Mistrz oryginalnych pomysłów
Punkty uznania(?): 1
Offline
Płeć:
Wiadomości: 2 445
Bestiarysta z zamiłowania
|
|
« Odpowiedz #124 : 15 Lutego 2014, 20:24:05 » |
|
Tajemnice, artykuły i sługi- czyli… to co każdy redaktor musi wiedzieć
Drogi Pamiętniku Oj dawno tu nie pisałem, dużo się działo i brakowało czasu, zwłaszcza jak zostałem redaktorem. Nie wiecie? Ja, taki outsider, ciężko pracujący i skromny user, który ma alergię na władzę został jednym z zielonych- nie, nie chodzi tu o Greenpeace, ani tym bardziej o Hordę (Zug, Zug). Wszystko zaczęło się dawno temu (niecałe półtora roku), podczas rozmowy z Menelagiem. Ogólnie dzień co dzień, siedzieliśmy w barze gdzie panda czyściła kufle i serwowała piwo. Był to listopad, więc mieliśmy odpowiednie do miesiąca humory. Ogólnie mag dalej męczył na temat swych muzycznych wypocin (są dobre jak na kogoś kto ma do dyspozycji jedynie organy) i swych dzieł. Ja cierpliwie słuchałem i sączyłem przez słomkę piwo. Nie za bardzo go słuchałem, miałem wówczas straszliwą chandrę, a ciemne chmury krążyły nad moją głową. Monolog Menelaga trwał długo, nagle nastała taka niezręczna cisza, nawet panda przestała polerować kufel od piwa i spojrzała na nas. Było tak cicho, że nawet świerszczom głupio było grać na swych kończynach. W końcu ten krąg milczenia przerwał czarodziej pytając mnie: -Co ci dolega? Odstawiłem słomkę i odwróciłem się powolnym ruchem głowy, by odpowiedzieć: -Nic. -Widzę, że jesteś markotny, widać to nawet przez maskę. O co biega? -E…tam. Po prostu jestem znużony, tyle lat aktywności, pisania, wojowania, najzwyczajniej na świecie się wypaliłem. Coraz rzadziej wychodzę na piwo tutaj, coraz mniej ludzi mnie kojarzy. Gdybym teraz podszedł i zapytał się „Hej! Wiesz który to Belegor?”, to odpowiedzieliby „Kto? Nie znam gościa, nowy?”, tylko Niedziel by powiedział, że to syn syna kogoś tam z Dali ze Śródziemia. Wiesz….nawet mnie to nie razi. Może powinienem sobie pójść, zostawić pola młodszym, ambitniejszym. Menelag drapał się przez brodę i mruknął. Wrócił do piwa, po czym je podniósł i wylał na mnie. -Co jest kurna?! Lepić się będę! Mag wyjaśnił: -Obudź się chłopie! Tyle pomysłów masz i nie wiesz co robić z nimi?! Nadal jesteś dość aktywny i wielu starych ziomków Cię zna. Myślę, że czas byś został redaktorem. Propozycja maga bardzo mnie zaskoczyła. Nigdy nie planowałem wchodzić w wyższe rangi tawerny. Bałem się, że woda sodowa uderzy mi do głowy i jak Hells będę ganiał ludzi z jakimś kawałkiem żelastwa. Od razu mu odrzekłem: -O nie! Wiesz przecież dobrze, że stronię od polityki i nie chce się mieszać w sprawy elity tam na górze. -Jaka tam polityka. Będziesz po prostu pisał artykuły i najwyżej doradzał w sprawach organizacyjnych. Chłopie, ty jesteś specem od oryginalnych pomysłów, takich nam trzeba. Zdecyduj się i pójdź na całość, a nie pożałujesz. Możesz odcisnąć piętno na tawernie, które nie zniknie, nawet gdy Ciebie zabraknie. Nim zaprzeczyłem Menelag wstał i przeteleportowała się. Oczywiście gapa zostawił po sobie kawałek ubrania. Na szczęście ty razem to była peleryna (raz się zdarzyło, że zostawił spodnie. Wyobraźcie sobie, jakie były miny moderatorów, gdy się zjawił w ich pokoju, a dokładniej na kanapie Hellsa). Postanowiłem mu przynieść pelerynę i wyszedłem. Po drodze cały czas myślałem o tym co powiedział mój przyjaciel. Wtedy zauważyłem wielki transparent zawieszony nad Siedzibą Administracji. Była to zwykła biała pościel z czarnym napisem „Szukamy nowych redaktorów! ”, postanowiłem zaryzykować- cóż zawsze mogą mnie nie przyjąć. Podszedłem do okienka siedziby skąd wyjrzała ta sama niebieskooka sekretarka, którą widziałem w dniu kiedy po raz pierwszy wszedłem do Tawerny. Nic, a nic się nie zmieniła, istne…. bóstwo. Uśmiechnęła się do mnie i zapytała: -Czym mogę pomóc? -Eee…ja..tt-en..na redaktora…proszę? Widocznie to nie była jej pierwszyzna i odpowiedziała rozpromieniona jak promyk Słońca: -Chodzi pewnie panu o rekrutację na redaktora? Dobry moment, akurat czcigodny JareQ szuka nowych, w związku ze stałym otwarciem portalu do starego Ashanu. Zaraz panu podam wzór CV i odpowiednie papiery do podpisania. -Ddobrze…-zdołałem jedynie wydukać, po czym znikła za okienkiem. Czekałem, czekałem i czekałem cierpliwie jak pies nad pustą miską. W końcu się znów pojawiła… z wielkim stosem dokumentów i długopisem na górze góry papieru. Zrzuciła mi ją, mówiąc: -Niech Pan cierpliwie to uzupełni, a potem przyniesie. Gdy złapałem czułem jakbym miał na rękach półtony. Nie wiem skąd ta sekretarka ma tyle krzepy. Podszedłem do najbliższego stolika i gdy je tam położyłem usłyszałem głośne chrupnięcie, pomyślałem że to stół od nacisku pęknął, dopiero po wypełnieniu formularzy okazało się, że przypadkowo zmiażdżyłem rodzinkę rusałek. No co, każdemu się zdarza- małe to takie i obrzydliwie słodkie i wszędzie się pcha to się, miażdży nie? Z wielką ochotą i uśmiechem „podbiegłem” do okienka z wypełnionymi dokumentami i CV. Zawołałem: -Gotowe, wszystko ładnie uzupełnione ko…. Wtedy właśnie wychynąłem zza stosu papieru i ujrzałem tą samą starą, zgrzybiałą i paskudną sekretarką co podczas rejestracji. Zaskrzeczała: -Czego… znowu? -Em.. zwracam te formularze i CV związane z rekrutacją na redaktora. -A ty nie nowy przypadkiem? -Nie… pani mnie rejestrowała, tylko że od tamtej pory nosze maskę. -Pewnieś paskudny Już jej miałem wrzucić, celną ripostą, albo kulą ognia, ale się powstrzymałem: -Sama jesteś p…proszę, to dokumenty. Sekretarka z urodą troglodyta zabrała papiery i wszystko poza CV włożyła do niszczarki. Zaskrzeczała: -Odpowiedź otrzymasz listownie. Podziękowałem i odszedłem w stronę domu Menelaga.
Minęło parę tygodni, przez ten czas niemal o tym zapomniałem. Jak co dzień jadłem sobie śniadanie przed wyjściem do tawerny, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewałem się żadnych gości, więc pośpiesznie założyłem maskę i gruby płaszcz, po czym otworzyłem drzwi. Przed nimi stanął listonosz z czerwoną, ozdobiona złotym gryfem kopertą. Zapytał: -Pan Belegor? -Tak, we własnej osobie. -Oto list od Czcigodnego JareQa, życzę udanego dnia. -Dziękuję bardzo. Wziąłem list, po czym listonosz zniknął w oparach mgły jakby się teleportował. To się nazywa poczta. Nie czekając chwili rozerwałem złoty lak i otworzyłem kopertę. List istotnie był od JareQa:
Witaj Belegor Po wspólnej naradzie adminów postanowiliśmy przyjąć Cię do redakcji. Początkowo będzie to 3 miesięczna próba po której podsumujemy Twoją pracę i zadecydujemy o przyznaniu (bądź nie) stałej posady (taki mamy regulamin przyjęć). Niedługo udzielone zostaną Ci uprawnienia redaktorskie. W kopercie powinien pojawić się klucz, który do własnego biura w „Rajskich Komnatach” (pewnie mają na myśli górne piętra tawerny), w którym założysz swój dziennik redakcyjny opisując to czym chciałbyś się zająć (przejrzyj dzienniki innych). Swoje prace na rzecz tawerny będziesz także publikował w ów dzienniku poddając ją tym samym do wglądu przez pozostałych członków redakcji, którzy będą mogli ją komentować. Po weryfikacji zostanie dodana na stronę przeze mnie lub kogoś z pozostałych adminów. Po pozytywnym przejściu okresu próbnego otrzymasz także dostęp do Panelu administracyjnego, wtedy będziesz mógł osobiście dodawać swoje materiały. Zapoznaj się także z regulaminem redakcyjnym oraz potwierdź jego akceptację. To chyba wszystko Jeżeli czegoś nie będziesz wiedział – pytaj swego sługi. Witaj więc w naszym gronie Pozdrawiam jareQ
~Sługi?~ To słowo mnie zdziwiło, gdy w kopercie znalazłem wspomniany ów klucz. Był on duży i złoty, robiony na modłę średniowieczną. Gdy go wyjąłem, zdziwiłem się jak bardzo jest lekki (pewnie był jedynie pozłacany, albo pusty w środku- czego się nie robi dla oszczędności). Nagle poczułem ssanie w żołądku, nim się zorientowałem co się dzieje wylądowałem na górnym piętrze tawerny. Pierwsza reakcja to była chęć wyrzucenia z siebie świeżo zjedzonego śniadania. Przeklinałem tego, który to wymyślił (za dużo Harry’ego Pottera, za dużo…). Rozejrzałem się wokół i zacząłem szukać swego pokoju. Minąłem pokoje moderatorów o srebrnych, bogato zdobionych drzwiach, pokoje adminów o złotych, niemal barokowych bramach pełne przepychu i…. drewniane drzwi redaktorów z tabliczkami. Minąłem między innymi Hadriana i dawne Hellscreama (widać było po krzywej, ledwo wiszącej tabliczce i smrodowi wychodzącego z pokoju- się nie dziwie, że Laxx się w końcu od niego wyprowadziła, takiego smrodu nawet ustawa nie przewidywała). Po minięciu dziesięciu kolejnych w końcu znalazłem swoje własne. Otworzyłem je za pomocą klucza i pchnąłem drewniane drzwi. To co ujrzałem, urzekło mnie tak, że przez gołe 5 minut stałem z rozdziawioną gębą i oczami jak latarnie (nawet na masce było to widać). Biuro okazało się ogromną komnatą, pełną wypchanych bestii z różnych kontynentów i światów herosów, zbroi wojowników. Na suficie wisiały pięknie zdobione żyrandole i szkielety wiwern, oraz pegaza i czarodziejskiego smoka. Samo biuro było z mahoniu i stylizowane na wiktoriańską Anglię, obok niego zaś stała maszyna drukarska. Wyglądało jakby był specjalnie dla mnie zaprojektowany. Gdy wszedłem do środka drzwi się za mną zamknęły automatycznie. ~Ci to wiedzą jak zachęcić do roboty~ pomyślałem i usiadłem za biurkiem. Na blacie była kartka. Gdy ją podniosłem i przeczytałem jej treść, okazało się, że był to list otwarty do dziennika redakcyjnego. Miałem w nim opisać o czym chciałbym pisać i jak mógłbym wesprzeć tawernę. Rozejrzałem się wokół, wypchane zwierzęta, bestie i zbroje ich jeźdźców, wojowników nasunęły mi idealny pomysł- zrobię dział o kultowych jednostkach, o istotach i wojownikach, których można spotkać na każdym kontynencie, czasie i świecie herosów. Potem dodałem, że mógłbym to i owo napisać o Axeoth i tłumaczyć jakieś artykuły. Gdy skończyłem kartka zniknęła. Dopiero później się okazało iż trafiła do przeglądu administracji, moderatorstwa i pozostałych członków redakcji. Na szczęście została pomyślnie rozpatrzona. Dniami i nocami pracowałem nad artykułami (przy okazji również miałem zlecenie od Acida by opisać smoki i kiriny z Ashan), co chwila przychodziłem z zapytaniem o poradę, czy do pokazania JareQ’owi. Jak się okazało był cierpliwą, spokojną i charyzmatyczną postacią. Jest owszem odrobinę flegmatyczny i szuka okazji by poleniuchować, ale z drugiej strony osoba na takim stanowisku jak on pracuje non stop by panował porządek w naszej tawernie. Widocznie moja praca się opłaciła, gdyż w przeciągu mniej niż 3 miesięcy otrzymałem oficjalne potwierdzenie przyłączenia się do członków Redakcji (a może chodziło o to, że zabrakło ludzi, a wówczas zapanował potok informacji o przeszłości Ashan do przerobienia). W owym czasie powstały trzy artykuły: o Kawalerii, Gryfach i Wilkach (dwa z nich ujrzały światło dzienne, a trzeci jest w fazie poprawek). Nabrałem większej ochoty do pracy i udzielania się w tawernie, przy okazji nabrałem również większego szacunku do innych redaktorów i moderatorów. Mimo to wciąż się zastanawiałem o jakiego „sługę” chodziło w liście od głównego administratora. Wszystko się wyjaśniło wieczorem tego samego dnia, w którym zostałem oficjalnie redaktorem. Zmęczony otworzyłem drzwi do własnego mieszkania, gdy nagle usłyszałem dziwne pomrukiwanie swego Puszka dochodzące z salonu. Nie zdejmując płaszcza i maski poszedłem przywitać się ze swym małym 7- metrowym smoczkiem (no dobra, może nie takim małym). Gdy wszedłem do salonu stanąłem wryty jakby ktoś mnie prądem poraził. Poczułem szok i zdenerwowanie na ten widok. Jakieś smoczydło w stroju kamerdynera bezczelnie popijał sobie herbatę w moje porcelanowej filiżance, siedząc na moim krześle i najnormalniej na świecie drapał swą stopą Puszka (w miejscu gdzie głowa, łączyła się z szyją. Najgorsze, że smok zamiast pożreć lub przegnać obcego to leżał jak kot i dał mu się głaskać, prosząc niewdzięczny o jeszcze. Ryknąłem wściekły: -Co to ma być?! Kim ty jesteś u licha i jak żeś się włamał do mego domu?! Smoczydło przeszyło mnie swym zimnym wzrokiem, normalnie poczułem jakby w pokoju spadła temperatura do pięciu poniżej zera. Gość przestał drapać Puszka i wstał z krzesła. Rozprostował swe błoniaste skrzydła i paroma machnięciami podleciał do mnie. Gdy stanął przede mną, mogłem mu się dokładniej przyjrzeć. Był podobny do małego dwunożnego zielonego smoka, pokrytego czarnymi paskami. Chodził na palcach jak pies, tyle że palce miał gadzie i zakończone tępymi pazurami. Dłonie czarne, pokryte łuską i również zakończone pazurami. Miał szerokie, błoniaste skrzydła jak u pterozaura. Szyję miał tak długa, że musiałem podnieść głowę by przyjrzeć się jego pyskowi. Czarne łuski przy nozdrzach na przedzie pyska, sprawiały wrażenie jakby miał psi nos. Miał chłodne, niebieskie oczy, z pustą tęczówką i wąską źrenicą. Z tyłu głowy miał gęste, czarne i rozczochrane włosy zapięte z tyłu tasiemką (jak jakiś samuraj), a wśród nich wystawały zygzakowate rogi i błoniaste „uszy”. Smoczydło zrobił krok w tył i nisko ukłonił się przede mną, mówiąc średnio wysokim, mocnym głosem: -Witaj Panie. Jestem Tsavo, twój sługa. -Sługa?!- dopiero wtedy sobie przypomniałem o wzmiance w liście JareQ’a. Byłem zaskoczony, zwłaszcza że wydawał mi się dziwnie znajomy (poza tym, że akurat miałem na sobie maskę z jego mordą). Tsavo widząc moje zdziwienie wyprostował się i rzekł: -Może Panicz wpierw się rozbierze i zdejmie maskę, a ja wszystko wyjaśnię. Zdjąłem z siebie płaszcz i maskę i powiesiłem je na wieszaku przy drzwiach frontowych, po czym wróciłem by wysłuchać swego lokaja. Tsavo stał w miejscu cierpliwie na mnie czekając. Gdy się zjawiłem z powrotem pokazał mi krzesło bym usiadł, a gdy to zrobiłem chrząknął i zaczął wyjaśniać: -Jak wiesz, Tawerna dzieli się na mieszkańców i elitę administracyjną. Ci drudzy to główna siła kierująca tawerną. Ona ma za zadania dbać o porządek, czystość i bezpieczeństwo naszego społeczeństwa. To oni zaprojektowali komnaty, plan tawerny jak i bibliotekę do której mogą wejść wszyscy. To im zawdzięczamy ten bogaty zbiór informacji, sztuki, zaklęć i eksponatów dzięki którym nowe pokolenia strategów mogą działać począwszy od Antagarichu i kończąc na Ashanie. -Wow… tyle to i ja wiem- przerwałem mu, po czym Tsavo znów chrząknął i kontynuował dalej: -Więc wiesz jaka to ciężka robota, Paniczu. Dlatego została powołana instytucja sług, choć ja wolę użyć słowa kamerdynerów, ale cóż nie ja jestem prezesem Ligii, więc moje zdanie się nie liczy. Wracając do sedna. Sługi to istoty, które mają za zadanie pomaganie redaktorom, moderatorom i administratorom w pełnieniu swych funkcji i pilnowaniu by nie zaniedbywali swych obowiązków. Trzymamy się jednak w cieniu i niewiedzy mieszkańców. Nie wpływamy i nie bierzemy bezpośredniego udziału w życiu Tawerny. Wyjątkiem jest prezes Ligii- towarzystwa zrzeszającego wszystkie sługi Elity Tawerny. Ba… ten karierowicz nie tylko bierze udział, ale jeszcze został Przyjacielem Tawerny. -Kto? -Fergard rzecz jasna! -Fergard sługą?! Czyim?!- Na słuch o tym, niemal nie spadłem z krzesła. Nie sądziłem, że mój pół-demoniczny przyjaciel był czymkolwiek sługą. Z drugiej strony tłumaczy, czemu tak rzadko się pojawia. Tsavo zaskoczył mnie jeszcze raz swą wiedzą. -Pana Moderatora Hellscreama. Za to że go wypromował z redaktora na moderatora został prezesem naszej Ligii. Rzadko się zdarza, ale cóż obaj mieli farta…..-syknął z przekąsem. Coś czułem, że nie przepada za Fergardem, ciekawe czemu? Wtedy właśnie wyobraziłem sobie Fergarda w stroju pokojówki sprzątającego pokój Hellscrema, syknałem z obrzydzenie na samą myśl o tym. By więcej o tym nie myśleć zapytałem: -Em…więc mówisz, że każdy z elity ma swego sługę? -Tylko redaktorzy-oznajmił Tsavo, po czym wyjaśnił:- Elitarni redaktorzy posiadają parę sług, np: Pani Elitarna Redaktor Oliwsen ma pod sobą wilkołaka Mietka i Arantira, wczesniej miała Zehira, ale go wywaliła za zbyt częste używanie wody kolońskiej. Po każdym zebraniu sala śmierdziała czosnkiem. Moderatorzy posiadają cztery sługi, dobrym przykładem jest Pan Moderator Hellscream, któremu służą smok Perłojad, nadęty gnoll Genn Szara Grzywa, wiecznie naćpany troll o dziwnym imieniu, no i nasz prezes…. Fergard, (znowu syknął złośliwie). Super Moderator ma już sześciu, a administratorzy aż dwanaście. Parę z nich zapewne poznałeś- to sekretarki przy rejestracji i rekrutacji. Niebieskooka służy JareQ’owi, a ta starsza- Bożenka zaś… -Nie, nie trzeba. Już się domyślam.-przerwałem mu, łapiąc się za głowę. Tylko jedna osoba mogła by być tak biurokratyczna, sztywna i pozbawiona humoru. Chcąc przerwać wizję admina zarządzającego dwunastoma takimi Bożenkami spytałem swą sługę jeszcze raz: -Czyli im wyżej w elicie, tym więcej sług. Jakie jest kryterium wyboru? Tsavo chrząknął jeszcze raz i odpowiedział: -Cóż…wyborem odpowiedniego sługi dla moderatorów zajmował się Luk, ich sługi wybierał JareQ, zaś wasze redaktorskie wybiera Hellscream. Dokonuje on wyboru na podstawie charakteru postaci ze światów jakie dany redaktor poznał, stworzył, odwiedził, czy zdobył. Wśród nich wybiera tą najlepszą. Patrząc na mą maskę zawieszoną na wieszaku mogłem się domyśleć czymś się Hellscream do-kład-nie kierował. Westchnąwszy zapytałem: -Coś jeszcze powinienem wiedzieć? Mój sługa uśmiechnął się tajemniczo i odpowiedział: -Owszem. Wraz z nadaniem tytułu redaktorskiego ulepszana jest broń redaktora, podobnie się dzieje gdy awansuje na moderatora. Wtedy kowal poza ulepszeniem daje również broni możliwość wygnania mieszkańca z Tawerny. Idealnym przykładem jest broń Pana Moderatora Hellscreama. Gdy był jeszcze zwykłym, starym i brzydkim orkiem łaził jedynie ze zwyczajnym młotkiem na patyku. Potem gdy awansował na redaktora młot przekuto na topór, który został ulepszony runami by móc dokonywać strasznych zniszczeń.. i przebudowywać Komnatę Zaginionych Zwojów. Gdy został moderatorem topór nabrał więcej magicznych zdolności, to właśnie znany wszem i wobec Banhammer, albo Banaxe, jak kto woli. Sługa natomiast staje się potężniejszy, a przede wszystkim zyskuje większą płacę…! Przy okazji, kiedy Panicza nie było, ośmieliłem się wziąć Pańską katanę i ulepszyć ją u naszego kowala. Oto ona- Ostrze Błyskawicy. Kończąc swą przemową pstryknął palcami i z obłoków dymu pojawił się moje ostrze. Podarował mi je. Wyciągnąłem broń z pochwy i zobaczyłem jak wzdłuż ostrza pędzą małe błyskawice. Tsavo wyjaśnił: -Tak jak ja, broń odzwierciedla twój charakter i sposób działania. Tobie najbardziej pasował piorun. Jesteś spokojny i wyrozumiały, lecz na wrogów uderzasz z zaskoczenia jak piorun z jasnego nieba. Działasz może powoli, ale skutecznie. Celnie uderzasz w punkty, przez co przeciwnik szybko słabnie. Widzisz więc, im szybciej awansujesz Paniczu tym potężniejszy się staniesz, a ja bogatszy…znaczy również silniejszy. Wtedy mu odpowiedziałem: -Ale nie mam zamiaru awansować. Do tego całego redaktorstwa namawiał mnie mój kumpel Menelag. Ja sam bym nigdy nie brał w tym udziału. Nie lubię polityki. -Co?!- Tsavo wrzasnął zaskoczony. Spojrzałem na niego i wtedy zrozumiałem jak bardzo nim to wstrząsnęło. Z rozdziawioną pyskiem, szeroko otwartymi i ciałem zastygniętym w ruchu wyglądał jakby duch mu uleciał z ciała. Widocznie tym razem Hellscream dał ciała, bo przydzielił mi sługę o przeciwieństwie do mnie wysokimi ambicjami. Nagle smoczydło otrząsnęło się i zaczął błyskawicznie mówić: -Ale jak to!? Każdy normalnie dąży by być na górze. Nie myślałeś nigdy by zostać chociaż moderatorem. Nie miałeś ochoty zsanować nikogo za byle co. Mógłbyś nawet banować Hellscrema co trochę, tak jak on to z Loczkiem nawzajem sobie robią. Mógłbyś się mu odpłacić za wszystkie lata łażenia w masce….z nawiązką. Ostatnie słowa bardziej mnie przekonały. Wizja wysyłania starego, zgrzybiałego, egocentrycznego orka co chwila za bramę tawerny bardzo mi się spodobała. Ale jeszcze bardziej przypadło mi do gustu wyobrażenie kogoś zupełnie innego. Wtedy mu odpowiedziałem: -No dobra, wyjaśnijmy coś sobie. Nie zależy mi na karierze, chcę jedynie działać dla dobra Tawerny i rozwijać ją dzięki swym talentom. Ale jeśli zaawansuje, to tylko jak na to zasłużę, dobra? Mój kamerdynerze. Po czym podałem swemu słudze dłoń na zawarcie naszej umowy. Tsavo podniósł łeb i z uśmiechem podał rękę, mówiąc: -Zgoda Paniczu. Po chwili zaburczało mi w brzuchu. Po czym zapytałem: -Umiesz gotować? Tsavo odrzekł: -Coś z kuchni włoskiej, czy francuskiej? -Z włoskiej. -Już się robi Paniczu. ……………………………. I tak zmieniło się moje bytowanie na tawernie od kiedy zostałem redaktorem. Mam własne biuro, kamerdynera i fajne ostrze. Najlepsze się jednak wydarzyło podczas Dziesiątej Rocznicy Tawerny, podczas której anulowano konkurs Hellscreama i mogłem spokojnie zrzucić z siebie maskę i płaszcz, by pokazać światu swoje prawdziwe oblicze! Nawet z tej okazji zamówiłem sobie portret i nową tabliczkę do biura u Asderuki. Hells Yeah!
|