Poemat o Czarnoksiężniku
Tom VI
Czarnoksiężnik - tajemniczy gość,
Lubi często dawać ludziom w kość,
Choć czasami ma tego, naprawdę dość.
Przez to wiele osób go unika,
I ucieka gdy z daleka pojawi się jego tunika.
Bo Nasz bohater ma na punkcie czarów bzika.
Siedzi dniami i nocami,
Nad księgami i zwojami,
Myśli, uczy się zawzięcie,
By potem wypowiedzieć sprawnie każde zaklęcie.
Pewnego razu - pamiętam,
Czarnoksiężnika bolała bardzo pięta,
A że on specjalizuje się w czarnej magii,
Bólu swoimi zaklęciami nie spławi.
Tutaj trzeba świętych czarów,
Więc musi zgłosić się do innych magów.
Czym prędzej wybrał się do gildii,
Gdzie są wszyscy co pomóc mu powinni.
A w gildii, jak to w gildii, magowie są tam silni,
Więc nie tracąc czasu,
Czarnoksiężnik wybrał się do szamana szałasu.
Szaman zna się na ziołach,
Więc każdej ranie powinien podołać.
Lecz gdy tylko zobaczył kto wchodzi do namiotu,
Przygotował miksturę i Czarnoksiężnika otruł.
Tak się kończy ta historia,
Może nie była zabawna do końca,
Ale tu chodzi o coś innego,
Morał jest ważny mój Kolego.
Swój wizerunek buduję się przez lata,
Może ci w tym pomóc mama, czy tata,
Lecz możesz sam zostać,
I wtedy problemom trudniej sprostać.
Więc mam dla Ciebie radę:
Nie przejuj się, że masz jakąś wadę,
Staraj się przeć do przodu,
I nie cofać mimo zawodów.
Pamiętaj, nie bądź pesymistą,
Bo możesz popsuć wszystko.
Trwaj w tym w czym jest Ci dobrze,
A do końca szczęścliwe dotrzesz!