|
|
« : 29 Maja 2007, 20:48:07 » |
|
Poemat o Szamanie Tom VII
Szaman otruł Czarnoksiężnika, Myśli: "będzie na obiad dla dzika", Jak pomyslał - tak zrobił, Dał maga dzikiowi, Oraz trochę wody żeby go popił. Po czym wybrał się do lasu, By zebrać trochę ziół za wczasu. Idzie Szaman ścieżką wąską, Macha z nudów gałązką. Zaszedł tak do dzikiej polany, Gdzie rosły daktyle, kokosy, banany, Wszedł na drzewo i zabrał się do zbierania, Gdy nagle doszedł do niego odgłos chrapania. Odwrócił się lecz nic nie zauważył, Ale przez to spadł z drzewa bo za dużo ważył. Bolała bardzo głowa Szamana, Więc wymyślił, że zje banana. Zna się na jego leczniczych właściwościach, Bo bananem wyleczył już pewnego gościa. Powoli wracał do siebie, Gdy nagle po plecach go coś klepie. Obejrzał się i spojrzał, I zobaczył, że to Łowca. Trzyma napiętą cięciwę łuku, I się śmieje do rozpuku. Szaman nie wie o co chodzi, Więc z wolna do domu odchodzi. Łowca nie mógł się już dalej śmiać, Więc poszedł dalej spać.
Morał będzie zaskakujący, Bowiem, dobry humor mają dzisiaj Łowcy. Więc nie warto być niemrawym, Wystarczy pić dużo kawy, By potem wyglądać jak niewyspany.
|