jednakże to bardziej solidny kawał rzemieślniczej roboty niż kunsztowne dzieło, takie jak "Władca Pierścieni" czy "Miecz Shannary".
Właśnie. Gra o tron to zajebisty hamburger. Opierdoli się to i człowiek jest nawet najedzony. Ale daleko tej sadze do wykwintnych dań z kuchni (i teraz tu proszę sobie wybrać tę, która jest według was najbardziej ĄĄĄĄ i ĘĘĘĘ) włoskiej/chińskiej/mołdawskiej/etc.
Styl Martina imo jest raczej prosty, mało fantazyjny, ale strawny, smaczny i nawet wciągający. Tolkien zaś, to już wyższa kategoria wagowa literatury. I nie piszę tego dlatego, że ,,Słowacki wielkim poetą był", ale i tak nie zamierzam tego uzasadniać, bo to wątek o PLiO.
Co do wypowiedzi Andre...
Cóż. Starkowie to mój ulubiony ród. Wynika to z tego faktu, że jestem raczej prosty lwopies i lubię takich zwyczajnych protagonistów, na których kreowani byli Starkowie. Poza tym Sean Bean był dobrym Boromirem, więc no siłą rzeczy Starkowie to moi faworyci.
Nie sposób jednak nie zgodzić się z Twoimi zarzutami. Tym niemniej poruszasz dużo szerszą kwestię, jaka zaczęła mnie razić ostatnimi czasy w twórczości Martina, a jaką wszyscy się zachwycają. Ten tzw. ,,realizm". Tym niemniej - faktycznie, Ned zachował się jak idiota. Gdy tak przeanalizować wszystko to co zrobił, to można snuć teorie o jakiejś przedwczesnej demencji. Jakim cudem on się uchował? Chociaż z drugiej strony, da się jakoś tam tego biednego Starka obronić. Że stolyca, że inni ludzie niż na Północy, że honorowy, że nie przewidywał zrobienia mu takiego świństwa... I ja to nawet kupuję. Wiecie, że większość Polaków w XVIII wieku, nawet nie wyobrażało sobie, że inne państwa mogą dokonać rozbiorów? IM SIĘ WE ŁBACH NIE MIEŚCIŁO, ŻE ICH SĄSIEDZI MOGĄ IM ZROBIĆ TAKIE ŚWIŃSTWO I ZABRAĆ CAŁY KRAJ. A zatem - idiotów nie sieją. Ned mógł się pomylić.
Gorsza rzecz - syn wdał się w ojca... Robb, gnoju, dlaczegóż to zrobił? Dlaczegóż? Wszystkie jego poczynania od pewnego momentu stają się no... niedorzeczne. Absurdalne wręcz. Chociaż scena egzekucji Karstarka to i tak moja ulubiona
Zważywszy, że ja głównie bazuję na serialu i czytaniu w wolnym czasie internetów (tak żeby samemu sobie spoilerować i nie dawać potem róznym kurf[ananas]om satysfakcji) to na widelec wziąłbym jeszcze ostatnio zabitego Oberyna. Lubię Czarka Pazurę, więc i ten gościu jest na propsie.
To do czego od samego początku zmierzam - realizm Gry o Tron.
Jak to ktoś w internetach napisał:
Można powiedzieć, że statystyczny wieśniak w Westeros ma siostrę, która jest dziwką w stolicy.
Gra o Tron nie jest realistyczna. Jest fatalistyczna. Nie chodzi o to, by pełna była happy endów, wesołych przygód i radości, ale prawda jest taka, że ten przerysowany fatalizm dla mnie jest nudny i przewidywalny. IMO jest to słabe. Fakt, jak ktoś lajkuje na fejsbuku strony w stylu: ,,cynizm, nihilizm, sarkazm, orgazm" no to dla niego Gra o Tron będzie lekiem na całe
zło dobro tego świata. Prawda jest jednak taka, że -> prawdziwy <- świat tak nie jest. Warhammer także jest przesiąknięty mrokiem i każdy tam jest potencjalnym demonem, kultystą, mutantem - ale no nie mówimy, że warhammer jest realistyczny. Mówimy, że to dark fantasy.
Swoją drogą - tu taka wolna myśl - po co na siłę szukać realizmu w sadze fantasy, która z założenia jest fantasy i fantasy jest napisane na okładeczce no... ale chust. Zacząłem wywód to i skończę.
Osobiście uważam, że Martin po prostu za bardzo się podjarał tą swoją ,,złą" sławą mordercy lubianych postaci. No i fajnie. To było całkiem strawne, tak do krwawych godów. To były dwa naprawdę dobrze przeprowadzone zwroty fabularne (pomijając idiotyzmy Neda i Roba, ale tego w tej chwili nie poruszam), która wywołały zaskoczenie (śmierć ,,protagonisty" i śmierć syna, który miał go pomścić). Tym niemniej dalej staje się to troszkę takie no... przewidywalne.
Powiedzcie mi - czy kiedy oglądacie horror, który opiera się w głównej mierze na paskudnych mordach wyskakujących nagle z ciemnego kąta to jesteście przerażeni? Może fotelu w podskoczycie, ale za chwilę i tak wzruszycie ramionami. Tu jest tak samo. Podejrzewam, że Martin na tym co jest nie poprzestanie i dalej będzie nam serwował tylko straszne mordy w postaci nagłych zgonów, wyskakujących z ciemnego kąta. Przykład? Chociażby śmierć Czarka Pazury. No i się niestety stało to co przewidywałem. Zanim w ogóle ktoś mi to zaspoilerował to czułem, że Oberyn przegra. Zakładałem oczywiście, że zginie normalnie, ale że Martin lubi być przewidywalnym, nawet w kwestii mordowania postaci, to postanowił, że da się przez chwilę pocieszyć czytelnikowi, by potem nagle zza ciemnego kąta wyskoczyła ów ciemna morda, o której mówiłem - tym razem - w postaci Góry. Problem polega jednak na tym, że imo tu nie było żadnego realizmu.
Wielki wojownik, który spędził lata pośród najemników, walczący z największym badassem po tej stronie Łaby czy tym Wisły, nie wpadł na to, by jednak jakoś się zabezpieczyć na wypadek nagłego ataku. Zamiast przyszpilić go do ziemi swoją włócznią to postanowił nad nim stać i troszkę zagrać pod publikę. Czarek, ja Cię lubię, ale wiedziałem, że jak zaczniesz gwiazdorzyć to spieprzysz sprawę. Wiedziałem Czarek. Pamiętasz Psy jak Ci kciuk obcięli?
Jeszcze raz - doświadczony wojownik, nie ogarnął, że walczy ze sterydowym mutantem większym od Roberta Burnejki i dał mu się zabić w tak idiotyczny sposób. Idiotyczny. Góra nie zadał mu żadnego śmiertelnego obrażenia w czasie walki (i to bym akurat kupił dajmy na to. Kupiłbym, że Oberyn przegrywa pojedynek, ale Góra umiera od trucizny i poniesionych ran dzień później. Albo by patosu stało się zadość, że pada na twarz, tuż po ucięciu Pazurze łba), ani nic z tych rzeczy - po prostu musiało być WOOWWww1111. Czytelnik musiał po raz kolejny zobaczyć, jak to jest w tym prawdziwym życiu.
To nie jest ,,realizm". To jest słaby zabieg fabularny w tej postaci, że każda postać, której ludzie kibicują ma umrzeć, a przed śmiercią dostać chwilowego porażenia mózgowego. No bo umówmy się, że ludzie, którzy byli jak... jak Chrabąszcz, jak gajowy, jak Tommy Lee Jones, nagle popełniają przed śmiercią takie błędy w logicznym rozumowaniu, że... no nawet niejeden gimnazjalista pozazdrościłby wyczyniania takich głupot. Niestety na tę chorobę cierpi wielu bohaterów, w tym chociażby Khaleesi - komunistka, ale ona jest trwale upośledzona, bo nie wyrosła z socjalizmu.
A teraz przejdźmy na chwilę na rodzimy grunt do naszego ASa. Stary dobry wiedźmin imo jest sto razy bardziej prawdziwszy i sto razy bardziej ,,realistyczny", niż ta cała Gra o Tron, pomimo tego, że zagęszczenie magicznych stworów na kilometr kwadratowy jest u Geralta sto razy większe. To świat, w którym ,,skurfy[pomarańcze]syni będą zawsze", ale mimo tego napotykamy tutaj również i dobrych ludzi. Fakt, faktem świat u Sapka (a także sam wiedźmin) również jest na swój sposób przesiąknięty swego rodzaju nihilizmem, ale w tym wydaniu jest on po prostu logiczny i strawny. Okazuje się, że to nie potwory, a najczęściej ludzie są groźnymi bestiami, a ci, których posądzilibyśmy o najgorsze bywają zwyczajnie tymi, których los nie oszczędził. I to też jest prawda. W życiu spotkamy więcej ludzi, którzy zostali skrzywdzeni, niż tych, którzy krzywdzą bo brutalność jest zajebista i tak bardzo wpisana w naszą naturę. Co więcej - sam właśnie dopuściłem się błędu logicznego pisząc, że spotkamy ludzi dobrych. Błąd. Natkniemy się po prostu na ludzi, którzy mają swoje dobre i złe strony. Którzy bywają chamscy, wredni, głupi, ale też bywają poczciwi i pozytywnie rozczarowujący. Pamiętacie może końcówkę sezonu burz i to, kto wyłowił wiedźmina z wody? To jest właśnie realizm (którego jak już wspominałem - i tak IMO nie powinniśmy się, aż tak bardzo doszukiwać w książkach fantasy). Przypominam również końcówkę Pani Jeziora i decyzję jaką podjął ten Sztuczny Ogień Tańczący na Krużganku czy jak on tam miał.
Realizm w wydaniu Martina, to tani realizm, a w zasadzie fatalizm, który idealny jest dla internetowej gawiedzi.
Realizm w wydaniu Sapka imo jest o klasę wyżej. Podobnie zresztą jak konstrukcje postaci, opisy, a także styl i zabawa słowem. + Humor, który w jednym, cieniutkim - w porównaniu do dzieł Martina - tomie prozy Sapka zjada wszystkie ,,wesołe" akcenty z czterech tomiszczy PLiO.
PS. Nawet lubię tę Grę o Tron, pomimo zarzutów.
PS2.
Pamiętamy Fred, trzymaj się. Zadbaj by aniołkom nie puszczały zwieracze, żeby nie spadł na nas gówniany deszcz. Na mojej marynarce, za którą dałem 1500 papierów, będzie widać różnicę.