Witaj na polskim forum poświęconym sadze Heroes
of Might and Magic. Zarejestruj lub zaloguj się:

Pamiętaj:
0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.
Strony: [1]    Do dołu Wyślij ten wątek Drukuj
Wyrwany i Przeznaczony Śmierci (Czytany 4176 razy)
Piter

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 73

Zobacz profil WWW
« : 09 Marca 2006, 23:12:19 »
- Gdzie jesteś?
Ten szept, który w ciemności jest krzykiem.
Gdzie ja jestem? Przed chwilą ocknąłem się na skraju rozwalonej kapsuły hibernacyjnej. Było jasno. Potem rozległ się potężny hałas i podłoga runęła. Spadłem w całkowitą ciemność. Musiałem znowu zapaść w sen. Leżałem tak chyba chwilę, pomimo kilku centymetrów wody, które czułem w kanale, do którego spadłem.
Śniło mi się, że się topię. Naumyślnie. Straszny sen, obudziłem się z krzykiem. Podczas snu musiałem najwyraźniej zanurzyć się twarzą w wodzie. Fascynujące uczucie, kiedy sen łączy się z rzeczywistością. Szczególnie, kiedy budzisz się w niemal namacalnej ciemności. W głowie się kręci, próbuję sobie przypomnieć gdzie jestem. Dookoła jest tak ciemno, że nie widzę nawet swoich rąk. I bardzo cicho. Potem usłyszałem ten szept. Gdzieś nade mną.
- Gdzie jesteś?
Znowu szept. Delikatny i najcichszy z możliwych. Próbowałem się poruszyć, ale ciało odmówiło posłuszeństwa. Umysł też skołowany. Przysięgam, już nigdy nie dam się zahibernować. Pozostało tylko krzyczeć z całych sił.
- Na dole!!!
Po chwili usłyszałem metaliczny szczęk i strumień światła wbił mi się w oczy. Położyłem dłonie na twarzy, ale niewiele pomogło. Długi ciąg przekleństw również. Ten facet z góry musiał otworzyć właz w podłodze, pod którą leżałem. Słyszałem jak schodzi po małej drabince.
- Znalazłem pana - szepnął. Poznałem głos Hopkinsa. Powoli też powracało do mnie poczucie rzeczywistości. Lecieliśmy transportowcem Nellie na Patuxan z dostawą techniczną. Ja i kilkanaście osób - kilku pasażerów, reszta z załogi. Byłem nowy w załodze, toteż nikogo nie poznałem za dobrze. O Hopkinsie wiedziałem tylko tyle, że był przypakowanym inżynierem. I że jak większość załogi niechętnie przyjął mnie jako nowego zastępcę kapitana. Całkiem normalne, nikt nie lubił szybkich, odgórnych awansów. Oczywiście za wyjątkiem tych, których one dotyczyły.
- Co pan tu robi? - spytał, pomagając mi usiąść. Kurde, człowieku, sam chciałbym to wiedzieć!
- Nie wiem. Ja...
- Ciii, nie tak głośno.
- Czemu? - zapytałem. Facet cały czas szeptał.
- Mamy przerąbane. Totalnie. - dopiero teraz zauważyłem, że ma pas z pistoletem, a przez ramię przewieszony automat. I że jest spanikowany, ręce mu się trzęsły. Spytałem, co się wyrabia.
- Ciężko powiedzieć. Wszystko się dzieje tak nagle. Jezu, naprawdę... Wszyscy nie żyją. Nie wiem, co robić. Jezu...
Nagle całkowicie się przebudziłem. Chwyciłem go mocno za ramiona i potrząsnąłem.
- Kto nie żyje?! Gadaj co się dzieje! - krzyknąłem.
- Błagam, niech pan nie mówi tak głośno...
- Czemu?
- Bo nas usłyszy! - wybełkotał to z rozpaczą, tak wielką, że i ja zacząłem się bać.

cdn.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak wam się podoba ? Później zamieszcze pozostałe cześci.


IP: Zapisane
Dwie najważniejsze zasady:
1. Administrator ma zawsze rację.
2. Jeśli Administrator nie ma racji patrz punkt 1
Kwapiszon of Might and Magic
Garfield

*

Punkty uznania(?): 2
Offline Offline

Wiadomości: 383


Zobacz profil
« Odpowiedz #1 : 10 Marca 2006, 17:09:28 »
Ale klimacik.......Po prostu super!Pisz następne części!!!!! /clap/  /clap/


IP: Zapisane
Piter

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 73

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #2 : 11 Marca 2006, 14:30:03 »
Dopiero po chwili udało mi się coś z niego wyciągnąć. Dziwiło mnie, że taki wielki drab tak obleciał tchórzem. Powiedział mi, że nasz komputer pokładowy namierzył jakiś mały obiekt na naszym kursie. Obudził całą załogę. Poza mną oczywiście. Były problemy z moją kapsułą. Czemu akurat z moją, do ciężkiej cholery? Nieważne, słuchałem dalej. Obiekt był blisko i miał kurs kolizyjny z naszym, więc załoga musiała działać szybko. Nie mieli czasu na budzenie mnie. Obiekt okazał się być czymś w stylu kapsuły. Zapytałem czy to była kapsuła kogoś z naszych. Powiedział, że na pewno nie. Nikogo z firmy, co więcej nikogo z ludzi. Wychodziłoby na to, że kosmici?! Pieprzenie! Pomyślałem od razu, że to kosmiczni piraci. Co prawda nigdy nie słyszałem o przejmowaniu statku w podobny sposób, ale piraci wsławili się już dziwaczniejszymi przekrętami. Ale Hopkins nie chciał słuchać, pozwoliłem mu więc dalej mówić. Przejęli kapsułę w głównym luku i zaczęli ją tam badać. Dopiero wtedy kapitan Anderson (którego swoją drogą wysoka posada przy tak dużym stężeniu głupoty zawsze będzie dla mnie zagadką) kazał Hopkinsowi mnie obudzić w sposób naturalny, w ambulatorium. Zgaduję, że musiał ochoczo wypełnić ten rozkaz, byle by tylko dać dyla z głównego luku. Choć sam powiedział, że kapsuła go po prostu nie interesowała. W każdym razie wiózł moją kapsułę wózkiem, kiedy usłyszał pierwsze krzyki. Z głównego luku. Chwilę potem rozległ się wybuch, jeden z dwóch. Musiał sprawić, że moja kapsuła się przewróciła. A także, że Hopkins przestał się nią przejmować. Sam powiedział, że pobiegł sprawdzić czy załoga nie potrzebuje pomocy. Nie skomentowałem. Chciałem, by opowiadał dalej. Ale on nagle się zaciął i znów zaczął się trząść. Przycisnąłem go, więc mówił dalej. Wrócił do głównego luku (może rzeczywiście chciał pomóc?).
- Wybuch wszystko roz<cenzura>ił. W chuj dymu było, więc włączył się system antypożarowy. Dym opadł, wtedy zobaczyłem Andersona... Leżał na ziemi. Miał dziurę w klacie... Podbiegłem do niego, jeszcze żył. Pytam się go co się stało, ale jąkał się tylko i gapił gdzieś do góry... Też tam popatrzyłem... - urwał i zaczął chlipać. Nic do niego nie docierało. Pomyślałem sobie, że Hopkins nie wygląda na tchórza. Może więc w tej kapsule było rzeczywiście coś tak przerażającego, że nawet taki twardziel się rozsypał. Że to może nie piraci, ale... Nie, bez jaj! Chyba też dostaję zajoba.
- Hopkins! Steve, do kurwy nędzy, co tam widziałeś?
Odpowiedział dopiero po chwili.
-Był tam. Jego oczy znikły.

cdn.


IP: Zapisane
Dwie najważniejsze zasady:
1. Administrator ma zawsze rację.
2. Jeśli Administrator nie ma racji patrz punkt 1
nig18

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 72

Zobacz profil
« Odpowiedz #3 : 17 Marca 2006, 20:19:23 »
Moze kiedys jakiego bestselera napiszesz :D


« Ostatnia zmiana: 25 Marca 2006, 18:40:56 wysłane przez Piter » IP: Zapisane
Piter

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 73

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #4 : 18 Marca 2006, 00:17:07 »
Nie powiedział nic więcej o tym, co zobaczył. Uciekł z luku, znalazł broń i wrócił wyciągnąć mnie z kapsuły. Drugi wybuch musiał na tyle wstrząsnąć Nellie, że podłoga puściła i kapsuła razem ze mną runęła do szybu kanalizacyjnego. Wtedy też musiałem się obudzić. Takie nagłe, naturalne przebudzenie po długiej hibernacji nie było dobre dla organizmu. Dlatego tak ciężko było mi dojść do siebie.
Dalej wierzyłem (chciałem wierzyć?), że to kosmiczni piraci. Ale kiedy zapytałem się ilu ich było, powiedział, że jeden. Niemożliwe, że jeden rozkłada całą załogę z czterema uzbrojonymi strażnikami. Chociaż ilu piratów zmieściłoby się w kapsule?
Naraz pomyślałem sobie, że nie dam rozsypać tak jak Hopkins. Może to tylko kosmiczny zabijaka, facet-kamikaze z jakimś mocnym arsenałem, w kosmosie świrów jest pełno. A skoro jest tylko jeden, łatwiej będzie go skasować. I może jeszcze ktoś żyje, może ten histeryk wszystko wyolbrzymił. W każdym bądź razie nie należy tak łatwo ulegać strachowi.
- Hopkins?- spytałem. Podniósł głowę - Myślisz, że ktoś z załogi żyje?
- Wyrżnął wszystkich - szepnął. Był pewien, nie było sensu dopytywać. Ja nie. Nienawidzę ludzi, którzy łatwo się poddają. Sytuacja była gówniana, to fakt. Ktoś wziął nas przez totalne zaskoczenie, ale zawsze coś się da zrobić. Zawsze.
Trzepnąłem go w pysk.
- Uspokój się człowieku. Słuchaj, mamy broń. Rozwalimy tego faceta! - Hopkins nie zwrócił uwagi na moje słowa. Uspokoił się, ale gapił się w próżnię z przerażająco pustym wzrokiem.
Spojrzałem na broń. Automat - mały, lekki, ale ogień miał zabójczy. Nabojów niewiele, ale wystarczy. No i pistolet - raczej nie należał do żadnego ze strażników. Był to rodzaj starej broni cywilnej, łatwo było zdobyć na niego licencję. Ogień pojedynczy, ale naboje niezłe. Pewnie należał do Andersona - kapitanowie często posiadali takie zabezpieczenie. Zerknąłem do komory - dwa naboje. Wystarczy. Aby trafić w głowę wystarczy. Dwa, na wypadek, gdyby jeden spudłował. A strzelam całkiem nieźle.
- Dobra, Hopkins, trzeba się ruszyć. Ktokolwiek to jest, prędzej czy późnej go spotkamy.
Ale on nic. Dalej tępo się gapił w ciemność. Postanowiłem dać mu jeszcze chwilę na dojście do siebie. Było jasne, że nic nie zdziałamy, jeżeli będziemy tak siedzieć w tym cholernym szybie. Pójdziemy z najwyższą ostrożnością do centrali technicznej, zamkniemy się tam i wypompujemy powietrze z całego statku - to był chyba najrozsądniejszy plan. Skurwiel się udusi. Bo kimkolwiek on nie był, bliższy mojemu wyobrażeniu czy Hopkinsa, bałem się go i wolałem nie walczyć z nim bezpośrednio.
Odwróciłem się i zamarłem. Hopkins trzymał lufę pistoletu w ustach.

cdn.

Wiadomość doklejona: 06 Września 2014, 11:02:29
Krzyknąłem i skoczyłem na niego. Uderzyłem go w rękę i pistolet spadł do wody z pluskiem. Na szczęście Hopkins nie zdążył położyć jeszcze palca na spuście. Ale chciał to zrobić. Co za kretyn! Najgłupsze, najłatwiejsze wyjście z sytuacji. Spanikowany twardziel czy tchórz od urodzenia - tak czy inaczej gardzę ludźmi, którzy widzą w samobójstwie rozwiązanie. Czy z całej załogi Nellie musiał mi się trafić akurat on? Szybko jednak skarciłem się za tę myśl, uznając ją za podłą. Przecież tamci rzeczywiście mogą nie żyć.
Popatrzyłem teraz na Hopkinsa z żalem. Ale dalej gotowało się we mnie, że chciał to zrobić. I że tak beznadziejnie się złamał.
Wyciągnąłem pistolet z wody, szczęśliwie nieuszkodzony i bez żadnego zmarnowanego naboju. Dobra, dosyć tego. Walnąłem Hopkinsa z całej siły w szczękę. Rąbnął głową o ścianę i spadł twarzą do wody. Teraz naprawdę się za niego zabiorę.



Poruszaliśmy się powoli, właściwie to skradaliśmy się. Przy każdym zakręcie korytarza przystawaliśmy, by sprawdzić, czy tego kogoś nie ma obok. Hopkins ubezpieczał mnie automatem, ja zaś powoli się wysuwałem zza ściany i celowałem pistoletem w głąb nowego korytarza. Nie damy się zaskoczyć. Ale na razie było czysto.   
Piekła mnie pęknięta warga, ale odczuwałem ten ból z satysfakcją. Satysfakcją niejako z sukcesu dydaktycznego. Kiedy wziąłem się poważnie za Hopkinsa w szybie, nie musiałem długo nim poniewierać, aby przypomniał sobie o instynkcie samoobronym. Cel uświęca środki.
Potem szybko ustaliliśmy cele. Musimy dostać się do sali centrali technicznej, gdzie będziemy mogli dowolnie sterować powietrzem, grawitacją a nawet otwieraniem większości grodzi na statku. Zakładając, że byliśmy blisko ambulatorium, do centrali mieliśmy kawałek. Musieliśmy sporo przejść aż do schodów awaryjnych (wszystkie windy szlag trafił), wyjść dwa piętra w górę i potem będzie już blisko. W centrali mogliśmy się zamknąć nawet na kilka dni, przez które będziemy mogli solidnie „przewietrzyć” statek. Detektory ruchu na statku pomogą nam ustalić czy ktoś jeszcze żyje i gdzie jest oczywiście nasz gość. Wtedy otworzymy grodzie zewnętrzne w tym sektorze, a jeżeli takowej tam nie będzie, to wypompujemy powietrze. Załatwimy patałacha.

cdn.
..............................................

No ludzie piszcie cos, bo nie wiem czy wam sie podoba czy nie, czy pisac dalej. Chyba nie tylko ja to czytam. Każdy komentarz mile widziany.


« Ostatnia zmiana: 06 Września 2014, 11:02:29 wysłane przez Piekielny Krzyk » IP: Zapisane
Dwie najważniejsze zasady:
1. Administrator ma zawsze rację.
2. Jeśli Administrator nie ma racji patrz punkt 1
nig18

*****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 72

Zobacz profil
« Odpowiedz #5 : 30 Marca 2006, 19:16:23 »
Pisz dalej napewno ktoś to czyta. W sumie całkiem ciekawe.


IP: Zapisane
Piter

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 73

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #6 : 30 Marca 2006, 23:48:14 »
Kilka razy podczas naszej przeprawy próbowałem zagadnąć Hopkinsa, co naprawdę widział, ale on (całkiem słusznie zresztą) radził być cicho. Kiedy się upierałem, powtórzył tylko tę bzdurę o znikających oczach. Więcej nie gadaliśmy.
Panowała totalna, przytłaczająca cisza i ciemność. Oba wybuchy musiały poważnie uszkodzić Nellie. Nie wiem, czy na całym statku, ale przynajmniej w naszym sektorze nic nie działało. Nawet oświetlenie awaryjne ledwo ciągnęło, dając tylko trupio-błękitną poświatę. A niekiedy i tego nie było. Jednak centrala na pewno działa. Ma solidne zabezpieczenia i była znacznie dalej od wybuchów niż na przykład ambulatorium.
Za każdym razem, kiedy tylko mijaliśmy plan sektora znajdujący się na ścianie, zerkaliśmy na niego. Cholernie baliśmy się zabłądzenia. W tych ciemnych, wijących się korytarzach nie było to trudne.
Nagle usłyszeliśmy hałas. Rozległ się daleko od nas, chyba w innym sektorze. Dźwięk, jakby garnek spadł na podłogę. Echo poniosło go po wszystkich korytarzach. Tutaj był ledwo słyszalny, ale to wystarczyło, byśmy obaj stanęli dęba. Długo gapiliśmy się w korytarz za nami, którym dotarł do nas dźwięk. Staliśmy totalnie sparaliżowani, głośno przełykaliśmy ślinę. W końcu kiwnąłem głową do Hopkinsa i poszliśmy dalej. Czułem ciarki na plecach.
Wyszliśmy zza kolejnego zakrętu i zobaczyliśmy zamkniętą gródź. Zgodnie z planem za nią powinien znajdować się mały hangar, krótki korytarz i schody prowadzące trzy piętra w dół i dwa do góry.
Oczywiste, że gródź nie otworzyła się automatycznie. W razie wypadku na statku, system bezpieczeństwa blokował wszystkie grodzie i drzwi oraz wyłączał fotokomórki. Trzeba było otwierać ręcznie. Otworzyłem obudowę, wcisnąłem przycisk i gródź z cichym sykiem uniosła się do góry. Zobaczyliśmy hangar. Dobrze, wszystko gra.
Weszliśmy, odruchowo zerkaliśmy za siebie, po czym zamknęliśmy gródź. W hangarze panował półmrok. Był mały, ale nam wydawał się ogromną przestrzenią, w której strach przygniatał z każdej strony. Dojrzeliśmy na wprost korytarz, który zaprowadzi nas do schodów. Rozejrzeliśmy się szybko po hangarze czy ktoś się nie czai pośród maszyn. Nikogo. Ruszyliśmy szybko. Pomimo tego, przechodząc przez hangar odczuwałem jeszcze większe napięcie niż dotąd. Było tu wiele mrocznych kątów, których nie mogliśmy sprawdzić. Z ulgą dochodziliśmy do korytarza - o wiele mniejszej, bezpieczniejszej przestrzeni.
Nagle coś skapnęło mi na głowę. Zdrętwiałem. Odruchowo dotknąłem się ręką, pewnie woda. Popatrzyłem na dłoń - krew

cdn.


« Ostatnia zmiana: 30 Marca 2006, 23:48:34 wysłane przez Piter » IP: Zapisane
Dwie najważniejsze zasady:
1. Administrator ma zawsze rację.
2. Jeśli Administrator nie ma racji patrz punkt 1
Darion z Klanu Katraja

**

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 28


Zobacz profil
« Odpowiedz #7 : 06 Kwietnia 2007, 19:41:26 »
Bardzo ciekawe! Bardzo!
Szkoda rze to nie ja pisze. :P
hheh.


IP: Zapisane
Nie ma się czego bać,
nawet śmierci.
I tak na nas czeka,
nie ma od niej ucieczki
Ale my decydujemy jak umrzemy.
Jasef Karis

****

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 45

Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #8 : 06 Kwietnia 2007, 23:28:57 »
Bardzo przyjemnie mi się czyta  kolejne przygody "Wyrwanego i ...". Jesteś na dobrej drodze by w pełni wykrystalizować niepowtarzalny klimat swoich opowieści. Właściwie też utrzymujesz tempo akcji ; od strony formalnej dodał bym parę kosmetynych poprawek

ps. - Moje ulubione zdanie: "Piekła mnie pęknięta warga, ale odczuwałem ten ból z satysfakcją. Satysfakcją niejako z sukcesu dydaktycznego." na pozór "taka klimatyczna" myśl naszego bohatera, ale de facto jak wiele o nim mówiąca. :)


« Ostatnia zmiana: 06 Kwietnia 2007, 23:34:05 wysłane przez Jasef Karis » IP: Zapisane
Cepek
Tamer spamer soul

*

Punkty uznania(?): 3
Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
Wiadomości: 1 399


Moja psina

Zobacz profil
« Odpowiedz #9 : 11 Kwietnia 2007, 18:36:22 »
Super jesteś najlepszy napisz jeszcze kilka części plis


IP: Zapisane
Life is short ,so play Heroes of Might and Magic or die.




radzio

*

Punkty uznania(?): 0
Offline Offline

Wiadomości: 100


Zobacz profil WWW
« Odpowiedz #10 : 11 Kwietnia 2007, 19:18:14 »
potter czy eragon to przy tobie pikus :))


IP: Zapisane
GOKU[/size][/i]
Strony: [1]    Do góry Wyślij ten wątek Drukuj 
 





© 2003 - 2024 Tawerna.biz - Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie i publikowanie jakichkolwiek elementów znajdujących się w obrębie serwisu bez zgody autorów jest zabronione!
Heroes of Might and Magic i powiązane z nimi loga są zastrzeżonymi znakami handlowymi firmy Ubisoft Entertainment.
Grafiki i inne materiały pochodzące z serii gier Might & Magic są wyłączną własnością ich twórców i zostały użyte wyłącznie w celach informacyjnych.
Powered by SMF 2.0 RC1.2 | SMF © 2006–2009, Simple Machines LLC | Theme by jareQ
Strona wygenerowana w 0.09 sekund z 17 zapytaniami.
                              Do góry