasnął.
[End of flashback]
Kiedy Bardock skończył mówić, ponownie nalał sobie wina i w ciszy począł sączyć
trunek. Hirowowi wszystko wydawało się bardzo podejrzane, nie miał powodów żeby
wierzyć w to co powiedział tamten człowiek, lecz informacja o owym artefakcie i
sposób w jaki zniknęła cała elita żołnierzy, bardzo go intrygowały. Gdy chłopak
popadał w rozmyślenia, Bardock pod naporem pytań, opowiedział Sahrze co wydarzyło
się po tym jak przed atakiem, jego ziomkowie zabrali ją do zamku.
- Wow! Hirow nie wiedziałam że jesteś aż tak silny! - przerwała ciszę
podekscytowana kocica
- C-co? - jej głos wyrwał go z zamyślenia
- Bardock opowiedział mi jak razem z nim rozgromiliście w pojedynkę całą armie!
- Hehe, zawstydzasz mnie - uśmiechną się chłopak a jej słowa dodały mu trochę
otuchy.
- W każdym razie, teraz nie musimy się chyba martwić o cel naszej
podróży prawda? - zapytała już spokojniej dziewczyna
- No nie wiem Sahro, to wszystko jest zbyt podejrzane - odezwał się wilk - Nie wiemy
czy to nie pułapka.
- Zgodzę się z Sahrą - wypalił nagle Hirow.
- Że co proszę? Nie chcesz mi chyba powiedzieć że w to wierzysz? - zdziwił się
Bardock
- Nie chodzi o to że w to wieże. Jak ci już wcześniej mówiłem, szukam miejsc
niezwykłych, tajemniczych, gdzie dzieją się rzeczy nie wyjaśnione. Świątynia w
dolinie Awaral była moim pierwszym tropem.
- To ty wiedziałeś o tej świątyni? - zapytała nagle Sahra - Dlaczego nic nam nie
powiedziałeś
- Nie chciałem was w to wplątywać, ale wracając do tego co mówiłem - chłopak
szybko zmienił temat, nie chciał im mówić dlaczego tak naprawdę szukał tej
świątyni, jeszcze nie teraz - Chodzi mi o to że i tak zamierzałem tam się udać,
ale przynajmniej teraz wiem że moje wysiłki nie idą na marne. Poza tym widziałeś
do czego był zdolny ten Generał, tylko szczęście nas uratowało, gdyby nie wezwał
"deszczu" to wątpię że skończyło by to się dla nas za dobrze, skoro on był taki
silny to pomyśl jacy są inni, bo na pewno nie był jedynym generałem. Jeżeli ich
król tak bardzo się interesuje tym artefaktem to będzie lepiej, jeżeli my zdobędziemy
go pierwsi, prawda?
Bardock popadł w zamyślenia, nie wiedział co o tym myśleć, mimo że Hirow wyjawił
im iż zamierzał wyruszyć to tej świątyni, to nadal martwiła go świadomość że król
ludzi tak interesuje się tym miejscem.
- Echhh - westchnął - Masz racje. Martwię się tylko samą świątynią; coś nie dało
wejść Ludziom i równie dobrze to coś może nie chcieć przepuścić nas.
- Będziemy się tym martwić jak tam dotrzemy, nie warto martwić się na zapas - odpowiedział
z uśmiechem chłopak - Więc ustalone. Jutro rano wyruszamy do doliny Awaral, a do
tego czasu musimy wypocząć. Do jutra przyjacielu.
Hirow i Sahra pożegnali się z Bardockiem, po czym opuścili jego dom, kierując się
do zamku.
- Hirow - cisze która towarzyszyła im w drodze do zamku, przerwała Sahra - Coś nie tak?
Od momentu gdy Sahra poprosiła ojca żeby pozwolił jej podróżować z Hirowem, chłopak
zdawał się być przygnębiony. Mimo że podczas festiwalu bawił się świetnie to
dziewczyna wiedziała że starał się ukryć złe samopoczucie.
- Hmmm? - mruknął chłopak udając zdziwienie
- Od czasu ceremonii nadania ci tytułu The TimberWolf, zdajesz się być
przygnębiony - zatrzymała i spojrzała mu w oczy - Nie cieszysz się że będziemy
podróżować razem?
- ... Echhh, nic się przed tobą nie ukryje co? - kiedy to powiedział, oczy
dziewczyny zrobiły się szkliste. Chciała odwrócić głowę lecz chłopak
ją powstrzyma - Nie powiedziałem że się nie cieszę, wręcz przeciwnie.
- Więc, dlaczego jesteś taki smutny?
- Martwię się...
- Że będę ci przeszkadzać - kocica wtrąciła mu się w zdanie
- ... Że twoje życie będzie w niebezpieczeństwie, a ja nie będę w stanie nic
zrobić
Gdy to usłyszała, poczuła jakby jej ciało przeszył piorun, a potem dziwne ciepło.
- Martwisz się... o mnie... - uśmiechnęła się co zaskoczyła Hirowa - Więc moje
obawy były bezpodstawne
- Jakie obawy?
- Że miękniesz
Chłopak zrobił minę, jakby ktoś nastąpił mu na odcisk. Widząc to dziewczyna,
powoli się oddalała.
- Że ja... mięknę... - zacisnął pięść - Zaraz ci pokaże jaki "miękki"
jestem!! - zaczął gonić dziewczynę
- Niachachachachacha!! - zaczęła biedź przed siebie, wiedziała że
tylko tak przegna jego smutki.
Ganiali się po całym mieście dobre parę godzin, aż w końcu dobiegli pod zamek,
spoceni i zmęczeni ale uradowani.
- "Haaaa, haaaa, haaaa", nie bawiłem się tak, "haaaa", od dzieciństwa
- Ani ja, "heeee, heeee", ale chociaż udało mi się sprowadzić uśmiech na twoją
twarz - uśmiechnęła się dziewczyna
- He he he, echhhhhh, i za to ci dziękuje. No, ale dość tych zabaw, musimy się
porządnie wyspać. Jutro czeka nas nowa przygoda.
Oboje weszli do zamku, i po porządnej kąpieli poszli wreszcie spać.
..................................................................................
Następnego ranka Hirow wstał wcześnie aby spakować wszystkie potrzebne rzeczy do
podróżnego plecaka, który przygotowała dla niego zamkowa służba. Plecak uw musiał
być magiczny bo bez problemu zmieściły się do niego wszystkie ciuchy, prowiant,
mapy oraz namiot. Do tego był nierealnie lekki. "Musiał sporo kosztować" pomyślał
chłopak i po chwili wyszedł z pokoju, kierując się ku bramie miasta która została
już odremontowana, jaki większa część wioski.
Po drodze spotkał Sahre która powitała go szerokim uśmiechem. Ona również miała
ze sobą magiczną torbę podróżną. Razem udali się do wyjścia. Furioni machali im
na pożegnanie, życząc dobrej drogi, proponując żeby wzięli ze sobą jeszcze
trochę zapasów, i ostrzegając przed niebezpieczeństwami. Pod bramą czekał na nich
Bardock także przygotowany do drogi. Furioni spojrzeli po raz ostatni na swoje
miasto, nie prędko tu wrócą wiec chcieli się nacieszyć tym widokiem. Hirow
spostrzegł że Sahra ma zasmuconą minę.
- Coś się stało Sahro? - zapytał kładąc rękę na jej ramieniu
- Myślałam że przyjdą nas pożegnać - odpowiedziała a w jej glosie wyraźnie było
słychać smutek
- Żegnali nas przez trzy dni, nie uważasz że to wystarczy? - odezwał się Bardock
- Myślałam że moi rodzice...
- ... Przyjdą się pożegnać? - przemówił ktoś z za bramy, która po chwili się
otworzyła i stanęła w niej para królewska
Kocica rzuciła się w objęcia rodziców co pozostali obserwowali z uśmiechem na
twarzy.
- Będę za wami tęsknić - mówiła Sahra powstrzymując łzy
- My też będziemy moje dziecko - odezwała się matka dziewczyny
- Opiekujcie się nią, to moja jedyna córka - zwrócił się król do Hirowa i Bardocka
- Jestem jej ochroniarzem od kąt pamiętam, pragnienie chronienia jej stało się
odruchem - powiedział wilk zaciskając przed sobą pięść
- Oddam za nią swoją duszę jeśli będzie trzeba - zapewnił go Hirow
- Więc widzę że nie mam się o co martwić. Choć moja droga, obowiązki
wzywają - zwrócił się do małżonki i powoli zaczął się oddalać.
Hirow wraz z wilkiem zaczęli powoli kierować się w kierunku doliny Awaral,
zatrzymali się jednak jakieś dziesięć metrów od bramy czekając na Sahre. Chcieli
zostawić ją samą z matką.
- Mam tu coś dla ciebie - Vaiolett wyciągnęła z kieszeni małe zawiniątko
- Co to takiego? - zapytała dziewczyna, zaglądając do środka worka. Była tam mała
szklana fiolka wypełniona, mieniąca się na biało płynem.
- Łzy smoka
- Co?! Ale skąd...
- TO nie jest teraz ważne. Te łzy potrafią wyleczyć każdą chorobę, złamać każdą,
klątwę i zagoić każdą nawet śmiertelną ranę. Mogą ci się przydać, kto wie z kim
przyjdzie mu się zmierzyć.
- Bardock to silny...
- Nie o nim mówię - wtrąciła jej się w zdanie królowa, widząc zdziwioną minę
córki dodała - Nie musisz tego ukrywać moje dziecko, nie przede mną - uśmiechnęła się czule
Sahra uśmiechnęła się, uściełała matke jeszcze raz i pobiegła do przyjaciół.
Czekała ich trudna droga i wiele niebezpieczeństw, na niej czekających.
14  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 13 Stycznia 2010, 15:43:09
Chapter five - Way Of Destruction part one

Hirow powoli dochodził do siebie. Otworzył lekko oczy i zamulonym wzrokiem
rozglądał się gdzie jest, zamrugał parę razy żeby złapać ostrość. Leżał na
jedno osobowym łóżku w małym, pomalowanym na biało pokoju, po lewej stronie
stała drewniana szafka a dwa metry dalej były drzwi, po prawej było duże okno.
Okno było otwarte, z zewnątrz dobiegał śpiew ptaków, prawdopodobnie był ranek.
"Gdzie... Ja jestem?" pomyślał i spróbował się podnieść, lecz kiedy tylko
napiął mięśnie jego ciało przeszył paraliżujący bul. Chłopak jęknął pod
nosem, ale udało mu się usiąść. Wtedy zauważył że jego ręce i klatka
piersiowa są pokryte bandażami, chwile potem poczuł że nogi i głowa też.
"Ktoś mnie opatrzył?" zdziwił się. Nagle usłyszał że ktoś chce wejść do
środka, spojrzał w lewo. Drzwi otworzyły się a w nich stanęła młoda, wysoka
na 170 cm ruda lisica w białej szacie, niosąca tace z jedzeniem i
chyba lekami, gdy zobaczyła go siedzącego na łóżku, zamarła w bezruchu i
upuściła tackę.
- STRAŻE! DO MNIE SZYBKO! - rozdarła się podekscytowana.
Na zewnątrz dało się słychać się jak ktoś w zbroi biegnie do niej i po chwili
Hirow zobaczył strażnika który również stanął jak wmurowany gdy go zobaczył.
- Szybko zawiadomić króla! - rozkazała mu lisica
Strażnik puściła się pędem po korytarzu i już po chwili nie było słychać jego
kroków. Hirow bardzo zdziwiony tą sytuacją, chciał zapytać się co się dzieje
ale gdy tylko nabrał więcej powietrza w płuca, poczuł jakby piorun przeszył
jego klatkę. Zacisnął powieki i złapał się za lewą pierś prawą ręką. Jęknął
z bólu. Widząca to lisica szybko podbiegła do niego.
- Szybko połóż się! - pomogła mu się położyć, widziała że cierpi - Nie ruszaj
się zaraz będzie po wszystkim.
Przyłożyła obie dłonie do jego klatki piersiowej.
- Moon Light - wyszeptała
Nagle chłopak poczuł jak bul powili mija. Otworzył oczy i zobaczył że z pod
jej dłoni wydobywa się jasno niebieskie światło, podobne do koloru księżyca
w tym świecie. Po paru minutach nie czuł już bulu i mugł sie poruszać. Usiadł
ponownie na łóżku i uśmiechnął się do Furionki.
- Dziękuje - powiedział
Spojrzała mu w oczy i zarumieniła się lekko.
- T... To moja praca - odwzajemniła uśmiech.
- Hirow!
W tej chwili w drzwiach pojawiła się Sahra wraz z rodzicami. Lisica ledwo
zdążyła się odsunąć, bo Sahra właśnie podbiegła do łóżka.
- Tak się cieszę że nic ci nie jest! - powiedziała, pociągnęła nosem i ujeła
jego dłonię w swoje - Myślałam że już się nie obudzisz.
Hirow był w lekkim szoku i spojrzał na króla pytającym spojrzeniem ale ten
tylko się uśmiechnął i przytaknął. Chłopak nie wiedząc co robić, uwolnił jedną
rękę i pogłaskał dziewczynę po głowie.
- Heh, nie tak łatwo mnie zabić
- Panienko Sahro, proszę! On jeszcze nie jest w pełni sił! - mówiła
spanikowana lekko pielęgniarka.
Sahra opamiętała się i odsunęła od chłopaka stając przy łózku z zakłopotaną
miną.
- P... Przepraszam
- Nic się nie stało - powiedział Hirow z uśmiechem ukrywając bul.
- No, w końcu się obudziłeś chłopcze - powiedział król podchodząc do łyżka
wraz z żoną.
- Kiedy padłeś na arenie, myśleliśmy że to już koniec - odezwała się Vaioletta.
- Co się dokładnie stało? - zapytał trochę zdziwiono Hirow
- Po tym jak krzyknąłeś że to koniec, z powodu utraty krwi i wysiłku straciłeś
przytomność. Wtedy Sahra mimo moich zakazów - król spojrzała z ironicznym
uśmiechem na kocice - Wskoczyła na arenę by sprawdzić czy żyjesz i odrazu
zażądała uzdrowicieli.
- Co dziwne starszyzna odrazu usłuchała jej prośby - wtrącił się król - Przez
trzy dni byleś traktowany zaklęciami leczącymi przez naszych najlepszych
uzdrowicieli
" Trzy dni" pomyślał chłopak, " Musiałem być nieźle poharatany".
- Jak długo byłem nieprzytomny?
- Trzy tygodnie - po słowach wilka zapadła cisza.
- ... T... Trzy tygodnie... - powiedział z niedowierzaniem Hirow - Heh, nic
dziwnego że nie mogłem się ruszać - i wtedy przypomniał sobie o
Bardocku - A co z Bardockiem?
- Stracił przytomność zaraz po tobie, stracił wiele krwi ale udało nam się
ustabilizować jego stan - powiedziała lisica stojąca przy łóżku - Teraz jego
życiu nie zagraża niebezpieczeństwo i właśnie odpoczywa, co ty również
powinieneś zrobić - spojrzał na króla - Proszę mi wybaczyć ale muszę was
wyprosić, ten chłopiec powinien odpocząć
- Dobrze niech odpoczywa, ale kiedy poczuje się lepiej proszę mnie powiadomić,
starszyzna chce by z nim pomów...
- Hirow! - nagle krzyknęła Sahra
Hirow właśnie próbował wstać, lecz zachwiał się gdy tylko chciał staną na
nogach i poleciał do przodu, ale udało mu się złapać równowagę. Dysząc
wyprostował się i spojrzał z powagą na króla.
- Jeżeli starszyzna chce mnie widzieć to jestem do dyspozycji
- Wykluczone! - krzyknęły jednocześnie Sahra i pielęgniarka.
- Jesteś pewien że masz siłę się przed nimi stawić? - zapytał Sewil z powagą
w głosie
Hirow wziął głęboki oddech, poczuł bul ale już nie tak wielki jak przed chwilą.
- Nie wypada odmawiać starszyźnie
- Dobrze więc, najpierw się odśwież i zjedz coś, strażnik zaprowadzi cię
do sali tronowej. Rozkażę przynieść ci nowe ubrania bo te - wskazał na
odzież leżącą przy szafce - Raczej nie nadają się na taką wizytę.
Hirow dopiero teraz zauważył że jego ubrania było postrzępione i
popalone. Zapewne zniszczyła je eksplozja.
- Ale... - zaczęła pielęgniarka ale wilk uciszył ją gestem
- Sahro choć, dajmy mu chwilę spokoju - powiedziała Vaioletta i wszyscy
opuścili pokoju
Hirow przez chwilę stał w ciszy , ale w końcu zaczął się ubierać,
przebywanie w samych spodniach mu nie przeszkadzało ale przed starszyzną
raczej nie pokazał by się w takim stanie heh.
Ubrania i miecz leżały przy szafce. Zauważył że jego broń
zmieniła kolor na zwykły, lekko niebieski, stalowy i wyglądała jak normalny
miecz, ale gdy tylko wziął go do ręki, wiedział że to to samo ostrze które
dała mu Asura. Przyjrzał mu się bliżej i zauważył że na ostrzu są runy w
pradawnej mowie.
"Hal kren non sh'arl, den khal", " Ukarze się tylko temu, który jest godny".
"Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow i schował go do pokrowca. Kiedy się
ubrał, spytał strażnika na holu gdzie mógł by się odświeżyć i został
zaprowadzony do jednej z łaźni szpitalnych. Umył się, zjadł, po czym
poprosił aby zaprowadzono go do sali tronowej.
W sali czekało na niego sześcioro Furionów, Sahra, Sewil, Vaioletta oraz troje
innych których nie znał, zapewne starszyzna, biały wilk, tygrysica oraz szary
lis. Wszyscy byli w podeszłym wieku. Siedzieli przy pół okrągłym stole
ozdabianym runami i dziwnymi symbolami których Hirow nie rozpoznawał.
Stanął przed nimi, ukłonił się lekko i czekał. Starszyzna zmierzyła go
wzrokiem.
- Wiesz dlaczego cię tu wezwaliśmy człowieku? - zapytała go tygrysica
- Zapewne mato coś wspólnego z moim pojedynkiem, pani - odpowiedział
spokojnie chłopak
- Uważaj na język, człeczyno! - odezwał się lis groźnym tonem
- Spokojnie przyjacielu, ten chłopiec pokazał na arenie że nie jest naszym
wrogiem - uspokajał go wilk - Powiedz chłopcze, jak masz na imię? I dlaczego
tu przybyłeś?
- Mam na imię Hirow panie, przybyłem tutaj, ponieważ obiecałem Sahrze że
przyprowadzę ją do domu całą i zdrową.
- A więc młoda panienka mówiła prawdę - odezwała się tygrysica - Sądząc po
wyniku walki, nie dziwie się że ci zaufała.
- Wydamy teraz werdykt w sprawie twojego wtargnięcia! - wydarł się ponownie
lis
- Mówiłem ci już mój drogi że on nie jest naszym wrogiem, przestań go tak
traktować
- Ach uciszcie się obaj - przerwała im Furionka - Więc tak. Zostałeś
oskarżony o wtargnięcie na teren Furionów, co grozi śmiercią. Jednak biorąc
pod uwagę że uratowałeś życie córce króla oraz odmówiłeś zabicia przeciwnika
na arenie, postanowiliśmy że darujemy ci życie i damy królowi zadecydować
co się teraz z tobą stanie.
Król Furionów wstał z tronu i spojrzał z uśmiechem na Hirowa.
- W zamian za uratowanie mojej córki, pozwalam ci odejść i zapewniam cię że
nikt nie stanie na twojej drodze, możesz też zostać z nami ile tylko
zechcesz, dopóki nie będziesz sprawiał problemów. Więc co teraz zamierzasz
jeśli mogę wiedzieć chłopcze?
- Teraz chciałbym odwiedzić Bardocka i porozmawiać z nim jeśli mogę wasza
wysokość
- Straże, wskażcie mu drogę.
Strażnicy zaprowadzili Hirowa pod pokój w którym leżał Bardock. Znajdował się
on w drugim skrzydle szpitalnym. Podczas drogi do jego pokoju miną młodą
białą, grzywiastą mierzącą 170 cm wzrostu, wilczyce która według niego,
wyszła z pokoju wilka. Chłopak zapukał do drzwi jednocześnie lekko je
otwierając
- Bardock to ja Hirow, mogę wejść?
Z pokoju doszło go krótkie "mhm", co uznał za "tak" i wszedł. Bardock leżał
na łóżku i miał lekko poirytowaną minę. Na pościeli leżały bandaże które właśnie
skończył ściągać z głowy i prawej ręki. Jednak tak ja Hirow miał je dalej na
klatce piersiowej.
- Witaj wilku, jak się czujesz? - zapytał chłopak z lekką nutą współczucia w
głosie, podchodząc do łózka.
Wilk łypnął jednym okiem na człowieka. Wziął oddech i wypuścił głośno
powietrze z płuc po czym wzruszył ramionami, zastanawiał się co powiedzieć.
Jego pokój przypominał ten Hirowa, ale był większy. W prawym rogu przy
drzwiach stał stojak na którym wisiała jego zbroja oraz miecz, a po lewej
stronie przy oknie znajdował się mały, drewniany barek zapewne z trunkami.
Hirow spojrzał na wilka i uśmiechną się.
- Nie rób takiej miny, sam chciałeś honorowej walki - usiadł na krześle obok
łóżka - Przyznaj się nie doceniłeś mnie trochę.
Bardock wymownie spojrzał na Hirowa a potem na barek przy oknie. Chłopak
uśmiechnął się ironicznie i podszedł do barku, otworzył go i zobaczył kilka
butelek z różnymi trunkami gdzie przeważały wina, oraz dwa puchary do trunków.
Złapał za butelkę czerwonego, wytrawnego wina. Było dość stare, sądząc po
etykiecie miało około 70 lat. Napełnił jeden kielich i zamkną barek,
zabierając trunek ze sobą.
- Trzymaj - podał puchar z winem Bardockowi a butelkę postawił na
szafce - Dalej będziesz udawał że wycieli ci język czy powiesz coś wreszcie?
Wilk powoli sączył wino, obserwując Hirowa znudzonym wzrokiem. Kiedy skończył
w końcu przemówił.
- Muszę ci pogratulować - mówił spokojnie - Jesteś człowiekiem, który sprawił
mi najwięcej trudu.
- A ty jedyną osobą, której udało się mnie znokautować - odpowiedział chłopak
żartobliwym tonem.
Wstał z łóżka, podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Był to spokojny ciepły
dzień.
- Starszyzna darowała mi wolność a król pozwolił mi zostać ile zechcę w
wiosce, ale nie zamierzam was długo "dręczyć" swoją obecnością - spojżał na
furiona a jego twarz wyrażała szacunek i powagę - Walka z tak wspaniałym
wojownikiem była dla mnie zaszczytem, ciesze się że nic ci nie jest - tutaj
umilkł na chwilę. Podszedł powoli do łóżka i wyciągnął rękę do Bardocka - Mam
nadzieję że nie żywisz do mnie urazy, mimo że jestem człowiekiem.
- Urazy ? Kazano nam walczyć, wbrew naszej woli. Jestem wdzięczny że żyje...
No i było zabawnie - podał łapę człowiekowi - Swoją drogą co masz na myśli
mówiąc, że długo tu nie zagościsz ?
- Muszę odejść, nie chcę denerwować mieszkańców waszego miasta - mówił powoli,
uważnie dobierając słowa - Poza tym muszę odnaleźć pewnego człowieka co nie
będzie łatwe biorąc pod uwagę listy gończe.
- Poszukują Cię ludzie ? Co żeż przeskrobał ?
- Twoja podopieczna potrzebowała pomocy uzdrowiciela a najbliższy był w
ludzkim mieście. Rzeczy nie poszły po mojej myśli, reszty się chyba domyślasz heh.
Wilk zastanowił się przez chwilę
- A gdzie znajduje się cel Twej podróży? - zapytał z wyraźną
ciekawością - Jesteśmy Twoimi dłużnikami, więc może una nam się Cię jakoś tam
niepostrzeżenie przesłać
- Dłużnikami? Hahahaha - zaśmiał się Hirow co wyraźnie zaskoczyło furiona - To
ja jestem waszym dłużnikiem. Darowaliście mi życie, zafundowaliście wspaniałą
walkę i teraz poszczacie wolno, nie, nie jesteście mi nic winni. Poza tym i
tak nie wiem gdzie się ten człowiek znajduje, jak wygląda, ani nawet ja się
nazywa. Jedyne co o nim wiem, to jego cel.
- Uratowałeś mą podopieczną, jej życie jest dla mnie ważniejsze niźli moje
własne.
- Zaczynasz gadać jak ja - odpowiedział Hirow z lekką ironią - To że Sahra
jest bezpieczna jest dla mnie wystarczającą nagrodą, ale dziękuję ci za
propozycję - powoli kierował się w stroną drzwi a gdy był już w progu, stanął
i odwrócił się do Furiona - Wracaj do zdrowia, Sahra jest z powrotem pod twoją
opieką. Ja, nie jestem już tutaj potrzebny.
Bardock wstał gwałtownie z łóżka
- Jeśli masz nas opuszczać, weź chociaż coś ze sobą. Pewno zajdzie się dla
Ciebie jakaś zbroja i broń. Musisz też zabrać jakąś żywność' - Wilk
uśmiechną się lekko i ruszył w stronę Ludzia, lekko potykając się o koszule,
którą miał na sobie.
- Nie poddajesz się co? - powiedział Hirow wychodząc z pokoju ale zanim
zamknął drzwi dodał - Poczekam na zewnątrz a ty się ubierz.
Po krótkiej chwili Hirow razem z Bardockiem, mimo protestów uzdrowicieli,
skierowali się do zamkowej zbrojowni która znajdowała się w zachodniej wieży,
na samej górze. Było to dość duże, podłużne, podzielone na trzy sekcje po
dwadzieścia pięć metrów kwadratowych, pomieszczenie w którym aktualnie nie
było nikogo. Pokój był podzielony na trzy części, od prawej do lewej, zbroje,
broń do walki wręcz i broń do walki na odległość. W sekcji walki wręcz
górowały przede wszystkim miecze, długie, podwójne, jedno, dwu i półtora
ręczne, ale można tam też było znaleźć sporo toporów, maczug i innych broni
białych służących do walki wręcz. Broni do walki na odległość było już mniej,
bo tylko same kusze i łuki, ale za to znajdowało się tam wiele rodzajów
amunicji, magicznej i nie magicznej. Natomiast największy wybór był w dziale
zbroi, od lekkich takich jak przeszywnica, przez różnego rodzaju kolczugi aż po ciężkie
zbroje pełno płytowe. Wybór był ogromny, Hirow był wręcz w szoku. Zajęło mu
trochę czasu zanim przejrzał wszystko co Bardock chciał żeby wziął na swoją
wyprawę, lecz chłopak ostatecznie nie zabrał stamtąd niczego. Preferował
walkę wręcz i chociaż wiedział jak używać łuku czy kuszy, łucznictwo to
nie jego styl, natomiast zbroja jak sam twierdził, tylko mu przeszkadzała.
Na nic zdały się nalegania Bardocka żeby Hirow wziął chociaż lekką lisią
zbroję. Po małym zamieszaniu w owej zbrojowni, udali się na rynek żeby kupić
jakieś zapasy. Kiedy tam szli Hirow zauważył że większość Furionów dziwnie na
niego patrzyli, jedni z dystansem inni ze strachem w oczach. Bali się go, był
człowiekiem i jak przekonali się na arenie, dysponował wielką siłą. Nie
dziwił im się, wojna na pewno wyrządziła im wiele szkód, zabrała bliskich i
dobytek, właśnie dlatego chciał jak najszybciej opuścić to miasto, nie chciał
im sprawiać bólu swoją obecnością. Ich pobyt wmieście był bardzo krótki, wilk
za sponsorował człowiekowi prowiant i wodę a następnie udali się do króla,
Hirow chciał powiadomić go że odchodzi.
W drodze do zamku mijali Stoisko Kartografa i właśnie wtedy Hirow przypomniał
sobie że nie ma żadnych map tutejszych terenów. Owe stoisko nie było zbyt
wielkie raptem kilka mniejszych straganów połączonych w jedno większe stoisko
i wszędzie były tylko mapy. Sprzedawcą był stary, srebrny lis.
- W czym mogę pomóc? - zapytał widząc jak Hirow szuka odpowiedniej mapy
- Chciałbym kupić mapę doliny Awaral oraz terenów je otaczających, jeśli
można - odpowiedział mu Hirow
Sprzedawca popatrzył na niego podejrzanie. Widząc jego spojrzenie Bardock
odkrzyknął i kiwnął głową dając mu wyraźnie do zrozumienia żeby zaczął
przeglądać mapy w poszukiwaniu tej pożądanej
- Mogę wiedzieć po co ci potrzebne akurat te mapy? - zapytał wilk
- Mam pewne podejrzenia, że w dolinie Awaral znajdę jakieś informacje na temat
mojego celu
- Dolina Awaral to nawiedzone miejsce, nikt się tam nie zapuszcza - wtrącił
się sprzedawca - Ni ludzie, ni furioni
- Wielu naszych stamtąd nie wróciło - spoważniał naglę Bardock - To
niebezpiecznie miejsce
- Tym bardziej muszę się tam udać. Jedno wiem na pewno o swoim celu, że używa
on nieznanej magii. To tylko przypuszczenia ale jeżeli ta nieznana magia się
tam pojawiła i jakiś furion ją zobaczył...
- To mógł by uznać to za klątwę - dokończył za niego wilk
- Właśnie, zamierzam zwiedzić parę takich miejsc zaczynając od Awaral, przy
odrobinie szczęścia może znajdę coś interesującego...
- OTO pańska mapa - tym razem przerwał mu sprzedawca - 200 sztuk złota się
należy
- Ja zapłacę - wypalił naglę Bardock. Po chwili byli już z powrotem w drodze
do zamku. Wilka chciał dowiedzieć się więcej o planach Hirowa ale ten nie
chciał zdradzać niczego wiece.
Nareszcie dotarli do zamku. W sali tronowej był tylko król wraz z Sahrą.
- Witajcie - zaczął król ale Sahra wtrąciła mu się w zdanie
- Obaj powinniście leżeć w łóżkach i odpoczywać - powiedziała z lekko oburzoną
miną.
- Cicho - odparł krotko wilk
- Sahro jesteśmy wojownikami - wtrącił Hirow widząc że dziewczyna już chce
wyskoczyć z ripostą - Leżenie w łóżkach dobrze nam nie robi
- Ach daj już że im spokój moja droga - starał się ja uspokoić król - Więc co
was tu sprowadza? - zwrócił się ponownie do gości
- Niedługo wyruszam, panie i nie chciałem odejść bez waszej wiedzy - wypalił
bez owijania w bawełnę Hirow
Jego słowa lekko zaskoczyły oboje.
- Opuszczasz nas tak szybko? - zapytał król - Dlaczego? Czy coś się stało?
Jeżeli mój lud sprawiał ci jakieś problemy...
- Tu nie chodzi o twój lud panie, lecz o mnie - przerwał mu chłopiec - Furioni
się mnie boją i nie dziwie się im, nie po tym co zobaczyli na arenie ja nie
chcę być ciężarem.
- Hirow nie jesteś ciężarem - zaczęła Sahra, widocznie przygnębiona - Oni
na pewno zrozumieją
- Nie Sahro, ból jaki sprawili im ludzie tak łatwo nie zniknie. Pogódź się z
tym, nie powstrzymasz mnie.
- A... a kto mówi że chcę cię powstrzymać! - teraz wydawała się zakłopotana a
na jej twarzy pojawił się mały rumieniec - Jestem... Jestem ciekawa czemu
odchodzisz to wszystko! - skończyła i odwróciła wzrok
- Kiedy zamierzasz wyruszyć? - zapytał spokojnie król
- Choćby zaraz.
- Rozumiem, nie jesteś tu więźniem, nie będę cię powstrzymywał, w końcu jestem
królem i nie mogę żeby jakiś człowiek zawracał mi głowę - te ostatnie słowa
wypowiedział z wyraźnym żartem i uśmiechnął się.
Hirow ukłonił się lekko i pokierował w stronę wyjścia zostawiając Bardocka
razem Królem i Sahrą. Dziewczyna odprowadziła go wzrokiem. Kiedy chłopak już
wyszedł a drzwi powoli się za nim zamykały, odwrócił się i zanim całkowicie się
zamknęły, puścił do dziewczyny oczko. Uśmiechnęła się lekko. "Żegnaj"
powiedziała w myślach.
Nasz bohater kierował się prosto do bramy wyjściowej, wspominając po drodze
chwilę spędzone z Sahrą i pojedynek z Bardockiem. Kiedy dotarł już do wyjścia,
odwrócił się aby ostatni raz spojrzeć na miasto Shakchal.
"Zegnajcie przyjaciele. Niechaj Asura ma was w swej opiece" i pomaszerował na
zachód w stronę Awaral, doliny gdzie znajdowała się ostatnia Świątynia Asury,
miał nadzieję dowiedzieć się tam coś o swoim celu.
..............................................................................
Minęły dwa dni od kiedy Hirow opuścił miasto. Podczas podróży do doliny Awaral
nie napotkał żadnego Furiońskiego patrolu, co było dziwne bo trwała wojna i
powinno się od nich roić. "Najwyraźniej ten stary lis mówił prawdę, ani śladu
żywego ducha" pomyślał idąc właśnie przez małą równinę, która kończyła się
lasem, była noc, "I do tego ta dziwna mgłą hmmmm, może jednak przyjście tutaj
nie było stratą czasu". Kiedy wszedł między drzewa widoczność znacznie się
pogorszyła, owa nadnaturalnie gęsta mgła zakrywała wszystko, nawet ze swoim
wyostrzonym wzrokiem Hirow widział jedynie na metr przed sobą. "Ughhhh, ta
mgła mnie dobija, marszy nie ma sensu muszę się rozejrzeć z wysoka" i zaczął
szukać jakiegoś drzewa na które mógł by się wspiąć. Po chwili znalazł je dość
gwałtownie, wpadając na nie. "Fuck!, jebana mgła już mnie wkurwia" zaklną i
zaczął się wspinać. Jak się spodziewał im wyżej tym mgła stawała się rzadsza,
ale te drzewo nie było dość wysokie żeby całkowicie wyjść ponad mgłę.
"Mgła, mgła mgła i... O!! MGŁA!! Po prostu *** ekstra...
Hmmmm a co to" na horyzoncie, jakieś trzysta metrów od niego na północny zachód
ujrzał jakieś światło, "Ognisko? A może latarnia?" zastanowił się
"Nawet jeżeli to Furion to w tych ubraniach które dostałem w mieście,
wraz z zapachem jego mieszkańców, nie powinien mnie rozpoznać" ".
Przez chwilę przyglądał się temu
nieznane mu źródło światła żeby dokładnie zapamiętać gdzie się znajduje, po
czym zaczął rozglądać się za czubkami reszty drzew. "Nie będzie łatwo, ale tu
na górze mam większe szanse niż na dole". Kiedy już opracowała jako-taką
drogę po czubkach drzew, zaczął skakać z jednego na drugie, powoli i ostrożnie
zbliżając się do źródła światła. Kiedy był dwieście metrów od niego, zauważył
kolejne źrudło światła ale nie zwracał na nie uwagi myśląc że ma zwidy, lecz
pięćdziesiąt metrów później zauważył kolejne a potem jeszcze trzy. Zatrzymał
się, poczuł wyraźny zapach palonego drewna, teraz już wiedział że było to
ogniska. "Obóz? I to dość duży, ale przecież nikt się tu nie zapuszczał! To
mi się nie podoba" zeskoczył z drzewa i okazało się że mgła pod nim zniknęła.
Odwrócił się i zobaczył dosłownie ścianę dymu. "Magia" pomyślał, "Nic dziwnego
że uważają to miejsce za przeklęte". Kierował się teraz ku obozowisku. Kiedy
był około pięćdziesiąt metrów od niego zatrzymał się bo usłyszał jakieś głosy.
Szybko wskoczył na najbliższe drzewo i ukrył się w jego liściach. Po pięciu
minutach z zarośli wynurzyło się dwoje rycerzy, ludzkich rycerzy, a dokładniej
żołnierzyk Imperionów. "Co oni tu robią?! To miejsce miało być przeklęte!
Żaden Furion ani żaden człowiek miał się tutaj nie zapuszczać!" w tym
momencie, niczym grom z jasnego nieba, zdał sobie z czegoś sprawę,
"Chyba że..." zeskoczył z drzewa i podążył za rycerzami. Po krótkim marszu
doszedł do obozu. Jego podejrzenia były trafne. W miejscu które zdawało się
być wejściem, stał wielki, metalowy kocioł z którego sączył się biały dym i
jak po sznurku kierował się w stronę lasu, tworząc mgłę. "No i masz swoją
klątwę. Grrr to mi się bardzo nie podoba, muszę się
dowiedzieć o co tu chodzi". Wycofał się w krzaki, wyciągnął miecz i
przyciągnął do ciebie tak ze teraz miał go przed oczami, ostrzem do góry.
Zamknął oczy i wyszeptał "Scout" po czym pstryknął lekko w ostrze. W powietrzy
rozeszła się niewidzialna fala dźwiękowa o niskiej częstotliwości którą
słyszał tylko Hirow. Pięciu... Dziesięciu.... Piętnastu... Trzydziestu...
Sześćdziesięciu... Wow maja tu spory oddział. Poszukał miejsca w którym nie ma
strażników. Znajdowało się ono dziesięć metrów na wschód od niego. Przerwał
zaklęcie i ruszył w do owej luki w obronie. Znajdował się tam namiot w którym
były akurat trzy osoby. Jedna z nich coś mówiła bo chłopak strzępek ich rozmowy.
- ... nie obchodzi mnie z jakimi problemami się tutaj borykacie! Żołnierze
mają być gotowy do wymarszu jutro rano czy wyrażam się jasno!?
- Tak jest sir!
- Jazda mi z oczu!
W tym monecie jedna postać w pośpiechu opuściła namiot a człowiek który chyba
był dowódca podszedł do drugiej
- Rozkaż kucharzowi przygotować moją kolację i powiedz niewolnikom że moja
kąpiel ma mieć dokładnie dwadzieścia pięć stopni albo dostaną po czterysta
batów każdy zrozumiano?
- Sir! - powiedział żołnierz i wybiegł chwilę potem
Hirow czekał cierpliwie aż ich dowódca uda się na kolację i wkradł się do jego
namiotu. Nie było to nic specjalnego, jedno łóżko, wiadro z wodą, szafka
łazienkowa przy której się prawdopodobnie golił, i mały stolik oraz stojak na
którym była rozwieszona mapa okolicy. Hirow podszedł by przyjrzeć się jej
bliżej. Były na niej pozaznaczane wszystkie wioski znajdujące się najbliżej
doliny, w tym Shakchal. Ten punkt był najbliżej doliny. "O nie, oni zamierzają
zaatakować miasto!" stwierdził z przerażeniem Hirow "Ale, jak zamierzają
odnaleźć drogę w tak gęstej mgle. Heee? A co to jest?" na stole obok niego
leżał dziwnie świecący klejnot, zawieszony na łańcuszku. Wziął o do ręki i
poczuł jak dziwna energia wypełnia jego umysł. "Wiem co to jest! To jeden z
tych amuletów ochronnych noszonych przez magów bitewnych! Więc tak orientują się
we mgle!", nagle usłyszał jak ktoś się zbliża. Zarzucił sobie amulet na szyję i
wymknął się z namiotu. Prześliznął się przez krzaki i wbiegł między drzewa.
Miał racje, amulet na jego szyki sprawiał że
widział przez mgłę. "Muszę ich ostrzec, choćby nie wiem co!". Pędził co sił
w nogach, nie zważając na cokolwiek, nie miał czasu przejmować się tym że
ktoś go zobaczy musiał dotrzeć do wioski jak najszybciej. Noc powoli
ustępowała i robiło się coraz jaśniej a on wciąż był zbyt daleko od wioski.
"Grrrr, w takim tępię nie zdążę na czas. Chyba nie mam wyboru", stanął, zdjął
kaptur z głowy i skupił się. Zaczął gromadzić energie w nogach. Był to
ryzykowny ruch z dwóch powodów. Po pierwsze przy takiej prędkości jaką
zamierzał osiągnąć jeden mały błąd i walisz w drzewo, skale lub budynek z
prędkością przekraczającą pięćset kilometrów na godzinę, a po drugie, mięśnie
w nogach doznają obciążeń, które mogą spowodować paraliż na całe życie.
Ale on był gotów podjąć ryzyko. Otworzył oczy i ruszył przed siebie z miejsca
osiągając 500. Mijał drzewo za drzewem, w skupieniu wypatrując drogi między
przeszkodami. "Ach, wspaniałe uczycie" pomyślał ale nie mógł się w nim
zatracać, mijał jedno, potem drugie, trzecie i wbiegł na kolejną
równinę."Jak na razie wszystko jest ok...", ale wypowiedział te słowa zbyt
wcześnie, bo właśnie owa równina opadła gwałtownie niżej. "KUR..." zapomniał
o wzniesieniu które mijał tusz po wejściu do Awaral. Wystrzelił jak z procy,
wybity siłą pędu, leciał przez jakiś czas obracając się w różnym kierunku i
tracąc orientacje. Musiał szybko coś zrobić , jeżeli rozbiję się z taką
prędkością to już po nim. Złapał lewą ręką za prawy nadgarstek i zaczął
skupiać energią, zamknął oczy i ułożył ciało w linii prostej żeby chociaż
trochę je opanować. Ziemia zbliżała się coraz bliżej.
"Way of Destruction Lesson One" otworzył oczy i kiedy zobaczył
pod sobą ląd, krzyknął "Dragon Strike White Nightmare!" biała smocza
głowa uderzyła w ziemię z impetem, wywołując fale uderzeniową która
spowolniła jego opadanie na tyle żeby upadek nie był śmiertelny. Uderzył
w ziemie z wielką siłą, przetoczył się parę metrów i zatrzymał na drzewie.
Mimo że żył to i tak lądowanie było bolesne ale nie miał czasu się tym
przejmować bo właśnie usłyszał głośną eksplozję za plecami.
Odwrócił się i zamarł z przerażenia. Zdał sobie sprawę że to co wziął za armię
wcale nią nie było. To były posiłki
"Spóźniłem się".

End of part one.

Chapter Six - Way Of Destruction part two

Setki, nie, setki tysięcy żołnierzy Imperionów szturmowały miasto. Wszędzie były
słychać krzyki i odgłosy walki. Główna brama nie istniała, zniszczona przez
wielkie machiny oblężnicze, w wielu miejscach nad miastem unosił się dym. Widok
ten go przeraził, ale i dodał mu sił. "Nie, nie pozwolę", rozejrzał się do okola,
przez zniszczoną bramę do Shakchal wlewali się żołnierze, nikt z furionów nie
walczył na zewnątrz. "Muszę się tam dostać, ale jedyna droga prowadzi przez
zastępy Imperionów. No cóż No Pain, No Game", wyciągnął miecz i ruszył przed
siebie, skupiony, opanowany, zdeterminowany. Po chwili spostrzegło go jeden z
żołnierzy stojących przy katapultach, krzyknął coś do reszty i już na Hirowa
nacierała piątka rycerzy. "Nie mam czasu się z wami bawić" pomyślał, wziął głęboki
oddech i zaczął biec. "Way Of Destruction Lesson Four" w okuł niego, a raczej z
niego zaczął wydobywać się czarny gęsty dym, dwóch żołnierzy było już przy nim a
ich ostrza właśnie miały go przeciąć, "Shadow Rider!",
lecz jedyne co przecięły to czarny dym w którym Hirow się rozpłyną.
Zdezorientowani zaczęli nerwowo się rozglądać i nie zauważyli ostrza miecza które
pojawiło się znikąd za ich plecami, usłyszeli tylko jak przecina powietrze i po
chwili byli martwi, tak jak pozostała trójka. Miasto było jednym wielkim polem
bitwy, gdzie dominowali ludzie, tylko pod zamkiem jeszcze bronili się nieliczni
rycerze furionów, w śród nich Bardock. Wilk dominował w tej walce, ludzie nie
mieli z nim szans w bezpośrednim starciu, lecz nawet on nie ma oczu z tyłu głowy,
kiedy trzech żołnierzy zaatakowało go od frontu, za jego plecami pojawił się
jeszcze jeden, którego Furion nie zauważył. Wilk zobaczył odbicie napastnika w
jednej ze zbroi rycerzy przed nim i już miał się zamachnąć aby sparować atak, gdy
nagle usłyszał krzyk, odwrócił się, żołnierz już nie żył, usłyszał kolejny krzyk
i ponownie się odwrócił. Cała trójka która go wcześniej zaatakowała leżała przed
nim martwa. Bardock lekko zaskoczony, nie zorientował się że został
otoczony. Dziesięciu rycerzy rzuciło się na niego, miał już rzucić zaklęcie gdy
zdarzyło się coś niesłychanego, po kolei przy każdym z żołnierzy pojawiła się
czarna chmura i jeden po drugim padali martwi. Ostatni z nich nie wiedząc co się
stało z jego towarzyszami, zdezorientowany i przestraszony w panice ruszył na
Wilka, w tym momencie obok niego pojawił się czarny dym, a może mgła, z której
wynurzył się srebrny miecz i przeciął jego ramię razem z częścią klatki piersiowej.
Miecz przeszedł przez zbroją jak by była z papieru, po sekundzie z dymu wyłoniła
się Hirow.
- Tęskniłeś? - zapytał żartem
- Nie - odpowiedział wilk poważnym tonem ale z uśmiechem
Nie mieli czasu na pogawędkę bo kolejni żołnierze biegli w ich kierunku, jeżeli
wzrok ich nie mylił było ich okolu trzydziestu. Obaj uśmiechnęli się i wpadli
miedzy nich dosłownie miażdżąc tych którzy byli z przodu. Reszta rozbiegła się
otaczając obu. Do Hirow podbiegło trzech mężczyzn z mieczami jedno ręcznymi.
pierwszy z nich próbował go dźgnąć co skończyło się tylko utratą ręki i przebitym
płucem, pozostała dwójka miała nadzieję zaatakować go z lewej i prawej, tnąc na
wysokości brzucha. Chłopak wychylił się do tyłu a miecze świsnęły mu nad klatką
piersiową, wyprostował się i wykonał Koksu'Cutter (cios prowadzony od prawej
strony wyprostowaną ręką, przechodzące dookoła głowy gdzie ostrze miecza jest
skierowane pod katem 30 stopni do ziemi, zakończony przekątnym cięciem), ostatnim
ruchem załatwił czwartego rycerza który myśląc że go zaskoczy, zaatakował od
frontu. Niedaleko niego Bardock walczył z pięcioma napastnikami. Dwóch z nich
miało oszczepy a reszta dwu ręczne miecze. Jeden z mieczników ruszył na
niego od frontu i zamachnął się w poziomie od lewej do prawej na wysokości klatki
piersiowej wilka, chcąc go przepołowić, w tym samym momencie pozostała dwójka
uzbrojona w miecze miała zamiar zaatakować go z lewej i prawej. Bardock odskoczył
w swoje lewo jednocześnie wypowiadając zaklęcia "Rutch!" i "Kherr". Przeciwnik po
prawej został przyciągnięty przez niewidzialną siłę w stronę furiona nadziewając
się na miecz kompana, natomiast miecznik po lewej został odepchnięty na jakieś
dwa metry, wpadając na innych żołnierzy. Zanim Bardock zdążył wylądować, jeden z
oszczepników rzucił w niego swoją dzidą. Wilk jeszcze raz krzyknął "Kherr!", lecz
tym razem zaklęcie było słabsze i tylko spowolniło prędkość lecącego oszczepu,
wilk złapał go w locie, obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i wbił go w brzuch
rycerzowi, który wcześniej
atakował go od frontu, a teraz próbował go zaskoczyć. W miedzy czasie, ostatni
miecznik pozbierał się z ziemi i ponownie ruszył na wilka, tym razem trzymał miecz
przed sobą chcąc przebić furiona. Bardock wypowiedział "Masahi Odar'Nach" a jego
ostrze zaczęło płonąc na fioletowo, tak samo jak trzymany przez niego oszczep.
Ruszył w kierunku nacierającego żołnierza, obrócił miecz w ręku tak, że teraz był
on skierowany do dołu i wykorzystując swoją zwinność, odchylił się w lewo,
unikając ciosu przeciwnika jednocześnie tnąc jego broń swoją. Dwuręczny miecz
został przecięty jak by był z drewna, a jego właściciel został przepołowiony,
widzący to drugi oszczepnik chciał zaatakować lecz nie zdążył, nim się zamachnął
przed oczami zobaczył tylko oszczep martwego kolegi, po sekundzie już nie żył.
Cieli jednego za drugim, żołnierze padali jeden za drugim, nie mieli szans w
bezpośrednim starciu z takimi wojownikami. Czas mijał z plac zamkowy powoli
zaczynał zapełniać się trupami, ocalali furioni zebrali się w zamku, tylko Hirow
i Bardock walczyli na placu. Trupów przybywało lecz rycerzy nie ubywało,
przelewali się jak woda przez zniszczoną bramę. Mimo że Imperioni nie równali się
w walce z wojownikami walczącymi pod zamkiem, ich ilość budziła grozę.
- Nie damy rady im wszystkim - mówił zasapany Hirow - Jest ich zbyt wielu
- Masz jakiś pomysł? - zapytał Bardock
Chłopak rozejrzał się dookoła. Byli otoczeni, rycerze byli zapewne w całym mieście.
Właśnie, byli w całym mieście ale nie zachowywali się jak pospolici żołnierze,
plądrując, niszcząc i kradnąc. Byli zorganizowani, co znaczyło że ktoś nimi
dowodzi. Hirow czytał dużo o historii Imperionów i wiedział że po każdej walce
zostawiali zgliszcza, chyba że ktoś nad nimi panował. Tak jak teraz.
Dowódcą musiał być ktoś bardzo zdolny i silny, albo się go bali, albo go szanowali.
Tacy ludzie są zbyt dumni i pewni siebie żeby zawracać sobie głowę dwoma
przeciwnikami tylko dlatego że robią z jego żołnierzy sieczkę, musieli by więc
jakoś zwrócić jego uwagę.
- Tak, mam plan, jest ryzykowny ale to nasza jedyna szansa na ocalenie wioski,
ale najpierw musimy zrobić coś z tymi idiotami. Jakieś pomysły?
Bardock rozejrzał się dookoła licząc ciała zabitych, tworzące wokół nich okrąg o
średnicy około sześciu metrów. Trzy metry za żołnierzami.
- Jeden, ale musimy oczyścić drogę do ciał - mówił odpierając ataki rycerzy Imperionów.
- Da się załatwić - powiedział Hirow tnąc właśnie kolejnego przeciwnika.
Odepchnął od siebie najbliższych żołnierzy żeby zrobić trochę miejsca, miał teraz
chwilę czasu na skupienie. Zaczął obracać mieczem w dłoni tak szybko, że po chwili
wyglądał on jak okrągła tarcza.
- Way Of Destruction Lesson Two - wziął zamach, wyprowadził ukośne cięcie od
prawego ramienia do lewej nogi ale zatrzymał się w połowie i puścił miecz który
zatoczył w powietrzu idealny okrąg wokół niego - Wind Cut! - dokończył cięcie i
wystrzelił przed siebie jakby płaskie wietrzne ostrze, o rozchyleniu dwustu
siedemdziesięciu stopni które pomknęło w kierunku rycerzy przed, i obok niego.
Biała fala uderzyła w nich z taką siłą że pierwszy rząd dosłownie został przecięty
w pół a drugi odrzucony na parę metrów do tyłu i wpadł na resztę.
Żołnierze którzy stali na nogach, zamarli na chwilę w bezruchu.
- Teraz Bardock! Zanim się ockną!
Wilk nie zastanawiając się długo co się właśnie stało, zaczął malować w powietrzy
dziwne znaki, żołnierze powoli zaczęli dochodzić do siebie po szoku jaki wywołało
w nich uderzenie Hirowa i zaczęli ponawiać ataki. "O nie" pomyślał Hirow i posłał
jeszcze jedną falę w ich stronę, lecz tym razem wszyscy najbliżej nich stojący
rycerze padli na ziemię unikając ciosu który pociął ich kolegów za nimi. Wilk
skończył inskrypcję, wyprostował się.
- Katar'Menero! - z tym okrzykiem szybkim ruchem namalował w powietrzy fioletową
czaszkę która po chwili zniknęła z cichym echem.
Rycerze już biegli w ich kierunku. Paru z nich skoczyło na człowieka który
zasłaniał wilka. W pewnym momencie jeden z żołnierzy stanął na trupie. Naglę w
powietrzu rozeszła się eksplozja i ten sam rycerz który stanął na zwłokach,
został rozszarpany na strzępy. Po chwili dało się słyszeć jeszcze kilka wybuchów
i jeszcze szereg eksplozji wokół Hirowa i Bardocka. Imperiońsc żołnierze
natychmiast się zatrzymali, nie wiedząc co je spowodowało. Chłopak rozejrzał się
dookoła i zauważył że wszystkie zwłoki w odległości pięciu metrów od nich, mają
dziwną fioletową poświatę.
- Teraz mamy trochę czasu - usłyszał naglę głos Bardocka - Wyjawisz mi ten plan?
- Jak zapewne zauważyłeś, ci idioci są dobrze zorganizowani, nie jak większość
żołnierzy - mówił Hirow powoli i wyraźnie, cały czas zachowując czujność na
wypadek nagłego ataku - Muszą mieć dowódcę, i to dość silnego.
- Chyba wiem do czego zmierzasz - przerwał mu wilk - Ale jak chcesz go znaleźć w
tym tłumie
- Właśnie. Szukanie go zajęło by nam zbyt wiele czasu i zostawilibyśmy wejście do
zamku nie chronione, musimy więc zachęcić go jakoś żeby do nas przyszedł.
- Jak zamierzasz to zrobić?
- Hmmmm - zastanowił się chłopak. Spojrzał w stronę bramy. Cała droga od zamku aż
po mury była wypełniona żołnierzami - Chyba wiem jak. Ci rycerze nie działają
chaotycznie - w tym momencie rozległ się dźwięk kilkudziesięciu eksplozji a
Bardock lekko, prawie nie widocznie, się zachwiał. "Wiec to tak" pomyślał Hirow i
kontynuował - Co znaczy że ich dowódca jest w pobliżu, może nawet obserwuje naszą
walkę. Jeżeli za jednym razem wybijemy pokaźną ilość żołnierzy to powinien
zwrócić na nas uwagę.
- To się może udać i nawet wiem gdzie chcesz zacząć, ale mimo że moje Ner'Gathar
może być skierowane dowolnym kierunku i mieć dowolny kont, to twoje Dragon Strike
White Nightmare jest za doże a Wind Cut za słabe żeby się przez nich
przebić - wskazał głową rząd rycerzy prowadzący od zamku do bramy.
- Heh - uśmiechnął się Hirow - Może Dragon Strike i Wind Cut są podobnym typem
zaklęć, to jednak ich poziomy są różne. Mogę z łatwością zwiększyć lub zmniejszyć
ich siłę ale potrzebuję na to czasu, więc to mój plan. Powstrzymaj ich przez pięć
minut , potem razem uderzymy swoimi zaklęciami w stronę wejścia do miasta starając
się wybić ilu się da.
- A jeżeli to się nie uda? - znowu wokół nich rozbrzmiały eksplozje
- Jeżeli to się nie uda - uśmiechnął się człowiek - Po prostu ich zabijemy.
- Heh. Brzmi nie źle.
Hirow usiadł za Brdockiem w pozycji jak by miał zamiar medytować, wyprostował
ręce, położył miecz w zgięciach łokci a dłonie ułożył w znak trójkąta i powoli
zaczął skupiać energię. Bardock uwolnił zaklęcie i przygotował się do odparcia
jakiegokolwiek ataku. "Heh, Furion broni człowieka, do czego ten świat zmierza"
pomyślał i wyczekiwał w skupieniu ataku. Żołnierze przez chwile nie wiedzieli co
zrobić, nie byli pewni czy zwłoki ich towarzyszy są dalej bombami. Wtedy
spostrzegli że człowiek będący z furionem coś kombinuje i ponowili ataki.
Atakowali ze wszystkich stron naraz więc wilk stanął jak najbliżej chłopaka.
"Ner'Gathar!" krzyknął Bardock uderzając pięścią w ziemię i, w odległości jednego
metra od siebie, stworzył fale energii, ziemi i kamieni o wysokości ledwie półtora
metra która z miejsca zabiła połowę wrogów a resztę powaliła na ziemię. "Cztery
minuty" odliczał wilk w myślach, tnąc przeciwników którzy podchodzili zbyt blisko.
Przebijał jednego za drugim starając się trzymać żołnierzy jak najdalej Hirowa.
"Trzy minuty". Nagle ktoś z tłumu krzyknął "Ognia!" i w stronę wilka poleciało
tuzin strzał. Furion stanął między człowiekiem a nadlatującymi pociskami.
"Kherr!" krzyknął jednocześnie rozkładając ręce i posłał w kierunku strzał falę
powietrza która wyraźnie zwolniła ich lot. Pociski zaczęły opadać i gdy było na
wysokości metra nad ziemią Bardock ponownie krzyknął "Kherr!" i klasnął w dłonie
przed sobą, posyłąjąc strzały w kierunku nadbiegających żołnierzy. "Dwie minuty".
Wilk usłyszał za sobą kroki i odwrócił się żeby sprawdzić co to było. Dwóch
Pikinierów przekradło się za niego i właśnie nacierało na człowieka. Furion
wiedział że nie zdąży do nich dobiec.Ułożył obie dłonie na kształt miski,
prostopadle do przeguby, zgiął w łokciach i ze słowami "Shak'Nathung",
wyprostował je w kierunku pikinierów. Z jego dłoni wystrzeliły dwa trzydziestu
centymetrowe, biało-lazurowe sople i pomknęły w kierunku napastników. W momencie
gdy pociski zetknęły się z celami, przebiły ich i wybuchły, odrzucając zwłoki
na bok. "Jedna minuta". Miecz Hirowa zaczął świecić na biało a wokół niego zbierał
się chyba gaz. Wszyscy znajdujący się najbliżej rycerze Imperionów rzucili się do
szaleńczego ataku, chcąc powstrzymać cokolwiek ten człowiek robił. Bardock
podbiegła jak najszybciej do chłopaka i stanął między nim a atakującymi, chciał
ponownie użyć Ner'Gathar, ale wrogowie byli zbyt blisko. Skupił wszystkie siły i
krzyknął "Kherr!". Potężna fala wiatru rzuciła wszystkich wrogów na dwa metry do
tyłu, dając wilkowi trochę miejsca na reakcję, lecz gdy chciał zrobić cokolwiek
na chwile stracił siły i upadł a kolana. Ludzie zdążyli się już pozbierać lecz
było za późno. Hirow wstał i otworzył oczy.
Żołnierze ponowili natarcie. Chłopak ustawił się twarzą w kierunku zniszczonej
bramy.
- Dasz rade wstać? - zapytał wilka.
- Za kogo ty mnie uważasz - powiedział Bardock i dysząc lekko wstał i ustał obok
niego - Mam nadzieję że to zadziała.
- To musi zadziałać.
Obaj przygotowali się do rzucenia swoich zaklęć. "Way Of Destruction Lesson Two",
gdy Hirow wymawiał inskrypcję, Bardock zbierał energię, wzmacniając zaklęcie.
"Wind Cut Heavy Rainwrogów. "Ner'Gathar!" krzyknął Bardock uderzając w ziemię,
tworząc metr od siebie fioletową fale energii, ziemi i kamieni która pomknęła w
kierunku brami, mieląc wszystko na swojej drodze. Kątem oka spojrzał na człowieka
a to co zobaczył wstrząsnęło nim. Hirow ciął powietrze z takka szybkością że
zdawało by się jak by miał osiem rąk. Imperioni nie mieli czasu uciekać,
Ner'Gathar i Heavy Rain mieliły każdego na swojej drodze powoli czyszcząc plac
prowadzący do zniszczonej bramy miasta. Powoli szlak przed nimi zaczął coraz
bardziej czerwienić. Po pięciu minutach nieustannego rzucania zaklęć wreszcie
oczyścili drogę do murów miasta.
- Heh, teraz musi zwrócić na... - ale chłopak nie dokończył bo w tym monecie z
bocznych uliczek miasta wybiegli kolejni rycerze.
Była to elita co dało się poznać po ich czerwono-srebrnych zbrojach. Stanęli
przed nimi zagradzając im drogę naprzód. Gdy mieli już ponownie rzucić zaklęcia
stało się coś niezrozumiałego. Jak jeden maż Imperioni stanęli na baczność i
rozeszli się na boki tworząc dla nich przejście prowadzące na plac niedaleko
zniszczonej bramy. Na końcu ktoś stał. Z tryumfalnym uśmiechem obaj powoli i
ostrożnie zaczęli iść w tamtym kierunku. Jednak żaden z otaczających ich rycerzy
nawet nie drgnął, niczym posągi stali i czekali. Kiedy doszli do placu, wiedzieli
już że ich plan się powiódł. Czekał na nich rycerz na koniu, odziany w biało-żółta
zbroje z herbem na klatce piersiowej, przedstawiającym człowieka trzymającego nad
głową dwa skrzyżowane miecze. Był dość postawny jak na człowieka, miał dwa metry
wzrostu a na plecach wisiał mu dwuręczny miecz. Miał na głowie hełm więc nie
widzieli jego twarzy. Obserwowali go w ciszy i skupieniu czekając na jego ruch.
- Człowiek pomaga furionom?! - przemówił niskim zdenerwowanym tonem - Co to ma
znaczyć?! Powinieneś walczyć u mego boku a nie bronić tych potworów!
- Nie tobie wskazane mówić mi co powinienem - przemówił Hirow spokojnym
głosem - Nie jestem czyimś psem jak ty. Jestem wolny, robię to co uważam za
słuszne...
- Możesz rozkazywać sobie tym pachołkom - chłopak wykazał na otaczających ich
żołnierzy - Ale nie mi! Nikt nie może mi rozkazywać!
- Te ścierwa musiały rzucić na ciebie jakiś czar! To jedyne wyjaśnienie!
Hirow nie wytrzymał i rzucił się na rycerza. Gdy był metr od niego, wyskoczył do
góry na trzy metry. Przeciwnik zrobił to samo, w locie dobywając miecza. Zderzyli
starli się w powietrzu. Bardock nie mógł zareagować porażony ich szybkością.
Dowódca Imperionów posługiwał się dwuręcznym mieczem z nadludzką szybkością, ale
Hirow nie był gorszy. Wilk obserwował ich powietrzną walkę. Szybkość ich uderzeń
była niebywała, można było by pomyśleć że mają po cztery pary rąk, walczyli ze
sobą w powietrzy jakieś piec minut aż w końcu rycerz odepchną chłopca do tyłu.
Gdy człowiek był w połowie drogi od ziemi, furion skoczył w jego kierunku. Hirow
przewidział co planuje jego kompan, wiec ułożył się placami do ziemi i odbił
wilka w kierunku wroga. Rycerz niesiony siłą własnego ciosu, obrócił się o trzysta
sześćdziesiąt stopni i chciał ponownie zaatakować, ale nie zdążył, wilk był za
blisko. Furion uderzył go obiema nogami posyłając na ziemię, lecz w ostatnim
momencie człowiek złapał go za łapę i cisną w stroną pobliskiego
budynku. Bardock jednak zdołał się obrócić w locie i bezpiecznie wylądować. Kiedy
wszyscy trzej dotknęli ziemi, ponownie ruszyli do ataku, zderzając się mniej
więcej na środku placu, wypełniając placówkę przed bramą odgłosami uderzającego o
siebie metalu. Wszyscy trzej walczyli jednocześnie, Hirow atakował z prawej,
Bardock z lewej, nie mieli zamiaru dać jakichkolwiek szans swojemu wrogowi.
Rycerz ledwo odpierał ich ataki i nawet udało im się raz czy dwa go trafić, lecz
gruba zbroja chroniła go z byt dobrze żeby ich ataki wyrządziły jakieś szkody.
Przez jakiś czas walczyli w zwarciu starając się znaleźć lukę w obronie
przeciwnika. Wilk i chłopak wymienili się krótkim spojrzeniem, bez słownie
przekazując sobie swoje zamiary. Hirow odskoczył do tyło i posłał wietrzne
ostrze w kierunku rycerza, w tym monecie Bardock wyskoczył do góry, i gdy znalazł
się dwa metry nad ziemia, krzyknął "Shak'Nathung!" i posłał w kierunku wroga
śmiercionośny sopel. Rycerz bez słowa, wziął zamach z za głowy i z całej siły
uderzył mieczem w ziemie z której wystrzeliła ściana czerwonej energii. Zaklęcia
zderzyły się zalewając plac w tumanach dymu z którego po chwili wynurzył się
Hirow i z niewiarygodną szybkością zaatakował Dowódce, który nie zdążył
zablokować ataku i tylko dzięki swojej grubej zbroi nie został przepołowiony,
lecz i tak siła ataku posłała go na parę metrów w tył. Człowiek zrobił salto w
tył i ruszył do kontrataku. Był szybki, za szybki żeby Hirow mógł skontrować jego
atak i zdołał postawić tylko gardę, przyjął atak który nie wywołał poważnych
obrażeń ale ogłuszył go na chwile i rzucił w tył. Imperionin zrobił dwa obroty i
rzucił za chłopakiem swoim mieczem, kiedy ostrze było w połowie drogi do celu,
nagle nie wiadomo skąd pojawił się Bardock i krzyżując przed sobą miecz i sztylet,
zablokował atak. Jednak siła uderzenia była tak wielka że wilk sunął po ziemi
jeszcze metr zanim odbił miecz w górę. Broń zawirowała i niczym bumerang wróciła
do właściciela który ruszył na furiona. Bardock mógł tylko się bronić, nawet mając
dwie bronie,
człowiek nadal był zbyt szybki żeby mógł wyprowadzić konkretny atak. Walczyli
kilka kroków od Hirowa który był nieprzytomny. Powoli dochodził do siebie,
obudzony odgłosami walki. Kiedy otworzył oczy jego wzrok był centralnie skierowany
na przeciwnika z którym walczył Bardock, i wtedy coś sobie przypomniał, zbroja
którą nosił rycerz była mu znajoma. Wtedy doznał olśnienia, była to zbroja
płytowa zszywana z kolczugą co dawało noszącemu ją większą swobodę ruchów i
lepszą ochronę przed ostrzami. Miała ona jednak jedną wadę, jeżeli zostanie
odpowiednio podgrzana, metal staje się podatny na ataki kłóte, zwłaszcza strzały
z okrągłymi końcówkami których nie powstrzyma kolczuga znajdująca się pod spodem.
Ta wada była jednak nie dorzeczna ponieważ w ferworze walki nikt nie myślał a co
dopiero próbował rozgrzewać taką zbroje. To mogła być ich jedyna szansa na
zwycięstwo, ale ten plan miał jeden zasadniczy minus. Nie byli łucznikami.
Bardock odpierał atak za atakiem starając się z dala od nieprzytomnego kompana.
Człowiek wiedząc że nie przebije się przez obronę furiona, odskoczył od niego i
wykonał poziome cięcie, posyłając w jego kierunku czerwone, zdawało by się
płynne, ostrze, którego wilk nie miał jak uniknąć. Hirow widząc to wstał
najszybciej jak mógł .
- Bardock zatkaj uszy i padnij!!
Hirow uniósł głowę ku górze, skrzyżował ręce przed sobą i powiedział głośno i
wyraźnie "Way Of Destruction Lesson Five", wziął głęboki oddech i jednocześnie
rozkładając ręce i wykonał jakby Headbang w myślach dokańczając inskrypcje,
"Wolw's Cry!". Z jego ust wydobył się ogłuszający, potworny ryk który rozbił
wszystkie szyby w otaczających plac budynkach i rozproszył atak przeciwnika.
Hirow był jednak zdziwiony ze żaden z elitarnych żołnierzy nawet nie drgnął,
ale nie miał czasu się nad tym zastanawiać. Dysząc padł na kolana i spojrzał
na Bardocka który obserwował go wzrokiem pełnym
zdziwienia. Chłopak wskazał dłonią na siebie, potem wykonał ruch jak by ścinał
ręką głowę i na koniec poruszał bezdźwięcznie ustami. Furion zrozumiał o co mu
chodziło i przeszedł go dreszcz. Człowiek pokazał mu rozłożoną dłoń. "Pięć minut"
pomyślał Bardock, "Nie może mówić przez pięć minut". Kiwną głową dając znak że
zrozumiał i podniósł się z ziemi. Ich wróg został na chwile ogłuszony atakiem
Hirowa, co wykorzystał wilk i zaczął okładać go ciosami. Człowiek bronił się jak
mógł lecz przynajmniej połowa ciosów go trafiła, chociaż nie wywołała większych
obrażeń to i tak uderzenia sprawiały bul. Hirow nie miał zamiaru włączyć się do
walki, usiadł i zaczął skopiec energię jaka mu pozostała, jeżeli jego plan miał
zadziałać, musiał wykorzystać wszystko co ma. Czekał na cud. Kiedy już odzyskał
głos, Bardock dalej walczył z Dowódcą Imperionów. W końcu rycerzowi udało się
uwolnić od wilka. Obaj dyszeli ciężko.
- Mam dość tej zabawy - powiedział Imperion
W okuł nich rozszedł się świst wypuszczanych strzał. Spojrzeli w gore i zobaczyli
ciemność, było ich zbyt dużo żeby uniknąć trafienia. Wilk nie miał już siły żeby
użyć jakiegokolwiek zaklęcia i padł przerażony na ziemię. Na chwilę zapadła cisza,
dawało się tylko słyszeć świst spadających strzał.
Hirow wstał gwałtownie, miał wszystko co trzeba żeby zakończyć te walkę, musiał
to tylko odpowiednio rozegrać. "Way Of Destruction Lesson SixTutum, tutum, tutum"
jego serce powoli zwalniało, miał tylko trzy minuty zanim stanie i zaklęcie
straci swą moc. Zaczął biec w stronę rycerza który stał niczym posąg z
demonicznym, tryumfalnym uśmiechem, po drodze przygotowywał już drugie zaklęcie.
"Way Of Destruction Lesson One Dragon Strikepozostał w miejscu a jego pancerz
zmienił kolor na czerwony. Lecz użycie dwóch drug zniszczenia na raz miało swoją
cenę. Organizm Hirowa był totalnie wyczerpany i tylko siła woli trzymała go na
nogach. "Tu...tum,tu......tum" jego serce zwolniło dwukrotnie, miał teraz tylko
sekundy. Wiedząc że ma mało czasu złapał wilka za kark i rzucił się w stronę
zniszczonej bramy która nie była chroniona przez elitę.
10 sekund.
Był tylko trzy metry od ruin.
5 sekund.
W akcie desperacji skoczył do przodu.
4 sekundy.
Zaklęcie powoli przestawało działać.
3 sekundy.
Efekt odrzucenia spowodowany przez Dragon Strike powoli zaczął działać na rycerza.
2 sekundy.
Strzały ponownie nabierały szybkości.
1 sekunda.
Hirow z Bardockiem z impetem uderzyli o zgliszcza bramy. Chłopak zdążył dostrzec
tylko jak strzały przebijają wygięte ciało wroga. Udało się.
Gdy dum wywołany uderzaniem opadł, wilk ocknął się z szoku. Spojrzał dookoła i
zobaczył jak elitarni rycerze Imperionów zamieniają się w proch. Widok ten
zmroził mu krew w żyłach. Po chwili skojarzył że znajduje się pod bramą a obok
leży Hirow. Spojrzał pytającym wzrokiem na chłopaka ale ten tylko uśmiechną się i
stracił przytomność.
Wilk chciał już ruszyć do niego by sprawdzić czy żyje, ale usłyszał tylko
"Hrrrrrrrrrr, fiuuuuuu, hrrrrrrr, fiuuuuuuu". Zaśmiał się lekko pod nosem.
"Heh, niech śpi" pomyślał.
15  Hyde Park / Zaginione Zwoje - opowiadania / Odp: The True Story : 09 Stycznia 2010, 21:07:17
Chapter Four - Honor

Przez dłuższą chwilę stali i wpatrywali się z daleka na bramę miasta Shakchal.
Była to wielka stalowa brama, z namalowanym godłem na obu wrotach. Były to
głowy czterech zwierząt, kot, pies, lis i tygrys, namalowane na tarczy którą
trzymał wilk. Po bokach stały wieżyczki obserwacyjne a resztę zakrywał wielki
ponad siedmiu metrowy, otaczający prawdopodobnie całe miasto. Sahra i Hirow
stali w ciszy jakiś czas chcąc nacieszyć się tym widokiem. Dziewczyna zaczęła
powili iść w stronę wejścia do miasta, ale gdy zorientowała się że idzie sama,
staneła.
- Hirow? Co się stało?
Chłopak milczał przez chwilę, wpatrując się tylko w dziewczynę.
- Tutaj kończy się moja droga - przemówił w końcu - Już nie potrzebujesz mojej
pomocy. Dotrzymałem obietnicy.
Zaczął powoli się oddalać.
- Nie! Zaczekaj! - podbiegła do niego Sahra i za torowała mu drogę - Choć ze
mną, chce żebyś poznał mojego ojca.
- Dobrze wież że to niemożliwe. Jestem człowiekiem, a mimo że
moje intencje są szczere, to żołnierze w mieście nie będą o nic pytać tylko
mnie zaatakują gdy wyczują zapach człowieka. Nie mogę tu zginąć, ale nie chcę
skrzywdzić niewinnych.
- Ale możesz spróbować! Oni nie znają cię tak, jak ja, pokaż moim pobratymcom
że nie jesteś ich śmiertelnym wrogiem, że nie jesteś człowiekiem takim za
jakiego cie mają!
- Jeżeli tam wejdę, to tylko pogorszy stosunki jakie panują miedzy wami a
ludźmi - mówił spokojnie, ale nie patrzył jej w oczy - Wojna wiele odebrała
obu stronom, a człowiek w stolicy w towarzystwie Furionki, to niezbyt pokojowy
znak.
- Mój zapach jest na twoim płaszczu więc nie rozpoznają kim jesteś, strażnicy
dobrze mnie znają więc z wejściem nie będzie kłopotów.
- Nie mogę...
- Proszę.
Spojrzał jej w oczy i ponownie zobaczył te spojrzenie, takie niewinne, szczere i
błagające. Milczeli oboje wpatrując się w siebie.
- Jeżeli uda ci się przekonać ich do swoich dobrych intencji, może to wiele
zmienić dla Furionów - powiedziała Sahra, ujmując jego dłoń w swoje.
- A co jeżeli się mylisz? Co jeśli dojdzie do walki? Nie chcę żeby posądzili
cię o zdradę, nie chce żeby coś ci się stało.
- Jeżeli tak się stanie - uśmiechnęła się - To jakoś sobie z tym poradzimy.
Razem.
Wahał się, po raz pierwszy w życiu nie wiedział co robić, mógł zdziałać
tak wiele, a jednocześnie mógł tak wiele stracić. Żeby pomóc ludowi Asury,
był gotów poświęcić własne zdrowie, dusze, życie, wszystko, ale nie mógł
narazić kogoś innego.
- ...To się źle skończy
- Ty i twój optymizm - uśmiechnęła się Sahrai oboje ruszyli w stronę miasta.
Kiedy stanęli pod brama, na jednej z wież coś się poruszyło a chwilę potem
wrota rozstąpiły się a oczom Hirowa ukazał się widok iście magiczny. Piękne,
wielkie, tętniące życiem miasto, budynki mieszały się z roślinnością, wszędzie
było słychać śpiew ptaków i rozmowy Furionów, zajmujących się swoimi
codziennymi sprawami,a na wzgórzu w centrum miasta stał potężny zamek. Stał
tak przez chwilę i podziwiał ten widok.
- Piękne... - ale nie dokończył bo przed sobą zauważył dwójkę strażników.
Razem z Sahrą skierowali się w ich stronę, a gdy ich mijali, obaj strażnicy,
wilk o rudo-białym futrze i szary wilk, skłonili się lekko witając Sahre.
"Więc tak się sprawy mają" pomyślał Hirow. Zapuszczali się głębiej i głębiej w
miasto, mijając szkolę, rynek, muzea, biblioteki i wiele budynków mieszkalnych.
Wszędzie było pełno Furionów, wilków, lisów, psów, kotów i tygrysów. Podczas
treningu w miedzy wymiarze, Hirow czytał o podziale społecznym Furionów.
Dzielili się oni na plemiona rasowe, a stosunki między nimi nie zawsze były
pokojowe, co doprowadziło do wielu wojen domowych, ale tutaj było inaczej.
Na twarzach każdego z mieszkańców dało się zobaczyć wyraźny spokój i szczęście,
tyle ras żyło ze sobą w pokoju w tej wiosce (wiem że miasto a wioska to co
innego ale co? mam wciąż pisać miasto, miasto, miasto i... miasto? to brzmi
bezsensu). Kierowali się w stronę zamku oddalonego jakieś pół kilometra od
bramy wejściowej. Chociaż mijali tylu Furionów to żaden nie wyczuł zapachu
Hirowa, zapach Sahry w którym był jego płaszcz maskował go na tyle dobrze że
puki sam się nie ukaże to nikt nie będzie nic podejrzewał.
Kiedy dotarli wreszcie pod zamek, przywitało ich sześcioro strażników,
odzianych w grube zbroje zakrywające całe ich ciała, nawet ogony, i
uzbrojonych w miecze oraz tarcze z tym samym godłem co na wrotach przed
miastem. Zamkowa brama przypominała te wejściową tyle że była mniejsza a godło
było przedzielone na oba wrota. Weszli do środka, znajdowali się teraz w małym
pomieszczeniu z którego wychodziły trzy korytarze prowadzące do osobnych części
zamku. Skierowali swoje kroki do do korytarza na północ od nich. Był to długi,
i szeroki korytarz ozdobiony zbrojami, popiersiami i obrazami zapewne
poprzednich władców i członków ich rodzin. Na końcu korytarza znajdowały się
drewniane drzwi ozdobione metalowymi okowami i srebrną klamką w kształcie
wilczej głowy. "Zupełnie jak Wiedźmiński medalion", pomyślał Hirow kiedy przez
nie przechodzili. Weszli do wielkiego pomieszczenia, które przypominało trochę
wnętrze kościoła z tą różnicą że na końcu stał tron, na którym siedział król
miasta. Furioni nie mieli burmistrzów i prezydentów, każda z wiosek miała
swojego króla. Nie było tutaj zbyt wielu Furionów, prócz władcy znajdowała
się tu , jak pomyślał Hirow, jego straż i piątka innych Furionów. Sahra i
ukryty pod płaszczem Hirow zbliżyli się do nich, a kiedy byli już dwa metry od
króla, ten gestem kazał odejść furionom z którymi rozmawiał, tamci skłonili
się i skierowali w stronę wyjścia. Furionem siedzący na tronie był szary wilk,
miał 180 cm wzrostu i był odziany w brązowe szaty ozdobione jedynie czerwoną
szafą przebiegającą od prawego ramienia do lewego uda,a na głowie miał miał
koronę, która przypominała raczej diadem z trzema kamieniami szlachetnymi, no
może była trochę większa.
Po obu stronach tronu stali rycerze okuci w zbroje płytowe, uzbrojeni w
halabardy, było ich siedmioro. Tylko jeden z nich się wyróżniał. Był to wilk
stojący najbliżej króla, odziany był w kolczugę, na którą nałożona była czarna
koszula, nagolenniki, karwasze i napierśnik z herbem znajdującym się po lewej
stronie, u pasa, po lewej stronie miał miecz ukryty w skórzanym pokrowcu na
którym widoczny był znak, otwarta paszcza węża a nad nią czaszka z
wygrawerowanymi runami, "Khal ni oten shik'tall" co oznaczało "Pani ma jest mą
towarzyszką w walce", i sztylet wczepiony w prawy nagolennik,na plecach wisiał
płaszcz. Wilk miał żółte oczy i biało-czarno-szare, zaplecione w długi warkocz
do łopatek. Podszedł do nich i skłonił się lekko. Wtedy Hirow zauważył że wilk
ma opatrunek na prawym oku, nie widział jej wcześniej, ponieważ Furion stał do
niego lewym profilem.
- Witaj z powrotem Sahro
- Dobrze znów cię widzieć Bardocku - odpowiedziała Sahra i skierowała się
w stronę króla.
Wilk wstał, uśmiechnął się szeroko i z rozłożonymi ramionami zbliżył do Sahry.
- Witaj w domu moja mała
- Tato! - z tymi słowami kocica rzuciła się w objęcia ojca.
Ściskali się i mówili coś w języku Furionów. Hirow przyglądał się tej radosnej
chwili. "Dla takich chwil warto żyć" pomyślał i uśmiechnął się pod płaszczem.
Kiedy Sahrai jej ojciec skończyli się witać, król spojrzał badawczo na Hirowa.
- Powiedz moja droga kim jest twój tajemniczy towarzysz? - zapytał wskazując
ręką na człowieka w płaszczu.
- To przyjaciel któremu zawdzięczam bezpieczny powrót do domu, po tym jak
odwiedziłam grób Alastry, zostałam zaatakowana przez trzech wieśniaków - lecz
w zdanie wszedł jej Bardock
- Mówiłem ci że to niebezpieczne, że powinienem chociaż iść z tobą - ale
umilkł bo zobaczył gest króla.
- Podczas ucieczki jeden z nich uderzył mnie w nogę z taką siłą że kość pękła
jak zapałka, chcieli mnie oszpecić a potem ściąć mi głowę. Gdyby nie on już
by mnie tu nie było, uratował mi życie, mimo niebezpieczeństwa i listów
gończych zabrał do uzdrowiciela i bezpiecznie wyprowadził. To dzięki niemu
stoję teraz miedzy wami.
- Chciałbym zobaczyć twarz twojego wybawiciela - przemówił król splatając ręce
za plecami. Miał bardzo spokojny i przyjemny dla ucha głos.
Hirow skłonił się lekko.
- Wybacz mi królu, ale dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli ego nie zrobię.
- Proszę, ściągnij kaptur - powiedział Sahra
- Sahro... - ale chłopak nie skończył
- Zaufaj mi - powiedziała dziewczyna i spojrzała mu w oczy, ukryte pod kapturem.
Zapadła cisza. Hirow wziął głęboki oddech. Wyciągnął ręce z pod płaszcza, miał
na nich rękawice wiec nie poznali że to człowiek, i chwycił za kaptur.
- Ufam - i ściągnął go.
W momencie gdy to zrobił na twarzy króla pojawiło się zdziwienie, a wszyscy
rycerze jak jeden mąż ruszyli ku Chłopcu. Wszystko działo się jakby w
zwolnionym tępię, wszystkie piki były wycelowane w niego. Bardock który stał
najbliżej nieznajomego, wyciągnął miecz i zamachnął się chcąc ściąć jego
głowę. Sahra nie mogła zrobić nic tylko patrzeć z przerażaniem, nie spodziewała
się tak nagłej reakcji, krzyknęła żeby Hirow się bronił, uciekał, ale rycerze
byli za blisko. Chłopak zamknął oczy i schylił głowę, nie miał zamiaru się
ruszyć. Kiedy Bardock zobaczył że człowiek nie zamierza się bronić, zdziwiło
go to ,wiec zatrzymał się tuż przed postacią w płaszczu a reszta zrobiła to
samo. Trzymał miecz przy jego gardle, piki było centymetry od jego głowy.
- Ty niegodziwcze, jak śmiesz... - ale wilk nie skończył.
- Dość - przemówił król i spojrzał na córkę - Co to ma znaczyć Sahro? Czy on
cię zmusił żebyś go tutaj przyprowadziła? Użył magii?
- Nie ojcze, po tym jak mnie uratował, zaopiekował się mną, traktował z
szacunkiem i godnością, ani razu nawet nie podniósł na mnie głosu. Tato on
uratował mi życie.
- Kłamstwa! - krzyknął jeden ze strażników - To wszystko kłamstwa! Oszukał
cię żeby się tu dostać, to na pewno asasyn wysłany żeby zabić króla!
- To nie są kłamstwa, to nie ty podróżowałeś z nim, wiec nic o nim nie wież! -
zaczęła kłócić się z nim Sahra
- A co ty o nim wież co?!
- Wystarczająco wiele żeby sądzić że nie jest wrogiem! Widziałam to w jego
oczach! - zwróciła się do ojca - Ty jeden powinieneś wiedzieć o co mi chodzi!
- Dość! - ponownie przemówił król tym razem już szorstkim tonem - Czego tutaj
chcesz człowieku?
Hirow otworzył oczy i spojrzał na króla. Rycerze odsunęli się od niego kawałek,
dalej trzymając broń w gotowości. Chłopak skłonił się, co jeszcze bardziej
zdziwiło szarego wilka stojącego przy tronie.
- Przybyłem tutaj ponieważ Sahra mnie o to poprosiła
- Kłamstwa! - wtrącił się ponownie jeden ze strażników - Kłamiesz gadzie nap...
strażnik zląkł się, i już więcej nic nie mówił - Mów
dalej - zwrócił się do chłopca.
Hirow podziękował skinieniem głowy i kontynuował.
- Nie chciałem sprawiać kłopotów ani wzbudzać zamieszania. Sahra poprosiła
żebym z nią tutaj przyszedł i spełniłem jej prośbę - mówił spokojnie, z
opanowanie, nie ukazując choćby krzty zdenerwowania bądź strachu - Jeżeli
złamałem jakiekolwiek prawo, to jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje.
Gdy skończył mówić w sali zapadła cisza. Hirow spokojnie czekał na wyrok,
jeżeli miał umrzeć niech i tak będzie, nie miał zamiaru zaatakować kogokolwiek,
nie chciał żeby przez niego posądzono Sahre o zdradę i skazano na śmierć.
- Więc - król Furionów przemówił spokojnie i powili - Nie będziesz stawiał
oporu jeśli każę cie wtrącić do lochu, zanim wydam werdykt?
- Będę wdzięczny za to że mnie wysłuchałeś, królu.
- ... Powiedz mi, jak masz na imię chłopcze? - zapytał go wilk. To że zwrócił
się do niego "chłopcze" zamiast "człowiek", zdziwiło wszystkich tu obecnych,
nawet Hirowa
- Hirow, panie.
- Zanim każę odprowadzić cię do więzienia, odpowiedz mi na jeszczejedno
pytanie. Dlaczego pomogłeś mojej córce?
- Ponieważ uznałem to za słuszne.
- Rozumiem. Straże, odprowadźcie go do lochu, ale traktujcie go z szacunkiem.
Mówię poważnie! - dodał na koniec widząc minę Bardocka.
Czterech rycerzy oraz Bardock, otoczyli więźnia i pomaszerowali z nim do
zamkowych lochów, znajdujących się piętro niżej. Sahra chciał ich powstrzymać
ale ojciec ją powstrzymał. Hirow i pięcioro Furionów szli właśnie bocznym
korytarzem kierując się w stron schodów prowadzących do lochów. Nie był skuty
ani związany, nie poniżali go ani nie ubliżali, traktowali z szacunkiem
zgodnie z rozkazu króla. Tylko Bardock cały czas patrzył groźnie na niego.
Kiedy dotarli już na miejsce, chłopak został rozbrojony i wprowadzony do
małej, jedno osobowej celi. W środku stało małe drewniane łózko, a z kraty na
końcu pomieszczenia było widać zamkowy ogród. Po chwili zostawili go samego.
Hirow położył się na łózko, nie był ani smutny ani wesoły, czuł się normalnie,
po chwili zasnął.
W tym samym czasie, król prowadził konwersacje z Sahrą na temat tego co się
dzisiaj stało. Sahra opowiedział co się wydarzyło podczas ich podróży, każdy
szczegół, każde słowo, wszystko co robili. Kiedy skończyła, splotła dłonie
przed sobą i czekała cierpliwie na odpowiedz jej ojca. Wilk milczał,
rozmyślając na tym co powiedziała, wszystko wydawało mu się podejrzane.
- Nie wiem co o tym wszystkim myśleć - przemówił w końcu - To wszystko jest
sprzeczne z tym co znamy.
- Nie wierzysz mi tato?
- Wieże...
- Ale?
- Ale to wszystko jest zbyt niewiarygodne żeby tak po prostu w to uwierzyć,
nawet jeżeli traktował cie z szacunkiem i dobrocią, nawet jeśli uratował
ci życie , to mógł to zrobić tylko żeby się tu dostać.
Po raz kolejny tego dnia zapanowała niezręczna cisza. W tym momencie do
pomieszczenie w którym się znajdowali, ktoś wszedł. Była to Biała kocica,
odziana w piękną zieloną suknię, ozdobioną przeróżnymi wzorami, a głowie miała
diadem z wielkim niebieskim klejnotem na środku, mierzyła 170 cm wzrostu i
miała brązowe oczy.
- Mamo! - krzyknęła Sahra i rzuciła się w objęcia matki, która przytuliła ją
czule.
- Bardock powiedział mi co się stało.
- On nie zrobił nic złego! - zaczęła żalić się Sahra - Pomógł mi, uratował mi
życie, traktował mnie z szacunkiem, musicie mu uwierzyć! - z jej tonu można
było rozpoznać że jest bliska płaczu
- Wieże ci moja droga, naprawdę ci wieże - jej matka mówiła spokojnie, i jej
spokój udzielił się córce.
- Ty również w to wierzysz? - zapytał wilk dziwnym, sarkastycznym tonem
- Pamiętasz co mówił twój ojciec, Sewilu? - biała kocica zwróciła się do
Furiona - Oczy są zwierciadłem duszy i jeśli Sahra mówi że widziała dobroć i
szczerość w jego oczach to ja jej wieże.
- Ehhhhhhh - westchnął Sewil - Wygląda na to że nie mam wyboru. Porozmawiam z
nim w cztery oczy.
- Pójdę z tobą - odezwała się matka Sahry
- Nie Vaioletto, muszę iść sam - odpowiedział król i wyszedł
Skierował swoje kroki prosto do zamkowych lochów, bez straży, bez broni,
normalnie wziął by ze sobą czterech strażników i miecz dla pewności, normalnie
to z miejsca kazałby stracić jakiegokolwiek człowieka który przekroczył by
próg jego miasta, ale w tym było coś co nie pozwalało mu przestać myśleć o
słowach jego córki, ten wzrok, ten spokój, ten szacunek z jakim się zwracał
do niego. Sahra mówiła że widziała dobroć w jego oczach, musiał sam to
sprawdzić. Kiedy dotarł do lochów, zastał w środku dwóch strażników
pilnujących człowieka który był tu jedynym więźniem, kazał strażnikom
zostawić ich samych, zszokował ich ten rozkaz ale wysłuchali go.
Hirow usłyszał jak ktoś rozmawia ze strażnikami którzy go pilnowali, rozpoznał
głos króla. Usiadł na łóżku i czekał, po chwili strażnicy wyszli a drzwi do
celi otworzyły się i pojawił się w nich król. Hirow był zdziwiony ze wilk
był sam, zwłaszcza że była wojna.
- Czy mogę usiąść? - zapytał furion wskazując na łózko
- Oczywiście panie - odpowiedział ze spokojem Hirow i zrobił miejsce dla
króla
Wilk usiadł, splótł ręce przed sobą i zamilkł. Cisza trwała dość długo,
chłopak cierpliwie czekał aż Król przemówi.
- Powiedz mi chłopcze, czy to co moja córka mówiła to prawda? - zapytał w
końcu wilk.
- Ja powiedziałem tylko jak było. Osądzać czy jest to prawdą czy kłamstwem, ta
decyzja leży w twoich rękach, panie.
- Ale dlaczego pomogłeś mojej córce? I dlaczego zwracasz się do mnie z takim
szacunkiem?
- Pomogłem Sahrze ponieważ był w potrzebie, gdybym ją zostawił na śmierć ,
sumienie nie dało by mi spokoju. Nie mogłem pozwolić na to żeby ci wieśniacy
ja skrzywdzili, serce kazało mi jej bronić i tak uczyniłem.
- Nie rozumiem. Żyłem w przekonaniu że ludzie to zło wcielone, natomiast ty
całkowicie odbiegasz od tej teorii. Ludzie nie rzadko pomagają sobie, a co
dopiero Furionom!
- Właśnie dlatego że Sahra jest kim jest,pomogłem jej z większym zapałem.
Darze furionów wielkim szacunkiem i podziwem, ludzie tutaj wtargnęli, a wy
mimo wszystko przywitaliście ich nie jak najeźdźców ale jak gości. Ta wojna
rujnuje pokój jaki trwał między wami od wielu stuleci.
- Cały czas mówisz "ludzi", zupełnie tak jak byś nie należał do ich rasy,
dlaczego?
- Ponieważ nie do końca jestem człowiekiem, jestem kimś więcej, ale to
naprawdę wszystko co mogę powiedzieć o sobie. A co do twojego drugiego
pytania, panie, zwracam się do ciebie z szacunkiem nie dlatego że jesteś
Furionem - spojrzeli sobie w oczy, spojrzenie wilka ukazywało zdziwienie, a
Hirowa wielką powagę - Lecz dlatego że jesteś królem i szacunek ci się należy.
Kiedy skończył zapadła cisza (znowu). Król patrzył mu w oczy przez jakiś czas,
po czym, mimo zaskoczenia Hirowa, uśmiechnął się.
- A jednak Sahra nie myliła się co do ciebie.
- Co masz na myśli panie?
- Masz dobroć w oczach - zaczął kierować się do wyjścia z celi - Chciałbym
wypuścić cie od razu ale niestety muszę skonsultować się z moimi doradcami - i
wyszedł pozostawiając Hirowa samego.
...............................................................................
Przez następne dwa dni, Hirow nie miewał żadnych gości w swojej celi, parę razy
słyszał jak Sahra kłóci się ze strażnikami zęby ja wpuścili, ale zawsze ja
spławiali. W tym samym czasie król starał się przekonać swoich doradców żeby
puścili człowieka wolno, w końcu uratował życie jego córki więc wolność mu się
należy, lecz oni nalegali żeby został stracony. W końcu po wielu godzinach
dyskusji doszli do porozumienia i trzeciego dnia Hirow został wezwany do sali
tronowej na odczytanie wyroku.
Chłopak został przyprowadzony do sali tronowej pod eskortą czterech strażników.
W sali czekało na niego kilka osób, w tym Sahra wraz z rodzicami, rodzinny
strażnik Bardock, oraz paru innych furionów, prawdopodobnie doradców króla.
Kiedy Hirow stanął przed nimi, król wstał z tronu.
- Przejdę od razu do rzeczy, zostałeś oskarżony o wtargnięcie do królestwa, co
zwykle grozi śmiercią - w tym momencie z usta Sahry wydobył się zduszony
krzyk - Lecz ze względu że uratowałeś życie mojej córki, zostanie dana ci
szansa przeżycia. Stoczysz pojedynek na arenie, jeżeli wygrasz, pozwolimy ci
odejść, lecz jeśli przegrasz, zginiesz. Bardocku - król zwrócił się do szarego
wilka stojącego nie daleko tronu - Starszyzna wybrała ciebie na jego
przeciwnika, wasza walka odbędzie się jutro.
Straże zaprowadźcie więźnia do celi.
"Pojedynek na śmierć i życie, ehhhh jak ja tego nie lubię", mówił do siebie w
myślach Hirow gdy był prowadzony do celi, gdzie miał oczekiwał swojej walki.
Następnego dnia po Hirowa przyszło dwóch strażników, chcieli go obudzić
wcześnie rano gdy będzie jeszcze zmęczony żeby Bardock miał nad nim przewagę,
lecz on już nie spał, czekał na nich. W drodze na arenę, miał cały czas
nadzieję ze wydarzy się coś co sprawi że nie będzie musiał walczyć na arenie,
nie chciał walczyć z jakimkolwiek Furionem nawet jeżeli to miało znaczyć jego
śmierć. Arena znajdowała się po drugiej stronie zamku, za dwornym ogrodem.
Był to ogromny, ponad dziesięcio metrowy, okrągły budynek do którego właśnie
zbiegało się bodajże całe miasto aby oglądać jego walkę i, jak wydawało się
Hirowowi, mieli nadzieję na jego śmierć. W środku znajdowało się wiele
korytarzy które prowadziły do loży i pomieszczeń gdzie gladiatorzy mieli
czekać na swoją chwilę chwały na arenie. Właśnie w jednym z takich pomieszczeń
Hirow miał czekać na sygnał którym będzie dźwięk rogu, i wtedy ma wyjść na
arenę. W pomieszczeniu tym było sporo broni, mieczy, łuków, nawet magicznych
lasek i zwojów dla magów, oraz zrobi, tarcz i parę innych rzeczy. Hirow
myślał chwilę nad założeniem jednej z takich zbroi, niestety po bliższym
przyjrzeniu się, zauważył że jest przystosowana dla Fururionów nie dla ludzi
co było do przewidzenia. W ten zabrzmiał róg i brama na arenę się otworzyła.
Kiedy na nią wyszedł pierwsze co zobaczył, a raczej co go oślepiło, był blask
słońca walący mu prosto w oczy, po chwili do jego uszu napłynęły wrzaski
tłumów, buczenie i gwizdy. Kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasnego światła,
zobaczył że znajduje się na okrągłym placu z ubitej ziemi, kamienia, błota i
nawet paru drzew. Cały ten plac był ogromny, zapewne toczyły się tu bitwy z
udziałem wielu wojowników i wojowniczek, po chwili dostrzegł swojego
przeciwnika. Hirow zmierzył go wzrokiem. Wilk był odziany w lekką skórzana
zbroję, spodnie także były ze skóry, nie miał ochraniaczy, przy pasie wisiał
miecz. Hirow nie widział sztyletu ale był prawie pewien że Bardock gdzieś go ma.
Chłopak czekał na ruch przeciwnika, lecz nie spuszczał go z oczu.
Może i nie zamierzał walczyć ale pozostawał w gotowości do obrony.
Wilk wyciągnął miecz i opuścił go w taki sposób, jak by także czekał na
pierwszy ruch człowieka. Rozejrzał się dookoła, jakby czegoś szukał. Hirow nie
wiedział co zamierza Furion, czekał spokojnie na jego ruch. Wilk wolnym
krokiem ruszył w prawo, przeszedł jakieś pięć metrów po czym się wrócił, cały
czas obserwował człowieka. Teraz Hirow był pewien że Bardock czeka na jego
pierwszy ruch, lecz dalej nie zamierzał go wykonać. Widząc ze przeciwnik nie
zamierza nic zrobić, wilk stanął i zaczął zakreślać mieczem krąg na ziemi wokół
siebie. Widząc to Hirow trochę się zdziwił i skupił wzrok na swoim przeciwniku.
"Rzuca czar? A może chce odwrócić moją uwagę?" pomyślał i czekał co dalej zrobi
wilk. Furion zaczął rysować coś w kręgu lecz Hirow nie był w stanie dostrzec
co to dokładnie było. Zbliżył się wiec powoli i gdy był w odległości piętnastu
metrów od wilka, spostrzegł że owym czymś był Septagram, teraz wiedział już że
wilk zamierza rzucić jakieś zaklęcie. W momencie gdy człowiek się zbliżał, Bardock
kończył układać kamienie na rogach gwiazdy którą wyrysował w kegu. Kiedy
skończył ruszył w stronę Hirowa, zostawiając mieczem ślad na ziemi biegnący
od septagramu. Kiedy chłopak zobaczył że wilk się zbliża, staną w miejscu i
czekał aż wilk się zbliży. Po chwili dostrzegł że Bardock coś mamrocze lecz nie
słyszał co, widział tylko ruch ust. Wilk zbliżał się powoli, spokojnym krokiem.
Napięcie rosło ale Hirow nie dawał za wygraną, nie zamierzał walczyć. Wilk
zatoczył łuk i stanął pod jednym z drzew znajdujących się na arenie, te akurat
znajdowało się na jej środku.
- Zamierzasz się ruszyć, czy stać tam i czekać na śmierć? - zapytał wilk
ironicznym, lekko żartobliwym tonem.
- Śmierć przyjdzie po mnie prędzej czy później - powiedział spokojnie
Hirow - Lecz jeżeli moje przeżycie ma oznaczać twoją śmierć, to nie mam sensu
walczyć.
- Podoba mi się Twoje rozumowanie. Niestety rozkazano nam walczyć z powodu
tak głupiego, jakim jest Twe pochodzenie. Jestem Ci wdzięczny za to, że
ocaliłeś moją podopieczną i sprowadziłeś ją tutaj. Żądam od Ciebie walki
honorowej,wiec pokaż na co cię stać - powiedział Bardock i podniósł miecz w
oczekiwaniu na reakcje człowieka.
Jego słowa zaskoczyło Hirowa, był przekonany że Bardock z radością go wykończy,
lecz on chciał honorowej walki. "Honor" pomyślał Hirow i uśmiechnął się pod
kapturem.
- Honor to wspaniała rzecz, drogi Furionie - zdjął kaptur odsłaniając rękojeść
miecza który miał na plecach. Wyciągnął go powoli ukazując jego półtora
metrowe, złote ostrze - Ja też go cenię
Ustawił miecz w pozycji gotowej do cięcia w poziomie od lewej do prawej, lecz
trzymał go tylko jedną ręką, i ruszył na wilka. Poruszał się z prędkością tak
wielką że Furion przez chwile stał oszołomiony, ale ocknął się w ostatnim
momencie. Odskoczył do tyłu, podczas wykonywania uniku, kopnięciem z pół
obrotu wykopał ziemię z wcześniej zakreślonego łuku w stronę Hirowa. Chłopak
nie był pewien co szykuje dla niego wilk więc zatrzymał się gwałtownie,
wykonał obrót w prawo i ciął mieczem powietrze. Siła pędu połączona z siłą
cięcia wywołała fale wiatru, która rozproszyła piasek lecący w jego kierunku.
Po chwili zorientowawszy że owy piasek leciał w górę a nie w jego kierunku, a
jego fala wzbiła go jeszcze wyżej. Ziemia opadała nie naturalnie wolno lecz
Hirow się tym nie przejmował bo wilk już na niego czekał. Chłopak
skoczył do wilka i gdy był jakieś trzy metry od niego, zamachnął się z całej
siły tnąc od lewej do prawej, widząc to furion postawił gardę i czekał na cios.
Ich miecze zderzyły się z głośnym brzdękiem. Bardock nie spodziewał się tak
silnego ciosu lecz udało mu się zatrzymać ostrze tusz przed jego pyskiem.
Hirow stanął na ziemi i zaczął siłować się w zwarciu z wilkiem.
- Heh, jesteś najsilniejszym człekiem, jakiego spotkałem. Szykuje się ciekawa
walka - i nagle pchnął z wielką siłą starając się wywrócić przeciwnika.
Siła ataku była tak wielka że po ziemi rozeszła się fala jak kręgi na wodzie.
Gwałtowność pchnięcia zaskoczyła Hirowa. Kolana lekko się pod nim ugięły lecz
nie upadł. Skupił całą siłę w nogach i odepchnął wilka co wywołało drugą fale.
Tym jednak razem był on przygotowany, lecz i tak z trudem utrzymał równowagę,
po chwili dalej się siłowali. Nagle Bardock wyprostował lewą rękę, ułożył dłoń
w kształt miski i wystrzelił z niej, coś jakby jasno lazurowy sopel, którym
strzelił za Hirowa. Chłopak chciał sprawdzić w co zamierzał trafić wilk, lecz
zanim to zrobił usłyszał trzask łamanego drewna i zrozumiał już co się stało.
Wykorzystując nadludzką siłę przeciwnika i swoją lekką wagę, dał się odepchnąć,
a raczej odrzucić do tyłu i co sprawiło że Bardock lekko się przechylił do
przodu. Wykonał obrót w taki sposób że widział spadające na niego drzewo,
obrócił się tak że był teraz bokiem do niego i w locie wyszeptał
- Way Of Destruction Lesson One - wyprostował ręce, konar drzewa był już
tusz tusz, w tym samym czasie Bardock już się wyprostował - Dragon Strike!
Z jego rąk w obie strony, ziemię i nadlatujące drzewo, wystrzeliły dwie ogniste
smocze głowy. Eksplozja wzbiła tumany dymu który go ukrył. Bardock nie miał
czasu przyjrzeć się temu bliżej bo właśnie w jego kierunku nadlatywał spory
kawałek drewna, wykonał więc unik w tył a potem odskok w bok i obserwował w
skupieniu chmurę dymu. Przeczuwając że jego przeciwnik coś szykuje, ponownie
wyprostował rękę lecz tym razem wywołał fale wiatru która rozproszyła cały dym.
"Dragon Strike!" usłyszał nagle i w momencie gdy dym zniknął, ujrzał trzy ogniste
smocze głowy lecące w jego kierunku. Bardock wykonał jeszcze jeden unik i
zastygł w bezruchu oczekując następnego ataku. Widzą to Hirow, który stał
akurat między resztkami rozwalonego drzewa, ruszył na niego.
- Hah! - krzyknął Bardock i ruszył w kierunku Hirowa, trzymając miecz za plecami
ostrzem do góry
Spotkali się w połowie drogi. Ich miecze ponownie się spotkały, ty razem
uderzenie nie było takie silne. Hirow lewą ręką wykonał cios celując w klatkę
piersiową wilka. Furion chciał to zablokować lecz nie zdołał. Cios był tak
silny że złamał dwa żebra i Furion splunął krwią, jednak mimo bólu uderzył
człowieka z kolana w brzuch. Cios trafił niespodziewającego się niczego
chłopaka i zamroczył go na chwile. Hirow pchnął Bardocka z całej siły co
sprawiło że obaj odlecieli od siebie na parę metrów. Przystanęli na chwilę i
zmierzyli się wzrokiem. Wilk powoli zaczął cofać się do gwiazdy którą
wcześniej narysował, cały czas był odwrócony frontem do
człowieka, czubek miecza trzymając blisko ziemi. Hirow po chwili odzyskał wzrok,
lecz brzuch bolał go niemiłosiernie, gdy zauważył że Bardock cofa się w stronę
septagramu ,wiedział że coś się święci. Wyszeptał pod nosem
"Guardian Touch", czego wilk nie zauważył, i wbił miecz w ziemię obok siebie,
po czym złapał lewą ręką za prawy przegub. Zamknął oczy, skupił energie w
prawej dłoni i w myślach powiedział "Dragon Strike.
Jego prawa ręka, od dłoni po łokieć, zaczęła świecić mocnym czerwonym światłem,
coraz jaśniej i jaśniej. Widzący to Furion stanął przy gwieździe. Zaczął
skupiać energie w lewej dłoni, którą celował aktualnie w Hirowa. Ręka chłopaka
świeciła coraz jaśniej aż płomień stał się oślepiająco biały. Wyprostował się,
stanął w pozycji jak by chciał wyprowadzić prawy prosty( lewa ręka zgięta w
łokciu przed sobą a prawa w zamachu za sobą)
- Dragon Strike
Z jego ręki wystrzeliła biała smocza głowa wielkości małego budynku i pomknęła
w stronę Bardocka. Furion był zaskoczony rozmiarami jego ataku ale nie stracił
zimnej krwi.
- Ner'Gatharwykonał unik
w bok.
Wysoka na ponad 3.5m fala ziemi i kamieni pomknęła w stronę smoczej głowy.
Zaklęcia zderzyły się w odległości czterech metrów od swoich właścicieli z
potężnym hukiem i blaskiem, rozrzucając kamienie i ziemię na wszystkie strony.
Powstała w ten sposób fala uderzeniowa dogoniła Bardocka w momencie gdy ten
szarżował na człowieka i cisnęła nim do jeziorka po prawej, ogłuszając na
moment. Ta sama fala uderzyła w Hirowa. W tym momencie jego miecz rozbłysł
na niebieski i stanął w powietrzu przed nim, otaczając go małym polem siłowym
chroniącym przed skutkami zderzenia "Ner'Gathar" i "Dragon Strike". Jednak
odczuł skutki własnego zaklęcia. Świat na chwile stracił kolory, chłopak padł
na kolana i wypluł sporo krwi. Po drugiej stronie areny przemoczony do suchej
nitki Bardock podnosi się z wody, skutki uderzenia były jednak większe niż
myślał. Świat zaczął wirować w koło a wilk zachwiał się na nogach, w ostatniej
chwili podparł się mieczem żeby nie upaść. Gwałtownym ruchem ściągnął wodę z
głowy i oczu.
Był wyraźnie zdenerwowany. Hirow z trudem łapał oddech, podparł się na mieczu
wbitym przed nim i wstał z pewnym trudem.
- Jestem pełen podziwu, wilku - powiedział na tyle głośno żeby jego przeciwnik
go usłyszał - Tak trudnego przeciwnika nie miałem od dawna.
Gdy kręcenie przeszło, wilk otrzepał się lekko, choć był jeszcze trochę
skołowany to dał rade strząsnąć część wody z siebie.
- Cóż, jesteś zdecydowanie najsilniejszym człeczyną z jakim walczy. Szkoda że
to arena, gdzież gdzie nie ma widzów moglibyśmy zrobić niezłą rozpierduchę
- Kto wie - chłopak wyciągnął miecz z ziemi i wyprostował się - Ale chyba mamy
tu wystarczająco dużo miejsca żeby poszaleć nie uważasz?
- Hehe - zaśmiał się Bardock i przejechał palcem po ostrzu miecza po czym
zacisnął pięść - Masashi Odar'Nach!
Jego miecz zapłonął na granatowo, lecz chwilę później ostrze zabłysło białym
światłem a sam trzon stał się fioletowy.
Hirow uśmiechnął się. Podniósł miecz tak że miał przed oczami rękojeść i
obrócił go ostrzem w dół. "I'am the master of my soul..." - zaczął powtarzać
w myślach - "Justice is my shield and fear is me sword... I have destroyed
over a thousand demons... Unknown to sadness, nor known to joy...
Have withstood pain to capture them all... Yet those hands will never fight...
So as I pray..."
- Soul Reaper
Jego broń zabłysła białym światłem, i powili zaczeła płonąć na niebiesko
aż miecz stał się lazurowy.
Obaj zmierzyli się wzrokiem po czym ruszyli na siebie. Mieli zamiar dać
wszystko w to uderzenie,całą pozostałą im silę i energie, wszystko! Miej
więcej na środku areny spotkali się.
- AAAAAA!! - Hirow ciął w poziomie od lewej do prawej
- MOARRR!! - Bardock uderzał od dołu
Kiedy ich ostrza zetknęły się, na początku wywołały fale uderzeniową która
rozeszła się w powietrzu, aby po chwili zamienić się w dwie ogromne fale,
fioletową i jasno niebieską, nacierające na siebie. Po paru sekundach
utworzyły sferę purpurowego światła która z głośnym piskiem zaczęła pochłaniać
arenę, aż w końcu zajęła całe pole bitwy oprócz trybun. Blask oślepił
wszystkich Furionów oglądających całą walkę. Nagle potężna eksplozja ogłuszyła
widzów, zakrywając całą arenę w chmurach dymu.
Kiedy doszli do siebie, dym nadal zakrywał całe pole bitwy. Zapadła cisza,
wszyscy w napięciu oczekiwali wyniku walki. Dym powoli zaczął opadać ukazując
szkody jakie spowodowała eksplozja. Widok był szokujący, można powiedzieć że
straszny. Cała arena,woda, drzewa, głazy, wszystko zniknęło, teraz był
widoczny tylko ogromny, głęboki na dwadzieścia metrów, dymiący krater,
zajmujący całą powierzchnie pola bitwy.
Furionów sparaliżował fakt, jaką destruktywną mocą dysponują ci dwaj wojownicy.
Po paru długich minutach dostrzegli że na dnie katera coś się rusza. To byli oni.
Wszędzie było pełno krwi. Bardock wspierał się na mieczu wbitym przed nim
oczekując ostatecznego ciosu człowieka który stał na przeciw niego. Hirow
spojrzał na wilka i uśmiechnął się. Wziął zamach i wbił miecz obok niego.
- Nie - powiedział, splunął krwią i spojrzał na obserwującą całe zdarzenie
starszyznę - To już koniec!! - krzyknął i od razu tego pożałował.
Przestał widzieć kolory, wszystko zawirowało, poczuł jak upada. Widział już
tylko ciemność.
Strony: [1] 2 3 4 ... 16




© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.119 sekund z 15 zapytaniami.
                              Do góry