Dedykuje tę część mojemu mentorowi Fastowi
Część I
Witajcie drodzy słuchacze
Jestem ja bajkopisarzem, opowiadaczem (i bawidamkiem)
Zwę się wieloma imionami, lecz wy nie musicie używać żadnego z nich..
Dzisiaj opowiem wam dość nieznaną historię..Opowiadam ja tylko historie jednostki czy też nieznane światu..Opowiem wam historię pewnego demona, historię makabry,zabawy i przygód, wiele,wiele epickich przygód.
Więc nasza historia zaczyna się na ziemiach (elizejskich) Asha....
Zanim zaczne, spytam was czy zechcielibyście posłuchać mej opowieści?
Tak?
Dobrze więc jak już mówiłem..
Historia Astharotha zaczyna się w Ashanie, w Księstwie Wilka gdzie służył przez wiele lat jako szary wojskowy, który został skazany na śmierć za dezercję z pola walki.
Dzień przed egzekucją w jego celi pojawiła się postać Sukkuba która zwana była,jak dobrze pamiętam, Xaną. Zaoferowała staremu wojakowi wieczny żywot w potędze i chwale jeżeli odda on jedną rzecz...Swoją duszę, nie zawahał się on i od razu zgodził się na warunki "umowy".
Spowiły go ognie które odebrały mu życie i dały nowe w krainie Sheogu, gdzie odrodził się jako Inkub,słaby i mały.
Przez setki lat pracował wiernie pod okiem władcy piekielnej krainy, przez co stał się jednym z najlepszych generałów.
Pewnego pięknego dnia,pełnego krwi i ognia w pięknej krainie zwanej Sheog Kha-Belkhet dał naszemu anty-bohaterowi zadanie dość proste i zrozumiałe.
W skrócie miał on wyjść na zewnątrz i zniszczyć wszystko co się rusza, stary czart nie odmówił tej przyjemności i wraz ze swą małą armijką liczącą 35 impów,10 zmor oraz 25 sukkubów (które uwielbiał na wiele sposobów) wyszedł na zewnątrz.
Oślepił go blask plugawego słońca oraz otępiły go na chwilę radosne rżenia,gadania czy inne pierdoły "dobrych" (jeżeli można je tak nazwać) istot.
-Hmm..Za dużo tu radości jak na mój gust, a według ciebie Nimrusie?
-Powiedział Astaroth do impa,który wyróżniał się na tle całej armii.
Owy imp był dużej postury,mógł wręcz przypominać inkuba. Okuty był w lekką czarną zbroję oraz nosił w rękach podobne do Elfickich dwa długie miecze.
Z jego głowy wystawały długie,zagięte,żółte rogi a z pyska małe kły.
-Za mało ognia, za dużo życia i światła
-Odpowiedział Nimarus
W pewnej chwili Astaroth,który już teraz przypomina wyglądem lorda czartów czy też Arcydiabła a nie impa,z potężnym rykiem,który zdarł z ziemi trawę nieopodal niego, wyruszył na armię elfów pod dowodzeniem Ossira,a za nim z bojowym krzykiem reszta jego armii wraz z Nimarusem.
Wbili się oni w ową armię wyniszczając po kolei wszystkie elfy,wyżynając je toporami czy też mieczami oraz spalając ogniem, w pewnej chwili zgiełek bitwy umilkł a na polu walki została armia zła,Astaroth oraz Ossir.
-Niech będzie pochwalony Urgash i reszta boskich gówien...Wąchaczu kwiatów(elfów też było dobre xD),za chwilę będziesz wąchał swoje kwiatki od spodu!
Powiedział tubalnym głosem Demon
-Umilknij poczwaro i posmakuj mojego miecza!
-Odpowiedział swym łagodnym głosem oraz jakże poetycko elf
(Wszystkie elfy takie same..Poeci i inne walzające. Czy nie mogą chociaż na chwilę oderwać się od palenia ziół?) -Pomyślał nasz anty-bohater
Po chwili oboje skoczyli sobie do gardeł, miotając zaklęciami oraz tnąc się swymi brońmy.
Po kilku godzinach (armia demonów rozbiła sobie w okół nich obóz, gadali nawzajem,pili El deamone, palili pieklerosy oraz grali w piekłera, tylko połowa z nich stała w okół walczących) oboje stali poharatani przeciw sobie, w pewnej chwili Astaroth podniósł nad głowę swój potężny topór nad głowę i...Serce demona przeszył miecz elfa.
W ostatnim podrygu życia demon rzucił topór w elfa odcinając mu głowę, lecz po chwili padł martwy na ziemię..
Po całym Sheogu rozległ się płaczliwy oraz przepełniony gniewem ryk, oto stary i potężny generał, stał się Rogatym Nadzorcą.
-Witaj, Astarothcie! Myślałem że się nigdy nie spotkamy.. To ja Imortis, Czarny Topór, Piekielny Kieł. Ten którego zabiłeś jakieś kilkaset lat temu, teraz jak widzisz jestem czartem-Zanosi się demonicznym śmiechem
Szykuj się na ponowną śmierć...
Koniec części I