No, widzę, że mimo nazw opowiadanko da się czytać. Zatem rozdział 8 dedykuję koleżance Saph.
"Prawda"
-Nie- powiedział głos zimny jak góra lodowa.- Ja go zabiję.
Raelag i Thralsai spojrzeli na Ice Maiden. Elfka stała na klifie, jednak kiedy tylko wtrąciła swoje trzy grosze, skoczyła w dół, lądując płynnie.
Raelag uśmiechnął się smutno.
-Cieszę się, że cię widzę, Ice Maiden.
-Nie jest to radość odwzajemniona.- odparła chłodno elfka.
-Wiem.- przytaknął.- Posłuchaj mnie, Ice Maiden. Zanim mnie zabijesz, chcę, byś coś wiedziała.
Elfka się zawahała. Po chwili niechętnie powiedziała:
-Mów. Byle szybko.
-Natknąłem się kiedyś w jednej z książek Aine na ustęp "Cesarze władają imperium, ale dwoma rzeczami rządzić nie mogą: swoim sercem i swoim czasem. Jedno i drugie należy do cesarstwa."
-Do czego zmierzasz?- spytała Ice.
-Mogłem chronić Shadyę przed wszystkim, ale nie przed sobą. Potrzebowałem kogoś, kto kochałby ją tak mocno jak ja i nienawidził mnie z całego serca. Kogoś takiego jak ty.
Elfka kiwnęła głową, po czym wyszarpnęła miecz z pochwy. Raelag kiwnął głową z rezygnacją, przygotowując się na cios, ale ujrzał, że Ice mierzy w Thralsaia.
-Daj spokój, chyba nie chcesz ze mną walczyć- parsknął elf.- Jestem najlepszym wojownikiem w Ygg-Chall.
Na twarzy elfki zalśnił szalony uśmiech.
-A ja poza nim- odparła i rzuciła się w wir walki. Ponieważ Thralsai łgał bezczelnie, rozbroiła go w ciągu paru sekund.
-Poddaję się! Poddaję!- zawrzasnął elf. Ice Maiden opuściła miecz. Odwróciła się i podeszła do Raelaga.
Dało się słyszeć krótki szczęk. Ice Maiden zachwiała się. Raelag skoczył do przodu, by ją podtrzymać, ale oczy elfki już zaszły mgłą.
Trucizna, pomyślał. W jego wnętrzu narodził się gniew. Kolejna niewinna ofiara ginie przez niego...
Puścił bezwładne już ciało elfki. Thralsai zaśmiał sie triumfująco, odkładając kuszę.
"Kończmy to."
Rozłożył zachęcajaco ręce.
-Na co czekasz? Zabij mnie.
Thralsai skoczył, uniósł miecz i pchnął.
Przez wieki, a właściwie dziesięć lat, Shadya zmagała się z Malassą. Młoda półelfka miała moc dorównującą bogini i większa motywację, Malassa za to całe lata doświadczenia. Walczyły tak nieustannie, nigdy nie przerywając i się nie męcząc.
Przez ten cały czas, obie były absolutnie świadome tego, co dzieje się wokół ich wszystkich wyznawców. Odpowiadanie na ich modlitwy i czynienie cudów było sprawą mniej niż odruchową, a choć mały strzęp ich uwagi mogło zwrócić naprawdę ważne wydarzenie.
Malassa usiłowała spętać więzami Shadyę, by połączyć swoja moc z jej mocą i ją zdominować, Shadya zas starała się od nich uwolnić. Jednak wszystkie łączące ją z Malassą więzi mogły zostać przerwane tylko, jeśli któraś z nich doznałaby wielkiego szoku.
A kiedy miecz wysłannika Malassy, Thralsaia, wbił sie w pierś brata Shadyi, Raelaga, szoku i przerażenia tej drugiej nie dałoby się z niczym porównać. On był skałą, za którą chroniła się przed burzą, jej oparciem i ochroną, podstawowym fundamentem jej egzystencji.
Wraz z przerwaniem więzów Malassy, Shadya uwolniła mnóstwo energii, która trafiła boginię. Ranna Malassa odleciała do swej boskiej domeny, Shadya zaś ruszyła do brata.
-Raelagu...- jęknęła, klękając przy bracie. W jej oczach pojawiły się łzy.
-Wypełniłem twoją wolę, Pani.- z dumą powiedział Thralsai. Były to jego ostatnie słowa w życiu.
Shadya powstała, a na jej twarzy malowała się furia. Widząc to, wysłannik Malassy cofnął się o krok. Otworzył usta, by coś powiedzieć. Nie zdążył.
Shadya wykrzyczała cały swój gniew, ból i nienawiść, skupiając ogromny ładunek mocy. Thralsai i jego świta eksplodowali, rozdzierając się na miliony maleńkich kawałeczków.
Aine otworzyła oczy.
-Mam!- krzyknęła z podekscytowaniem.
-Znalazłaś Raelaga?- spytała Lady Richesa.
-Lepiej.- uśmiechnęła się Arcymistrzyni.- Ayn!
Reakcja wszystkich trzech kobiet, kiedy znalazły się na brzegu były zaiste różne. Mina Aine wyrażała niedowierzanie, Shael'thir przerażenie, Lady Richesy absolutne zdumienie.
-Czy on... nie żyje?- przerwała ciszę Eylthenderran.
-Shael... thir...
Wszystkie cztery podskoczyły. Shael'thir najwyżej.
-Tak?- spytała drżącym głosem.
-Powiedz im... prawdę.- wyszeptał, po czym skonał. Shadya jęknęła, jej łzy zaczęły spadać na ziemię.
"No proszę, nowy gatunek łez ashy."- pomyślała Avaoinen. Po chwili ją coś uderzyło.
-Cholera! Krzyknęła.- Wiecie, co to oznacza?
Trzy kobiety spojrzały na nią.
-Teraz to Shael'thir będzie musiała rządzić!
W następnym, równie długim odcinku:
-jak się Aine ubrała na pogrzeb
-Shael'thir robi coś bezdennie głupiego
-co psuje wrażenie żałoby narodowej
Enjoy! Mam wrażenie, że nie zlinczujecie mnie za zabicie Raelaga