|
|
« : 07 Kwietnia 2007, 11:08:11 » |
|
Jam Godflay, pochodzę z kraju Var-Can wszyscy wokół mnie byli inni jaszczury i inne szczygi. Pewnego dnia wyruszyłem do kraju niebieskiego czyli do Arii. 3 dnia wyprawy napotkał nas sztorm zniósł nas na dziwną wyspę która wyglądała jak X. I tu rozgrywa się ma historia. -Panie zabezpieczyliśmy teren wokół nas. -Dobrze, przeprowadzić rekonesans nie wiem gdzie jesteśmy. Chwilę później zauważyłem wioskę szybko ją zdobyliśmy i przekształciliśmy do naszych potrzeb. Wtedy podjechał do mnie mój zwiadowca cały w krwi na plecach miał 3 strzały. Pluł krwią i mocno sam krwawił jak nie wiem. -Co się stało. Zapytałem. -Pełno nieumarłych. A..a wyspa... okupowana... dużo statków... pod czarnymi żaglami... Aaaa. Wyruszyłem więc na południe. Cdn. P.S. dzięki za rady teraz używam Worda i robię mniej błędów.
|
|
« Ostatnia zmiana: 08 Kwietnia 2007, 22:18:24 wysłane przez Darion z Klanu Katraja »
|
IP:
Zapisane
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #1 : 08 Kwietnia 2007, 22:16:13 » |
|
Niedługo później... Po przyjechaniu okaleczonego zwiadowcy wyruszyłem na długi spacer. Lecz ten został brutalnie zakończony. Przerwał mi go ogień, dym, i ciała moich przyjaciół wtedy poczułem wstrząs i upadłem na ziemię. -Gdzie ja jestem? -Milcz! -Co się dzieję? -Zaraz się spotkasz z moim generałem. -Kim jesteś, raczej kim jesteście? -Mrocznymi Elfami, -Hę? W tej chwili ziemia zadrżała a z pobliskiego namiotu wyłonił się cyklop. -Jesteś sam bez nikogo, tak jak my. -Co? -Wyrzucić go! Nie wiedziałem co się dzieje nic nie czułem, żadnych emocji byłem jak martwy. Cdn. Pls. wypowiadajcie się możecie mnie nawet krytykować ale wypowiadajcie sie.
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #2 : 08 Kwietnia 2007, 22:38:47 » |
|
Gdy się przebudziłem, wszystko mnie bolało. Ma ręka bolała i piekła, nie mogłem wytrzymać z bólu. Gdy jednak przestała, zastanawiałem się co ma wspólnego cyklop do mrocznych elfów. Doprawdy nie wiedziałem. Podróżowałem przez pustkowia ponad 3 dni, byłem spragniony i głodny. Myślałem że to koniec, a jednak pewien pustelnik mnie znalazł natychmiast rozpoznałem Worrita. Co się panu stało zapytał. -Miasto zniszczone, jakieś mroczne elfy mnie rzuciły na tą pustynie. -A wiesz dlaczego zostało zniszczone? -Nie. Przez chwilę zaciekawiłem się lecz to uczucie prysło tak szybko jak się pojawiło. -Odkryliśmy w mieście stosy trupów lecz gdy chcieliśmy je wywieść one ożyły nie mieliśmy szans ja jedyny przeżyłem... Przerywając mu powiedziałem: - Ja też. -Ale to nie koniec znalazłem 4 niesprawnych ludzi lecz złapały na mroczne elfy, cyklop ich zjadł, ja uciekłem 8 dni temu. Gdy się napoiliśmy i najedliśmy przy stawie... Cdn.
Fajna opowieść? =]
|
|
« Ostatnia zmiana: 08 Kwietnia 2007, 22:40:58 wysłane przez Darion z Klanu Katraja »
|
IP:
Zapisane
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #3 : 08 Kwietnia 2007, 23:18:13 » |
|
Wybacz ale Twoja opowieść wydaje mi sie momentami dość banalna. Dialogi również się należa do grupy tych z najwyższej półki.
"Jam Godflay, pochodzę z kraju Var-Can wszyscy wokół mnie byli inni jaszczury i inne szczygi. Pewnego dnia wyruszyłem do kraju niebieskiego czyli do Arii." - zastanaiwam się czy jest to próba stosowania języka prymitywnych istot, czy po prostu Twoja nieprzemyślana i błędna konstrukcja zdania.
Generalnie pracuj, pisz, staraj sie, trening.....sie może opłacić;)
|
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #4 : 09 Kwietnia 2007, 14:31:25 » |
|
Wybacz ale Twoja opowieść wydaje mi sie momentami dość banalna. Dialogi również się należa do grupy tych z najwyższej półki.
"Jam Godflay, pochodzę z kraju Var-Can wszyscy wokół mnie byli inni jaszczury i inne szczygi. Pewnego dnia wyruszyłem do kraju niebieskiego czyli do Arii." - zastanaiwam się czy jest to próba stosowania języka prymitywnych istot, czy po prostu Twoja nieprzemyślana i błędna konstrukcja zdania.
Generalnie pracuj, pisz, staraj sie, trening.....sie może opłacić;)
[snapback]3549[/snapback] Dziękuję za to iż chciałeś coś napisać i dziękuję za rady. A co do tego prymitywnego zdania zgadzam się z tobą ale to jest moje próby stosowania prymitywnego języka. =] =]
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #5 : 09 Kwietnia 2007, 14:32:12 » |
|
Zatruta strzała mrocznych elfów wbiła się w głąb ciała Worrita natychmiast umarł. Ja nie miałem już nic statku, żywych towarzyszy, ani sensu życia. Trzymając miecz ruszyłem do wroga odbijając strzały, wróg nie zdążył wyjąć sztyletu jednym celnym cięciem zabiłem napastnika. Wszędzie roiło się od umarłych naszła mnie chęć zabijania żywych i umarłych. Wzmocniłem mój miecz truciznom zabijałem wszystkich bez litości i bez emocji!
Taka była prawda o Godfley’u prawda o jego pochodzeniu. Godfley pochodził z kraju Var-can z kraju najpotężniejszych barbarzyńców tego świata.
Lecz to nie koniec tej opowieści.
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #6 : 09 Kwietnia 2007, 20:38:48 » |
|
Trzy miesiące mordowania i zabijania wrogów, mroczne elfy czuły wobec mnie respekt c cyklop wysyłał na mnie swe oddziały, ja wszystkich zabijałem. Nie tylko on się bał nie umarli bali się że przerwę okupacje. I tak mijały kolejne miesiące aż przez cały rok mordowałem. W pewnej chwili naszła mnie chęć pomszczenia Worrita. Ruszyłem sam tam gdzie mroczne elfy maja swój garnizon. Przez trzy dni podróżowałem do ich wioski jeden z nich mnie spostrzegł lecz już było za późno pochwyciłem jego tarcze i ruszyłem na jego towarzyszy. Na jednego ruszyłem szarżą ustawiłem tarcze i wybiłem go w powietrze. Rzuciłem swoją broń na ziemie i w powietrzu chwyciłem jego włócznie i gdy jeszcze był w powietrzu wbiłem mu ją w sam środek jego klatki piersiowej. Gdy tak leżał rzuciłem włócznią która wbiła się w ciało następnego wroga. Podniosłem swój miecz, w tej chwili rzucił się na mnie rycerz mroku (mroczny elf) jego topór prawię mnie zabił a podmuch po ataku aż mnie przewrócił. Gdy tak leżałem uderzyłem go w kostkę z taką siłą że jego noga się tak zachwiała że się przewrócił upuszczając topór który się wbił do ziemi nie opodal mej głowy chwyciłem swój miecz i rzuciłem się na wroga wbiłem mu miecz prosto w serce.
Cdn.
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #7 : 09 Kwietnia 2007, 20:41:31 » |
|
I jak Jozef lepiej czy mój trening wydał dobre plony /happy/
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #8 : 09 Kwietnia 2007, 23:39:34 » |
|
Trzy miesiące mordowania i zabijania wrogów, mroczne elfy czuły wobec mnie respekt c cyklop wysyłał na mnie swe oddziały, ja wszystkich zabijałem. Nie tylko on się bał nie umarli bali się że przerwę okupacje. I tak mijały kolejne miesiące aż przez cały rok mordowałem. W pewnej chwili naszła mnie chęć pomszczenia Worrita. Ruszyłem sam tam gdzie mroczne elfy maja swój garnizon. Przez trzy dni podróżowałem do ich wioski jeden z nich mnie spostrzegł lecz już było za późno pochwyciłem jego tarcze i ruszyłem na jego towarzyszy. Na jednego ruszyłem szarżą ustawiłem tarcze i wybiłem go w powietrze. Rzuciłem swoją broń na ziemie i w powietrzu chwyciłem jego włócznie i gdy jeszcze był w powietrzu wbiłem mu ją w sam środek jego klatki piersiowej. Gdy tak leżał rzuciłem włócznią która wbiła się w ciało następnego wroga. Podniosłem swój miecz, w tej chwili rzucił się na mnie rycerz mroku (mroczny elf) jego topór prawię mnie zabił a podmuch po ataku aż mnie przewrócił. Gdy tak leżałem uderzyłem go w kostkę z taką siłą że jego noga się tak zachwiała że się przewrócił upuszczając topór który się wbił do ziemi nie opodal mej głowy chwyciłem swój miecz i rzuciłem się na wroga wbiłem mu miecz prosto w serce.
[snapback]3576[/snapback] Jak bym napisał to mniej wiecej tak: Przez te trzy miesiące chyba na dobre przesiąknąłem krwią moich wrogów, jakby paradoksalnie zyskałem tym szacunek elfów – już doprawdy coraz mniej rozumiem te stworzenia. W przypadku nie umarłych jest zupełnie inaczej – ich nie staram się zrozumieć, nasze kontakty ograniczają się do oddzielania gnijących kończyn od reszty korpusu. Po blisko roku wspomnienie o Worricie wyrwało mnie z bagna w jakie wszedłem i z którego nie potrafiłem wyjść. Przeszłość wznieciła we mnie gorącą chęć pomszczenia przyjaciela. Postanowiłem uderzyć w samo źródło choroby która trawiła mnie od tylu miesięcy – w siedzibę mrocznych elfów. Nie długo przyszło mi czekać na pierwsze przejawy tej elfiej zarazy. Pamiętam jakby to było wczoraj...
|
|
« Ostatnia zmiana: 09 Kwietnia 2007, 23:40:51 wysłane przez Jasef Karis »
|
IP:
Zapisane
|
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #9 : 10 Kwietnia 2007, 14:09:06 » |
|
Dziękuję za podpowiedź a i sorry za ortografie opowiadania robie na wordzie. A twój tekst /ohmy/ świetny. Najlepszy z ciebie pisasz jakiego znam, NAJLEPSZY.
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #10 : 10 Kwietnia 2007, 14:19:49 » |
|
Dziękuje za słowa uznania, ale daleka ma droga to satysfakcjonującego mnie warsztatu - niemniej jednak jak mówię bardzo mi miło.
Postaraj się nadać głębie swemu bohaterowi, musi on być wielowymiarowy, dynamiczny tj musi się zmieniać pod wpływem wydarzeń. Skoro piszesz w pierwszej osobie to nadaj zdaniom charakter swego bohatera, przy czym nie zapominaj o całym świecie. Nie spiesz się, nie rób skrótów myślowych czy przeskoków akcji. Na początku będzie trudno ale jak pisałem wyżej trening...
|
|
|
|
|
|
« Odpowiedz #11 : 10 Kwietnia 2007, 14:37:06 » |
|
Więc szedłem tak po ich obozie aż znalazłem się przed ogromną bramą. Cała zakrwawiona jakby przyczepiali gwoździami kończyny umarłych, czasami widać było jak oddzielone od nóg istoty przyczepione do tejże bramy które się jeszcze ruszały się ruszały, obrzydliwy widok, gdzie nie spojrzeć porozrzucane flaki. Gdy się przyglądałem bramie ona się otwarła, niektóre kończyny które były przymocowane odpadały. Kiedy wszedłem otoczyła mnie zgraja uzbrojonych elfów ziemia się trzęsła wiedziałem co to znaczy wielki Cyklop w pancerzu. Jego pancerz był skupiony na klatce piersiowej zaś z tyłu nie miał nic. Cyklop ze swoim młotem coś przerażającego, dwu metrowy młot bojowy Zanim zaatakował wyciągnął jakiś hak i prawie odcinając mi nogę przewrócił mnie. Gdy leżałem podniósł młot na wysokość głowy chcąc mnie przygnieść, powstałem pochwyciłem miecz i przeszedłem mu pod nogami zdezorientowany cyklop tylko się obejrzał a ja wskoczyłem mu na plecy w biłem mu miecz w szyje i się spuściłem po jego grzbiecie tym samym rozcinając mu całe plecy. Gdy padł zobaczyłem w jego wnętrznościach tylko kości potężnego kościanego demona. Kościany demon ubrał się w skórę cyklopa, ohyda.
Cdn.
|
|
« Ostatnia zmiana: 10 Kwietnia 2007, 14:39:07 wysłane przez Darion z Klanu Katraja »
|
IP:
Zapisane
|
Nie ma się czego bać, nawet śmierci. I tak na nas czeka, nie ma od niej ucieczki Ale my decydujemy jak umrzemy.
|
|
|
|