Widzę że ten temat zaczął służyć rozmowie o moich przezwiskach. No nic nie przeszkadzam wam, ale skoro tak ma się to wszystko kończyć więc nie ma sensu pisać dalej.
« Wiadomość doklejona z: 22 Sierpień 2008, 19:10:02 »
Mimo tej całej afery postanowiłem pisać dalej, zobaczymy jak to wyjdzie. Jak moje opowiadanie ci się Kam nie podoba to go nie czytaj proste. A teraz małe wyjaśnienie, postanowiłem ominąć to co stało się na arenie i akcja toczy się po 2 tyg. os wydarzeń z rozdziału 13. To teraz takie małe streszczenie o tym co działo się na arenie po tym jak władca demonów zdobył puchar- Okazuje się że podbój już się zaczął a aktualny władca imperium gryfów to podszywający się pod człowieka lord demonów Agrael, zabija on wszystkich królów i widzów znajdujących się na arenie. Gdy na arenie pojawiają się wszyscy żywi finaliści z odsieczą ruszają wojska Duncana które odepchnęły Kha-Beletha i Agraela z powrotem do Sheog dzięki czemu nie udaje im się zabić Andreja. Mimo tego dzięki pucharowi demony wydostają się na powierzchnie i zdobywają Stormlade, tym czasem Andrejowi i innym finalistą udaje się uciec z obleganego miasta i zakładają niedaleko terytorium orków obóz rebeliantów. Aha jeszcze coś, teraz Wielka konfrontacja będzie wyglądała trochę inaczej, sytuacja będzie przedstawiona z perspektywy każdej ze stron konfliktów. Mam nadzieję że rozumiecie
.
Wielka konfrontacja
Rozdział 14
,, Wojna trwa”
Stormlade- Dawna stolica przystani. Aktualnie miasto demonów. Echo moich kroków przemieszczało się przez cały zamek, szedłem właśnie do mego pana by przekazać mu kolejne dobre wieści. Przeszedłem już przez jadalnie, kuchnię i znalazłem się w Sali tronowej. Natychmiast klęknąłem przed Kha-Belethem siedzącym dumnie na swym tronie w towarzystwie dwóch dziewic.
- Mów szybko Agraelu nie mam zbyt wiele czasu.- Odparł sucho władca demonów i swój wzrok z demonic przeniósł na mnie.
- Mój panie, przynoszę dobre wieści, Ashwod zostało zajęte. Opór chłopów był godny podziwu lecz nic im nie dał. Odparłem szybko by uwolnić się od czarującej urody służebnic mego pana.
- Świetnie, już niedługo całe Ashan będzie nasze.
- Ależ panie, nie mów hop zanim nie przeskoczysz. Nie zapominaj że Andrej i cała reszta uciekła i kto wie co oni teraz planują.
- To nic nie warte śmiecie, dużo nie zdziałają.
Uznałem że przedłużanie tej rozmowy jest bezsensu więc postanowiłem wyjść. Złapałem za klamkę od drzwi gdy te otwarły się i do sali wbiegł mały, zdyszany imp.
- Panie, panie! Złe nowiny przynoszę, złe człeki odbić Vainter nam.- Rzekł pospiesznie.
- Coś ty powiedział?! O nie tego już za wiele. Agraelu!- Odburknął władca demonów
- Tak mój panie, co mam robić?- Odpowiedziałem stając na baczność
- Zbierz cały oddział 17 i 18 i wyślij ich do Vainter, myślę że już wiesz co mają zrobić.
- Ależ mój panie to nie potrzebna strata żołnierzy. Ludzie pewnie zaraz je odbiją i nic z tego nie będzie. Uważam że lepszym rozwiązaniem będzie zablokowanie wszystkich dróg dojazdowych do Vainter, dzięki temu nie otrzymają wsparcia od pobliskich miast. Będą wtedy łatwym łupem.
- Mam rozumieć że masz czelność sprzeciwiać się moim rozkazom?- Rzekł groźnym tonem władca demonów.
- Ależ nie panie, już się tym zajmuję.- Odparłem bez entuzjazmu i wyszedłem z zamku by powiadomić wojska o działaniach.
Jasne słońce przygrzewało bardzo przyjemnym ciepłem, postanowiłem wykorzystać chwilę i usiadłem na kupce siania w jednej ze stodół. Od dłuższego czasu nie czułem się tak dobrze jak teraz, ale chwila nie trwała długo. Na szubienicy wieszano kolejnego chłopa, tuż obok niego stały dwie kobiety zapłakane na dobre. Zadałem sobie wtedy pytanie które żaden demon na moim miejscu by nie zadał
- Po co to wszystko?
Tymczasem w obozie rebeliiDzwony zadudniły, dopiero teraz zorientowałem się że jest południe. – Na Elratha już ta godzina?! Duncan już pewnie na mnie czeka.
Szybko się ubrałem i popędziłem ile sił w nogach do Sali zebraniowej. Wszyscy mieli grobowe miny, dwa miejsca przy stole były wolne. Usiadłem między Fastem i Wulfstanem, jedyną osobą którą brakowało był Rolf. Duncan jednak nie poczekał na niego i rozpoczął spotkanie.
- Muszę zacząć od bardzo smutnej wiadomości, w bitwie o Vainter zginął jeden z generałów, Rolf.- Rzekł Duncan poważnym aczkolwiek smutnym głosem.