|
|
« : 25 Września 2005, 13:21:39 » |
|
Wypadki na budowie niestety się zdarzają. Moje 'Czerwone Brygady' (choć z reguły robiły wszystko, żeby nie ulec wypadkowi, czyli po prostu migały się od roboty) czasami również się gdzieś tam obiły, podrapały czy wlazły na jakiś gwóźdź. W takich przypadkach zgłaszało się wypadek, po czym na budowę przyjeżdżał funkcjonariusz BHP, który spisywał protokół powypadkowy. IQ tego gościa było chyba niewiele wyższe niż temperatura ciała, toteż Czerwone Brygady nazywały go krótko a dosadnie: "Behapiz*a" (pardon my French).
Kiedyś przy robotach zbrojarskich chłopki przeciągały pręty zbrojeniowe z wiązki pod nożyce, jakieś 20 metrów po równej drodze. Jeden się potknął i rozbił sobie ryja . Nic wielkiego, obmył się, zdezynfekowałem mu przygryzioną wargę wodą utlenioną i nazad do roboty, ale wypadek trzeba było zgłosić. Wzmiankowany funkcjonariusz behape pojawił się po dwóch dniach, jak zwykle oszołomiony poczuciem misji. Wezwał poszkodowanego i świadków, przesłuchał, a jakże, i popełnił protokół. Oryginał zabrał, a kopię dostałem do akt budowy.
Przeczytałem go i walnąłem takiego rotfla, że o mało nie musiałem znów zgłaszać wypadku...
W protokole stało jak wół: PRACOWNIK DOZNAŁ URAZU WARGI WSKUTEK CIĄGNIĘCIA DRUTA.
* *
|