Jak było?
Tego nie da się opisać słowami.. już podczas jazdy w górę (40m.) atakowało mnie 100 myśli na sekundę, widoki piękne, zimno jak diabli, na wyżce był ze mną gościu, przed skokiem tłumaczył by nie wyskakiwać nie wybijać się do góry, tylko zwyczajnie spadać i takie tam podstawy. Kiedy stanąłem przy krawędzi chyba tylko jedna myśl mnie prześladowała: "co ja tu k..wa robię?! :-\" Po komendzie 3,2,1 bungee! nie było odwrotu (honor
), więc skoczyłem... Spadanie nie trwa długo, ale to dobrze bo chyba z wrażenia strawiłbym własne serducho, ląd zbliżał się w błyskawicznym tempie, głośny szum wiatru, śmierć w oczach... zatrzymanie wbrew temu jak to wygląda nie jest bolesne, lina jest bardzo rozciągliwa i sprężysta, obraz się gubi (marze) bo rzuca ciałem na cztery strony świata naraz, ale to tylko przez chwilunie, później wszystko się stabilizuje, czuje się ogromną, nieopisaną ulgę, powoli schodzi się na dó,ł spokojnie i z dumą obserwuję się tłumy gapiów na dole. przecudne uczucie... Kosztowało mnie to 80 zl. ale nie żałuje, za takie przeżycie i 200 zl. bym nie żałował
Za rok znowu wbijamy do Krasnystawu na Chmielaki i jeśli będzie bungee, skorzystamy