Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: 1 [2] 3 4 5 6    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Opowieść z Ashan (Czytany 37624 razy)
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #15 : 13 Czerwca 2010, 11:41:37 »
Dzięki za dostrzeżenie kilku błędów Sylathie, też nie jestem polonistą (ukończyłem bio-chem i idę studia ścisłe), ale tu musze zwrócić tobie uwagę w kilku sprawach:

1.Być może, choć wydaje mi się że to pokazuje, że miejsce się zmieniło przez nekromantów, a nie nekromanci miejsce zamieszkania.
2. Akurat to wina laptopa w innych jest odddzielnie.
3. Minęła mu podczas tworzenia, bo wtedy Kha-Rael mu powiedział czemu ma to zrobić.
4.Tu muszę ci przyznać rację. Dopiszę parę zdań by to uściślić.
5.Tak, tu trzeba usunc przymiotnik i końcówkę czasownika, oraz dodać przecinek.
6.Tu mi sie wpisało "ae" i perzez przypadek, zamiast "a" usunąłem "e".
7.Nekrofil to akurat nie potoczny, to słowa oznacza "miłośc do śmierci", od nekrofilii, tak samo zoofilia, czy pedofilia. Rozumiem gdybym tu napisał animals, czy coś innnego. Ścierwo jest starym rzeczownikiem oznaczającym coś martwego, gnijącego. Użyłem go by uwidocznić stosunek demonów do nekropolii.



IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Sylu
książe Szlezwiku, hrabia Esbjerg

*

Punkty uznania(?): 17
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 232


Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem.

Zobacz profil
« Odpowiedz #16 : 13 Czerwca 2010, 22:39:25 »
Więc jeśli mu ochota minęła podczas tworzenia, to powinieneś o tym poinformować, np. Z ochotą robił ową pracę, jednak szybko mu minęła, gdy się dowiedział, że zabieram ich ze sobą. Teraz widać, że ta "ochota" mijała podczas pracy, a nie po niej.

Co do punktu 7, masz rację, nekrofil nie jest wyrazem potocznym.


IP: Zapisane
Cytuj
Nigdy nie ogarniam czy Sylath żartuje, nie ogarnia, czy udaje, że żartuje, a tak naprawdę nie ogarnia. Albo udaje, że nie ogarnia, a żartuje.
- Unkown
Psychol55
Ja słyszę a ty słuchasz

******

Punkty uznania(?): 2
Offline Offline

Wiadomości: 441


Krytyk Fasta

Zobacz profil
« Odpowiedz #17 : 29 Lipca 2010, 14:57:05 »
No no czytam teraz wszystkie tawerniane  opowiadania itp. i muszę stwierdzić ,że to jest równie genialne jak np: opowiadania Hellsa czy Fergarda i twój styl mówi sam za siebie jest trochę podobny do prozy sapka,cięty język itp. to wszystko dodaje smaczku i charakteru

Pozdrawiam :)


IP: Zapisane
http://emikozinska.wix.com/emi-kokoz-art

Sprawdźcie co robi moja siostra!
Laxx
Tawerniana Diablica

*

Punkty uznania(?): 10
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1 426


Posiadaczka Piekielnej Patelni

Zobacz profil
« Odpowiedz #18 : 29 Lipca 2010, 15:16:13 »
Bardzo podoba mi się Twoje opowiadanie Belegor :) Raz, że o tematyce Herosów, to w dodatku o Sheogh... ;) Piękne opisy i pikantne szczegóły; to lubię :) Szkoda tylko, że teraz je dopiero zauważyłam, wybacz ;D


IP: Zapisane
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #19 : 05 Sierpnia 2010, 12:30:10 »
Wybaczcie mi, że to tak długo zajęło, lecz byłem przez długi okres czasu skupiony na konursie i wersja demo worda padła (świnie nie mogli mi od razu zainstalowac pełnej, by zarobić więcej). Oto nowy rozdział mej opowieści.

Rozdział piąty: Upokorzony arcymag

 Z powodu walki z nekromantami Hereshu ekspansja moich wojsk na Srebrne Miasta znacznie sie opóźniła. Wielce mnie to dręczyło z tego powodu, że z czasem coraz trudniej będzie ukryć obecność armii demonów w Ashan. To tylko kwestia czasu gdy ktoś ją zauważy i powiadomi o tym Imperium jednorożców. Wtedy mogłaby się powtórzyć historia z ostatniej wojny, czego za wszelka cenę, chciałem uniknąć. Musiałem działać bardzo szybko, ponieważ dopóki nie zniszczę wszystkich sojuszników imperium oraz nie zabije Raelaga i Saretha dopóty nie pokonam Imperium i nie uwolnię swych braci oraz Pana z więzień Sar -Ellama. Wysłałem Varga do odbudowanych miast, by strzegł rozwoju nowej armii, którą potem ruszy na Imperium, gdy ja je zaatakuje od strony Grimheimu. o dobry pomysł, nikt przecież nie wygrał walcząc jednocześnie na dwóch frontach. Narazie jednak, trzeba było zająć się inwazją do kraju czarodzei. Statki były gotowe, na moje szczęście nie wszyscy nekromanci podzielali pogląd Arantira i nie wypłyneli wraz z nim szukać czaszki cienii. Gdy się ich pozbyłem, okręty były wolne i wystarczyło tylko przebudować na potrzeby mej armii. Miałem już wyjść ze swego namiotu by spojrzeć na porty przed załadunkiem, gdy nagle wbiegła sukkubka. Była zdyszana, wyglądała jakby uciekała przed całym stadem rozchoconych diabłów. Rozdarte szaty sugerowały iż po drodze natrafiła na przynajmniej jednego inkubusa. Uklękła przede mną mówiąc:
-Mój Panie, mam wieści z granicy, to pilne mój władco.
Zaskoczony tym, że nawet ośmieliła się pierwsza wypowiedzieć się przede mną, odrzekłem patrząc na nią z góry i przydeptując jej zbyt wijący się ogon:
-Mów! Co się dzieje w Srebrnych Miastach i przy jego granicach.
Jeszcze mocniej nacisnąłem jej ogon, by szybciej powiedziała. Sukkubka jęknęła cicho i wysapała:
-Emisariusz... Imperium..au... przybyć ma .... do Miast...by spotkać się zzzzz.... władcą krainy Zehirem.... spotkanie ma by podczas.... jego urodzin...w... stolicy kraju.
Podniosłem swą noge, uwolniwszy jej częściowo zmiażdżony ogon. Miałem ochotę skręcic jej łeb, lecz oszczędziłem ją gdy Jeneth, która leżała na karminowej sofie popatrzyła pożądliwie na Nią. Za to moje mysli zaczęły krążyć wokół usłyszanych wieści. Plan nie poszed tak jak się spodziewałem. Paladyni owszem połknęli przynęte, lecz te zakute łby postanowiły sie poradzić magów co robić z obecnościa nekromantów w Ranaarze i hordą nieumarłych orków z Heresh. Przywódcą arcymagów jest Zehir- Przewodniczący Srebrnej Czarodziejów, ten fircyk i pyszałek o krzywej gębie i króliczym głosem, z włosami jak z podbrzusza ogrzycy. Ten sam czarodziej, który ośmielił się wtargnąć do Sheogh i walczyc z mym ojcem i ten sam, który zabił moja matkę. Już miałem ryczeć z wściekłości, gdy nagle delikatne dłonie oparły sięna mych barkach. Do mych uszu dotarł szept Jeneth:
-Nie martw się mój Panie. Mamy czas, cały miesiąc do uroczystości, poza tym nie jesteśmy sami. W Wolnych Miastach wciąż mamy wiernych wyznawców Urgasha wśród magów i myślicieli. Przewodzi im Phenrig. Przyjmie twoją armadę w porcie Jesslyn, na północ od ruin Stonehelm.
Mówiąc to masowała mi barki, przez co mimowolnie mruknąłem z przyjemności. Wiedziała gdzie są moje wrażliwe miejsca. Odpowiedziałem Jeneth z usmiechem:
-Ty wiesz zawsze jak mnie rozluźnić i uszczęśliwić.
Wtedy odwróciła mnie ku sobie. Nie miała na sobie niczego z pzewiewnej szaty z woalu, jaka miała na sofie. Przybliżyła się do mnie i zdejmując pas z pochwą i mieczem odrzekła półgłosem:
-To nic. Wciąż masz spite mięśnie, musisz się zrelaksować. Dobry dowódca nie powinien pokazywać, że jest czym w ogóle zdenerwowany. My cię rozluźnimy.
Zaciekawiony spojrzałem z ukosa na Jeneth i zapytałem:
-Wy?
Zanim zdążyłem zrozumieć wypowiedź mej kochanki, poczułem jak ktoś z drugiej strony zdejmuje ochronę skrzydeł i tylna część napierśnika. Była to ta sama sukkubka, która przybyła z wieściami, które mnie rozzłościły. Wiedzć co się święci rozkazałęm strażnikom mego namiotu nie wpuszczać nikogo oraz zasłonić wejście. Gdy to zrobili wnetrze namiotu przybrało mój ulubiony krwistoczerwony kolor, przez co jeszcze bardziej nabrałem ochoty na igraszki. Teraz mogłem się naprawdę rozluźnić.
...............................................................................................
Rejs trwał trzy tygodnie. Cały ten czas korespondowałem z Phenrigiem oraz rozluźniałem się z Jeneth i jej służkami. Jednakże pomimo dostoswania galer do potrzeb demonów, to większość moich żołnierzy cierpiała na morską chorobę oraz szkorbut. Jeszcze gorzej sie czuli po zażywaniu leków Derengara, nawet widok najatrakcyjniejszych sukkubek bez szat nie poprawiał ich samopoczucia. Widać demony nie czują się zbyt dobrze na wodzie. w takim stanie armia nie będzie w stanie walczyć od razu, dlatego postanowiłem dać im wypocząć jeszcze tydzień w miastach zanim wyruszę do Srebrnych Miast. Phenrig obiecał, że wszystko przygotuje na godne przyjęcie, każdego mego  żołnierza. Mag ten wielce mnie zainetresował, głównie dlatego, że to on wychował tego zdrajcę Saretha oraz, ze pomagał Menelagowi w poszukiwaniach smoczego czerepu. Jest wiernym kultysta, który zajął miejsce tragicznie zmarłego przyjaciela oraz szybko zorganizował społecznośc i kult by nie zginął podczas ogólnej czystki po wojnie. Jednocześnie stał się jednym z powazanych magów, którego Srebrna Liga szanowała. Wydaje się zatem, że duzo musi wiedzieć o kraju czarodziei, a taka wiedza byłaby mi wielce potrzebna.
Gdy tylko oczom moich zwiadowców stojących na bocianich gniazdach ukazał się ląd, juz przy moich okrętach pojawiły się małe łódki prowadzące okręty w wolne, przygotowane miejsca w porcie. Ludzie Phenriga opracowali każdy szczegół lądowania. statki zacumowano w prywatnych portach radnych miasta Jesslyn- którzy się równiez okazali kultystami. W magazynach przygotowano miejsce dla mych wojsk. Tam mogli wypocząc, aż nabiorą siły do walki na pustyni. Gdy wraz z Jeneth zszedłem z pokładu przed nami juz stała dorożka ze z mahoniu i złotymi ozdobieniami po bokach i z tyłu powozu. Weszliśmy do środka, gdy dorożkarz otworzył przed nami drzwi. W środku było bardzo wygodnie i komfortowo, nawet jak dla demona ze skrzydłami. Przez okna powozu było widać kwitnące, bohgate i piekne miasto pełne ludzi, elfów, i krasnoludów, który tu mieszkali, lub przybyli by kupować lub sprzedawać towary. Wątpię by mieli jakakolwiek świadomośc tego, że w ten sposób wzbogacaja wyznawców Urgasha oraz dostarczaja nam informacji potrzebnych do mej kampanii- no cóż pszczoły nie muszą wiedzieć, że pracują dla pszczelarza. Karoca wiozłą wiozłą nas do kapitolu, zbudowanego na modłę Srebrnych Miast. Kolumny z białego złota błyszczały w pełnym słońcu południowego Ashan. Przed wejściem czekał na nas młody człowiek o czarnych włosach i śniadej cerze. W swej jasnoponarańczowej wstędze, ciemnoczerwonej todze i sandałach ze skóry wiwerny wyglądał jak syn bogatej, szlaheckiej rodziny, lecz czarna obręcz na nadgarstku sugerowała iz jest tylko niewolnikiem- niewolnikiem bogatej i ważnej osobistości tego miasta, czyli Pheriga. Zaprowadził nas po schodach do pierwszego piętra i przez korytarze ozdobione marmurowymi posagami i obrazami z atłasu. Przyprowadził nas do ogromnej komnaty, w której każda ściana była zakryta szafami z księgami. Pośrodku sali był dywan z wysokiej jakości wełny owiec z Grimheimu. Wzór na dywanie sugerował iz był robiony w Srebrnych Miastach. Na nim był stolik, które podnózki były rzeźbami półnagich nimf, a przy nim trzy ogromne krzesła obite akamitowymi poduszkami. Na jednym z nich siedział wyłysiały starszy człwoiek, wysokiego wzostu i o przenikliwym wzroku. Bez wątpienia był to Phenrig.
// ciąg dalszy nastapi- roboty domowe//


IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Psychol55
Ja słyszę a ty słuchasz

******

Punkty uznania(?): 2
Offline Offline

Wiadomości: 441


Krytyk Fasta

Zobacz profil
« Odpowiedz #20 : 05 Sierpnia 2010, 14:55:29 »
Smaczne i zdrowe czekam na kolejne  powodzenia w dalszej twórczości :D


IP: Zapisane
http://emikozinska.wix.com/emi-kokoz-art

Sprawdźcie co robi moja siostra!
Bandaro
Użytkownik jest na liście obserwowanych Obserwowany
******

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 477


Dziki z natury...

Zobacz profil
« Odpowiedz #21 : 05 Sierpnia 2010, 15:15:52 »
Świetne opowiadanie Belegor, ciekawe, pikatne, w końcu demony nie są święte, ludzie i inne stworzenia też nie. Jako jedyne na tawernie nie zniechęciło mnie początkiem, (:ok:) czytałem dalej i podoba mi się nadal. Inne po pierwszych 5-10 linijkach mnie nudziły i nie mogłem ich czytać :/ Twoje przeciwnie, oby tak dalej. Nie wyłapię ci niestety błędów bo nie mam do tego oka i też ochoty, fachowym krytykiem nie jestem i mogę jedynie chwalić, lub nic nie mówić.

P.S. Czekam na kontynuację.


« Ostatnia zmiana: 05 Sierpnia 2010, 15:20:34 wysłane przez Bandaro » IP: Zapisane
Laxx
Tawerniana Diablica

*

Punkty uznania(?): 10
Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiadomości: 1 426


Posiadaczka Piekielnej Patelni

Zobacz profil
« Odpowiedz #22 : 05 Sierpnia 2010, 17:06:24 »
Kurcze, bardzo fajnie piszesz :)

Szkoda tylko, że urwałeś w momencie, w którym akcja powinna się rozkręcić. Czekamy, czekamy :) :)


IP: Zapisane
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #23 : 05 Sierpnia 2010, 23:14:43 »
// oto ciąg dalszy//

Starzec wstał z sofy i z ukłonem powiedział:
-Witajcie w domu wierego sługi waszego władcy i ojca. Jesteśmy wielce wdzięczni za przyjęcie naszego zaproszenia.
Widząc to lekko się uśmiechnąłem i usiadłem na krześle wygodnie opierając stopy na siedzisku starca, by pokazać, że to ja rozdaje karty w Jesslyn. Widać, nie spodobało mu się, lecz on odwrócił wzrok ode mnie i spojrzał na Jeneth, która usiadła równie bezszczelnie i prowokacyjnie jak burdelmama kusząca młodego mnicha. Odpowiedziałem mu:
-Dzieki temu owszem oszczędziliśmy nieco czasu. Jak szybko się dowiedzieliście o naszej obecności?
Mag skłoniwszy głowę odrzekł mi:
-Wasz szpieg został złapany przez patrol gremlinów, golemów i magów, lecz szybko udało się nam ich odbić. W Srebrnych Miastach mamy wierne nam oddziały, które tylko czekają na nasz rozkaz. Opowiedziała nam wszystko. Widać spisała się, skoro w tak szybkim tempie dotarliście do Jesslyn tuż pod nosem Imperium.
Na słowa "spisała się" uśmiechnąłem sie szelmowsko, wspomniawszy o jej wyczynach w namiocie tuż przed ostatnimi przygotowaniami do rejsu. W odpowiedzi mu rzekłem:
-Tak. Wiesz czemu tu przybliśmy?
Wtedy oczy Phenriga zabłysły. Widać, tylko czekał na moment, w którym ten temat poruszę. Odpowiedział mi:
-Pewnie by zniszczyć Imperium Jednorożców, poprzez pokonanie ich sojuszników, tak?
Podniosłem lewą ręką i poziomo pomachałem dłonia, mówiąc:
-Niecałkiem, staruszku. Celem owszem i jest Imperium, lecz nie głównym. Szczerze nie jest ono juz takim silnym krajem, moja matka  łatwością owinęła  te zakute łby wokół swego palca. Nie musieliśmy prawie w ogóle działać, sami siebie niszczyli.
Mag zaskoczony moja wypowiedzią zapytał:
-Zatem Panie jesteś...?
-Jam jest Kha-Rael, syn Biary.
-Ojca?
-Zgadnij, dziadku.
Phenrig kalkulował wszystko cożem powiedział. Byłem bardziej podobny do swej matki niz do ojca, lecz moje imię, postawa wobec niego, charakter i temeprament oraz hełm  powinien mu nasunąć jakże ten oczywisty wniosek, jednakże jak sie potem okazało on mnie porównał do kogos zupełnie innego, do osoby, której znienawidziłęm bardziej niż Saretha, do zdrajcy, którego imienia próbowałem na wszelkie sposoby wymazać z pamięci. Po chwili jednak, próbując się mi przypodobać odpowiedział:
-Samo imię mówi, żeś syn władcy Sheogh. Zatem co jest twym celem Panie?
Nie musiałem ukrywać przed nim prawdy, mag był wiernym sługą, długo ubolewał nad zdradą Saretha, lecz mimo to dalej nam służył wiernie, więc zasłużył na drugą szansę. Wyjaśniłem mu:
-Zabicie wszystkich tych, którzy zabili moja matkę, oraz zdradzili Urgasha. Poza osobistą zemstą osłabię Ashan i otworzę przejście dla mych braci. Na wschodzie, w sercu gór Ranaaru są trzy miasta, w jednym z nich ukryłemWielką bramę, którą umieszczę w Talonguard. Tam bowiem leży idealnie w sercu Sheogh, poza tym już tam otworzono przejście. Smoczy czerep nie będzie do tego potrzebny.
Mag był wielce zdziwiony mym planem, ale musiał mi uwierzyć, przecież siedzę przed nim pomimo iż niema żadnego zaćmienia. Chciał się zapytać jak to zrobiłem, lecz jednym wyraźnym gestem kazałem mu milczeć. Usłuchał, więc kontynuowałem swą wypowiedź:
-Jednakże nadeszły pewne komplikacje. Pomimo iż ludzie uwierzyli w wojne orkijsko- nekromacka wysłali posłańca do tego... Zehira by prosic o radę lub wsparcie, coś im się nie spodobało, widać byli w sojuszu z obydwoma krajami.
Phenrig nieśmiało powiedział:
-Owszem. Orkowie po ostatniej wojnie zaćmienia za pomoc w walce z wami otrzymali od Imperium pólnocno-wschodnie ziemie i zawiązali sojusz. W przypadku Heresh finansowali oni flotę Arantira oraz dokonali kilka transakcji handlowych z nekromantami. Po spaleniu ksiestw  Kruka, jelenia i Byka rycerzom groziła śmierć głodowa, zniszczyliście ich najwieksze spiżarnie. Heresh wykorzystało to i stało się głównym dostawcą zboża. Po tym jak nagle ustały dostawy poczuli się zagrożeni.
Zniecierpliwiony rzekłem magowi:
-To wiem, ale tak szybko? Jest słabsze niż sądziłem. Teraz należy opracować plan schwytanie go, wraz z Zehirem zanim skończą naradę. Co jest aktualna stolicą Srebrnych Miast?
Phenrig szybko, pewnym głosem odpowiedział:
-Nadal Al- Safir. To niedaleko stąd, zaledwie trzy dni drogi.
Odrzekłem mu:
-Ale to i tak za dużo dla mej armii. On nie jest głupi, nie złapie sie w pułapke zastawiona przeez demony, szybko wyczuje naszą magię. W koncu to arcymag. Ale zaraz, mówiłeś że masz tam wierne tobie oddziały, tak?
Mag zrozumiał mój tok myslenia i z uśmiechem powiedział:
-Tak. Większość w armii kraju, jeden oddział w latajacym mieście Przewodniczacego Rady.
Słysząc to uśmiechnąłem się i rzekłem:
-Wiem jak zatem upokorzyc tego fircyka tak jak on moja matkę. boleśnie odczuje moją zemstę. Wyslij listy Phenrigu do swych oficerów, urządzimy panu Zehirowi takie urodziny jakich nigdy nie zapomni.
...

Siedziałem wygodnie w zakrytej lektyce naprzeciwko młodzieńca, o blond włosach i piwnych oczach. Wyglądał na zdenerwowanego i spiętego. Nic dziwnego, skoro siedzi przed Przewodniczącym Srebrnej Ligii w wygodnym i przestronnym powozie niesionym przez złote golemy i pijąc z nim soki ze świezo wyciśniętych cytrusów jak ze starym przyjacielem. By go rozluźnić Opowiedziałem mu anegdotkę o tym jak ork zagadał czarodzieja. Nie pomogło to, nadal był spięty, ledwo co się uśmiechnął. Ahh... ci rycerze, zawsze byli zasadniczy i sztywni, ale ostatnio przekroczyli normy obu tych definicji, nie żebym nie był tolerancyjny, ale żeby taki młodzian nawet nie zazartować? Na Solymra, kto to widział? Ciekawe jak się zachowywuje przy kobietach, pewnie gorzej niż obsydianowy posąg. westchnąwszy powiedziałem mu:
-Widzę, że coś Cie trapi sir Evanie, że tak się do ciebie wyrażę. Wykrztuś to z siebie bo wysiedzisz to złote jajo.
Młodzieniec chrząknął pare razy i zaczął mówic:
-W imieniu królowej Freydy i króla Duncana z Imperium jednorożców...
Przerwałem mu mówiąc:
-Skończ z tym formukami, to nie spotkanie z Radą Starszych, ani stypa. Mów do rzeczy, prosto i zwięźle. Jesteśmy w mojej lektyce nic ci się jie stanie jeśli spuścisz trochę z tego poselskiego tonu, dobrze sir Evanie? I jeszczejedno, mów mi Zehir, nie lubie tytułowania sie. Dłużej się je wymienia niż imię, kompletna strata czasu, jakby tytuły były ważniejsze od naszych czynów i sądów. Wybacz, trochę być może tym Cię uraziłem, więc mów dalej, nie będe ci przerywał.
Evan onieśmielony nie mógł nic wykrztuszeć, dopiero po chwili zająknął:
-W imieniu...
-No! Co ja ci mówiłem.
-Kazano mi przekazać, że Imperium ma pewne obawy.
Zainteresowany tym zapytałem:
-Jakie to obawy? Czyżby związane z Mesjaszem demonów?
Młodzieniec szybko zaprzeczył ruchem głowy i odpowiedział:
-Nie. Związne są z dwoma wydarzeniami. Sądzimy i orkowie i nekromanci prowadzą ze sobą wojnę. Nie wiemy co robić, bowiem i z Ranaarem i Hereshem jesteśmy związani sojuszem. Pierwsze objawy tego konfliktu pojawiły się od strony orków. Nasz patrol był świadkiem gdy nekromanta został zaatakowany przez orków i centaurów, zanim jenak dotarlismy na miejsce, nagle mag wybuchnął ogniem jakby pękł od nadmiaru mocy, zabijając siebie i prześladowców. Drugie wydarzenie miało miejsce tuż przy granicy z Heresh, gdzie wioska została napadnięta przez bandę orków, jak się potem okazało byli oni nieumarli. Dziwne to, bowiem żadne z krajów nie poprosiło nas o pomoc. Dlatego postanowiono zwrócić się o radę do Ciebie.... Zehirze.
Wielce mnie to zaintrygowało. Evan przedstawił mi jasno sytuację wojny, lecz coś mi tu nie pasowało, tak jak powiedział jedno z tych państw musiałoby się zwrócic o pomoc do Imperium, pragnąc uzyskać przewagę. To normalny manewr taktyczny, chyba że tak naprawdę to nie była wojna. Tak oddalone od siebie wydarzenia, zgrane w idealny sposób by wyglądały na slady wojny sugerowałyby iż ktoś trzeci tym może sterować. Zapytałem się rycerza:
-Nie wysyłaliście zwiadowców wgłąb tych krajów?
-Nie. Za to wysłaliśmy listy do chana orków i nekromantów z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i szybko odpowiedź.
-I?
-Nic. Żadnej odpowiedzi, a posłańcy jeszcze nie wrócili.
To wydawało mi się jeszcze bardziej podejrzane. to wyglądało jakby ktos naprawdę niechciał by poznano prawdę co się dzieje we wschodnich i południowych granicach Imperium. Tylko komu by na tym zależało, oba kraje były w dobrych stosunkach z rycerzami, zwłaszcza nekromanci więc napewno nie oni. Nikt inny tam nie zamieszkuje tych terenów, chyba że... zostało tylko jedo rozwiązanie. Dla pewności zapytałem się:
-A co z wolnymi Miastami?
-Nic. Spokój jakby nigdy nic się nie stało. Tak jak przed upadkiem Stonehelm.
Wtedy mnie olśniło. To musiała być sprawka demonów. W jakiś sposób musiały sie wydostac z Sheogh, ale to przecież niemożliwe, tak wcześnie? Czyżby to mesjasz demonów?
-Evan powiedz mi cos jeszcze, czy...
Nagle lektyka zatrzesłą się, flakony z perfumami i wonnościami spadły tłukąc sie na dywan plamiąc go wraz z resztkami mego soku. Zawołałem:
-Co się u licha dzieje? Naarxesie?!
Wtedy nagle drzwi lektyki otworzyły sie, oślepiając mnie i Evana. Usłyszałem równiez znajomy hałas- odgłosy walki. Gdy oczy przyzwyczaiły się do światła zobaczyłem młodego rycerza z mieczem wbitym w pierś. Jego twarz ukazywała zaskoczenie. Ujrzałem równiez golema, który trzymał ostrze, nim zdążyłem zaeragować poczułem mocne uderzenie z tyłu głowy, zamroczyło mnie. Ciemo zrobiło mi się przed oczami. Zemdlałem.
...
//Cdn.//


IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Bandaro
Użytkownik jest na liście obserwowanych Obserwowany
******

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 477


Dziki z natury...

Zobacz profil
« Odpowiedz #24 : 05 Sierpnia 2010, 23:45:44 »
Czekamy na ciąg dalszy. Dalej ciekawi i ogólnie jest fajna, pisz o tym dalej ;)


P.S. Też wymyśliłem historię o H5 po zabiciu Biary, ale jest tego mało wiec nie będę zaśmiecał forum nowym tematem ani komplikował twój. ;D


« Ostatnia zmiana: 06 Sierpnia 2010, 12:54:06 wysłane przez Bandaro » IP: Zapisane
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #25 : 06 Sierpnia 2010, 14:49:48 »
//Ciąg dalszy tego rozdziału//.
Zehir powoli wracał do siebie, nadal czuł tepy ból z tyłu głowy. Jęknął głucho i otworzył oczy. Gdy wzrok się wyostrzył zobaczył przed sobą demona o wielkich skrzydłach, w zbroi i hełmie z czerwonej stali obszytej srebrzystą kolczugą. Przy boku miał przypasany, długi miecz o złotej rękojeści i czerwonym klejnocie. Inkubus stał przed nim i powiedział z nutką ironii:
-Wreszcie sie obudziłeś Zehirze. Mam nadzieję, że miałeś królewskie powitanie, hm?
Mag próbował wstać i rzucić zaklęcie, lecz poczuł się unieruchomiony, gdy spojrzał w dół, zobaczył, że ma zawiązane ręce, dłonie i nogi. Nie mógł w ogóle się ruszyć. Przed nim leżała jego roztrzaskana różdżka. Mała strata, zrobiłby sobie nową, lecz w tej sytuacji nie mógł nawet  ruszyć dłońmi by wezwać nawet strzałę, czy żywiołaka. Inkubus złapał maga za włosy i podniósł go, sycząc:
-Czyżby nasz mały magik coś kombinował? Wiesz, że ci się nie uda. Jesteś zdany na moją łaskę, a jak sam raczej wiesz, ciężko ja uzyskać od demona, tym bardziej od inkubusa, którego matkę zamordowano!
Kha-rael rzucił Zehira z powrotem na ziemię. Mag zdążył jednak zauważyc przed wypadkiem,że jest sam z demonem na półce skalnej jakiegoś urwiska. Dobrze znając geografię swego kaju odgadł, że jest w okolicach al-Safir, blisko granicy z Wolnymi Miastami. Zdziwiło go, bo wydawało mu się, że Raelag i Arantir pozbyli się z nich wszystkich kultystów. Zehir syknął:
-Nie liczę na to, nie z gorszymi potworami walczyłem.
Inkubus odwrócił się do Niego mówiąc:
-Ta, z wojskiem to i głupawy chłop da radę. Bez armii jesteś niczym fircyku.
Mag zripostował go;
-Czekaj, jak to nic Ci przypali ogon demoni pomiocie.
Kha-Rael zaczął się śmiać szyderczywie z Zehira, potem powiedział:
-Ty nawet tyłka nie potrafisz podetrzec bez choć pięciu niewolników lub swego sługę Narxesa. Biedak, też miał zaskoczoną minę jak mu odcięto przyrodzenie z nogami.
Zehir poczuł gniew gdy usłyszał, że zabito jego towarzysza broni, przyjaciela i oficera. Próbował rzuccic jakies zaklęcie, lecz więzy przy dłoniach tłumiły jego moc. Inkubus widząc to odrzekł:
-Przeceniłem twój móżdżek, myśląc, że domyślisz się iz to nie są zwykłe więzy. No cóż, w ogóle to ty jesteś bardzo naiwny i głupi. Nawet imp by cię schwytał. Dzięki Phenrigowi szybko się pozbyliśmy dwóch problemów: poselstwa z Imperium i Ciebie. Teraz mogę w spokoju zniszczyć Srebrne Miasta i resztę sojuszników rycerzy.
Zehir syknął;
-Domysliłem się, że to wasza sprawka. Ale... ty nie jesteś mesjaszem demonów nie?
Wtedy demon uderzył pięscią w prawy policzek Zehiras, ten upadł sycząc z bólu. Kha-Rael warknął:
-Bękart Izabeli zdradził nas i ojca. Był równie głupi i bezużyteczny jak ta suka. Pomyśleć, że dla Niego moja matka tyle się napracowała przy Imperium i zginęła... na próżno!
Mag stęknął:
-Tyś... syn Biary?
Demon znów złapa go boleśnie za plecy i powiedział:
-Jednak coś w twej makówce pracuje, skoro jeszcze zapamietałeś jej imię. Teraz wiesz, za co zginiesz. Zastanawiam się tylko.. jak. Czy jak Gotaia i jego samicę, czy jeszcze inaczej.
Mag zastęknął jeszcze raz:
-Jak ty w ogóle.... wyszedłeś z Sheogh... bez zaćmienia?
Kha-Rael powiedział:
-Nie twoja sprawa, chociaż i tak zginiesz, więc przed nią zaspokoisz swoją ciekawość. Otóż miecz, który mam przy sobie ma niezwykła moc. skuty krwią Urgasha daje mi mozliwość przekroczenia wymiaru Sheogh i wzywania synów boga chaosu. Miecz ten zwie się Ostrzem Armageddonu. Tak jak słyszysz, mogę wywołać również Czar Armageddonu. Niezła zabawka, nie? Znacznie ułatwia likwidowanie takich robaków jak ty.
Zehir wtedy pysknął demonowi:
-Bez tego ostrza byłbyś nikim!
Rozwścieczony demon wyjął ostrze z pochwy, które natychmiast zapłonęło i błyskawicznym ruchem odciął marcymagowi dłonie. Zehir krzyknął z bólu, z ran nie poleciała krew, bo pod wpływem ognia od razu się zasklepiły, zaś odcięte fragmenty demon zrzucił z półki skalnej. Ryknął potem, chytając maga za włosy i uderzając go o podłoże:
-Ty nawet z magią jesteś niczym! Robakiem, który osmielił się wtargnąć na nasz teren! Impem, który pokrzyżował plany mego ojca! Gadzina, która wspomogła Izabeli w zabiciu mej matki! Jesteś tylko prochem! Tak jak twoje miasto i licha armia! A właśnie....
Kha-Rael puścił Zehira, złapał za kołnierz jego togi i podniósł w górę. Przez krwawą mgłę mag zobaczył Al-Safir i armię. Wiedział, że gdzieś za chmurami nad nim leży jego latające miasto. Uśmiechnął się myśląc, że stamtąd magowie z łatwością go namierza wraz z inkubusem. Wtedy usłyszał słowa demona:
-Przed śmiercią zobaczysz jak ginie wszystko co osiągnąłeś. Oto twój prezent urodzinowy. Wszystkiego najlepszego! Hahaha!
Zehir patrzył jak zza chmur wyłania sie jego miasto, całe w ogniu i krwi. Otoczone przez smoki z lawy i ognia oraz meteory spadało wprost na stolicę i jego mieszkańców. Nie mógł nic powiedzieć, nie wierzył własnym oczom. Demon widząc jego zaskoczenie powiedział:
-Wystarczyło tylko kilka pochodni wokół obrzeży miasta i na wieżach zastawionych przez jeden oddział, by moje smoki je odnalazły. Parę armageddonów i już miasto zamienia sie w płonącą kulę ognia i pyłu. ciekawy widok, nie?
Wtedy wokół armii rozwietliły się kręgi, Kha-Rael uzył bramy i wezwał częśc swych oddziałów, by utrzymały armię Zehira przy stolicy. Inkubus patrzył na bitwę i nie zwracał uwagi na Zehira. Gdy ten otrząsnął się z szoku, postanowił zaryzykować i działać. Przypomniawszy sobie pierwsze lekcje z dawnym mentorem zaczął z żywiołów tworzyc sobie nowe dłonie. To miało mu pozeolic na uzycie czarów, na szczęście inkubus przeciął również więzy, gdy odciął mu nadgarstki. Po chwili były gotowe, Kha-Rael zauważył blask, lecz nie zdążył zareagować. Zehir przeteleportował się. Inkubus wyczuwając gdzie wylądował ruszył za nim. Mag czekał na Niego u podnóża urwiska. Nie zdążył ocalić Al-Safir i armii Srebrnych Miast. Zginęli oni w gruzach miast, a niedobitki z rąk demonów. Kha-Rael wylądowawszy powiedział:
-I co teraz? Stworzenie sobie efemerycznych kończyn zabrało wiekszośc twej mocy, nie masz ze mna szans robaku, więc klęknij posłusznie i daj się zabić.
Wtedy mag zamachnął rękami i wyrecytował zaklęcie, nagle przed demonem pojawiły się latające szable. Zehir zaśmiał:
-Powalczmy lepiej mieczami. Tak łatwo swej skóry nie oddam byle demonowi.
Jednym gestem sprawi, że miecze poleciały w strone Kha-Raela, lecz ten zdążył odparować ciosy ostrzem armageddonu. Mag okazał się dobrym szermierzem. Kha-Rael jednak skutecznie odpafowywał ciosy, z każdym krokirm zbliżając się do Zehira, ten się cofał, lecz wtedy demon tylko przyśpieszył. Nagle inkubus rzucił kule ognia na szable, pojawił się tuman kurzu, mag stracił demona z oczu, wtedy Kha-Rael wyskoczył z zasłony dymnej i skierował ostrze na serce Zehira. Pojawiło się jasne swiatło bijące od maga, gdy zblakło na mieczu wciąż wisiała szata arcymaga, zaś pod nią leżała kupka popiołu. Kha-Rael wyczuł gasnącą energię rzuconego czaru, lecz uznał to za oznake śmierci Zehira. Zadowolony z dokonanej częściowo zemsty schował miecz i przeteleportował się do swej bazy w mieście opanowanym przez wojska Phenriga, stamtąd planował natarcie na jednego z najwazniejszych sojuszników Imperium Jednorożców- na ziemie elfów, zwane Irollanem.
...
W ciemnej jaskini, daleko od miejsca bitwy i ruin Al-Safir rozbłysło światło. Gdy opadło w grocie stał Zehir, zupełnie nagi i zmeczony. Upadł na kolana i powiedział:
-Okryjcie mnie.
Wtedy z ciemności jaskini wyszedł golem z nową, jaskrawą togą. Założył ja na Zehira. Za nim pojawił się mag i widząc dłonie swego pana i zakrwawiona twarz, z przerażeniem zapytał:
-Co się stało królu Zehirze?!
Mag wysapał:
-Zehirze.... nie mów.. do mnie... królu. Trzeba ostrzec Imperium.... elfy... wszyskich... de...
Zemdlony upadł plackiem na ziemię. Mag zaskoczony tym rozkazał golemowi:
-Zabierz Pana do łoża, trzeba opatrzyć mu rany. Na arkana magii, kto mu to zrobił?! Kto był w stanie w ogóle go tak zranić? Świat znowu jest w niebezpieczenstwie.


« Ostatnia zmiana: 10 Sierpnia 2010, 14:07:56 wysłane przez Belegor » IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Bandaro
Użytkownik jest na liście obserwowanych Obserwowany
******

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 477


Dziki z natury...

Zobacz profil
« Odpowiedz #26 : 06 Sierpnia 2010, 15:11:10 »
Hmm znalazłem dwa błędy:

''...Zastanawiam się tylko jak. Czy jak Gotaia, jego samicę, czy jeszcze inaczej.'' powinno być
Zastanawiam się tylko jak. Czy jak Gotai, jego samica, czy jeszcze inaczej.

Czekam na następną część.


IP: Zapisane
Sylu
książe Szlezwiku, hrabia Esbjerg

*

Punkty uznania(?): 17
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 232


Doświadczenie jest najlepszym nauczycielem.

Zobacz profil
« Odpowiedz #27 : 06 Sierpnia 2010, 17:03:07 »
Ja dwa:

1.
"Mag próbował wstanąć..."
Ja bym powiedział tak "Mag próbował wstać"

2.
"Kha-rael rzucił Zehira spowrotem na ziemię..."

Piszemy "z powrotem"


W każdym razie opowiadanie jest bardzo dobre.


IP: Zapisane
Cytuj
Nigdy nie ogarniam czy Sylath żartuje, nie ogarnia, czy udaje, że żartuje, a tak naprawdę nie ogarnia. Albo udaje, że nie ogarnia, a żartuje.
- Unkown
Belegor
Mistrz oryginalnych pomysłów

*

Punkty uznania(?): 1
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 2 445


Bestiarysta z zamiłowania

Zobacz profil
« Odpowiedz #28 : 10 Sierpnia 2010, 16:41:03 »
Rozdział szósty: Przeklęte elfy
Al- Sakkath z pozoru niczym nie różniło się od innych akademii ze Srebrnych Miast, lecz tak naprawdę było stworzoną przez Phenriga bazą wypadową armii demonów na północ od krainy czarodziejów. Po starannym zebraniu informacji sytuacja wyglądała tak: Imperium Jednorożców nie wie co robić, czeka na rady Zehira jednocześnie walcząc z ostatnimi fanatykami, którzy nie uwierzyli, że moja matka nimi sterowała jak laleczkami. Grimheim leczy rany po wojnie, Wulfstan umacnia się w oczach innych krasnali, ha! Ta krecia broda, nie wie, że jej dni są już policzone. Na moje szczęście tam jest najkrótsza droga do Yg-chall, skąd tylko rzutem włócznią do siedziby zdrajcy Raelaga, Izabeli i być może jej zdradzieckiego bękarta. Zagadką natomiast jest mój nabliższy cel, przeszkoda w drodze do spełnienia mej misji- kraj miłośników kwiatków i zwierząt, Irollan. Państwo to brało udział tylko w początkowej fazie wojny, kiedy niejaki Findan- kochaś trawki i królików dołączył do kompanii zmarłego już Zehira, Godryka, gdzie wraz z tym szczurem zakradł sie do Sheogh, skąd zabrano nasienie KHa-Beletha. Ponoć był zbyt zniszczony i osłabiony, najpierw przez nekromantów potem przez mroczną wiedźmę,by walczyć dalej. Można by powiedzieć, że dzięki temu najmniej oberwało po wojnie. Widać woleli pisać wiersze i wąchać sobie nawzajem rzycia niż wziąc się do roboty i walczyc z nami. Nie bardzo ten kraj mnie interesował. Doradcy mówili mi, żebym nie lekceważył elfów, ale co banda roznegliżowanych kłapouchów z dzidami i innymi kawałkami drewna zebranymi z runa może mi zrobić? Co najwyżej wyczyścić mi paznokcie z ich brudnej od mchu ziemii. Jednakże rozkaz mego ojca był jasny- osłabić każdy kraj w Ashan, bez wyjątku. Postanowiłem więc tylko podpalic ich gaik na granicy, by uciekli dalej w głab tej swej puszczy i pozwolili mi przejść do Grimheim, gdzie będę mógł dostać się do mego prawdziwego celu. Najazd miał się rozpocząć w tygodniu magii, gdzie ma moc się zwiększy. Przez ten czas rozesłałem patrole i oddziału szturmowe, by opanowały każde miasto wraz z wojskami kultystów z Wolnych Miast. Nikt nie miał się dowiedzieć o naszej obecności w kraju czarodziei. Gdy nadszedł ów upragniony tydzień moje legiony były dość wypoczęte i gotowe do walki. Problemem było tylko zwrócenie uwagi Imperium jak najdalej od Srebrnych Miast. Poleciłem Phenrigowi upozorowanie ataku jego wojsk na Heresh i wysłanie listu do Imperium z prośbą o wsparcie czarodziei w walce z nekromantami. Tymczasem moja arma powoli ruszyła na Irollan przez pustynię i opuszczone ziemie pogranicza, które zostały wcześniej skażone przez nekromantów i "wskrzeszonego" króla Nikolaja. Na moje szczęście podstęp się udał i królowa rozkazała przybyć lordom do stolicy by omówić prośbę. Dzięki temu nikt nie pilnuje granic od zachodu, cóż za przeoczenie ze strony tych zakutych łbów, widać nic nie nauczyli się z ostatniej wojny. Dobrze dla mnie. Cała operacja poszła zdumiewająco łatwa. Pod koniec tygodnia magii byliśmy już u granic państwa elfów. Łatwo było ją poznać, po ścianie świerkowo-bukowego lasu rosnącego w równej linii, aż do horyzontu. Obrzydliwy widok, taki.... zielony, wręcz dziecięcy. Przyprawiał mnie o mdłości. Nie wiem, co elfy widzą w tych chwastach i badylach, na ich miejscu bym to wszystko wyciął, spalił i posolił, by nigdy nie wyrosło. Nidzie nie było widac przejścia, więc postanowiłem je zrobić. Wywołałem armageddon. Las płonął jak marzenie, jak wielkie ognisko, aż się zachciło nabić kawałek wołowiny na patyk i postawić go by mięso się upiekło. Gdy tylko ogień rozniósł się na boki kazałem pierwszem oddziałowi demonów i zmor wkroczyc na teren. Gdy tylko ostatni z żołnierzy wszedł do pogorzeliska nagle l jakby odrósł i zagrodził moje wojska od oddziału. Nic nie widziałem, tylko słyszałem jak nale giną. Rozwścieczony rzuciłem dwa razy zaklęcie armageddonu i wysłałem silniejszy oddział z inkubami i ze smokiem. Tym razem las jeszcze szybciej się odrodził i znowu zginęli. Wściekły ryknąłem i zamachnąłem ostrzem trzy razy, potem czwarty na dobitkę. Zanim las zdążył się odrodzić wszedłem tam z dwoma legionami. Gdy drzewa wyrosły jak grzyby po deszczu, zza nich wyłonili się słynni elfi łucznicy i zaczęli ostrzeliwać nas. Wtedy uderzyłem na nic kolejnym armageddonem. Ku mojemu zaskoczeniu pojawiło się jeszcze więcej elfó, tym razem z druidami i entami. Moje wojska walczyły dzielnie, ale mimo to padały jak muchy. Patrzyłem jak te długouche, spiczaste mordy wyskakiwały z zamszonych skał, starych drzew i z krzaków by uderzyc na nas. Uderzałem armageddonem ile wlezie. Nic to nie pomogło. W końcu ogarnęła mnie furia jakiej nie doznałem od czasu gdy usłyszałem o śmierci mej matki. Zebrałem całą moc w sobie i skupiłem ją w ostrzu. Wezwałem armageddon i zamachnąłem mieczem na całej długości. Ogień strawił wszystko dookoła co niebyło demonem. Potem spalone resztki znikły. Dookoła mnie leżały tylko trupy mych żołnierzy, zaś po elffach żadnego śladu. Okazało się, że nadal jestem w Opuszczonych ziemiach, a granica Irollanu została tylko lekko draśnięta. Dałem się nabrać na iluzję. Ogarnął mnie gniew, mieczem ciałem powietrze i ziemie oraz trupy swych zołnierzy, gdy złość minęła zawołałem Derengara. Gdy przybył rozkazałem mu:
-Zbierz dwa legiony i pilnuj granicy, atakuj każdego elfa, jednorożca, enta, smoka, każde zwierzę lub ina isytotę, która spróbuje się stąd wydostać. Każdy przygraniczny patrol ma być wycięty w pień, zrozumiano! Te elfie syny mają zdechnąć w tych swoich puszczach!
-Rozkaz Panie.
Zebrałem pozostałą armię. Pstanowiłem swój gniew wyładować w pożytecznejszy sposób- na krasnoludach i ich pijanym władcy. Roztopią się  ich góry od demonicznego ognia.
...
Tymczasem kilka staj stąd na szczycie wzgórza zasłoniętego przez wysokie sosny, dwie postacie przyglądały sę zdarzeniu sprzed granicy Irollan. Jedna z nich była wysokim elfem, ubranym w płaszcz z liści, płócienne spodnie i tunikę z sierści jednorożca. Na głowie widniała korona z diamentów, kryształów i gałęzi dębu. Miał blond włosy i jasną cerę bystrymi, piwnymi oczyma obserwował jak demony wpadły w pułapkę iluzji. Powiedział:
-W imieniu mego ludu, dziękuję wam za pomoc. Nie wiem jakbyśmy sobie poradzili bez was.
Odwrócił się do smoka. Nie był to jednak zielony, szmaragdowy, czy tęczowy- typowe dla elfiego kraju. Był on tylko dwukrotnie wyższy od elfa i wyglądał bardziej na dinozaura. Długi wąski pysk z wystającymi łuskami w kształcie wąsów, wyrastającymi z żuchwy i "brwi" ciągnące się aż do szyi sprawiały wygląd strego jaszczura. Smok stał na dwóch nogach, skrzydła miał złożone, a rogi wyglądały ja odwrócone czułki motyla. Ogon był krótki jak na przedstawiciela smoczej rodziny, ale za to był umięśniony u podstawy, aż do połowy ogona. Jaszczur odpowiedział elfowi:
-Wiedz jednak, królu Findanie, że nasza moc sięga tylko granic Irollan, całego Ashan nie obronimy. Poza ziemią błogosławioną przez Sylannę, nasza moc jest ograniczona. Taka jest cena mój królu.
Findan przytaknął:
-Tak, sojusz z wami wiele nas kosztował, mimo to opłaciło się dla mego ludu. Widać harmonia jest znowu w zagrożeniu, dzieci chaosu znów zaatakowały, łamiąc prawo, które niegdyś przestrzegały. Chyba nigdy nie zaznam spokoju, który mnie ogarniał zanim nekromanci zagrozili naszym ziemiom
Smok mu odrzekł:
-To jest cena za ratowanie Ashan. Każdy bohater który walczy za innych, musi poświęcić swe życie i osobiste pragnienia. Równa wymiana- tego wymaga by harmonia zapanowała nad Ashan. Wiedz jednak, że my- Czarodziejsie smoki, słudzy Sylanny bedziemy walczyć u waszego boku. Harmonii strzec- to nasze zadanie i misja. Pójdziemy za tobą wszędzie by ją chronić.
Findan patrząc to na smoka, to na spaloną ziemię za Irollanem powiedział:
-Wiem i dziekuje za to, lecz co możemy sami zrobić. I wasza iluzja zawodzi, gdy ten demon użyje pełni sił. Sami go niepokonamy. Rycerze są osłabieni, wiekszośc krain padła. Tej siły nic nie powstrzyma. Do kogo mamy sie zwrócic o pomoc?
Czarodziejski smok ryknął. Ryk ten jednak brzmiał bardziej jak śpiew wieloryba lub gwizd orki. Rozprostował swą esowato wygiętą szyję, kierując łeb w stronę elfa. Zatrzymała się tuż przed nim tak, że oczy Findana i smoka patrzyły na tej samej linii, wtedy jaszczur warknął:
-Czyżby elf zapomniał o dawnch sojuszach?! Pomoc przybędzie, nie wszystko stracone. Ci co zapomniani zostali, przybędą od wschodu, jako ostatni cios dla dzieci Urgasha. Niedługo do waszych brzegów przybędą inni. Tych co braliście za wrogów powrócą do Ashan by uratować was.
Elf zaintrygowany smoczą przepowiednia spytał:
-Kiedy oni przypłyną?
Czarodziejski smok odpowiedział:
-Kiedy ty odnajdziesz maga, uznanego za zmarłego.


« Ostatnia zmiana: 12 Sierpnia 2010, 16:13:15 wysłane przez Belegor » IP: Zapisane
"TAWERNO, WALCZ!"

Psychol55
Ja słyszę a ty słuchasz

******

Punkty uznania(?): 2
Offline Offline

Wiadomości: 441


Krytyk Fasta

Zobacz profil
« Odpowiedz #29 : 10 Sierpnia 2010, 17:22:21 »
Ymhym...  na początek bardzo dziękuje ,że wyszedł kolejny rozdział , czekałem z niecierpliwością :D trochę błędów  ale takich lekkich jak np: zapomnienie jednej literki w wyrazie. Ogólnie fajne opowiadanie czekam na kolejne  :D


IP: Zapisane
http://emikozinska.wix.com/emi-kokoz-art

Sprawdźcie co robi moja siostra!
Strony: 1 [2] 3 4 5 6    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.066 sekund z 18 zapytaniami.
                              Do góry