Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1]    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Kres Edenu (Czytany 4427 razy)
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« : 20 Sierpnia 2011, 23:22:07 »
Tu opuszczamy klimaty Herosów i Ashan. To jest opowieść całkiem nowa, z dziedziny science- fiction. Mam nadzieję że to wam wystarczy nim Hells nie ukończy swego konkursu. Na razie daję wam skromny prolog.

 2095 rok- Pięć lat do XXII wieku, którym obecny papież Piotr XIV prosił by wejście w nowe stulecie odbyło się bez wojen. Podobnie mówili o tym inni przywódcy religijni jak Dalajlama IV na ten przykład. Ziemia od początku XXI wieku przeżyła już cztery wojny: III wojna światowa z 2016 roku zwaną również „I Wojną Nuklearną”, wywołaną przez partię islamską Al- Kadżira w Iraku, która wytworzyła się z już legendarnej organizacji terrorystycznej Al-kaidy. Trwała tylko trzy lata i zakończyła się upadkiem potęgi islamskiej i pogromem muzułmanów w Europie. Druga zwaną „II Wojną Nuklearną” zaczęła się od ataku Korei północnej na Chiny. Trwała pięć lat i zakończona została utworzeniem silnego państwa na Dalekim Wschodzie, zwanym „Imperium Wschodzącego Słońca”- trzecia potęga na Ziemii, z autonomią Japońską i Mocarstwem Chińskim- komunizm upadł wraz z anihilacją Korei Północnej. Następna była III Wojna Nuklearna- która trwała najdłużej, bo aż siedem lat. Wtedy doszło do cyborgizacji, według statystyk ONZ ponad 63,7% ludzi posiadało cybermózgi, z których ponad 1/3 posiadała ciało jedynie z metalu i sztucznej skóry. Zmieniło się to w 2039 roku, kiedy to stwardnienie cybermózgowe wyniszczyło prawie 25 % ogólnej populacji. Wielu ludzi wróciło do religii i życia w pełni biogenicznego, czyli „Naturalnego Ducha”. Pokój trwał co najmniej 20 lat, potem doszło do nowej wojny tym razem nie nuklearnej, lecz biologicznej została nazwaną „Wojną Mutantów”- było to wynikiem długotrwałego efektu wojen nuklearnych. Wojna została zaczęta gdy pewien nanogenetyk japońskiego pochodzenia spowodował wybuch wszelkich elektrowni nuklearnych i rozsianie nanorobotów. Nazwano to „Efekt Edenu” bowiem w niecałe pięć lat natura odzyskała ponad połowę zamieszkałych przez ludzi terenów. Gatunki dotąd zagrożone wyginięciem stały się popularne. Miało to jeszcze inne negatywne skutki. Ewolucja przyśpieszyła tempa- powstała nowa grupa istot- Synosauria. Są to ssaki gadokształtne najprościej ujmując. To udoskonalone istoty z kombinacją cech ssaczych i gadzich. Zdominowały one niemal wszystkie tereny niegdyś przez nas przekształcone. Poza nimi pojawiło się wiele innych istot. Ziemia znów stała się niebezpiecznym i niezbyt przyjemnym miejscem. Zmiany dotknęły jednak ogólnie nasz gatunek. Prawie cała ludzkość zcybergizowana uległa eksterminacji, a pozostali mutacji. 87,43%  ludzkości mutacje zmieniły niemal całkowicie ciało, zmieniając już w dojrzałych organizmach geny, uaktywniając cechy atawistyczne, czyli wsteczne. 12,51 % stała się kryptomutantami- z zewnątrz niczym nie różnili się od zwykłych ludzie, lecz mutacje, które u nich się pojawiają czynią ich lepszych w pewnych czynnościach od zwykłych. Zaledwie 0,06% ocalałych nie uległa żadnej mutacji. Są nazywani „czystymi”- mimo rasistowskiego podtekstu nie dochodzi do walk na ich tle, bowiem jest tych ostatnich za mało. Po tej katastrofie technologia szybko się odbudowała, choć raczej jest za słaba by pokonać naturę i odbić to co kiedyś było nasze. Zaczęto więc kolonizować oceany i kosmos. Dzięki połączeniu sił ostatnich organizacji naukowych utworzono stacje, a następnie kolonie na Księżycu i Marsie. Tam dominują głównie „czyści”, choć są zależni od Gai- międzykontynentalnego kraju, który oficjalnie zniósł podziały na państwa, bowiem narody utraciły wszelkie znaczenie. Praktycznie nadal istnieją państwa- miasta walczące o władzę i nowe tereny. Na dodatek ostatnio w okolicy Europy- księżyca Jowisza wychwycono dziwne sygnały. Właśnie tu rozpoczyna się nowa era w dziejach ludzkości, oraz nasza historia.


IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Menelag
Moczymorda Tawerniana

*

Punkty uznania(?): 10
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 280


1+2= Menelag

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #1 : 20 Sierpnia 2011, 23:44:31 »
Zaciekawiło mnie, ale mimo wszystko oprócz Star Łorsów nigdy z dziedziny sajens fikszyn mnie nie kręciło, czy to filmy, czy książki, czy to proza naszego speca od oryginalnych pomysłów. Tak, tak. :)
Fajne, ale Shantiria była lepsza. Ja Cię wolę w fantastyce. Kropka :)


IP: Zapisane
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #2 : 24 Sierpnia 2011, 14:09:03 »
UWAGA: Od tego momentu zaczynają się elementy tylko dla starszych czytelników. Przekleństwa i seksualne docinki to dopiero początek. Liczę na waszą uczciwość i ci co mają mniej niż 17 lat tu nie będą wchodzić.

Rozdział I: Red and White
Miasto Burg- 40 lat temu była to dzielnica Hamburga, lecz po „Efekcie Edenu” tylko ta dzielnica i sąsiednie przetrwały katastrofę. Obecnie to tylko ruiny wielkich wieżowców i centrów handlowych zmienionych na bary dla outsiderów. Szczerze Burg był gettem dla ludzi, a okupantem była natura. Ta sama siła, którą uważano za ujarzmioną w pierwszej połowie XXI wieku. Słabo zamieszkana, z powodu ciągłych ataków ze strony ssakoszczurów i złodziejskich band. Jedynie najwytrwalsi pozostali oraz miejscowe służby obrony Gai- taka międzynarodowa fuzja policji, z wojskiem i agentów. Za mało jest ludzi, by oddzielić niegdyś tak różne służby bezpieczeństwa. Poza nimi pozostali outsiderzy, są to ludzie- raczej mutancie, którzy najmują się do różnych zadań. Obecnie społeczeństwo dopiero co się odbudowuje i trudno jest naprawić zależności, które jeszcze wcześniej funkcjonowały. Outsiderzy wykonują zadania, na skale między miastową. Głównie na Zachodzie Europy, Ameryce Północnej i Wschodniej Azji. Resztę świata uznano za wymarłą, ze względu na brak odzewów z satelit NASA. To się miało zmienić i to wkrótce…

Bar „Pleasent Valley”- pozostałość po jednym z sieci restauracyjnych znanych z pizzy i makaronów. Obecnie to miejsce przypomina raczej stołówkę z piwem i prostym jedzeniem. Wystrój wymagał wielu poprawek: tynk opadający ze ścian, przeciekający dach, stare, wyniszczone meble. Jedyne kuchnia i jedzenie utrzymywały niegdyś tak wysoki poziom. W jadalni aż roiło się od wszelakich mutantów bardziej ludzkich i mniej. Wśród nich wyróżniała się czwórka outsiderów siedząca przy prostokątnym stole pokrytym dziurawą ceratą w wyblakłe kwiaty. Po plamach na materiale widać było, że przeżyła nie jedną bijatykę, czy popijawę. Na nią z obrzydzeniem patrzył młody mutant o długich, rozczochranych blond włosach, oczach z czerwoną tęczówką, małym, trójkątnym nosie oraz o białym, wilczym futrze, takich uszach i złotawym ogonie. Chłopak był ubrany w cienką bluzę, kamizelkę z metalowymi kółkami w środku, brunatne dżinsy ozdobione czerwonymi pasami. Zamiast butów miał typowe wilcze łapy. Na plecy był przewieszony bagnet ze strzelbą, a przy pasku pistolet i sztylet. Na jego twarzy gościł grymas znudzenia, wystające lekko psie kły uwydatniały jego łobuzerski charakter. Dodatkowo na paskach od strzelby i bagnetu wisiały klucze (dokładnie płaska czternastka i szesnastka), kieszonki na naboje i śrubokręt. Obok niego bujał się na krześle muskularny mulat z różowym, punkowym irokezem na głowie, szramą od prawego kącika lewego oka i wzdłuż policzka, aż do podbródka i prawym, mechanicznym ramieniem. Poza tym, miał jeszcze wytatuowanego złotego orła i gwiazdki oznaczające wysoką rangą oficera, zaś napis „USA” samo mówiło skąd pochodził. Oparł się swoimi wojskowymi glanami o blat stolika i wyjąwszy mechaniczna ręka zapalniczkę z ciemnozielonej kamizelki, zapalił papierosa, którego trzymał w ustach i puścił dymek. Naprzeciwko niego siedziała smukła brunetka na oko dwudziesto-paroletnia z drobnymi łuseczkami pod grzywką, bystrych zielonych oczach, prostym nosie i szerokich w pozytywnym znaczeniu ustach. Uszy lekko spiczasto zakończone i ozdobione kolczykami z tęczowego pirytu. Miała na sobie jasny top z tekstem „Where are you looking sucker”, spłaszczający średni biust, oraz w ciemne, szerokie spodnie. Na nogach miała kozaki tego samej czarnej barwy co glany mulata. Tuż obok niej sączyła szklankę z pomarańczowym sokiem i kostkami lodu mutanta o czarnych włosach, jasnożółtej sierści, z białym paskiem od czoła, przez środek twarzy i dekolt. Głowę wieńczyły rogi jak u Gazeli Thompsona. Ubrana była w ciemno fioletową bluzkę z szerokim dekoltem, pasek z nożami i drobnymi pistoletami, kremowe spodnie z dziurką tuż nad zgrabnym tyłkiem ze względu na cienki ogon zakończony kitką. Nogi zakończone kopytkami jak u gazeli. Mulat i brunetka mieli zawieszone granatniki i karabiny. Dziewczyna dodatkowo miała snajperkę. Spojrzała na swoją towarzyszkę i parsknęła:
-Wypijesz to w końcu? Nie rób nam tu apetytu!
Mutanta siorbnęła głośno i odłożywszy szklankę odpowiedziała:
-Nie ruszę się stąd bez porządnego obiadu.
Mulat odparł:
-Eh…. Nie mamy dość kasy, by starczyło nawet na przekąski. Zawdzięczaj to naszemu Azorkowi.
Wilczy mutant warknął:
-Nie jestem psem, Puszko! Nie moja wina, że tamten ssakoszczur rozerwał listy na strzępy. Nie miałem odpowiedniej osłony.
-Nie warcz! Zawaliłeś, to po Tobie będziemy jeździć- zripostował mulat. Dziewczyna westchnęła i powiedziała:
-Daj mu już spokój Brock. Z drugiej strony jak się wytresuje, to może psinka następnym razem nie zawali, co nie. Podaj łapkę.
Mutant zdenerwowany niemal wrzasnął:
-Nie traktuj mnie jak psa, bo oberwiesz Jessica!!
Czarnowłosa odrzekła:
-Siad! Bo jeszcze ci pchły wyskoczą.
-Nie mam żadnych pcheł!
-To cię wyślę na kastrację bez znieczulenia!
Mutantka z rogami zaczęła się śmiać na głos, kłócąca para spojrzała na nią i mutant zapytał:
-Co cię tak śmieszy Aby?
Odpowiedziała:
-Właśnie sobie wyobraziłam jak siostra wyprowadza Cię ze smyczą na spacer, Figaro. Hahaha!
Chłopak wyjął płaską czternastkę i ryknął:
-A dorobić ci drugą parę rogów!?
Aby rozpaczliwie złapała się za głowę i niemal z natychmiastowym płaczem krzyknęła:
-Nie nie rób tego! To strasznie boli!!
Potem rzuciła się na swą siostrę i z płaczem powiedziała:
-Pomóż mi! On chce mnie zbić!
Jessica odrzuciła ją ramieniem i z zażenowaniem wyjaśniła:
-Odczep się! Nie zachowuj się jak dziecko, masz już dwadzieścia lat.
Aby parsknęła:
-I co? Może i jestem młodsza, ale za to mam większe powodzenie od ciebie, hehe.
Mówiąc to pokazała język siostrze i bardziej wypinając biust do przodu. Na kąciku oka pojawiła się zmarszczka, oznaczają zdenerwowanie. Kryptomutantka syknęła:
-Jak śmiesz…
-Spokój dziewczyny i psy! Mamy już dość problemów.- odparł Brock. Figaro wybuchnął:
-Nie jedź po mnie! Nie jestem żadnym kundlem!
 Jessica parsknęła:
-Spokój Figaro! Ale jestem głodna….
-Ja również- dopowiedział Figaro, a potem na potwierdzenie potężnie mu zaburczało w żołądku. Brock westchnął i wyjął z prawej kieszeni kwitek brązowych banknotów. Rzekł:
-To miało iść na naboje i naprawę maszyn, ale widać nie mamy wyjścia. Figaro weź zamów po cztery porcje spaghetti. Sosy ty wybierasz.
-Tak jest szefie! Radośnie odpowiedział mutant i pobiegł do lady. Jessica warknęła:
-Tylko nie merdaj ogonem jak będziesz się ślinił na widok gospodyni!
Figaro odwrócił się i ryknął:
-Zamknij się paszczurze!- po czym pokazał gest Kozakiewicza. W odpowiedzi dziewczyna pokazała język i serdeczny palec do góry.

Po trzydziestu minutach cała czwórka zajadała się swoim obiadem. Wtedy nagle drzwi od baru z hukiem się otworzyły wpuszczając do środka wysokiego człowieka o jasnej cerze, ubranego w kraciasta koszulę, zapocony, zielony T-shirt, średnie, sztruksowe spodenki i buty z ochroną na kostki. Przy pasie miał całą kolekcję maczet, oraz z zawieszonym przez plecy pasek z rakietnicą i strzelbą. Miał zadziorny nos, łobuzerski uśmiech, szczere niebieskie oczy, a głowę wieńczyły rozczochrane włosy po prawej wyfarbowane na czerwono, a po lewej na biało. W ustach trzymał źdźbło trawy. Ryknął:
-Yoł zachodnie kurwy! Wschód was pozdrawia!
Wszyscy obrócili się w stronę przybysza. Jeden z biesiadujących zawołał:
-Fajnie, że wróciłeś White-Red!
Mężczyzna skierował głowę i wyjąwszy swą strzelbę ryknął:
-*** Red-White, *** palancie!
Wszyscy zamilki. Red-White rozejrzał się i wypluwszy źdźbło warknął:
-Dobra, którzy to Dirty Rocket company? Hę? Mam sprawę do nich.
Na pytanie mężczyzny odpowiedziała tylko głucha cisza. Nagle Aby wstała od stolika i machając ręką wesoło zawołała:
-To my!
Figaro syknął:
-Co ty głupia robisz?! Ten gościu jest gotów nas rozpierdolić w trzy minuty!
-W minutę gdybym chciał- odparł Red-White, po czym dodał:
-Ale kobiet i psów nie zabijam.
Figaro wrzasnął:
-Nie jestem psem!
Mężczyzna uśmiechnął się mruknął pod nosem:
-Tak, to oni.
Podszedł do ich stolika i zabierając krzesło z innego stolika rozsiadł się na nim wygodnie. Następnie wyjął z koszuli paczkę papierosów i zapalniczkę by sobie zapalić papierosa. Puścił dymek i rzekł:
-Mam dla was zadanie…
Brock  przerwał mu:
-A my nie jesteśmy zainteresowani.
-Nawet jeśli zapłacę za wasz obiad i dorzucę coś ekstra?
Dziewczyny spojrzały na swego lidera, lecz ten pokręcił głową. Mężczyzna widząc to parsknął śmiechem i dodał:
-Zatem targujemy się, *** co? Dobrze ***. Zapłacę za naprawę waszych machin, broni, nowe naboje do ukończenia zadania. 
Figaro słysząc to spojrzał na Brocka. Mulat nieugięcie milczał. Red-White uderzył w stół trzymając w dłoni duży kwitek pieniędzy, powiedział:
-Dwa tysiące teraz, oraz trzydzieści tysięcy w starej walucie. Dobrze?
Brock odwrócił się do Red-White’a i odrzekł:
-Nie masz tyle ruski dziadu.
Zripostował mu:
-Nie bądź tego taki pewien Jankes. Narody może i upadły, ale Szwajcaria nadal miała swoje konta, a ja akurat mam w ich banku konto. W mej *** mądrej główce są wszystkie potrzebne dane do pobrania sumy z konta. Banki w stolicy Gai nadal funkcjonują.
Mulat podał rękę i uśmiechnąwszy się odrzekł:
-No to przyjmujemy zlecenie.
-*** fajnie!- krzyknął Red-White i ryknął:
-Wódka dla wszystkich! Na mój koszt!
Cały bar ryknął ochoczo, a mężczyzna dodał do kelnerki:
-A ja poproszę dużą golonkę i strogonowa.
.............................................................................................

W barze zapanowała o wiele weselsza atmosfera, gdyż alkohol, zwłaszcza wschodnia wódka robi swoje, a Dirty Rocket wreszcie mogło nasycić swój apetyt.  Brock kończąc pierwszy swój posiłek wyrwał kawałek ceraty i obtarł nią swe usta i podbródek zabrudzony od sosu. Następnie rzucił szmatę w miseczkę i zapytał gościa:
-Podasz nam szczegóły tego zadania.
Red-White biorąc potężny kawałek golonki do ust i żując go rzekł:
-Yhym..już...zaraz... GHM! Ahhh! Na czym my to? A, no tak! Zadanie proste i przyjemne. Odnaleźć moją zgubę! Oto jej zdjęcie.
Wyjął z kieszeni zawiniątko i położył na stole rozwijając je. Oczom zainteresowanych ukazała się dziewczyna, o krótkich brązowych włosach, zadziornym uśmiechu i w prostej białej sukience bez rękawa, ukazując tatuaż na ramieniu o orientalnym pochodzeniu oraz chroniąca wyraźnie wykształcony biust. Figaro patrząc na szczegóły (zwłaszcza na jeden) skomentował:
-Na pewno rozmiar C.
Jessica parsknęła zniesmaczona i walnęła pięścią w głowę mutanta warcząc:
-Przymknij się!
Red-White również spojrzał na mutanta, lecz odparł:
-Szczekasz na złe podwórko, wiesz?
Figaro ryknął:
-Przestańcie po mnie jeździć z tym psem! Co żeście się mnie uczepili jak rzep psie...?I Uhhh!
Red-White odparł:
-No, gdybyś był *** chociaż rasowy to może pozwoliłbym ci się potem spotkać z moją córką.
-Zatem to córka twoja, tak?- podsumował mulat.: -To zdjęcie jest stare, teraz się używa lepszych aparatów.
-Dobre oko- skwitował gość i wyjaśnił: To zdjęcie sprzed 5 lat, teraz ma osiemnastkę i dziewczynką bym jej nie nazwał.
-Ile?!- ryknęli zaskoczeni. Nie dowierzając zaczęli porównywać zdjęcie z Red-Whitem. On wydawał się stanowczo za młody, wyglądał na co najwyżej 29 lat. Figaro skomentował:
-Wcześnie zacząłeś nie ma co.
Mężczyzna machnął tylko ręką i rzekł:
-Eh... nie bez powodu znajomi nazywali mnie "szybki Bill" ha ha! Ale nie myślcie o mnie źle, w mojej rodzinie wszyscy się wolniej *** starzeli, a po za tym zdrowo się odżywiam i sypiam dobrze. Wódka, spanie, jedzenie i ruchanie- to recepta na dłuższą młodość, ha ha!
Grupa spojrzała na niego z lekkim zażenowaniem, a Aby dodała:
-Nie jesteś już w moim typie.
Red-White skwitował:
-A szkoda, bo mam zręczne palce, a masz co *** masować.
Jessica wstała od stołu i ryknęła:
-Odczep się od mojej siostry!
Facet spojrzał na zdenerwowaną kobietę, a dokładnie na klatkę piersiową i wzruszając ramionami odrzekł:
-Jak *** podrośniesz i rozkwitniesz jak twa starsza siostra to może też ci to zaproponuje.
Figaro słysząc to i widząc jak kryptomutantka się czerwieni ze złości zakrył uszy spodziewając się najgorszego. Jessica wybuchła:
-Pie*** się!! To ja jestem starszą siostrą i Odpie*** się od moich cycków pierd***** zboczeńcu!!! Jak ja ci zaraz solówkę zaku***ię to ci **** z jajami odpadnie wraz z twoją popierd**** głową!!!
-Dość!!!- ryknął Brock. Jak Jessica natychmiast ucichła dodał:
-Trzeba szanować klienta. I bez dyskusji! Czy to jasne?
Dziewczyna z pretensją w oczach usiadła grzecznie na swym krześle. Red-White uśmiechnął się jeszcze zadziorniej i odpowiedział:
-Nie martw się. Moja babcia jeszcze lepiej przeklinała gdy po pijaku opsikałem jej rabatki.
Następnie zwrócił się do Brocka:
-I to jest lider! Jakie macie pojazdy? Wszak jedziemy na wschód.
Mulat odparł:
-Trzy buszrandżery i transportówka z motorem i zapasami paliwa i amunicji. To powinno wystarczyć.
-Co proszę?- przerwał rozmowę Figaro:- Na wschód?! Nikt od nas nie przeżył takiej podróży! Ta puszcza ciągnie się w nieskończoność, a w niej ssakoszczurów i innych cholerstw jak mrówków! To czyste samobójstwo!!
Red-White uspokoił mutanta słowami:
-Spoko- loko szczeniak. Ze mną nie zginiecie. Tak was zaprowadzę, że będziecie chcieli jeszcze raz się przejść. Znam wschód jak własną kieszeń. To co ***, lecimy?
Lider wstał od stołu i rzekł:
-Im szybciej ją znajdziemy, tym szybciej dostaniemy kasę. Wychodzimy grupa!
Red-White zawołał do kelnerki:
-Rachunek poproszę, ***!


« Ostatnia zmiana: 26 Sierpnia 2011, 12:56:16 wysłane przez Belegor » IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Rakszasa Maciej

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 175


Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 29 Sierpnia 2011, 08:30:53 »
Pozwolę sobie skomentować, mimo iż nie wiem czy tu można, jakoś nie widać niczyich komentarzy... ^^
Dobra, ogólnie nie kręciło mnie nigdy sci-fi tylku star trek, gwiezdne wrota, co troche mi się z tym kojarzy ale np lubie STARWARS ;)
Ups, odbiegłem troche od twojego opowiadania, więc, powiem Ci Belegorze iż lubię twoje wypociny. Są ciekawe, czasem mają literówki ale to się zdarza, są również zabawne jak np. "spoko-loko" xD
Ale skoro uprzedzone zostało iż jest to raczej dla dojrzalszych to zastanawiają mnie gwiazdki zasłaniające całe słowa... Nie zostane zbesztany za to że KURDEBELE mam urodziny w grudniu i mam jeszcze 16 lat ?


Stanowczo polecam "Kres Edenu" autorstwa Belegora, opowiadanie pełne zwrotów akcji, zabawnych dialogów i później pewnie historii kipiącej od miłości i okrócieństwa wszystkim użytkownikom którzy zaczęli od komentarzy bo im się nie chciało czytać.

Jedno słowo na koniec : WIĘCEJ!

Pozdrawiam


IP: Zapisane
Lexen

***

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 38


Widzę noc co dzień

Zobacz profil
« Odpowiedz #4 : 29 Sierpnia 2011, 09:28:13 »
Bardzo, bardzo fajne - chociaż te twoje +18 nie przemawia do mnie - poprostu spotykam się z takimi rzeczami codziennie - achh ta patologia :D
Super fabuła, przyszłość ludzkości to bardzo interesujący temat.


IP: Zapisane
Ptakuba
Sołtys Anduiny

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 533


Multikonto Martina

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #5 : 29 Sierpnia 2011, 12:38:39 »
Beleś natłukł wszystkiego co lubi w fantastyce do jednego świata i teraz będzie próbował coś z tym ugrać xD
Jakoś nie wierzę w powodzenie.


IP: Zapisane
Wioska Anduina - moja piaskownica. Zapraszam wszystkich.

"My tutaj jedziemy na zgryzocie, problemach z dzieciństwa i pasywnej agresji."
Hellscream, 10 czerwca 2015
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #6 : 17 Września 2011, 22:56:05 »
Rozdział II: Cruel Reality.

„Gdy Słońce technologii zachodzi, demony natury nadciągają.”

Siedziba Dirty Rocket miała jedną zaletę. Leżała ona w centrum Burga, niedaleko starej elektrowni, skąd energia docierała przynajmniej do połowy miasta. Na tym zalety miejscówki się skończyły, bowiem miejsce to wygląda jakby to ująć…. na pierwszy rzut oka sanepid od razu by zamknął budynek- gdyby jeszcze istniała te organizacja. Siedziba outsiderów bowiem była w istocie ruiną dawnego wieżowca, w którym zachowały się jedynie pierwsze piętro, parter i trzy-poziomowa piwnica. W niej znajdowały się pojazdy i amunicja- cały majątek outsiderów. Od frontu siedziby witały gości dwa karabiny i pokroju dwulufowej armaty. Przeżytki z czasów pierwszej wojny atomowej, produkcji rosyjskiej. Obok nich sterczały wyniesione pod kątem 45 stopni wielodziałowe rakietnice. Na górze sterczały jednolufowe rakietnice z lufami skierowanymi wprost na ulicę naprzeciwko wejścia. Między nimi na plastikowych sznurkach wisiał szyld przedstawiający rakietę z napisem „Dirty Rocket”, z pod nią skreślony czerwoną farbą (tą samo co napisano napis na rakiecie) „Jupiter Centrum”. Red-White widząc swoiste „zabezpieczenie” gwizdnął i skomentował:
-Nie ma co, reklama jak tralala. Macie na pewno dużo klientów.
Brock wyjaśnił:
-Nie tylko w Burgu, lecz i całej Europie krąży plaga Szabrowników, którzy kradną amunicję i broń. Teraz to towar równie ważny co woda i jedzenie, zwłaszcza dla outsiderów, więc nic dziwnego, że poza monitoringiem zainwestowaliśmy w „drobne zabezpieczenia.
Red-White odrzekł:
-Drobne? Tu *** nawet pies z kulawą nogą nie przejdzie.
-Ej, przestaniecie cholera jeździć z tym psem?!- warknął Figaro. Mężczyzna spojrzał na mutanta i szepnął do mulata:
-Co on taki wrażliwy? Matka go nie kochała, czy co?
-Nie. Po prostu jak coś knoci to po nim jeździmy, a sam widzisz psa on przypomina. 
-Aha, to się nazywa mobbing.
-Ja bym to nazwał: „mobilizacją wychowawczą”.
-Ta. Bujać to my, ale nie nas ***- odszepnął Red-White Brockowi, gdy rozmowę przerwała podenerwowana Jessica:
-Może tak przestaniecie szeptać do siebie tylko otworzycie bramę, co? Nie będę tu stać jak głupia, aż się wygadacie.
Brock parsknął i podszedłszy do drzwi położył na nich otwartą dłoń. Miejsce styku ciała ze stalową powierzchnią zajaśniało, wtedy odezwał się głos zza ściany:
-Bonjour monsieur Brock. Silvuple.
Mulat odpowiedział :
-Merci, Janette.
Wtedy jak po wypowiedzeniu zaklęcia bramy zaczęły sie odsuwać na boki ukazując długi, stalowy korytarz ciągnący się w dół. Mężczyzna odparł:
-Heh, francuski, to się nazywa kultura.
Cyborg odparł:
-Za każdym razem zmieniamy hasło, akurat wypadło na ten język. System ma zainstalowany jeszcze siedemdziesiąt parę.
Mężczyzna podniósł lewą brew z zaimponowania i spytał:
-Ty to żeś programował?
-Nie, Figaro to zrobił. On jest naszym technikiem- inżynierem.
Na potwierdzenie mutant odparł:
-Poza tym nasz system ma zainstalowaną aparaturę biometryczną, więc w razie podejrzenia potrafi zastosować drugą identyfikację- czyli badania tęczówki czy szybka analiza DNA z pobranego błyskawicznie włosia. Dzięki temu możemy mieć pewność, czy mamy do czynienia z zachrypniętym szefem czy podającym się za niego szabrownikiem, który przypadkowo odkrył nasze hasło.
Klient wysłuchawszy go poklepał go po głowie i rzekł:
-Dobry, mądry piesek.
Figaro odrzucił rękę z głowy i warknął:
-Ty, Rusek! Przestań po mnie jeździć z tym psem bo cholera pożałujesz.
Nie minęła sekunda gdy przed nosem mutanta pojawiła się lufa czarnego pistoletu modelu Benneta 197 z trupią czaszką nad kaburą. Oczy Red-White’a się zwęziły, usta zacisnęły się z kącikami ku dołowi. Syknął:
-Nikt od bardzo dawna tak mnie nie nazywał. Za taką pomyłkę od razu strzelam takiemu sukinsynowi prosto w łeb, wiesz?
Figaro tylko przełknął ślinkę, lecz równie szybko jak się pojawiła Genetta znikła przed oczyma chłopaka i poczuł lekkie poklepywanie na głowie. Mężczyzna odparł z szerokim, szelmowskim uśmiechem:
-Podobasz mi się młody, nie wytresowany, ale na starość język ci się jeszcze przytępi. No to co? Idziemy, czy nie?
Mulat wszedł jako pierwszy, reszta za nim. Figaro zaś stał w miejscu przez chwilę nie wierząc w to co widział:
~Jak…tak szybko….pistolet….?~
Szybko jednak otrząsnął się z szoku i pobiegł za resztą. Brama zamknęła się za nim aktywując na nowo system obronny.
……………………………………………………………………………………………

W magazynie było dosyć ciemno, ledwo kilka żarówek świetlówek oświetlało kilka maszyn przypominających helikoptery na dwóch mechanicznych kończynach każdy, z karabinami zamiast śmigła i „ogonem” zakończony piłą tarczową. Poza nimi było dziwne połączenie ciężarówki z czołgiem i poduszkowcem. Z tyłu można było zauważyć skrzynki z amunicją, stary, opancerzony jeep z karabinkami na dachu i motor z oponami przystosowanymi do trudnego terenu z miejscem na karabin maszynowy, zamiast bagażnika. Broń do pojazdu właśnie montował Figaro. Sprawdzając moment złączenia, zaczął łączyć kable z miejsca przyczepu do podstawy siedzenia, skąd wędrował do monitora z małą klawiaturą miedzy ramionami kierownicy. Mutant jeszcze poszperał w kablach i mruknął:
-No dobra, czas wypróbować system.
Nacisnął płaski, lewy guzik na klawiaturze. System odpowiedział, słowami:
-„Beast hunter system ready. Choose your tribe.”
Wtedy monitor stał się przezroczysto zielony z listą opcji zaznaczonych na żółto. Figaro przesuwał po liście sprawdzając czy są wszystkie:
-Automatyczny, manualny, autopilot z manualnym sterowaniem, nocny, snajperski. Okej to wszystkie. Jessica powinna być zadowolona. Czas się wziąć za buszrandżery.
Zszedł po plandece z hybrydy i gwiżdżąc pod nosem podszedł do pierwszej z maszyn. Zdjął z siebie pas kluczy i jednym z nich zaczął rozkręcać zawias przy „nodze” robota. Był całkowicie pochłonięty robotą. Nagle usłyszał skrzypnięcie, przypominające zamknięcie włazu, lecz zignorował to, uznając to za wiatr, który wleciał przez dziurę po wentylatorze. Miał go zamontować tydzień temu, lecz zapomniał  tym. Wtem pracę przerwało stukanie o metalową, płytową posadzkę. Mutant uśmiechnął się i powiedział:
-Możesz się już nie skradać. Wyjdź z cienia.
Wtedy na światło żarówki weszła Aby z przekąsem odrzekła:
-Skąd wiedziałeś? Starałam się być jak najciszej.
Figaro odpowiedział:
-Szósty zmysł, moja droga.
~Przecież jej nie powiem, że słychać jak tupie swymi nóżkami.~
Mutantka podeszła do chłopaka i zapytała:
-Może ci pomóc, hm?
Mutant odparł:
-Świetnie dam sobie radę sam.
-No wiesz co? No, proszę, daj sobie pomóc, proszę, proszę… Proszę.
Westchnąwszy inżynier odparł:
-No dobra. Wyjmij pudełko ze śrubami i wkrętami. Skrzynka powinna być tuż obok ciebie na półce.
Aby znalazła pudełka i wyjęła je, by potem położyć obok paska z kluczami. Figaro nie oglądając się za siebie zakomenderował:
-Podaj mi płaską czternastkę.
Mutantka wyjęła posłusznie klucz i podała mu go. Następnie podobnie zrobiła z kilkoma śrubkami, wkrętami i innymi kluczami, chowając niepotrzebne narzędzia na miejsce, a zardzewiałe elementy wyrzucała do ustawionego wcześniej przez chłopaka kosza na takie odpadki. Chłopak wymienił niemal cały staw, brakowało tylko jednego wkrętu. Powiedział:
-Podaj mi dwudziestkę.
Wysunął rękę do przodu i instynktownie zacieśnił palce. Poczuł się zaskoczony ponieważ zamiast metalowego, małego przedmiotu złapał coś miękkiego i ciepłego. Obrócił dłonią i zamurowało go. Niczym oparzony zabrał rękę i stanął jak wryty stojąc przodem do Aby. Całkiem zaczerwieniony ze wstydu bąknął:
-Prze..praszam…. to było niechcący…. Nie miałem zamiaru…
Mutantka uśmiechając się szczerze podeszła bardzo blisko do chłopaka niemal go przygwoździła do maszyny mówiąc:
-Jakoś ci nie wierzę. Coś mi mówi, ze głowie już nie wkręty i śrubki, co?
Figaro z ledwością powstrzymywał swoje oczy, by nie patrzeć na dół, zwłaszcza jak poczuł nacisk na torsie. Zaczął się bronić:
-T..to nieprawda. Jeszcze muszę zrobić przegląd… pozostałych… maszyn. Poza tym….
-Poza tym, co?- zapytała Aby jeszcze bardziej napierając swym biustem na zażenowanym chłopaku. Mutant odpowiedział z trudnością:
-A jak ktoś nas zobaczy? Zwłaszcza twoja siostra. Ona mnie zabije.
-Nie martw się. Brock gada z tym cudakiem, a Jessica zamknęła się w pokoju i zabawia się sama. Nikt nam nie będzie przeszkadzał.
Słysząc to Figaro uśmiechnął się i objął Aby ramieniem by zbliżyć jej usta do swoich. Gdy wargi styknęły się między sobą, pocałunek został brutalnie przerwany rockowym brzmieniem i słowami:
-Pan Brock przegląda teraz moje mapy.
Światło wtedy ogarnęło cały magazyn ukazując Red-White’a na barierce, przy schodach prowadzących do wyjścia z hangaru. Miał ze sobą mp3, z której pomimo słuchawek bardzo głośno leciał kawałek:
-
I stand alone!
Inside..! stand alone
Stand alone..

Red-White z zażenowaniem spojrzał na mutanty I odparł:
-Najpierw praca, potem ruchanie. Jutro wyruszamy, więc mechanik do roboty, a ty panienka lepiej na górę. Jessica prosiła, żebyś jej pomogła zwalczyć kilku terrorystów, czy coś w tym stylu.
Aby mruknęła dość głośno:
-Siostra i jej przeklęty CS…
Potem szepnęła do Figaro:
-O 20.00 w twoim pokoju.
Następnie jakby nigdy nic odsunęła się do zaskoczonego chłopka i mijając bez fochów Rosjanina, wyszła z magazynu trzaskając mocno za sobą drzwiami.
Red-White rzekł:
-Teraz się nie dziwię, że jest jej siostrą. A ty do roboty!
Mutant odparł:
-Się robi.
Mężczyzna patrząc jak chłopak kończył naprawiać staw odwrócił się i mruknął pod nosem:
-Włosi… nawet w tej formie są jak lep na baby. Nawet jak się nie starają to od razu podrywają te lepsze. Czemu ***, ja tak nie mam? Przeklęci Włosi…
…………………………………………………………………………………………………

Niebo nad Burgiem przybierało lekko pomarańczową barwę, Słońce zachodziło. Rozpoczynał się najgorszy okres w życiu miasta- noc. Strażnicy wyszli w dużej liczbie, by rozpocząć patrole. Pogłoski o fali szabrowników spowodowały, że większa ilość patroli znajdowała się na zachodniej i południowej granicy miasta. Od strony puszczy za to skierowano reflektory, a strażnikom dano cięższy kaliber broni. Patrole składały się z trzech ludzi. Dwóch z bronią, trzeciego z pistoletem i przenośną stację radiową wielkości i pokroju zwykłego walkie-talkie. Na lufach karabinów były wstawione lunety z możliwością widzenia w podczerwieni i laserowym celownikiem. Puszcza jednak wyglądała na martwą. Cicha i ponura, zbyt cicha jak na las. Ludzie jednak to zignorowali. Dawno bowiem stracili kontakt z naturą i nie rozumieją znaków dawanych przez przyrodę. W mieście zapanował również spokój. Ostatnich gości wyproszono z barów, a po ulicach szli głównie strażnicy. Mieszkańcy żyli bowiem w strachu, nie bez powodu…
Na ulicy, która niegdyś słynęła jako deptak maszerował patrol. Dwóch mutantów pokroju goryla i jeden kryptomutant rasy czarnej. Obaj nosili czarne mundury, przypominające kombinezony kuloodporne. Była to krio-zbroja. Uniwersalny kombinezon, który dostosowywał się do kształtu ciała właściciela. Składał się z włókien, które były robione z sierści kóz zmodyfikowanych genetycznie tak by futro miało taką wytrzymałość i elastyczność jak pajęczyna, oraz z metalowych rurek, które w niektórych miejscach tworzyły pancerz do ochrony przed strzałami i pazurami bestii. Nie mieli ze sobą żadnych kasków. Ostatnie wydarzenia sprawiły, że kaski tylko przeszkadzały, zwłaszcza w starciu z szybkimi bestiami, które lubiły okrążyć ofiarę by zaatakować ją od tyłu. Jeden z „goryli” spojrzał na puszczę i zapytał drugiego:
-Bracie jak sądzisz, zaatakują tej nocy?
Brat odpowiedział:
-Nie pierdziel. Ostatnim razem taki dostały łomot, że do dziś boją się nas. Tygronami bym się nie przejmował. Wilczarów też zdziesiątkowaliśmy po ostatnim ataku. Teraz akcja będzie na zachodzie, tam powinniśmy być, a nie na tym zadupiu.
-Spokój Wacko. Teraz tym bardziej musimy być czujni. Ataki się nasiliły. Nie są zbyt często, ale za każdym razem atakują coraz większymi grupami. One nas…
-Pierdolisz! Na oglądałeś się jakiś tanich horrorów. To są zwykłe zmutowane futrzaki.- warknął mutant do kryptomutanta, następnie rozejrzał po okolicy, lustrując teren lunetą po czym warknął:- Idziemy dalej, teren czysty.
Tymczasem mutantów obserwowała para żółtych oczu o pionowych, zwężonych źrenicach. Spojrzały na reflektor, gdy ten zmienił kierunek z głębi lasu ku skrajowi wyszła powolnymi krokami, ciemna bestia. Gdy jeden ze strażników odwrócił się w stronę lasu, którego Wacko zlustrował monstrum położyło się na ziemi i pozostała w bezruchu, nawet nie oddychając. Trwało to pięć minut, gdy kryptomutant zawołał:
-Ej, Jack chodź tu. Nic  tam nie ma.
Strażnik rzucił okiem na las i podbiegł do reszty. Bestia ruszyła. Chodziła cicho niczym kot. Z kocią gracją omijała przeszkody. Nim reflektor powrócił do wcześniejszego kierunku potwór wyszedł z lasu i skoczyła w zaułek. Przez moment można było zauważyć skrzydła podobne do tych, które miały pterozaury oraz długi, silnie umięśniony ogon. Monstrum ułożyło się w zaułku by móc wspiąć się na budynek, nagle przez przypadek ogonem lekko strącił kosz na śmieci, to wystarczyło by strącić puszkę po piwie z kantu kosza. Odgłos zwrócił uwagę patrolu. Gdy zauważyli puszkę turlającą się z zaułka dwóch z karabinami podeszli bliżej. Wacko zwrócił się do kryptomutanta:
-Johnny, naszykuj komunikat. Jak będzie coś dziać biegnij do wieży i ostrzeż wszystkich.
-Rozkaz.
Strażnicy dotarli do zaułka. Nic nie widzieli. Podczerwień też nie dała wyników. Włączyli latarki.
Bestia gdy tylko strąciła puszkę odskoczyła od kosza i ustawiła się przodem do lasu. Wyprężyła grzbiet i wysunęła szpony, szykując się do potencjalnego ataku. Gdy zobaczyła strażników instynktownie pozostała bezruchu, przerywając jednocześnie oddychanie, lecz gdy włączyli latarki jej żółte oczy zalały się krwią. Bestia ruszyła wprost na karabinierów.
Johnny trząsł się ze strachu. Bał się, ponieważ już raz stracił kompanów w starciu z ssakoszczurami. Nagle z zaułka wyskoczył potwór. Był przerażony, po raz pierwszy widział coś takiego. W pysku przypominającym dziób trzymał Jacky’ego za wpół-zmiażdżoną głowę, a pazurami wbijał się w krtań i przebiła krio-zbroję. Czarny potwór spojrzał na kryptomutanta. Puściła jedną ze swych ofiar i ryknęła w stronę strażnika. Johnny natychmiast się odwrócił i biegł stronę wieży. Potwór ruszył za nim. Spanikowany kryptomutant rzucił za sobą radio i biegł dalej ulicami. Gdy ujrzał metalową konstrukcję z anteną i rozgłośnią przyśpieszył. Był tuż przed wieżą gdy usłyszał za sobą ryk potwora. Dobiegł do wieży, wcisnął czerwony guzik i krzyknął:
-Bestie! Atakują nas..!
Nim zdążył dokończyć ciało nieszczęśnika zostało rozszarpane przez wściekłe monstrum, które z impetem wpadła na wieżę, strącając ją i niszcząc antenę z rozgłośnią. Oczy potwora przybrały z powrotem żółtą barwę. Spojrzało dookoła siebie i gdy upewniła się, że nikogo nie ma skierowała się do lasu i zaczęła syczeć. Z puszczy zaczęły wychodzić kolejne stwory podobne do napastnika. Zaatakowały reflektory. Gdy Słońce całkiem zaszło do Burga od strony Zachodu przybyły hordy potworów. Sygnał pomimo iż przerwany jednak doszedł.
…………………………………………………………………………………………………

 Mieszkanie Figara składał się z trzech pokojów: sypialni z dużym łóżkiem, szafą, i telewizorem na komodzie, z pokoju mieszkalnego ze stołem i parą krzeseł i z centrum kontroli monitoringu. Ten ostatni zawierał również komputer, który rejestrował wszelkie komunikaty strażników. Dzięki temu Dirty Rocket zawsze było przygotowane na każdy atak. Tym razem wieczór Figaro spędzał w sypialni i nie sam. Na łóżku siedziała Aby, która z ciekawością obserwowała chłopaka, który w tej chwili otworzył drzwi od komody i włączał wieżę audio-CD, która w niej była. Spytała:
-Co robisz?
Figaro odparł:
-Zaczek chwilkę, zaraz się dowiesz.
Po ustawieniu wieży zaczęła lecieć pierwsze nuty. Pierwsze były niskie dźwięki fortepianu. Mutantka wzdrygnęła uszami. Lecz gdy usłyszała drugie nuty i pierwsze słowa zaskoczona uśmiechnęła się i zapytała:
-Mój ulubiony utwór? Skąd wiedziałeś?
Figaro wyjaśnił z uśmiechem:
-Instynkt mi podpowiedział.
Mówiąc to, zdjął z siebie koszulę, ukazując chude, lecz umięśnione ciało okryte krótką, białą sierścią.
This is my time of the year
This is my December

Figaro podszedł do zaczerwienionej z nieśmiałości dziewczyny. Zbliżył się do niej i pocałował ją w usta. Gdy ona odwzajemniła on klęknął nad nią i jedną dłonią wpił się w jej włosy, a drugą masował Aby po policzku i szyi.
This is my snow covered home
This is my December

Pocałunki pod wpływem uczucia były śmielsze i bardziej namiętne. Chłopak masował ją po ramionach, oraz wzdłuż nich powoli i delikatnie. Następnie wrócił jedną dłonią do jej włosów, masując je i tył głowy, a drugą złapał jej dłoń. Przerwał długi pocałunek i zaczął całować i podgryzać leciutko jej szyję i policzki. Nie śpieszyli się, długo na to czekali, a Figaro chciał sprawić, by każda sekunda tego upragnionego spotkania wryła się głęboko w jej pamięci. Zaczęła głośniej oddychać, odsunęła dłoń od ręki chłopaka i rozpinała guziki od swej bluzki. Chłopak pomógł jej zdjąć ubranie ukazując biust schowany jeszcze pod czarnym, koronkowym przy brzegach stanikiem. Figaro masował jej ramiona, zębami kąsał ją przy szyi, by potem obdarować te miejsca pocałunkami, następnie zniżył się i robił to samu tylko że na jej brzuchu i w okolicach pępka, masując jej kostkę oraz nogi.
And I…
Just wish that i didn’t  feel
Like there was something I missed
Take back all the things I said
To make you feel like that
And I give it all away
Just to have somewhere to go to
Give it all away
To have someone
To come home to


Aby masowała i drapała go po torsie I plecach. Poprosiła go:
-Mógłbyś?
Figaro zrozumiał i obrócił się przodem do pleców dziewczyny. Nie przerywając całowania i podgryzania szyi i uszu złapał za zaczep stanika i zaczął go rozpinać. Gdy rozpiął, zaczął masować miejsce gdzie sierść była wygnieciona, powoli lecz pewnie w znanym sobie kierunku. Aby nadal z przodu trzymała stanik czerwieniąc się. Gdy palce chłopaka dotknęły miejsca, gdzie zamiast sierści była gładka, delikatna i ciepła skóra mutantkę ogarnęły dreszcze. Figaro nie ustępował, w końcu pod wpływem masażu i pocałunków ustąpiła opuszczając stanik. Chłopak powoli i delikatnie objął jej piersi i zaczął je ważyć. Masował je dookoła, by potem znów wrócić do ważenia i znowu do masowania. Następnie skupił, na najdalej wysuniętych punktach jej piersi. Ona zwróciła głowę na bok i połączyła z nim usta namiętnym pocałunkiem.
This is my December
These are my snow covered dreams
This is me pretending
This is all I need
And I…

Figaro odwrócił się i położył delikatnie Aby na łóżko. Patrząc sobie w oczy rękoma badali twarze, tors, piersi, niczym mapy by jak ślepy najwięcej zapamiętać z samego dotyku. Następnie chłopak zaczął całować Aby od czoła, policzków, warg, szyi, kierując się niżej. Swymi ustami zwiedzał każdy odkryty kawałek ciała każdą szczelinkę, by jak palcami poznać ją całą niczym niezbadaną, dziewiczą krainę. Ona wpiła dłonie w jego włosy i drapała go. Gdy pocałunkami obdarowywał okolice pępka palce rozpinały już jej spodnie.
Nie powstrzymywała go, lecz nagle w pokoju rozległ się głośny i donośny odgłos brzmiący jak alarm. Para zaskoczona nieoczekiwanym i tak brutalnym przerwaniem odskoczyła od siebie. Aby natychmiast przykryła się kocem z łóżka, a Figaro zaklął:
-Cholera no! Już nie mieli kiedy nam przeszkadzać?! Najpierw twoja siostra, potem Rusek, a teraz co?!
Podbiegł do centrum monitoringu. To co ujrzał sprawiło go w niemiłe zaskoczenie. Zaklął:
-Oh my God! Mamy inwazję i to nie byle jaką. Aby ubierz się. W szafie mam broń. Trzeba uaktywnić dodatkowy system obronny.
Po chwili do mieszkania Figara wbiegł Brock z Jessicą. Mulat warknął:
-Raport, co się dzieje.
Jessica zaś zaskoczona, że przy Figarze jest jej siostra zapytała:
-Aby? Jesteś tu tak szybko? Poza tym, gdzie moja kawa, hm?
Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć, chłopak tym bardziej, sytuację uratował Red-White, który wszedł znienacka ziewając głośno. Powiedział:
-Dobra, dość tej gry wstępnej, mów co zaszło.
Figaro odpowiedział:
-Inwazja ssakoszczurów, lecz tym razem po raz pierwszy widzę ten gatunek. Strażnicy w większości miasta polegli. Te stwory kierują się na dodatek w naszą stronę.
Red-White spojrzał na monitory i przeklął głośno:
-O ***! Nie dziwota że nie wiesz. Te stwory nie są stąd. To gryfony!
-Co proszę?- zapytał zdezorientowany Brock:- co to są gryfony?
Mężczyzna wyjaśnił:
-Są to ssakoszczury, żyjące na wschód od Uralu. Żyją i polują głównie nocą, dlatego nie przekroczyły bariery gór, bo ich przejście zajmuje więcej niż dzień. Jedynym możliwym przejściem jest miasto Ibronuck na południe od Uralu. Widać musiały znaleźć inna drogę. Są inteligentne, polują grupami, głównie młode samce i samice. Dowodzi nimi zazwyczaj dominujący samiec. Są zwinne jak koty i silne jak Stachanowicz. Potrafią latać, a wyglądem przypominają krzyżówkę gryfa, z jaszczurem i nietoperzem. Nie lubią światła, w małych ilościach ogarnia je furia. Mamy jednym słowem: Przejebane. Nie wiem jak tu dotarły, ale skoro tu są to trzeba je wybić co do jednego. Są one terytorialne i jeśli uznają wasze miasto za swój teren nie pozostanie tu nic poza ruinami.
Figaro prychnął:
-Też mi nowość. Nowy gatunek, ten sam cel. Przerabialiśmy to już.
Mężczyzna warknął:
-Nie bądź taki pewien Włoszku. To nie są byle ssakoszczury.
Chłopak zaskoczony odezwał się:
-Jaki Włoch?! Matkę miałem z Grecji!
Jessica warknęła:
-A to ma jakiekolwiek znaczenie! Włącz system zanim te bestie do nas zapukają.
-Za późno- wtrącił Red-White:- Już tu są. Nadchodzą.
Na monitorze było widać, że budynek został otoczony przez gryfony. Obserwowały bacznie jakby czegoś szukały. Figaro nie dał im czasu na szukanie:
-Dosyć tego dobrego, wkurwiają mnie tacy turyści, a gościom ze wschodu mówimy: Wypierdalać!
Z boków i z dachu wyłoniły się rakietnice i armaty. Rozpoczął się ostrzał. Red-White wtrącił:
-Ej, to był już rasizm, wiesz? Ja też jestem ze wschodu.
Potwory zaskoczone ledwo uniknęły pierwszej salwy. Światło wytworzone przy strzale skłonił niektóre do ataku karabiny zareagowały ostrzeliwując pierwszych napastników. Figaro zadowolony syknął:
-Zrobię z nich ser szwajcarski! Wyginą niczym dinozaury!
 Red-White szepnął do Jessici:
-To on nie wie, że ptaki to dinozaury?
Dziewczyna zaskoczona zachowaniem mutanta odparła:
-Nieważne. On nie myśli teraz. Co mu takiego zrobiły, że się tak wnerwił? Przerwały mu drzemkę?
Rosjanin tylko przekręcił oczyma. Spojrzał na monitory.
Siedemnaście gryfonów już padło, lecz wciąż dużo pozostało, a z zachodu przybywały nowe. Nagle wzniosły się do lotu. Figaro przeczuwając to uruchomił rakiety i broń przeciwlotniczą. Syknął:
-Potworki nie mają szans, te rakiety przejdą przez nie niczym gówno przez gęś.
-No to patrz jak przechodzi- skwitował Red-White.
Rakiety były skuteczne tylko wtedy gdy uderzały w głowę lub w skrzydła w innym razie tylko je odpychały. Figaro wysunął karabiny w ich stronę, połączony atak dał rezultaty. Nagle od frontu pojawiła się zmasowana grupa, która ruszyła wprost na wrota. Figaro widząc to nakierował najbliższe ten karabiny i rakietnice i uderzył z pełną mocą. Nie pomogło pomimo iż przebijały ciało i szatkowały mięśnie nacierające gryfony nie przestawały, aż swoimi ciałami zasłoniły broń i zgniotły pod naporem swych ciał. Wtedy pojawił ogromny gryfon z żółtą sierścią tuz nad nozdrzami. Ruszył z impetem na wrota. Nim Figaro mógł zareagować kamera  monitorująca front nagle uległa zniszczeniu.
-Co jest cholera?!- ryknął. Red-White powiedział:
-Otwórz wewnętrzne wrota.
-Co?!
-Rób co każę! To jest właśnie samiec alfa. Jeśli go załatwię pozbędziemy się reszty stada. To jedyne wyjście. W tej chwili właśnie rozwala bramy zewnętrzne. Jak upatrzył sobie to miejsce nic go nie powstrzyma.
Brock ryknął:
-Nie zgadzam się! To istne szaleństwo?! Na własną rękę bez machin bojowych nikt nie pokonał tak wielkiego potwora.
Red-White parsknął:
-No to mało wiesz o wschodzie. My tak żyjemy na co dzień. Patrz i się ucz.
Nim Mulat zdążył zaprotestować Rosjanin pobiegł do hangaru. Brock złapał się za głowę i westchnął:
-No to nie mamy wyboru, jak tylko mu zaufać. Figaro, otwórz właz.
-Co?! Chcesz żeby nasze 75 tysięcy poszło się jebać w paszczy potwora!?
-Nie mamy wyjścia, po za tym może nie zginie, skoro jest ze wschodu.
…………………………………………………………………………………………………

Red-White stanął przed wejściem do korytarza skąd dochodziły odgłosy uderzenia. Ryknął:
-Otwórzcie bramy!
Gdy wrota zaczęły się otwierać, włożył słuchawki do uszu i załączył na mp3 utwór „Papercut” Linkinów. W prawą dłoń wziął maczetę, w lewą Bennetę i z zawadiackim uśmiechem syknął:
- Lets rock n’roll, baby!
Wtedy bramy od zewnątrz pękły, z wyłomu wszedł do środka gryfon sycząc złowrogo. Gdy powoli kroczył w stronę mężczyzny ten skierował pistolet do góry i strzelił w lampę. Światło wywołane zniszczeniem żarówki i instalacji elektrycznej wystarczyło by oczy potwora zalały się krwią. Gryfon ruszył ślepo na Red-White’a. Ten niemal wślizgnął się pod samcem i maczetą rozciął błonę skrzydła. Zaskoczone monstrum wywróciło się i spadło do hangaru. Rozwścieczony ruszył za Red-Whitem. Na zewnątrz reszta gryfonów czekała na sygnał od przywódcy, wtedy z budynku niczym strzała wybiegł mężczyzna. Pierwsze gryfony padły od samych strzałów w oko. Parę od poderżnięcia gardła. Reszta odskoczyła od napastnika, wtedy z budynku wyskoczył samiec alfa, rycząc przeraźliwie. Stado odleciało na bezpieczną odległość. Red-White widząc to odwrócił się i widząc potwora strzelił kilka razy, ten jednak odskoczył bardzo szybko. Gryfon zniknął z pola widzenia. Red-White obserwował otoczenie i szedł powoli, aż oparł się na porzucony kontener. Spojrzał dookoła, nie było śladu po monstrum. Instynktowni podniósł głowę do góry i gdy zobaczył otwartą paszczę gryfona strzelił kilka razy. Kule odbiły się od paszczy, na to czekał. Wbił maczetę tuż pod krtanią gryfona. Stwór jęknął głośno i upadł. Wierzgał przez chwilę, lecz gdy Red-White podszedł do konającej bestii i wyrwał jej maczetę z rany, znacznie ją przedłużając stwór znieruchomiał. Na dobitkę mężczyzna wbił maczetę w mózg przez oko.  Po wyjęciu ostrza z rany trysnęła krew. Potwór leżał martwy. Reszta gryfonów widząc to odwróciła się i zaczęła uciekać do lasu. Red-White schował broń, zdjął słuchawki i powiedział:
-No i *** po ptakach.

Gdy Słońce wzeszło w Burgu panowała atmosfera apokalipsy. Wszędzie leżały trupy- zmasakrowane resztki strażników, ruiny z mieszkaniami o ścianach nasiąkniętych krwią, podłogi z gnijących organów oraz ścierwa gryfonów nieliczne na zachodzie, coraz liczniejsze w stronę siedziby Dirty Rocket. Wzdłuż tej ścieżki, lecz w odwrotnym kierunku maszerowały trzy buszrandżery osłaniające lewitująca hybrydę. Outsiderzy ruszyli na zlecenie Red-White’a, nie wiedząc co ich czeka w Puszczy. Co kryje się w lesie, pełnym bestii, do których dołączyli jeszcze „goście” ze Wschodu?
…………………………………………………………………………………………………

Japonia. Podziemne ruiny Kionato, dawnej stolicy kraju po II wojnie nuklearnej. Wszędzie panował półmrok, który odbijało się światło od szklanych rur, łączących komory gazowe i płynne. Przy jednym z komnat był komputer, na którym pracowała pewna istota o dużych, rogach i skrzydłach. Nagle do komnaty weszła pewna osoba ubrana w ciemny garnitur z długim płaszczem. Stanęła przodem do pleców skrzydlatego osobnika i powiedział:
-Szefie?
-Masz jakieś dobre wieści Kazuki? Wiesz gdzie obiekt 073?
-Projekt „Exchange” zadziałał. Możemy wpływać na zmiany w ekosystemach. Nie ma śladu po obiekcie. Nadal szukamy.
-Rozumiesz jak jest on ważny dla mnie? Bez tego nasz drugi jest niekompletny. Musimy ukończyć projekt zostawiony przez pioniera inżynierii genetycznej. Niedługo nadejdzie ten dzień. Dzień przybycia. Musimy być na to gotowi, rozumiesz?!
-Tak szefie.
-Więc nie stercz tu tylko ruszaj! Musimy go mieć!



« Ostatnia zmiana: 22 Września 2011, 08:04:21 wysłane przez Belegor » IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Reuel
NaNaNaNaNaNaNa Reuel!

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 876


Kopnął cię ktoś kiedyś w rzyć, koziołku?

Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 20 Września 2011, 22:55:55 »
No to tak przeczytałem pierwszy rozdział i... zapowiada się całkiem nieźle. Co prawda moim zdaniem z tymi cybermózgami zacząłeś za wcześnie, w tym wieku tak na moje oko można by zrobić co najwyżej cybernetyczne oczy, dłonie, nogi, może niektóre narządy wewnętrzne ale nie mózg, bo nawet teraz wiemy dość mało na jego temat. Tak więc jeśli nie rozumiemy biologicznego mózgu ciężko mówić o stworzeniu sztucznego. Jednak to dość drobny szczegół. Bardzo natomiast spodobała mi się przede wszystkim fabuła, ludzie cyborgi, do tego wciągająca fabuła, niezwykle barwne i oryginalne postacie. Także póki co jak najbardziej za ;)
Edit: Drugi rozdział za mną i przyznam, że bardzo mi się podoba. Czekam z ciekawością na kolejne rozdziały i jeszcze muszę dodać, że te gryfony to super pomysł ;)


« Ostatnia zmiana: 22 Września 2011, 17:02:38 wysłane przez Reuel » IP: Zapisane
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #8 : 12 Listopada 2011, 18:25:18 »
To pierwsza połowa rozdziału zaledwie, więc bądźcie cierpliwi.

Rozdział III: Heart of Darkness

„W każdym człowieku, kryje się bestia”.

16 marca 2083 roku- Pustynia Pekińska.

Teren pokryty szarym popiołem, gdzieniegdzie wystawały uschnięte drzewa, będące kiedyś elementem licznych parków w bogatej dzielnicy stolicy Chin. Wojska Japonii właśnie lądowały. Aeroptery niemal w powietrzu przekształciły się w lądowe machiny zwiadowcze. Amfibie dotarły jako drugie. Z ziemi wyszły transportowce o wężowatym kształcie i ogromnym świdrze na czele.  Na końcu przyleciały śmigłowce niosące ogromne automaty pokroju tych z japońskich filmów o robotach. Na jednym z nich leciała eskadra mutantów z rudowłosym człowiekiem o krótkiej brodzie. Szykował broń, jeden z mutantów zaśmiał się do Niego:
-Pucuj, pucuj to pewnie ostatnie chwile z twoją ukochaną, hehe.
Mężczyzna odezwał się do niego łamaną japońszczyzną:
-Poprawi to, co Chińczyk spieprzy na Tobie, zboku.
Sąsiadujący z obcokrajowcem żołnierz oparł rękę o jego bark i uspokoił:
-Spokojnie Red-White. Ty nie pierwszy lepszy, ale tak powiedz. Czemu najemnik pochodzenia rosyjsko-amerykańskiego walczy z nami przeciwko swym rodakom i ich sojusznikom?
Red-White wyjaśnił:
-Jak stwierdziłeś Zuo, jestem prostym najemnikiem. Poza tym jebie mnie ten cały komunizm, czy kapitalizm. Jeden i ten sam czort. Niczym poza nazwą się nie różni. Wy za to macie alternatywę, a szczerze… macie ładniejsze kobiety, ha ha!
Żołnierz zaśmiał się z nim i poklepał go po plecach mówiąc:
-Cieszę się, że mój młodszy braciszek mi Cię polecił. Zaraz lądujemy. Skopmy tyłki komunistom.
Cała eskadra wyskoczyła ze śmigłowca, gdy ten po postawieniu olbrzyma na ziemi, zaczął się zmieniać w dwunożny pojazd szturmowy. Żołnierze trafili w sam wir walki, w której piechurzy ze swymi elektrycznymi katanami razili i cięli szeregi zołnierzy Chińskiego Dominium i owoców genetyki rosyjskiej- zmodyfikowanych syntbestii. Tuż przed Red-White’a wskoczył pseudoraptor z metalowym pancerzem i karabinkami ustawionymi na barkach, skierowanych na najemnika. Nim cyborg zareagował towarzysz broni rzucił się na Niego. Red-White ocknął się szybko i wycelowawszy w monstrum strzelił kilkoma seriami ze swego karabinu. Towarzyszy poszli dalej, za cel mieli detonację bazy, w której był komputer sterujący syntbestiami. Monstra były żywymi czołgami owych czasów, z łatwością dziesiątkowały szeregi piechoty, a roboty ledwo im dawały radę. Na pomoc przyszły czołgi z Korei o pokroju pająków i skorpionów. Ich mocne pancerze i armatki na „odwłokach” zrównoważyły szansę obu wojsk. Krew była wszędzie, ludzie i roboty niemal po niej łaziły. Red-White, niemal topiąc się w krwawym błocie zauważył właz odsłonięty przez kilka syntbestii pokroju lwa. Wyskoczył niemal ze swego miejsca i załatwił bestie kilkoma seriami z karabinu. Machnął za sobą i wskazał na właz. Mutanci podbiegli. Jeden z nich wyjął zza pasa urządzenie przypominające pręty złączone w rękojeści w kształcie podnóżka żarówki z guzikiem. Kliknął i pręty zaczęły się kręcić w kółko tworząc laser. Wbił urządzenie we właz i niczym laserowym mieczem zrobił otwór. Gdy klapa spadła od razu wrzucili do wnętrza granaty z nanorobotami. Gdy dym po wybuchu opadł wskoczyli do środka. Korytarze zostały usłane cyber- żołnierzami, którzy umarli na skutek zarażenia. Lecz po chwili pojawiły się droidy i cyborgi. Ostrzał był błyskawiczny. Kilka mutantów padło od razu, reszta zrobiła ze zmarłych tarczę i rozpoczęła kontratak. Red-White przygotował małą bazookę. Ryknął:
-Już!
W jednej chwili mutancie rozeszli się odsłaniając najemnika, który właśnie wypuścił rakietę. Machiny rozsypały się na części. Żołnierze podzielili się na pary i rozeszli się penetrując korytarze. Red-White poszedł ze Zuo.  Komandosi uparcie oczyszczali drogę szukając komputera. Głośne wybuchy sugerowały że niektórzy mieli pecha i zginęli przez system ochrony bazy. Po kilku poważniejszych starciach z machinami trafili do bazy głównej. Japończyk od razu zajął się montowaniem bomb. Red-White pilnował tyłu i drabinki z włazem. Widać, Chińczycy spodziewali się przegranej i dowództwo uciekło nim. Najemnik słysząc syczenie syntbestii powiedział:
-Zuo! Pośpiesz się, bo zaraz z nas zrobią kurczaka w pięciu smakach!
-Nie przeszkadzaj! Muszę ustawić czas, byśmy zdążyli uciec, nim to wybuchnie.
-Nie spiesz się! Jak nie zdążysz nie będziemy się martwić! Ale nie chcę trafić do trumny jako kupa zmielonego mięsa!
Mutant ustawił bombę na 35 sekund i syknął:
-Gotowe!
Red-White widząc pysk pierwszej sytnbestii strzelił z karabinu i wraz z towarzyszem wszedł na drabinkę. Potem jak wyszli na powierzchnię zamknęli właz za sobą i zaczęli uciekać jak najdalej od bazy. W ostatniej chwili uciekli przed wybuchem. Po utracie bazy syntbestie zaatakowały swoich w szale, a potem wybuchły z przegrzania systemów podtrzymujących życie. Zwycięstwo należały do Japończyków. Zuo widząc jak Chińczycy uciekają pod naporem ostrzału wrzasnął z radości:
-Tak! Wreszcie! Rusofile uciekają! Wygraliśmy! Słyszysz Red-White! Wygraliśmy! Red-White…?
Nagle Zuo pod wpływem silnego kopniaka w plecy upadł na ziemię i przeturlał się ze wzgórza. Odwrócił się i zobaczył Red-White’a z bronią wymierzona w niego. Zapytał:
-Co robisz? Żartujesz, prawda?
Szczęk broni sugerował że to nie żarty .Mężczyzna nie odpowiedział, tylko skierował celownik na głowę towarzysza broni. Zuo ryknął:
-Odłóż broń! Co się u diabła dzieje z Tobą?!
Red-White nie słyszał zginał powoli palec przy spuście. Zuo ryknął:
-Nie!!
Mężczyzna słyszął błaganie, lecz nie ustąpił zacinał na spuście mimo iż sam nie chciał to zrobić. Coś w nim wrzeszczało by tego nie robić.
Red-White obudził się cały spocony i wystraszony. Spojrzał dookoła siebie. Był w namiocie nocą w puszczy. Obok niego spali Brock i młodociany Włoch. Mulat jakby przez sen mruknął:
-Nie wrzeszcz tak, jest noc.
…………………………………………………………………………………………………

17 kwietnia 2095 roku

Ledwo po wschodzie Słońca obóz został zwinięty i ekipa ruszyła dalej. Red-White przez cały czas milczał, lecz nikt nie zwrócił na to uwagi. Byli zbyt skupieni na tym, by nie dać się zaskoczyć żadnej bestii. Las Euroazjatycki ciągnął się, od Europy Środkowej, aż po zachodnią Azję, gdzie następnie leżały Himalaje i powiększona po trzykroć Pustynia. Od północy Puszcza zamieniała się w lasostep, a potem w tundrę, a na południu ciągnęła się aż do Morza Śródziemnego i Półpustyni Arabskiej. Zatem las był przeogromny i umożliwiał swobodne przemieszczanie się leśnych stworzeń z miejsca na miejsce. Ekosystem tego środowiska nie różnił się od tego z dawnych lasów. Podstawą nadal były liście i runo leśne, które zjadali roślinożercy, którzy potem padali łupem drapieżników, a ci większych drapieżników, lub po śmierci ze starości padlinożerców. Różnica była tylko taka, że człowiek stał się elementem tego łańcucha, na którego końcu stanowiły, nie wilki, czy wielkie kotowate, lecz ssakoszczury i warantyty- gady pochodzące od waranów, które osiągnęły stałocieplność. Te jaszczurki już przed pojawieniem się człowieka cechował szybszy metabolizm niż u pozostałych. Dzięki wojnie i usunięciu wielu naturalnych wrogów, oraz oczyszczeniu pewnych nisz zaczęły zajmować ich miejsce i tak jak ssakoszczury szybko się rozwijać. Do rangi mniejszych drapieżników dołączyły niedźwiedziowate i… naczelne, które po wymarciu ich naturalnych wrogów szybko zajęły ich nisze i migrować na wschód. Wśród roślinożerców przetrwały jedynie parzystokopytne, trąbowce i gryzonie. Pierwsi z nich zaczęli zajmować nowe obszary i się rozwijać tak jak w epoce lodowcowej, zaś do ich grona dołączyły nieliczne ssakoszczury i warantyty. Na drzewach poza ptakami grasowały drapieżni krewniacy komarów polujących chmarami, oraz najdziwniejszy ewenement ewolucji- małe jaszczurki, które miały błoniaste skrzydła-  Aerosaurus mirabilit, zwane przez tych, którzy je widzieli, a naukowcami raczej nazwać ich się nie da wiwernami. Mimo iż przypominają stwory legend z nimi nie mają nic wspólnego, raczej…
……………………………………………………………………………………………
 
Ekipa zatrzymała się nad olbrzymią rzeką. Nie widząc żadnego przejścia postanowili odpocząć nad jej łagodnym brzegiem. Jessica i Abigaile postanowiły uprać ubrania i skorzystać z tej chwili odpoczynku i rzecznej plaży. Brock zaś z Red-Whitem studiowali mapy, a Figaro coś montował przy dziwnym urządzeniu w kształcie piramidy i z długą tyczką poprzedzielaną bocznymi prętami i zakończona trzema obracającymi się antenami różniej wielkości. Brock kucnął po turecku na ziem i zapytał:
-Ruski, jak sądzisz jak bardzo zabłądziliśmy? Od połowy dotychczasowej drogi sądze, że poszliśmy w złą stronę, bo aparatury zgłupiały.
Red-White położył mapę na trawie i również kucnął. Spojrzał na rzekę, potem odwrócił się do mulata i rzekł:
-Nie ma bata nie zabłądziliśmy, tylko… trochę zboczyliśmy ze ścieżki. Powinniśmy być tu, nad Odrą. Była to rzeka graniczna miedzy Niemcami, Czechami, a Polską, oczywiście przed wojną mutantów. Ludność aż do Uralu praktycznie nie istnieje, a jak widzę wszystko się zgadza, poza ssakoszczurami. To się niewiele różni od azjatyckiej części. Gryfony na przykład i nie tylko. Nie spotkaliśmy dotąd żadnych wilczarów, czy tygronów.
-Powinniśmy się z tego cieszyć- odparł Brock, lecz Red-White zaprzeczył:
-Nie ***. Jeśli coś *** zabiło, bądź wygnało je to oznacza ze jest silniejsze. Same gryfony by tego nie zrobiły, wszak to zwierzęta nocne. Martwię się, że coś gorszego tu przybyło.
-Chrzanisz, nie martw się na zapas. Teraz musimy do cholery znaleźć przejście nad rzeką.-odparł Brock, gdy naglę rozmowę przerwało pikanie aparatu, przy którym majstrował Figaro. Inżynier otarł ręką spocone czoło i z uśmiechem rzekł:
-No, zrobione. GPSMD gotowe.
-Co, ***? Po ludzku szczekaj.
-Nie szczekam, ruska mendo!- ryknął Włoch, a potem przeprosił widząc minę mulata. Zaczął wyjaśniać:
-To urządzenie, które pełni rolę  normalnego GPS-a, lecz na dodatek tworzy mapę całej okolicy w formie trójwymiarowego hologramu w skali jeden do stu. Proszę.
Mówiąc to wcisnął niebieski przycisk na klawiaturze aparatu i z jednej z anten w powietrzu pojawił się obraz terenu, którego środkiem był obóz. W hologramie było widac każde drzewo i każdą nierówność, również na rzece. Red-White od razu znalazł próg rzeczy, który umożliwi przejście. Figaro spojrzał bardziej na północ widząc zarysy ruin. Zapytał:
-A czemu nie przez ruiny? Tam raczej jakiś most powinien się zachować, zwłaszcza w takim lezącym po dwóch stronach rzeki. Red-White walnął go w głowę i warknął:
-Pierwsza zasada. Nie odwiedzaj ruin! Tam czają się najgorsze bestie, poza tym nie wiadomo w jakim stanie są te mosty. Przez ten czas, nikt ich nie doglądał. Bezpieczniej będzie przez las.
Chłopak masując miejsce uderzenia syknął:
-Mogłeś tak od razu, a nie z piąchy.
-Wybacz, *** ruska szkoła. Tak się wbijało rozum do głowy, hehe. Co jeszcze to cudeńko *** potrafi?
Figaro wyjaśnił:
-Wykrywa najbliższe stwory większe od człowieka, te są bowiem najgorsze. Proszę:
Przycisnął żółty guzik i nagle na mapie pojawiły się setki kropek, więc chłopak zmniejszył skalę, aż do obozu i najbliższej okolicy. Pozostało osiem kropek, w tym pięć na plaży tuż pod obozem. Figaro widząc to wyrwał się z miejsca i ryknął:
-Tam jest Aby i Jessica!
Brock słysząc to również błyskawicznie ruszył na ratunek. Red-White został na miejscu przypatrując się pozostałym kropkom. Na plaży jak się okazało dziewczyny spokojnie się opalały wraz… z roślinożernymi płetwcami. Wężokształtne stwory były bardzo łagodne i widocznie nie przeszkadzało im towarzystwo ludzi. Spokojnie zajadały się trawą, która zarastała niektóre rzeczne wydmy. Figaro widząc tą idyllę odetchnął ulgą, potem jednak gdy spojrzał na Aby, a dokładniej jej biust zaciśnięty i częściowo skryty przez górną część kostiumu kąpielowego obudziło się w nim podniecenie. Brock również nie mógł oderwać oczu, lecz nie od Aby, potem jednak spojrzał na chłopaka i powiedział:
-Ej, sierść ci się zjeżyła.
Jessica, rozpoznając głos Brocka ocknęła się, a gdy ich zobaczyła stanęła i ryknęła:
-Wy przepieprzeni zboczeńcy! Co wy tu do cholery robicie?!
Aby wystraszona rykiem siostry również stanęła, lecz poślizgnęła się na płetwa, który zaskoczony tym jęknął poruszając płetwami na brodzie i ruszył do wody. Reszta gadów ruszyła za nim. Aby ledwo uniknęła stratowania. Otrzepała się z piasku i powiedziała:
-Jak chcieliście dołączyć to trzeba było powiedzieć no.
-Co proszę?!- krzyknęła jej siostra, gdy zjawił się Red-White ze strzelbą i ryknął:
-Wypad, *** z plażu i to już!
Nagle woda w rzece zapieniła się i przybrała czerwony kolor. Z wody wyskoczył żółtozielony gad trzymający w pysku płetwa ciągnął go na brzeg. Obok niego pojawił się drugi. Dziewczyny szybko się zwinęły, biorąc ubrania i pranie. Warantyty były na szczęście zbyt zajęte swą zdobyczą, by zwrócić uwagę na mutantów. Red-White odłożył broń. Warknął:
-Miałyście *** szczęście. Dmuchawce to agresywne gady, ***.
-Dmuchawce?- spytał Figaro, gdy z wody pojawił się warantyt podobny do dwóch poprzednich, lecz większy i posiadający narośla od głowy, aż do barków. Nadał je potężnie i ryknął gardłowo. Reszta odsunęła się od zdobyczy, gad podszedł do martwego płetwa i zaczął pożerać co smakowitsze części ciała. Ekipa widząc to odsunęła się z obrzydzeniem. Żadnemu z nich potem nie nabrała ochota na posiłek. Dziewczyny w transportowcu przebrały się (poza widokiem męskiej części zespołu oczywiście) i ekipa ruszyła w stronę progu rzeki. Przed zachodem Słońca przeszła na drugą stronę Odry i ruszyła dalej w Puszczę, która gęstniała z każdym, przebytym kilometrem.
…………………………………………………………………………………………………



IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Reuel
NaNaNaNaNaNaNa Reuel!

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 876


Kopnął cię ktoś kiedyś w rzyć, koziołku?

Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 29 Listopada 2011, 16:31:39 »
Trochę się zbierałem z przeczytaniem tego rozdziału, jednak w każdym względzie mnie ogarnia ostatnio lenistwo... no w każdym razie rozdział bardzo fajny, choć odrobinę gorszy od poprzednich ;) Fajnie jednak było przeczytać o czymś nowym, podróży przez ogromną puszczy i związanymi z tym w tym przypadku komediowymi zdarzeniami ;) Bardzo fajne i chętnie bym przeczytał z jeszcze parę rozdziałów ;D


IP: Zapisane
Fast
Mołdawski Bulbulator

*****

Punkty uznania(?): 12
Offline Offline

Wiadomości: 871


Zobacz profil
« Odpowiedz #10 : 04 Grudnia 2011, 20:45:00 »
Przebrnąłem przez 16-stego marca roku 2083. Ogólnie rzecz biorąc to całe uniwersum wydaje mi się być trochę przejaskrawione, ale to nie wada, tylko subiektywna opinia. Poza tym, miejscami brakuje mi dokładniejszych opisów, ale po kolei...

Cytuj
Poza tym jebie mnie ten cały komunizm
W tym miejscu moja psychika została postawiona na sztorc.

Cytuj
mi Cię polecił
i rzucił się na Niego
Może się nie znam, ale zaimki osobowe z wielkiej litery pisze się przeważnie w listach.

Cytuj
Towarzyszy poszli dalej, za cel mieli detonację bazy
Mogłeś jakiś spójnik dać coby zdanie nie brzmiało sztucznie.

Cytuj
Monstra były żywymi czołgami owych czasów, z łatwością dziesiątkowały szeregi piechoty, a roboty ledwo im dawały radę
Mieszanka wedlowska. Żywe czołgi, którym roboty nie dawały rady. Głębia uniwersum w tym miejscu mnie przytłoczyła.

Cytuj
Na pomoc przyszły czołgi z Korei o pokroju pająków i skorpionów
Czołgi przyszły i w dodatku były pokroju pająków? Jestem chyba zbyt ograniczony, by to sobie wyobrazić.

Cytuj
Krew była wszędzie, ludzie i roboty niemal po niej łaziły. Red-White, niemal topiąc się w krwawym błocie zauważył właz odsłonięty przez kilka syntbestii pokroju lwa. Wyskoczył niemal ze swego miejsca i załatwił (...)
Krew była wszędzie, a ludzie i roboty po niej łaziły. Cóż. Trochę niefortunne to zdanie. Najpierw niemal, po niej łażą, a po chwili ktoś niemal się w niej topi. No i po co ten "pokrój" ? Nie nadużywaj go. Poza tym "załatwić" to można się w łazience - Redek mógł zabić, zniszczyć, zastrzelić, zdezintegrować, zgładzić, wysadzić tamte roboty... łorewaszietmadafuka, ale no po co miał je "załatwiać" ? :) To kosmetyka, ale mnie osobiście drażni i całe szczęście mogę moje zdanie jeszcze wyrazić. Tym niemniej innym może się to podobać. 

Cytuj
Kliknął i pręty zaczęły się kręcić w kółko tworząc laser
Hm. Pręty tworzące laser.... Ciocia wiki mówi:
Cytuj
Laser to generator promieniowania, wykorzystujący zjawisko emisji wymuszonej. Nazwa jest akronimem od Light Amplification by Stimulated Emission of Radiation — wzmocnienie światła poprzez wymuszoną emisję promieniowania.
Niezależnie od tego, jak do przodu poszła technologia, przez te kilkadziesiąt lat, mam wrażenie, że ciężko z prętów zrobić laser. Choć to Twoje uniwersum, więc może być i nawet laser z pianek waniliowych. Tym niemniej trochę to naciągane.

Cytuj
Gdy klapa spadła od razu wrzucili do wnętrza granaty z nanorobotami. Gdy dym po wybuchu opadł wskoczyli do środka.

Cytuj
Red-White widząc pysk pierwszej sytnbestii strzelił z karabinu i wraz z towarzyszem wszedł na drabinkę. Potem jak wyszli na powierzchnię zamknęli właz za sobą i zaczęli uciekać jak najdalej od bazy. W ostatniej chwili uciekli przed wybuchem. Po utracie bazy syntbestie zaatakowały swoich w szale, a potem wybuchły z przegrzania systemów podtrzymujących życie.
Tak po macoszemu potraktowałeś opis ostatniego wielkiego bum... mogłeś trochę to rozwinąć.

Cytuj
Mężczyzna słyszął błaganie, lecz nie ustąpił zacinał na spuście mimo iż sam nie chciał to zrobić
To powyżej musiałeś pisać o bardzo późnej porze, bo niezły kwiate... kwietnik Ci powstał.

Btw.
Cytuj
UWAGA: Od tego momentu zaczynają się elementy tylko dla starszych czytelników. Przekleństwa i seksualne docinki to dopiero początek. Liczę na waszą uczciwość i ci co mają mniej niż 17 lat tu nie będą wchodzić.


Niby to poprawne politycznie itd, ale sensu nie widzę w tym za grosz. Na forum nikt nie moderuje czy tyn i tyn czyta treść, która go nie zdeprawuje. Zresztą z przekleństwami większość spotyka się na co dzień, więc co tu zmieni jedno opowiadanie?  ;)

Zresztą dla mnie lepiej wygląda "***" pospolita niżeli jakaś "k!4w@" czy inne "*****". Bluzganie dla samego rzucania mięsem potępiam, ale jeżeli wulgaryzm służy jako środek poetycki mający na celu stanowcze podbicie dynamizmu wypowiedzi i nadanie pazura konkretnemu bohaterowi to jestem za ; >

Poza tym - skoro już się bawisz w cenzurę, to cenzuruj wszystko. Bo początkowo były gwiazdki, a teraz nagle w środku zdania "jebie mnie to". Widać niekonsekwencje.

Seksualne docinki :) Jak to kiedyś smuggler napisał: "kroocze... znaczy kurczę!" - bądźmy uczciwi - Jackiem Piekarą nie jesteś i nie wiadomo jaką perwersją nam tutaj nie pojedziesz :) Podejrzewam, że Twoje opowiadanie może czytać każdy kto choć raz włączył MTV, albo obejrzał na polsacie film po 19:00 :)

Czemu to piszę? Bo cały ten apel, choć na pewno szczery, wydał mi się zabawny :) No i poza tym bardziej przyciągnie niżeli odepchnie młodszych czytelników. No bo tak to - spojrzeliby na to opowiadanie, stwierdzili: "za dłÓgie..." i wyłączyli :D A teraz pewnie z ciekawości zaczną czytać...

jak ja ; >
Z niecierpliwością czekam na seksualne nowe odocinki.

Na koniec:
Homo sum, humani nihil a me alienum puto, że tak po łacinie dodam  :D

PS: Póki co "wystawiam" ocenę 5/10. Takie uczciwe 5, ładne, skromne, niegroźne. Zupełnie jak moja była.

PS2: Stęskniłem się za Tawerną  :)


« Ostatnia zmiana: 18 Grudnia 2011, 22:33:31 wysłane przez Fast » IP: Zapisane
Strony: [1]    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.107 sekund z 23 zapytaniami.
                              Do góry