Słowem wyjaśnień. "King" to bardziej Armor King z Tekkena. Dał swój pancerz Worgołakowi, a w walce już "błyszczało" mu oko na czerwono, a AMK ma sztuczne, czerwone oko. Co do Zanthosa i jego proszków - on często zapomina ich brać, dlatego jest Psychomagiem
Agen zaś ma/miał zdolności parapsychiczne i pod pozorami gadki krył się atak umysłowy. Tylko że takie sztuczki nie działają na Worgołaka. Kończąc - jeżeli Lazor sądzi, że Zanthos jest niesamowicie potężny - mało widział
. A 4,5 miliarda lat to akurat wiek Żywiołaków i Przodków - a ich będzie z tuzin. Więc czekajta na kolejne rozdziały
-----
- A teraz, drodzy państwo, rozpocznie się tytaniczny bój dwóch kafarów! Genn Szara Grzywa zmierzy się z Grorem, łowcą likantropów! W tej niezwykłej walce na szale zostaną rzucone ogromne pokłady stalowych mięśni, szponów i kłów, wspomagane przez niewyobrażalną siłę i odpowiednio stalowe topory i obrzyny oraz młot gromu! Powitajmy Genna Szarą Grzywę, łamacza smoczych szczęk, bojownika o cokolwiek, berserkera z Kariatydu! – wydzierał się Hellscream do mikrofonu. Genn podniósł zaciśnięte pięści do góry i wykrzyczał parę prymitywnych, zwierzęcych ryków. Machał pięściami do publiczności, rzucał jakieś niezrozumiałe odzywki i w ogóle robił z tej walki jedno wielki show. Gror patrzył na to z zażenowaniem.
- Jesteś po prostu żałosny – prychnął. Radość i swawola ucichły jak ucięte nożem. Genn powoli odwrócił się w stronę adwersarza.
- Hej, aż tak bardzo oczekujesz łamania gnatów? Spoko loko, ale zaczekaj na swoją kolej – powiedział mu szary gnoll, wzbudzając chichoty wśród publiczności. Gror głucho warknął.
- Wszyscy jesteście żałośni. Cały ten wasz plugawy pomiot, cała wasza wypaczona rasa – wycedził Gror przez zęby. Tą razą na trybunie rozległy się warknięcia, pomruki i klątwy.
- No to przegiąłeś – warknął Genn, plując wrogowi pod nogi.
- Ekhem... – odkaszlnął Grom do mikrofonu. – A teraz powitajmy Grora, łowcę likantropów, potężnego wojownika z plemienia Wilkołaków Wyższych, tropiciela pośród nocy...Kto to wymyślił? – mruknął ork do siebie, odsuwając mikrofon.
Pomimo oczywistego wilczego pochodzenia, Gror i Genn znacznie się od siebie różnili. Wódz gnolli był wysoki, barczysty i muskularny, pokryty rzadkim szarym futrem, żeby nie powiedzieć sierścią. Nosił czarną kamizelkę, spodnie z wężowej skóry, rękawice bez palców i buty ze stalowymi czubkami. Przez plecy przewieszony miał młot, a przed chwilą wyjął z sakwy kawałek gazy i owinął nim prawicę. Patrzył na Grora swymi słynnymi oczami. Nieważne, jak kipiał w środku, nieważne, jaką nienawiścią pałał teraz do wilkołaka, jego oczy miały zawsze i wszędzie ten sam wyraz – „Nie będzie bólu, nie będzie radości, nie będzie uśmiechów. Nie będzie już nic. To koniec”. Takimi to chłodnymi, niebieskimi oczami wpatrywał się Genn Szara Grzywa w oponenta.
Gror wyglądał niemalże jak typowy wilkołak, jeśli nie liczyć inteligencji bijącej z brązowych oczu. Był cały porośnięty gęstym, aksamitnym, czarnym futrem. Miał wybitnie wilczy łeb, wyposażony w garnitur śnieżnobiałych kłów, prezentujących się o wiele lepiej niż żółtawe siekacze Genna. Miał też potężne, czarne jak noc pazury, przy których szpony Genna wyglądały niczym długo nie obcinane paznokcie. Przez plecy miał przewieszoną gładko lufową fuzję oraz topór o podwójnym, długim ostrzy, przy którym rzeźnickie tasaki wyglądały jak...no, wyrośnięte szpilki. Ponadto miał też dwie kabury na udach, obie mieszczące po jednym toporze do rzucania. Teraz ten łowca likantropów złożył uszy, podkurczył kolana i przygotował się do skoku. Wyglądał może na dzikiego barbarzyńcę, ale miał ogromne pokłady wyobraźni przestrzennej – można było tylko spekulować, jak zabójczą taktykę wymyślił.
- A teraz, proszę państwa...Bitwę Dwóch Kafarów uważam za otwartą! – wydarł się Hellscream do mikrofonu. Ruszyli w tany.
Pierwszy ruszył Genn, rycząc dziko i wystosowując w kierunku rywala potężny prosty. Siły włożył w niego zapewne bardzo dużo, bo jego ciało poleciało za pięścią jak worek kartofli. Gror pokręcił głową i wykonał skok, przeskakując adwersarza i lądując idealnie za jego plecami. Przekręcił się na pięcie i zamachnął się prawą łapą. Dało się słyszeć straszliwy chlupot, gdy potężne pazury wbiły się w ciało wodza gnolli, tnąc je do żywego mięsa. Bryzgnęła krew, Genn zawył cicho.
- Pierwsza krew i już niespodzianka! Gror najwyraźniej filetuje mocarnego Genna! – krzyczał Hellscream do mikrofonu w akompaniamencie głośnych jęków gnolli. Gror natomiast nie zamierzał przestać.
Genn co prawda podniósł się na nogi, ale zaraz po tym przyjął na pysk i korpus serię potężnych ciosów, zdolnych oderwać kończyny normalnego człowieka od tułowia. Dalej jednak stał, choć kolejny cios pazurami – już płytszy – przekręcił go i znów sprowadził do parteru. Gror postawił dość brutalnie nogę na przeciwniku – to jest skoczył i z impetem wbił prawą stopę w poharatane plecy Wilczego Lorda.
- Jak już wspomniałem, jesteś żałosny. Niby taki wszechpotężny czempion, a daje się zabić podrzędnemu łowcy takiemu jak ja – prychnął Gror i zawył niczym przywódca wilczego stada. Podniósł Genna i potężnym podbródkowym wybił go w powietrze. Złapał za strzelbę i wystrzelił kilkukrotnie, chyba z cztery razy. Za każdym razem pocisk wyrzucał Genna wyżej w powietrze. Po skończeniu się pocisków, wilkołak złapał za topór, zamachnął się nim parę razy i wyrzucił go w stronę przeciwnika niczym zawodnik w rzucie młotem. Obracająca się broń przypominała piłę.
- Chroń go Herazou! Za chwilę najprawdopodobniej topór Grora zwiększy liczbę Gennów o jednego! – wydzierał się Grommash. Trybuny wstały, rozległy się jęki, okrzyki przerażenia. Dało się nawet słyszeć słynną „Modlitwę Thanta”, najważniejszą z modlitw wyznawców wiary herazimackiej.
Nasi protegowani w całości nie dowierzali własnym oczom. Szrama po prostu oniemiał i zaczął brzęczeć – to jego stalowe szpony uderzały o siebie, gdy ręce gnollowego szamana się trzęsły. Worgołakowi zapaliły się czerwone oczy, ze zdumienia odsłonił skrawek potężnej szczęki. Hrontrig powarkiwał, chyba machinalnie ściskając medalion z łbem Herazou. Wolfrick nerwowo drapał się po kościstej twarzy, co i tak było „dużym poziomem stresu” – w końcu był to trzeci co do potęgi Lodowy Upiór. Jedynie Kruger zachowywał jakiś spokój. W tym spokoju towarzyszył mu Kalt i Thant, który w tym momencie wsłuchiwał się w słowa dawno ułożonej modlitwy. King zaś wypił nerwowo swój kufel złocistego trunku.
- Czy to możliwe, że jakiś wilkołak może pokonać samego Genna Szarą Grzywę? – zapytał sam siebie Kruger.
- Wręcz bardzo możliwe. Gror jest potężną bestią, która nie walczy jak wojownik, tylko rozszarpuje ofiarę, którą jest jego przeciwnik. Nie zna skrupułów ani litości, a Genn go nie docenił. Może być silniejszy, ale poleganie na takim banalnym ciosie... – Thant pokręcił głową.
- A tak pokrótce? – spytał Szrama, leciutko się jąkając.
- Genn nie ma za dużych szans na przeżycie, a na wygranie żadnych. Chyba, że znowu uda mu się wykoncypować jakiś cud – na jednym oddechu rzekł Kalt. King wypił kolejny kufel...
Legendarny gnoll pokazał, że ma legendarne szczęście. Topór chyba został zniesiony przez powietrze i tylko „zaciął” Genna na tułowiu. Kariatydańczyk spadł po chwili na ziemię jak głaz. Gror przyglądał się temu w milczeniu.
- Imponujące. Wilczy wypłosz znowu miał fart – parsknął i pokręcił głową wilkołak. Wyjął kilka naboi i zaczął przeładowywać fuzję. Gdy już broń była gotowa, podszedł on do gnolla i przyłożył mu broń do głowy.
- A ja tyle razy mówiłem tym cholernym zabijakom, żeby nie było tych cholernych walk na śmierć i życie! Co za świat! – zakrzyknął Hellscream, chyba nieświadomy, że kieruje swą przemowę do mikrofonu.
- Nie, nie, nie! Zabijanie jest zabronione! Niech ta kupa mięsa i futer zrobi coś mojemu bratu, to wydrę z niego życie! Zaleję jego ogień życia! Osuszę jego studnię życia! Spuszczę lawi... – wydzierał się raz po raz Szrama, lekko przytrzymywany przez Worgołaka – ten ostatni odzyskał już spokój.
- Poniechaj, Szrama. To walka Genna. I pewnie twój brat ją wygra – mruknął czarny gnoll. Okoliczni zamilkli.
- Worg, doceniam twój optymizm, ale chyba miesza się on z dawaniem złudnej nadziei? – zadał pytanie retoryczne Thant.
- Jeszcze zobaczymy – uciął temat czerwonooki.
I w tym momencie stało się coś, co można nazwać zwrotem akcji. W momencie, gdy Gror przyłożył broń do potylicy Genna.
- Spoczywaj w kawałeczkach. Drobnych kawałeczkach - powiedział z iście diabelskim uśmiechem na twarzy wilkołak. Wtedy jednak, na przekór wcześniejszym wydarzeniom, Genn obrócił się, wyrzucając przed siebie prawicę. Nikt nie zdążył się nadziwić, gdyż w tym momencie gnoll ryknął z całej siły.
- RAIKIRI!!! – ryk potoczył się echem.
Arena najpierw rozbłysła niebiesko-żółtym światłem, a później przetoczył się grzmot. Błysnęło, świsnęło i coś uderzyło potężnie w ścianę areny. Gdy opadły już błyski i kurze, widać było okrwawionego, pociętego Genna, który stał na nogach i trzymał się za brzuch oraz wbitego w arenę Grora. Najdziwniej wyglądała jednak jego ręka – spowita była w całkowicie w iskrzącej, błękitnawej energii, wyglądającej niczym legendarne ostrze Raziela, Łupieżca Dusz.
- Pamiętajta, wszyscy tu zgromadzeni. Jeżeli sądzicie, że macie szanse w starciu z Gennem Szarą Grzywą, to się grubo mylicie! – wykrzyczał w stronę trybun i chwiejnym krokiem skierował się do medyków, biegnących zresztą już w jego stronę.
- Absolutnie niesamowite! Wydający się niepokonanym, wszechpotężnym...Gror został pokonany! Genn zmiótł go z areny jednym ciosem! – ryczał stary ork do mikrofonu.
- Co to było?! – wydzierali się King, Szrama i Hrontrig jeden przez drugiego. Po chwili milczenia, która zapanowała po tych krzykach Thant odchrząknął.
- To było Raikiri, legendarne Ostrze Błyskawicy – powiedział smokowaty osobnik. Wyglądał na ździebko zdziwionego.
- Ostrze Błyskawicy? Broń, która przetnie, przebije, która zniszczy wszystko czego się dotknie? – zapytał Kalt, nie odwracając oczu od areny.
- Ano. Zwróć uwagę na jego prawicę, żywiołaku. Pod tą gazą pewnie kryły się kamienie grzmotu, dzięki którym chciał chyba jednym ciosem powalić wroga...Ale żeby udało mu się wykrzesać z takich kamyczków Raikiri... – przerwał w tym momencie Thant. Zaraz zresztą rozległ się głos Hellscreama.
- Bitwę Dwóch Kafarów uważamy za skończoną. Teraz zacznie się...Wojna, dosłownie Wojna Upiorów! Zaraz przyjdzie wam powitać jedynych, niepowstrzymanych...Nekrosa Spalacza Dusz i Mercilessa!