|
|
« : 20 Maja 2007, 20:58:35 » |
|
Poemat o Nekromancie
Lezie lasem Nekromanta, Niesie pewnego fanta, Ten fant to księga, Księga, o której nikt już nie pamięta. W księdze magiczne zaklęcia, Plany, instrukcje, narzędzia, Gdybym wam nie powiedzał dlaczego, cóż ze mnie byłby za poeta, Nekromanta niesie wszystkie toboły bo chce zbudować szkieleta. Szkielet silny mu sie marzy, Proporcje magicznych ziół, pyłków dobiera i waży. Coś trzeszczy, coś wybucha. Praca wre aż iskry lecą, Nekromancie plecy swędzą, Męczy się chłopak, straszna udręka, Myśli sobie: czy sięgnie mi tam ręka, Sięga by ulgę dać cierpienią, Przed oczami już łzy mu się mienią. Machnął ręką raz, drugi, trzeci, Nagle widzi, że mu para z kotła leci, Biegnie ratować swojego szkieleta, Ale potknął się o kopiec kreta, Takiego orła wywinął, Że o kocioł zahaczył peleryną Coś stęknęło, Coś przeklnęło, To szkielet-Nekromanty dzieło. Nekromanta wstał, otrzepał płaszcz, I zapadł się w płacz.
Morał z tego taki: Szkielet był nijaki. Nie miał ręki, jednej nogi, Więc przestrzegajcie tej przestrogi: Pracuj mądrze, Nie drap pleców, I zawczasu idź po Off'a do sklepu!
|