Więc najpierw ulubieni:
Z Sapkowskiego:
- Emiel Regis. Za to że jest wampirem, za to że się wymądrzał (sławny tekst Milvy "Pół setki wymyślnych słów gdy starczą trzy: śmierdzi gównem i kapustą!") no i za to że umarł. I to ślicznie umarł: broniąc wiedźmina przed Vilgefortzem
- Sheala de Tancarville. Za świetnie brzmiące dane osobowe, za to że w przeciwieństwie do innych magiczek nie wskakiwała wiedźminowi do łóżka, no i za charakter. Szkoda że nieprzekonana do głębokich dekoltów...
- Jaskier. Realna postać - wesołek lubiący sobie dobrze wypić czy pochędożyć.
Z Tolkiena:
- Eeee... Eeee... Eeee... <rozpaczliwie szuka kogoś> O! Gandalf! Ponieważ lubię typ starego mędrca. No i ponieważ dał się namówić w końcu do wyprania ciuchów (no proszę... Kto by się spodziewał że ich naturalny kolor to biały?)
- Denethor. Piękny przykład pożądającego władzy polityka ale i również nieszczęśliwego ojca. Za całą attitude ogólnie można mu wiele wybaczyć, na przykład maniery przy stole.
Innych autorów:
- Cały babski oddział Achai. Świetne koleżanki, żołnierze i narzędzia do obniżania morale wrogiej armii. No i Biafra, za bycie świnią, oraz Zaan, za to samo i rozwijanie wątku polityczno-gospodarczo-ekonomicznego
- Zedd z Miecza Prawdy - za bycie magiem, logiczne myślenie i tarzanie się w błocie z Ann. Ann też, za stawianie się głównemu bohaterowi. Członkini Ruchu-Anty-Mary-Sue? No i Nathan, za całokształt, i pisanie książeczek dla dzieci.
A teraz już ci mniej...
Z Sapkowskiego:
- Triss, Yennefer, Fringilla Vigo. Za to że dały się wykorzystać seksualnie wiedźminowi. Dodatkowy minus dla tej drugiej, za notoryczną recydywę. Co on w sobie takiego ma?
Z Tolkiena:
- Arwena. Za bycie elfem co samo w sobie stanowi dla mnie DUŻY minus, za puszczanie się z śmiertelnikami i za niesłuchanie ojca. Co jak pamiętamy, niosło ze sobą skutek śmiertelny.
- Frodo i Sam. Nie dość że ukarani przez los głupimi imionami i nazwiskami, to i jeszcze przedstawiciele tamtejszych Pigmejów, pozbawionych dobrodziejstw jakie niesie ze sobą przemysł obuwniczy. I pozbawieni jakiejkolwiek rekompensującej te braki cechy.
PS. Egzeq - Elfy na biegun. Bez biletu powrotnego!
PS2. Fehu - Galadrielę toleruję, ale ona taka tragiczna nie jest, jest w porządku. I chyba nie chcesz mi wmówić że pozostałe elfy są pozbawione tego organu wewnętrznego?