Podobnie nie jestem pewien czy odcięcie partii od finansów z budżetu państwa wyjdzie nam na dobre. Bo przecież skądś oni te pieniądze będą brać. Teraz pokombinujmy chwilę - skąd?
Jeżeli mam być szczerym, to i ja nie wiem jaki sposób finansowania partii politycznych byłby najlepszy. Rozumiem, że wielu ludziom nie podoba się, że za pomocą ich pieniędzy politycy zaspokajają swoje potrzeby, ale czy jest jakiś bezpieczniejszy sposób niż finansowanie partii z budżetu państwa?
Fast, chciałbym jednak zaznaczyć, że pytanie referendalne brzmi tak:
Czy jest Pani/Pan za utrzymaniem dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
Przecież udzielenie negatywnej odpowiedzi na to pytanie nie musi oznaczać, że partie polityczne przestaną być finansowane z budżetu państwa. Jeżeli dokładnie przyjrzeć się temu pytaniu, to równie dobrze może ono oznaczać, że partie polityczne nadal będą finansowane z budżetu państwa, ale na innych zasadach, bo pytanie jest o utrzymanie dotychczasowego sposobu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Nie ma nic jednoznacznie o zniesieniu finansowania partii politycznych z budżetu państwa.
Martwi mnie właśnie to, że ludzie to pytanie interpretują jako możliwość zablokowania finansowania partii politycznych z budżetu państwa, co niekoniecznie musi być prawdą. Gdyby sformułować pytanie po ich myśli, to wyglądałoby ono zapewne tak:
Czy jest Pani/Pan za zniesieniem finansowania partii politycznych z budżetu państwa?
a jak wiadomo, pytanie referendalne tak nie brzmi.
Trzecia kwestia jest imo najciekawsza i jeżeli dostosowywanie urzędniczej wykładni miałoby mieć rzeczywiste przełożenie na sytuacje stricte życiowe, to byłoby super. Przy pomyślnych wiatrach - może udałoby się ukrócić rujnujący wpływ niektórych urzędasów, co paroma papierzyskami potrafią zniszczyć człowieka. A później po latach taki człowiek dostanie odszkodowanie na kwotę, która wystarczy mu na kawałek sznura żeby się powiesić.
Akurat to pytanie referendalne jest już po prostu nieaktualne, bo została ogłoszona ustawa, która wprowadza zasadę rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika. Co ciekawe, ustawa ta została podpisana przez Prezydenta Bronisława Komorowskiego, który wcześniej sam był inicjatorem, aby ta sprawa była rozstrzygnięta w referendum.
Jedyne bardziej konkretne pytanie, to pytanie o jednomandatowe okręgi wyborcze i tutaj jestem zdecydowanie na nie.
Czyli generalnie pierwsze referendum ma trzy pytania, z czego jedno jest już nieaktualne, drugie jest niejednoznaczne i równie dobrze może do niczego nie prowadzić, a w miarę poprawne jest tylko trzecie.
Cóż, według mnie ani jednego, ani drugiego referendum w ogóle nie powinno być, bo pytania formułowane w taki sposób mijają się z celem. Jedynym pozytywem (choć raczej bym to nazwał "plusem ujemnym") jest to, że przy całej tej dyskusji o referendach wyszła hipokryzja kilku osób.
A, jeszcze może o czymś wspomnę, tym razem odnośnie drugiego referendum. Pytanie o lasy i strach przed ich prywatyzacją wziął się tak naprawdę z depeszy ujawnionej przez WikiLeaks, więc nie jest tak, że ta obawa jest kompletnie nieuzasadniona.